Mała, niepozorna, licząca 152 str książeczka, urzekła mnie od pierwszych stron.
Stara z lat 50-tych ubiegłego wieku księgarnia i zgromadzona w niej literatura to gratka dla miłośników czytania, ale prowadzenie jej w czasach współczesnych, jak sami wiemy, to nie lada wyzwanie dla właścicieli.
Valerie, ze świeżo zdobytym licencjatem z ekonomiki i organizacji przedsiębiorstw miała duże plany zawodowe. Zniknięcie jej ciotki, właścicielki małej księgarenki, zmusza ją do zmiany planów i zajęciem się sprawami zw. z księgarnią ciotki.
"Okres powojenny z pewnością nie był złym czasem, by zarabiać na zadrukowanym papierze, w końcu wygłodniali intelektualnie ludzie tęsknili za ciekawymi historiami i mądrymi przemyśleniami. W zasadzie, pomyślała Valerie, ciotka miała dobry pomysł na biznes, wtedy. Tylko, że nie szła z duchem czasu i przez wszystkie te lata nic nie zmieniła. Przytłaczały ją oczywiście profesjonalizm nowoczesnych koncepcji biznesu i czar nowych mediów. Bo, kto dziś jeszcze czyta książki?"
To opowieść o literaturze, o odkrywaniu miłości do niej, z odpowiednim klimatem. Przyjemna do czytania.

Mała, niepozorna, licząca 152 str książeczka, urzekła mnie od pierwszych stron.
Stara z lat 50-tych ubiegłego wieku księgarnia i zgromadzona w niej literatura to gratka dla miłośników czytania, ale prowadzenie jej w czasach współczesnych, jak sami wiemy, to nie lada wyzwanie dla właścicieli.
Valerie, ze świeżo zdobytym licencjatem z ekonomiki i organizacji przedsiębiorstw...