Rzadko mi się zdarza czytać książkę, którą mogę opisać tylko jako wstrętną. Nie wiem, co się stało Juliuszowi Verne'owi, twórcy tak znakomitych dzieł jak "20.000 mil podmorskiej żeglugi" czy "Tajemnicza wyspa", że postanowił napisać taką szmirę.

Ale może od początku. "W płomieniach indyjskiego buntu" wydano w 1880 roku. Całe dziesięć lat po pierwszych przygodach "Nautilusa" i jego hinduskiego kapitana. Nemo został opisany jako zdeziluzjowany i porywczy, ale szlachetny buntownik i bojownik o wolność dla Indii. W niniejszym tomie Verne konsekwentnie zaprzecza samemu sobie i nie pozostawia suchej nitki na uczestnikach powstania sipajów (1857-58),wykpiwa przy każdej okazji system hinduskich wierzeń i zwyczaje indyjskiej ludności. Gloryfikowane natomiast zostają postaci, które dzisiejszy Hindus kojarzy raczej jako bezwzględnych najeźdźców i krwawych dyktatorów (brytyjscy żołnierze).

Dostaje się też hinduskiej faunie: Tygrysy, pantery i lwy to jedynie krwiożercze bestie (i tak określa się te zwierzęta w całym tekście),które nie zasługują na nic innego tylko doszczętne wytępienie. Całkiem logicznym jest więc, że głównymi bohaterami powieści są myśliwi i łowcy zwierząt do ogrodów zoologicznych. Znaczącą część książki zajmuje "wyścig" myśliwych ku odstrzeleniu 50-tego tygrysa. Ze zgrzytaniem zębów przebrnąłem przez te rozdziały, czytając o agresywnych wężach, czyhających na zdrowie i życie dzielnego białego człowieka, aby z zupełnym niedowierzaniem musieć czytać o... ataku grupy tygrysów, lwów i panter (!!!) na obóz łowcy zwierząt. Atak odparty jedynie dzięki odwadze i opanowaniu obecnych na miejscu myśliwych.

Po pozbieraniu szczęki z podłogi postanowiłem zaniechać jakichkolwiek dalszych prób zrozumienia tego tekstu. Z ogromną wdzięcznością konstatuję, że dotychczas żaden polski powojenny wydawca nie pokusił się o wznowienie tej makabrycznej powieści. I tak trzymać! Niektóre "dzieła" powinien okryć całun zapomnienia. Im szybciej, tym lepiej.

Rzadko mi się zdarza czytać książkę, którą mogę opisać tylko jako wstrętną. Nie wiem, co się stało Juliuszowi Verne'owi, twórcy tak znakomitych dzieł jak "20.000 mil podmorskiej żeglugi" czy "Tajemnicza wyspa", że postanowił napisać taką szmirę.

Ale może od początku. "W płomieniach indyjskiego buntu" wydano w 1880 roku. Całe dziesięć lat po pierwszych przygodach...