rozwińzwiń

Wieża Zielonego Anioła: Toczące się koło

Okładka książki Wieża Zielonego Anioła: Toczące się koło Tad Williams
Okładka książki Wieża Zielonego Anioła: Toczące się koło
Tad Williams Wydawnictwo: Rebis Cykl: Pamięć, Smutek i Cierń (tom 3.3-3.4) fantasy, science fiction
432 str. 7 godz. 12 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Pamięć, Smutek i Cierń (tom 3.3-3.4)
Tytuł oryginału:
To Green Angel Tower; Part III
Wydawnictwo:
Rebis
Data wydania:
1994-01-01
Liczba stron:
432
Czas czytania
7 godz. 12 min.
Język:
polski
ISBN:
837120096X
Tłumacz:
Paweł Kruk
Tagi:
pamięć smutek i cierń fantasy wieża zielonego anioła
Średnia ocen

7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
250 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
382
270

Na półkach:

Patrząc na te wszystkie oceny 8 i 7 aż krew marznie w żyłach...
Chyba wystawiane przez początkujących czytelników fantastyki lub z sentymentu przez starsze osoby.
Pół książki to błąkanie się tej lub tamtej postaci po tunelach, opisywanie korytarzy, jedzenie mchu itd.
Początek zapowiadał się nieźle, ale szybko psuje to jedna z najbardziej irytujących postaci kobiecych, o jakich do tej pory miałem okazje czytać, jest to z pewnością pierwsza 3 w moim rankingu. Przez te wieczne fochy, koniec moim zdaniem jest po prostu mało przekonujący pod pewnymi względami, jednak nie jest wcale najgorszy i podobał mi się dość obszerny epilog. Niestety to chyba jedyne rzeczy, które nie wyszły całkowicie beznadziejnie.

Pomysł na serie całkiem niezły, wykonanie bardzo słabe, zbyt obszerne tomy zapełnione wodospadami wody i mało znaczących i interesujących treści, niektóre wątki postaci były potwornie nudne np Rachel.

Ogólnie nie polecam, szkoda czasu, jest mnóstwo innych serii, a ta niestety jest jedną ze słabszych.

Patrząc na te wszystkie oceny 8 i 7 aż krew marznie w żyłach...
Chyba wystawiane przez początkujących czytelników fantastyki lub z sentymentu przez starsze osoby.
Pół książki to błąkanie się tej lub tamtej postaci po tunelach, opisywanie korytarzy, jedzenie mchu itd.
Początek zapowiadał się nieźle, ale szybko psuje to jedna z najbardziej irytujących postaci kobiecych, o...

więcej Pokaż mimo to

avatar
19
19

Na półkach:

Dla mnie jest to jedna historia, tylko rozbita na kilka tomów. Dlatego podtrzymuje to co powiedziałem na początku: Cała seria trochę przewidywalna, ale świat przedstawiony zasługuje na uznanie. Zakończenie mnie zadowala ;)

Dla mnie jest to jedna historia, tylko rozbita na kilka tomów. Dlatego podtrzymuje to co powiedziałem na początku: Cała seria trochę przewidywalna, ale świat przedstawiony zasługuje na uznanie. Zakończenie mnie zadowala ;)

Pokaż mimo to

avatar
170
100

Na półkach:

Nie powalił mnie ten cykl, jest strasznie rozwleczony,a zakończenie pozostawia dużo do życzenia. Drugi raz nie zabrałbym się do tego.

Nie powalił mnie ten cykl, jest strasznie rozwleczony,a zakończenie pozostawia dużo do życzenia. Drugi raz nie zabrałbym się do tego.

Pokaż mimo to

avatar
699
221

Na półkach:

Cały cykl świetny, ale ostatnia część była słabiutka, względem wcześniejszych. Poprzedniemu tomowi dałem ocenę 10 bo było wszystko, czego pragnąłem od Tadda Williamsa. W ostatniej części, autor obniżył loty, nudna, rozwlekła do granic możliwości (w poprzednich tomach przygody frapowały, zżywało się w bohaterami, chciało się poznać ich dalsze przygody),w końcowej odsłonie, książka nie przemówiła do mnie. Tak jakby autor znudził się swoją pracą i napisał ją po łebkach.

Cały cykl świetny, ale ostatnia część była słabiutka, względem wcześniejszych. Poprzedniemu tomowi dałem ocenę 10 bo było wszystko, czego pragnąłem od Tadda Williamsa. W ostatniej części, autor obniżył loty, nudna, rozwlekła do granic możliwości (w poprzednich tomach przygody frapowały, zżywało się w bohaterami, chciało się poznać ich dalsze przygody),w końcowej odsłonie,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
193
186

Na półkach: ,

Ostatnia cześć z cyklu i zdecydowanie najlepsza.Od początku dużo sie dzieje a pózniej jest jeszcze lepiej ani razu nie ma momentu nudy.Jest więcej magii ,bitwy poprawnie opisane bez nadmiaru brutalnosci .Fabuła jest genialna najbardziej to się odczuwa pod koniec i po przeczytaniu całego cyklu. .Bohaterowie główni których lubię to przede wszystkim Miri,Isgrimnur,Pryrates,Aditu nawet Simona z czasem polubiłem.Wady całego cyklu trochę brakuje lepszych rozmów między postaciami i przydałoby się więcej wyrazistych charakterów .Cały cykl oceniam jako bardzo dobry ,ale nie mój ulubiony.Polecam.

Ostatnia cześć z cyklu i zdecydowanie najlepsza.Od początku dużo sie dzieje a pózniej jest jeszcze lepiej ani razu nie ma momentu nudy.Jest więcej magii ,bitwy poprawnie opisane bez nadmiaru brutalnosci .Fabuła jest genialna najbardziej to się odczuwa pod koniec i po przeczytaniu całego cyklu. .Bohaterowie główni których lubię to przede wszystkim...

więcej Pokaż mimo to

avatar
641
610

Na półkach: , , , ,

No, w końcu finał...pod koniec przenudnego "Kamienia Rozstania" miałem wątpliwości, czy w ogóle dam radę całość tej niemiłosiernie przegadanej i rozwleczonej sagi przeczytać, ale na szczęście historia pomału (to kluczowe słowo dla tego cyklu...) zaczęła się rozkręcać - tak, że ostatni tom już cały czas trzymał w napięciu. A finał to wręcz za pośpieszny. Ale po kolei (SPOJLERY - ale uważam, że każdy dyskutujących o książce powinien już ją znać) :
Simon z Miriamele podążają do Hayholt, potem następuje rozdzielenie - Simon najpierw błąka się korytarzami pod Hayholt, potem jest schwytany przez Incha, uwolniony przez Guthwulfa i zdąża na Wielki Finał,
Miriamele, po zgubieniu Simona wspólnie z Binabikiem również pojawia się w Finale.
Josua i Isgrimnur najpierw podbijają Nabban, potem przedostają się do Erkynlandu i oblegają Hayholt, niemniej sam książę i Camaris również na czas pojawiają się w Finałowej rozgrywce.
Sithowie po uwolnieniu Hernystiru zdobywają Naglimund, by pod koniec połączyć swe siły z Josuą pod Hayholt.

Duży rozmach fabularny (godny EPICKIEJ fantasy),przyzwoite tempo akcji (pomijając okrutnie wlekące się fragmenty z Simonem w podziemiach i na kole),oczywista, mimo irytujących chwil, klasa literacka cyklu.

Z tym że Wielki Finał faktycznie jakiś taki niedowarzony (niedogotowany :-p) i w sumie raczej Mały. Tysiące stron (cykl jest grubo grubszy od Władcy Pierścieni) wiodące to takiego mikrego "psst". Cały czas, czytając, zastanawiałem się, jak Autor zamierza wyciągnąć swych bohaterów z Czarnej D... w której się cały czas znajdowali. Znikąd nie było promyczka nadziei - wszystko im źle szło, aż tu nagle, bum cyk, i, całkowicie deus ex machina, Dobro Zwycięża. A jeszcze kmiotek okazuje się królem, by bezboleśnie móc pojąć śiężniczkę za żonę, zbędne osoby dobrowolnie usuwają się z widoku, no - wielkie Panatadeuszowe "Kochajmy Się".
Znać trzeba, zwłaszcza jak ktoś kocha fantasy, ale żeby aż taka rewelacja to była - to nie odczułem. Raczej, jednak, ulgę, że już za mną.

No, w końcu finał...pod koniec przenudnego "Kamienia Rozstania" miałem wątpliwości, czy w ogóle dam radę całość tej niemiłosiernie przegadanej i rozwleczonej sagi przeczytać, ale na szczęście historia pomału (to kluczowe słowo dla tego cyklu...) zaczęła się rozkręcać - tak, że ostatni tom już cały czas trzymał w napięciu. A finał to wręcz za pośpieszny. Ale po kolei...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1560
697

Na półkach:

Przeczytałem ostatni. czwarty tom cyklu „Pamięć, smutek i cierń” i nadszedł czas na zrecenzowanie tej książki zatytułowanej „Pamięć smutek i cierń”, część druga. Jak można się domniemywać autor w tej części ma zamiar zakończyć całą historię. Zakończenia można się domyślać nawet na podstawie tego o czym pisałem, że Williams zachowuje schemat Tolkienowski. A więc zło jest coraz, coraz mocniejsze, a dalej... Stosując ulubiona metaforykę zamku Haycholt ten popada ruinę, bo król Elias i Pryrates zajmują się sprzedawaniem własnych dusz i całego kraju w brudne diabelskie łapska Ineluki’ego, króla burz. Zresztą sam Ineluki przypomina Saurona, jest kimś w rodzaju ducha, który tylko czyha, żeby zdobyć władzę nad całym Osten Ardem. Czy dobro zwycięży a dzielna Rachel Smok zagoni armię służących do roboty, żeby odbudować zamek Haycholt?

U Tolkiena jest motyw, że Frodo i jego drużyna po opuszczeniu Shire podążają przez kurhany, i tu Williams swoim czytelnikom zafundował coś podobnego. Simon i Miriamele, córka króla Eliasa, podążają w kierunku Haycholt, bo Miriamele ma zamiar przemówić ojcu do rozumu i w efekcie według tych planów miałby zapanować pokój. Simon i Miriamele lepiej się poznają, co ma zamiar z tym zrobić autor to już lepiej sami się przekonajcie moi drodzy czytelnicy. Ale wracając do wątku Simon i Miriamele, a potem również Binabik trafiają na grobowiec króla Johna Prezbitera, tam ponoć miał być schowany Biały gwóźdź jeden z trzech legendarnych mieczy. Król Elias dzierży w swoich rękach Smutek, i ten miecz również trzeba odebrać, żeby magia mogła zadziałać, a dobro zwyciężyć. Miecz o nazwie Cierń ma książę Josua, bo wcześniej Simon mu go dostarczył.

Czytelnik odnosi wrażenie, że pod kątem psychologicznej kreacji postaci ten tom jest najlepszy. Chociażby poznajemy dobrze króla Eliasa, który nie był złym człowiekiem, stał się nim po śmierci żony, no i wtedy kiedy Williamowski Gadzi Język Pryrates zaczął sączyć w króla złe słowa, i tym sposobem opanował Eliasa do reszty. Elias opowiada sam o sobie jak to się stało, że Pryrates na niego wpłynął, i że zaczął zauważać, że coś się źle dzieje, ale było już na tyle późno, że nie był w stanie nic zrobić. Czyżby dla czytelnika, była przestroga pod kątem wiary kierowana, że pewnych ludzi po prostu trzeba unikać, bo przemawia w nich sam diabeł? Myślę, że to jest możliwe, zresztą poza tym można uznać, że sam motyw walki dobra ze złe ma religijną proweniencję.

Koniecznie trzeba przeczytać cały ten cykl, w tym jego ostatnią część. Polecam.

Przeczytałem ostatni. czwarty tom cyklu „Pamięć, smutek i cierń” i nadszedł czas na zrecenzowanie tej książki zatytułowanej „Pamięć smutek i cierń”, część druga. Jak można się domniemywać autor w tej części ma zamiar zakończyć całą historię. Zakończenia można się domyślać nawet na podstawie tego o czym pisałem, że Williams zachowuje schemat Tolkienowski. A więc zło jest...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1358
42

Na półkach: , , ,

Recenzja dotyczy nie tylko "Wieży Zielonego Anioła cz.2", ale zawiera ogólną opinię nt. trylogii jako całości!
Trylogia Tada Williamsa "Pamięć, Smutek i Cierń" od wielu lat uchodzi za kanon literatury fantasy: coś, co każdy fan gatunku koniecznie powinien przeczytać. Trochę więc mi wstyd, że zabrałam się za nią tak późno -jednak podobno lepiej późno, niż wcale. Z pewnością jest to pozycja obowiązkowa nie tylko fana gatunku w ogóle, ale zwłaszcza lektura dla kogoś, kto lubi klasyczne, epickie fantasy spod znaku Tolkiena. Chociaż i fan George'a R.R. Martina powinien docenić trylogię Williamsa -ciekawostkę może stanowić fakt, że autor "Pieśni Lodu i Ognia", rozpoczynając swoją epicką sagę, inspirował się "Pamięcią, Smutkiem i Cierniem"! Uważny czytelnik zresztą dostrzeże wiele podobieństw.
Na pewno od razu rzucą nam się też w oczy rozmiary trylogii. Jeśli ktoś nie lubi książek, którymi spokojnie można by podeprzeć drzwi, może się poczuć nieco "osłabiony". Tym bardziej, że akcja u Williamsa rozwija się dosyć powoli. Nie znaczy to absolutnie, że jest nudno -jednakże długie wprowadzenie w świat przedstawiony, w charaktery postaci i relacje między nimi oraz zawiązanie akcji może wielu czytelników odstraszyć. Sama na początku miałam mieszane uczucia, które towarzyszyły mi gdzieś tak do drugiej połowy tomu pierwszego. Nie chodziło wcale o rozwlekłość akcji, bo wydarzeń nie brakowało, ale raczej o treść. Ponieważ autor inspiruje się przede wszystkim Tolkienem, w książkach łatwo jest dostrzec pewne zapożyczenia z twórczości autora "Władcy Pierścieni". I tak, na przykład -Sithowie to po prostu inna nazwa dla elfów, Ineluki jest miejscowym Sauronem, Czerwona Dłoń to jego Nazgule, Binabik i Tiamak robią za niziołków, miecz Smutek zastępuje Pierścień, a Nornowie i stworzenia typu bukkeny, ghanty, kilpy -orków i tym podobne stwory z Mordoru. Podobieństwa można by wyliczać bez końca...
Jednakże "Pamięć, Smutek i Cierń" nie jest kolejną kalką dzieła Tolkiena, która ogranicza się jedynie do zmiany nazewnictwa. Williams owszem, czerpie bardzo obficie z "Władcy Pierścieni", podobnie jak z legend arturiańskich czy mitologii celtyckiej oraz skandynawskiej. Jednakże oprócz tego wykazuje się pewną kreatywnością -niektóre znane z książek Tolkiena motywy zmienia lub odwraca, dopasowując je do oczekiwań współczesnego czytelnika. Bawi się schematami, ale w taki sposób, by stworzyć z nich coś oryginalnego. W miarę lektury odnosiłam
wrażenie, że mam do czynienia po prostu z uwspółcześnioną wersją "Władcy Pierścieni" -bądź co bądź, w latach 90 XX wieku, kiedy "Pamięć, Smutek, Cierń" była wydawana, arcydzieło Tolkiena liczyło sobie już kilka dziesięcioleci i przez to niektóre jego elementy wydawały się nieco anachroniczne.
Świat przedstawiony, pomimo tego, że wydaje się znajomy, został skonstruowany z pomysłem. Każda zamieszkująca Osten Ard społeczność ma swoją kulturę, zwyczaje i wierzenia, charakterystyczne tylko dla niej. Widać, że Williams inspirował się wieloma kulturami, często bardzo od siebie różnymi, dzięki czemu udało mu się stworzyć bardzo wiarygodne i oryginalne ludy. Na uwagę zasługują zwłaszcza Sithowie, którzy nie są typowymi "elfowatymi" istotami żyjącymi w lesie, oraz społeczność trolli czy inne, całkowicie oryginalne rasy. Społeczność ludzi natomiast przypomina nieco wczesnośredniowieczną Anglię, jakby z epoki arturiańskiej -zresztą na kartach trylogii znajdzie się sporo nawiązań do legend o królu Arturze, również trochę zmieniających znane motywy.
Przede wszystkim należy pochwalić fabułę trylogii -niezwykle złożoną i wielowątkową. Widać, że została przez autora bardzo dobrze przemyślana. W tej niesamowicie długiej historii nie dopatrzyłam się właściwie ani jednego zbędnego elementu -wszystko jest ważne, wszystko ma swój cel. Nawet pozornie nieistotne wydarzenie, postać czy przedmiot mogą okazać się później kluczowe. Bohaterowie muszą rozwikłać wiele zagadek, a rozwiązania niektórych poznajemy dopiero na samym końcu -i są wśród nich takie, które potrafią naprawdę zaskoczyć. Oczywiście, są też takie tajemnice, które uważny czytelnik bardzo łatwo rozwikła, jednak nie psuje to ani trochę przyjemności z lektury.
To, co najbardziej podobało mi się u Williamsa, to realizm. Owszem, mamy inspirowaną Tolkienem fabułę opowiadającą o walce dobra i zła -jednakże owo "dobro i zło" nie są już tak łatwo definiowalne, co we "Władcy Pierścieni". Weźmy na przykład historię Inelukiego, jednego z głównych antagonistów -wiemy doskonale, co doprowadziło do tego, że stał się miejscowym "Sauronem" i jesteśmy w stanie go zrozumieć. Niektóre inne postacie również nie łatwo jest zdefiniować, ze względu na złożoność charakterów -np. Cardach jest typową postacią budzącą mieszane uczucia. Generalnie karty trylogii zaludniają postacie bardzo żywe -tak jak każdy normalny człowiek popełniające błędy, wahające się, odczuwające strach czy inne negatywne emocje. Wielu jest bohaterów nieschematycznych, albo tylko pozornie podpadający pod któryś z często występujących w fantasy schematów. Niestety -są i postacie całkowicie typowe, np. Simon, którego wątek, jakby nie było, główny, jest klasycznym przykładem drogi "od zera do bohatera", pomywacza, który jest ukrytym księciem. Oczywiście Williams starał się opisać historię młodego człowieka w sposób jak najbardziej wiarygodny i przekonujący (może trochę aż za bardzo, gdyż momentami ciągle dziecinny Simon niezmiernie mnie irytował). Kolejną schematyczną postacią jest dla mnie drugi "główny" antagonista, czyli alchemik Pryrartes -osobnik zły dla samego bycia "złym", żądny władzy, mocy i generalnie zepsuty do szpiku kości. Jakbyście wątpili, że ten facet to wcielenie niegodziwości, to uświadomi was scena z samego początku "Smoczego Tronu", w której Pryrartes zabija szczeniaczka, ot, tak sobie. To właśnie robią "źli" ludzie -zabijają bezbronne szczeniaczki bez powodu. Autor daje nam, czytelnikom, sygnał, że odtąd możemy go z czystym sumieniem nienawidzić...
"Pamięć, Smutek, Cierń" wydaje mi się też czymś w rodzaju "etapu pośredniego" pomiędzy tolkienowskim typem fantasy, a bardziej realistycznym podejściem wylansowanym przez Martina. Nadal mamy tu epicką opowieść o doniosłych czynach wielkich ludzi -ale z dużą dozą realizmu. Bardzo dobitnie pokazane jest, że za zwycięstwo trzeba zapłacić niejednokrotnie bardzo wysoką cenę. Tutaj trylogia Williamsa przypomina mi nieco "Pieśń Lodu i Ognia", gdyż autor, tak jak Martin, wykazuje okropną tendencję do uśmiercania fajnych postaci. Było parę momentów, kiedy poczułam się naprawdę oburzona i rozważałam wyrzucenie książki w diabły -bądź co bądź, do tych "żywych" bohaterów czytelnik wyjątkowo łatwo się przywiązuje. Tym bardziej boli, kiedy giną oni niespodziewaną i często pozornie bezsensowną śmiercią (np. wychodzą cało z najgorszych tarapatów, a potem nagle, pod sam koniec, szczęście ich opuszcza...). Jest to jednak element realizmu, jest to również istotne dla rozwoju fabuły. Powiem jednak szczerze, że niektóre śmierci z tych książek naprawdę mnie poruszyły, gdy tymczasem, jakkolwiek okropnie to nie zabrzmi, zgony niektórych głównych postaci u Martina kwitowałam obojętnym "meh".
Oczywiście, całość kończy się (względnym) happy endem -myślę, że nie będzie to z mojej strony zbyt duży spoiler. Jest to zakończenie nieco gorzkie, a w pewnych przypadkach myślę, że dyskusyjnym jest, czy naprawdę zasługuje na miano "szczęśliwego". Ale jest ono zdecydowanie najlepsze z możliwych i dosyć satysfakcjonujące (chyba, że ktoś patologicznie nie znosi któregoś z głównych bohaterów).
Pomimo pewnych pojawiających się klisz, trylogia Williamsa utrzymuje jednak bardzo wysoki poziom, do którego daleko nawet wielu dziełom uznawanym za kanoniczne. Myślę, że żaden czytelnik nie powinien czuć się zawiedziony, ani mieć poczucia, że czytając tomiszcza o rozmiarach cegły stracił czas. No, chyba, że ktoś ma alergię na naprawdę długie książki, gdzie na rozwiązanie trzeba poczekać. Wydaje mi się jednak, że warto.

Recenzja dotyczy nie tylko "Wieży Zielonego Anioła cz.2", ale zawiera ogólną opinię nt. trylogii jako całości!
Trylogia Tada Williamsa "Pamięć, Smutek i Cierń" od wielu lat uchodzi za kanon literatury fantasy: coś, co każdy fan gatunku koniecznie powinien przeczytać. Trochę więc mi wstyd, że zabrałam się za nią tak późno -jednak podobno lepiej późno, niż wcale. Z pewnością...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    555
  • Chcę przeczytać
    335
  • Posiadam
    155
  • Ulubione
    42
  • Fantasy
    40
  • Fantastyka
    23
  • Tad Williams
    6
  • Teraz czytam
    5
  • Chcę w prezencie
    4
  • 2014
    3

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Wieża Zielonego Anioła: Toczące się koło


Podobne książki

Przeczytaj także