Najnowsze artykuły
Artykuły
Czytamy w weekendLubimyCzytać276Artykuły
Świąteczny prezentownik, czyli pomysł na prezent. Kryminały i fantastykaLubimyCzytać4Artykuły
Prezent dla miłośnika książek: gadżety na święta (i nie tylko)Anna Sierant21Artykuły
Wielki Test o Czytaniu w TVP. Pytania o Kicię Kocię, Jólabókaflóðið i Bibliotekę Końca ŚwiataEwa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Krystian Gembara

2
8,8/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
8,8/10średnia ocena książek autora
30 przeczytało książki autora
47 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Braterstwo mieczy. Tom 2: Synowie Mroku Krystian Gembara 
8,8

Hej🗡
Zazwyczaj pierwsza rzecz, którą robię, gdy biorę jakąś książkę w ręce, to zajrzenie na ostatnie strony i poznanie zakończenia. Gdy interesuje mnie jakaś seria, to w większości przypadków (choć nie za każdym razem) czekam aż wyjdą wszystkie tomy - wtedy biorę się za ostatnie 30-40 stron i dopiero po zapoznaniu się z finalnym zdaniem zaczynam pierwszą w kolejności powieść. Nie mam problemu ze skakaniem między rozdziałami i różnymi częściami. Między innymi dlatego też nie miałam oporów przed sięgnięciem po drugi tytuł w serii „Braterstwa Mieczy” bez zapoznania się z poprzednim. Bardzo zaciekawił mnie opis - lubię książki, w których znajdziemy trochę przygody, magii, ciemnych mocy, krwawych momentów i walki. Choć mam kilka uwag, co do sposobu poprowadzenia historii, braku dialogów i przytłaczającej ilości akcji, to uważam „Braterstwo Mieczy. Synów Mroku” za ciekawą pozycję, po którą warto sięgnąć.
Moim zdaniem jest to książka dla dojrzałych czytelników fantasy - mamy do czynienia z mocno rozbudowanym światem, wieloma bohaterami, którymi kierują różne motywy i magią oraz magicznymi przedmiotami. Nie jest to lekka książka, tylko dzieło raczej dla „smakoszy”. Moje nieustannie goniące za romantycznością (ale nie tą z 1800-1850 roku) serce miało się o co zaczepić, choć myślę, że w pierwszym tomie dostałabym znacznie więcej (jest mowa o straconej miłości jednego z bohaterów, co pociągnęło za odpowiednie struny w moim sercu, jednak chętnie poczytałabym o właściwej relacji).
Niestety nieproporcjonalnie dużo czasu poświęcane jest na opisy - często musiałam robić sobie przerwy, ponieważ było dla mnie zbyt intensywnie. W książce znajdziemy wiele ścian tekstu (tylko kilka procent całości to dialogi) - niekiedy mój umysł się wyłączał, ponieważ historia leciała z prędkością kuli armatniej. Paradoksalnie akcji w książce jest sporo, ale niestety lekko mnie to wszystko nużyło - zabrakło mi iskierki niesamowitości.
Dużo momentów, które wręcz proszą się o interakcję słowną między bohaterami, zostało pozostawione bez dialogów. Szkoda, ponieważ to znacznie pomogłoby w nawiązaniu kontaktu, silnej więzi i zrozumienia z charakterami. Obecnie nie czuję zbyt wiele do żadnej z postaci, która pojawia się w powieści. Nie wiem, na ile jest to spowodowane tym, że nie czytałam pierwszego tomu, a na ile moim brakiem wspólnej płaszczyzny z nimi i trudności związanymi z zaangażowaniem się w tę historię.
Trzeba zwrócić uwagę na fakt, iż autor ma smykałkę do pisania. Jest z czym pracować i jest nad czym pracować, a to naprawdę sporo. Moim zdaniem autor mógłby rozważyć zastosowanie starej dobrej prawdy - „show, don’t tell”. Sama niekiedy miałam problemy z trzymaniem się tej rady, jednak uważam ją za pierwszą i jednocześnie najlepszą zasadę dla każdego pisarza. Ta książka opływa „mówieniem”, ale nie „pokazywaniem”. Częścią problemu jest zasadniczy brak dialogów. Jednak to nie wszystko - autor miał milion okazji do tego, by coś „pokazać”, jednak zdecydował się zwyczajnie na „mówienie”. Przez to między czytelnikiem i światem tworzy się szklana ściana - widzimy wszystko to, co ma miejsce w środku, jednak nie jesteśmy tego w stanie przeżywać razem z bohaterami. Przykładowo: „Evin nie spodobał się pomysł eskortowania przez cztery elfy, lecz nie miała żadnego wyboru.” - to zdanie można zmienić na kilka różnych sposobów. Tak, aby czytelnik mógł poczuć tę złość(?) i niechęć(?) Evin. Bardzo luźna, przejaskrawiona i przeładowana propozycja: „Evin zagryzła zęby i zacisnęła usta, ledwie powstrzymując się przed krzykiem. Na samą myśl o byciu eskortowaną przez cztery elfy miała wypieki. Kobieta spojrzała spod przymrużonych powiek na Mah-Gar-Dol, jednak żaden dźwięk nie wydostał się z jej gardła. Cokolwiek by nie miała do powiedzenia, jej los był przesądzony.” - Moją luźną propozycję można zredagować i zmieniać tysiąc razy na różne sposoby w zależności od stylu autora - w żadnym razie nie jest idealna, ale oddaje sens tego, co podkreślam. Chodzi mi o pokazanie pewnego sposobu patrzenia na pisany przez siebie tekst - emocje powinny być przekazywane czytelnikowi… nie wprost. Z mojego research’u wynika (i o czym piszą w większości książek na temat pisania),że dobre książki wyróżniają się tym, iż pozwalają czytelnikowi na przeżywanie wszystkiego wraz z bohaterem. Jednak takiego efektu nie można osiągnąć poprzez zwykłe raportowanie o tym, co dana postać czuje. Oczywiście - łatwo powiedzieć, a znacznie trudniej zrobić (sama doskonale zdaje sobie z tego sprawę i niejednokrotnie wpadałam i wpadam w pułapki „mówienia”).
Można też stwierdzić, iż autor „po prostu ma taki styl (ie tak pisze i już)”. W tym wypadku muszę stwierdzić, iż nie jest to styl dla mnie - nie potrafiłam nawiązać nici porozumienia z bohaterami, byłam momentami mocno przytłoczona ilością wydarzeń, a nieprzerywane dialogami ściany tekstu nieco mnie zgniotły.
Wspomniałam już, że w wypadku „Braterstwa Mieczy” zdecydowanie jest z czym i nad czym pracować. Autor ma sporą wyobraźnię - widać to w tym, jak silnie rozbudowany jest świat, jak kreatywne dobrane zostały imiona i nazwy oraz ile wydarzeń dzieje się w książce. Myślę, że jest to dobry baza do dalszego rozwijania się w tym fachu.
Te dialogi, które się pojawiają, w pewnych chwilach brzmią nieco infantylnie. Może takie właśnie było zamierzenie autora, jednak nie do końca mi to pasuje (zwłaszcza w kreacji Henricha).
„Braterstwo Mieczy. Synowie Mroku” to ciekawy przypadek - rozbudowane fantasy z dużą ilością akcji. Niestety nie dogadałam się z bohaterami, a przeczytanie całości stanowiło pewną trudność, jednak cieszę się, że sięgnęłam po tę książkę. To dobra propozycja dla „smakoszy” gatunku, lecz dla innych może być nieco zbyt intensywna. Uważam, że warto spróbować - otwieranie się na niecodzienne i wyzywające tytuły potrafi zdziałać dużo dobrego.
Moja ocena: 6/10
Braterstwo mieczy. Tom 2: Synowie Mroku Krystian Gembara 
8,8

Braterstwo mieczy – Synowie mroku”, to kontynuacja fantastycznej książki „Braterstwo mieczy – Mroczne czasy”, którą pochłonęłam bardzo szybko… Stwierdzę nawet, że za szybko!
A cóż się w tej drugiej części wyrabia?
Bardzo się wciągnęłam w świat legendarnego Miecza Przeznaczenia, autor w fajny i lekki sposób ciagnie za rękę czytelnika i pokazuje mu zbudowany przez siebie fantastyczny, mroczny świat. Nie jestem osobą, która namiętnie zaczytuje się w tego typu książkach, jednakże po tych dwóch tomach stwierdzam, że zdecydowanie będę sięgać po takie historie częściej. Fabuła jest płynna, nie przytłacza nadmiarem wszystkiego i niczego, powoli i z wyczuciem porywa czytelnika. W tym momencie nie ma już drogi ucieczki, trzeba doczytać do końca…Bo, jakżeby inaczej!
Autor fenomenalnie pociągnął fabułę zbudowaną w pierwszej części, napiszę wprost: Bałam się, że kolejna część nie będzie miała tego samego klimatu, a autor niechcący przesadzi i mnie odstraszy, bądź zdenerwuje…Wtedy konsekwencje byłyby jednakowe, książka leciałaby na ścianę
Dziękuję Ci autorze, że mi tego nie zafundowałeś, bo bawiłam się świetnie, przesiąknięta tym mrocznym klimatem! Bohaterzy, bohaterzy… Fajni, ciekawi, nie z tego świata! Trochę wyobraźnia mi szalała, kiedy wyobrażałam sobie Mrocznego Pana, przy tego typu „bohaterach” nie kieruję się nigdy opisami autora, bo moja wyobraźnia robi mi psikusy i zawsze widzę takowe osobniki inaczej niż wszyscy I Mroczny Pan w mojej wyobraźni wygląda komicznie
Nie ma potrzeby się rozpisywać, jak ktoś lubi tego typu książki, bądź potrzebuje ucieczki ze swojej strefy komfortu, to jak najbardziej polecam obydwie części!