Sprawy łóżkowe. Historia seksu
- Kategoria:
- popularnonaukowa
- Seria:
- ZROZUM
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Poznańskie
- Data wydania:
- 2022-02-09
- Data 1. wyd. pol.:
- 2022-02-09
- Liczba stron:
- 496
- Czas czytania
- 8 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788366657847
- Tłumacz:
- Monika Skowron
Z tej książki dowiesz się:
• Czym była chatka menstruacyjna?
• Jak wyglądały przeszczepy jąder?
• Dlaczego milczymy o kobiecym wytrysku?
• Czy „cipa” to wulgaryzm?
Nie istnieje jedna historia seksu. Jest ich całe mnóstwo, a każdy człowiek ma swoją własną, unikatową. Po lekturze tej książki przekonamy się, że niestety, pod pewnymi względami nie różnimy się wcale od naszych przodków tak bardzo jakbyśmy chcieli. A jednak świat, w którym żyjemy przynajmniej dopuszcza możliwość rozmowy o seksie, o skłonnościach, o samoświadomości. Być może wiek XXI zostanie zapamiętany jako wiek zgody na otwartą rozmowę o seksie?
Musimy nadal rozmawiać o seksie, o przyjemności, potrzebach, miłości, związkach i naszych ciałach. Ponieważ jedyny sposób na pozbycie się wstydu to wyciągnąć seks z szafy i uważnie mu się przyjrzeć. Historia pokazała nam bowiem, jak szkodliwe potrafi być otaczanie wstydem praktyk seksualnych we wszelkich jej odmianach.
Książki dobre nie tylko w teorii!
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Od tej książki dostaniecie rumieńców
W zeszłym roku serię „Zrozum” otwierała książka o romansach postaci historycznych, czyli „I (nie) żyli długo i szczęśliwie”. Jennifer Wright temat okraszyła swoim, miejscami dość specyficznym, poczuciem humoru przybliżając nam mniej, lub nawet tragiczne miłostki postaci historycznych. Ale jeśli ktoś myślał, że po dwóch latach i dwunastu książkach seria nagle zwolni, lub zacznie robić się przewidywalna, to się grubo pomylił. Bo w tym roku (i również w lutym!) „Zrozum” otrzymało jeszcze pikantniejsze otwarcie. Już nie tylko zaglądamy do łóżka królom i aktorom, ale do łóżka w ogóle.
Kate Lister nie zna czegoś takiego jak tabu. W swojej książce umieściła wszystkie te tematy, przy których większość śmiertelników oblewa się szkarłatnych rumieńcem. Całe rozdziały poświęcony organom płciowym, historie erotycznych zabawek, aborcji, dziewictwa, a dodatkowo spojrzenie jak niektóre wynalazki zmieniały postrzeganie poszczególnych płci, na przykład rower. Jak wyglądał przeszczep jąder i dlaczego do nich dochodziło? Czym była chatka menstruacyjna? Dlaczego wstydzimy się rozmawiać o kobiecym wytrysku?
Nie wiem, czy jest jakiś temat, którego Lister by nie poruszyła. Ze swoim ostrym językiem, niezwykle trafnymi uwagami na temat naszego społeczeństwa i tego, jak postrzegamy seks, stworzyła książkę, która jest po prostu doskonała. W trakcie lektury powtórzyłam to sama do siebie wielokrotnie. Posunę się nawet do stwierdzenia, że jest to jedna z najlepszych pozycji w całej serii. Z całą pewnością najodważniejsza. W trakcie czytania będziecie otwierać szeroko oczy ze zdziwienia, bo prawdopodobnie jeszcze nikt tak o seksie nie pisał. W tak odważny wręcz brawurowy i niezwykle celny sposób chyba jeszcze nie czytaliście, a nawet nie rozmawialiście na ten temat.
Niektórzy powiedzą, że jest wulgarna, innych zniechęcą fotografie w niej zamieszczone – niezwykle dosadne – a jeszcze inni wpadną w taki zachwyt jak ja. Może dlatego, że zawsze bawiła mnie wstydliwość wokół tego tematu i podobnie jak autorka uważam, że otaczanie tematu wstydem i pewną nieśmiałością może się okazać o wiele bardziej szkodliwe dla społeczeństwa niż mówienie o pewnych sprawach otwarcie.
Kinga Kolenda
Oceny
Książka na półkach
- 525
- 244
- 85
- 36
- 19
- 11
- 11
- 8
- 7
- 6
Cytaty
Sromy nie są delikatne. Potrafią pożreć penisa i urodzić dziecko.
Opinia
Ze 40 lat temu pewnie czytałbym tę – nomen omen – pozycję z wypiekami na twarzy i ocenił zdecydowanie wyżej, ale latka lecą, hormony już nie te, i choć temat seksu ciągle mnie rajcuje, do lektur mam zdecydowanie bardziej chłodny – nomen omen – stosunek.
Ani się spostrzegłem, a wyszło mi zdanie w stylu, jakim posługuje się autorka, czyli niezbyt wyszukanym.
Ale po kolei.
To, co mnie niezmiennie i wciąż irytuje, to tendencja polskich wydawców do manipulowania tytułem i sugerowania okładką nie do końca tego, co znajdziemy w książce. Tytuł oryginału „A curious history of sex” zostaje zredukowany do podtytułu i w dodatku – by dalej ciągnąć aluzyjność autorki – wykastrowany do prostej „Historii seksu”. Owszem, mamy świetną, przyciągającą wzrok okładkę, ale równie mylącą, co tytuł „Sprawy łóżkowe”. Okładka oryginału zdecydowanie bardziej oddaje zawartość. Owych spraw sensu stricte łóżkowych prawie w książce nie ma. Po tytule i okładce spodziewałem się trochę nawiązań do biologii, fizjologii czy biologii rozwoju (te okładkowe króliczki naprawdę są świetne), tymczasem dostałem do ręki mocno popularny zbiór ciekawostek oscylujących raczej w orbicie antropologii kulturowej niż nauk ścisłych. Podczas lektury daje się zauważyć, że autorka raczej ma dość blade pojęcie o biologii, jeśli w ogóle takowe ma i że jest pod wielkim wpływem nie zawsze mądrych pomysłów popularnego ostatnio genderyzmu. Tu muszę uprzedzić czytelników mojej recenzji, że będę musiał cytować za autorką słowa, które w naszym (i nie tylko) języku zazwyczaj uchodzą za co najmniej frywolne, jeśli nie wulgarne. Jak nie załamywać rąk, kiedy już we „Wprowadzeniu” mamy takie oto kuriozum: „Przykładowo w rozdziale dotyczącym słowa „cipa”, „cipę” pojmuje się jako genitalia kobiety. Dziś wiemy, że część kobiet ma cipy, a niektóre nie, tak samo, jak ma je część mężczyzn, podczas gdy inni nie.” Ło, matko z córko! A cóż to takiego? Moje oczęta rozwarły się na niespotykaną szerokość i miałem nadzieję, że autorka gdzieś rozwinie w książce to rewolucyjne twierdzenie. Niestety nie doczekałem się. Wniosek: o biologii, medycynie i biologii rozwoju autorka nie ma zielonego pojęcia.
Wracając na chwilę do „cipy”… Autorka poświęca temu i podobnym słowom dość dużo miejsca i niewątpliwie temat historii wulgaryzmów i zmian ich znaczenia w czasie jest równie fascynujący, co sam temat seksu, niemniej jednak do rozdziału mam spore zastrzeżenia. Po pierwsze autorka wykazuje się czymś w rodzaju dyskryminacji seksualnej. W przeważającej większości seks dotyczy dwóch osób przeciwnej płci. Jeśli więc szeroko rozpatrujemy pochodzenie i ewolucję znaczenia „cipy”, należało by w równym stopniu pochylić się nad historią słów oznaczających męskie genitalia. Tu autorka temat traktuje per noga (auć! ;) ).
Jasne jest, że w temacie płciowości i seksu źródła historyczne dotyczące czasów dalszych niż 200-300 lat wstecz są bardzo ubogie i trzeba czerpać z tego, co jest, ale autorka wpada w pułapkę stronniczości źródeł i ich ograniczoności. Na masową skalę podpiera się dziełami literackimi różnego autoramentu i z nich wyciąga wnioski, jak nazywano genitalia i sprawy seksu w dawnych wiekach. Rozumiem, źródła są, jakie są, ale autorka nigdzie nie czyni zastrzeżeń, że do tych źródeł należy podchodzić wyjątkowo ostrożnie. Ano choćby dlatego, że owo nazewnictwo może być jedynie licentia poetica autorów, a nie dowodem na powszechność używania danego określenia. Przecież i dzisiaj mamy to samo. Poeci, jak i prozaicy lubują się w świntuszeniu opisowym, stosowaniu wyszukanych przenośni, niż waleniu „cipą” po oczach. Chyba jest oczywiste, dlaczego. Mam też w związku z tym pewne zastrzeżenia w przypadku tłumaczeń. Angielskie „cunt” może być różnie tłumaczone na polski. Mniej lub bardziej dosadnie. Wszystko zależy od kontekstu zdania i sytuacji. Tak samo jest ze wszystkimi wulgaryzmami i obscenami. Zresztą pod koniec książki sama autorka pisze: „Badanie starożytnej seksualności jest trudne pod wieloma względami, zwłaszcza dlatego, że źródła historyczne przekazywane są zawsze z perspektywy poglądów na świat autora. To, co w wielu tekstach dziejowych rozumie się pod pojęciem prostytucji, często mówi o wiele więcej o uprzedzeniach kulturowych autora niż o opisywanych przez niego praktykach.” Ano właśnie! To samo dotyczy tzw. literatury pięknej, nawet tej współczesnej.
A propos polskiego tłumaczenia i redakcji. W tłumaczeniu zaliczono zabawną wpadkę:
” […] to fabularyzowany dialog erotyczny między MILF-em a jej pokojówką […]. Chyba powinno być jednak „MILF-ą”. MILF to akronim dotyczący kobiety, czyż nie?
Nie brakuje w książce innych, cokolwiek zaskakujących twierdzeń:
„Dziś wiadomo, że badania naukowe mają „krótkie życie” – zyskujemy nowe informacje w takim tempie, że gdy studenci medycyny kończą uniwersytet, połowa z tego, czego się uczyli, będzie przestarzała.”
Głupota tego twierdzenia po prostu poraża. Owszem, postęp naukowy jest szybki i ogromny, czasem niektóre teorie naukowe (tu medyczne) są modyfikowane, a nawet odrzucane, ale bez przesady. Jak rozumiem, autorka nie pójdzie do lekarza starszego niż trzydziestoletniego, bo każdy starszy ma wiedzę już nieaktualną, ha, ha…
Kolejny kwiatek:
„Pytanie, dlaczego dziewictwo kobiet, a nie mężczyzn, było tak rygorystycznie sankcjonowane, wciąż jest kwestią dyskusyjną, ale prawdopodobnie można to zrzucić na karb ojcowskiego dziedzictwa.”
I podobne a propos pilnowania kobiecej cnoty i pewności ojcostwa…
„ „teoria ta pociąga za sobą spore konsekwencje, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w kilku matriarchalnych społeczeństwach na całym świecie majątek dziedziczy się w linii żeńskiej. W tych kręgach kulturowych kobiecą seksualność pojmuje się zupełnie inaczej.”
Gdyby autorka zapoznała się z osiągnięciami psychologii ewolucyjnej (Davida Bussa chyba w ogóle nie czytała) i biologii ewolucyjnej w ogóle, wiedziała by, że obsesja dziewictwa to nie tylko kwestia kulturowa, ale również biologiczna i kwestia jest raczej mało dyskusyjna. Powoływanie się na naprawdę nieliczne wyjątki niewielkich kultur matriarchalnych i budowanie na tym fakcie większych teorii niezbyt dobrze świadczy o autorce. Wyjątek tylko potwierdza regułę. Co oczywiście nie usprawiedliwia patologii związanych z ową regułą.
„Choć z porównaniu z kobiecym orgazmem męski szczyt wydaje się nieskomplikowany, to jednak jego historii daleko do prostolinijności. Historyczne rozumienie tego, co dzieje się z ciałem i duszą mężczyzny, gdy już „wystrzeli swoje fasolki”, jest mroczne i głęboko niepokojące.”
Hmm… może to jakiś lapsus tłumacza, ale osobiście nie dostrzegłem w męskim orgazmie nic mrocznego i głęboko niepokojącego :D Również w kontekście historycznym. Równie „mroczne i niepokojące” dla dawnych medyków było działanie jelita, wątroby i innych organów. Szczerze mówiąc, nie do końca rozumiem, co autorka miała na myśli.
Podsumowując… Rozumiem, że w popularnej książce nie powinno się pisać sucho i drętwo, pewna doza lekkości jest bardzo wskazana, ale wręcz nachalne silenie się autorki na rubaszny, czasem obsceniczny, humor bardziej mi przeszkadzało w lekturze niż ją ubarwiało. Im dalej, tym odnosiłem wrażenie, że kolejny temat, jaki autorka podejmuje w rozdziałach, jest opisywany coraz bardziej po łebkach i skupia się na informacjach jedynie z kultury anglosaskiej i to też raczej tej z ostatnich 200 lat. Jak sama autorka napisała w "Zakończeniu" (mając oczywiście na myśli nie swoje dziełko) „tytuł obiecywał więcej, niż można było zawrzeć w treści.”
Na koniec jeszcze jedna uwaga do polskiego wydawcy. Nic tak nie drażni, jak po prostu wydawnicze niechlujstwo. Jestem w stanie zrozumieć jakieś wpadki interpunkcyjne, gramatyczne czy wręcz ortograficzne, ale jeśli ktoś nie potrafi zapanować nad podpisami pod ilustracjami, chyba powinien pomyśleć o zmianie zawodu. Nie znam wydania papierowego, może tam jest wszystko ok. Przy okazji sprawdzę. Ale w wersji elektronicznej mamy takie kwiatki:
Pod zdjęciem dwóch tabletek viagry mamy podpis „Francisco Goya, Młoda kobieta odrzuca dziewictwo, by zostać prostytutką.” Zabawne.
W innym miejscu mamy podpis: „Piersiasta, jasno ubrana sprzedawczyni ostryg stoi z miską ostryg, tymczasem modnie wystrojony młody mężczyzna pożądliwie patrzy na nią, lewą dłoń wspierając na lasce. Molly Milton, Pretty Oyster Woman.” Sporo można powiedzieć o kobiecie na załączonym obrazie, ale nie to, że jest „piersiasta”, a mężczyzny i jego laski na ilustracji nie ma w ogóle :D Po prostu na stronie jest zupełnie inny obraz. Oryginał łatwo można znaleźć w necie. Tam faktycznie jest i młody mężczyzna i piersiasta sprzedawczyni z jednoznacznie mocno zaróżowionym obliczem.
I jeszcze raz, w inny miejscu „Młoda kobieta odrzuca dziewictwo, by zostać prostytutką”, tyle że ilustracja nie wyszła na pewno spod ręki Goi, lecz jest dosadną, arabską ilustracją stosunku płciowego.
Przeczytać można, sporo ciekawostek jest, ale tytuł niezbyt pasuje do skądinąd ciekawej serii wydawniczej.
Ze 40 lat temu pewnie czytałbym tę – nomen omen – pozycję z wypiekami na twarzy i ocenił zdecydowanie wyżej, ale latka lecą, hormony już nie te, i choć temat seksu ciągle mnie rajcuje, do lektur mam zdecydowanie bardziej chłodny – nomen omen – stosunek.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAni się spostrzegłem, a wyszło mi zdanie w stylu, jakim posługuje się autorka, czyli niezbyt wyszukanym.
Ale po kolei....