Bajki robotów - wydanie ilustrowane

- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2021-05-19
- Data 1. wyd. pol.:
- 1964-01-01
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788308073872
- Tagi:
- literatura polska
Kosmicznie piękne wydanie!
"Bajki robotów" z ilustracjami Przemka Dębowskiego.
Edycja kolekcjonerska ukazująca się w Roku Lema.
Zabawne, a jednocześnie podejmujące poważne tematy. Doskonale znane, a nieustannie zadziwiające oryginalnością. Wyjątkowe skrzyżowanie literatury science fiction z baśniową konwencją.
Dawno, dawno temu, gdzieś za Cieśniną Andromedzką żyli sobie Palibaba-intelektryk, Królewna Elektrina i robot Automateusz...
"Bajki robotów", opublikowane po raz pierwszy w 1964 roku, należą do najchętniej czytanych utworów Stanisława Lema. Wydanie z ilustracjami Przemka Dębowskiego ukazuje się w Roku Lema, przypadającym na rok setnej rocznicy urodzin Autora.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Polecane księgarnie
Pozostałe księgarnie
Informacja
Oficjalne recenzje
Powrót do gwiazd
Nie jestem, drodzy Państwo, czytelnikiem, co to przepada w jednej pisarce czy jednym pisarzu i potrafi przez, dajmy na to, pół roku czytać tylko ją lub jego. Zdarzają mi się natomiast, szczególnie przy okazji autorów i autorek wznawianych, zupełnie niezaplanowane okresy, kiedy z czyimiś tekstami obcuję częściej niż co kilka miesięcy czy lat. W przypadku Stanisława Lema taki właśnie przydarzył się jakieś cztery lata temu – na tyle niedawno, żebym wciąż pozostawał pod wpływem niezwykłego połączenia żywej wyobraźni i zdyscyplinowanego intelektu, jakie zawsze przesycały jego literaturę, a jednocześnie wystarczająco, abym za nią zatęsknił. Stulecie narodzin i rok jego imienia to doskonała okazja, żeby jeszcze raz sięgnąć po jednego z najwybitniejszych polskich pisarzy zeszłego wieku.
„Bajki robotów” to zbiór zarazem bardzo szczególny, jak i charakterystyczny dla Lema: to pierwsze dlatego, że przeznaczony przede wszystkim dla młodszych czytelników (choć elementy typowe dla „dorosłej” prozy pisarza z bezlitosną krytyką głupoty ignorancji na czele bez wątpienia są tu obecne), to drugie – bo świadczy (lub też przypomina) o niecodziennej rozpiętości jego zainteresowań w kontekście tworzonej literatury. Niemal ćwierć wieku w jednym z najbardziej klasycznych polskich kawałków hiphopowych padło z grubsza prawdziwe stwierdzenie, że Lem jest fantastą (z grubsza, bo przecież próbował realizmu w „Szpitalu przemienienia”, a w którymś momencie stał się przede wszystkim eseistą), ale to w gruncie rzeczy zawężenie niewielkie. Poza wspomnianymi już tekstami niefantastycznymi znajdziemy w jego dorobku całą rozpiętość rzeczy fantastycznych: bliższe dreszczowcom (jak „Niezwyciężony”), głęboko zanurzone w filozofii próby opisania inności („Solaris” czy „Fiasko”), romanse z kosmicznymi przygodami (choćby w „Dziennikach gwiazdowych”), w końcu teksty zupełnie niemożliwe do zakwalifikowania („Doskonała próżnia”). No i „Bajki robotów” - ujęcie typowych dla niego konceptów w ramy gatunku wymagającego przestrzegania sztywnych reguł i, co oczywiste, pewne rzeczy upraszczającego.
Wystarczy przeczytać otwierających zbiór „Trzech elektrycerzy”, aby wyłapać to, co będzie dla zbioru charakterystyczne i zdecydować, czy lekturę kontynuować — a jestem przekonany o tym, że niektórzy nie tyle nawet nie zachwycą się tekstem, ale wręcz się od niego odbiją. Już na samym początku trzeba zaakceptować język; więcej nawet – trzeba się zatrzymywać nad kolejnymi neologizmami („elektrycerze” to mniej nawet niż czubek góry lodowej) i próbować je rozszyfrowywać lub zwyczajnie nimi zachwycić, bo bezrefleksyjne ślizganie się po frazie Lema (bardzo charakterystycznej także w „dorosłej” twórczości) to doskonały przepis na zepsucie sobie lektury. Po drugie – nie można zupełnie odrzucić kontekstu historycznego, w tym wypadku przede wszystkim związanego z nagłym rozwojem elektroniki. Wiele z zawartych w zbiorze tekstów w lekki i luźny sposób traktuje o przestrzeni, w której fizyka styka się z inżynierią, co prowadzi do powstawania urządzeń dziś trącących myszką (albo zapomnianych, albo szalenie powszechnych, albo rozwiniętych tak bardzo, że pierwszych wcieleń już nikt nie pamięta), lecz kilkadziesiąt lat temu jawiących się jako najwspanialszy cud techniki. Kto teraz uważa mikroprocesor napędzający komputer czy smartfona za oczywistość i nie jest gotowy, aby tę oczywistość zakwestionować, temu ciężko będzie zrozumieć zachwyty Lema (choćby tranzystorem – we współczesnych procesorach ich liczba sięga dziesiątek miliardów), a co za tym idzie – jego prozę. Warto w końcu przy okazji tej lektury, tak zachęcającej — poprzez język i niezwykłość zaprezentowanych światów — do ucieczki od spraw przyziemnych pójść na przekór i zainteresować się właśnie nimi: na przykład tym, komu się nie udaje i co się nie udaje. Pisarz zawsze był raczej surowy w stosunku do swoich bohaterów i ich działań, a „Bajki robotów” nie są tutaj wyjątkiem — działania nie tylko po prostu głupie, ale irracjonalne spotykają się z bezlitosną krytyką, która może przybrać nawet okrutne formy (choćby uwięzienia na dnie lodowego morza).
Recenzowane wydanie jednego ze sztandarowych dzieł Lema nie przez przypadek ukazuje się w roku jego imienia – to edycja kolekcjonerska, w której każdemu opowiadaniu towarzyszy bardzo ciekawa, doskonale wpisująca się w twórczość pisarza ilustracja Przemka Dębowskiego. Do tego dochodzi jeszcze bardzo ciekawy zabieg w postaci ponumerowania stron w systemie binarnym, co także w jakiś sposób współgra z technicznym zapleczem tekstów polskiego pisarza. Tak podane „Bajki robotów” bronią się na dwóch gruntach: zarówno literackim, jako Lem per se, choć dla nieco młodszych, jak i edytorskim. Jeśli mają Państwo ochotę na podróż w świat robotów, które zaskakująco często zachowują się ja ludzie, to na półkach księgarń czeka doskonała okazja.
Bartosz Szczyżański
Popieram [ 5 ]
Wyróżniona opinia
Pełen zachwyt, znowu (mowa o BAJKACH ROBOTÓW). I wcale nie idzie tutaj o to, że Lem robi świetną literaturę (bo robi i to wcale nie zaskakuje. Sięgasz po Lema tak, jak sięga się po dżem truskawkowy – w najgorszym razie będzie bardzo dobry, w najlepszym, wyśmienity). Bajki to literatura nie tyle świetna, co niebywała, trochę inna płaszczyzna. Pojawia się nieczęsto, rarytas, pewnego rodzaju zjawisko, ewenement. Miał Lem kaprys napisać baśnie, nie opuszczając swojego podwórka. W tym cała cudowność Bajek. Jeden z największych fantastów w dziejach, trzy lata po wydaniu Solaris, powieści epokowej, jednocześnie tworzący Niezwyciężonego, mroczne i ciężkie echo swojego Opus Magnum, ma sporo, naprawdę sporo na głowie. W gatunku science-fiction trzeba oddzielić światło od ciemności, trzeba rozmyślać nad mechanizmami działania świata, sensem istnienia, żywotem ludzkim, przyszłością… Zgodzicie się chyba, że to całkiem sporo? A Lem siada i pisze książkę wypełnioną baśniowymi, pełnymi humoru historiami – innego słowa niż „kaprys” na to nie znajduję. I właśnie ten kaprys, czyni Bajki Robotów, jak już napisałem – literaturą niebywałą, niespotykaną. Wyobraźnia mistrza, spuszczona z łańcucha, biega i sieje zamęt. Wszak rygor formy dotyczy raczej literatury „dorosłej”, gdzie spełnić trzeba wymagania dorosłego czytelnika, bardziej przecież niż dziecko kapryśnego, żądającego od literatury pewnej konsekwencji, spójności. Forma baśni natomiast, pozwala na wyłączenie wszystkich hamulców (o ile Lem w ogóle znał takie słowo i odnosił je do swojego pisania), na wrzucenie do tego wora wszystkich możliwych (i niemożliwych, tych zwłaszcza) absurdów, dziwactw, niemożliwości! Niechże ktoś go zatrzyma! Jak ocalał świat, jedna z baśni. Trurl, wielki konstruktor, buduje maszynę, mogącą stworzyć wszystko, o ile tworzona rzecz zaczyna się na literę „n”. Nausznice, neutrony, nurty, nosy, nimfy… problem pojawia się, gdy maszyna dostaje rozkaz stworzenia NICZEGO, co skutkuje zapoczątkowaniem destrukcji całego świata. W innej baśni, Król Murdas, chcąc być wielkim, ale jednocześnie wszystkiego się bojąc, postanawia rozbudowywać się tak długo, aż w końcu staje się całym miastem i otaczającymi je terenami, wszystko to jego ciało. Na miasto nikt zamachu nie przeprowadzi, prawda? Wielki smok stworzony ze złomu, robot-przyjaciel wciskany do ucha, zachęcający do odebrania sobie życia w beznadziejnej sytuacji, ośmiopiętrowa maszyna licząca, według której dwa i dwa to siedem… Wyliczać można by dalej, baśni jest piętnaście, żadna nie zawodzi, w każdej pomysłów, humoru, abstrakcji żonglerka. I tak oto literatura, która w kategorii jakości byłaby „tylko” świetna, za sprawą całej tej otoczki, staje się rzeczą niezwykłą, wymykającą się ocenie, wchodzi w kategorię pewnej niezwykłości, niecodzienności, w kategorię rzeczy jedynych w swoim rodzaju i niespotykanych. Przeczytać wypada, najlepiej z kaprysu, bez zbędnego planowania, niejako na marginesie innych lektur. Gorąco polecam. ________________________________________ https://www.facebook.com/statekglupcow/
OPINIE i DYSKUSJE
zabawne, nietuzinkowe, odkrywcze, jedyne w swoim rodzaju
zabawne, nietuzinkowe, odkrywcze, jedyne w swoim rodzaju
Pokaż mimo toMiałem pewne problemy z rozpoczęciem jej, strasznie dużo neologizmów, czasem ciężko było się połapać o co chodzi. Nie mój typ książki, natomiast szanuję to co stworzył autor w tej książce.
Miałem pewne problemy z rozpoczęciem jej, strasznie dużo neologizmów, czasem ciężko było się połapać o co chodzi. Nie mój typ książki, natomiast szanuję to co stworzył autor w tej książce.
Pokaż mimo toJedna gwiazdka wyżej za czytanie audiobooka przez Borysa Szyca. Bardzo polecam w takiej formie! Świetne!
Jedna gwiazdka wyżej za czytanie audiobooka przez Borysa Szyca. Bardzo polecam w takiej formie! Świetne!
Pokaż mimo to"Uroczy retro-futuryzm"
W sam raz na dobranoc:)
"Uroczy retro-futuryzm"
Pokaż mimo toW sam raz na dobranoc:)
Doskonały przykład podręcznikowej definicji bajki, jednak nie dla mnie. Mnogość neologizmów i wymyślnych bohaterów sprawiała, że nielekko było odnaleźć się w wartkiej akcji. Niewątpliwie błyskotliwe, jednak według mnie zbyt wymyślne i fantazyjne.
Doskonały przykład podręcznikowej definicji bajki, jednak nie dla mnie. Mnogość neologizmów i wymyślnych bohaterów sprawiała, że nielekko było odnaleźć się w wartkiej akcji. Niewątpliwie błyskotliwe, jednak według mnie zbyt wymyślne i fantazyjne.
Pokaż mimo toGenialne i ciągle aktualne.
Genialne i ciągle aktualne.
Pokaż mimo toZabawa słowem, często drugie dno w historii, baśniowy sznyt, ciężko mi nie zachwycać się tą książką.
Kiedyś przemycę dzieciom.
Zabawa słowem, często drugie dno w historii, baśniowy sznyt, ciężko mi nie zachwycać się tą książką.
Pokaż mimo toKiedyś przemycę dzieciom.
Trudno mi spojrzeć krytycznie na twórczość Lema. Zachwycam się każdym słowem. Przykładowo oddział wojsk robotów w jednej z bajek to „ślusaria”. Czyż to nie dowcipne? Czyż nie świadczy o inteligencji autora? Poczucie humoru Lema objawia się też w zakończeniach bajek - „…królewnę do życia przywołał, poślubił (…) i nigdy się jego kłamstwo nie wydało. Z czego zaraz widać, żeśmy prawdę opowiedzieli, nie bajkę, albowiem w bajkach cnota zawsze zwycięża”.
„Bajki robotów” czyta się z przyjemnością. Z jednej strony to powrót do dzieciństwa i opowieści o królach i księżniczkach, z drugiej strony błyskotliwie napisana futurystyczna satyra społeczno-obyczajowa. Bohaterami opowiadań są roboty, żyjące w fantastycznych światach, o których nie śniło się współczesnym. Obraz świata w jakim żyją poszczególni bohaterowie jest bardzo plastyczny, pełen skomplikowanych urządzeń, które tylko Lemowi mogły przyjść do głowy. Jednakże roboty tak jak ludzie są tyranami, głupcami żądnymi sławy, przywilejów i bogactw. Bohaterowie opowiadań potrafią być też na swój sposób uroczy – jak konstruktorzy Trurli i Klapaucjusz, przypominający czasem małych chłopców w swojej rywalizacji o palmę pierwszeństwa.
Bajki robotów podobno są lekturą szkolną, co dziwi, bo poza nazwą nic nie świadczy o tym, by była to literatura dziecięca. To zbyt wyrafinowana, ironiczna, przepełniona nauką sztuka by ja należycie docenić w szkole podstawowej. Jednak jako lektura dla dorosłych sprawdziłaby się doskonale.
Trudno mi spojrzeć krytycznie na twórczość Lema. Zachwycam się każdym słowem. Przykładowo oddział wojsk robotów w jednej z bajek to „ślusaria”. Czyż to nie dowcipne? Czyż nie świadczy o inteligencji autora? Poczucie humoru Lema objawia się też w zakończeniach bajek - „…królewnę do życia przywołał, poślubił (…) i nigdy się jego kłamstwo nie wydało. Z czego zaraz widać,...
więcej Pokaż mimo toNie moje klimaty. Ogółem książka zabawna i pomysłowa ale nie dla mnie. ♡
Nie moje klimaty. Ogółem książka zabawna i pomysłowa ale nie dla mnie. ♡
Pokaż mimo toPowrót do "Bajek robotów" po niemal 20 latach uważam za udany. Nie udało mi się po nie sięgnąć w zeszłym roku, więc teraz nadrabiam.
Dawno temu, gdy byłam w podstawówce, polonistka wymyśliła, że kilka opowiadań będzie naszą lekturą. Pamiętam, że uznałam je za "fajne", ale tak na prawdę niewiele z nich rozumiałam. Dziś z perspektywy czasu widzę, jak bardzo nietrafionym pomysłem było podsuwanie 10 czy 11 latkom takiej lektury. Dopiero czytając jako dorosły można w pełni docenić to, jak Lem potrafił zwinnie bawić się językiem i zrozumieć schemat tworzenia nazw/słów w "Bajkach... ".
Z pewnością jeszcze kiedyś wrócę do tego zbioru.
Powrót do "Bajek robotów" po niemal 20 latach uważam za udany. Nie udało mi się po nie sięgnąć w zeszłym roku, więc teraz nadrabiam.
więcej Pokaż mimo toDawno temu, gdy byłam w podstawówce, polonistka wymyśliła, że kilka opowiadań będzie naszą lekturą. Pamiętam, że uznałam je za "fajne", ale tak na prawdę niewiele z nich rozumiałam. Dziś z perspektywy czasu widzę, jak bardzo nietrafionym...