rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Sira jest młodą krawcową, która pod wpływem silnego zauroczenia niewłaściwym mężczyzną porzuca dotychczasowe życie i wyrusza do Maroka. Tam po początkowej krótkotrwałej sielance porzucona, okradziona i okaleczona musi stawić czoła aferze w którą została wplątana przez swojego byłego kochanka. Stanąć na nogi jest o tyle trudniej, że nie może wrócić do ojczystego Madrytu z powodu wojny domowej. Bez wsparcia bliskich i przyjaciół zaczyna swoje życie od początku. Wraca do krawiectwa, otwiera swój zakład, spłaca długi, znajduje bratnie dusze. Zrządzenie losu, ogromna odwaga, wielkie ryzyko to wszystko pomaga jej na nowo odkryć siebie. Powoli buduje utraconą stabilizację, a kiedy już wydaje się, że wszystko zmierza do szczęśliwego końca jej życie kolejny raz wywraca się do góry nogami. Za sprawą nowych angielskich przyjaciół decyduje się podjąć misję w targanym wojną Madrycie i wraca jako ekskluzywna krawcowa szpiegować niemieckich oficerów.
Czytając książkę miałam przemożną potrzebę zatrzymania czasu. Chciałam jak najdłużej zatopić się w tej historii, wniknąć w jej rzeczywistość i być cichym towarzyszem Siry. Opowieść jest jak dla mnie świetnie skonstruowana, nie nudzi się, nie dłuży i nie skleja powiek, mimo późnej pory. Gdyby użyć wobec niej krawieckiego porównania, mogę powiedzieć, że jest szyta na miarę, skrojona perfekcyjnie i wykończona z dbałością o szczegóły.
Czytałam w każdej wolnej chwili, wieczorami, w czasie obiadu, z dzieckiem na ramieniu. Chciałam i nie chciałam skończyć. Wartka akcja, która prowadzi nas przez kraj targany wojną domową, jednak pokazany od strony wielkich głów, jest tak wciągająca, że nie mogłam się jej oprzeć. Uliczki Maroka, gdzie Sira wylądowała najpierw przedstawione zostały tak plastycznie, że czułam się jakbym tam była. Mimo, że Sira gra w powieści pierwsze skrzypce, to spotykane przez nią osoby również zasługują na uwagę. Postać Logana, tajemniczego dziennikarza zdecydowanie przypadła mi do gustu. Taki James Bond tej historii. Rosalinda Fox, przyjaciółka Siry, ekstrawertyczka, eteryczna kokietka, twarda sztuka, która potrafi się odnaleźć w każdej sytuacji. Uwielbiam takie osoby, więc też mogłabym się z nią przyjaźnić. I cała plejada osobistości historycznych, ich sposób bycia, charakter, upodobania przedstawione krótko, ale wystarczająco. Nie ma rozwlekania postaci, rozbierania ich na części pierwsze. Jest za to konkretne nakreślenie ich osobowości, a bliższe poznanie następuje za sprawą sytuacji w jakich je postawiono. Zdecydowanie jest to mój ulubiony sposób poznania bohaterów. Mogę ich zachowanie interpretować po swojemu, niekoniecznie według zamysłu autora.
Nie sposób nie wspomnieć o tle historycznym powieści. Autorka włożyła mnóstwo pracy w urealnienie książki. Sprawiła, że mam ochotę dowiedzieć się więcej o wojnie domowej w Hiszpanii. Dodatkowe wyjaśnienia na końcu powieści są bardzo interesującym elementem, tak rzadko występującym w literaturze obyczajowej.
Myśląc o tej książce kołacze mi się w głowie jeden fragment. Sporadycznie zaznaczam cytaty, jakoś nie mam talentu do ich wyszukiwania. Zazwyczaj liczy się ogół, ewentualnie obszerny fragment powieści uważam za ważny. Jednak tu było inaczej, przeczytałam i zaznaczyłam różową! fiszką.
"Normalność jest tym co los daje nam każdego ranka. (...) Normalność ma taki kształt, jaki nada jej moja wola, moje poczucie obowiązku i moje słowo. I dlatego zawsze będzie ze mną."
Myślę, że o tym jest tak naprawdę ta książka - o normalności. O przystosowaniu do sytuacji, do zmieniającego się otoczenia. O tym, że dla każdego z nas normalne jest to co jest naszą teraźniejszością, bo czy tego chcemy, czy nie, to jest - dzieje się tu i teraz. I tylko od nas zależy czy wykorzystamy ten czas, czy ciągle będziemy oczekiwać, że będzie lepiej, spokojniej, normalniej?

Sira jest młodą krawcową, która pod wpływem silnego zauroczenia niewłaściwym mężczyzną porzuca dotychczasowe życie i wyrusza do Maroka. Tam po początkowej krótkotrwałej sielance porzucona, okradziona i okaleczona musi stawić czoła aferze w którą została wplątana przez swojego byłego kochanka. Stanąć na nogi jest o tyle trudniej, że nie może wrócić do ojczystego Madrytu z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rzadko czytam książkę, która porusza mnie tak jak ta. Rzadko płaczę w poduszkę na długo po tym jak skończyłam. Rzadko nie potrafię zebrać myśli w jeden klarowny przekaz. Tym razem zostałam pokonana. Pokonana przez Lisę Genovę, która napisała o bliskim mi temacie w przejmujący sposób. Jestem nauczycielem–terapeutą w przedszkolu i klasach młodszych, moją wielką pasją poza czytaniem jest praca. Ale nie ta „zwykła” w grupie, tylko godziny terapeutyczne z dzieciakami. Temat autyzmu jest mi szczególnie bliski, dzięki mojej wspaniałej koleżance-mentorce, która na ten temat wie chyba wszystko, a jeśli nie wszystko, to bardzo niewiele jej brakuje. Dzięki Kasiu J

Ale wróćmy do książki. Wydawałoby się, że to historia jakich wiele…ot autyzm, tudzież chore dziecko i dwie kobiety ze swoimi problemami.
Otóż nie. Dla mnie ta historia jest wyjątkowa i taką pozostanie. Po pierwsze Anthony z zamiłowaniem do odcieni bieli. Po drugie Oliwia, która widzi głównie szarość. Po trzecie Beth, która chciałaby mieć w życiu pastelowo (takie same bluzeczki w jasnych barwach, idealne zdjęcia w ramkach), a ma ostre, krzyczące, wyraziste kolory, od żółci radości, po czerń żalu i czerwoną zdradę. Obie kobiety, tak bardzo się od siebie różniące, które właściwie się nie znają, a szukają odpowiedzi na to samo pytanie. Między nimi Anthony w swoim świecie nieidealnie okrągłych kamyków, o wielu odcieniach bieli. W świecie liczb, w świecie rządzonym przez Zasadę Niezmienności i Zasadę Zależności, pogubiony w swoim mózgu, który jednak wie więcej niż niejeden dorosły.


Lisa Genova zawarła w swojej książce wszystko co dobra lektura posiadać powinna. Przedstawiła całą gamę emocji, od radości po smutek i żal. Nakreśliła wyraziste postaci, które od pierwszych chwil wzbudzają nasze zaufanie. I przede wszystkim zawarła pytanie. Pytanie na które szuka się odpowiedzi, które z każdą stroną jest coraz wyraźniejsze. A kiedy w końcu pojawia się odpowiedź, okazuje się zaskakująco oczywista, a jednocześnie bardzo trudna. Autorka poruszyła we mnie każdą cząstkę duszy. Sprawiła, że nie tylko doceniłam swoje życie i swoją rodzinę, ale też na nowo spojrzałam na dzieciaki z którymi pracuję. Pokazała, że nawet brak kontaktu, brak dotyku, przytulenia, spojrzenia w oczy nie oznacza braku miłości. Pokazała, że w małych gestach, takich jak wspólne patrzenie w niebo, czy układanie kamyków kryje się wielka moc. Oswoiła autyzm, śmierć, żal, zdradę. Otworzyła mi oczy na to, że każda zmiana nawet ta, która z pozoru wydaje się okropna i nie do przejścia, może przynieść coś dobrego.
Szczęście, które można zgubić i odnaleźć. Radość z kontaktu z drugim człowiekiem, która znika w prozie codzienności. Marzenia, które zakopujemy niezauważenie. I miłość, która dla nas jest jednowymiarowa, warunkowa i gaśnie jeśli coś idzie nie tak, jak powinno. Wszystko to znalazło się w tej książce. Na to zwróciłam uwagę, a pewnie jest jeszcze mnóstwo rzeczy, które dostrzegłby ktoś inny.
Książki Lisy Genovy rządzą się Zasadą Niezmienności. Są zawsze, niezmiennie dobre. Jeśli jeszcze nie czytaliście nic tej autorki, to najwyższy czas to zmienić.

Rzadko czytam książkę, która porusza mnie tak jak ta. Rzadko płaczę w poduszkę na długo po tym jak skończyłam. Rzadko nie potrafię zebrać myśli w jeden klarowny przekaz. Tym razem zostałam pokonana. Pokonana przez Lisę Genovę, która napisała o bliskim mi temacie w przejmujący sposób. Jestem nauczycielem–terapeutą w przedszkolu i klasach młodszych, moją wielką pasją poza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nowa powieść Anny Karpińskiej. Historia braci bliźniaków rozdzielonych po urodzeniu, którzy spotykają się po latach. Jeden wyświadcza drugiemu tytułową przysługę i na długo ponownie o sobie zapominają. Wszystko się zmienia, kiedy jeden z nich ginie w wypadku śmigłowca w Bieszczadach. Opowieść o wyższych sferach - o ludziach, których nie rozumiem. O wielkich pieniądzach, zależnościach rodzinnych, pozorach i tajemnicach. O zachowaniu dobrego wizerunku na zewnątrz, o fałszu, utracie bliskości i życiu w kłamstwie "dla dobra drugiej osoby". Wydawało by się, że powinna mi się podobać. Otóż nie, nad czym do tej pory ubolewam, bo po poprzednim miłym spotkaniu z autorką oczekiwałam wiele, widocznie zbyt wiele.
Od pierwszych stron postaci mnie irytowały. Ich poglądy, postawy, relacje, dosłownie wszystko mnie w nich drażniło. Całą książkę starłam się ich polubić, bo przecież mają problemy, są ludźmi jak ja czy Ty. Ale niestety nie dałam rady. Właściwie kiedy o tym piszę, to nawet nie wiem czemu ją (książkę) doczytałam do końca. Zazwyczaj takie ewenementy porzucam gdzieś w połowie drogi. I jak tak nad tym dumam, to wywnioskowałam, że jednak cały czas liczyłam na to, że będzie lepiej. Cały czas czekałam na jakieś przeobrażenie bohaterów. Ale jednak się nie udało, mimo starań autorki - ja nie uwierzyłam.
Ogólnie wszystko napisane jest poprawnie. Wartka akcja sprawia, że czyta się szybko, bezproblemowo. Tylko tej akcji jest może zbyt dużo? Nagle okazuje się, że wszyscy się znają- choć niby mieli się nie znać. Każdy ma jakiś problem, coś ukrywa, każdy kłamie. Nie ma szczerości, nie ma zaufania, tylko kluczenie wokół prawdy, kolejne wybiegi, kolejne mydlące oczy wyjaśnienia. Po czym sama końcówka - olśnienie! - wszyscy się przepraszają, kochają się, ufają sobie - istna sielanka. Język w sumie też w porządku, bo pewnie wyższe sfery rozmawiają ze sobą zgoła inaczej niż klasa średnia. Cóż nie jestem w stanie tego zweryfikować, ufam? autorce.
Jedynym mocnym elementem jest zakończenie. Ostatnia strona, która sprawiła, że się zdenerwowałam jeszcze bardziej pytając się w duchu: O co w tym wszystkim chodzi?
Nie chcę nikogo zniechęcać do autorki i do przeczytania tej powieści. Ja chyba nie lubię historii zbyt nieprawdopodobnych, o zakłamanych i fałszywych bohaterach. Muszę polubić choć jedną postać. Tu mi się nie udało. ale może Wam się uda?
I jeszcze taka mała dygresja, a może podsumowanie - sami zdecydujcie.
Robiąc zdjęcie do tego posta, stwierdziłam, że muszę dać coś związanego z czasem - jest zatem zegar. Czas w tej historii jest bardzo ważny. Ważny był też dla mnie, 3 tygodnie zajęło mi oswojenie się z tą pozycją i nadal nie piszę pozytywnie. Czas nie działa na jej korzyść, tak jak nie działał na korzyść bohaterów. Może właśnie to jest przesłanie tej powieści, że mimo upływu czasu, niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają...
Ja nie kupiłam tej historii. Może jednak Wy kupicie.

Nowa powieść Anny Karpińskiej. Historia braci bliźniaków rozdzielonych po urodzeniu, którzy spotykają się po latach. Jeden wyświadcza drugiemu tytułową przysługę i na długo ponownie o sobie zapominają. Wszystko się zmienia, kiedy jeden z nich ginie w wypadku śmigłowca w Bieszczadach. Opowieść o wyższych sferach - o ludziach, których nie rozumiem. O wielkich pieniądzach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Lewa strona życia" jak można się dowiedzieć z okładki jest historią Sarah, która w skutek wypadku samochodowego musi całkowicie zmienić swoje życie. Do tej pory była pracującą matką trójki dzieciaków. Pracującą co ważne w wielkiej korporacji na kierowniczym stanowisku i wszystko wokół niej musiało być perfekcyjnie dograne, bo przecież praca nie mogła czekać. Odbieranie telefonów przy posiłku, odpowiadanie na maile w samochodzie, sprawdzanie skrzynki w trakcie odstawiania dzieci do szkoły i żłobka było dla niej oczywistością. Zatem wyobraźmy sobie teraz jaki szok i niedowierzanie musiała czuć, kiedy wszystko to runęło w ciągu kilku sekund.
Początkowe niedostrzeganie problemu przez samą Sarah nie było bynajmniej zaletą. Jej, jak by się wydawało, normalnie działający mózg nie dostrzegał lewej strony. Oznacza to, że w każdym przedmiocie, w każdym obrazie widziała tylko to co po prawej, co najważniejsze nie dostrzegając braku tej drugiej części. Jej ciało również nie widziało swojej lewej połowy. Nie miała zatem - według niej, lewej ręki, lewej nogi, lewej strony twarzy.
Sarah staje przed niewyobrażalnym dla nas problemem, nie dość, że nie może wrócić do swojego normalnego życia, to podczas powrotu do zdrowia musi się zmierzać z codziennością, a także z przeszłością. Nagle okazuje się, że rzeczy z pozoru łatwe, jak ubranie koszuli, stają się niewykonalne bez pomocy drugiej osoby. Sarah w czasie swojej choroby odkrywa, że inni ludzie też mogą się przydać. Odnajduje na nowo kontakt ze swoją matką, która przyjeżdża jej z pomocą. Dostrzega, że jej dzieci nie są perfekcyjne i co ważne potrafi to zaakceptować. Ma czas by poświęcić się dla nadpobudliwego syna, który od dawna potrzebował pomocy i jest dumna z jego małych sukcesów, a nie wiecznie zirytowana jego zachowaniem. Frustrująca niemożność poradzenia sobie z własnym ciałem, które uparcie nie chce słuchać, że posiada lewą część rodzi wiele zabawnych, a zarazem smutnych sytuacji. Jest nauką, że nie tylko perfekcyjne życie, szybkie tempo i nienaganny wygląd są wartościowe.
Książka jest poruszająca. Zmaganie Sarah z samą sobą daje wiele do myślenia. Niesamowite opisy przypadłości, która jak podaje autorka, po urazach mózgu wcale nie jest rzadkością, były dla mnie jednocześnie fascynujące, przerażające a miejscami zabawne. To wielka siła tej książki, że trudny temat został podany w przystępny sposób. Sarah ze swoimi problemami była mi bardzo bliska. Jej wewnętrzna walka z samą sobą, ze swoimi poglądami na temat życia, pracy, obowiązków sprawiła, że sama zastanowiłam się, co tak na prawdę jest w życiu ważne. Czy to, żeby być świetnym pracownikiem? Czy to żeby być cudowną, zaangażowaną matką? Czy to, żeby pogodzić te wszystkie role i dawać z siebie 200%? Gdzie w tym wszystkim jest czas na to kim jestem ja sama? Na to czego chcę ja?
Książka jest okazją do zatrzymania się, zwolnienia tempa i weryfikacji własnych poglądów na bycie perfekcyjnym w każdym calu. Zdecydowanie należy zaliczyć ją do pozycji obowiązkowych w swojej biblioteczce.

"Lewa strona życia" jak można się dowiedzieć z okładki jest historią Sarah, która w skutek wypadku samochodowego musi całkowicie zmienić swoje życie. Do tej pory była pracującą matką trójki dzieciaków. Pracującą co ważne w wielkiej korporacji na kierowniczym stanowisku i wszystko wokół niej musiało być perfekcyjnie dograne, bo przecież praca nie mogła czekać. Odbieranie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Gdy zakwitną poziomki" jest powieścią o bardzo dorosłej i bardzo wyrazistej kobiecie. Kobiecie, która każdego dnia wie czego chce. Zna swoje zalety, wie na co ją stać, jest silna emocjonalnie, a jednocześnie nie zawsze o to wierzy. Karolina, bo tak ma na imię główna bohaterka jest na życiowym zakręcie. Stawia sobie za cel zajście w ciążę, bo czuje, że jej zegar tyka i nagle odkrywa przemożną chęć bycia matką. Jednak nie jest to takie proste dla kobiety po 30-stce, która do tej pory zajmowała się głównie swoją karierą. Jest w związku, niby stałym, jednak nie sformalizowanym i co gorsze nie do końca jest do niego przekonana. Dodatkowych atrakcji dostarcza jej malownicza rodzina i dawna miłość z czasów chorwackich wakacji. Jednak to wszystko jest jedynie tłem, bo to ciąża, a właściwie jej brak jest głównym tematem książki.

Wspaniała gra na emocjach, niespodziewane zwroty akcji, sympatyczni bohaterowie - właściwie polubiłam wszystkich. Apodyktyczną mamusię, nieco ekscentrycznego i jednocześnie czasem bardzo tajemniczego tatusia, który jednak potrafił swoimi zachowania rozbawić mnie do łez. Nawet ciągle nieobecnego partnera Karoliny. Wszyscy skradli moje serce i zagościli w moich myślach na kilka przyjemnych dni, a po zakończeniu zastanawiałam się jak potoczyły się ich dalsze losy. To wyjątkowa umiejętność, sprawić żeby czytelnik żył życiem swoich bohaterów, pani Agnieszce się to udało. Niesamowitym zaskoczeniem były senne marzenia Karoliny, wplecione tak zręcznie w sceny, że dałam się nabrać, iż są rzeczywistością. Często w myślach zaklinałam dalsze ruchy postaci, wybiegałam w przyszłość sama kreując akcję, w większości sytuacji się myliłam, a to bardzo dobrze. Świetnie skonstruowana fabuła pozwalała całkowicie zanurzyć się w perypetiach Karoliny. Autorka nie daje czytelnikowi się nudzić. Kusi raz cudowną Chorwacją, po chwili kieruje nasze myśli w stronę klimatycznego Kazimierza, by za kilka stron przenieść się z nami do zabieganej Warszawy. Wszystkie te zabiegi sprawiają, że książkę czyta się szybko, niemal z zapartym tchem. Fabuła nie jest przewidywalna, choć ma dobre zakończenie.
Pani Agnieszka podjęła się bardzo trudnego tematu, który przedstawiła w elegancki sposób. Pokazała nam wszystkie obawy i trudy związane z zajściem w ciążę, ale nie tym zwykłym, tylko tym, które jest okupione cierpieniem, wielkimi nadziejami co miesiąc, ogromnym rozczarowaniem kiedy się nie udało. Morze wylanych łez, mnóstwo emocji kłębiących się w głowie kobiety. Potok słów wylewający się z niej prawie nieustannie, a dotyczący jednego i tego samego tematu. A w tym wszystkim on, wybraniec, dawca, traktowany w pewnym momencie tylko jako reproduktor, który ma stanąć na wysokości zadania, ma być, wspierać, tulić i znosić to wszystko z anielską cierpliwością. Nie jest to łatwa sprawa, dla niej, dla niego, dla ich związku, dla otoczenia. Ta trudna walka została przedstawiona realistycznie, ale nie bezczelnie. Choć wchodzimy w bardzo osobiste sprawy bohaterów, nie pozostawia to niesmaku, raczej wpuszczają nas do swojego intymnego świata. Czujemy się uprzywilejowani, że mogliśmy z nimi być w trudnych chwilach, dzięki temu jesteśmy całkowicie z nimi związani i przeżywamy ich emocje tak, jakby były nasze.
Myślę, że w obecnych czasach, gdy tak wiele par nie może mieć dzieci, a w nas jeszcze tkwi wiele niepewności związanych z in vitro ta pozycja jest kolejnym krokiem w oswajaniu się z bezpłodnością, z walką o swoje nienarodzone, a wymarzone dziecko. Ja nigdy nie dowiem się jak to jest kiedy nie może się zajść w ciążę, bo mam to już za sobą, ale jestem pełna wdzięczności za ta książkę i za pomoc w zrozumieniu kobiet, które niestrudzenie walczą. Raz upadają, raz są pełne zapału, ale wierzą i pragną tak mocno, może zbyt mocno, ale przecież wiara czyni cuda, prawda?

"Gdy zakwitną poziomki" jest powieścią o bardzo dorosłej i bardzo wyrazistej kobiecie. Kobiecie, która każdego dnia wie czego chce. Zna swoje zalety, wie na co ją stać, jest silna emocjonalnie, a jednocześnie nie zawsze o to wierzy. Karolina, bo tak ma na imię główna bohaterka jest na życiowym zakręcie. Stawia sobie za cel zajście w ciążę, bo czuje, że jej zegar tyka i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Cicha 5 Katarzyna Bonda, Małgorzata Kalicińska, Katarzyna Michalak, Krystyna Mirek, Natasza Socha, Małgorzata Warda, Magdalena Witkiewicz
Ocena 6,9
Cicha 5 Katarzyna Bonda, Ma...

Na półkach: ,

Opowiadania zebrane w zbiorze "Cicha 5" napisane zostały przez znane i lubiane polskie pisarki. Jedne znałam z ich powieści, inne nie, jednak trzeba im przyznać, że wywiązały się z powierzonego im zadania całkiem nieźle.
Jak to z opowiadaniami bywa są takie, które bardziej nam się podobają, zaś kolejne mogą nam kompletnie nie przypaść do gustu. Tak było też w moim przypadku. Niestety nie wszystkie historie mnie urzekły, nie każda do mnie przemówiła pozostawiając ślad w sercu. Tego właśnie oczekuję od dobrej opowieści, że zostawi w moim sercu jakiś ślad, że zawładnie na chwilę moimi myślami. Nie będę pisać które opowieści mi się nie podobały, bo one tylko do mnie nie przemówiły, co nie oznacza wcale, że są złe. Po prostu nie miały iskry, która rozpali tlący się w moim serduchu węgielek. Napiszę za to o tych, które wywarły nam mnie największe wrażenie.
Tak się złożyło, że są, były to trzy ostatnie opowiadania. "Niebieski język" Nataszy Sochy cudowna, zabawna historia, która aż emanuje pozytywną energią. Opowieść o starszej pani, która w obliczu choroby postanawia zrobić wszystko to, czego wcześniej się nie odważyła, czy o czym marzyła a nie zrealizowała. Za namową wnuka, zakłada konto na Facebooku i publikuje wszystkie swoje odważne pomysły w sieci. I tak nasza babcia ubiera strój baletnicy, zjada niebieskie lody, ma w łazience dywanik z mchu i robi sobie totalnie odjechane selfie, które zbierają setki polubień. Pozytywny przekaz opowiadania sprawił, że uwierzyłam w moc optymizmu. Dodatkowo bardzo ważnym aspektem jest ukazanie mostu porozumienia jaki może połączyć młode pokolenie i starszych ludzi, jeśli tylko wykażą oni trochę wzajemnego porozumienia, szacunku i tolerancji. Bardzo ,bardzo duży plus dla pani Nataszy - super.
Natomiast "Serce" Małgorzaty Wardy poruszyło mnie do głębi. Razem z mężem bardzo często poruszamy temat przeszczepów, jesteśmy zdeklarowani jako dawcy. Ostatnio zapisaliśmy się do DKMSu i staramy się brać czynny udział w akcjach tego typu. Problematyka przeszczepów jest dla nas dość żywa ze względu na wykonywany przez męża zawód. Opowiadanie pani Małgosi wywołało we mnie mnóstwo emocji, początkowy smutek, poczucie niesprawiedliwości życia by potem przerodzić się w nadzieję i oczekiwanie zmiany. Szukam takich historii, czytam je i przekazuję dalej. Uważam, że opowieści mają moc zmiany, a w tym wypadku zmiana myślenia może pomóc uratować jeszcze wielu ludzi, dać im szansę na lepsze życie. Tak, to było dobra i ważna opowieść.
I ostatnie Magdaleny Witkiewicz "List do Mikołaja". Wspaniała historia, genialnie wpasowana w całą resztę zbioru. Typowo świąteczna nowela pokazująca, że nie wszystko jest takie jak nam się wydaje i że nie należy oceniać ludzi po pozorach. Wspaniale jest być dla innych Świętym Mikołajem, jeśli tylko ma się na to środki, czas, pomysł. Podobało mi się i to bardzo. Było pozytywnie, świątecznie, magicznie i radośnie. Zmiana życia innych, aby swoje uczynić bardziej znośnym i nadać mu sens. Moc małych, choć czy na pewno małych? gestów.
Podobał mi się ten zbiór, podobał mi się pomysł połączenia wszystkich opowiadań. Może nie wszystkim się do udało, ale jednak było to widoczne, zwłaszcza po przeczytaniu całości. Wprowadziłam się czytaniem w atmosferę świąt, zatem zadanie zostało wykonane. Przyszłe święta książka spędzi u kogoś innego...

Opowiadania zebrane w zbiorze "Cicha 5" napisane zostały przez znane i lubiane polskie pisarki. Jedne znałam z ich powieści, inne nie, jednak trzeba im przyznać, że wywiązały się z powierzonego im zadania całkiem nieźle.
Jak to z opowiadaniami bywa są takie, które bardziej nam się podobają, zaś kolejne mogą nam kompletnie nie przypaść do gustu. Tak było też w moim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejna pozycja w klubie Kobiety to Czytają. Wyczekana, rozreklamowana, polecana.
Czekałam jak wszyscy, ale obiecałam sobie, że będzie to moja pierwsza książka przeczytana na czytniku, więc czekałam dłużej niż inni, bo e-book ukazał się mniej więcej miesiąc po premierze książki tradycyjnej. Kiedy tylko się pojawił od razu go zakupiłam i rozpoczęłam mozolny? proces czytania.
Dlaczego mozolny? zapytacie. Otóż, nie jest to moja pierwsza książka Diane Chamberlain. Wiedziałam czego się spodziewać, ale liczyłam na to, że mnie zaskoczy. Niestety, przeliczyłam się. Nie powiem, że jest to zła pozycja, bo po pierwsze zła nie jest! A po drugie zakładam, że większość osób, które czytują Diane, by mnie za to zlinczowała ;). Z drugiej strony, to moja subiektywna opinia, więc chyba mam do niej prawo, prawda???
Zatem kolejna pozycja Diane w mojej biblioteczce i zaczynam się zastanawiać czy jest sens kupować następne... dlaczego?
No cóż, lubię książki z wieloma narratorami - wpisuje się prawda?
Lubię książki z zmieniającą się perspektywą czasową - znowu pasuje.
Lubię książki nieoczywiste - i tu zgrzyta.
Niestety Diane mnie nie zaskoczyła, jest to kolejna jej książka, która od pierwszych rozdziałów była przewidywalna. Nie wiem, może jestem na nią zbyt błyskotliwa ;), a może po prostu autorka za bardzo sugeruje rozwiązanie sytuacji i ciągnie je bez dramatycznych zwrotów? Nie potrafię do końca określić co jest tego przyczyną, bo jak na razie wszystkim "Dobry ojciec" się podobał. A ja, no cóż... Nie byłam pozytywnie rozczarowana, nie byłam zachwycona. Ot kolejna przeczytana lektura, a właściwie przemęczona, bo poza ostatnim rozdziałem, który wchłonęłam, (bo czekałam, aż mnie zaskoczy!) to czytałam ją z przerwami. Ot, zwyczajnie nie miałam potrzeby szybkiej kontynuacji lektury.

Ale, żeby nie było tak hejtersko, są też PLUSY: książka jest napisana przyjemnym, prostym językiem. Jak zwykle u Chamberlain ładnie pokazana jest psychologia postaci, ich emocje, rozterki, trudne wybory i ich konsekwencje. Retrospekcje pozwalają na lepsze poznanie pobudek bohaterów i sprawiają, że lektura nabiera swoistego charakteru, jak na Chamberlain przystało. Generalnie problem jak zwykle jest rozłożony na części pierwsze, co należy do niewątpliwych atutów autorki. Jak do każdej poprzedniej książki znowu widać, że przygotowała się merytorycznie i nie można zarzucić jej nieścisłości, niespójności czy nierzetelności w pokazanej rzeczywistości i budowie postaci. Co należy docenić, bo na pewno kosztowało ją to ogrom włożonej pracy.
Zatem dla mnie "Dobry ojciec" lekturą był przeciętną, ale nie ze względu na to, że był słaby - co to, to nie! Ze względu na to, że jestem zbyt przewidującą czytelniczką. Jednak polecam, jako odskocznię od codzienności, a następnie chwilę refleksji nad pytaniem: Co to znaczy być dobrym rodzicem? I czy dobre chęci zawsze wystarczą?

Kolejna pozycja w klubie Kobiety to Czytają. Wyczekana, rozreklamowana, polecana.
Czekałam jak wszyscy, ale obiecałam sobie, że będzie to moja pierwsza książka przeczytana na czytniku, więc czekałam dłużej niż inni, bo e-book ukazał się mniej więcej miesiąc po premierze książki tradycyjnej. Kiedy tylko się pojawił od razu go zakupiłam i rozpoczęłam mozolny? proces...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Cyrk nocy” – powieść, która pojawiała się na mojej drodze i znikała. Do tej pory było mi nie po drodze z kupieniem jej. Wreszcie mam i to jeszcze za połowę ceny! Zaczęłam od razu, porzuciłam wszystko inne. Rzadko sięgam po książki tego typu, więc nie mam przesytu, nie mam negatywnych odczuć i tym bardziej „Cyrk nocy” mi się podobał.
Jest to opowieść o dwójce młodych magików Celii i Marcu, którzy bez swojej wiedzy, a tym bardziej zgody, zostali zobligowani do pojedynku na śmierć i życie. Oboje od wczesnego dzieciństwa zdobywali wiedzę magiczną od swoich nauczycieli, jednak każdy w inny sposób. Celia praktycznie, Marko z książek. Kiedy byli już gotowi zaczęła się walka, walka o panowanie nad cyrkiem snów, w którym niezliczone namioty pełne są niespodzianek. Jednak wszystko skomplikowało się gdy tych dwoje do tej pory obcych sobie ludzi, spotyka się i zaczyna odkrywać ile ich tak naprawdę łączy.
Erin Morgenstern stworzyła niesamowitą opowieść, pełną magii i baśniowych wydarzeń. Postaci, które urzekają i na długo nie dają o sobie zapomnieć. Ale przede wszystkim, i chyba nikt mi nie wmówi, że jest inaczej, autorka ma niesamowitą wyobraźnię. Ona nie pisze. Ona maluje. Maluje przed nami obrazy, cóż z tego, że czarno-białe skoro mają tak wielką moc. Wszystkie opisy kolejnych namiotów Le Cirque des Revês zabierają nas w nieodgadnioną rzeczywistość, gdzie chcemy więcej i więcej. Czytanie o Cyrku Snów, było jak podróż do innego świata, gdzie wszystko o czym marzymy, jest na wyciągnięcie ręki. Każdy krok przynosi nowe doświadczenia i zaskakujące doznania. Ile w tej książce było zaskoczeń- zaskoczeń, w postaci mojego niedowierzania: Jak ona to wymyśliła?
Magia, magia i jeszcze raz magia. Jest to książka, która na mojej półce będzie na honorowym miejscu. Może to moje zamiłowanie do książek dla dzieci. Może to fascynacja czarownicami sprawiła, że Cyrk urzekł mnie aż tak bardzo. Nie wiem. Wiem tylko, że jest to najpiękniejsza czarno-biała powieść o magii i miłości jaką udało mi się ostatnio przeczytać.
Jestem jednym z revêurs – fanów, fascynatów cyrku. Jestem całkowicie zakochana w tej historii, która nie jest tylko opowieścią o walce dwóch potężnych magików, ale przede wszystkim jest historią o dwójce ludzi, którzy wbrew wszystkiemu odnajdują do siebie drogę. Jest też opowieścią o wolności i jej granicach, które czasem sami sobie wyznaczamy, ale też historią o realizacji marzeń, czasem nierealnych, wydawałoby się, że szalonych.

W książce jest tyle urzekających opisów, że nie sposób się jej oprzeć. A jeśli ktoś jeszcze nie jest przekonany czy chce ją przeczytać, to może ten krótki cytat was zachęci.
„Kiedy otwiera oczy, stoją na rufie statku pośrodku oceanu.
Tylko, że statek jest z książek, na jego żagle składają się tysiące nakładających się na siebie stronnic i unosi się na morzu czarnego atramentu.
Całe niebo jest usiane światełkami, które są niczym gąszcz gwiazd jasnych jak słońce.”

Bardzo, bardzo polecam!

„Cyrk nocy” – powieść, która pojawiała się na mojej drodze i znikała. Do tej pory było mi nie po drodze z kupieniem jej. Wreszcie mam i to jeszcze za połowę ceny! Zaczęłam od razu, porzuciłam wszystko inne. Rzadko sięgam po książki tego typu, więc nie mam przesytu, nie mam negatywnych odczuć i tym bardziej „Cyrk nocy” mi się podobał.
Jest to opowieść o dwójce młodych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Gdzie jesteś Jimmy?" to historia rozwiedzionej żydówki samotnie wychowującej syna i jego dwójki przyjaciół, którzy również wychowywali się bez ojca. Jednak przede wszystkim dla nie jest to historia niespełnionych nadziei. Szukania szczęścia, akceptacji i miłości. Oczekiwania na to, że bez naszego udziału spełnią się marzenia. Na to, że pewnego dnia zapuka do naszych drzwi ktoś bez skazy, bez wad i tym samym pozbawi nas własnych ułomności.
Ava samotna matka, Żydówka, oczekiwała że przyjedzie książę na białym koniu i porzuciwszy dla niej wszystko będzie żył z nią i pod jej dyktando.
Jimmy, syn Avy chciał, a nawet bardziej mocno pragnął akceptacji i miłości ojca, nie doceniał ludzi, którzy chcieli wyciągnąć do niego rękę, nie dostrzegał bratnich dusz, nie chciał nikomu zaufać, w każdym widząc skazę i wstydząc się matki, zatracał się w kłamstwie.
Rose, przyjaciółka Jimmy'ego, po wielkiej tragedii całkowicie odrzucona przez matkę, która nigdy nie pogodziła się ze śmiercią męża i zniknięciem syna.
I wreszcie Lewis, chłopiec który znika. Brat Rose, przyjaciel Jimmy'ego, malec zakochany w Avie, który potrzebował więcej uwagi niż inni, który bał się bardziej niż inni i który bardziej niż inni chciał być kochany.
Caroline Leavitt stworzyła piękną historię, z kilkoma wyrazistymi postaciami, gdzie każda z nich ma coś ważnego do przekazania. Mimo, że historia płynie raczej sennie, akcja wolno nabiera tempa, to jednak jest tak wciągająca, że nie sposób się od niej oderwać. Autorka w kolejnej książce pokazała klasę, tworząc wspaniałą opowieść o ludziach, ich obawach, pragnieniach i wyborach. Historia napisana jest tak, że nawet odkładając ją na dłużej nie miałam problemu z ponownym wkroczeniem w świat Ameryki lat 50-tych.
Historia zniknięcia Lewisa daje wiele do myślenia. Pokazuje jak łatwo jest stracić dziecko, i jak trudno się po tym pozbierać. Jak ciężko być samotną matką i jak prosto ocenić ją niesprawiedliwie. Jak niewłaściwie prowadzone śledztwo i tajemnice sąsiadów mogą doprowadzić do tragedii. I wreszcie jak ważne jest wsparcie innych w obliczu wielkich problemów.
Bardzo ważne i wyraziście zaznaczone jest tło opowieści. Czas zimnej wojny, obawy o wybuch nowego konfliktu, szukanie jedynej słusznej postawy, chęć wymuszenia na innych podporządkowania się myśleniu antykomunistycznemu. Strach przed innością, który nie pozwala zbliżyć się do sąsiadów i gra pozorów, tak chętnie toczona przez wszystkich mieszkańców. Nikt nie wie, co na prawdę dzieje się za zamkniętymi drzwiami u sąsiada, bo przecież z zewnątrz to taka dobra rodzina. Ba żona nie wie, co na prawdę robi jej mąż, bo to nie jej sprawa, bo kobieta ma się zajmować domem Nikt się w nic nie wtrąca, mimo przemożnej chęci, ze strachu, że zobaczy zbyt wiele, a może z taktu? Nie, raczej ze strachu przed wzięciem odpowiedzialności, za siebie i innych.
Leniwa Niedziela zafundowała nam kolejny raz chwile z dobrą literaturą i kolejny raz mnie nie zawiodła, nie tylko wnętrzem książki, ale i oprawą. Kolejną świetną, urzekająco piękną okładką. Jak dla mnie seria jest warta poznania i już czekam na kolejną pozycję.

"Gdzie jesteś Jimmy?" to historia rozwiedzionej żydówki samotnie wychowującej syna i jego dwójki przyjaciół, którzy również wychowywali się bez ojca. Jednak przede wszystkim dla nie jest to historia niespełnionych nadziei. Szukania szczęścia, akceptacji i miłości. Oczekiwania na to, że bez naszego udziału spełnią się marzenia. Na to, że pewnego dnia zapuka do naszych drzwi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pewnego pięknego dnia okazało się, że wygrałam konkurs w Klubie Kobiety to czytają. I to nie byle jaki konkurs, bo walczyłyśmy o zagranie u boku Magdy Kumorek w filmie promującym nową klubową książkę "Miasto z lodu" pani Małgorzaty Wardy. Wielka radość, wielkie oczekiwanie, wielkie przygotowania. Częścią tych przygotowań było przeczytanie książki pani Małgorzaty, więc dostałam, ale nie książkę, nie e-booka...dostałam wydruk.


Od pierwszych stron, co ja piszę? Od pierwszych zdań historia wciągnęła mnie niczym wir w wezbranej rzece. Dziecko zasypiało, a ja czytałam angażując się coraz bardziej w losy Teresy i Agaty, które przyjeżdżają do górskiego miasteczka, aby tam zacząć swoje życie z czystą kartą. Czy im się to udaje? Czy było warto porzucić dotychczasowe miejsce zamieszkania? Czy matka i córka poradzą sobie z czekającymi je przeciwnościami? Na te i mnóstwo innych pytań pojawiających mi się z każdą kolejną stroną w głowie odpowiadałam sobie podczas czytania. Autorka w roli narratora obsadziła Agatę, co jak dla mnie było strzałem w dziesiątkę. Możliwość wejrzenia w myśli dziewczynki i zobaczenie jej oczami trudnej sytuacji, w której się znalazła, było niesamowitym przeżyciem. Cała historia budowała napięcie, do ostatniej strony nie miałam pewności jak się skończy. I tu wielki ukłon dla autorki, bo ostatnio wszystkie czytane przeze mnie tytuły były przewidywalne. Pozycja porusza jednocześnie kilka ważnych i trudnych tematów.
Jest to książka o rodzicielstwie, o miłości matki do córki i córki do matki. Książka o chorobie psychicznej - afektywnej chorobie dwubiegunowej, chorobie która podstępnie się ukrywa, by uderzyć w najmniej odpowiednim momencie, chorobie, która nie pozwala na normalne funkcjonowanie w codziennym życiu... ciąg dalszy na:
http://zapiskifiszki.blogspot.com/2014/09/miasto-z-lodu-magorzata-warda-recenzja.html

Pewnego pięknego dnia okazało się, że wygrałam konkurs w Klubie Kobiety to czytają. I to nie byle jaki konkurs, bo walczyłyśmy o zagranie u boku Magdy Kumorek w filmie promującym nową klubową książkę "Miasto z lodu" pani Małgorzaty Wardy. Wielka radość, wielkie oczekiwanie, wielkie przygotowania. Częścią tych przygotowań było przeczytanie książki pani Małgorzaty, więc...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę wygrałam w konkursie i z ciekawością czekałam aż pojawi się u mnie w domu. Wcześniej nie czytałam innych pozycji pani Anny Karpińskiej, więc w żaden sposób nie mogłam się przygotować na to co mnie czeka. A okazało się, że czekało całkiem sporo.

Bohaterką powieści jest Alina, psychoterapeutka pozostawiona przed ołtarzem przez swojego niedoszłego męża. To wydarzenie sprawiło, że całe jej dalsze życie nabrało zupełnie innego wymiaru. Przede wszystkim zmaga się ona z chorobliwą wręcz obawą kolejnego porzucenia, więc sama odrzuca kolejnych kandydatów na męża, a tym samym pozbawia się szansy na stabilizację, której jednocześnie szuka. Co jakiś czas jej życie wywraca do góry nogami kolejne rozstanie, po których zawsze leczy zbolałe serce u wujostwa za miastem. Ciocia i wuj są jej bliżsi niż rodzice i znalazła u nich swój azyl. Jednak pewnego dnia wuj umiera i okazuje się, że to właśnie Alina zostaje jego spadkobierczynią. Niestety nie jedyną...

Moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Karpińskiej okazało się niezwykle przyjemne. Historia momentami smutna, kiedy indziej zabawna i optymistyczna porwała mnie na kilka godzin. Mimo, że rzadko zdarza mi się czytać przy jedzeniu, tu nie mogłam się oprzeć. Perypetie Aliny, jej koleżanki Moniki, a także przystojnego Tomasza sprawiły, że chciałam jak najszybciej dotrzeć do końca. Podoba mi się, że nie wszystko się dobrze skończyło. Podoba mi się wprowadzenie wątku przestępstwa finansowego. Podoba mi się Alina - od pierwszych stron wydawała mi się sympatyczna i w pełni rozumiałam jej postępowanie. Jest mi bliska z tą swoją nieustępliwością, przekorą i potrzebą udowodnienia innym swoich racji. Mam tylko jedno, malutkie ale... nie pasowała mi mała Andrea, zbyt piękna i zbyt łatwo weszła w życie Tomasza. Ale, to ale jest takie malutkie, że prawie wcale go nie zauważam. ;)
Mogę sobie pogratulować wygranej w konkursie, bo było warto. Spotkanie z twórczością pani Anny Karpińskiej zaliczam do udanych i zamierzam odbyć kolejne.

Książkę wygrałam w konkursie i z ciekawością czekałam aż pojawi się u mnie w domu. Wcześniej nie czytałam innych pozycji pani Anny Karpińskiej, więc w żaden sposób nie mogłam się przygotować na to co mnie czeka. A okazało się, że czekało całkiem sporo.

Bohaterką powieści jest Alina, psychoterapeutka pozostawiona przed ołtarzem przez swojego niedoszłego męża. To wydarzenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejna pozycja z serii Leniwa Niedziela, którą mam przyjemność posiadać. Książka opowiada historię trzech kobiet po czterdziestce, które spotykają się na 25-leciu matury. Najpierw opowiadają sobie jak fantastyczne mają życie, co niestety mija się z prawdą. Dopiero suto zakrapiany wieczór sprawia, że prawda wychodzi na jaw, a przyjaźń z liceum ożywa na nowo. Okazuje się, że wszystkie zostały skrzywdzone przez mężczyzn z którymi wiodą swe życie. Im więcej butelek szampana, tym bliżej im znowu do siebie, a w głowach rodzi się plan, aby wreszcie wziąć sprawy we własne ręce i dać facetom popalić.


Ellen Berg napisała prostą powieść, w której nic nie zaskakuje, jednak czyta się ją niemal jednym tchem. Zasługę tu zbiera prosty język i banalna fabuła, a nie fascynująca historia. Autorka narratorem uczyniła jedną z bohaterek – Evi, kurę domową zastraszoną przez męża tyrana. Postać ta mimo, że ciepła i sympatyczna nie wzbudza jednak większych emocji. Kolejne dwie panie, jakoś też nie wzbudziły mojego entuzjazmu. Postaci i ich role są jasno przedstawione, nie ma tu niedomówień, brak jakiejkolwiek tajemnicy. Wszystko w książce jest podane na tacy, zarówno przyczyny jak i rozwiązania problemów czterdziestolatek. (...)

http://zapiskifiszki.blogspot.com/2014/06/sodka-zemsta-kolejna-leniwa-niedziela.html

Kolejna pozycja z serii Leniwa Niedziela, którą mam przyjemność posiadać. Książka opowiada historię trzech kobiet po czterdziestce, które spotykają się na 25-leciu matury. Najpierw opowiadają sobie jak fantastyczne mają życie, co niestety mija się z prawdą. Dopiero suto zakrapiany wieczór sprawia, że prawda wychodzi na jaw, a przyjaźń z liceum ożywa na nowo. Okazuje się, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jako wielka fanka serii Leniwa Niedziela musiałam nabyć "Sześć córek", kiedy tylko miały premierę. Przeczytanie zajęło mi trochę czasu, minęło już też sporo od kiedy skończyłam, jednak moje odczucia co do tej pozycji są nadal pozytywne.

"Sześć córek" to historia sześciu kobiet w różnym wieku, od sześćdziesięciolatki po dziewiętnastolatkę. Sześć spojrzeń na życie, na otaczający świat, sześć nieszczęśliwych miłości i sześć prób zrozumienia swoich emocji. Kobiety łączy jeden ojciec, który na łożu śmierci wysyła do nich listy i przekazuje im skarb. Co jest tym skarbem? Czy warto rozgrzebywać stare rany? Czy nieobecny ojciec ma jakiś wpływ na życie swoich córek? Na te pytania odpowiada autorka w świetnie napisanej książce.

Małgorzata Szyszko-Kondej stworzyła wspaniały przegląd kobiecych myśli, ich wyborów, dróg życiowych i rozdroży przed którymi stają. Każda z kobiet ma inne doświadczenia, a jednocześnie wszystkie są takie same. wszystkie pragną miłości i akceptacji, ciepła i zrozumienia. W każdej z nich odnajdziemy cząstkę siebie. (...)

reszta na http://zapiskifiszki.blogspot.com/

Jako wielka fanka serii Leniwa Niedziela musiałam nabyć "Sześć córek", kiedy tylko miały premierę. Przeczytanie zajęło mi trochę czasu, minęło już też sporo od kiedy skończyłam, jednak moje odczucia co do tej pozycji są nadal pozytywne.

"Sześć córek" to historia sześciu kobiet w różnym wieku, od sześćdziesięciolatki po dziewiętnastolatkę. Sześć spojrzeń na życie, na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie byłam w stanie przebrnąć przez tą pozycję, język do mnie nie przemówił, fabuła jakaś taka... mdła. Kupiłam ze względu na opis z okładki i samą okładkę i jest to niestety ogromne rozczarowanie. Natomiast moja ciocia i babci przeczytały i mają pozytywne odczucia. może kiedyś do niej wrócę...i zmienię zdanie.

Nie byłam w stanie przebrnąć przez tą pozycję, język do mnie nie przemówił, fabuła jakaś taka... mdła. Kupiłam ze względu na opis z okładki i samą okładkę i jest to niestety ogromne rozczarowanie. Natomiast moja ciocia i babci przeczytały i mają pozytywne odczucia. może kiedyś do niej wrócę...i zmienię zdanie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałam z nieukrywaną przyjemnością, nie tylko ze względu na to, że książkę udało mi się wygrać w konkursie, ale przede wszystkim dlatego, że jest to emocjonująca historia. Bardzo dobrze wykreowane postaci, ich wybory i rozterki nie pozwalają jednoznacznie określić się po jednej ze stron, nikt nie jest po prostu winny, nikt nie rości sobie prawa do jedynej i słusznej decyzji, każdy szuka szczęścia walcząc o siebie, swoją rodzinę, swoje czyste sumienie. Mimo, że byłam hmmm... nieszczęśliwa/niezadowolona z zakończenia to uważam, że autorka miała świetny pomysł i zrealizowała go po mistrzowsku, sprawiając, że po zakończeniu książki zostaje refleksja: Czy warto ingerować w swoją przyszłość, nawet jeśli sądzimy że dla naszych najbliższych tak będzie najlepiej? I co to właściwie znaczy, że dla nich tak będzie najlepiej? POLECAM!!!

Przeczytałam z nieukrywaną przyjemnością, nie tylko ze względu na to, że książkę udało mi się wygrać w konkursie, ale przede wszystkim dlatego, że jest to emocjonująca historia. Bardzo dobrze wykreowane postaci, ich wybory i rozterki nie pozwalają jednoznacznie określić się po jednej ze stron, nikt nie jest po prostu winny, nikt nie rości sobie prawa do jedynej i słusznej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciepła opowieść o przyjaźni i miłości. Urzekła mnie choć nie jest ani oryginalna, ani poruszająca. Trochę przypomina moje własne doświadczenia, może dlatego tak mi się podobała. Świetna na samotne deszczowe wieczory przy herbacie.

Ciepła opowieść o przyjaźni i miłości. Urzekła mnie choć nie jest ani oryginalna, ani poruszająca. Trochę przypomina moje własne doświadczenia, może dlatego tak mi się podobała. Świetna na samotne deszczowe wieczory przy herbacie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Autor urzekł mnie językiem, w jakim opisał swój świat. Bardzo podobało mi się, że mimo wszystkich otaczających go trudności potrafił pokazać je w zabawny sposób, nie pomijając mimo to powagi sytuacji. Dużym plusem było również moim zdaniem podkreślenie znaczenia roli żony/matki, która musi zmagać się nie tylko z wychowywaniem dziecka, ale też z pomocą mężowi. Polecam...książka pomaga inaczej spojrzeć na otaczający nas świat i ludzi, którzy się z nim zmagają, a mimo to nie tracą silnej woli i poczucia humoru.

Autor urzekł mnie językiem, w jakim opisał swój świat. Bardzo podobało mi się, że mimo wszystkich otaczających go trudności potrafił pokazać je w zabawny sposób, nie pomijając mimo to powagi sytuacji. Dużym plusem było również moim zdaniem podkreślenie znaczenia roli żony/matki, która musi zmagać się nie tylko z wychowywaniem dziecka, ale też z pomocą mężowi....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytałam na raty, jakieś 2 miesiące może dłużej. Dotarłam do połowy i nic, żadnego zachwytu, czy nawet cienia zainteresowania dalszą częścią. Przyznaję przejrzałam kolejne strony z ciekawości, czy może się nie rozkręci, przemknęłam przez końcówkę i w końcu się poddałam. Nie wrócę do niej, nie mam po co. Książka ta jest napisana tak nudnym językiem, bez polotu,bez iskry, że męczyć się z nią nie ma sensu...

Czytałam na raty, jakieś 2 miesiące może dłużej. Dotarłam do połowy i nic, żadnego zachwytu, czy nawet cienia zainteresowania dalszą częścią. Przyznaję przejrzałam kolejne strony z ciekawości, czy może się nie rozkręci, przemknęłam przez końcówkę i w końcu się poddałam. Nie wrócę do niej, nie mam po co. Książka ta jest napisana tak nudnym językiem, bez polotu,bez iskry, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Miałam ją oddać bez przeczytania, nawet nie wiem dlaczego... chyba opis z tyłu mnie zniechęcił i kilka opinii o niej przeczytanych. Całe szczęście tego nie zrobiłam! Za to zrobiłam coś czego nigdy nie robię, po przeczytaniu 50 str, zajrzałam do tyłu i przeczytałam 30 ostatnich, tak mnie wzruszyły i urzekły, że mimo iż znałam koniec przeczytałam, a właściwie, nie odrywając się wciągnęłam całą resztę i znowu przeczytałam koniec. Nie było to moje pierwsze spotkanie z autorem, ale jak na razie uważam, że najlepsze. Wprowadzenie do fabuły nagrań z dyktafonu uważam, za genialne posunięcie, pozwoliło zobaczyć zupełnie inną perspektywę zdarzeń. Ogólnie polecam wszystkim, którzy lubią niebanalne historie.

Miałam ją oddać bez przeczytania, nawet nie wiem dlaczego... chyba opis z tyłu mnie zniechęcił i kilka opinii o niej przeczytanych. Całe szczęście tego nie zrobiłam! Za to zrobiłam coś czego nigdy nie robię, po przeczytaniu 50 str, zajrzałam do tyłu i przeczytałam 30 ostatnich, tak mnie wzruszyły i urzekły, że mimo iż znałam koniec przeczytałam, a właściwie, nie odrywając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Interesując się tematem ekologii i zdrowej żywności, a nie będąc zwariowaną na tym punkcie sięgnęłam po książkę pani Bator z dużym zainteresowaniem. Spełniła ona moje wszystkie! wymagania. Jasno i przejrzyście wskazuje niezdrowe dodatki do żywności, jednocześnie sugerując zdrowe i wartościowe zamienniki. Nie jest nachalnym poradnikiem, nie sugeruje jedynego i tylko prawidłowego rozwiązania, ale podpowiada jak czasem wybrać po prostu mniejsze zło. Wstrząśnięta jestem ilością cukru w wszystkim co spożywamy i zamierzam z tym walczyć, tym samym mam nadzieję, że nie będzie to chwilowy zryw, a przełom w żywieniu moim i rodziny.

Interesując się tematem ekologii i zdrowej żywności, a nie będąc zwariowaną na tym punkcie sięgnęłam po książkę pani Bator z dużym zainteresowaniem. Spełniła ona moje wszystkie! wymagania. Jasno i przejrzyście wskazuje niezdrowe dodatki do żywności, jednocześnie sugerując zdrowe i wartościowe zamienniki. Nie jest nachalnym poradnikiem, nie sugeruje jedynego i tylko...

więcej Pokaż mimo to