Pożegnanie z bronią
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Elipsa
- Data wydania:
- 1991-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 1991-01-01
- Liczba stron:
- 267
- Czas czytania
- 4 godz. 27 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 8385152083
- Tłumacz:
- Bronisław Zieliński
To pierwsza wielka powieść Hemingwaya - i pierwszy jego ogromny sukces literacki. Autor ukończył ją we wrześniu roku 1928, będąc już uznanym nowelistą i poetą. Ale jeszcze przez kilkanaście miesięcy cyzelował jej tekst z ogromną wnikliwością i starannością (zakończenie powieści przerabiał trzydziestokrotnie!)
Pożegnanie z bronią tkwiło korzeniami we własnych doświadczeniach autora wyniesionych z parotygodniowej zaledwie służby przy Amerykańskim Czerwonym Krzyżu na froncie włosko-austriackim w końcowej fazie I wojny światowej.
Tych frontowych doświadczeń nie zebrał więc pisarz w nadmiarze, toteż w wywiadach prasowych i w odczytach publicznych podbarwiał je młodzieńczą fantazją, a zdarzało się, że po prostu wyolbrzymiał. Natomiast w powieści, z dystansu dziesięciu intensywnie przeżytych lat, spojrzał na wojnę dojrzałym i wolnym od wszelkiej egzaltacji okiem, wykorzystał w swym utworze wszystko, czego się na wojnie dowiedział, co obejrzał i co zasłyszał od współtowarzyszy broni, tworząc jedno z klasycznych dzieł światowej literatury batalistycznej, a mówiąc ściślej - jej szczególnego nurtu, zwanego pacyfistycznym, odsłaniającego bezmyślne okrucieństwo i bezsensowny tragizm masowego uśmiercania ludzi.
A zarazem "Pożegnanie z bronią" jest jedną z najpiękniejszych - i najsmutniejszych - powieści miłosnych literatury XX wieku; o tej wartości utworu Hemingwaya zadecydowała gorycz jego osobistych miłosnych dramatów, przetworzona przez jego niepospolity talent w dzieło sztuki pisarskiej najwyższej klasy. Dzieło żywe i przejmujące po z górą siedemdziesięciu latach od chwili powstania.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 4
- 3
OPINIE i DYSKUSJE
Nawet nie wiem, od czego zacząć.
To wydanie (Warszawa: Elipsa 1991) jest po prostu karygodne. Sama powieść zasługuje na 5½ gwiazdki w dziesięciostopniowej skali.
Wydanie bezsprzecznie nie było poddane jakiejkolwiek korekcie. Roi się od literówek typowych dla przepisywania tekstu na klawiaturze.
Gdybym nie miał odniesienia do innego przekładu Bronisława Zielińskiego („Komu bije dzwon”, BN II 194),mógłbym stwierdzić, że tłumacz jest do luftu. Zieliński na pewno gorzej radzi sobie z językiem włoskim niż hiszpańskim. Najgorzej wypadają toponimy – jakby tłumacz nie był świadomy wymowy włoskiej i istnienia polskich odpowiedników. Zdaje się choćby, że Zieliński nie wiedział, że Abruzzo to nie miejscowość, a region, który po polsku zwiemy Abruzja. A nawet, jak chcemy zostawić Abruzzo, to dop. lp. nie będzie brzmiał „Abruzzi” [abrucci]. Inne błędy przekładu to występujące czasami kalki z angielskiego, zwłaszcza w obrębie słownictwa specjalistycznego.
W książkach, w których bohaterowie nie mówią po angielsku, Hemingway stara się przełożyć na angielszczyznę charakter i smaczki języka. Jest to ciekawy zabieg, który wyszedł mu w „Komu bije dzwon”. Polecam wszystkim fanom bluzgania i humoru fekalnego. W „Pożegnaniu…” jest źle. Zabawa językiem skończyła się tak, że dialogi są nieczytelne, a rozmówcy mówią jakby na dwa odrębne tematy. Zwłaszcza przez pierwsze 50 stron. Tu Zieliński też nie uratował sprawy, choć jest tłumaczem, który pozwala sobie na wiele ingerencji w tekst i uzdatnia język Hemingwaya dla polskiego czytelnika.
W ogóle czuć, że autor zdecydowanie swobodniej przemieszcza się w świecie iberyjskim niż apenińskim. Pasuje do biografii.
A teraz samo mięso, obdarte ze spalonej i niestarannie naniesionej panierki.
Powieść jest w formie i treści nierówna. I nie jest to nierówność przyjemna. Raz już wspomniałem o pierwszych 50 stronach tej powieści, czyli o pierwszym pobycie pułkownika na froncie. Jest to jedna z tych książek, które zostawiają niekorzystne pierwsze wrażenie. Co mi się skojarzyło z początkiem „Pożegnania…”? Rozwlekłe sagi Orhana Pamuka i jego dialogi o dupie Maryni. A przecież to pisarz i współnoblista postmodernistyczny, programowo tak przeciwny Hemingwayowi, jak to tylko możliwe. Przydługi rozwój akcji i oczekiwanie na pierwszego trupa kontrastowały z chaotycznymi, niepasującymi do siebie i nie wynikającymi z niczego wypowiedziami i zachowaniami postaci. Niezależnie od tego, czy był to Rinaldi, panna Barkley czy kapłan, wszyscy na froncie włosko-austriackim zdawali się zażywać amfetaminę.
Bieg fabuły staje się z czasem bardziej równy, perystaltyczny. Jakby na salę wszedł spóźniony dyrygent. Jest lepiej. Zaczynamy rozumieć, że bohaterka książki nie jest po prostu płytką, nawciąganą, wyolbrzymioną postacią kobiecą. Jest rzeczywiście walnięta. Każdy taką osobę zna. Wiemy, na czym stoimy. Męski bohater, jak to u autora, jest inteligentnym, silnym, zręcznym, martwym wewnętrznie, hedonistycznym chlorem. Gdybym spożywał alkohol, nie byłbym w stanie dotrzymać kroku bohaterowi. Jesteśmy w domu. Za to lubimy Ernesta Hemingwaya.
O ile środek i koniec powieści też nie są zbyt równe, to czytało mi się je dobrze. Napotykamy kilka świetnie zbudowanych postaci. Jesteśmy świadkami udanych, emocjonujących zwrotów akcji.
Znaków czasu i ciekawostek jest w tej książce sporo. Moim ulubionym jest kobieta w zaawansowanej ciąży, wlewająca w siebie na przestrzeni kilku stron piwo, grzaniec i wermut, wypowiadająca w dobrej wierze uwagi na temat ich korzystnego wpływu na dziecko.
Ogólna wymowa książki jest widoczna. Jej utekstowienie też jest skuteczne. Czy jest to jednak stricte antywojenny program? Z tym się nie zgadzam. Ta etykieta wydaje mi się wytworem późniejszej krytyki zachodniej.
Hemingway nie jest dla każdego. „Pożegnanie z bronią” tym bardziej. Jest parę rzeczy, które można by było wybaczyć, gdyby było to juwenilium. Jest to jednak trzecia powieść 30-letniego faceta. Mogłoby być lepiej. Czy warto przeczytać? Tak, choćby ze względu na pozycję tej książki w światowym kanonie literackim. Koniecznie jednak w innym wydaniu niż to, które tu zrecenzowałem.
Nawet nie wiem, od czego zacząć.
więcej Pokaż mimo toTo wydanie (Warszawa: Elipsa 1991) jest po prostu karygodne. Sama powieść zasługuje na 5½ gwiazdki w dziesięciostopniowej skali.
Wydanie bezsprzecznie nie było poddane jakiejkolwiek korekcie. Roi się od literówek typowych dla przepisywania tekstu na klawiaturze.
Gdybym nie miał odniesienia do innego przekładu Bronisława Zielińskiego...