-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-11
2023-08-31
Książka ciekawa, ze sporym potencjałem, ale zakończenie pozostawia sporo do życzenia i aż prosi się o kontynuację, na którą się na razie niestety nie zanosi.
Książka ciekawa, ze sporym potencjałem, ale zakończenie pozostawia sporo do życzenia i aż prosi się o kontynuację, na którą się na razie niestety nie zanosi.
Pokaż mimo to2018-01-21
„Wilcza godzina” to debiutancka powieść litewskiego autora, Andriusa Tapinasa, zaliczana do dość mało znanej mi kategorii jakim jest steampunk. Steampunk to odmiana fantastyki naukowej, której nazwa pochodzi od angielskiego słowa „steam”, czyli pary. Jak sama nazwa wskazuje, dzieła z tego gatunku nawiązują do epoki wiktoriańskiej i rewolucji przemysłowej. Technika otaczająca bohaterów jest oparta czysto na mechanice, przez co jedną z charakterystycznych cech steampunku jest kreowanie zupełnie nieznanych nam wynalazków, co z kolei prowadzi do powstania alternatywnej rzeczywistości. Autorzy steampunku wzorują się na twórczości takich wybitnych pisarzy jak Juliusz Verne, Herbert George Wells czy Mark Twain.
Kiedy spojrzałam na listę dramatis personea aż jęknęłam z frustracji, widząc taką liczbę obco brzmiących imion i nazwisk. Na szczęście autor nie rzuca czytelnika od razu na głębokie wody i wprowadza bohaterów stopniowo. Na dodatek nie patyczkuje się z nimi i kiedy już spełnią swoją rolę, pozbywa się ich w mniej lub bardziej bezpośredni sposób. A bohaterowie są niezwykle różnorodni – od wysoko postawionych dygnitarzy, wybitnych uczonych i oficerów, poprzez zwykłych zjadaczy chleba, żebraków, rozbójników i włóczęgów, a skończywszy na… świadomych lalkach! Muszę się przyznać, że ci mali ludeczkowie i mechaniczne zwierzątka od razu podbili moje serce i należą do moich ulubieńców. Warto również wspomnieć, że niektórzy bohaterowie nie są postaciami czysto fikcyjnymi i mają swoich odpowiedników żyjących na przełomie XIX i XX wieku, jednak sam autor zaznacza, że podobieństwo jest mniej niż połowiczne. I to samo dotyczy wykreowanego przez niego świata. Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego wielu recenzentów ma za złe autorom, że nie trzymają się realiów opisywanych przez nich epok. Przecież sama definicja steampunku wskazuje, że jest on zaliczany do historii alternatywnej, a więc i tamtejsza rzeczywistość nie ma zbyt wiele wspólnego z realnymi wydarzeniami. Dlatego zaznaczam, że „Wilcza godzina” jest powieścią czysto fantastyczną i zarzucanie autorowi nieprofesjonalizmu, a wręcz nieuctwa, jest rzeczą dość niezrozumiałą, gdyż nie jest to powieść historyczna.
Jak już wspomniałam, przez powieść przewija się wiele postaci, jednak Tapinasowi udało się każdą z nich umiejętnie wpleść w fabułę i nawet jeśli odgrywa ona jedynie epizodyczną rólkę, to odnosiłam wrażenie, że bez niej książka nie byłaby taka sama. Oczywiście nie mam tu na myśli książkowych statystów, gdyż wyszłoby na to, że niemal każdy mieszkaniec Wilna przyczynił się do opisanych przez autora wydarzeń, co byłoby niezwykle mało prawdopodobne nawet jak na fantastyczne standardy.
Fabuła jest wielowątkowa, ale w ostateczności wszystko składa się w dość zgrabną całość, choć oczywiście nie obyło się bez potknięć - miejscami fabuła jest zbyt naiwna, niektóre wydarzenia zbyt naciągane, nawet jeśli widowiskowe, a postaci zbyt przejaskrawione. Przeważają intrygi polityczne (do samego końca ciężko stwierdzić, kto jest zwykłą płotką, kto naprawdę pociąga za sznurki, a komu tylko się wydaje, że pociąga), ale nie brak w niej również elementów typowych dla literatury sensacyjnej (np. epizod z balonem rodem ze starszych filmów o Jamesie Bondzie) i kryminalnej. Pomysł aby osadzić akcję w Wilnie okazał się świetnym posunięciem. Niemal od początku widać, że autor zna i czuje to miasto, chociaż oczywiście musiał je nieco przerobić na potrzeby książki. Mimo to targają nim te same problemy co każde rozwijające się miasto – przeludnienie, bezrobocie, wciąż napływający uchodźcy, nierówność społeczna, zatrute środowisko, itd, itp.
Niech krytycy mówią sobie co chcą, ale obecnie bardzo ważna jest oprawa wizualna, która niejednokrotnie zachęca potencjalnego czytelnika do lektury, po którą w innym przypadku by nie sięgnął. Ale „Wilcza godzina” jest pozycją nie tylko ładnie wydaną, ale i dobrze napisaną. Wiadomo że nie jest to literatura wysokiego szczebla – powiedziałabym, że zajmuje miejsce tak pośrodku drabinki literackiej, ale jest przyjemną i ciekawą lekturą, przy której miło można spędzić czas i z powodzeniem oderwać się od rzeczywistości.
Dlaczego akurat „Wilcza godzina”? Dlaczego autor wybrał akurat ten właśnie tytuł dla swojej debiutanckiej powieści? Cóż… zdradzę tylko tyle, że mechaniczny wilk jest jednym z symboli alternatywnego Wilna - większość miast ma zegary z kurantem, a Wilno ma żelaznego wilka, co zresztą odbije mu się potężną czkawką. Ale o tym to już musicie poczytać sami.
„Wilcza godzina” to debiutancka powieść litewskiego autora, Andriusa Tapinasa, zaliczana do dość mało znanej mi kategorii jakim jest steampunk. Steampunk to odmiana fantastyki naukowej, której nazwa pochodzi od angielskiego słowa „steam”, czyli pary. Jak sama nazwa wskazuje, dzieła z tego gatunku nawiązują do epoki wiktoriańskiej i rewolucji przemysłowej. Technika...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-08-28
Bajka o łodzi
Nie ma co się łudzić - jest to pozycja zdecydowanie słabsza od poprzednich części serii. Wydaje mi się, że to wina kompozycji - autor w dość przeciętny sposób przeplata przeszłość z teraźniejszością, co trochę wybija czytelnika z rytmu i źle wpływa na sposób prowadzenia akcji. Gdyby postanowił rozwinąć niektóre wątki, powstałyby dwie bardzo dobre książki, zamiast jednej okrojonej. Natomiast narracja jest utrzymana na tym samym wysokim poziomie jak w poprzednich częściach. Warto również wspomnieć o niecenzuralnych komentarzach, które w nadmiernej ilości stają się niesmaczne i wręcz odstręczające (przynajmniej dla mnie). Co do zakończenia, to nie mam zastrzeżeń.
Bajka o łodzi
Nie ma co się łudzić - jest to pozycja zdecydowanie słabsza od poprzednich części serii. Wydaje mi się, że to wina kompozycji - autor w dość przeciętny sposób przeplata przeszłość z teraźniejszością, co trochę wybija czytelnika z rytmu i źle wpływa na sposób prowadzenia akcji. Gdyby postanowił rozwinąć niektóre wątki, powstałyby dwie bardzo dobre książki,...
2012-09-20
To skomplikowane...
Nazwanie tej pozycji skomplikowaną to wielkie niedopowiedzenie. Pierwsze wrażenie: chaos, chaos i CHAOS. Ale to tylko pozory. Zapewniam Was, że w tym szaleństwie jest metoda. I to dogłębnie przemyślana. Jaka? To skomplikowane :D
Jeśli ktoś ma problemy z ogarnięciem całości zalecam robienie notatek ;)
To skomplikowane...
Nazwanie tej pozycji skomplikowaną to wielkie niedopowiedzenie. Pierwsze wrażenie: chaos, chaos i CHAOS. Ale to tylko pozory. Zapewniam Was, że w tym szaleństwie jest metoda. I to dogłębnie przemyślana. Jaka? To skomplikowane :D
Jeśli ktoś ma problemy z ogarnięciem całości zalecam robienie notatek ;)
2017-05-03
Mnie ta książka przywodzi na myśl baśnie braci Grimm - zarówno śmieszy, jak i szokuje, miejscami budzi strach, a co najważniejsze - uczy. Neil Gaiman pokazuje jak wielkie konsekwencje może mieć jedna słuszna decyzja i jak trudno poradzić sobie ze świadomością, że nasze życie już nigdy nie będzie takie samo. I że to od nas zależy czy się z tą zmianą pogodzimy, czy też pójdziemy w zaparte.
Mnie ta książka przywodzi na myśl baśnie braci Grimm - zarówno śmieszy, jak i szokuje, miejscami budzi strach, a co najważniejsze - uczy. Neil Gaiman pokazuje jak wielkie konsekwencje może mieć jedna słuszna decyzja i jak trudno poradzić sobie ze świadomością, że nasze życie już nigdy nie będzie takie samo. I że to od nas zależy czy się z tą zmianą pogodzimy, czy też...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-07-28
"Ostrze Tyshalle'a" to wspaniała i pełna metafor opowieść o pokonywaniu własnych słabości i ograniczeń.
"Ostrze Tyshalle'a" to wspaniała i pełna metafor opowieść o pokonywaniu własnych słabości i ograniczeń.
Pokaż mimo to2012-07-28
"Ostrze Tyshalle'a" to wspaniała i pełna metafor opowieść o pokonywaniu własnych słabości i ograniczeń.
"Ostrze Tyshalle'a" to wspaniała i pełna metafor opowieść o pokonywaniu własnych słabości i ograniczeń.
Pokaż mimo to2012-07-11
Ta książka wyróżnia się nie tylko zmyślnie skonstruowaną intrygą, oryginalnością i nieprzewidywalnością, ale także dowcipem sytuacyjnym i świetnie nakreślonymi bohaterami.
Jestem po prostu zachwycona tą pozycją i z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy sagi.
Ta książka wyróżnia się nie tylko zmyślnie skonstruowaną intrygą, oryginalnością i nieprzewidywalnością, ale także dowcipem sytuacyjnym i świetnie nakreślonymi bohaterami.
Jestem po prostu zachwycona tą pozycją i z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy sagi.
2010-07-25
"Brudnopis" ma wszelkie cechy dobrej powieści - umiejętnie skonstruowaną intrygę, oryginalnych bohaterów, specyficzny humor... Nic więc dziwnego, że książka wciąga. Czyta się ją lekko, szybko i przyjemnie.
Bardzo, bardzo polecam! I to nie tylko miłośnikom fantastyki.
"Brudnopis" ma wszelkie cechy dobrej powieści - umiejętnie skonstruowaną intrygę, oryginalnych bohaterów, specyficzny humor... Nic więc dziwnego, że książka wciąga. Czyta się ją lekko, szybko i przyjemnie.
Bardzo, bardzo polecam! I to nie tylko miłośnikom fantastyki.
2010-09-02
Doskonała kontynuacja "Brudnopisu"! Zabawna i wciągająca lektura, napisana w tym samym lekkim stylu, utrzymana w tych samych klimatach.
Gorąco polecam.
Doskonała kontynuacja "Brudnopisu"! Zabawna i wciągająca lektura, napisana w tym samym lekkim stylu, utrzymana w tych samych klimatach.
Gorąco polecam.
2011-11-04
Cud, miód i orzeszki!!! Takim to krótkim stwierdzeniem można podsumować tą powieść - czytając ją człowiek po prostu się rozpływa... Ale do rzeczy: klimat jest nieziemski, dialogi piekielnie pikantne, a bohaterowie wręcz boscy! Słowem: szał ciał i uprzęży!
Cud, miód i orzeszki!!! Takim to krótkim stwierdzeniem można podsumować tą powieść - czytając ją człowiek po prostu się rozpływa... Ale do rzeczy: klimat jest nieziemski, dialogi piekielnie pikantne, a bohaterowie wręcz boscy! Słowem: szał ciał i uprzęży!
Pokaż mimo to2011-11-09
Uważam, że jest to pozycja nieco słabsza od poprzedniczki.
Dlaczego?
"Pocałunek Archanioła" zdecydowanie kuleje, jeśli wziąć pod uwagę tempo rozgrywania akcji - autorka bardziej skupiła się na relacjach między bohaterami, co też ma swoje plusy, ale nie tego oczekiwałam.
Książka jednak sporo zyskuje jeśli chodzi o sposób prowadzenia dialogów i sam styl, dlatego moim zdaniem zasługuje na minimum sześć gwiazdek.
Uważam, że jest to pozycja nieco słabsza od poprzedniczki.
Dlaczego?
"Pocałunek Archanioła" zdecydowanie kuleje, jeśli wziąć pod uwagę tempo rozgrywania akcji - autorka bardziej skupiła się na relacjach między bohaterami, co też ma swoje plusy, ale nie tego oczekiwałam.
Książka jednak sporo zyskuje jeśli chodzi o sposób prowadzenia dialogów i sam styl, dlatego moim...
2016-06-12
Siergiej Łukjanienko w doskonały sposób pokazuje, że nic nie jest całkowicie białe bądź czarne. Nie, w "Nocnym Patrolu" mamy zupełnie inne spojrzenie na walkę Dobra ze Złem. Tu nie ma bezwzględnej bezpośredniej walki, są za to kompromisy i nieustanne intrygi. Rewelacja!
Siergiej Łukjanienko w doskonały sposób pokazuje, że nic nie jest całkowicie białe bądź czarne. Nie, w "Nocnym Patrolu" mamy zupełnie inne spojrzenie na walkę Dobra ze Złem. Tu nie ma bezwzględnej bezpośredniej walki, są za to kompromisy i nieustanne intrygi. Rewelacja!
Pokaż mimo to2016-06-18
Bardzo spodobał mi się fakt, że autor przedstawił wydarzenia z perspektywy bohaterów z obu obozów. W ten sposób czytelnik ma okazję prześledzić tok rozumowania zarówno Jasnych jak i Ciemnych. Wykorzystanie fragmentów tekstów rosyjskich piosenek również uważam za bardzo udany pomysł. W takich chwilach zawsze zastanawiam się czy autor dopasowywał fabułę do konkretnych utworów, czy też było zupełnie odwrotnie.
W zasadzie jedynym mankamentem (pomijając oczywiście błędy w tłumaczeniu) to postać Swietłany. Osobowość tej kobiety strasznie działa mi na nerwy. Jest taka nijaka. Ale może się czepiam.
Podsumowując, "Dzienny Patrol" to bardzo udana kontynuacja zachęcająca do dalszej lektury "Patroli" .
Bardzo spodobał mi się fakt, że autor przedstawił wydarzenia z perspektywy bohaterów z obu obozów. W ten sposób czytelnik ma okazję prześledzić tok rozumowania zarówno Jasnych jak i Ciemnych. Wykorzystanie fragmentów tekstów rosyjskich piosenek również uważam za bardzo udany pomysł. W takich chwilach zawsze zastanawiam się czy autor dopasowywał fabułę do konkretnych...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-26
Co tu dużo opowiadać - Łukjanienko może pisać nawet o pogodzie a i tak będzie to świetna pozycja.
Co tu dużo opowiadać - Łukjanienko może pisać nawet o pogodzie a i tak będzie to świetna pozycja.
Pokaż mimo to2016-06-28
Autor nie odpuszcza i trzyma poziom. Po raz kolejny dostajemy książkę o poważnej treści napisaną w lekkim stylu.
Autor nie odpuszcza i trzyma poziom. Po raz kolejny dostajemy książkę o poważnej treści napisaną w lekkim stylu.
Pokaż mimo to2016-07-09
Szczerze to nie miałabym nic przeciwko gdyby Łukjanienko zakończył "Patrole" na czwartym tomie. Mimo że autor zachował swój lekki styl pisania i wprowadził nowych bohaterów, to w tej części jest coś wymuszonego. Jakby przekombinowanego. I jeszcze te błędy w tłumaczeniu - żeby po czterech tomach Gorodecki stał się na jakiś czas Horodeckim... No naprawdę wydawnictwo powinno wywalić edytora na zbity-
Tak czy inaczej jest to pozycja zdecydowanie najsłabsza z całej serii, jednak nie słaba sama w sobie.
Szczerze to nie miałabym nic przeciwko gdyby Łukjanienko zakończył "Patrole" na czwartym tomie. Mimo że autor zachował swój lekki styl pisania i wprowadził nowych bohaterów, to w tej części jest coś wymuszonego. Jakby przekombinowanego. I jeszcze te błędy w tłumaczeniu - żeby po czterech tomach Gorodecki stał się na jakiś czas Horodeckim... No naprawdę wydawnictwo powinno...
więcej mniej Pokaż mimo to
Do sięgnięcia po "Bezduszną" skłoniły mnie realia, w których została osadzona powieść. Cóż poradzić - uwielbiam wiktoriańską Anglię! Jednak świat wykreowany przez Gail Carriger nie urzekł mnie na tyle, abym zdecydowała się sięgnąć po kontynuację i zdecydowanie zakończę swoją przygodę z tą autorką na tym jednym konkretnym tomie.
Do sięgnięcia po "Bezduszną" skłoniły mnie realia, w których została osadzona powieść. Cóż poradzić - uwielbiam wiktoriańską Anglię! Jednak świat wykreowany przez Gail Carriger nie urzekł mnie na tyle, abym zdecydowała się sięgnąć po kontynuację i zdecydowanie zakończę swoją przygodę z tą autorką na tym jednym konkretnym tomie.
Pokaż mimo to