rozwińzwiń

Zew Cthulhu: Samotnie przeciwko mrozowi

Okładka książki Zew Cthulhu: Samotnie przeciwko mrozowi Gavin Inglis
Okładka książki Zew Cthulhu: Samotnie przeciwko mrozowi
Gavin Inglis Wydawnictwo: Black Monk Cykl: Samotnie przeciwko fantasy, science fiction
114 str. 1 godz. 54 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Samotnie przeciwko
Wydawnictwo:
Black Monk
Data wydania:
2022-02-21
Liczba stron:
114
Czas czytania
1 godz. 54 min.
Język:
polski
ISBN:
9788364198731
Tagi:
Lovecraft gra paragrafowa przygoda horror
Średnia ocen

9,5 9,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Posiadłości szaleństwa. Tom I: Za zamkniętymi drzwiami Stuart Boon, Shaun DeWolfe, Gavin Inglis, Christopher Lackey, Mark Morrison
Ocena 8,3
Posiadłości sz... Stuart Boon, Shaun ...
Okładka książki Samotnie przeciwko mrozowi. Samotna przygoda w kanadyjskiej dziczy Gavin Inglis, Glenn Rahman
Ocena 7,6
Samotnie przec... Gavin Inglis, Glenn...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
9,5 / 10
2 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
111
68

Na półkach: , , ,

W swoich założeniach gra jest nieco podobna do "Samotnie przeciwko ciemności" - przechodzimy między paragrafami zgodnie z dokonanymi wyborami, rzucamy kością, by wykonać test umiejętności i korzystamy z wielu mechanik 7. edycji systemu Zew Cthulhu. Mimo to, kilka znaczących różnic sprawia, że, według mnie, gra ta jest dużo przyjemniejsza w odbiorze niż “Samotnie przeciwko ciemności”.

Tym, co rzuca się w oczy już przy pierwszym podejściu, jest zmniejszenie skali przygody w stosunku do Ciemności. Owocuje to tym, że nie zapisujemy już szczegółowo aktywności z każdego dnia naszej wyprawy, bo nie musimy martwić się o czas. Konieczność zapisywania wszystkiego na kartce lub w dokumencie tekstowym była, na dłuższą metę, nieco upierdliwa. Tutaj również czasem trzeba coś zapisać, ale jest tego zauważalnie mniej (i całe szczęście!).

Ekspedycja zaczyna się zawsze w tym samym miejscu, jednak może obrać zupełnie różny tor, w zależności od naszych decyzji, rzutów kością oraz stanu osobowego naszej drużyny. Do dyspozycji mamy stale te same postaci. Nie można tworzyć własnych, ale przy kolejnych podejściach możemy inaczej rozlokować punkty dla umiejętności L. C. Nadelmann. Dodatkowo, przy testach umiejętności możemy korzystać ze statystyk na karcie postaci kogoś z naszej ekipy (oczywiście pod warunkiem, że dana postać jest żywa, przytomna i znajduje się obok naszej).

Całość ma bardziej zwarty i dużo szybszy tryb gry niż “Samotnie przeciw ciemności”. Choć jedna rozgrywka trwa od godziny do półtorej, wrażenie, że odkryło się już wszystko, przychodzi dość późno. Dzięki temu chętniej chce się wraca do tej książki po raz kolejny, by poznać to, czego nie było nam dane przy poprzednich podejściach i mierzyć się z nowymi zagrożeniami, związanymi zarówno z Mitami Cthulhu. jak i z wierzeniami rdzennych Amerykanów. Klimat wyprawy jest tu mocno wyczuwalny. Opisy nie są przesadnie długie, ale zawierają wszelkie niezbędne szczegóły i dobrze kreują atmosferę przemierzania kanadyjskiej dziczy, idealnie pasującą na ciemne i zimne wieczory.

Książka jest duża, ale dość cienka i lekka, więc bez problemu można ją zabrać ze sobą np. do pociągu. Jeśli macie do wyboru “Samotnie przeciwko ciemności” albo “Samotnie przeciwko mrozowi”, sięgnijcie po tę drugą. A jeśli znacie obie gry, to możecie czekać na IV kwartał tego roku, bo premierę mieć będzie trzeci tom, pt. “Samotnie przeciwko falom”.

W swoich założeniach gra jest nieco podobna do "Samotnie przeciwko ciemności" - przechodzimy między paragrafami zgodnie z dokonanymi wyborami, rzucamy kością, by wykonać test umiejętności i korzystamy z wielu mechanik 7. edycji systemu Zew Cthulhu. Mimo to, kilka znaczących różnic sprawia, że, według mnie, gra ta jest dużo przyjemniejsza w odbiorze niż “Samotnie przeciwko...

więcej Pokaż mimo to

avatar
63
36

Na półkach: ,

Przyznam szczerze, że jest to moja pierwsza przygoda z tego typu książką. Zawsze marzyłam, by zagrać w nią z przyjaciółmi.
Pierwszym, co przyciągnęło mój wzrok były fantastycznie wykreowane na kartach książki stwory. Były jednocześnie piękne i przerażające, co tylko zachęciło mnie do odkrywania kolejnych stron. Twarda oprawa potwierdza, że wydawnictwo Black Monk dba o swoich czytelników i tworzy dla nich najlepszy towar. Kostki dołączone do zestawu zdziwiły mnie swoimi kształtami, lecz po przeczytaniu instrukcji odkryłam, że dzięki temu łatwiej jest rozpoznać, której należy użyć w którym momencie gry.
Gdy po kilku chwilach zaczęłam samotne odkrywanie mroźnych stron, gra ta wciągnęła mnie bez reszty. Początki były trudne, ponieważ zrozumienie całego działania tej gry zajęło mi dosyć sporo czasu, ale też i dało sporo satysfakcji. Według mnie nie był to czas zmarnowany, ponieważ z każdą minutą rozgrywki odkrywałam kolejne zadziwiające zwroty akcji, by przez chwilę nieuwagi dać się zabić. Na szczęście podstawowe ruchy opanowałam na tyle, by stawić czoło przeciwnikom o nie dać się zabić w tej nie do końca równej walce.

Z chęcią sięgnę po kolejną przygodę, którą da mi tyle satysfakcji, co "Samotnie przeciwko mrozowi".

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję ♥️

Przyznam szczerze, że jest to moja pierwsza przygoda z tego typu książką. Zawsze marzyłam, by zagrać w nią z przyjaciółmi.
Pierwszym, co przyciągnęło mój wzrok były fantastycznie wykreowane na kartach książki stwory. Były jednocześnie piękne i przerażające, co tylko zachęciło mnie do odkrywania kolejnych stron. Twarda oprawa potwierdza, że wydawnictwo Black Monk dba o...

więcej Pokaż mimo to

avatar
260
95

Na półkach: , , ,

Opowiadania Lovecrafta można albo uwielbiać, albo nienawidzić. Cthulhu wtopił się w naszą popkulturę już tak bardzo, że naprawdę ciężko znaleźć kogoś, kto nie rozpozna tej kultowej, mackowatej istoty. I chociaż pierwotnie, w założeniach Samotnika z Providence, Cthulhu był tylko jednym z przejawów nienazwanego horroru wykraczającego poza ludzkie zrozumienie, tak teraz stał się mniej lub bardziej sympatycznym, oswojonym zielonym stworem zdobiącym kubeczki, koszulki, zeszyty, piny i zakładki do książek.
Rozgrywając ,,Samotnie przeciwko mrozowi'' wracamy jednak do źródeł - gdzieś tam, na naszej drodze będzie czaiła się Groza.

Ale najpierw okładka!
A właściwie cała szata graficzna. Black Monk zdaje się wykorzystywać tą niezasiedloną jeszcze (a szkoda) niszę na rynku tworząc naprawdę piękne gry paragrafowe - twarda okładka, stylizowane strony w pełnym kolorze, dodatkowe (również stylizowane) karty postaci, ilustracje, rysunki, tajemnicze symbole... To wszystko sprawia, że nie chce się tej gry wypuszczać z rąk - nawet, jeśli się nie gra, można siedzieć i patrzeć na niektóre prawdziwie hipnotyzujące grafiki. A o budowaniu klimatu już nawet nie wspominam, tak oczywista to oczywistość.

Co to za dziwne kostki?...
Przyznam, że poczułam się mile zaskoczona tym, że postanowiono dodać do gry kompletny zestaw kości do gier RPG. Oczywiście, podobnie jak podczas zwykłej rozgrywki w grze fabularnej, nie będziemy wykorzystywać wszystkich kości, tylko niektóre. I uwierzcie mi - k20 i k12 wcale nie są do siebie bardziej podobne niż k10 i k8. Ale do tego się jeszcze przyzwyczaicie.
Kości, jak to kości, wprowadzają do gry element losowy - w przeciwieństwie do ,,Widma nad Arkham'' ścieżka, którą podążymy nie będzie ścieżką, którą wybierzemy w pełni samodzielnie. Może to być w pewnym sensie frustrujące (mnie to zawsze trochę frustruje) ale jeśli spojrzeć na to na chłodno ta losowość urozmaica rozgrywkę. W końcu kto z nas, mając do wyboru narobienie hałasu albo oddalenie się cicho i niezauważenie postanowiłby wybrać opcję pierwszą mając w perspektywie spotkanie z... czymś ziejącym mrozem?

A ta rozgrywka?... Napisali, że będzie potrzebny jakiś Zestaw Startowy?...
No tak, do gry została dołączona również ,,Niespokojna toń'' czyli starter do 7 edycji Zewu Cthulhu. I o ile możemy znaleźć tam garść potencjalnie ciekawych informacji, tak bez problemu i bez zapoznawania się z tą książeczką, możemy rozpocząć przygodę. Przy czym, musicie mieć na uwadze, że piszę to z punktu widzenia osoby, która grywa regularnie w D&D.
,,Niespokojna toń'' odnosi się bowiem do gry fabularnej osadzonej w świecie wymyślonym przez Lovecrafta - jeśli po zakończeniu ,,Samotnie przeciwko mrozowi'' uznacie, że Zew Cthulhu to Wasze klimaty możecie spróbować zebrać znajomych, stworzyć postacie i przeprowadzić krótką przygodę. A nóż-widelec okaże się, że drzemie w Was głęboko uśpiony fantastyczny Mistrz Gry?

Dobra, to teraz opowiadaj, jak się grało!
Przyjemnie i bardzo lovecraftowsko. Z jakiegoś powodu, po ,,Widmie nad Arkham'' oczekiwałam, że i ta przygoda będzie rozwijać się w wolniejszym tempie - nic bardziej mylnego. Klimat grozy i pełzającego niepokoju czujemy już od pierwszych stron. Tam, gdzie zaczyna się północna Hanninah nawet przyroda chce się nas pozbyć.
I wcale nie musimy długo czekać na to, żeby zaliczyć bliskie spotkanie z nienazwaną koszmarną istotą. Albo, żeby stracić życie. Ewentualnie życie studenta. Lub żeby nasza przewodniczka stwierdziła, że to dla niej za dużo - ona przeprasza, wymiksowuje się z tej wyprawy i wraca do domu.
Oczywiście, możemy spróbować poprowadzić wyprawę bez Charlie Foxtail ale czy to na pewno dobry pomysł? (Wiem, że wiecie: nie.)
No, i możemy też skończyć w takiej sytuacji, w której śmierć naszego bohatera (lub bohaterki, bo możemy wcielić się również w kobiecą rolę) byłaby tą bardziej pożądaną opcją.

Jakieś wnioski?
,,Samotnie przeciwko mrozowi'' na pewno spodoba się tym, którzy prozę Lovecrafta znają i lubią. A jeśli chodzi o tych, którzy spotkanie z Cthulhu mają jeszcze przed sobą, to ,,na dwoje babka wróżyła''. Tak naprawdę zależy to od tego jak odporni na ,,nieszczęśliwe'' zakończenia jesteście. Możliwe, że to mój pech, możliwe, że to trochę moja skłonność do robienia głupich rzeczy w grach tego typu, ale ta gra okazała się dla mnie Dark Soulsem wśród paragrafówek.


Niemniej jednak bawiłam się naprawdę nieźle i pewnie po krótkiej przerwie (bo jednak moja tolerancja na śmierć bohaterów ma swoje granice) powrócę na tereny Hanninah, żeby odkryć pradawne zło. Albo coś jeszcze innego.



*książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Opowiadania Lovecrafta można albo uwielbiać, albo nienawidzić. Cthulhu wtopił się w naszą popkulturę już tak bardzo, że naprawdę ciężko znaleźć kogoś, kto nie rozpozna tej kultowej, mackowatej istoty. I chociaż pierwotnie, w założeniach Samotnika z Providence, Cthulhu był tylko jednym z przejawów nienazwanego horroru wykraczającego poza ludzkie zrozumienie, tak teraz stał...

więcej Pokaż mimo to

avatar
121
46

Na półkach:

Ostatnio miałam przyjemność przeczytać, a raczej zagrać w grę "Samotnie przeciwko mrozowi". Jest to gra o tematyce zbliżonej do książek Lovecrafta, wzorowana na mitach Cthulhu.

O samej książce..
Piękne wydanie tej gry przyciąga uwagę. Ale to chyba jak wszystkie książki wydawnictwa Black Monk. Okładka w twardej oprawie, wiele obrazków w środku, storny stylizowane w pełnym kolorze. Dodatkowe karty postaci, opisy bohaterów, czy coś na co zwróciłam szczególną uwagę, bo w poprzednich grach, które czytałam tego nie było, to po każdym paragrafie, podane w nawiasie numery tych paragrafów, z których można było przejść do obecnie czytanego paragrafu. Bardzo mi się to spodobało, bo często po zamyśleniu się na danym tekście lub chęci powrotu do poprzedniego paragrafu, nie pamiętałam gdzie byłam wcześniej, a taka mała odpowiedź na duży plus!

Dodatki.
Do książki dostałam Starter i kostki. Kości o bardzo dziwnym kształcie. Jak się okazało nie jest to przypadkowe. Każda kostka pomoże nam w innej sytuacji gry. O ile same kości nie są zbyt skomplikowane. O tyle czytanie startera sprawiło mi dużo trudności w rozumieniu. Dla mnie była to pierwsza gra paragrafowa z taką obszerną instrukcją, przez co zniechęciłam się do dalszej gdy, której w sumie na dobrą sprawę nawet nie zaczęłam. I tak dopiero po kilku dniach zaczęłam grać w "Samotnie przeciwko mrozowi".

Kilka słów o grze..
Gra jest trochę inna niż np. "Widmo nad Innsmouth", głównie przez to, że tutaj nie zawsze tą decyzję o dalszej drodze gry podejmujemy sami. Tutaj musimy wykonywać wszelkie testy lub rzuty kostkami. Zapisywać zdobyte słowa i posiadane punkty np. szczęścia. Cały czas trzeba nadzorować ile osób idzie z nami, bo od tego też zależą dalsze kroki.

Podsumowanie
Przez obszerną instrukcje ja byłam bardzo negatywnie nastawiona, na szczęście gra uratowała sytuację i nie okazała się aż tak skomplikowana. "Samotnie przeciwko mrozowi" jako gra nie zawiodło mnie, jak każda poprzednia gra od Black Monk.

Mogę ją polecić szczególnie osobom, które są już doświadczone w świecie gier paragrafowych (i nie tylko takich) ale również początkującym w tej dziedzinie i dać radę żeby nie stresowali się instrukcją, bo można ją łatwo "ogarnąć" w czasie rozgrywki.

Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Ostatnio miałam przyjemność przeczytać, a raczej zagrać w grę "Samotnie przeciwko mrozowi". Jest to gra o tematyce zbliżonej do książek Lovecrafta, wzorowana na mitach Cthulhu.

O samej książce..
Piękne wydanie tej gry przyciąga uwagę. Ale to chyba jak wszystkie książki wydawnictwa Black Monk. Okładka w twardej oprawie, wiele obrazków w środku, storny stylizowane w pełnym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
433
432

Na półkach:

„Samotnie przeciwko mrozowi. Samotna przygoda w kanadyjskiej dziczy” to dopiero nasza druga gra paragrafowa, więc jeszcze nie mamy wprawy i dopiero wkraczamy w świat RPG. Zdecydowanie i tym razem bawiliśmy się z mężem znakomicie podczas wspólnej rozgrywki, a właściwie lektury. Jednak już nie było tak łatwo oswoić się z mechaniką gry. Instrukcja jest dosyć skomplikowana i trzeba poświęcić trochę czasu, by ją przestudiować i zrozumieć. Ale kiedy już nam się udało to totalnie przepadliśmy. Ta gra zaskakuje i hipnotyzuje mrocznym i niepowtarzalnym klimatem. Przygotujcie się na niesamowitą przygodę i zarezerwujcie sobie sporo czasu, bo na pewno nie skończy się na jednej rozgrywce.

Na początek o samym wydaniu, które jest naprawdę piękne i to ono buduje niepowtarzalny klimat gry. Mamy tutaj do czynienia z formatem A4 zwieńczonym wyjątkową okładką, stanowiącą zapowiedź fantastycznej przygody. Mroczne ilustracje przeplatające paragrafy świetnie wprowadzają w brutalny świat, z jakim musimy się zmierzyć w trakcie gry. Odnajdywanie kolejnych paragrafów jest łatwe, gdyż są bardzo czytelnie oznaczone. Bardzo ważna jest dołączona do książki instrukcja, o której już wspomnieliśmy na początku. Warto ją dokładnie zgłębić, dlatego zarezerwujcie sobie sporo czasu. W skład zestawu wchodzą również kostki do gry, które niemal nieustannie są w użyciu w trakcie rozgrywki i to za ich pomocą w wielu przypadkach podejmujemy decyzje. No i jeszcze karta badacza, która porządkuje cechy i umiejętności badacza, w którego się wcielamy. Całość prezentuje się niezwykle klimatycznie i mrocznie. Wydawnictwo Black Monk spisało się znakomicie!

Nie chcemy zdradzić zbyt wiele o samej fabule, by nie spojlerować i nie zepsuć Wam zabawy. Możemy tylko napisać, że przeniesiecie się w lata 20. XX wieku i wcielicie się w znanego antropologa dr L. C. Nadelmanna, który wraz z trójką swoich doktorantów udaje się do legendarnej doliny Północnej Hanninah z misją badawczą. Pytanie: jakie odkrycie może przynieść mu sławę? Przekonacie się sami, jak tajemnicze, mroczne i mroźne mogą okazać się kanadyjskie Terytoria Północno - Zachodnie. Sprawdźcie, czy uda Wam się wyjść cało z tej śmiertelnie niebezpiecznej misji...

„Samotnie przeciwko mrozowi. Samotna przygoda w kanadyjskiej dziczy” to jednoosobowa gra paragrafowa, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wyruszyć w tę niebezpieczną podróż razem z partnerem czy partnerką, tak jak było w naszym przypadku. Już od pierwszych stron poczuliśmy się jak prawdziwi bohaterowie tej opowieści i podejmowane decyzje traktowaliśmy bardzo na serio. Nie potrafiliśmy się oprzeć mrocznemu i hipnotyzującemu klimatowi, który wyzierał zarówno z kolejnych wyzwań, jak i ilustracji. Przekonaliśmy się na własnej skórze, że każdy wybór ma ogromne znaczenie i niesie poważne konsekwencje. Świadomość, że to od nas zależy, jak potoczą się losy świata i bohaterów, nadaje smaczku całej tej niesamowitej przygodzie. Mnogość decyzji do podjęcia oraz ilość możliwych zakończeń nie pozwala rzucić gry w kąt. Od razu ma się ochotę na kolejną rundę. Jestem pewna, że będziemy z mężem do niej wracać.

Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

„Samotnie przeciwko mrozowi. Samotna przygoda w kanadyjskiej dziczy” to dopiero nasza druga gra paragrafowa, więc jeszcze nie mamy wprawy i dopiero wkraczamy w świat RPG. Zdecydowanie i tym razem bawiliśmy się z mężem znakomicie podczas wspólnej rozgrywki, a właściwie lektury. Jednak już nie było tak łatwo oswoić się z mechaniką gry. Instrukcja jest dosyć skomplikowana i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1186
826

Na półkach:

Zimno, pustka, śnieg i ciemność... - to sceneria klimatycznej i porywającej gry paragrafowej pt. „Samotnie przeciwko mrozowi”, która ukazała się w naszym kraju nakładem Wydawnictwa Black Monk. To opowieść o niezwykłej podróży, konfrontacji z mrocznymi siłami i walce o przetrwanie, której rezultat zależy tylko i wyłącznie od podejmowanych przez nas - czytelników, decyzji. Zapraszam do poznania recenzji tej wspaniałej pozycji.

Jako słowo się rzekło, fabuła tej opowieści i zarazem gry w jednym zabiera nas do krainy wiecznego zimna: na północno-zachodnie przestrzenie Kanady lat 20-tych ubiegłego wieku. Wcielamy się w tej historii m.in. w postać dr L. C. Nadelmanna, który wraz z trojgiem swoich uczniów udaje się do tej spowitej mrozem i śniegiem krainy północnej Hannah, w celu odnalezienia śladów pradawnych cywilizacji. Bardzo szybko jednak okaże się, że natura i potwory ze świata Cthulhu nie koniecznie chcą nam na to pozwolić...

Blisko 115 stron lektury i ponad 650 paragrafów rozgrywki - tak przedstawia się techniczna strona tego wydawnictwa, na które to oprócz podręcznika (opowieść, karty postaci, historia wydania tego tytułu oraz szczegółowa instrukcja) składa się także kostka go gry. Sama rozgrywka opiera się zaś na wyborze karty postaci wraz z rozdysponowanymi odpowiednio punktami umiejętności, jak i oddaniu się lekturze podręcznika z grą. A ten prowadzi nas, a dokładniej rzecz ujmując umożliwia podążanie jedną z wielu dostępnych ścieżek, których wybór zależy oczywiście od nas. To właśnie tu podejmujemy kluczowe decyzje, zdajemy się na los rzutu kostką w wymagających tego chwilach, czy też przeprowadzamy różnego rodzaju naukowe testy, które mogą przynieść nam triumf, ale też i znacznie częściej śmierć.

Po śmierci czeka nas ponowny start, nowe wybory, zdawanie się na łut szczęścia oraz kolejna szansa na podejmowanie lepszych decyzji. Naszym przeciwnikiem może okazać się tu absolutnie wszystko - począwszy od pechu, poprzez zbyt wielką pewność siebie, a skończywszy oczywiście na misternie założonych pułapkach przez autorów - czy to pod postacią mroźnej natury, czy też mrocznych duchów Cthulhu.

Sama idea rozgrywki jest tyleż prostą, co i wielce intrygującą, gdy oto mamy do czynienia z kolejnymi opisami fabuły, ponumerowanymi paragrafami i trudnymi wyborami, za które możemy winić tylko siebie. I oczywiście, jest tu kilka elementów, które czasami mogą nas zirytować - jak np. pewne nieścisłości pomiędzy koniugacją konkretnych paragrafów, ale to tylko szczegóły, nie mające wpływy na płynny proces grywalności tego tytułu.

Rozgrywka ta nie byłaby z pewnością tak udaną, gdyby nie jej fabularna otoczka. I tu trzeba przyznać, iż autorzy tej pozycji - Glenn Rahman i Gavin Inglis, stworzyli tu niezwykle klimatyczny świat północnej Kanady, który zachwyca nas nie tylko opisami mroźnej natury i tej dawnej codzienności lat 20-tych ubiegłego stulecia..., ale również kwintesencją tej rzeczywistości, czyli licznymi nawiązaniami do lovecraftowskiego świata mitów Cthulhu, który jest bardzo, ale to bardzo mrocznym. To piękne opisy, wielka szczegółowość i zawsze obecna nuta niedopowiedzenia...

Dobrze wypadają również bohaterowie tej powieściowej gry - na czele z inteligentnym, pewnym siebie i marzącym o wielkim naukowym sukcesie dr L. C. Nadelmannem, ale też i jego towarzyszami podróży - uwielbiającym przygodę Bernardem Ebsteinem, piękną i posiadającą wielką wiedzę Sylvią Davidson, ambitnym i poczciwym Normanem Falknerem oraz tajemniczą indiańską przewodniczką w osobie Charlie Foxtai. To ludzie „z krwi i kości”, którzy mają swoje sekrety, pragnienia i wady...

Nie sposób nie docenić ilustracyjnego oblicza tego tytułu, gdzie to mamy chociażby klimatyczne ilustracje gdzieś na bokach stron, wielkie rysunki na ich całych połaciach oraz pięknie wykonane karty postaci. To perfekcja sztuki rysunku, bardzo surowa i wprawna kreska, dbałość o najmniejsze szczegóły oraz niezwykle wymowne kolory, głównie w odcieniach sepii. To uczta dla oczu, ale też i jakość wydania tej książki - duży format, twarda oprawa, doskonała jakość papieru i druku.

Jeśli kochacie Lovecrafta - sięgnijcie po ten tytuł. Jeśli uwielbiacie książkowe gry paragrafowe, również sięgnijcie po niniejsze wydawnictwo. Wreszcie jeśli jesteście miłośnikami barwnej przygody w klimatach grozy i do tego lubicie zimową scenerię natury, to też wiecie, co powinniście zrobić! Prawdą jest bowiem to, że spotkanie z tą grą zapewnia niezwykłe doznania, wrażenia i emocje, które pozwalają nam zapomnieć o tym wszystkim złym, co dzieje się dziś dookoła nas i dają szansę na odbycie iście magicznej wyprawy do świata mitów Cthulhu...

Gra paragrafowa „Samotnie przeciwko mrozowi” to rzecz wielka, świetnie wydana i gwarantująca sobą coś więcej, niż tylko dobrą rozrywkę. Tym czymś jest spełnienie marzeń o odkrywaniu nieznanego, intelektualny pojedynek z autorami (prawda, że brzmi ciekawie?) oraz autentyczna radość i przyjemność płynąca z kontaktu z tak niezwykłą, klimatyczną i metafizyczną historią. Polecam – naprawdę warto sięgnąć po ten tytuł!

Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Zimno, pustka, śnieg i ciemność... - to sceneria klimatycznej i porywającej gry paragrafowej pt. „Samotnie przeciwko mrozowi”, która ukazała się w naszym kraju nakładem Wydawnictwa Black Monk. To opowieść o niezwykłej podróży, konfrontacji z mrocznymi siłami i walce o przetrwanie, której rezultat zależy tylko i wyłącznie od podejmowanych przez nas - czytelników, decyzji....

więcej Pokaż mimo to

avatar
587
56

Na półkach: ,

W ostatnim czasie gry paragrafowe stają się powoli coraz bardziej znane. Wyróżniają się tym, że nasze decyzje mają realny wpływ na przebieg akcji. Zależenie od ścieżki, którą wybierzemy, spotykają nas odmienne przygody. Moje doświadczenie z tego typu grami nie jest zbyt obszerne, dlatego z ciekawością sięgnęłam po „Samotnie przeciwko mrozowi. Samotna przygoda w kanadyjskiej dziczy”, autorstwa Gavina Inglisa oraz Glenna Rahmana.
Historia, której jesteśmy bohaterami, nawiązuje do niesamowitego oraz mrocznego dzieła Lovecrafta „Zew Cthulu”. Wcielamy się w rolę antropologa, dr Nadelmanna, który wraz ze swoimi doktorantami wyrusza w ryzykowną podróż, w głąb Północnej Hanninah. Pragnie sławy w świecie nauki oraz chce kontynuować swoją karierę, dlatego liczy na przełomowe odkrycia. Jego sukces lub klęska zależy oczywiście od naszych decyzji.
Zaraz po odpakowaniu przesyłki byłam po prostu oczarowana. Gra ma przepiękną i starannie wykonaną szatę graficzną. Rysunki wewnątrz książki są również bardzo mroczne, dlatego idealnie wprowadzają w klimat historii. Niestety pierwsze rozczarowanie pojawiło się, gdy wraz z chłopakiem przystąpiliśmy do gry. Należało zapoznać się z obszerną instrukcją. Czytanie jej zajęło nam mnóstwo czasu, a i tak nie zrozumieliśmy albo nie zapamiętaliśmy wszystkich zasad gry. Pierwsza nasza rozgrywka była mało interesująca, ponieważ przy prawie każdym ruchu musieliśmy wspierać się instrukcją. Ścieżka, którą podążaliśmy, także była mało ciekawa. Gdyby nie niepokojące rysunki, prawie wcale nie czułabym mrocznego klimatu. Przez większość czasu nie działo się nic interesującego, a zakończenie było wręcz rozczarowujące.
Nie przetestowałam wszystkich ścieżek wydarzeń, dlatego istnieje szansa, że ta gra jeszcze pozytywnie mnie zaskoczy. Nie nastawiam się już na nic specjalnego i raczej nie sięgnę po inne gry z tego wydawnictwa. Zachęcam jednak z samodzielnym zapoznaniem się „Samotnie przeciwko mrozowi. Samotna przygoda w kanadyjskiej dziczy” i wyrobieniem sobie własnej opinii na temat tej książki.

W ostatnim czasie gry paragrafowe stają się powoli coraz bardziej znane. Wyróżniają się tym, że nasze decyzje mają realny wpływ na przebieg akcji. Zależenie od ścieżki, którą wybierzemy, spotykają nas odmienne przygody. Moje doświadczenie z tego typu grami nie jest zbyt obszerne, dlatego z ciekawością sięgnęłam po „Samotnie przeciwko mrozowi. Samotna przygoda w kanadyjskiej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1024
477

Na półkach: ,

Ile razy zdarzyło Wam się marzyć o jakieś niezwykłej przygodzie? U mnie to przez większość dzieciństwa i wcale niemniejszą część dorosłości standardowe wyobrażenie. Zawsze pragnęłam, żeby wydarzyło się coś emocjonującego, coś, co mnie sprawdzi i... Pozwoli ożywić świat fantastyki. Ten ostatni aspekt wydaje się być niemożliwy do wykonania. W końcu jak dwa pierwsze mają szansę kiedyś się wydarzyć albo są czynnikiem indywidualnego postrzegania, to magia pozostanie poza naszym zasięgiem. Ale czy na pewno? Czy w ogóle magia musi być wyznacznikiem przygody? Powiedziałabym, że w moim przypadku tak, ale jak się okazało niekoniecznie.

Niedawno miałam przyjemność zapoznać się z moją pierwszą grą paragrafową – "Widmo nad Arkham". Wcześniej w ogóle nie słyszałam o tej formie książki i gry, więc to była dla mnie całkowita nowość i nie wiedziała, czego się spodziewać. Okazało się, że to była wspaniała przygoda, bardzo oddziływująca na wyobraźnię i pozwalająca przenieść się do innego świata. Dlatego z taką chęcią sięgnęłam po kolejną książę z tego gatunku – "Samotnie przeciwko mrozowi". Czy zrobiła na mnie również piorunujące wrażenie? Niestety nie, choć czytanie i granie okazało się dobrze spędzonym czasem.

Bardzo doceniam koncepcję gier paragrafowych. Pozwalają na indywidualną rozrywkę, dając możliwości typowe dla gier, ale też w dużej mierze spełniając oczekiwania zapalonych czytelników. To połączenie wydaje się czymś niesamowitym i otwierającym nowe możliwości. Bez wątpienia dla mnie to poszerzenie moich własnych horyzontów. W przypadku "Samotnie przeciwko mrozowi" moje odczucia były podobne jak w przypadku "Widma nad Arkham", choć tutaj zostałam zaskoczona jeszcze bardziej rozbudowaną formę w aspektach gry. To nie były tylko paragrafy i decyzje, ale też rzuty kostkami, przeprowadzanie testów, liczenie obrażeń, poczytalności, czy mocy.

I w przypadku właśnie tej części odnoszącej się do gry pojawił się problem. Zasady gry... Przyznaję, że nie jestem osobą, która siada i z zapartym tchem czyta instrukcje. Zazwyczaj tylko zerkam. To na początku okazało się dla mnie zgubne, więc powróciłam i porządnie zapoznałam się z zasadami. Tylko że nadal wielu aspektów nie rozumiałam. Zdaję sobie sprawę, że pewnie to wynika z mojego braku doświadczenia, lecz uważam, że instrukcja powinna być o wiele bardziej dostosowana dla laików. Przez brak zrozumienia pojawiła się na wstępie duża doza frustracji.

Co do aspektów fabularnych to poczułam się rozczarowana, ponieważ spodziewałam się czegoś o wiele bardziej ekscytującego. Oczywiście nie przeszłam wszystkich możliwych ścieżek, więc być może któraś bardziej przypadłaby mi do gustu, lecz te które poznałam, nie dawały mi takiej satysfakcji, jak oczekiwałam. Tym bardziej że sam styl autorów wydawał się dość sztywny, choć tutaj w grę wchodzi dużo nierównomierność. Były momenty, gdy byłam całkowicie zachwycona przedstawionym światem. Moja wyobraźnia była pobudzona, a ja sama odnajdywałam się w świecie tak bardzo mi nieznanym i tak bardzo odmiennym od obecnej rzeczywistości. Niemniej były też fragmenty, które wydawały mi się niepotrzebnie monotonne. Choć biorę pod uwagę, że jest to kwestia niektórych paragrafów. Pojawiały się całe sekwencje kroków, które składały się tylko z kilku zdań, co mnie po prostu wybijało z fabuły.

Mam wrażenie, że wymieniam same wady, lecz to tak nie wygląda. To po prostu naczynie połączone, więc jedno wymusza na drugim dopasowanie, co jest też widoczne w bohaterach. Nie poczułam więzi ze swoją postacią i wypróbowałam i wcielenie męskie, i wcielenie żeńskie. Brak więzi na pewno działał na niekorzyść całości i mocno mi doskwierał.

Należy też zwrócić uwagę na przepiękne wydanie książki. Zachwyca ona niezwykłym dopracowaniem szczegółów, pięknymi ilustracjami dającymi możliwość wgłębienia się w większej mierze w historię. W dodatku całość komponuje się z rozbudowanymi kartami postaci, gdzie można zapisywać różne dokonania oraz wykorzystywać informacje tam zawarte, a to wszystko we współpracy z cudownymi i dla mnie nietypowymi kostkami. Razem tworzy to grę robiącą olbrzymie wrażenie.

"Samotnie przeciwko mrozowi" na pewno mnie rozczarowało, ale też nie oznacza to w żaden sposób, że to zła książka. Okazało się, że fabularnie nie jest dopasowana do moich zainteresowań, a ograniczenia moich umiejętności rzuciły cień na całość. Niemniej jestem przekonana, że osoby bardziej zaangażowane w gry paragrafowe czy ogólnie gry, na pewno docenią o wiele bardziej kunszt książki.

Ile razy zdarzyło Wam się marzyć o jakieś niezwykłej przygodzie? U mnie to przez większość dzieciństwa i wcale niemniejszą część dorosłości standardowe wyobrażenie. Zawsze pragnęłam, żeby wydarzyło się coś emocjonującego, coś, co mnie sprawdzi i... Pozwoli ożywić świat fantastyki. Ten ostatni aspekt wydaje się być niemożliwy do wykonania. W końcu jak dwa pierwsze mają...

więcej Pokaż mimo to

avatar
712
711

Na półkach:

Pewnie większość z Was - jak i ja na początku - nie wiedziała na czym polega gra paragrafowa, więc szybkie wyjaśnienie... Jest to pewnego rodzaju gra książkowa, w której gracz, (należy podkreślić, że każda rozgrywka jest przeznaczona dla jednej osoby),musi wykazać się wyobraźnią i na podstawie czytanych opisów, dokonuje wyborów, które z kolei odsyłają go do kolejnego paragrafu w książce. (Tak pomiędzy nami, było to całkiem ciekawe doświadczenie - raz musiałam dojść do ostatniej strony książki, by za chwilę wrócić do jej początku, itp..)
Może zastanawiacie się po co sięgnęłam po tę książkę, skoro nie miałam pojęcia na czym polega gra paragrafowa... Zrobiłam to głównie ze względu na mojego chłopaka, by chociaż po części poznać jego świat sesji RPG i szczerze była to całkiem ciekawa przygoda, (pomimo początkowych trudności, ale o tym za chwilę).
Nim opowiem o fabule, wspomnę, że „Samotnie przeciwko mrozowi”, składa się z kilku części: instrukcji, historii wydania reedycji, 654 paragrafów, krótkiego posłowia oraz kart postaci, a to wszystko mieści się tylko na 114 stronach!

Jeśli chodzi o fabułę to nie mogę Wam dużo zdradzić, rzeknę tylko, że w czasie gry wcielicie się w rolę dr L.C. Nadelmanna - pasjonata legend Ameryki Północnej oraz antropologa, z owianego dziwną sławą, Uniwersytetu Miskatonic z Arkham w stanie Massachusetts. Razem ze swoimi najzdolniejszymi doktorantami oraz lokalną przewodniczką, wyruszysz w głąb legendarnej doliny Północnej Hanninah. Twój cel jest prosty: opisać odkrycia antropologiczne, które popchną do przodu Twoja karierę i przyniosą Ci sławę. Przynajmniej taką masz nadzieję... Czy przetrwasz całą wyprawę? Czy ktoś z Twoich towarzyszy będzie musiał się poświęcić? To wszystko zależy od Ciebie i Twoich wyborów... Przygotuj się na sukces lub porażkę!

Szczerze na początku miałam lekki problem z tą przygodą. Może to śmieszne dla ludzi, którzy interesują się grami fabularnymi, ale nie potrafiłam pojąć testu szczęścia oraz podziału punktów umiejętności. Przez te dwa czynniki, początkowa gra szła mi dość opornie i byłam coraz bardziej negatywnie nastawiona do tej książki. (Gdyby nie Starter oraz rady chłopaka, główkowałabym nad tym cały dzień, więc jeśli nie grałeś nigdy w takiego rodzaju gry i boisz się, że nie dasz sobie rady, to się mnie przejmuj. Ja jakoś sobie poradziłam, więc Ty tym bardziej dasz sobie radę!) Jeśli już mowa o rozdzieleniu punktów umiejętności, to w dołączonej karcie badacza, niektóre z umiejętności miały przydzielone dość wysokie punkty i tutaj jest pies pogrzebany... Do tej pory męczy mnie ta kwestia - nie wiem czy te punkty powinnam odjąć od przyznanej mi puli punktów, czy stanowi to pewnego rodzaju gratis dla gracza?

Przez wspomniane wyżej problemy, czas mijał mi bardzo powolnie, jednak czym głębiej w las, tym bardziej wkręciłam się w moją wyprawę i chciałam wiedzieć więcej! Do gustu przypadła mi również wielowątkowość całej przygody, dzięki której możliwe jest stworzenie wielu kombinacji jednej historii. Tutaj wysuwa się malutki minus tej książki.. Otóż kilka razy zdarzało mi się trafiać do tego samego paragrafu. Z jednej strony jest to ciekawe, ponieważ mogłam zmienić moją wcześniejszą decyzję i odkryć jakie tajemnice kryją kolejne fragmenty historii, jednak na jeden paragraf trafiłam aż trzy/cztery razy, co odrobinę mnie zirytowało... Wielowątkowość gry sprawia, że możecie kilka razy podejść do tej samej przygody i mieć zupełnie różny przebieg wydarzeń, czy nawet zakończenie. Dobrym tego przykładem jestem ja i mój chłopak - mieliśmy zupełnie inne biegi wydarzeń, dzięki czemu mieliśmy o czym dyskutować i wymieniać się swoimi spostrzeżeniami co do naszych bohaterów.

Na przebieg Waszej przygody wpłyną nie tylko Wasze wybory, ale i szczęście, (do mnie niestety się ono nie uśmiechnęło i skończyłam jak skończyłam...). Ostatnia, rzecz, którą pochwalę jest szata graficzna. Nie tylko okładka, ale i rysunki wewnątrz książki, są godne pochwały, do tej pory nie potrafię się na nie napatrzeć!

I na koniec pozostaje pytanie, czy polecam „Samotnie przeciwko mrozowi”? Zdecydowanie tak! Była to świetna odskocznia od czytania zwykłych książek, z którymi mam styczność na co dzień. Dzięki tej „lekturze” mogłam stworzyć własną historię. Jestem strasznie ciekawa ile wątków ominęłam podczas pierwszej kampanii, więc pewnie nie raz sięgnę do tej książki, by poznać wszystkie możliwe zakończenia.

Na koniec rada: do gry potrzebujecie startera do 7. edycji Zew Cthulhu, (którą powinniście znaleźć na stronie wydawcy),bądź główny podręcznik oraz zestawu kości, (możecie mieć również aplikację w telefonie, która zastąpi Wam ich fizyczną wersję).

Książkę otrzymałam z serwisu nakanapie.pl

Pewnie większość z Was - jak i ja na początku - nie wiedziała na czym polega gra paragrafowa, więc szybkie wyjaśnienie... Jest to pewnego rodzaju gra książkowa, w której gracz, (należy podkreślić, że każda rozgrywka jest przeznaczona dla jednej osoby),musi wykazać się wyobraźnią i na podstawie czytanych opisów, dokonuje wyborów, które z kolei odsyłają go do kolejnego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2
2

Na półkach:

Samotnie przeciwko mrozowi to klimatyczna, jednoosobowa gra paragrafowa w przerażającym świecie mitów Cthulhu. Akcja tej przygody rozgrywa się w latach 20. XX wieku; wraz z ekspedycją badawczą udasz się na mroźne, niegościnne Północno-Zachodnie Terytoria Kanady. W tej opowieści wybierasz swoją własną drogę – od twoich wyborów zależy, czy osiągniesz sukces, czy też poniesiesz porażkę!

W imię nauki
Wcielisz się w rolę dr L. C. Nadelmanna, antropologa i pasjonata legend Ameryki Północnej z owianego ponurą sławą Uniwersytetu Miskatonic w Arkham w stanie Massachusetts. Pozostałymi uczestnikami twojej ekspedycji zostanie trójka twoich najzdolniejszych doktorantów: Bernard Ebstein – nowojorczyk pałający chęcią doświadczenia życia w dziczy, Sylvia Davidson – najnowsza członkini prominentnej bostońskiej elity oraz Norman Falkner – dojrzały student i samouk. Dołączy do was także Charlie Foxtail – pochodząca z plemienia Tsuut'in zawodowa przewodniczka.

Razem wyruszycie w głąb legendarnej krainy – Północnej Hanninah. Ty, jako Nadelmann, masz nadzieję natrafić na nowe antropologiczne odkrycia, które pozwolą ci na dalszy rozwój kariery i zapewnią rozgłos w świecie nauki.

Uzbrojony się w ołówek, kości do gry oraz egzemplarz Księgi Strażnika lub Zestawu Startowego Zewu Cthulhu, jesteś gotowy, aby wyruszyć w lodowatą, odludną dzicz i stanąć naprzeciwko mrozowi. Czy podejmiesz wyzwanie? Tylko nie zapomnij włożyć ciepłych ubrań. Temperatura opada szybko, niedługo zrobi się przeraźliwie zimno…


Jest to kolejna publikacja z serii Zew Cthulhu: Samotnie przeciwko…, tak jak wydane przez nas wcześniej Samotnie przeciwko płomieniom oraz Samotnie przeciwko ciemności. Samotnie przeciwko mrozowi to odświeżona, dopasowana do 7. edycji Zewu Cthulhu jednoosobowa minikampania, wydana po raz pierwszy ponad 30 lat temu.
Więcej


A teraz jeżeli będziecie wystarczająco cicho, usłyszycie charakterystyczny, niski dźwięk, przypominający nie tyle dudnienie spod ziemi, czy odgłos przesuwających się po spulchnionej glebie macek, co raczej piskliwy jingiel z „Idź na całość”, gdy odkrywano zonka, tudzież znamienne „ua ua uaaaa” z „The Sims”, gdy Wasz bohater znów zepsuł kran w łazience myjąc ręce. Tak właśnie brzmi przerośnięta ambicja. Przynajmniej w moim przypadku. Dziewczyny, która zjadłszy zęby na cyfrowych grach RPG, zaczytuje się ostatnio w komiksach paragrafowych FoxGames Tej dziewczyny, która na widok „Samotnie przeciwko mrozowi” dumnie pomyślała „Oho! W końcu coś, co będzie wymagało większej uwagi niż komiks!”. Dziewczyny, która owszem, czytała Lovecrafta, ale poza jedną, superamatorską sesją RPG nie miała do czynienia z klasycznymi grami fabularnymi.

Wiedziałam, że będzie trudno, ale skoro na licznych konwentach ludzie z marszu potrafią się nauczyć grać w „Zew Cthulhu”, to przecież czemu ja miałabym sobie nie poradzić w spokojnym, domowym zaciszu, gdy nie będzie mnie gonił żaden czas. I już na samym wstępie poczułam się tak, jakbym zderzyła się z ciężarówką.


Nie będę odnosić się tutaj do głównego podręcznika, bo nigdy nie miałam go w rękach. Nie znam się na mechanice „Zewu Cthulhu” więc nie przytoczę żadnych różnic w stosunku do tej mini-kampanii. Postaram się jednak wyjaśnić amatorom, takim jak ja sama, co należy wziąć pod uwagę porywając się na ten tytuł.

Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Samotnie przeciwko mrozowi to klimatyczna, jednoosobowa gra paragrafowa w przerażającym świecie mitów Cthulhu. Akcja tej przygody rozgrywa się w latach 20. XX wieku; wraz z ekspedycją badawczą udasz się na mroźne, niegościnne Północno-Zachodnie Terytoria Kanady. W tej opowieści wybierasz swoją własną drogę – od twoich wyborów zależy, czy osiągniesz sukces, czy też...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    17
  • Posiadam
    7
  • Chcę przeczytać
    7
  • Teraz czytam
    3
  • Ulubione
    1
  • Fabularne / RPG
    1
  • Do kupienia
    1
  • Przeczytane 2023
    1
  • Samotnie przeciwko
    1
  • KSIĄŻKI 2024
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Zew Cthulhu: Samotnie przeciwko mrozowi


Podobne książki

Przeczytaj także