rozwińzwiń

Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy

Okładka książki Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy Friedrich Sander
Okładka książki Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy
Friedrich Sander Wydawnictwo: Wydawnictwo RM Seria: Sekrety Historii biografia, autobiografia, pamiętnik
464 str. 7 godz. 44 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Seria:
Sekrety Historii
Wydawnictwo:
Wydawnictwo RM
Data wydania:
2024-03-27
Data 1. wyd. pol.:
2024-03-27
Liczba stron:
464
Czas czytania
7 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381510028
Tłumacz:
Ignacy Kurowski
Tagi:
wspomnienia II wojna światowa Sekrety Historii pamiętnik dziennik
Średnia ocen

7,9 7,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,9 / 10
20 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1222
294

Na półkach: ,

Jeśli interesujecie się historią, szczególnie II wojną światową, to jest must read! "Niemiecki czołgista na froncie wschodnim." to absolutny unikat. Dziennik nie został dostosowany, napisany specjalnie, by coś wybielić. Jest wydany tak jak Friedrich Sander to pisał w czasie operacji Barbarossa. Można nie tylko dowiedzieć się czegoś nowego o froncie wschodnim, ale także po prostu o codziennym życiu żołnierza niemieckiego. Moim zdaniem to niezwykle ciekawa perspektywa. Do tego nie czyta się tego ciężko. Ciężkie było jedynie wyrywanie tej książki mojemu tacie, chociaż on nie jest jakimś super czytelnikiem to się wciągnął ;) Także na pewno spodoba się starym fanom Czterech pancernych... oraz takim historycznym świrom jak ja :D

Jeśli interesujecie się historią, szczególnie II wojną światową, to jest must read! "Niemiecki czołgista na froncie wschodnim." to absolutny unikat. Dziennik nie został dostosowany, napisany specjalnie, by coś wybielić. Jest wydany tak jak Friedrich Sander to pisał w czasie operacji Barbarossa. Można nie tylko dowiedzieć się czegoś nowego o froncie wschodnim, ale także po...

więcej Pokaż mimo to

avatar
58
26

Na półkach:

To jest chyba moja pierwsza książka o II wojnie światowej napisana z perspektywy drugiej strony konfliktu. Jest w formie dziennika, ze znikomym komentarzem historycznym. Mamy więc bezpośredni obraz i przemyślenia żołnierza niemieckich sił podczas kampanii na froncie wschodnim. Widzimy jak zmieniało się jego nastawienie, morale, kondycja psychiczna od początku kampanii aż do jego wycofania z frontu. Jednak forma dziennika nie wszystkim może przypaść do gustu. Szkoda tylko, że w tym wydaniu nie dołączono żadnych zdjęć z tego okresu.

To jest chyba moja pierwsza książka o II wojnie światowej napisana z perspektywy drugiej strony konfliktu. Jest w formie dziennika, ze znikomym komentarzem historycznym. Mamy więc bezpośredni obraz i przemyślenia żołnierza niemieckich sił podczas kampanii na froncie wschodnim. Widzimy jak zmieniało się jego nastawienie, morale, kondycja psychiczna od początku kampanii aż do...

więcej Pokaż mimo to

avatar
460
52

Na półkach: ,

Gorąco polecam wszystkim osobom zainteresowanym tematyką IIWŚ. Unikatowa możliwości spojrzenia na realia wschodniego frontu oczami uczestnika tych wydarzeń. Zagłębiając się w treść widzimy zmianę podejścia narratora od euforii i pewności siebie po zwątpienie i poddanie sytuacji, która przerosła całą armię niemiecką. Książkę czyta się jak literaturę przygodową momentami zapominając jak brutalnych stron historii dotyczy, wartka akcja bezpośredniość opisu oraz ogrom dodatkowych wiadomości technicznych ( przewagą jednego modelu czołgu nad innym, taktyka działań itp).
Książka w swoim gatunku unikatowa warta polecenia wszystkim pasjonatom historii a także osobom zainteresowanym ludzka psychiką i jej funkcjonowaniem w skrajnych sytuacjach . Gorąco polecam

Gorąco polecam wszystkim osobom zainteresowanym tematyką IIWŚ. Unikatowa możliwości spojrzenia na realia wschodniego frontu oczami uczestnika tych wydarzeń. Zagłębiając się w treść widzimy zmianę podejścia narratora od euforii i pewności siebie po zwątpienie i poddanie sytuacji, która przerosła całą armię niemiecką. Książkę czyta się jak literaturę przygodową momentami...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2785
1523

Na półkach: , , , ,

# Wyzwanie LC 2024

Lubię książki historyczne i chociaż nie lubię wojen, to tematyka o II wojnie światowej jednak mnie ciągle fascynuje. Myślę, że wpływ na to miały opowieści dziadka i mamy, którzy czasem opowiadali o tamtych czasach. Jako dziecko lubiłam słuchać o czasach wojny i powojennych, chociaż nie rozumiałam wtedy zbyt wiele.

"Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy" to przedruk oryginalnego pamiętnika wojennego żołnierza niemieckiego. To unikalny dokument, w którym dowódca plutonu czołgów, porucznik Friedrich Sander nie koloryzował wydarzeń, pisał na bieżąco, więc pisał to co w danej chwili myślał i czuł, opisywał swoje doświadczenia oraz pisał o ludziach z którymi miał styczność, potrafił nawet krytykować swoich kolegów czy dowódców. Nie jest więc to historia spisana już po wojnie przez kogoś, kto nie brał w niej udziału.

"Dotąd sylwetka Sandera może się wydawać złowieszczo znajoma. Porucznik wyróżnia się jednak kilkoma cechami: był nie tylko uważnym obserwatorem otoczenia - sytuacji, w których się znajdował, i ludzi, z którymi miał do czynienia - lecz także utalentowanym pisarzem, który przedstawił swoje doświadczenia klarownie, a nawet z pewną dozą humoru."
Chociaż jest to dziennik, pamiętnik, to czyta się go niemal tak dobrze jak powieść. Jest to również zasługą tłumacza i wydawnictwa, bo trzeba było naprawdę sporo pracy żeby narracja była w miarę naturalna. Wszystkie mniej zrozumiałe terminy są od razu wyjaśnione, więc nie trzeba szukać przypisów na końcu książki.
A porucznik Sander nie dość, że był bardzo wnikliwym obserwatorem i realistycznie opisywał swoje przeżycia na froncie wschodnim, to jeszcze dokumentował to fotografiami. Aż szkoda, że ich nie ma w książce. Co prawda, możemy sobie prześledzić trasę, jaką przebył dowódca czołgu w drodze do Rosji (między innymi do Moskwy i Leningradu),i poszukać ciekawych zdjęć w innych źródłach, ale to już nie jest to samo.
Ten dziennik to jakby żywa relacja z frontu, który okazał się jednym z najbardziej krwawych w działaniach II wojny światowej. Niemcy mimo porządnego wyszkolenia i dyscypliny oraz bezwzględności w swoich działaniach zaskoczeni byli obrona i atakiem Rosjan. Mimo tego, że czuli do wszystkich nacji słowiańskich pogardę i nie wyobrażali sobie porozumienia z nimi, to czasem patrzyli niemal z podziwem na ich heroizm. Jednak Niemcy tak bardzo utożsamili się z nazistowską ideologią, że Hitler miał bardzo ułatwione zadanie, co zaplanował, żołnierze wykonywali bez zbędnej dyskusji. Tak po prostu byli jakby zakodowani.
Wspomnienia dowódcy czołgu ze względów historycznych są bardzo wartościowe, czasem jednak można odnieść wrażenie, że to nie działo się naprawdę...
Sander co jakiś czas zadaje sobie pytanie o sens tej wojny, ale także zastanawia się nad ludzką naturą. Nie unika trudnych tematów oraz pisze o dylematach moralnych, z którymi musieli się zmagać. Sander nie boi się pisać także o strachu przed śmiercią, o miłości i o śmierci. To nie jest tylko opowieść o nim samym i tylko o jego przeżyciach, ale to historia żołnierzy w czasie wojny na froncie wschodnim.

"Zauważyłem, że po stronie łotewskiej cała okolica jest znacznie czystsza i lepiej zagospodarowana niż po stronie litewskiej.
Na łąkach pasie się wspaniałe brązowe bydło, a nie małe, brzydkie i niedochowane kozy, hodowane na Litwie."
Dodam jeszcze, że trzeba podziwiać tego młodego niemieckiego żołnierza za trud, jaki sam sobie zadał, żeby w czasie walk wojennych nie tylko pisać dziennik, ale jeszcze robić zdjęcia. Prawdopodobnie miał jakiś w tym cel, może sam chciał wydać książkę po wojnie?

Ta książka to lektura obowiązkowa nie tylko dla miłośników II wojny światowej. Naprawdę warto ją przeczytać, dobra i wciągająca.

Pani Edycie z Wydawnictwa RM dziękuję za egzemplarz recenzencki

# Wyzwanie LC 2024

Lubię książki historyczne i chociaż nie lubię wojen, to tematyka o II wojnie światowej jednak mnie ciągle fascynuje. Myślę, że wpływ na to miały opowieści dziadka i mamy, którzy czasem opowiadali o tamtych czasach. Jako dziecko lubiłam słuchać o czasach wojny i powojennych, chociaż nie rozumiałam wtedy zbyt wiele.

"Niemiecki czołgista na froncie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
351
351

Na półkach:

Miesiąc działań wojennych na wschodzie w ciągłym natarciu w stronę Leningradu. Miesiąc walki, ale też sielanki, którą z notatek Sandra odkryć można na prawie każdej stronie. Wróg nie zniknął tak szybko, jakby mogło się wydawać, jednak postępy w natarciu są znaczące. Lato roku 1941 było dla wielu żołnierzy niemieckich latem dumy i chwały. I tylko zaskakuje w tych zapiskach wizerunek Czarnej Madonny z Częstochowy odkryty przypadkiem przez Sandera w rosyjskiej chałupie.

Sander... Wcześniej panowie Suworow, Sołonin i Sajer.

Rosjanie piszący otwarcie o klęsce, chaosie, stratach liczonych w miliony zabitych i wziętych do niewoli, niezliczonej ilości sprzętu pozostawianej w trakcie panicznej ucieczki przed nacierającym wrogiem. Książki Suworowa i Sołonina wypełniają białe plamy w historii Wielkiej Wojny Ojczyznianej jak przyjęło się nazywać ten okres działań wojennych na wschodzie.

Guy Sajer w przeciwieństwie do Sandera był żołnierzem piechoty. Służył w Wehrmachcie. - To, czego dotknął, co poznał, czego doświadczył, z czym się mierzył, z czym walczył i gdzie walczył, gdzie odkrywał swoją pierwszą i mam wrażenie jedyną młodzieńczą miłość, wszystko to zamyka się w tej opowieści słowem, które porusza na samym początku i aż do końca nie pozostawia obojętnym na to, co wraz z młodym niemieckim żołnierzem oglądamy, dotykamy i przeżywamy. Bezmiar bólu, cierpienia dotykający również tych, którzy ten bezmiar wywołali, choć tacy jak Guy Sajer byli tylko mięsem armatnim, w przypadku bohatera z doborowej dywizji GrossDeutschland.

Spojrzenie Sajera przytoczone we fragmencie nie jest bez znaczenia dla tego wszystkiego, czym dzieli się finalnie z odbiorcą Friedrich Sander. Myślę, że pisząc to wszystko nie brał pod uwagę, że kiedyś ktoś będzie to czytał. Beztroskie lata przed wybuchem wojny, gloria chwały na jej początku, również po przekroczeniu granicy rosyjskiej. Wszystko, co najgorsze miało dopiero nastąpić...

Potem, potem, potem... Jestem dalej, niż bliżej, jestem bliżej, niż dalej, jednak im bliżej jestem tej książki mój aplauz dla niej stopniowo spada.

To „potem“ nie jest bez znaczenia dla kontekstu całości dzieła, sposobu przekazu, prowadzonej narracji, tego, czym i jak się tym dzieli Sander. Monotonia działań bojowych pierwszych miesięcy kampanii wschodniej i stopniowego okrążenia Leningradu odbija się na kartach prowadzonego dziennika. Potem było śniadanie, później była kolacja, potem nie spaliśmy zbyt długo, bo najpierw była plaga komarów bardziej uciążliwych, niż walczący o swoje Rosjanie, a później były chłodne sierpniowe noce.

I to, co było szczególnym aspektem tej kampanii - stosunek atakujących do broniących się był odwrotnie proporcjonalny do tego, co na ogół działo się na innych frontach i w innych wojnach.

„Na naszym przyczółku spoczywa wielu poległych. Przy głównym punkcie opatrunkowym w Wołowie pochowano na cmentarzu ponad stu żołnierzy. Z drugiej strony przed naszymi pozycjami leżą tysiące martwych Rosjan.“

Nie dotarłem do końca tej historii. Dwieście pięćdziesiąt stron wystarczyło aż nadto, aby zatrzymać się we wspomnieniach Sandera nie odkrywając w nich tego, co pierwotnie miałem chęć poznać i zobaczyć. I tylko daje do myślenia los zagnionionych w prochach historii licznych zdjęć autora, które byłby zapewne ciekawym dopełnieniem jego wspomnień.

Miesiąc działań wojennych na wschodzie w ciągłym natarciu w stronę Leningradu. Miesiąc walki, ale też sielanki, którą z notatek Sandra odkryć można na prawie każdej stronie. Wróg nie zniknął tak szybko, jakby mogło się wydawać, jednak postępy w natarciu są znaczące. Lato roku 1941 było dla wielu żołnierzy niemieckich latem dumy i chwały. I tylko zaskakuje w tych zapiskach...

więcej Pokaż mimo to

avatar
199
196

Na półkach:

„Połamane kości dolnej części kończyny wystawały z poszarpanego ciała, a całość wisiała na cienkim pasku skóry i mięśni. Miał też przeciętą tętnicę i głębokie, pełne odłamków rany na obu rękach. Ze skórzanego paska pistoletu maszynowego i gazy opatrunkowej wykonałem improwizowany opatrunek i czym prędzej założyłem go na nogę gońca, nim skurczone w wyniku wstrząsu naczynia krwionośne zaczęły znów krwawić” (s.219)

Pisane na bieżąco dzienniki mają niesłychaną wartość historyczną. Pozwalają na poznanie tego co dokładnie w danej chwili i miejscu, „czuła” pisząca je osoba. W dziennikach, tworzonych często pod wpływem różnych emocji, możemy odnaleźć oblicze człowieka, który nie stroni od refleksji, które są dalekie od wszelkiej poprawności. Tak też jest w przypadku rękopisów jednego z niemieckich żołnierzy walczących na froncie wschodnim w latach 1941-1942.

Friedrich Sander był jednym z milionów niemieckich żołnierzy służących na różnych frontach II wojny światowej. Przydzielony do wojsk pancernych (11.Pułk Pancerny),brał udział w ataku na Leningrad, Moskwę oraz próbie odbicia okrążonej 6 Armii generała Friedricha Paulusa. Swoje refleksje z tamtego okresu, zawarł w dziennikach, które kilka lat temu zostały odkryte w jednym ze sklepów sprzedających militaria. 11 zeszytów oraz zbiór luźnych kartek, zakupił niemiecki historyk Robin Schäfer, który przetłumaczył je, opatrzył przypisami i wydał w języku angielskim w 2022 r. Pod koniec marca b.r. ukazała się polska wersja dzienników, którą mam przyjemność recenzować.

„Wczoraj po raz trzeci komar ugryzł mnie w przyrodzenie, gdy siedziałem w latrynie. Toż to koszmarne! Moskity są tu niesamowitym utrapieniem. W domu nikt nie potrafiłby sobie tego wyobrazić. Odruchowo odganiam rękami wszystkie brzęczące bestie, tak jak robią to ogonami konie i krowy. A do tego jeszcze ten pył i żar! Choć na słońcu nie ma 72 stopni Celsjusza, wnętrza naszych stalowych trumien bez trudu osiągają taką temperaturę, a nierzadko spędzamy w nim nawet po dwadzieścia godzin, od 3.00 w nocy” (s.162)

Moje pierwsze wrażenie po lekturze całości, może być dla Państwa nieco dziwne. Najbardziej bowiem byłem zachwycony opisem … zwyczajności. Zwyczajności, która objawia się w opisie dni, w których nie dzieje się nic szczególnego – czytaj nie jest prowadzona intensywna akcja bojowa. Prowadzone na bieżąco notatki, dobrze pokazują, że na wojnie bardzo dużą część czasu poświęca się na długie marszy (w przypadku autora wspomnień jazdy),naprawę wojskowego sprzętu, rozmowy z kolegami, z którymi dzieli się żołnierski los. Sander ma lekkie pióro. Pisze to co czuję, nie uciekając się do jakiś form autocenzury (z pewnymi drobnymi wyjątkami). Niemiecki czołgista, czuł wielką potrzebę przelewania swoich myśli, w każdej wolnej chwili czasu. Kiedy czytamy jego notatki, szybko można zauważyć, w którym momencie przerywa swoje pisemne rozważania, bo zostaje ogłoszony alarm, bo ktoś nagle wszedł do pomieszczenia, w którym się znajduje, lub jest po prostu tak zmęczony, że nie ma siły dalej pisać.

Czym jest ta zwyczajność, która tak mi się spodobała w jego wspomnieniach? To choćby opisy jego kontaktów z istnym galimatiasem narodów, które spotkał w Związku Sowieckim. Trudno jest mi określić jednoznacznie jego stosunek do obywateli sowieckiego państwa. Czuje on nad nimi wyższość, czuje pogardę, złość i lęk, które przelewa na karty swojego dziennika. Z drugiej strony szybko uczy się języka rosyjskiego, rozmawia ze spotkanymi ludźmi i opisuje ich zwyczaje. Ba, nawet podobają mu się sowieckie kobiety, o których pisze z pewnym sentymentem i złością. Złością, ponieważ czuję, że jako niemiecki żołnierz nie może sobie pozwolić na jakiś „romans” z jak to nazywała nazistowska propaganda „podczłowiekiem”.

„Bohaterska śmierć? To bzdura! Należałoby raczej zachwalać bohaterskie życie! Nie ma nic heroicznego w śmierci! Co innego w życiu wiedzionym aż do ostatniego uderzenia serca. Banalnie jest polec! Gdy byłem kompletnie rozbity i leżałem po szyję w błocie, wiele razy potajemnie marzyłem o tym, by śmierci mnie wyzwoliła, ale szybko porzucałem tą myśl. Ta mała iskra, która rozpala mnie w ostatnim momencie, przypomina mi o moich obowiązkach i skłania mnie do powrotu na ścieżkę prawdziwej pruskiej tradycji” (s.341)

Poruszając kwestię jego stosunku do ruchu nazistowskiego, z pewnością można napisać, że był on zaangażowany politycznie i wierzył w ruch nazistowski oraz jego najważniejszych dowódców, z Adolfem Hitlerem na czele. Nie można jednak powiedzieć, aby był całkowicie zaślepiony tym co serwowała mu każdego dnia niemiecka propaganda. Do momentu odwrotu spod Moskwy, co nastąpiło na przełomie 1941/1942, głęboko wierzył w odniesienie szybkiego zwycięstwa nad przeciwnikiem. Doskonale można zauważyć, że poniesione straty, które ponosi jego jednostka, nie mają na niego właściwie żadnego wpływu. Walczy z głęboką wiarą, czuje się twardym niemieckim żołnierzem, który pokona wszelkie przeciwności. Liczy się tylko zwycięstwo.

Jego załamanie następuje w chwili, gdy Niemcy ponoszą porażkę w „Operacji Tajfun”. Wtedy uświadamia sobie skalę strat, które poniosły niemieckie siły zbrojne. Dociera do niego, jak twardym i nieustępliwym jest sowiecki żołnierz, mimo że wcześniej przekonał się nie raz o jego waleczności. Następuję wówczas chwila załamania, którą pokazuje w prowadzonych przez siebie zapiskach. Wtedy jego relacja staje się najbardziej drastyczna, a czytelnik jest świadkiem jak niespełna 25-letni Sander stoi na progu załamania. Walczy już wtedy o przetrwanie. Coraz bardziej uświadamia sobie stratę kolegów, z którymi jeszcze do niedawna dzielił się kawałkiem chleb. Od tego momentu, wraca coraz częściej myślami do poległych towarzyszy na kartach dziennika.
„W dniu 25 grudnia wszystko się skończyło. Wróg miał nie tylko olbrzymią przewagę liczebną, lecz pod wieloma względami także techniczną. Doskonale dowództwo, morale i wyszkolenie nie wystarczą bez amunicji, paliwa, żywności, wody i części zapasowych. Rosjanie nas wycieńczają; przebywająca tu piechota jest już tak wykończona, że wystarczy, by pojawił się jeden radziecki samochód pancerny, a cała linia wyczerpanych „Landserów” zacznie uciekać. (s.409)

Dzienniki Sandera, dalekie są od literacko pisanych wspomnień, pokroju „Przystanku Moskwa”, „Zapomnianego Żołnierza” czy „Żelaznych Trumien”. W przypadku tych trzech prac, autorzy przelali swoje myśli na papier po zakończeniu działań wojennych. Mieli czas na więcej przemyśleń, mogli coś od siebie dodać więcej, inaczej przedstawić to co rzeczywiście przeżyli w latach 1939-1945.

Sander pozostawia po sobie świadectwo, które jest „żywym” zapisem jego wojennego szlaku. Świadectwo pisane w pośpiechu, przy resztce dziennego światła lub dogasającej lampki. Świadectwa, w którym czujemy jak wszy, pot, krew, smród oraz brud towarzyszą mu na każdym kroku. W końcu wreszcie jest świadectwem tego, jak beznadziejna jest każda wojna, która tylko „jest słodka dla tych, którzy nigdy nie wojowali”.

„Ten sam los spotkał członków załogi, których spalone zwłoki zostały rozerwane. Tam smród zwłok zmieszał się z zapachem płonącej gumy, więc czym prędzej się oddaliłem. Potem kontynuowaliśmy nocną podróż. Zarówno starcia, jak i same przemarsze stanowią olbrzymie wyzwanie dla żołnierzy. Czasami sanitariusz wydaje nam kilka tabletek, które zmniejszają senność, i jedziemy dalej, cały czas naprzód, z wyłączonymi reflektorami i powiekami niemal całkowicie zaklejonymi potem i pyłem, spragnieni, zmęczeni i brudni” (s.88)

„Połamane kości dolnej części kończyny wystawały z poszarpanego ciała, a całość wisiała na cienkim pasku skóry i mięśni. Miał też przeciętą tętnicę i głębokie, pełne odłamków rany na obu rękach. Ze skórzanego paska pistoletu maszynowego i gazy opatrunkowej wykonałem improwizowany opatrunek i czym prędzej założyłem go na nogę gońca, nim skurczone w wyniku wstrząsu naczynia...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1149
252

Na półkach:

Dzienniki to coś do czego podchodzę z niskimi oczekiwaniami - generalnie ich poziom jest wręcz absurdalnie różny. Zarówno jeśli idzie o jakość pisarstwa - są autorzy którzy mają talent literacki i ten talent przeszkadza im w pisaniu sensownych i czytelnych dzienników, są ludzie pozbawieni talentu którzy piszą w sposób bardzo zwięzły, skrótowy (niewątpliwie dla nich zrozumiały i mający jakieś znaczenie) wręcz chaotyczny, no i są ludzie tacy jak autor tych dzienników. Mimo braku wykształcenia (autor parę razy wspomina czy w zasadzie chwali sam siebie, że nieźle coś wykonał jak na człowieka bez matury) Sander pisze sprawnie, zwięźle ale i tak by zarówno sytuacja taktyczna czy emocje jakie towarzyszyły mu danego dnia dało się dobrze zrozumieć. Mało tu skrótów myślowych, urwanych chaotycznych zdań etc. Jeśli idzie o sposób pisania (oraz tłumaczenia bo i to odgrywa niemałą rolę) jestem zachwycony. Zwłaszcza opisy sytuacji taktycznych - walk, odwrotów, formacji są tak opisane, ze dałoby radę spróbować nanieść te walki na jakiś szkic sytuacyjny.

Jeśli idzie o treść zaczynamy wstępem z opisem historii autora i jednostki w której służył. Każdy zwarty fragment dziennika jest poprzedzony takim wstępem - co jest dobre bo autor znając sytuację na frontach etc nie zaprzątał sobie głowy opisywaniem tejże i można by się pogubić co i gdzie się wydarzyło.

Pierwsza część to dziennik z 1938 jeszcze sprzed zajęcia Czechosłowacji i opisuje życie w wojsku w czasie pokoju, nieco tylko dotykając szkolenia, sporo tu m.in. rozterek sercowych autora (nota bene uważał, ze jego partnerka musiała mieć ściśle określone - nazistowskie - poglądy polityczne bo dla Sandera był to warunek sine qua non związku z jakąkolwiek kobietą). W dzienniku nie ma rozbioru Czechosłowacji niestety ale jest jeszcze parę wpisów.

Kolejna część to wojna z ZSRR - autor początkowo walczył na Litwie i nacierał w kierunku ówczesnego Leningradu. Następnie następuje odbicie na Moskwę i walki o Klin. Moim zdaniem najlepszy fragment całego dziennika - opisy soczyste, naprawdę autor miał wprawne oko co do walki i tego jak ją opisać, był też faktycznie uważnym obserwatorem innych członków swojego pododdziału, nie omieszkał wytykać innym w swoich dziennikach ich dziwactw i pomyłek. Jednocześnie autor był zapalonym nazistą - dość odświeżające bo zazwyczaj Niemcy lubią opisywać i opowiadać jak to w sumie nikt nazistą w armii nie był. Wielokrotnie podkreśla wyższość kulturową i cywilizacyjną Niemców oraz innych nordyków, patrzy z góry na Rosjan i wszystkich Słowian w ogóle etc. Jeśli by porównać jego oceny słowiańszczyzny z ocenami zawartymi w niektórych niemieckich wspomnieniach (powojennych) od razu widać jak bardzo wojenna propaganda zakorzeniła się w świadomości niemieckiej i jak nieszczere są oceny i zapewnienia samych autorów powojennych wspomnień.

Odnotować można też, ze w tej części pojawia się wspominek o kampanii w Polsce czy Piłsudski. Dosłownie w dwóch trzech zdaniach. Wielka szkoda, ze nie mamy dzienników z okresu między 38 a 41.
Nota bene gdy autor wyruszał an wschód to Polska była taką samą dziczą pozbawioną cywilizacji jak Rosja (przynajmniej na wschód od Warszawy) ale już gdy autor wracał to zaraz po przekroczeniu wschodniej granicy II RP autor widział już lepsze domy (nie chaty jak wcześniej!) , czyste obejścia i ogólnie Polska to już była prawie cywilizacja (wiadomo nie to co Niemcy ale mimo wszystko).

Kolejna część to pobyt w Beneluxie i walki na kierunku Stalingradzkim po których autora ewakuowano na głębokie tyły gdzie przeszedł operacje nogi a następnie Bałkany gdzie m.in. szkolił żołnierzy Bułgarskich.

Podsumowując wielkimi zaletami tej książki są
- świetny styl autora (i tłumacza) przez co całość czyta się naprawdę dobrze
- dokładność opisów sytuacji taktycznych w które rzadko wkrada się chaos
- brak typowego dla niemieckich pamiętników powojennego filtru w którym udajemy jak to nikt nigdy nie był nazistą, to dziennik więc autor pisał uczciwie i nie krył się z tym, ze dla niego np warunkiem sine qua non związku z jakąkolwiek kobietą jest to by była ona odpowiednia politycznie, każdy Niemiec jest dobry i inteligentny a Słowianie to podłe bydło i hołota bezmyślna. Dziwnie to zabrzmi ale to dość odświeżające doświadczenie
- mnie też przypadło do gustu opisy sytuacji tyłowej (szpital i potem delegacje na Bałkany) - to coś co nie aż tak często przewija się w literaturze wspomnieniowej z DWŚ

Tylko trochę szkoda, ze są zaledwie dwie mapy (obrazujące drogę na Leningrad i Moskwę i druga z walkami na południu ZSRR) i brak zdjęć (a szkoda bo autor wspomina, ze je robił i wysyłał do domu często) - pewnie się nie zachowały. Bez wątpienia to świetna pozycja dla miłośników tego okresu i nie tylko. Naprawdę warto

Dzienniki to coś do czego podchodzę z niskimi oczekiwaniami - generalnie ich poziom jest wręcz absurdalnie różny. Zarówno jeśli idzie o jakość pisarstwa - są autorzy którzy mają talent literacki i ten talent przeszkadza im w pisaniu sensownych i czytelnych dzienników, są ludzie pozbawieni talentu którzy piszą w sposób bardzo zwięzły, skrótowy (niewątpliwie dla nich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
295
127

Na półkach: ,

Książka "Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy" Friedricha Sandera to wspomnienia dowódcy czołgu w Wehrmachcie podczas II wojny światowej. Zapiski niezwykle szczegółowe, prowadzone rzetelne i systematycznie stanowią niezwykłe świadectwo wydarzeń na froncie wschodnim. Dziennik obejmuje okres od kwietnia 1938 do grudnia 1943 roku i przedstawia brutalność walk i bezpardonowość, codzienne życie żołnierzy, a także pozwala poznać wielkie operacje tamtej kampanii widziane przez wizjer dowódcy pojedynczego czołgu.

Dziennik jest drobiazgowy i szczegółowy, autor zapisywał niemal wszystko - daty, godziny, nazwiska, stopnie wojskowe i dane topograficzne. Zawiera również informacje o niemieckiej strategii i taktyce, które w tamtym czasie były ściśle tajne. Dziennik Sandera daje czytelnikowi możliwość przeniesienia się w czasie i przestrzeni, aby lepiej zrozumieć realia wojny widziane tym razem z perspektywy tej „drugiej strony” - niemieckiego czołgisty.

Warte uwagi w tej pozycji jest również, a może przede wszystkim to, że dzienniki te nie zostały ani napisane post factum, ani nie zostały przeredagowane, aby pasować do konkretnych realiów politycznych czy ideologii, co czyni je unikatowym i szczerym źródłem informacji o tamtych wydarzeniach.

Obowiązkowa lektura dla miłośników II wojny światowej i militariów. Polecam!

Współpraca recenzencka z wydawnictwem.

Książka "Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy" Friedricha Sandera to wspomnienia dowódcy czołgu w Wehrmachcie podczas II wojny światowej. Zapiski niezwykle szczegółowe, prowadzone rzetelne i systematycznie stanowią niezwykłe świadectwo wydarzeń na froncie wschodnim. Dziennik obejmuje okres od kwietnia 1938 do grudnia 1943 roku i przedstawia brutalność...

więcej Pokaż mimo to

avatar
52
17

Na półkach:

Bardzo lubię książki o tematyce wojennej, szczególnie gdy są to relacje świadków czy uczestników wydarzeń, dlatego ten tytuł przykuł moją uwagę. Książka, jak wskazuje tytuł to dziennik niemieckiego oficera. Jest to autentyczny zapis doświadczeń czołgisty w trakcie walk na froncie wschodnim podczas II wojny światowej. Autor wydaje się nie koloryzować i "wali prosto z mostu", pisząc wprost o swoich doświadczeniach i ludziach których spotkał, w tym krytykując również swoich dowódców. To naprawdę dobra i wciągająca lektura. Daję ocenę 8 - zasłużoną. Mam tylko jedną uwagę, mianowicie gdyby książka miała nieco większą czcionkę, byłoby 10/10.

Bardzo lubię książki o tematyce wojennej, szczególnie gdy są to relacje świadków czy uczestników wydarzeń, dlatego ten tytuł przykuł moją uwagę. Książka, jak wskazuje tytuł to dziennik niemieckiego oficera. Jest to autentyczny zapis doświadczeń czołgisty w trakcie walk na froncie wschodnim podczas II wojny światowej. Autor wydaje się nie koloryzować i "wali prosto z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
867
867

Na półkach:

Żeby było jasne. Książkę dostałem za napisanie recenzji. To już nie pierwsza propozycja, ale tą przyjąłem, bo nie muszę dawać recenzji do "sprawdzenia". Jak będzie to będzie. W sumie to dobrze wyszło, bo i tak teraz na topie, co do drugiej wojnie światowej, mam czytanie właśnie dzienników, czy przewodników. Tutaj wiedza, co do kierunków podczas "Barbarossy", skierowania wojsk pod Moskwę, czy próba odblokowania "kotła" stalingradzkiego mocno się przydaje, tak żeby zorientować się, co i jak. Podobnie geografia, ale tak, żeby wpisać nazwę miejscowości, gdzie odbywały się walki. Są 4 rozdziały, gdzie tylko w trzech są tłumaczenia tła historycznego przez historyka (który znalazł zapiski Sandera),tak żeby wiedzieć, w jakim momencie autor się znajdował. Robotę też robi tłumacz, bo w książce jest dużo żołnierskiego slangu, nawiązań do literatury niemieckiej no i samego języka niemieckiego. I poprawnego nazewnictwa radzieckiego sprzętu. Nie znać sprzętu swojego wroga to słabo. Zaczyna się od poligonu w Niemczech w 1938 roku, ale brak wzmianki o Anschlussie, w której to autor uczestniczył. Za to jest sporo o szkoleniu, specyficznym humorze i dość wybujałe ego z poczuciem wyższości. To towarzyszy Sanderowi tak do drugiej połowy 1941 roku, gdzie pole minowe zatrzymuje jego czechosłowacki czołg i uświadamia mu, że Rosjanie walczą do końca. Następnie krótki epizod w piechocie i życie podczas rosyjskiej zimy, następnie Panzer III i oberwanie w nogę, co przekłada się pobytem w szpitalu i powrotem do Niemiec. Dziwne to, że brak jest zachwytu u czołgisty nad niemiecką techniką. Więcej pisał o PzKpfw 38(t),a dziennik prawie pisał prawie "na żywo" regularnie wieczorem lub kilka dni później. Pobyt na tyłach też jest ciekawy. Raz, że poznaj się jak wyglądało leczenie żołnierza na froncie wschodnim, to też idzie poznać, kto i w jaki sposób wymiguje się od okopu. Książka urywa się tak w marcu 1943 roku i powraca na krótko w Serbii tego samego roku. Autor przeżył wojnę, ba nawet się ożenił i syn mu się urodził. Czy można się z nim utożsamiać, odczuwać jakąś więź? W żadnym wypadku nie raz i dwa pisze o konieczności poszerzenia "przestrzeni życiowej" to ostatnie zdanie to chęć powieszenia Serbów, co do których ma podejrzenia, że są partyzantami.

Żeby było jasne. Książkę dostałem za napisanie recenzji. To już nie pierwsza propozycja, ale tą przyjąłem, bo nie muszę dawać recenzji do "sprawdzenia". Jak będzie to będzie. W sumie to dobrze wyszło, bo i tak teraz na topie, co do drugiej wojnie światowej, mam czytanie właśnie dzienników, czy przewodników. Tutaj wiedza, co do kierunków podczas "Barbarossy",...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    30
  • Przeczytane
    21
  • Posiadam
    6
  • 2024
    3
  • Historia
    1
  • Brak?
    1
  • Absolutnie
    1
  • Czołgi
    1
  • E-Booki
    1
  • Teraz czytam
    1

Cytaty

Więcej
Friedrich Sander Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy Zobacz więcej
Friedrich Sander Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy Zobacz więcej
Friedrich Sander Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także