-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2014-12-10
2014-03-13
Wiem, że nie wybiera się książek po okładce, ale ta rzuciła mi się od razu w oczy – taka miłość od pierwszego wejrzenia. Do tego historia dzieje się w Japonii (uwielbiam kulturę gejsz i samurajów), a na dokładkę osadzona jest w świecie steampunku (bardzo ciekawy, chociaż ciągle mało popularny gatunek powieści). W końcu dorwałam książkę w swoje ręce, zakopałam się w kocyku, otwarłam pierwszą stronę i się załamałam! Stwierdziłam, że historia musi się rozkręcić i pełna nadziei przerzucałam kolejne strony i kolejne i kolejne, szukając tego czegoś, co w końcu przekona mnie do tej historii. Niestety (nad czym bardzo boleję) tym razem się przeliczyłam i zamiast mile spędzonego czasu, książkę strasznie umęczyłam (albo książka umęczyła mnie!).
Największą wadą, nie jest nawet styl pisania, ale to, że historia jest strasznie nierówna. O ile, nie przeszkadza mi to w książkach, to w tej była to katorga. Często miałam wrażenie, jakby autor sam nie wiedział o czym chciał pisać, czy bardziej skupiać się na obszernym opisie świata, czy może na pokazaniu jarzma władzy. Ten kontrast jest widoczny, brudny lotosowy świat zbudowany na ciałach niewolników jest bardzo nowatorski. Tak samo jak połączenie starożytnej historii Japonii z technologiami XXI wieku, gdzie gejsze osłaniające swoje twarze googlami przed trującymi spalinami lotosu, spotykają się z samurajami dzierżącymi mechaniczne katany, a nad ich głowami latają powietrzne statki.
Wszystko jest pięknie, dopóki autor nie wprowadza na scenę bohaterów, którzy może nie odzywają się za często, ale nie mają też do powiedzenia nic ciekawego. Te postacie są płaskie i nudne, nie mają w sobie żadnego życia: Yukiko, mimo że to 16-letnia dziewczynka to została potraktowana co najmniej jak dojrzała kobieta, która przeżyła zbyt wiele przeciwności losu. Z kolei cesarz przedstawiony jako masowy morderca, zachowywał się jak małe rozwydrzone dziecko, które jest zbyt głupiutkie, by podejmować jakiekolwiek decyzje. Finał historii, również jest bardzo nierówny i bardzo brutalny – nie wiem, autor może sam nie lubił swoich bohaterów, albo nie wiedział co ma z nimi zrobić. Cóż, jego wybór, a strata wszystkich czytelników, którzy nie są w stanie nawet współczuć poszczególnym postaciom. Czy przeczytam drugą część, tego sama jeszcze nie wiem. Jeśli wpadnie mi w ręce to niewykluczone, że się skuszę, nawet z prostego powodu, jakim jest odkrycie jak się rozwinie lub zmieni ten krwawy świat. A co do „Tancerzy burzy”… to dalej pozostaje mi podziwianie ślicznej okładki.
http://pozytywnie-zaczytana.blogspot.com/2014/04/tancerze-burzy-jay-kristoff.html
Wiem, że nie wybiera się książek po okładce, ale ta rzuciła mi się od razu w oczy – taka miłość od pierwszego wejrzenia. Do tego historia dzieje się w Japonii (uwielbiam kulturę gejsz i samurajów), a na dokładkę osadzona jest w świecie steampunku (bardzo ciekawy, chociaż ciągle mało popularny gatunek powieści). W końcu dorwałam książkę w swoje ręce, zakopałam się w kocyku,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-05-20
2012-10-13
2012-10-03
Mam problem z Trudi Canavan. Autorka ma wyobraźnię i książki wyczarowuje jedna za drugą. Pewnie to przekłada się na jej niebywałą popularność. To się jej chwali – na kontynuacje nie trzeba czekać za długo, wszystko zależy tylko od szybkości i chęci polskich wydawnictw. Jednak będąc maszynką do robienia opasłych i często rozbudowanych fabularnie książek wpływa na to, że czegoś tam w środku brakuje, ale czego? Na to pytanie ciężko mi jest odpowiedzieć, nawet w kontekście przeczytania jej ostatniej książki – „Złodziejskiej magii”.
Trudi Canavan tym razem zmieniła trochę schemat pisania, gdyż mamy dwóch głównych bohaterów, których wątki przeplatają się co kilka rozdziałów. Chłopak i dziewczyna. Tyen i Rielle. On żyje w steampunkowym świecie napędzanym przez technikę i maszyny, ona w świecie świętych praw i konwenansów. On jest wolny, głodny wiedzy i niebojący się przygody. Ona zahukana, cichutka i grzeczna. Jednak coś ich łączy – magia. Tyen lubi z nią eksperymentować szukając przy tym odpowiedzi na niezadane pytania, Rielle zaś traktuje ją jako karę za swoje grzechy popełnione przeciwko boskim Aniołom. Jednakże oprócz nich pojawia się jeszcze ta trzecia bohaterka, wyjątkowo ciekawa, niezwykle mądra i nieskończenie stara - książka Vella co kiedyś przed tysiącami lat była kobietą wyjątkowo mściwego maga, na którego wspomnienie ludzie ciągle mają ciarki ze strachu. Znalezienie Velli przez Tyena podczas wykopalisk było niejako bodźcem, który w ostateczności może doprowadzić do zmiany wartości bohatera, a może i całego świata. Autorka w tym względzie jest nieprzewidywalna, gdyż nigdy nie wiadomo jak poprowadzi ona dalszą historię, co bardzo wpływa na wartość jej książek.
Zdecydowanym plusem tej książki jest kreacja obu światów, podobnych od siebie, ale tak bardzo różnych. Świat Tyena jest światem maszyn, szybowców, zeppelinów. Magowie są naukowcami i inżynierami podnoszącymi magię na nowy, inny poziom. Poziom techniki i nowoczesnych wynalazków. Przyznaję, że autorka dobrze czuje się w konwencji steampunku zapełniając świat wymyślnymi środkami transportu i problemami jakie ściągają one na niczym niewinnych obywateli, gdyż machiny mają to do siebie, że zżerają magię. I to bynajmniej nie wolno, co przybliża powolutku groźbę magicznej zagłady. Z drugiej strony świat Rielle jest prosty, konserwatywny i bardzo poddańczy. Magia jest ogólnie zakazana, z wyjątkiem kapłanów służących Aniołom – tylko oni są na tyle czyści, że mogą z mocy korzystać. Cała reszta pospólstwa za nawet nieświadome „okradanie” z magii Aniołów może łatwo trafić do nieprzyjemnego więzienia, gdzie kara będzie niczym w porównaniu do tej jaką mogą zadać ich boscy opiekuni. Jest to świat klas społecznych, gdzie rodowe koligacje więcej znaczą w społeczeństwie niż bycie splamionym magią człowiekiem.
Tak jak pisałam wyżej, zawsze mam problem z książkami Trudi Canavan. Jej trylogie przeważnie są dosyć niespójne i rozwlekłe. Trylogia Czarnego Maga czy Trylogia Zdrajcy nie były odstępstwem od tej reguły. Pojawiały się lepsze części, ale też i takie, które zdarzało mi się męczyć i czytać na siłę, bo chciałam wiedzieć jak skończy się historia. Jak będzie z tą nową serią? Ciężko mi powiedzieć. „Złodziejska magia” nie jest odkrywczą książką, nie porywa na kolana. W gruncie rzeczy, jest dosyć przewidywalna. Osobiście mam nadzieję, że autorka zaskoczy mnie w kolejnych częściach, tak jak to zrobiła w przypadku „Wielkiego Mistrza”, ale również obawiam się, że stworzy historię na siłę, bez porywającej akcji, drugiego dna. Wynagradzają to jednak ciekawi bohaterowie – zwłaszcza Rielle, która z każdym kolejnym rozdziałem zrzuca swój kokon świętoszki i staje przeciwko całemu światu (od razu nasuwa mi się na myśl Sonea z Trylogii Czarnego Maga, zaś Tyen jest jak klon Lorkina z Trylogii Zdrajcy – niepokorny, zbuntowany i pakujący się w różnie konflikty!).
Czy to znaczy, że ta książka jest niewarta przeczytania? Fanom autorki powinna się spodobać. Jakby nie było pani Canavan bazuje także i tu na utartych schematach ze swoich poprzednich powieści. Nie ma więc zaskoczenia i od razu wiadomo czego można się u niej spodziewać. Czytelników, którzy nigdy nie mieli do czynienia z australijską pisarką przyjacielsko ostrzegam – nie znajdziecie tu nic nowego co zburzy wasz świat i wprowadzi trochę zamętu. Nie tędy droga. „Złodziejska magia” jest tylko ciekawą historyjką, którą szybko przeczytacie i jeszcze szybciej zapomnicie.
http://pozytywnie-zaczytana.blogspot.com/2014/12/odrodzenie-mysli-magicznej-zodziejska.html
Mam problem z Trudi Canavan. Autorka ma wyobraźnię i książki wyczarowuje jedna za drugą. Pewnie to przekłada się na jej niebywałą popularność. To się jej chwali – na kontynuacje nie trzeba czekać za długo, wszystko zależy tylko od szybkości i chęci polskich wydawnictw. Jednak będąc maszynką do robienia opasłych i często rozbudowanych fabularnie książek wpływa na to, że...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to