Zdziwko.
Zdziwko autorki a potem zdziwko czytelnika - "To w Ameryce Południowej mogą być problemy z dogadaniem się po angielsku? Hiszpańskiego tam używają?". No łał! I jeszcze trzeba się tym niesamowitym spostrzeżeniem dzielić co kilka stron z czytelnikami. Podobnie ma się rzecz z topniejącymi finansami - podkreślanie co jakiś czas. Dziwne, a myślałem, że jak się podróżuje to kasy przybywa w kieszeni.:)
A co po za tym. Jest to całkiem fajnie napisana książka podróżnicza, w pierwszej części dynamiczna, opisywane miejsca dosyć szybko się zmieniają, później jest już bardziej statycznie (dłuższe opisy). Najlepsza część to według mnie środek książki - Boliwia i Peru. Zakończenie jest napisane trochę innym stylem, ale w mojej ocenie wynika to też z innego charakteru wyprawy w opisywane miejsca - była bardziej wypoczynkowa niż wędrówkowa. Nie przeszkadzało mi to za bardzo, chociaż część informacji można przeczytać w innych źródłach.
Na plus mogę również zaliczyć świetne fotografie. I fakt, że w tej części wędrówki więcej było "męża" - nie był tylko jakimś tłem dla przygód autorki.
Podsumowując - niezła książka podróżnicza, z ładnymi zdjęciami, zawiera trochę przydatnych globtroterom informacji (wplecionych w tekst). Da się ją dość szybko przeczytać. Choć, przyznam, że momentami "nieporadność i zaskoczenie" autorki w różnych sytuacjach może denerwować.

Zdziwko.
Zdziwko autorki a potem zdziwko czytelnika - "To w Ameryce Południowej mogą być problemy z dogadaniem się po angielsku? Hiszpańskiego tam używają?". No łał! I jeszcze trzeba się tym niesamowitym spostrzeżeniem dzielić co kilka stron z czytelnikami. Podobnie ma się rzecz z topniejącymi finansami - podkreślanie co jakiś czas. Dziwne, a myślałem, że jak się podróżuje...