rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Bez spoilerów!:)

Zaczynając czytać Miasto Kości, pomyślałam, że jestem już za stara na takie numery. Dialogi wydawały się mało naturalne, postaci wtórne. Mimo zwartej akcji (oj, wiele mogę zarzucić tej książce, ale nigdy nie nudę!), jakoś między mną a C.Clare nie zaiskrzyło. Było mi trochę smutno z powodu tych wszystkich pozytywnych opinii i zachwytów, pomyślałam nawet, że mam zbyt wygórowane wymagania. I odłożyłam Miasto Kości na półkę. Jako wyznawczyni zasady, iż każda książka zasługuje na kolejne podejście, w wakacyjne mało produktywne popołudnie, bez wielkich oczekiwań, sięgnęłam po nią po raz kolejny. Zakładka nadal tkwiła w miejscu, w którym pozostawiłam ją kilka miesięcy wcześniej i bez zbędnych wstępów, zabrałam się za pozostałe 4/5 powieści. I wtedy rzucono na mnie urok, a ja zakochałam się w świecie Nocnych Łowców.

Jak fantastyczny Wzrok musi mieć C. Clare, której udało się stworzyć tak barwny i wspaniały świat... nie musimy bowiem przechodzić przez stare szafy, wsiadać do ekspresu Londyn-Hogwart, ani robić żadnej innej z tych zwariowanych rzeczy, gdyż cały Świat Cieni i Nocnych Łowców istnieje tuż pod naszym nosem. Wystarczy tylko odpowiednie skupienie, inny punkt widzenia... I oczywiście najlepiej, jeśli płynie w naszych żyłach krew Nefilim.

------------------------------------------------------------------------------
"A potem, jak niedbale otworzona szkatułka z biżuterią, roztoczyło się przed jej oczami miasto ludniejsze i bardziej tajemnicze, niż kiedykolwiek przypuszczała. Zobaczyła szmaragdowy prostokąt Central Parku, gdzie w letnie wieczory spotykał się baśniowy ludek. Światła klubów i śródmiejskich barów, w których do rana tańczyły wampiry. Zaułki Chinatown, którymi nocami przemykały wilkołaki o futrach lśniących w blasku ulicznych latarń albo przechadzali się czarownicy o kocich oczach, odziani w obszerne peleryny. A kiedy przelatywali nad rzeką, pod srebrną powierzchnią wody dostrzegła śmigające ogony, lśnienie długich włosów ozdobionych perłami i usłyszała wysoki, dźwięczny śmiech rusałek (...)."
------------------------------------------------------------------------------

Po fali wampirów/wilkołaków/demonów i wszystkiego co wyskakiwało na nas z lodówki, kiedy tylko chcieliśmy sięgnąć po coś z półki młodzieżowych trendów literackich, ta książka jest jednak swego rodzaju odświeżeniem. Cassandra Clare tak manipuluje znajomymi wątkami, że daje nam coś nowego, jednocześnie sprawiając, że czujemy się jak w domu. Nie wiem jak wy, ale ja chciałam się pogrążać w tym świecie coraz bardziej i bardziej, odkrywając wszystkie jego sekrety. Czytałam nie tylko po to, żeby dowiedzieć się co będzie dalej, ale dla samej przyjemności czytania. Lubię ten humor, tę iskrę, która pojawia się między bohaterami. Co prawda uważam, że niekoniecznie każda postać musi być zabawna i ironiczna, a nie każda chwila jest odpowiednia na żarty, co niestety tutaj trochę popsuło mi kila scen, ale miłośnicy serii - możecie śmiało mówić, że się czepiam.

Zdecydowanie na plus jest multum odniesień do malarstwa, kultury i szeroko pojętej sztuki, do religii, a nawet Gwiezdnych Wojen. :)
Gratka dla potteromaniaków, gdyż, jak się okazało, C. Clare pisała również fanfiction ze świata Harry'ego Pottera i widać w książce duże wpływy z serii o nastoletnim czarodzieju. Jak dla mnie super.
Cóż mogę powiedzieć, jak tylko: polecam, bardzo polecam wszystkim, którzy chcą spędzić trochę czasu oderwani od rzeczywistości, w równie pięknym, co niebezpiecznym, Świecie Cieni.

------------------------------------------------------------------------------
PS Polecam też film, jest inny, ale fajny.:) Dzięki niemu byłam przygotowana na zakończenie... co nie oznacza, że kompletnie mnie nie rozbroiło!
------------------------------------------------------------------------------
PPS I moi drodzy, nie zapominajcie o jednym... "wszystkie bajki są prawdziwe."

Bez spoilerów!:)

Zaczynając czytać Miasto Kości, pomyślałam, że jestem już za stara na takie numery. Dialogi wydawały się mało naturalne, postaci wtórne. Mimo zwartej akcji (oj, wiele mogę zarzucić tej książce, ale nigdy nie nudę!), jakoś między mną a C.Clare nie zaiskrzyło. Było mi trochę smutno z powodu tych wszystkich pozytywnych opinii i zachwytów, pomyślałam nawet, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Perspektywa Greya naprawdę miała potencjał. Wydawałoby się nawet, że mogła uratować opowieść o "pięknej i bestii" w wersji E.L. James, podnosząc odrobinkę jej niechlubny status. Skomplikowana psychika, mroczna, tajemnicza dusza Christiana Greya były czymś, co intrygowało czytelniczki od samego początku tej historii. Niestety, POV Greya to kompletna porażka. Nie wniosła nic ani do trylogii, ani do życia czytelników.

Jak każdy, od czasu do czasu, w ramach guilty pleasure, lubię mało wymagającą literaturę. Pod warunkiem, że nie jest to kompletnie stracony czas.
Grey dał mi jednak trochę do myślenia. Przez całą lekturę zastanawiałam się, kto jest głównym bohaterem tej powieści... Christian Grey czy jego penis?

Kiedy mówiłam o zmarnowanym potencjale... już znałam odpowiedź. Niestety. Zdecydowanie lepiej, kiedy głównym bohaterem jest ktoś, niż coś. ;)

Perspektywa Greya naprawdę miała potencjał. Wydawałoby się nawet, że mogła uratować opowieść o "pięknej i bestii" w wersji E.L. James, podnosząc odrobinkę jej niechlubny status. Skomplikowana psychika, mroczna, tajemnicza dusza Christiana Greya były czymś, co intrygowało czytelniczki od samego początku tej historii. Niestety, POV Greya to kompletna porażka. Nie wniosła nic...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Harry Potter i Przeklęte Dziecko J.K. Rowling, Jack Thorne, John Tiffany
Ocena 6,2
Harry Potter i... J.K. Rowling, Jack ...

Na półkach: ,

Otwierając tę książkę, spodziewałam się najgorszego. Kiedy człowiek nastawiony jest tylko na rozczarowanie, może się jednak pozytywnie zaskoczyć. Tak było w moim przypadku. Nie twierdzę, że "Harry Potter i Przeklęte Dziecko" jest godnym następcą serii JKR. Bohaterowie tylko w połowie przypominają tych, których znam i kocham. Fabuła pozostawia wiele do życzenia, ale nie za sprawą szalonego tempa wydarzeń, tylko masy błędów logicznych. Dialogi, gdyby odjąć masę ckliwych i nie wnoszących zbyt wiele frazesów, są błyskotliwe i momentami nawet dobrze się bawiłam. A jednak, mimo wszelkich uchybień... podobało mi się. Podobało mi się dlatego, że znowu poczułam klimat magicznego uniwersum. Podobało mi się, że mogłam jeszcze raz spotkać bohaterów, których nie spodziewałam się w tej historii. Podobała mi się pamięć o postaciach, będących ważną częścią świata Harry'ego Pottera, które dostały kilka stron swojego "literackiego" życia i miały możliwość wtrącenia swoich "trzech groszy".

Dlatego, traktując "Harry'ego Pottera i Przeklęte Dziecko" z właściwym dystansem, jako alternatywną wersję wydarzeń, jako coś, co mogłoby się wydarzyć w przyszłości Chłopca, Który Przeżył, niekoniecznie starając się na siłę uplasować książkę na pozycji kontynuacji... przyjmując jej morał, z przymrużeniem oka patrząc na niedociągnięcia i delektując się magią, którą od czasu dzieciństwa dane mi było poczuć raz jeszcze... pozwalam sobie na dobrą zabawę.

Otwierając tę książkę, spodziewałam się najgorszego. Kiedy człowiek nastawiony jest tylko na rozczarowanie, może się jednak pozytywnie zaskoczyć. Tak było w moim przypadku. Nie twierdzę, że "Harry Potter i Przeklęte Dziecko" jest godnym następcą serii JKR. Bohaterowie tylko w połowie przypominają tych, których znam i kocham. Fabuła pozostawia wiele do życzenia, ale nie za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wspaniała! To niesamowite, że pomimo niebgatelnej objętości (ok.700 stron) nie znalazłam ani jednej strony, której mogłabym zarzucić rozwlekłość opisów, akcji czy czegokolwiek. Wszystko jest doskonale wyważone, a przy tym tak wciągające, że sama myśl o powrocie do lektury jest już przyjemnością.

Diana Gabaldon nie pozwala nam jedynie zanurzyć się w świecie przez siebie wykreowanym, ona od razu rzuca nas na głęboką wodę. Dokładnie tak, jak zrobiła to z główną bohaterką - Claire Randall, bez ostrzeżenia przenosząc ją 200 lat w przeszłość.

Podoba mi się to, że Autorka wierzy w inteligencję czytelnika, pozostawiając pewne rzeczy delikatnie niedopowiedziane, albo ukrywa między słowami pewne smaczki, które sprawiają, że lektura jest jeszcze pełniejsza i barwniejsza.

Uwielbiam pełnokrwistych bohaterów tej powieści, nie tylko tych pierwszoplanowych, ale również pozostałych, wykreowanych z prawdziwą atencją.
Czytając książkę, ma się wrażenie, że przedstawiony świat gdzieś tam naprawdę istnieje, a Diana Gabaldon jedynie go opisała. Należy ją podziwiać za głębię wyobraźni i pisarskie umiejętności.

Odnośnie do scen erotycznych, które tak wielu czytelników wytyka palcami: według mnie naturalność z jaką zostały stworzone, rekompensuje, może lekko zbyt dużą ich ilość. Absolutnie nie mam ich Autorce za złe, gdyż, jak wspominałam - wierzy w inteligencję czytelnika - nie zarzucając nas dokładnymi opisami zbliżenia, albo samym jego szczegółowym przebiegiem. Sceny intymne w tej powieści są potraktowane z wyczuciem i ze smakiem.

Ta książka zdecydowanie zasługuje na wysoką ocenę. Za rozmach z jakim jest napisana, za główną bohaterkę, za humor, za odrobinę magii. Za to, że spodziewałam się typowego romansidła, a otrzymałam arcy-wciągającą lekturę z cudownie dopracowanym tłem społeczno-obyczajowym i historycznym, bohaterami, których nie da się nie pokochać (Och, Jamie!), ale posiadającymi zarówno wady i zalety.

Dodatkowym smaczkiem jest serial "Outlander" na podstawie powieści, za który właśnie się zabrałam i jestem zachwycona wiernością twórców w odwzorowaniu świata przedstawionego.

A na myśl o kolejnych tomach jestem podekscytowana jak dziecko przed świętami! To chyba najlepszy wyznacznik tego jak bardzo zakochałam się w "outlanderowym" świecie. :)

Wspaniała! To niesamowite, że pomimo niebgatelnej objętości (ok.700 stron) nie znalazłam ani jednej strony, której mogłabym zarzucić rozwlekłość opisów, akcji czy czegokolwiek. Wszystko jest doskonale wyważone, a przy tym tak wciągające, że sama myśl o powrocie do lektury jest już przyjemnością.

Diana Gabaldon nie pozwala nam jedynie zanurzyć się w świecie przez siebie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świetna! Wciągająca książka dla dzieci/nastolatków, która oprócz dobrej zabawy przy czytaniu jej, niesie też ze sobą pewne wartości.
Leżała na mojej półce długimi latami i szkoda, że sięgnęłam po nią dopiero teraz, a nie kiedy byłam w wieku dedykowanym, bo jako dziecko byłabym z pewnością zachwycona tym połączeniem Opowieści z Narnii z literaturą przygodową.
Niemniej, wcale nie żałuję, że zdecydowałam się ją w końcu przeczytać, bo mimo że jestem już dorosła, bawiłam się po prostu wspaniale.

Świetna! Wciągająca książka dla dzieci/nastolatków, która oprócz dobrej zabawy przy czytaniu jej, niesie też ze sobą pewne wartości.
Leżała na mojej półce długimi latami i szkoda, że sięgnęłam po nią dopiero teraz, a nie kiedy byłam w wieku dedykowanym, bo jako dziecko byłabym z pewnością zachwycona tym połączeniem Opowieści z Narnii z literaturą przygodową.
Niemniej, wcale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Naprawdę szkoda, że ta książka nie została wydana w Polsce, dlatego, że Revelation to chyba najlepsza jak do tej pory książka o przeżyciach Reed Brennan w Easton Academy.

Po niezbyt udanej Ambicji, Kate Brian zaserwowała nam kolejną torturę. Ale tym razem była to tortura, którą uwielbiamy; tortura polegająca na powstrzymywaniu się od przekartkowania książki i zerknięcia na zakończenie.

Postanowiłam przeczytać kilka rozdziałów przed snem, skończyłam o trzeciej w nocy, wiedząc, że ciekawość tego, kto zamordował Cheyenne i czy to ta sama osoba, która dręczy Reed, nie pozwoli mi zasnąć.

Dlaczego myślę, że Revelation może być najlepszą książką z całej serii? Przede wszystkim to naprawdę dobry kryminał. Ze świetnie skonstruowaną fabułą. Przemyślany. Wciągający. A w dodatku osadzony w klimacie książek młodzieżowych, więc oprócz typowego pytania "kto zabił" mamy jeszcze milion dodatkowych, równie interesujących wątków.

Autorka przez cały czas igra z nami, rzuca nowe poszlaki i podsuwa nam coraz więcej podejrzanych. Żongluje ich motywami, albo przeciwnie - nadaje im żelazne alibi. Do ostatniej chwili (a właściwie nawet po cliffhangerowym zakończeniu) nie możemy być pewni niczego.

Najzabawniejsze jest to, że niekoniecznie podobało mi się rozwiązanie fabuły (obstawiałam kogoś innego), ale miało to na tyle sensu, że absolutnie nie zabrało mi nic z przyjemności czytania. Dlatego... polecam, polecam i jeszcze raz polecam zagłębienie się w tej lekturze. Byle nie przed spaniem, jeżeli rano czeka Was wczesna pobudka. :)

Naprawdę szkoda, że ta książka nie została wydana w Polsce, dlatego, że Revelation to chyba najlepsza jak do tej pory książka o przeżyciach Reed Brennan w Easton Academy.

Po niezbyt udanej Ambicji, Kate Brian zaserwowała nam kolejną torturę. Ale tym razem była to tortura, którą uwielbiamy; tortura polegająca na powstrzymywaniu się od przekartkowania książki i zerknięcia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pamiętajcie, kochane czytelniczki, nic nie dzieje się bez przyczyny.

Po raz kolejny podziwiam zdolność Kate Brian do utrzymywania czytelnika w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, do tworzenia pełnowymiarowych bohaterów i fabuły, która pomimo wielu elementów porozrzucanych po wszystkich tomach, zawsze w pewnym momencie wiąże się w logiczną całość.

"W wąskim gronie", piątej książce z cyklu "Tylko dla wybranych" Reed nie jest już przestraszoną nowicjuszką. Kiedy Cheyenne zaczyna rządzić w Billings, Brennan stanowczo sprzeciwia się jej metodom, tym samym dzieląc bursę na dwa obozy. Tak jak w poprzednich książkach, znajdziemy tu masę dziwnej, wzbudzającej niepokój tajemniczości, która każe nam zastanawiać się czy naprawdę wszystko jest takie, jakim się wydaje.

Ponadto uwielbiam, absolutnie uwielbiam bohaterów wykreowanych przez Kate Brian. Jest ich dużo, ale każdy jest niepowtarzalny na swój sposób. W "wąskim gronie" mamy przede wszystkim dojrzalszą i pewniejszą siebie Reed, apodyktyczną do granic możliwości Cheyenne, dobrego starego Josha, Gage'a, na wzmiankę o którym zawsze kręcimy głową z niesmakiem. Wielu bohaterów, którym dotąd poświęcono niewiele uwagi, wybija się na pierwszy plan. Dziewczyny z Bradwell mają swoje pięć minut: słodka i piskliwa Constance, indywidualistka z słuchawkami na uszach Kiki, zadufana w sobie Missy i podążająca za nią jak cień Lorna. Poznajemy też lepiej resztę dziewczyn z Billings. Autorka postanowiła wprowadzić do fabuły dodatkowo dwie nowe bohaterki: pogodną dziewczynę z Martyniki - Sabine oraz tajemniczą i nieprzystępną Ivy Slade, która na sto procent jeszcze namiesza w tej historii.

"Private" to jedna z najlepszych młodzieżowych serii, które dane mi było czytać. Mimo że oficjalnie wyrosłam już z książek dla nastolatek, przyznam szczerze, że uwielbiam wracać do tego cyklu, bo nawet czytając je po raz kolejny, po prostu nie mogę się od nich oderwać aż do ostatniej strony.

Pamiętajcie, kochane czytelniczki, nic nie dzieje się bez przyczyny.

Po raz kolejny podziwiam zdolność Kate Brian do utrzymywania czytelnika w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, do tworzenia pełnowymiarowych bohaterów i fabuły, która pomimo wielu elementów porozrzucanych po wszystkich tomach, zawsze w pewnym momencie wiąże się w logiczną całość.

"W wąskim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiera Cass w swojej najnowszej książce przedstawia nam kolejną romantyczną historię. W "Syrenie" Autorka nie porzuca bajkowego klimatu, który wiódł prym w cyklu "Selekcja" i chwała jej za to, bo szczerze mówiąc, historie w których każda dziewczyna może poczuć się jak księżniczka ze swoich dziecięcych marzeń wychodzą jej wyśmienicie.

Opowieść o Kahlen zdecydowanie potrafi bawić i wzruszać. Niestety, początek książki (i to całkiem spory, bo wyliczyłam jakieś sto stron) jest raczej średni, momentami wręcz nudnawy, kiedy Kiera przeprowadza nas przez meandry syreniej historii. Zgadzam się, że ta opowieść potrzebuje wprowadzenia, ale zwykle lubię trochę więcej akcji. Nie zniechęcajcie się jednak, bo po przebrnięciu przez ten wstęp, Autorka zaczyna czarować nas urokiem swojej powieści i niewątpliwym talentem do opisywania romantycznych uniesień.

Często stosowanym zabiegiem w historiach Pani Cass jest używanie POV. Wychodzi jej to naprawdę fajnie i cieszę się, że w "Syrenie" też mogłam doświadczyć obserwacji wydarzeń z innej perspektywy.

Minusem jest na pewno tendencyjność, która bardzo przebija się przez twórczość Autorki i każdy kto czytał cykl "Selekcja" i jest trochę uważniejszym czytelnikiem, będzie wiedział o co mi chodzi. (Nie będę się nad tym specjalnie rozwodzić, ale dla przykładu... słabość do ciastek? Już wiecie o czym mówię?)

Ponadto, jest jedna rzecz, która doprowadza mnie do szału (i było też tak w przypadku "Rywalek"). Nie wiem czy to wina przekładu (zakładam, że nie), ale czy zauważyłyście/liście, że wszystko w tych książkach jest "prześliczne"? Można w to miejsce włożyć około stu innych przymiotników, ale... nie! Lepiej uparcie wzbudzać awersję czytelnika, szafując "prześlicznym" w każdym możliwym kontekście.

W podsumowaniu, nie mogę powiedzieć, że "Syrena" mi się nie podobała. Raz zaśmiałam się w głos (sama w to nie wierzę, ale mówię serio :)), kilka razy lekko wzruszyłam. Spędziłam z tą książką wiele uroczych chwil i muszę przyznać, że opowieść o Kahlen, syrenie, która zakochała się w zwykłym człowieku jest świetną opcją dla tych, którzy, tak jak główna bohaterka, uparcie nie tracą wiary w miłość. :)

Kiera Cass w swojej najnowszej książce przedstawia nam kolejną romantyczną historię. W "Syrenie" Autorka nie porzuca bajkowego klimatu, który wiódł prym w cyklu "Selekcja" i chwała jej za to, bo szczerze mówiąc, historie w których każda dziewczyna może poczuć się jak księżniczka ze swoich dziecięcych marzeń wychodzą jej wyśmienicie.

Opowieść o Kahlen zdecydowanie potrafi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czwartą część cyklu "Selekcja", przeczytałam jednym tchem, tak jak poprzednie książki z serii. Ich, nazwijmy to, "baśniowa" konwencja i nieskomplikowany styl sprawiają, że jest to lektura lekka i przyjemna, ale również na tyle wciągająca, że człowiek nie bardzo ma ochotę opuścić wygodne legowisko ( w którym mentalnie przeniósł się do Illei), żeby zająć się prozaiczną kwestią codziennych obowiązków.

Jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc sięgając po czwartą z kolei książkę, spodziewałam się, że autorka popisze się czymś, co sprawiłoby, że historia Eadlyn będzie tak samo interesująca jak losy jej matki. Niestety, w tej kwestii czekało mnie spore rozczarowanie.

Nie zrozumcie mnie źle: idea ponownych Eliminacji całkiem mi się spodobała, bo lubię pewną powtarzalność w książkowych cyklach. Ale tym razem Kiera Cass postawiła przed nami coś, co wyszło jej po prostu średnio. Bajkowy klimat, który towarzyszył poprzednim książkom, rozproszył się.

Eliminacje zostały ukazane z nieco bardziej praktycznej strony. To akurat ciekawa odmiana, tym bardziej, że perspektywa głównej bohaterki jest świetnie związana z charakterem, jaki nadała jej autorka.

Postać Eadlyn jest stworzona kreatywnie. Rozpieszczona, dumna, ale jednocześnie obowiązkowa i wytrwała. Jej charakter jest efektem życia z odgórnie narzuconą rolą do odegrania. Zestawienie tych cech stwarza z niej postać wielowymiarową i ciekawą. Ma dużo negatywnych cech, które zapewne poprawią się z czasem, chociaż mam nadzieję, że Kiera Cass nie rozpędzi się z "neutralizowaniem" jej wszelkich przywar. Ewidentnie ma do tego tendencję, co widać po tym jak spłaszczyła wszelkie postaci znane nam z wcześniejszych części. Najgorzej obeszła się chyba z bohaterami na których my, czytelniczki, czekałyśmy najbardziej. Maxon i America w "Następczyni" są tak nijacy jak tylko się da. Ich charaktery przejechał walec, co autorka postanowiła sprytnie ukryć, ograniczając ich rolę do bycia rodzicami. Rozumiem, że to nie o nich była ta książka, ale halo! W poprzednich częściach postać Amberly i Króla, a nawet rodziców Ami były super wykreowane, natomiast w tej części mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że można byłoby postawić dwie kartonowe podobizny w ich miejsce i sądzę, że nikt nie zauważyłby różnicy.

Jeśli chodzi natomiast o kandydatów na księcia małżonka... Z nimi nie było najgorzej. Z pewnością ciężko jest sprawić, żeby tyle drugoplanowych bohaterów wyróżniało się czymś szczególnym i autorka całkiem sobie z tym poradziła, chociaż nie ukrywam, że czasem niektórzy chłopcy (i to ci pojawiający się więcej razy) po prostu mi się mieszali. Po przeczytaniu około 300 stron praktycznie nadal nie miałam swojego faworyta, co trochę mnie rozczarowało. Może, gdyby chłopcom dodać więcej cech charakteru, a mniej ciągłego rozpromienienia i uśmiechów, kiedy tylko Eadlyn pojawiała się na horyzoncie, byłoby inaczej i miałabym komu kibicować?

Ogółem: nie było źle. Cudownie było wrócić do tego bajkowego świata, ale mimo wszystko nie było to to samo miejsce co dawniej. Fabuła, jak poprzednio, była wciągająca i za to szczerze uwielbiam cykl Selekcja. Wielki plus za postać Eadlyn, która (mimo że raczej jej nie polubiłam) wydała mi się autentyczna. Minus za to co autorka zrobiła z bohaterami z poprzednich części, bo tego chyba nigdy jej nie wybaczę.
Czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję na lekką rehabilitację w kolejnej części. :)

Czwartą część cyklu "Selekcja", przeczytałam jednym tchem, tak jak poprzednie książki z serii. Ich, nazwijmy to, "baśniowa" konwencja i nieskomplikowany styl sprawiają, że jest to lektura lekka i przyjemna, ale również na tyle wciągająca, że człowiek nie bardzo ma ochotę opuścić wygodne legowisko ( w którym mentalnie przeniósł się do Illei), żeby zająć się prozaiczną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Historia zaczyna się zwyczajnie. Główna bohaterka - Libby - poznaje mężczyznę. Jack przewraca jej świat do góry nogami. Jest obiecująco: są młodzi i zakochani. Jednak Jack nie ukrywa, że w jego życiu jest jeszcze jedna kobieta - jego tragicznie zmarła żona - Eve. Libby próbuje poradzić sobie z irracjonalnym poczuciem zazdrości, w czym nie pomaga jej znalezienie pamiętników pierwszej żony Jacka.

"Jesteś nią? To z Tobą teraz jest? To dlatego mnie szukasz?" - pisze Eve. - "Jeżeli nie czytasz tego listu pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat od tej chwili, to całkiem możliwe, że nie żyję. Prawdopodobnie zostałam zamordowana. (...) jeśli jesteś z nim, będziesz chciała wiedzieć, kim jest, czy naprawdę jest niebezpieczny i czy to on mnie zamordował. A zatem, choć nie chcę, żebyś to czytała, nie mogę Cię winić za to, że to robisz."

Libby, chcąc ratować swoje małżeństwo, zaczyna zagłębiać się w historię życia Eve. Odkrywa niepokojące fakty, które po pewnym czasie zaczynają ją stawiać w ogromnym niebezpieczeństwie...

Świetnie napisana, wciągająca książka. Jedna z tych, które po rozpoczęciu lektury, ciągle nawołują nas do kontynuowania czytania - niezależnie od tego ile mamy obowiązków. Będziemy odczuwać potrzebę porzucenia ich wszystkich, obiecując sobie, że przerwiemy w odrobinę nudniejszym momencie... i kiedy taki moment nie następuje, zarywamy noc, przewracając kartki. Jednakże poczucie winy z powodu porzuconych obowiązków i nieumytych naczyń rekompensuje nam zadowolenie po przeczytaniu dobrej lektury... i odkrycie tajemnic skrywanych przez Eve.

Historia zaczyna się zwyczajnie. Główna bohaterka - Libby - poznaje mężczyznę. Jack przewraca jej świat do góry nogami. Jest obiecująco: są młodzi i zakochani. Jednak Jack nie ukrywa, że w jego życiu jest jeszcze jedna kobieta - jego tragicznie zmarła żona - Eve. Libby próbuje poradzić sobie z irracjonalnym poczuciem zazdrości, w czym nie pomaga jej znalezienie pamiętników...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Gdy wchodzi się w układ z ciemnością, nie ma żadnych negocjacji co do warunków kontraktu."

Jakub Żulczyk w swojej historii w perfekcyjny sposób wprowadza nas do świata w którym mrok rozgościł się już na stałe. W którym brutalność jest konstytutywnym elementem radzenia sobie z codziennością. I mimo pewnego odrealnienia, wcale nie czujemy się w nim jak nieproszeni goście. Gdzieś, w głębi duszy czujemy, że świat Jacka - dilera kokainy, naprawdę istnieje, gdzieś tam, biegnący równolegle do naszego "uporządkowanego" życia.

Ślepnąc od świateł przedstawia rzeczywistość w której króluje złota zasada: jeśli chcesz utrzymać się na powierzchni, bierz co jest ci dane. Marzenia to niewybaczalny błąd. Pomysł, że to w naszych rękach znajduje się kontrola nad naszym życiem, jest bezlitośnie wyszydzony. Odgrywamy w nim tylko swoje role. I nawet jeśli robimy to najlepiej jak potrafimy, i tak każda decyzja prowadzi nas do finału na który nie mamy wpływu.

Świetnie przedstawiona historia o dwóch twarzach człowieka: dziennej i tej odkrytej dopiero późną porą, kiedy dzieci już dawno poszły spać. I o tym, jak skrajnie potrafią się od siebie różnić.

Studium przypadku człowieka, który zawarł pakt z diabłem. Co najciekawsze - zrobił to zanim tak naprawdę podpisał się pod tym kontraktem.
"Nie licząc niektórych rodzajów raka, wszystko, co spotyka ludzi, wyrządzają sobie sami."

Z każdą kolejną stroną wchłaniamy coraz mocniej atmosferę nocnej, mrocznej Warszawy. Razem z Jackiem odkrywamy znane nam miejsca w zupełnie nowej odsłonie.
A gdzieś w tle, delikatnie brzmią nam w uszach Wariacje Goldbergowskie.

( Zastanawialiście się dlaczego wątek Wariacji Golbergowskich tak często przewija się w książce? Utwór ten miał podobno służyć jako lekarstwo na bezsenność hrabiego Hermana Karla von Keyserlinga, dla którego Bach go napisał. Dopracowanie każdego szczegółu to naprawdę wisienka na torcie, który zaserwował nam Żulczyk. )

"Gdy wchodzi się w układ z ciemnością, nie ma żadnych negocjacji co do warunków kontraktu."

Jakub Żulczyk w swojej historii w perfekcyjny sposób wprowadza nas do świata w którym mrok rozgościł się już na stałe. W którym brutalność jest konstytutywnym elementem radzenia sobie z codziennością. I mimo pewnego odrealnienia, wcale nie czujemy się w nim jak nieproszeni goście....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niebezpiecznie wciągająca opowieść o miłości. Mało kto potrafi tak pięknie i wzniośle pisać o tym uczuciu jak udaje się to Paullinie Simons. Książka, która napawa nas marzeniami o znalezieniu tego, co dzielili między sobą Tatiana i Szura. O zaufaniu, które nie zna granic. Poświęceniu, silniejszym niż własne interesy. O rezygnacji z marzeń i o ich spełnianiu. O egoizmie tych, którzy powinni wykazać więcej dobroci i o tych, którzy swoją bezinteresownością rekompensowali braki u tych pierwszych. O bliskości, która wcale nie ma związku z intymnością. O trudnych, często rozdzierających serce, wyborach. O, szalonym wręcz, pożądaniu. O surowych konsekwencjach podejmowanych działań. A przede wszystkim o tym, co znajduje się wysoko ponad tak zwaną "miłością".

Śmiem przypuszczać, że po lekturze tej książki, postawieni w obliczu wyboru: żyć w trudnych czasach drugiej wojny światowej, ale kochać i być kochanym w taki sposób, w głębi serca zawahalibyśmy się przez moment. Czy byłoby istnym szaleństwem zrezygnować z wygody i przystępności dzisiejszego świata? Czy bylibyśmy gotowi na chociaż jedno z poświęceń, na które zdecydowali się bohaterowie tej książki? I przede wszystkim, czy w dobie facebooka, telefonów komórkowych, internetu, ciągłego pośpiechu, nie tracimy nieco na autentyczności naszych uczuć?

Dlaczego każdy z nas chciałby znaleźć swoje własne Łazariewo? W odpowiedzi przychodzi mi na myśl: "Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje."


"Aleksandrze, pojadę z tobą, dokąd tylko zechcesz. Chcesz do Ameryki? Dobrze. Do Australii? Dobrze. Do Mongolii? Dobrze. Na pustynię Gobi? Do Dagestanu? Nad Bajkał? Do Niemiec? Do samego piekła? Powiedz tylko, kiedy wyjeżdżamy."

Niebezpiecznie wciągająca opowieść o miłości. Mało kto potrafi tak pięknie i wzniośle pisać o tym uczuciu jak udaje się to Paullinie Simons. Książka, która napawa nas marzeniami o znalezieniu tego, co dzielili między sobą Tatiana i Szura. O zaufaniu, które nie zna granic. Poświęceniu, silniejszym niż własne interesy. O rezygnacji z marzeń i o ich spełnianiu. O egoizmie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo mocna, momentami aż przesadnie szokująca. Nie ma w niej czegoś takiego jak temat tabu; na świat Bukowskiego zawsze nałożony jest filtr cynizmu wobec świata i ludzi. Jednocześnie sam staje w szeregu razem z tym, czym gardzi.
Książka ma specyficzny, ale ciekawy styl. Momentami jest mało składna, ale możliwe, że to celowy zabieg.
Zdecydowanie warto przeczytać, gdyż w opowiadaniach można natknąć się na przebłyski prawdziwego geniuszu.

Bardzo mocna, momentami aż przesadnie szokująca. Nie ma w niej czegoś takiego jak temat tabu; na świat Bukowskiego zawsze nałożony jest filtr cynizmu wobec świata i ludzi. Jednocześnie sam staje w szeregu razem z tym, czym gardzi.
Książka ma specyficzny, ale ciekawy styl. Momentami jest mało składna, ale możliwe, że to celowy zabieg.
Zdecydowanie warto przeczytać, gdyż w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Większość recenzentek, co nieco mnie irytuje, ocenia tę książkę przez pryzmat tego "czego spodziewały się, sądząc po tytule", co jest największą krzywdą, jaką można wyrządzić książce. Zwłaszcza dobrej książce, jaką niewątpliwie okazuje się być "Dziecioodporna".
( Na marginesie - radzę potraktować oryginalny tytuł książki wielowymiarowo - "Babyproof" oczywiście znaczy mniej więcej tyle co "odporny na dziecko", lecz samo "proof" oznacza również "dowód", bądź "próba", co bardzo pasuje do kontekstu książki i głównego problemu w małżeństwie głównej bohaterki, przy założeniu, że dziecko ma być "dowodem", "testem" miłości. Oczywiście to wyłącznie moja - bardzo luźna zresztą! - interpretacja. )

Mnie ta książka zdecydowanie zauroczyła. Autorka bardzo trafnie potrafi oddać sposób w jaki funkcjonują ludzkie ( konkretniej, kobiece) charaktery. Zdroworozsądkowa Claudia, główna bohaterka, jest nowoczesną i wyzwoloną kobietą, która z pewnych powodów nie widzi w swojej przyszłości macierzyństwa. Myślę, że wiele kobiet napotyka na swojej drodze podobne rozterki, lecz pewnego rodzaju określone konwenanse, tradycje, a nawet nacisk rodziny i partnera nie pozostawia im wiele do powiedzenia w tym temacie. Uważam, że każda "dziecioodporna" kobieta powinna przeczytać książkę Emily Giffin. Autorka nie pozostawia jednej drogi wyboru, co jest najmocniejszym plusem tej książki.

Nie spodziewałam się po powieści dla kobiet bardzo wnikliwej analizy psychologicznej, toteż potraktowałam "Dziecioodporną" jak trzeba - jako lekturę lekką, przyjemną i bardzo pozytywną, ale również skłaniającą do myślenia o życiu, miłości i poświęceniu.

Gorąco polecam - autorka naprawdę rozumie kobiecą psychikę i nasz sposób radzenia sobie (bądź nie) z problemami. Kto wie, może jakaś "złota myśl" z książki zostanie nam w pamięci i pomoże kiedyś podjąć ważną decyzję. ;)

Większość recenzentek, co nieco mnie irytuje, ocenia tę książkę przez pryzmat tego "czego spodziewały się, sądząc po tytule", co jest największą krzywdą, jaką można wyrządzić książce. Zwłaszcza dobrej książce, jaką niewątpliwie okazuje się być "Dziecioodporna".
( Na marginesie - radzę potraktować oryginalny tytuł książki wielowymiarowo - "Babyproof" oczywiście znaczy mniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Wichrowe Wzgórza”, których niezwykły klimat pozwala nam poczuć na karku porywisty wiatr hulający po ponurych wrzosowiskach XIX wiecznego Yorkshire, a nietypowa narracja umożliwia dokładne przyjrzenie się i swobodną ocenę bohaterów, czyni je lekturą niebanalną i mocno wpływającą na naszą wrażliwość. Brak jest też w książce moralizatorskich wywodów, co, jak dla mnie, podnosi jej poziom i nie każe podporządkować jej do kategorii: irytującej.

Moim zdaniem, to nie miłość jest głównym tematem „Wichrowych Wzgórz”. Wręcz odwrotnie, bowiem to uczucie – niszczycielskie i dręczące – pozwoliło na przemianę jednego z głównych bohaterów – Heathcliffa – w potwora z sercem przepełnionym nienawiścią, pragnącego zemsty, aby móc odzyskać spokój ducha. Okazuje się, że nawet to w końcu nie przynosi mu ulgi – nic nie może stać się wybawieniem, kiedy traci się kogoś, kogo kocha się najmocniej. Obecna w powieści nienawiść, ból, tęsknota i pragnienie zemsty to tylko niektóre z licznych uczuć, które tworzą to dzieło literatury.

Już od pierwszej strony do samego końca obecny jest zdecydowanie niepowtarzalny, posępny, a wręcz mroczny klimat powieści. Gwałtowność i brutalność zakorzenione w charakterach jej bohaterów. Emily Brontë, bardzo realistycznie, momentami wręcz przesadnie, ukazuje nam wszystkie cienie charakteru bohaterów, ale sądzę, że nie są oni pozbawieni pozytywnych cech, bo tych - wbrew pozorom – jest naprawdę sporo. Miłość – w jednej formie tak namiętna i jednocześnie realna, że jesteśmy w stanie w nią szczerze uwierzyć, w drugiej - stała i spokojna. Obie w stosunku do jednej kobiety, przy czym żadna z nich nie podważa autentyczności drugiej. Drugą rzeczą na którą warto zwrócić uwagę jest przywiązanie – jeden z głównych motywów w naprawdę nieskończonej ilości kombinacji.

Z początku było mi ciężko przedostać się przez plątaninę imion i dziwnego zachowania bohaterów. Trzeba wdrożyć się nieco w klimat tamtych czasów, bo już po kilku rozdziałach, historia za sprawą opowieści gospodyni Wichrowych Wzgórz – Ellen Dean - zaczyna odkrywać coraz to nowsze fakty rodziny Earnshaw i Linton, a zahipnotyzowany czytelnik nie może oderwać się od kart „Wichrowych Wzgórz”, mając nadzieję na pozytywny finał, nawet kiedy szala uparcie będzie przechylać się w tę niechcianą stronę...

To opowieść o tym jak zło potrafi obudzić dobro i jak dobro ginie pod wpływem zła. I co mogę z czystym sumieniem zagwarantować - ta ciągła walka nigdy nas nie znuży.

„Wichrowe Wzgórza”, których niezwykły klimat pozwala nam poczuć na karku porywisty wiatr hulający po ponurych wrzosowiskach XIX wiecznego Yorkshire, a nietypowa narracja umożliwia dokładne przyjrzenie się i swobodną ocenę bohaterów, czyni je lekturą niebanalną i mocno wpływającą na naszą wrażliwość. Brak jest też w książce moralizatorskich wywodów, co, jak dla mnie, podnosi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niebywale poruszająca, na wskroś prawdziwa historia, pełna niezwykłych emocji, które z całą pewnością są w stanie poruszyć każdego człowieka zdolnego do zatrzymania się na chwilę w biegu i poprzez chwilę kontemplacji, poprzez swoją wrażliwość, będącego w stanie zobaczyć to, co niewidoczne dla oczu.

Niebywale poruszająca, na wskroś prawdziwa historia, pełna niezwykłych emocji, które z całą pewnością są w stanie poruszyć każdego człowieka zdolnego do zatrzymania się na chwilę w biegu i poprzez chwilę kontemplacji, poprzez swoją wrażliwość, będącego w stanie zobaczyć to, co niewidoczne dla oczu.

Pokaż mimo to