rozwińzwiń

Bazar

Okładka książki Bazar John Biapol
Okładka książki Bazar
John Biapol Wydawnictwo: Novae Res fantasy, science fiction
184 str. 3 godz. 4 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2011-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2011-01-01
Liczba stron:
184
Czas czytania
3 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788377221464
Tagi:
futuryzm nowa cywilizacja planeta Bazar
Średnia ocen

4,3 4,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
4,3 / 10
3 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
2734
614

Na półkach: ,

"Bazar" to taka pocieszna grafomania. Jako powieść jest z gruntu niedobra, źle napisana i fatalnie rozplanowana, ale jednocześnie posiada na tyle uroku wynikającego z fabularnej beztroski i narracyjnej naiwności, że czyta się ją z pogodnym uśmiechem na twarzy. Przynajmniej jeśli się ma w sobie choć odrobinę literackiego masochizmu i potrafi się czerpać radość z tego, że wśród ciężkich, tępo napisanych kluchów trafia się od czasu do czasu taka głupiutka, leciutka perełka. Gorzej, jeśli u czytelnika akurat krucho z tolerancją na głupotę. Wtedy… No cóż, należy trzymać się od twórczości imć Biapola z bardzo daleka.

Zgodnie z okładkową notą fabuła „Bazaru” powinna być prościutka i dotyczyć konsekwencji nawiązania przez Ziemian – w roku 3245 – kontaktu z mieszkańcami planety Bazar. Cytując: „Co stanie się, gdy purytański, pełen radości świat ludzi zetknie się z nieznaną, nowoczesną cywilizacją? Dla której ze stron nadchodzące zmiany w życiu Ziemian i Bazarków okażą się korzystne? Jak kontakt obydwu ras wpłynie na kluczowe elementy ludzkiej kultury: rodzinę, wychowanie i tradycję?” Jak zapewnia autor noty, „Na te pytania odpowiada w <i>Bazarze</i> John Biapol, z humorem ukazując wizję nadchodzącego milenium.” Otóż nie, na żadne z nich Biapol nie odpowie, bo nie o kontakcie jest książka. Jak to?, ktoś zapyta. Ano – tak to. Bazarków w „Bazarze” praktycznie nie ma. Humoru zresztą też.

Nim zabiorę się za opisywanie rzeczywistej fabuły, wyjaśnię może kwestię Bazaru i Bazarków. Otóż planeta nazywa się Bazar, zaś jej mieszkańcy to… tak jest, Bazarki. Nie Bazarczycy, nie Bazarianie, nawet nie Bazarkowie. Bazarki. Dlaczego? Bo tak. Co więcej – nazwa planety jest… nieodmienna! Trafiają się więc zdania w rodzaju „mieszkając na Bazar”. Jaki cel przyświecał autorowi? Dlaczego się w ogóle uparł na taką nazwę, skoro przysporzyła mu tylu problemów podczas pracy twórczej? I dlaczego jeden z bohaterów nazywa się Meteor Bind? Oraz – czemu pojazdy latające ochrzczone zostały mianem starteków/startków?

I pytanie bonusowe – kto rozsądny rozpoczyna powieść w tak kuriozalny sposób:

„- Witam! O stan planety Ziemi pytam. Jest tam kto? Co się z nimi stało? Tak niedawno jeszcze to podskakiwało. Plamę rdzawą tylko widzę. Coś się im rozlało w wodzie. Chodzą tacy oblepieni, nijacy i skruszeni. Widzisz ten samolot mały? Skrzydła mu poodpadały. A ten, co się zeń gramoli, to ich wódz olejowy. Co robimy? Sprzątamy?”

Akcja „Bazaru” startuje w sylwestra roku 3245, kiedy to Ziemia – licząca coś koło 3,5 miliarda mieszkańców – jest szczęśliwa, bo zjednoczona pod berłem Króla Ziemi. Nie ma militaryzmu, nie ma niedoli, nie ma też jednak czegoś takiego, jak prywatność. Wszystko jest na podsłuchu i podglądzie, często nawet myśli. Trójka przyjaciół – Jack, jego dziewczyna Tery, dziennikarka z zawodu, oraz wspomniany Meteor, adwokat – leci do Argentyny skontaktować się z krewniakiem Jacka. Krewniaka nie ma co prawda w chacie – bo generalnie jest to coś w rodzaju zapuszczonego rancza – ale przebywający w obejściu pies wpuszcza ich do domku, po czym… obnaża kły i siada przy drzwiach. Struchlali z grozy grzecznie czekają. „Po trzech dniach pies nie dostał jedzenia, nie zmieniło to jednak jego postawy. Piątego dnia, po dwóch dobach bez jedzenia, przestało być zabawnie. Sytuacja wymagała podjęcia natychmiastowej decyzji. Umrzeć z głodu lub zastrzelić psa.” Wstają, z marszu łapią psa w gruby kożuch i pętają mu łapy. Kwadrans później zjawia się krewniak. Kurtyna.

Ponieważ okazuje się, że ranczo już nie należy do rodziny, bohaterowie przekonują krewniaka, żeby przeniósł się z psem do Nowego Jorku. Nim krewniak ugrzęźnie na kwarantannie razem z psem (bo przecież go tam nie zostawi samego),tłumaczy jednemu z bohaterów, co to jest kaganiec, zaklejając mu taśmą samoprzylepną usta i mówiąc „Teraz spróbuj szczekać lub gryźć”. Jak by nie było, krewniak znajduje wkrótce pracę w restauracji, poznaje ładną dziewczynę i dość szybko dorabia się z nią dzieci. Równolegle biegnie wątek kontaktu z Bazarkami, polegający na tym, że przyleciał do nas ich statek i na parę miesięcy uprowadził 30 najpiękniejszych modelek. 28 wróciło w końcu na Ziemię, a z jedną z nich przyleciał tamtejszy kochanek, Zen, propagując modę na bazarską żywność. Dla wzbogacenia cienkiej fabuły autor dorzucił jeszcze przygody Tery, która przeprowadza wywiad z przybyszem, a potem próbuje się dowiedzieć, jak to jest być zamkniętym w placówce, w której leczy się umysły.

Książka urywa się ni w pięć, ni w dziewięć, bez żadnej, najsubtelniejszej nawet konkluzji. Co więcej, autor nie ukrywa, że drugi tom wcale nie stanowi żadnej kontynuacji przygód bohaterów z części pierwszej. Jak głosi napis na okładce „Bazarskiej ambasady”, książka ta „jest niezależną kontynuacją powieści BAZAR”. Sfrustrowanemu czytelnikowi, uraczonemu niepełnowartościowym wyrobem powieściopodobnym, zostaje tylko czerpanie niezdrowej radości z różnych „kwiatków”:

„Stolik był zarezerwowany, lecz wolał poczekać w holu.” (s. 26)

„Bob kładł kolejne porcje mięsa na rozgrzaną grylażową patelnię.” (s. 30)

„Panu Bogu szczególnie miłe były jagnięcia. Powinny być zdrowe, świeże, bez żadnych wad.” (s. 30) – jak jagnięcia (sic!) mogłyby być nieświeże, skoro były żywe?

„Na dachu budynku było lądowisko dla taksówek i gości.” (s. 61)

„Gdy weszli do apartamentu, Bob powitał ich serdecznie. Jednak miał wygląd samobójcy.” (s. 64)

„Wypadła wściekła z sypialni. Była zdolna do wszystkiego, omal nie została prezydentem. On od tego czasu tylko platonicznie.” (s. 67)

„Byłem świadkiem, jak ojciec pięcioletniego syna podniósł go ze złością za uszy za to, że ten nie miał ochoty przerwać zabawy i wrócić do domu. Syn machając nogami w powietrzu, pluł na ojca i wrzeszczał.” (s. 119)

„Zen dostał osobisty przekaz. Paczkę od taty i mamy. Były tam ciepłe skarpety, ulubiona zabawka z dzieciństwa.” (s. 138)

„Proszę o kontakt dziewczynkę,
Która nie miała dwóch zębów
I grała ze mną w piłkę.
To jeden z pierwszych wierszy, które napisał.” (s. 138)

W ramach bonusu dodam, że autor pochylił się też nad językiem Bazarków. Jak podał na stronie 69, „Ich dźwięki i sposób zapisywania były zbliżone do języka chińskiego.” I jak te chińskie z brzmienia dźwięki wyglądały? Otóż fraza „Dziękujemy za zaproszenie” brzmi w tamtejszym języku… „Bę bę ku pa”, zaś położone w czterech narożnikach posiadłości piramidy to Bapa, Capa, Japa i Lapa. Podczas gdy Rapapa to bal...

Istne androny, po które można sięgnąć wyłącznie w ostateczności. Na własną odpowiedzialność.

(Esensja.pl)

"Bazar" to taka pocieszna grafomania. Jako powieść jest z gruntu niedobra, źle napisana i fatalnie rozplanowana, ale jednocześnie posiada na tyle uroku wynikającego z fabularnej beztroski i narracyjnej naiwności, że czyta się ją z pogodnym uśmiechem na twarzy. Przynajmniej jeśli się ma w sobie choć odrobinę literackiego masochizmu i potrafi się czerpać radość z tego, że...

więcej Pokaż mimo to

avatar
845
307

Na półkach: ,

Tytułowy Bazar jest nazwą pierwszej zamieszkanej planety, którą odkryli Ziemianie – to wersja oficjalna. Nieoficjalna jest taka, że to oni odkryli nas. Znajdujemy się w roku 3245 i świat, który znamy dzisiaj praktycznie przestał istnieć. Ludzie żyją po dwieście lat i dłużej, transport naziemny stał się transportem podziemnym, a z miejsca na miejsce poruszamy się latającym w powietrzu startekiem. Nie mylić ze Star Trekiem.

W tej niewielkiej książce autor porusza wiele ważnych życiowych kwestii, na pewno niejednokrotnie zajmujących nasz umysł. Czy można mieć ustrój doskonały? Jak się odżywiać, aby jeść smacznie i zdrowo? Jak wychowywać dzieci, by stworzyć mądre, świadome społeczeństwo i czy aktualny system szkolnictwa jest najlepszym, jaki może być?

Powieść jest podzielona na wiele krótkich rozdziałów, z których każdy podejmuje osobny temat, a wszystko jest tak napisane, aby możliwie jak najbardziej uprzyjemnić nam odbiór informacji. Na początku poznajemy parę, Jacka i Tery oraz ich adwokata Meta. Z NYC lecą swoim startekiem do Argentyny, gdzie mieszka ich odnaleziony kuzyn Bob. Bob z kolei wraca z nimi do NYC i tu rozpoczyna nowe życie. Ponieważ w Argentynie żył bardzo prosto, tak jak ludzie setki lat temu (my),technologie miasta do którego przybył są dla niego całkowicie nowe i oszałamiające. Jest to prosty zabieg, ponieważ dzięki temu poznajemy świat oczami Boba, czy to chodzi o znajdowanie pracy, czy chodzenie do nocnych klubów (tam to dopiero się bawią). Po kilku latach następuje pierwszy kontakt Ziemian z Bazarkami i wydarzenie, które może wzburzyć do tej pory pokojowymi kontaktami.

To, czego mi trochę zabrakło, to konkretnego celu powieści. Zwykle mamy początek, rozwinięcie i zakończenie. Każdy skutek ma swoją przyczynę, dzięki czemu śledzimy płynny ciąg wydarzeń tworzący całą historię. Tutaj bohaterowie są tylko pretekstem do przekazania nam wizji świata ponad tysiąc lat później i tak naprawdę jedynym bohaterem jest sam moment na osi czasu wraz z całym postępem technologicznym, kulturowym i duchowym.

Muszę przyznać, że bardzo ciekawa to wizja przyszłości. I choć zdawałoby się, że wszystko jest już dobre i idealne, to my, dzisiaj obecni na pewno mielibyśmy sporo do zarzucenia. Chociażby tak zwanego „Wielkiego Brata”.

"Niby możesz wszystko, nawet papierosa zapalić i wyrzucić niedopałek na ulicę. Ale jeszcze tego samego dnia będą o tym wiedzieli twój lekarz i agent ubezpieczeniowy. Jak wiesz, policjanci oprócz broni noszą czytniki linii papilarnych. Malutkie urządzenia wbudowane w telefon komórkowy. Rzuć niedopałek, a jeśli masz pracowitego lekarza, za minutę usłyszysz w telefonie: „Panie Met, zapraszam pana na badania. Pan znowu pali tytoń”. Słyszałeś, Met? Jeśli osobnik jest tak krnąbrny, iż nie reaguje na żadne argumenty, to zamykają go w ustronnym miejscu. Izolują go od społeczeństwa, które zdecydowało się żyć długo, uczciwie i nudnie".

Książka ta zawiera kilka pomysłów, które mi się podobały i nie miałabym nic przeciwko, gdyby takie coś istniało. Ale powyższy cytat dokładnie pokazuje, jak bardzo ludzkie zdrowie, dobro, szczęście jest trzymane w ryzach i tak naprawdę niezależne od niego. Jak to mówią, każdy kij ma dwa końce. Powieść godna polecenia, bo pomimo tego, że autor nie zachwyca stylem, to warto przeczytać z ciekawości, dla samych pomysłów i kilku chwil refleksji.

Tytułowy Bazar jest nazwą pierwszej zamieszkanej planety, którą odkryli Ziemianie – to wersja oficjalna. Nieoficjalna jest taka, że to oni odkryli nas. Znajdujemy się w roku 3245 i świat, który znamy dzisiaj praktycznie przestał istnieć. Ludzie żyją po dwieście lat i dłużej, transport naziemny stał się transportem podziemnym, a z miejsca na miejsce poruszamy się latającym w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
346
153

Na półkach: ,

Wiodąca życie bez wojen, armii i granic ludzkość nawiązuje w roku 3245 kontakt z istotami z planety Bazar. Pomimo znacznie wyższego poziomu rozwoju cywilizacyjnego, alochtoni wykazują ochotę do współpracy i wymiany doświadczeń z Ziemianami…
Co stanie się, gdy purytański, pełen radości świat ludzi zetknie się z nieznaną, nowoczesną cywilizacją? Dla której ze stron nadchodzące zmiany w życiu Ziemian i Bazarków okażą się korzystne? Jak kontakt obydwu ras wpłynie na kluczowe elementy ludzkiej kultury: rodzinę, wychowanie i tradycję?
Na te pytania odpowiada w Bazarze John Biapol, z humorem ukazując wizję nadchodzącego milenium.

Zastanawialiście się kiedyś ,jak będzie wyglądał świat za tysiąc lat ( wykluczając setki końców świata ,które mają być co roku :D) ? Ja powiem szczerze ,że zawsze ,gdy ktoś mi zadał takie pytanie miałam przed oczami ludzi latających na dziwnych spodkach nad pozbawionym roślinności ,skomputeryzowanym miastem.Osoby te nie były do końca takie jak ludzie są teraz ,ogólnie w moich wyobrażeniach nie mieli oni tak naprawdę ludzkich cech ,byli takimi małymi kosmitami pozbawionymi uczuć .

John Biapol w swojej zabawnej książeczce wyobraził sobie i przedstawił mi ten "przyszły" świat zupełnie w innych barwach .Owszem w roku 3245 technika stoi na wysokim poziomie ,a ludzie przemieszczają się na czymś w stylu tych spodków z moich wyobrażeń ,lecz tak naprawdę natura człowieka nie uległa przez ten tysiąc lat żadnym zmianom .Nadal potrafi on kochać ,zakłada rodzinę,płodzi dzieci , może posiadać psa , a co więcej nadal boryka się z takimi problemami jak na przykład zdrada,czy strach przed wyzwaniem .Zupełnie odbiega to od moich wcześniejszych myśli. Jeszcze jako "ciekawostkę " powiem wam ,że w nowym świecie Biapola nie ma nawet policji ,gdyż ludzie nie są agresywni i nie prowadzą wojen itp.


W pewnym momencie jednak Ziemianie nawiązują kontakt z obcą cywilizacją - Bazarkami i wtedy zaczynają się komplikacje na naszej ,zdawałoby się utopijnej planecie.Jak poradzą z tym sobie nasi następcy?Czy uda im się opanować problem?Kim są Bazarkowie? Strasznie korci mnie ,aby teraz udzielić wam odpowiedzi na to pytanie ,jednak wtedy zepsuję wam całą frajdę i zabawę płynącą z tej książki, tak więc jeżeli chcecie poznać te odpowiedzi musicie koniecznie sięgnąć po powieść Johna Biapola.

Cóż jeszcze mogę powiedzieć wam o tej książce ,nie robiąc z tej recenzji spojlera ? Napewno to ,że jest to bardzo "pozytywnie nakręcona " humorystyczna opowieść , z dystansem mówiąca o życiu na Ziemi w kolejnym millenium ,która doskonale się nada na oderwanie się od rzeczywistości i wywoła uśmiech na twarzy każdego czytelnika :-)

Wiodąca życie bez wojen, armii i granic ludzkość nawiązuje w roku 3245 kontakt z istotami z planety Bazar. Pomimo znacznie wyższego poziomu rozwoju cywilizacyjnego, alochtoni wykazują ochotę do współpracy i wymiany doświadczeń z Ziemianami…
Co stanie się, gdy purytański, pełen radości świat ludzi zetknie się z nieznaną, nowoczesną cywilizacją? Dla której ze stron...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    6
  • Posiadam
    5
  • Przeczytane
    4
  • Raczej nie przeczytam
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Bazar


Podobne książki

Przeczytaj także