Bywa, że mech śpiewa

Okładka książki Bywa, że mech śpiewa
Agnieszka Hellwig Wydawnictwo: Media Rodzina literatura piękna
336 str. 5 godz. 36 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Media Rodzina
Data wydania:
2012-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2012-01-01
Liczba stron:
336
Czas czytania
5 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-7278-679-1
Tagi:
Erasmus
Średnia ocen

                5,6 5,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,6 / 10
65 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
303
260

Na półkach: , ,

Przyznam, że srodze się oszukałam tą książką (nie bierzcie ze mnie przykładu). Trochę się spieszyłam i w bibliotece tylko pobieżnie zerknęłam na opis z tyłu okładki. Do tego tytuł, w miarę ciekawy, o, jakieś wątki indiańskie, Europa, USA, zderzenie kultur, szamani, uzdrawianie - taki ciąg skojarzeniowy przeleciał mi przez głowę i zabrałam lekturkę. No i przy czytaniu okazało się co? Tak zwane psinco. To zwykłe marne romansidło! Nie wiem, czemu na okładce nie ma jasnej informacji - miłośniczka romansów po to nie sięgnie, bo opis nie sugeruje żadnych miłosnych przeżyć, antymiłośniczka romansów - jak ja - po prostu się zawiedzie. Po co komu taka polityka wydawnicza? No ale zostawmy te żale. Co się stało... Mimo irytacji postanowiłam dociągnąć lekturę do końca i oto moje wrażenia.

Hellwig poświęciła oryginalność na rzecz sprawdzonych (co nie znaczy, że dobrych) wzorców, które dominują ostatnio w młodzieżowych bajkach typu "Zmierzch" i jego mutacje. Mamy tu większość schematów, które unoszą w nirwanę nastoletnie czytelniczki:
1) Zwyczajna, przeciętna dziewczyna (Laura) zakochuje się (z wzajemnością) w zabójczo przystojnym, tajemniczym mężczyźnie (Natam), który zwyczajny nie jest. Ma niezwykłe, paranormalne zdolności. Jest Indianinem. Ma genialną muskulaturę i przepiękne lico. I gładką skórę, gładszą niż Europejczycy. Mógłby mieć każdą kobietę, ale - rzecz jasna, przecież to bajka - leci na protagonistkę jak menel na twarz.
2) Narracja pierwszoosobowa gwarantuje, że zamiast interesującego opisu akcji otrzymamy przytłaczający ładunek opisu "życia wewnętrznego" i przeżyć bohaterki. Już po dwóch takich akapitach człowiek żałuje, że to nie film i że nie można nacisnąć przycisku Fast Forward.
3) Okazuje się, że protagonistka wcale nie jest zwyczajna, o nie! Pod koniec też zyskuje super moce i dzięki temu jest specjalnym płatkiem śniegu (po angielsku brzmi to lepiej: Special Snowflake Syndrome;), bo tak powinno być w tego typu literaturze.
Żałuję, że mam tę powieść w wersji papierowej, bo gdyby to był ebook, pokusiłabym się o policzenie, ile razy w tekście pada czasownik "wtulić". Laura "wtula się" w swojego chłopa z byle powodu - jest smutna, wesoła, przestraszona, zamyślona, słońce świeci, wiatr wieje... Drugim irytującym zwrotem jest "Cha, cha cha!", od którego gołąbeczki rozpoczynają co piątą wypowiedź.
Romantyczne relacje polegają na jak najczęstszym noszeniu bohaterki na rękach przez jej wybranka. Nóżka boli, trampek się zmoczy, panna zaśnie albo tak po prostu, dla sportu, z punktu A do B. Natam lubi też ujmować panienkę pod brodę, czasem cmoknie ją w czółko, zapyta, co jej się roi w tej główce, nazwie głuptaskiem. Może kogoś rajcuje taki protekcjonalizm, mnie nie wydaje się romantyczny, a raczej irytujący.
Autorka rozpoczęła kilka wątków, które porzuciła albo zakończyła zupełnie bez sensu. Ponieważ nie mogę wytłumaczyć, o co mi chodzi bez zdradzania szczegółów, daję ostrzeżenie:

SPOJLERY

Cały motyw z bratem Natama (David) jest DURNY DO KWADRATU. David nagle pojawia się w lesie, bez słowa rzuca się na brata z siekierą, obcina mu dłoń i zwiewa. Świadkiem tego jest Laura. Na końcu powieści jest impreza, David podchodzi do Laury i gratuluje jej zostania jasnowidzką. Tak po prostu. Powtórzę to jeszcze raz. David obcina Natamowi dłoń, wcześniej grozi nożem Laurze, a potem podchodzi i jej gratuluje. Czy jest na tej sali psychiatra? Pani Hellwig, psychika ludzka tak nie działa. Kto radośnie grilluje z niedoszłym mordercą, nie mając żadnych oporów, choćby drobnej niechęci?! W stosunku do szamana, który był wobec niej oschły, choć nie niegrzeczny i w dodatku jej POMÓGŁ, Laura jest chłodna, z gratulacji Davida-psychola jest zadowolona, bo są "szczere". Alleluja, priorytety.
Odcięta dłoń Natama zaczyna się rozkładać, więc facet obkłada ją ziołową papką, tkanki dłoni (Odciętej. Tak literalnie, od ciała.) odzyskują zdrowy wygląd, więc przykłada ją sobie do kikuta i po godzinie to się zrasta. Tak. Odcięta dłoń, która zaczynała gnić, zrasta się z ręką i działa jak dawniej. Ktoś tu chyba palił grube zioła, i nie było to oregano.
Przez sporą część książki mamy do czynienia z kolegami ze studiów Laury - Pili, Jamesem, który chyba nawet zaczyna "mieć się ku" Laurze. Potem panna wyjeżdża do USA i koniec, niczego już o tych postaciach się nie dowiemy, podobnie jak o konsulu, który pomógł jej wjechać do Stanów. Po co mają zajmować cenne strony. Lepiej wypełnić je opisem miziania się głównej pary.
Natam jest programistą (tak przynajmniej się przedstawia na początku), a mimo to nie ma pieniędzy, w USA pracuje jako kelner, żeby zarobić na bilet. No zaraz, zaraz. Programiści są cenionymi fachowcami i czeszą niezłą kasę. Mam uwierzyć, że zdolny informatyk nie umie znaleźć (w USA!) dobrze płatnej pracy i woli roznosić żarcie w knajpie?! Chyba autorce coś nie wyszło, albo, jak mniemam, nie pomyślała, że pisze bzdety.
Na koniec zostawiłam dziwną, nieludzką uczuciowość bohaterów. Natam niby przeżywa śmierć ojca, obwinia się o nią, ale pojawia się Laura, wymieniają kilka razy płyny ustrojowe przy pomocy ust i już jest dobrze. Natam pociesza się do tego stopnia, że już do samego końca nic o ojcu nie wspomina. Pewnie, szkoda czasu na pierdoły, żałoba po ojcu jest mało sexy, lepiej ją odbębnić i szybko przeskoczyć do najważniejszego, czyli romansów i opisów, jak bohaterka płonie od dotyku kawalera.
Podobnie reaguje Laura, dziwnie lekko przechodząc do porządku nad imprezowaniem w towarzystwie psychola Davida. Za to jej emocje, gdy Natam dotknie ją opuszkiem palca...! "Przyjemne mrowienie, pozwoliłam sobie na chwilę zapomnienia, tonąc w jego czekoladowym oddechu, moje żyły ogarnął pożar, oddawaliśmy się słodkiemu zespoleniu, wtuliłam twarz, wtuliłam się w niego, leżałam wtulona, fala gorąca rozpełzła się po moim ciele, boskie oczy Natama, miejsce, w którym jego palec stykał się z ustami, płonęło, poczułam się, jakby walnął we mnie piorun i z mózgu zrobił sieczkę." (Rzeczywiście, sieczka z mózgu to dobre podsumowanie tej książki).
Hellwig nie wstydzi się nawet wyciągnąć z kufra tak obciachowego motywu, jak ględzenie o dwóch połówkach...

KONIEC SPOJLERÓW

Moja niska ocena nie jest bynajmniej spowodowana rozczarowaniem co do gatunku (aż taka podła nie jestem;). Książka zasłużyła na to godnie słabym stylem, niestrawnym mieszaniem scen, urywaniem wątków, zbyt dużą ilością opisów migdalenia się protagonistów, pobieżnością opisów, denną psychologią i wykorzystaniem klisz, o których powiedzieć, że są oklepane, to nic nie powiedzieć.

"Brr, co za koszmarne zakończenie..." (ostatnie zdanie w książce, jakże znaczące;)

Przyznam, że srodze się oszukałam tą książką (nie bierzcie ze mnie przykładu). Trochę się spieszyłam i w bibliotece tylko pobieżnie zerknęłam na opis z tyłu okładki. Do tego tytuł, w miarę ciekawy, o, jakieś wątki indiańskie, Europa, USA, zderzenie kultur, szamani, uzdrawianie - taki ciąg skojarzeniowy przeleciał mi przez głowę i zabrałam lekturkę. No i przy czytaniu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    78
  • Posiadam
    32
  • Chcę przeczytać
    20
  • 2014
    3
  • 2017
    2
  • Przeczytane w 2017
    2
  • Literatura polska
    2
  • Ulubione
    2
  • Na półce
    2
  • Romans
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Bywa, że mech śpiewa


Podobne książki

Przeczytaj także