rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Bardzo starałam się - zarówno podczas czytania, jak i po jego zakończeniu - nie porównywać "Metra 2034" do jego poprzedniczki, bo miałam przeczucie, że druga powieść Glukhovsky'ego wydana w ramach serii "Uniwersum Metro 2033" tego porównania nie udźwignie. No i go nie udźwignęła.
Co prawda może to być moją winą, ale przez większość książki nie potrafiłam złapać jej "rytmu". Pochłonęłam ją w niecałą dobę, ale i tak miałam wrażenie, że jakimś cudem zdążyłam zapomnieć coś ważnego, co musiało zdarzyć się rozdział czy dwa wcześniej, bo wrażenie chaosu towarzyszyło mi od pierwszych rozdziałów aż do końca. Przez to nie zawsze rozumiałam, co w ogóle bohaterowie tworzą i co mają na celu. Brakowało mi też jednej głównej postaci, wyrazistej i dobrze wykreowanej. Homer ze swoim nieuporządkowaniem i skłonnością do filozofowania jak na mój gust na głównego bohatera nadawał się przeciętnie, natomiast Saszy i Huntera - postaci o wiele ciekawszych - było w porównaniu do starca za mało. Nie potrafiłam polubić również Leonida. Zabieg autora polegający na przeplataniu ze sobą wątków różnych postaci też nie do końca zdał egzamin.
Z pierwszej części pozostała część fajnego, ciężkiego klimatu grozy i tajemnicy. Podobało mi się też kilka fragmentów, a wątek Saszy i Huntera jako niepoprawną romantyczkę urzekł mnie całkowicie. No i zakończenie, ostatnich kilka akapitów - zdecydowanie na plus. Moja ocena to 6.5/10 - "Metro 2033" to to nie jest, ale nie uważam wydanych pieniędzy i poświęconego czasu za całkowicie wyrzucone w błoto. :)

Bardzo starałam się - zarówno podczas czytania, jak i po jego zakończeniu - nie porównywać "Metra 2034" do jego poprzedniczki, bo miałam przeczucie, że druga powieść Glukhovsky'ego wydana w ramach serii "Uniwersum Metro 2033" tego porównania nie udźwignie. No i go nie udźwignęła.
Co prawda może to być moją winą, ale przez większość książki nie potrafiłam złapać jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu jej drugi raz mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że nie zmieniło się kompletnie nic. Vuko nadal jest bohaterem idealnym, "Pana Lodowego Ogrodu" nadal nie da się ot tak odłożyć po przeczytaniu rozdziału czy dwóch bez uczucia niedosytu, no i nadal jest to powieść moim zdaniem idealna. Bardzo, bardzo polecam!

Po przeczytaniu jej drugi raz mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że nie zmieniło się kompletnie nic. Vuko nadal jest bohaterem idealnym, "Pana Lodowego Ogrodu" nadal nie da się ot tak odłożyć po przeczytaniu rozdziału czy dwóch bez uczucia niedosytu, no i nadal jest to powieść moim zdaniem idealna. Bardzo, bardzo polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Samotność, która jest we mnie, nie polega tylko na tym, że jestem sam. Chodzi też o to, z czym zostaję sam, kiedy zostaję sam."

Świetnie wykreowany główny bohater, narracja idealnie wpasowana w mój gust, umiejętne połączenie wspomnień i wydarzeń dziejących się obecnie i fabuła skonstruowana tak, że dopiero w drugiej połowie książki wszystko nabiera sensu i składa się w całość - na wyjaśnienie całej sprawy, wokół której oscyluje akcja, trzeba więc poczekać, ale uwierzcie mi - warto.

Gdyby więcej autorów tworzyło TAKIE debiuty literackie, nie czytałabym niczego innego prócz debiutów. ;)

"Samotność, która jest we mnie, nie polega tylko na tym, że jestem sam. Chodzi też o to, z czym zostaję sam, kiedy zostaję sam."

Świetnie wykreowany główny bohater, narracja idealnie wpasowana w mój gust, umiejętne połączenie wspomnień i wydarzeń dziejących się obecnie i fabuła skonstruowana tak, że dopiero w drugiej połowie książki wszystko nabiera sensu i składa się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziękuję, Pat - swoim optymizmem pokonałeś chyba nawet mój dzisiejszy parszywy nastrój. :)

Dziękuję, Pat - swoim optymizmem pokonałeś chyba nawet mój dzisiejszy parszywy nastrój. :)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiele mogłabym napisać o tej książce, ale mam wrażenie że wszystko, co przychodzi mi na jej temat do głowy to banały. Powiem krótko: "Zabić drozda" to powieść z rodzaju tych, które naprawdę mogą zmienić spojrzenie na świat czytelnika i namieszać mu w głowie i sercu; jako że moim zdaniem jest to jeden z największych komplementów, jakimi można obdarzyć książkę, na tym swoją recenzję zakończę.

Wiele mogłabym napisać o tej książce, ale mam wrażenie że wszystko, co przychodzi mi na jej temat do głowy to banały. Powiem krótko: "Zabić drozda" to powieść z rodzaju tych, które naprawdę mogą zmienić spojrzenie na świat czytelnika i namieszać mu w głowie i sercu; jako że moim zdaniem jest to jeden z największych komplementów, jakimi można obdarzyć książkę, na tym swoją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie lubię porzucać książek w trakcie czytania; nie lubię też oceniać ich, nie znając całości. Jednak w przypadku "Angelfall" chyba nie potrafiłabym dobrnąć do ostatniej strony, a nawet gdybym to zrobiła, to szczerze wątpię w to, że moje ogóle wrażenie byłoby inne. Jak dla mnie - kompletny niewypał i niewykorzystany potencjał na coś fajnego.
W zasadzie poza całkiem ładnymi kolorami na okładce i ogólnym pomysłem końca świata jako ataku aniołów na ziemię nie widzę w "Angelfall" zbyt wielu pozytywów, a rozczarowanie było tym większe, że przeczytałam bardzo dużo pozytywnych opinii na jej temat. W skrócie: do bólu prosty, bezbarwny język, nieudanie stylizowany na młodzieżowy, dość tępa (brakuje mi innego określenia) główna bohaterka stylizowana na nastoletnią wojowniczkę, słaba fabuła i [!!!SPOILER!!!] wątek miłosny - anioł i dziewczyna, a jakże. [/SPOILER]
Niestety, jak dla mnie duże rozczarowanie. 2/10 za wspomniane wyżej kolory okładki i sam schemat apokalipsy.

Nie lubię porzucać książek w trakcie czytania; nie lubię też oceniać ich, nie znając całości. Jednak w przypadku "Angelfall" chyba nie potrafiłabym dobrnąć do ostatniej strony, a nawet gdybym to zrobiła, to szczerze wątpię w to, że moje ogóle wrażenie byłoby inne. Jak dla mnie - kompletny niewypał i niewykorzystany potencjał na coś fajnego.
W zasadzie poza całkiem ładnymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna teoria spiskowa goni drugą, intrygi przeplatają się ze sobą od początku do samego końca, "ci dobrzy" okazują się być "tymi złymi" i odwrotnie, a kiedy wydaje się nam, że tajemnica została wyjaśniona, zaraz dostajemy kolejną porcję zagadek. Tak w skrócie mogę podsumować "Kod Leonarda da Vinci". Bez względu na wszystkie niepochlebne opinie o typowo "rzemieślniczym" stylu Browna, powieść jest kawałem dobrego, rozrywkowego czytadła "kryminałopodobnego". Akcja wciąga, miejscami zadziwia i zmusza do wysilenia szarych komórek - a nuż uda się mi odkryć sekret Świętego Graala szybciej, niż zrobią to Langdon i Neveu? Mnie się to nie udało, mimo szczerych chęci, jednak tym większa satysfakcja z tego, że autor nieźle skonstruował fabułę i do samego końca nie dał jej rozszyfrować (choć, przyznaję, kilka z tych zagadek trąciło banałem). Teraz czas na minusy. Po pierwsze - zakończenie. Nie, nie, jeszcze raz nie. Do końca miałam cichą nadzieję, że jednak tego Graala nie znajdą, a tak magia prysła. Po drugie - momentami całość zbyt.. przekombinowana? Niby tak ma być, w końcu mówimy tu o kryminale, ale mimo wszystko, niektóre fragmenty były ze strony autora takim chodzeniem "naokoło" na siłę. Po trzecie - w teorie spiskowe wierzy się lub nie, ale tej przedstawionej w "Kodzie.." nie sposób odmówić jednego - subiektywności. Brown przedstawił tę historię tak, jak on ją widzi, może w taką wersję wierzy. Nie można jednak nie zauważyć, że niektóre wątki przedstawił niesprawiedliwie. Posłowie od polskiego wydawcy uświadamia czytelnika, że na całą sprawę trzeba spojrzeć nieco szerzej, niż autor. Po czwarte - powieść jest lekko schematyczna, ale to chyba stała cecha dzieł kreowanych na bestseller. Po piąte - tak jak na początku Sophie miała niezłe zadatki na taką powieściową "żyletę", mądrą, oczytaną i potrafiącą zachować zimną krew, tak z czasem stała się bezbronną kobietką. Szkoda, bo mogła być naprawdę świetną postacią. Ogółem "Kod.." oceniam na plus. Nie spodziewałam się cudu i cudu nie dostałam. Nie ten adres.

Jedna teoria spiskowa goni drugą, intrygi przeplatają się ze sobą od początku do samego końca, "ci dobrzy" okazują się być "tymi złymi" i odwrotnie, a kiedy wydaje się nam, że tajemnica została wyjaśniona, zaraz dostajemy kolejną porcję zagadek. Tak w skrócie mogę podsumować "Kod Leonarda da Vinci". Bez względu na wszystkie niepochlebne opinie o typowo "rzemieślniczym"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do przeczytania zachęciła mnie okładka, ale treść jest niestety średnia. Warsztat autorki pozostawia sporo do życzenia, a i fabułą (niestety) nie nadrabia. Przede wszystkim, cała akcja toczy się zbyt gładko. Kilkakrotnie odnosiłam wrażenie, że Mous "pcha" niektóre wydarzenia, żeby tylko szybciej przez nie przejść, a przez to całość traci na przejrzystości. Kilka momentów i rozwiązań zastosowanych przez autorkę było dla mnie całkowicie niezrozumiałych, a bohaterowie wydawali się przez to dość.. tępi? Może to nie do końca trafne określenie, no ale w przypadku głównego bohatera, który zadziwiająco szybko akceptował coraz to nową rzeczywistość, brakuje mi innego słowa. Co do działania samego ośrodka, którego "podopiecznym" jest tytułowy Boy 7, istnieje za dużo znaków zapytania. Nikt nie odkrył tej działalności? Wszystko działało sobie ładnie i bezproblemowo w ukryciu, a całość zdemaskował nastolatek, który przebrnął przez większość problemów raczej dzięki szczęściu? Te i inne niedopracowane szczegóły rażą. Na plus mogłaby zadziałać moja sympatia do któregokolwiek z bohaterów, ale nie polubiłam żadnego. Ba, sam Boy 7 irytował mnie od samego początku. 4/10 za nie-taki-zły pomysł i dość zachęcającą okładkę.

Do przeczytania zachęciła mnie okładka, ale treść jest niestety średnia. Warsztat autorki pozostawia sporo do życzenia, a i fabułą (niestety) nie nadrabia. Przede wszystkim, cała akcja toczy się zbyt gładko. Kilkakrotnie odnosiłam wrażenie, że Mous "pcha" niektóre wydarzenia, żeby tylko szybciej przez nie przejść, a przez to całość traci na przejrzystości. Kilka momentów i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Gra o tron" to powieść z rodzaju tych, po których przeczytaniu człowiek jeszcze przez dłuższą chwilę siedzi, wpatrzony w ostatnie zdanie i próbuje ułożyć sobie całość w głowie. Świetnie skomponowana fabuła, perfekcyjnie dopracowana i pełna niespodzianek, gdzie intryga goni intrygę. Doskonale wykreowane postaci, zmieniające się wraz z biegiem akcji i nigdy nie dające się tak do końca przejrzeć - wszystkie potrafiły mocno mnie zaskoczyć, i to nie raz. O stylu pana Martina nie muszę już chyba nic dodawać, wszystko zostało już powiedziane - świetny, i tyle. Subtelnie wplecione elementy fantastyki, które w drugiej połowie są mocniej zaakcentowane szczególnie przy zakończeniu (świetnym, nawiasem mówiąc), czynią książkę jeszcze ciekawszą i bardziej wciągającą, a całość wg. mnie bez wątpienia zasługuje na mocną piątkę i przeczytanie. Warto.

"Gra o tron" to powieść z rodzaju tych, po których przeczytaniu człowiek jeszcze przez dłuższą chwilę siedzi, wpatrzony w ostatnie zdanie i próbuje ułożyć sobie całość w głowie. Świetnie skomponowana fabuła, perfekcyjnie dopracowana i pełna niespodzianek, gdzie intryga goni intrygę. Doskonale wykreowane postaci, zmieniające się wraz z biegiem akcji i nigdy nie dające się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lekka, niewymagająca, prosta pod każdym względem. Powieść z rodzaju tych, o których zapomina się w chwili przeczytania ostatniego zdania. Całkiem ciekawym pomysłem było nazywanie rozdziałów nazwami fobii - wreszcie dowiedziałam się, jak nazywa się jeden z moich irracjonalnych lęków. Jedną z większych wad "Pragnienia" jest to, że autorka bez wyczucia potraktowała wątki powieści - w niektóre "wchodziła" zbyt głęboko (opisy idealnego Nicka, niektóre zdania były wręcz śmieszne), niektóre traktowała po macoszemu, a szkoda (piksy na przykład - biorąc pod uwagę to, że są dość ważne w fabule, wiemy o nich zdecydowanie za mało). Postacie są mało wyraziste, fabuła zbyt przewidywalna, a autorka dość swobodnie poczynała sobie z inspirowaniem się innymi autorami. Biorąc pod uwagę rekomendację Stephena Kinga, spodziewałam się czegoś lepszego.

Lekka, niewymagająca, prosta pod każdym względem. Powieść z rodzaju tych, o których zapomina się w chwili przeczytania ostatniego zdania. Całkiem ciekawym pomysłem było nazywanie rozdziałów nazwami fobii - wreszcie dowiedziałam się, jak nazywa się jeden z moich irracjonalnych lęków. Jedną z większych wad "Pragnienia" jest to, że autorka bez wyczucia potraktowała wątki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak jak większość powieści Cobena czytałam jednym tchem, tak "Schronienie" męczyłam dobrych kilka dni, pomimo druku jak na banerach reklamowych. Ciągle miałam nadzieję, że na którejś stronie dostrzegę choć cień stylu, w którym się zakochałam, no i nie wyszło. W pierwszych rozdziałach były momenty, w których odechciewało mi się czytać i po prostu odkładałam książkę. Cóż, historia Mickeya mnie nie porwała. Gdyby autorem był jakikolwiek inny autor, oceniłabym ją na 5 w porywach do 6 przy niektórych fragmentach, ale jako twór Cobena.. Trochę mnie zawiodła. Powieść jest lekka, przejrzysta, zahacza gatunkiem o typowy kryminał dla nastolatków. Jak pisałam wyżej, byłoby spoko, gdyby nie nazwisko wypisane dużymi literami na okładce. Tym razem Coben mnie lekko rozczarował. Nawet jego styl wydaje mi się inny i tak, jak przy wcześniejszych jego powieściach podobały mi się trafne opisy i ciekawe dialogi, tak tu całość jest miejscami chaotyczna, a jednak wchodzi do głowy jak proste fanfiction początkującej pisarki-bloggerki. Ot, takie "coś" do poczytania i zapomnienia o tym po zamknięciu książki, mimo że fabuła jest całkiem zgrabnie złożona. Wiem, że moja opinia zahacza miejscami o herezję, biorąc pod uwagę cały mój szacunek i sympatię do twórcy, ale nie potrafię być bezkrytyczna w stosunku do "Schronienia".

Tak jak większość powieści Cobena czytałam jednym tchem, tak "Schronienie" męczyłam dobrych kilka dni, pomimo druku jak na banerach reklamowych. Ciągle miałam nadzieję, że na którejś stronie dostrzegę choć cień stylu, w którym się zakochałam, no i nie wyszło. W pierwszych rozdziałach były momenty, w których odechciewało mi się czytać i po prostu odkładałam książkę. Cóż,...

więcej Pokaż mimo to