-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2013-08-04
2014-08-07
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2014/10/podroz-ktora-zmienia-swiat-alan.html
"Prowadził ezoteryczne doświadczenia: kazał żabom chodzić po szybach, karmił muchówki surowym mięsem, uważnie przyglądał się sprężystości fosforyzującego żuka, znalazł motyla, który biegał po ziemi. W ciągu jednego tylko dnia, 23 czerwca, złapał sześćdziesiąt osiem gatunków wyjątkowo małych chrząszczy".
Teoria ewolucji opiera się na selekcji naturalnej, a jej głównym założeniem jest to, iż przeżywa gatunek, który najlepiej się przystosuje do panujących warunków, czyli przeżywa silniejszy. Twórcą tejże teorii był nie kto inny jak Karol Darwin.
Autorem, który podjął się opisać losy Darwina jest Alan Moorehead australijski pisarz, dziennikarz i korespondent. W wieku 26 lat przeniósł się do Anglii, gdzie podjął pracę w "Daily Express". Podczas II wojny światowej był korespondentem wojennym na Bliskim i Dalekim Wschodzie oraz w kilkunastu krajach europejskich. Został kawalerem Orderu Brytyjskiego.
"Podróż, która zmieniła świat. Darwin na pokładzie Beagle'a" to rzetelna i świetnie przedstawiona w porządku chronologicznym relacja z rejsu. Ale to także dokładne i ciekawe przedstawienie sylwetki osoby samego Karola Darwina, którego losy śledzimy od lat młodości do starości. Darwin w początkowym założeniu miał zostać księdzem. Był zatem osobą uduchowioną i religijną, jednak jego wiara nie przyćmiła mu obrazu na to co się dzieje wokół niego. Teoria, którą postawił była sprzeczna z religią i wywołała lawinę spięć.
Życie Darwina zmieniło się diametralnie w wieku 22 lat, kiedy to w 1831 roku po raz pierwszy wszedł na pokład Beagle'a i mimo nękającej go choroby morskiej pozostał na nim, aż 5 lat. Na pokładzie pełnił funkcję przyrodnika. Chyba nikt nie przypuszczał, że młody, niedoświadczony, a do tego niedoszły ksiądz, zaangażuje się tak bardzo w powierzoną mu pracę. Przemierzając głębię Ameryki Południowej, Wyspy Galapagos, czy Wyspy Pacyfiku zebrał ogromną kolekcję roślin i zwierząt. Z upływem czasu coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu o słuszności postanowionej własnej teorii, obalając przy tym Księgę Rodzaju, co dla kapitana statku - Roberta FitzRoya, było nie do przyjęcia. Okres rejsu obfitował zarówno w chwile radosne, jak i smutne. Do porażek można by zaliczyć plan chrystianizacji mieszkańców Ziemi Ognistej, śmierć niektórych członków załogi - chociażby Rowletta, niekończący się trud pomiarów, a także konflikty na linii Darwin - FitzRoy.
"Podróż, która zmieniła świat" to publikacja, która opisuje losy Darwina, ale także zawiera liczne opisy dotyczące odwiedzanych krajów, ludności, przyrody i zwierząt. Książka ta, to także zapis przygód, problemów z jakimi borykała się załoga, ale i chorób, które ich nękały. Alan Moorehead pisze w sposób ciekawy, językiem barwnym tym samym oddając magię całej wyprawy. Publikacja opatrzona jest w wiele ciekawostek, które dotychczas nie były mi znane. Również na uwagę zasługuje samo wydanie książki, która wydana jest na śliskim papierze. Ponadto treść uzupełniają liczne ilustracje, które tworzą niezwykły i realny obraz opisywanych czasów.
Książka ta uświadamia jak wiele się zmieniło od opisywanych czasów, ale przede wszystkim pokazuje, iż 5 lat spędzonych na statku przez Darwina nie poszło na marne. Chociaż Darwin nie wsiadł już nigdy na pokład żadnego statku ze względu na chorobę jakiej się nabawił, która towarzyszyła mu do śmierci, to jednak jego praca nie zakończyła się wraz z końcem rejsu, wręcz przeciwnie. Późniejsza praca polegała na badaniu i opisywaniu zebranych zbiorów i trwała niemal do samej jego śmierci.
"Podróż, która zmieniła świat" przerosła moje oczekiwania. Przede wszystkim nie sądziłam, że postać Darwina, o którym uczymy się na lekcjach biologii, może być tak interesująca. Urzekł mnie również styl autora, który barwnie i ciekawie opisuje przebieg rejsu, jak i innych wydarzeń, czy ciekawostek. W książce pojawiły się drobne "niuanse" językowe, co bym przypisała tłumaczowi, jednak w żaden sposób nie wpłynęło to na odbiór lektury. Zapraszam zatem na pokład Beagle'a przeżyjcie to sami. Ahoj przygodo :)
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2014/10/podroz-ktora-zmienia-swiat-alan.html
"Prowadził ezoteryczne doświadczenia: kazał żabom chodzić po szybach, karmił muchówki surowym mięsem, uważnie przyglądał się sprężystości fosforyzującego żuka, znalazł motyla, który biegał po ziemi. W ciągu jednego tylko dnia, 23 czerwca, złapał...
2014-01-15
Rutynowa wizyta u lekarza może nie raz zaskoczyć nieoczekiwaną diagnozą. Diagnoza, która brzmi jak wyrok: złośliwy rak żołądka z przerzutami. Zwykły ból brzucha może okazać się niezwykłym. W pierwszej chwili odczuwalny jest szok i niedowierzanie, a także nasuwa się pytanie dlaczego ja? Nie ma czasu na narzekanie czy ubolewanie nad swoim losem, gdy ma się silną wolę życia trzeba podjąć wyzwanie i stawić czoła chorobie. Przedstawiona historia Joanny jest przestrogą, ale i nauką. Przestrogą, która krzyczy dbajmy o siebie, poświęcajmy chociaż chwilę dla siebie i dla naszego zdrowia. Im wcześniej wykryje się nieproszonego i złośliwego mieszkańca w naszym organizmie tym większa szansa na wyleczenie.
Joanna Sałyga po postawionej diagnozie za namową Niemęża postanowiła założyć bloga. Pamiętny dzień 10 kwietnia 2010 roku zaczyna słowami:
"mam 34 lata
ważę 56 kg przy wzroście 171 cm
urodziłam 5 lat temu przez cięcie cesarskie chłopczyka
od kilkudziesięciu godzina mam raka".
Blog Joanny zyskał bardzo dużą popularność. Jej zapiski były nieraz lekarstwem dla innych ludzi, którzy również zmagali się z chorobą. Były również inspiracją, motywacją, ukojeniem duszy i myśli. A czym był blog dla samej Joanny? Przede wszystkim pamiątką i świadectwem miłości do syna. Joanna nie doczekała tej chwili, gdy jej zapiski obiegły całą Polskę i zostały wydane w formie książki. "Chustka" to nie przypadkowy tytuł, bowiem to także ksywka Joanny i nazwa fundacji.
"Chustka" opisuje zmagania z chorobą Joanny. To także przedstawienie trudnych etapów leczenia i ich skutków ubocznych. Ale to także przedstawienie walki z chorobą, upór i wiara w zwycięstwo. Joanna w swoich zapiskach omija użalenie się nad sobą i losem, a skupia się na podjęciu walki z ciężką i trudną chorobą. Postanowiła także zaprzyjaźnić się z chorobą nazywając ją rubasznie "rakelcią". Książka nie traktuje tylko o chorobie, ale o byciu matką, miłości do niemęża i ukochanego synka. Synka, którego musiała przygotować na najgorsze, z którym nie raz rozmawiała otwarcie, traktując go na równi z dorosłym. Każdego dnia toczyła bitwę z chorobą, która czasem odpuszczała, by za chwilę uderzyć z podwójną siłą. Jednak ciężkie chwile nie załamały jej, a każdy dzień pokazywał jaką jest wspaniałą osobą i matką.
"Chustka" to nietypowa książka, która obfituje we wspomnienia kobiety chorej na raka. Książka, której nie da się ocenić pod względem warsztatu, języka, czy stylu, bo nie da się ocenić kogoś życia.
Zapiski Joanny są czasami smutne i przytłaczające, a za chwilę zupełnie wesołe i napisane z poczuciem humoru. Książka jest naszpikowana wieloma różnorodnymi emocjami, bowiem przez karty książki przewija się strach, smutek, wzruszenie, miłość, czy też radość. Te emocje wciąż odczuwam pisząc ten tekst. Samo wspomnienie jakże trudnej i ciężkiej drogi, jaką przeszła Joanna ściska mnie za serce. Świat jest niesprawiedliwy. Każdego dnia samobójcy odbierają sobie świadomie życie, tak samo Joanna chciała świadomie żyć i zwyciężyć. Niestety w tym wypadku rakelcia okazała się silniejsza i sprytniejsza. Joanna wciąż szukała nowych rozwiązań, nowych leków, nie poddała się do końca, jednak przeczuwała, że koniec jest już blisko. Po 2, 5 roku zmagań z chorobą przegrała najważniejszą walkę w swoim życiu.
Bałam się tej lektury, bo wiedziałam, że będę bardzo przeżywać los Joanny. Tak też się stało historia ta odcisnęła we mnie piętno. Piętno różnorodnych emocji od żalu, smutku, wzruszenia i łez po uśmiech, szacunek do życia. Absolutnie nie żałuję, że odważyłam się przeczytać zapiski Joanny, ponieważ ta lektura uczy pokory, podejścia do choroby i życia, miłości, a także pokazuje, że nie można do końca się poddawać, nawet w tych najtrudniejszych momentach. Trzeba walczyć do końca, bo przecież nigdy nie wiadomo kto wygra, a każdy dodatkowy dzień spędzony z bliskimi, których kochamy staje się bezcenny.
"Chustka" to lektura, którą warto przeczytać. To lektura, która jest inspiracją, wiarą, nadzieją i pokazuje jak żyć w zgodzie ze sobą i bliskimi. To lektura, która pokazuje jakimi jesteśmy ignorantami w życiu obrażając się, kłócąc o jakieś pierdoły. To lektura, która zmusza do przemyśleń, uczy doceniać to co mamy i cieszyć się z tego. To lektura, która nadaje inne, świeże, a przede wszystkim lepsze spojrzenie na życie. Polecam.
Ps. Blog Joanny został zamknięty, ale nie usunięty zatem zostawiam adres dla zainteresowanych:
http://chustka.blogspot.com/
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2014/09/chustka-joanna-sayga-piotr-sayga.html
Rutynowa wizyta u lekarza może nie raz zaskoczyć nieoczekiwaną diagnozą. Diagnoza, która brzmi jak wyrok: złośliwy rak żołądka z przerzutami. Zwykły ból brzucha może okazać się niezwykłym. W pierwszej chwili odczuwalny jest szok i niedowierzanie, a także nasuwa się pytanie dlaczego ja? Nie ma czasu na narzekanie czy ubolewanie nad swoim losem, gdy ma się silną wolę życia...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-07-02
Jest to jedna z książek, która ma dla mnie wartość osobistą. W związku z tym swoje przemyślenia i refleksje pozwólcie, że tym razem zachowam, dla siebie.
W skrócie mogę zdradzić, iż są to w głównej mierze wspomnienia rodziny, przyjaciół, znajomych o wspaniałym człowieku, jakim był Andrzej Klimowicz.
Jest to jedna z książek, która ma dla mnie wartość osobistą. W związku z tym swoje przemyślenia i refleksje pozwólcie, że tym razem zachowam, dla siebie.
W skrócie mogę zdradzić, iż są to w głównej mierze wspomnienia rodziny, przyjaciół, znajomych o wspaniałym człowieku, jakim był Andrzej Klimowicz.
2013-04-02
Biorąc do ręki tę książkę nie spodziewałam się, że jest napisana na faktach autentycznych. W sumie chwyciłam ją przypadkiem w bibliotece i postanowiłam poznać historię tytułowej „Brzyduli”. Mimo trudnej tematyki książkę się chłonie, wielokrotnie stanęły mi łzy w oczach i po dzień dzisiejszy nie mogę uwierzyć, że takie historie mają miejsce w naszym życiu codziennym i tak naprawdę toczą się gdzieś koło nas.
Constance Briscoe postanowiła opowiedzieć swoją historię życia, a raczej męki, katusze, poniżenia, jakie musiała przeżywać w dzieciństwie. Od najmłodszych była bita, maltretowana, wyzywana od najgorszych. Na skutek stresu jaki fundowała jej matka dziewczyna się moczyła, a z czasem wyłysiała. Na skutek częstego moczenia miała podłączany alarm, który miał budzić dziewczynkę w nocy. Najpierw matka, potem do rytuałów włączył się ojczym Constance. Jednak któregoś razu nie wytrzymała i doniosła na ojczym i ten miał zakaz jej dotykania. Jednak na matce nie zrobiło to większego wrażenia i dalej biła ją i poniżała, wmawiała, że się do niczego nie nadaje. Dziewczyna była wykorzystywana przez matkę przy pracach domowych musiała gotować, sprzątać, a gdy któregoś razu na kurczaku zostawiła 4 włosy, matka pocięła ją nożem. Jej brat na urodziny dostał samolot, którym się steruje, matka w nią tak wycelowała, że rozcięła jej policzki do mięsa, gdzie ma blizny po dzień dzisiejszy. Do tego wykręcała jej sutki, biła po biuście w wyniku czego Constance dostała guzów i musiała zostać poddana zabiegowi. Matka nie odwiedziła jej w szpitalu, ani razu. Gdy Constance miała 14 lat matka wyprowadziła się z domu pozostawiać ją samą sobie. Musiała wówczas pogodzić szkołę i pracę na 3 zmiany, żeby się utrzymać, ale matka i tak przychodziła biła ją i żądała haraczu na opłaty. Na swojego rodzonego ojca również nie mogła liczyć, rodzeństwo również się od niej odwróciło, nastawiane przez matkę, ale myślę, że napędzane również strachem. Constance miała przerwę od matki jedynie wtedy, gdy wzięła ją nauczycielka do siebie, która zorientowała się w sytuacji. Niestety w wyniku wypadku i stratą kończyn dolnych nie mogła dłużej zajmować się Constance i ta znów musiała wrócić na tortury do matki. Książka zaczyna się od tego, iż Constance usiłuje zapisać się do domu dziecka, jednak bez zgody matki nie jest do możliwe. Matka wmawia córce, że jest zarazkiem, a ta ma już dość i postanawia wypić domestosa, bo zwyczajnie nie chce być zarazkiem i chce umrzeć. Wielokrotnie bita deską tzw. trzask –trzask, traciła przytomność i nie udzielano jej pomocy medycznej. Gdy miała udać się na studia potrzebowała podpisu matki ta jednak dokument podarła, a Constance została przyjęta warunkowo. Musiała wówczas pracować jeszcze rok, aby rozpocząć studia. Małymi kroczkami wyzwoliła się od matki, ukończyła studia prawnicze i została czarnoskórą sędzią. Po zawodowym sukcesie jednak postanowiła napisać tą wstrząsającą autobiografię. Gdy jej matka się o tym dowiedziała i zapoznała się z tekstem postanowiła wytoczyć proces o zawarcie w książce kłamstw. Pomawiała córkę o fałszowanie dowodów, jednak sędziowie orzekli zgodnie, że to matka kłamie, a Constance naprawdę była ofiarą. Kobieta przeszła także operacje plastyczne, które miały zaretuszować powstałe blizny w wyniku znęcania.
„Brzydula. Historia niekochanej” to wstrząsająca powieść autobiograficzna. Pomimo zawartego w książce bólu, traumy, wspomnień i to tych najgorszych książkę czyta się jednym tchem, momentami zakręci się w oku łza. Osobiście nadal trudno mi w to uwierzyć, że można być tak wyrodną matką. Jedynym słowem jakie przychodzi na myśl to szok, wstrząs…Jestem pełna podziwu dla tej kobiety, iż mimo krzywdy jakiej doznała na sobie potrafiła się wybić i osiągnąć sukces. Na rynku ukazała się już kontynuacja „Brzyduli” i chętnie poznam dalsze losy Constance Briscoe. Polecam.
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2013/05/brzydula-historia-niekochanej.html
Biorąc do ręki tę książkę nie spodziewałam się, że jest napisana na faktach autentycznych. W sumie chwyciłam ją przypadkiem w bibliotece i postanowiłam poznać historię tytułowej „Brzyduli”. Mimo trudnej tematyki książkę się chłonie, wielokrotnie stanęły mi łzy w oczach i po dzień dzisiejszy nie mogę uwierzyć, że takie historie mają miejsce w naszym życiu codziennym i tak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-01-25
Martyna Wojciechowska, a właściwie według oficjalnych dokumentów Marta Wojciechowska ur. w 1974 roku w Warszawie. Zanim Martyna odkryła w sobie powołanie podróżnicze, była i jest wielką, czynną i bierną fanką motoryzacji. "Automaniaczka" wyjaśnia nam skąd to zamiłowanie się wzięło, a także opowiada o tym ,że nie każda dziewczyna musi bawić się lalkami, tylko może spełniać swoje marzenia, nawet najbardziej te, które wydają się niemożliwe do zrealizowania.
Ze stron "Automaniaczki" dowiadujemy się, że główną inspiracją dla Martyny był jej tata, który prowadził warsztat samochodowy. I w zasadzie się to tak zaczęło. Najpierw motocykle z czasem przyszła pora i na samochody. Po drodze Martyna poznała mnóstwo ludzi. Wielokrotnie podkreśla także, że wybrała dosyć kosztowne hobby. Bowiem każdą złotówkę oszczędzała, aby zakupić wymarzony motocykli i to na dodatek nie gdzie indziej, jak w sklepie ogrodniczym!(Bowiem były tylko dostępne w takich miejscach i nie dla wszystkich.) To samo dotyczy rajdu Paryż- Dakar, który okazał się ogromny w kosztach. Niektórzy myślą, że to telewizja sfinansowała to przedsięwzięcie, nic bardziej mylnego. Warto podkreślić, że Martyna Wojciechowska opisuje swoje przyjaźnie, szczególnie z Januszem Kuligiem, który jak wiemy zginął w tragicznym wypadku, a także lepiej możemy poznać Macieja Wisławskiego.
Na kolejnych stronach poznajemy kulisy rajdu Paryż - Dakar. Autorka opowiada jak wygląda to ze strony technicznej, a także, że to nie tylko walka z piaskiem, samochodami, awariami, ale przede wszystkim walka ze samym sobą i swoimi słabościami. Wielokrotnie podkreśla także różnice między zawodnikami. Ci z czołowych miejsc mają wysoki budżet, a amatorzy tacy jak ona mieli dwukrotnie trudniej. Same wpisowe na taką przygodę życia, to bagatela 10 tysięcy dolarów!! W rajdzie Paryż - Dakar nie ma miejsca na pomyłki, każdy błąd może kosztować życie nie tylko swoje, ale i pilota, który jest równie ważny jak kierowca. Martyna miała szczęście, że trafiła na Jarka Kazberuka, który okazał się niezastąpiony. Rajd Paryż - Dakar to prawdziwy egzamin z życia. Gratuluję Martynie, że pomimo ogromu trudności z jakimi się zmagała razem z Jarkiem, udało im się szczęśliwe dobrnąć na metę. Mimo, że ich toyota ledwo się dowlokła dali radę.
Martyna Wojciechowska opisuje, właściwie odniosłam wrażenie, że opowiada czytelnikowi swoje słabości, trudy i słabości z jakimi się zmagała, a także obserwacje wobec inny ludzi. "Automaniaczka" jest bogato ilustrowana, co jest dopełnieniem całości.
Jeśli myślicie, że "Automaniaczka" jest tylko skierowana do fanów motoryzacji, to jesteście w błędzie. To książka dla osób, które mają swoje pasje i marzenia. Jest to historia zwykłej dziewczyny, która spełniła swoje marzenia, chłopięce marzenia. Uwaga "Automaniaczka" to pozycja dla osób, które marzą i chcą zrobić "coś" w tym kierunku, a także dla osób odważnych, które chcą dojść na szczyt swoich marzeń. Polecam!!!
Recenzja została opublikowana na moim blogu:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2013/02/automaniaczka.html
Martyna Wojciechowska, a właściwie według oficjalnych dokumentów Marta Wojciechowska ur. w 1974 roku w Warszawie. Zanim Martyna odkryła w sobie powołanie podróżnicze, była i jest wielką, czynną i bierną fanką motoryzacji. "Automaniaczka" wyjaśnia nam skąd to zamiłowanie się wzięło, a także opowiada o tym ,że nie każda dziewczyna musi bawić się lalkami, tylko może spełniać...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-11-09
Chcąc się dowiedzieć co nie co o "królowej kryminału" postanowiłam sięgnąć po jej autobiografię. Książka, a właściwie jej treść okazały się niezwykle interesujące, tudzież coś sprawiło, że czytało ją się dosyć ciężko. Być może to nietypowy format książki i duże strony do, których nie przywykłam.
Z "Autobiografii" mogłam się dowiedzieć jak zaczęła się przygoda autorki z pisaniem. Mimo, że nie miała odpowiedniego wykształcenia z pisaniem radziła sobie świetnie, chociaż w tamtych czasach wydać książkę nieznanego autora graniczyło z cudem. Pragnę zaznaczyć, że jak się okazuje wykształcenie nie jest tak ważne w pisarstwie, liczy przede wszystkim się wyobraźnia. Wielu współczesnych pisarzy posiadających wykształcenie nie jest w stanie dorównać Agacie Christie.
Autorka również nie miała łatwego życia przeżyła jakby nie było dwie wojny, odejście męża do innej kobiety, liczne podróże i przygody, a także choroby. Zaskakujące jest to, że okazało się być osobę nieśmiałą, wolała przelewać swoje myśli na papier, niż ciągnąć z kimś nudny monolog.
W książce również zawarte są fotografie z tamtego okresu, chociaż oczekiwałbym bym więcej. Ale rozumiem, że w tamtych czasach fotografie były czymś trudno dostępnym.
Nie chcę zdradzać więcej szczegółów, dlatego, uważam, że każdy fan - i nie tylko - pani Christie powinien przeczytać tę oto "Autobiografię".
Chcąc się dowiedzieć co nie co o "królowej kryminału" postanowiłam sięgnąć po jej autobiografię. Książka, a właściwie jej treść okazały się niezwykle interesujące, tudzież coś sprawiło, że czytało ją się dosyć ciężko. Być może to nietypowy format książki i duże strony do, których nie przywykłam.
Z "Autobiografii" mogłam się dowiedzieć jak zaczęła się przygoda autorki z...
2012-03-08
Książka, ani dobra, ani zła. Na pewno należą się brawa pani Danucie za odwagę. Napisać własny życiorys to nie lada sztuka. Plusem są też liczne fotografie z tego okresu, które pozwoliły bardziej się przenieść w tamte czasy.
Książka, ani dobra, ani zła. Na pewno należą się brawa pani Danucie za odwagę. Napisać własny życiorys to nie lada sztuka. Plusem są też liczne fotografie z tego okresu, które pozwoliły bardziej się przenieść w tamte czasy.
Pokaż mimo to
Jakiś czas temu prezentowałam książkę pt. "Brzydula. Historia niekochanej". Lektura tej książki wywołała wiele emocji, a czasami odczuwałam ból razem z tytułową Brzydulą. Trudno było mi uwierzyć, że opisywanie zarówno przemocy fizycznej, jak i psychicznej, a także odrzucanie przez rodzoną matkę, miało miejsce w świecie rzeczywistym, a nie jest fikcją literacką.Historię tę nadal mam w głowie, jednak emocje opadły. Pora zatem poznać dalsze losy Constance Briscoe.
"Więcej, niż brzydka" to kontynuacja wspomnianej książki. Rzecz się dzieje po zerwaniu kontaktu z matką. Constance po bardzo traumatycznych przeżyciach próbuje się odnaleźć swoją drogą . Ma w życiu swój cel, którym jest skończenie studiów prawniczych. Jednak to nie jest takie proste, ponieważ Constance musi pracować w między czasie na swoje utrzymanie. Na kolejnych stronach poznajemy pierwszą miłość Constance. Jednak dziewczyna ma zatracone poczucie wartości, matka od lat wmawiała jej, że jest tak brzydka, że jej nikt nie zechce. Dlatego Constance poddaje się operacjom plastycznym, głównie koryguje sobie nos i usta. Okres świąteczny spędza w pracy, bowiem nawet nie ma z kim tych świąt spędzić. Skończone studia to nie wszystko, trzeba zrobić aplikacje, obyć praktyki i tutaj, jak to w życiu bywa zaczęły się kolejne schody. Jak sobie poradzi Constance i czy dopnie celu?
"Więcej, niż brzydka" jest dużo bardziej spokojniejsza od swojej poprzedniczki. Autorka tak jak w pierwszej części posługuje się językiem faktu, ale też nie boi się stosować ironii połączonej z gorzkim poczuciem humoru. Narracja ma charakter pierwszoosobowy.
Mimo katowania, poniżania, przemocy, a przede wszystkim traumy jaką w sobie nosi, pokazała, że nie można poddawać, trzeba walczyć do końca, choćby resztkami sił. W tej części można zaobserwować zmiany, jakie dokonują się w Constance. Małymi krokami kobieta zaczyna akceptować siebie, wspina się małymi krokami po szczebelkach drabiny w górę. W całej tej sytuacji najsmutniejszym faktem jest to, że matka Constance jej nie chciała, ona po prostu jej szczerze nienawidziła i podkreślę to raz jeszcze, jestem pełna podziwu dla tej kobiety. Może być wzorem do naśladowania dla innych, którzy doznali krzywdy.
O ile w pierwszej części autorka zmaga się z piekłem, to w drugiej stara się zgubić demony przeszłości. Tylko, czy to jest w ogóle możliwie? Okazuje się, że chyba nie. Sądzę tak, ponieważ w tej części wyczuwa się wyraźnie emocjonalny chłód i dystans do traumatycznych przeżyć. Być może jest to taka forma obrony przed przeszłością, której jednak w żaden sposób, nie da się zapomnieć i wykluczyć z życia. Sam fakt, iż napisała dwie książki autobiograficzne świadczy, o tym jak silną jest osobowością.
"Byłam teraz w tym właśnie miejscu, w którym chciałam być[..]"
Ze swojej strony książkę mogę polecić, ale najpierw zapoznajcie się z pierwszą częścią "Brzydula. Historia niekochanej." Uważam, że warto poznawać takie historie, które być może dzieją się gdzieś za cienką ścianą, może nawet gdzieś koło nas.
Constance Briscoe ur. 1957 roku w rodzinie jamajskiej, która mieszka w Wielkiej Brytanii.Ukończyła wymarzone studia prawnicze i została adwokatką, a także pierwszą czarnoskórą sędzią w Wielkiej Brytanii. Posiada dwójkę dzieci :)
Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję Wydawnictwu Bellona
Recenzja pochodzi z moje bloga:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2013/09/wiecej-niz-brzydka-constance-briscoe.html
Jakiś czas temu prezentowałam książkę pt. "Brzydula. Historia niekochanej". Lektura tej książki wywołała wiele emocji, a czasami odczuwałam ból razem z tytułową Brzydulą. Trudno było mi uwierzyć, że opisywanie zarówno przemocy fizycznej, jak i psychicznej, a także odrzucanie przez rodzoną matkę, miało miejsce w świecie rzeczywistym, a nie jest fikcją literacką.Historię tę...
więcej Pokaż mimo to