Lubię od czasu do czasu przeczytać, a ta była bardzo fajna.

Lubię od czasu do czasu przeczytać, a ta była bardzo fajna.

Jeden z moich ulubionych romansów wszechczasów. Klasyczny Harlequin z historią "tak cię nienawidzę, że aż Cię kocham".
Główna bohaterka to pracowita i prosta dziewczyna z prowincji, która przyjeżdża do Auckland w poszukiwaniu pracy. Jest zdolną krawcową i nie ma większych ambicji. Tymczasem, w mieście poznaje swojego biologicznego ojca - jak się okazuje, jest dzieckiem miłości bogatego prawnika i jego dawnej sekretarki. Szybko nawiązuje się między nimi porozumienie i próbują zbudować więź ojciec-córka, ale najbliższa rodzina nie znając prawdy, podejrzewa ich o romans. Sprawą ma się zająć zaufany prawnik rodziny. Kiedy ojciec bohaterki nagle umiera pozostawiając jej spory spadek, sprawy zaczynają się komplikować. Między Tiffany a Jaredem rodzi się uczucie, ale zbyt dużo kłamstw i niedomówień jest między nimi.
Uwielbiam bohaterów w typie Jareda. Samiec alfa, z kasą i klasą. Między bohaterami jest niesamowita chemia i nawet sceny pocałunków potrafią podnieść mi ciśnienie 😉

Jeden z moich ulubionych romansów wszechczasów. Klasyczny Harlequin z historią "tak cię nienawidzę, że aż Cię kocham".
Główna bohaterka to pracowita i prosta dziewczyna z prowincji, która przyjeżdża do Auckland w poszukiwaniu pracy. Jest zdolną krawcową i nie ma większych ambicji. Tymczasem, w mieście poznaje swojego biologicznego ojca - jak się okazuje, jest dzieckiem...

ON podejrzewa JĄ o romans z jego starszym przyjacielem i traktuje ją z góry. Po jakimś czasie wychodzi na jaw, że ONA to córka jego przyjaciela. Ładna książka, choć jak na mój gust, ON traktuje JĄ zbyt obcesowo, ale generalnie może być.

ON podejrzewa JĄ o romans z jego starszym przyjacielem i traktuje ją z góry. Po jakimś czasie wychodzi na jaw, że ONA to córka jego przyjaciela. Ładna książka, choć jak na mój gust, ON traktuje JĄ zbyt obcesowo, ale generalnie może być.

To jeden z moich "prehistorycznych" Harleqinów, które czytałam będąc nastolatką, a których tytuł, opowiadana historia i okładka - utkwiły mi w pamięci na przeszło ćwierć wieku :)
Bardzo zgrabnie opowiedziana historia, tyle, że z obowiązkową dla tego gatunku toną cukru na zakończenie. Kiedyś ta historia bardziej mnie porwała- choć i dziś czytało się bardzo sympatycznie a lektura tej opowiastki może uprzyjemnić popołudnie jeśli tylko weźmie się poprawkę na "ciężar gatunkowy" jaki reprezentują sobą Harlequiny i całość potraktuje z przymrużeniem oka :)

To jeden z moich "prehistorycznych" Harleqinów, które czytałam będąc nastolatką, a których tytuł, opowiadana historia i okładka - utkwiły mi w pamięci na przeszło ćwierć wieku :)
Bardzo zgrabnie opowiedziana historia, tyle, że z obowiązkową dla tego gatunku toną cukru na zakończenie. Kiedyś ta historia bardziej mnie porwała- choć i dziś czytało się bardzo sympatycznie a...

Jeden z lepszych Harlequinów jakie przeczytałam.

Jeden z lepszych Harlequinów jakie przeczytałam.