Mnich. Historia życia, którego nie było
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Marginesy
- Data wydania:
- 2019-03-13
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-03-13
- Liczba stron:
- 272
- Czas czytania
- 4 godz. 32 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788365973948
- Tagi:
- literatura polska
Jan ma dwadzieścia lat i postanawia wszystko zostawić – studia, rodzinę, znajomych. Pakuje do plecaka kilka najpotrzebniejszych rzeczy i odchodzi. Chce być radykalny. Rozpiera go duma z decyzji porzucenia dotychczasowego życia. Chce rozstrzygnąć ostatecznie o swoim losie, ulokować siebie po dobrej stronie świata, ofiarując Bogu całego siebie. Zostać mnichem, nieść dobro i pomoc. Wstępuje do klasztoru i zmienia imię na Benedykt.
Rzeczywistość nie jest jednak równie czysta jak przekonania młodego i naiwnego duchownego. Widzi wokół siebie narastającą pustkę wewnętrzną, wydrążenie z życia, które znajduje religijne uzasadnianie w teoriach teologicznych i mistycznych.
Tadeusz Bartoś – w swojej pierwszej powieści – opisuje bohatera od początku jego drogi w katolickim zakonie, ukazuje sposoby zaangażowania, czy może raczej „wkręcenia” go w tryby zakonnego życia. Przedstawia jednostkę naginaną do jednowymiarowego i niepodważalnego postrzegania świata – jedynego słusznego. Opisuje także kolosalne rozczarowanie. Proces przenikania do świadomości Benedykta elementów krytycznych, kwestionujących totalną, przytłaczającą prawdę religijnego uwiedzenia. Drogę do postanowienia, aby opuścić tę destrukcyjną, manipulacyjną, zamkniętą grupę religijną.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Życiowe wybory
Szedł żwawym krokiem. Niósł plecak wypełniony wszystkim, co potrzebne do rozpoczęcia nowego życia. Zanim ruszył w stronę furty klasztornej, poszedł jeszcze pożegnać poprzednie. Chciał być radykalny. Rozpierała go duma z decyzji porzucenia wszystkiego. Postanowił rozstrzygnąć ostatecznie o swoim losie, ulokować siebie po dobrej stronie świata, ofiarując Bogu wszystko.
Zupełnie nie wiedziałem, czego mam się spodziewać po książce pod tytułem „Mnich. Historia życia, którego nie było”. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Marginesy. Autorem książki jest Tadeusz Bartoś. Było o nim szczególnie głośno, gdy 25 stycznia 2007 roku opuścił zakon dominikanów. Jako publicysta jest stale obecny w przestrzeni medialnej. Swoją uwagę przede wszystkim zwraca na Kościół katolicki, w stosunku do którego jest bardzo krytyczny. Jest m.in. autorem głośnej publikacji „Jan Paweł II. Analiza krytyczna”. Tytuł ten spotkał się ze sporym odzewem i krytyką ze strony zarówno hierarchów, jak również publicystów katolickich.
„Mnich” to „książka inspirowana osobistymi perypetiami autora”. Jednocześnie autor informuje, że „podobieństwa do konkretnych postaci są przypadkowe”, a głównego bohatera nie należy z nim utożsamiać.
O czym więc jest ta książka? Wydawca informuje, że to pierwsza powieść Bartosia. Po lekturze nie jestem właściwie pewien, czy to rzeczywiście powieść, chyba że bardzo oryginalna. Bardzo mocno widoczne jest wykształcenie filozoficzne autora. Jest więc książka pewnym traktatem filozoficznym, esejem o życiu, o człowieku i jego wyborach. Jest również – jak to z każdym tekstem autora bywa – mocną krytyką Kościoła.
Głównym bohaterem jest Jan. W wieku dziewiętnastu lat postanawia wstąpić do zakonu. Był „głęboko poruszony” swoją decyzją. Był dumny, pełen nadziei i radykalny w swoim wyborze.
Jakże zgorzkniały jest teraz, kilkadziesiąt lat później. Zgorzkniały – chyba mogę go tak określić – siada w ulubionym barze i, paląc papierosa, wspomina, przypomina sobie swoje „życie, którego nie było”, ale które jednak się wydarzyło.
Młody Jan pełen był wiary i radości z powołania, jakim Bóg go obdarzył. Wkroczył w zakonne życie pełen radości. Podczas obłóczyn przywdział habit i zmienił imię. Jan umarł. Narodził się Benedykt. Zanurzył się w powtarzalnej codzienności. Modlitwa, praca, nauka, modlitwa. Mimo pokus i wątpliwości zaangażował się całym sobą. Chciał urzeczywistnić w sobie ideał mnicha.
Jednak teraz, z perspektywy czasu, jest bardzo krytyczny wobec tamtego okresu. Wyrzuca sobie, że nie chciał dostrzec prawdy, że zamykał oczy na rzeczywistość, że starał się być bezgranicznie posłuszny. Przekreśla niejako cały tamten okres.
Człowiek, który siedzi teraz w barze, nie jest już Benedyktem. Jest na powrót Janem. Porzucił zakon. Czy jednak zakon porzucił jego? Jaka była historia jego życia? Może pytanie należałoby postawić inaczej: które życie było tak naprawdę jego wyborem?
Podczas pobytu w zakonie uwierają go reguły, wymóg posłuszeństwa, określony rytm dnia. Poza jego murami jednak także nie potrafi się odnaleźć. Podświadomie szuka nowego planu dnia, bezpiecznej stałości. Uświadamia sobie, że nie potrafi żyć jak inni. Jak zakończy się jego historia? Czy odnajdzie wewnętrzny pokój?
Tadeusz Bartoś w całej książce przeprowadza otwartą krytykę Kościoła katolickiego. Jest on dla niego instytucją wrogą, nienaturalną, opresyjną. Katolicyzm nazywa religią śmierci, gnostycką sektą, satanizmem. Słowa te wywołały mój ostry sprzeciw. Również jestem teologiem i nie mogę się z nimi zgodzić. Przeczy im cała nauka Kościoła. Katolicyzm jest religią życia, nawet jeśli niektórzy członkowie Kościoła są „martwymi latoroślami”.
„Mnich. Historia życia, którego nie było” to historia człowieka zagubionego, człowieka, który nie może dojść do ładu z samym sobą. To także swoisty traktat filozoficzny o życiu, wyborach i ich konsekwencjach.
Czytajmy tę książkę jednak krytycznie, świadomi tego, że jest o wiele więcej „mnichów, których życie było”. Łatwo jest bowiem oskarżać i krytykować. Trudniej jest popatrzeć refleksyjnie na samego siebie.
Wojciech Sobański
Oceny
Książka na półkach
- 190
- 188
- 32
- 18
- 5
- 4
- 4
- 3
- 3
- 3
OPINIE i DYSKUSJE
Intrygująca książeczka pozwalająca poznać trochę umysł osoby, która 20 lat spędziła w klasztorze. Bardzo szybko i łatwo się to czyta, czasami jednak mam wrażenie, że celowo wiele rzeczy zostało tutaj wyolbrzymionych i podkreślonych.
Intrygująca książeczka pozwalająca poznać trochę umysł osoby, która 20 lat spędziła w klasztorze. Bardzo szybko i łatwo się to czyta, czasami jednak mam wrażenie, że celowo wiele rzeczy zostało tutaj wyolbrzymionych i podkreślonych.
Pokaż mimo toKsiążka-traktat napisana przez Tadeusza Bartosia - profesora, filozofa, byłego dominikanina, inspirowana osobistymi przeżyciami autora z trzydziestu lat spędzonych w zakonie dominikanów. Jednak autor podkreśla, że nie on jest Benedyktem.
Tytułowym bohaterem jest 20-letni Jan, który czując powołanie porzuca dotychczasowe życie - rodzinę, studia - wstępuje do katolickiego zakonu kartazów (kartuzów?) - o bardzo surowej regule - i dalej funkcjonuje przez trzydzieści jako Benedykt. Książka w swojej wymowie jest bardzo smutna, wyziera z niej rozgoryczenie i bezsilność człowieka, który oddał trzydzieści najlepszych lat życia wypaczonej strukturze i został przez nią oszukany i złamany. Powrót do "cywilnego" życia był bardzo trudny.
Cytat z książki - rozważania Benedykta:
"Dziś widzę, że spędziłem wiele lat poddawany niezwykle skutecznej indoktrynacji. Trzydzieści lat życia w zamknięciu, w zagęszczeniu, z programem dnia, w którym wszystko ustalone było co do minuty, z wyjątkiem wizyt w toalecie. Pełna organizacja, pełne zaangażowanie dają efekt w postaci doskonałego i niezawodnego produktu. Ja okazałem się jednak zawodny, wybrakowany."
Jak dla mnie książka ciężka, ale warta przeczytania.
Książka-traktat napisana przez Tadeusza Bartosia - profesora, filozofa, byłego dominikanina, inspirowana osobistymi przeżyciami autora z trzydziestu lat spędzonych w zakonie dominikanów. Jednak autor podkreśla, że nie on jest Benedyktem.
więcej Pokaż mimo toTytułowym bohaterem jest 20-letni Jan, który czując powołanie porzuca dotychczasowe życie - rodzinę, studia - wstępuje do katolickiego...
To książka, która daje ważne elementy odpowiedzi na pytanie, dlaczego kościół katolicki jest, jaki jest. Kawał insiderskiej wiedzy o tym, co siedzi w głowach duchownych, według jakich kryteriów oni myślą, żyją i patrzą na resztę świata.
To książka, która daje ważne elementy odpowiedzi na pytanie, dlaczego kościół katolicki jest, jaki jest. Kawał insiderskiej wiedzy o tym, co siedzi w głowach duchownych, według jakich kryteriów oni myślą, żyją i patrzą na resztę świata.
Pokaż mimo toBardzo mnie Bartos rozczarowal ta pozycja. Myslalam, ze jest chociaz jeden byly duchowny, ktory potrafi byc ponad zgorzknieniem i osadzaniem oraz obwinianiem wszystkich o swoj stan, ale jednak nie: wylal tu chyba wszystkie pomyje i nie chodzi mi wcale o krytyczne spojrzenie na zycie zakonne - z tym w wielku miejscach sie zgadzam. Pomyje wylal na Wiare. A juz porownujac chrzescijanstwo do satanizmu - tutaj to mocno zagalopowal sie w swoich filozoficznych rozwazaniach. Denne to bylo i naprawde slabe... Poza tym czyta sie ok. Przerazilo mnie tylko to, co pan Bartos musi miec w sercu...
Bardzo mnie Bartos rozczarowal ta pozycja. Myslalam, ze jest chociaz jeden byly duchowny, ktory potrafi byc ponad zgorzknieniem i osadzaniem oraz obwinianiem wszystkich o swoj stan, ale jednak nie: wylal tu chyba wszystkie pomyje i nie chodzi mi wcale o krytyczne spojrzenie na zycie zakonne - z tym w wielku miejscach sie zgadzam. Pomyje wylal na Wiare. A juz porownujac...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAutor zaprasza nas w podróż, abyśmy razem z jego bohaterem przeszli drogę od nadziei na pełne wzniosłych duchowych przeżyć życie mnicha, przez powolne otwieranie oczu na otaczającą go hipokryzję, interesowność i bezwzględność środowiska, w którym żyje, aż po ucieczkę od życia w zakłamaniu.
To wszystko widzimy oczami osoby zrezygnowanej, zgorzkniałej. Wszystkie jego młodzieńcze ideały zostały zdeptane. Wszystkie nadzieje zawiedzione. A po ucieczce z tego znienawidzonego świata okazuje się, że życie po drugiej stronie nie jest łatwe.
Po przeczytaniu książki miałam skojarzenie z bohaterem filmu "Skazani na Shawshank", granego przez Morgana Freemana. Nie jest łatwe zamknięcie za sobą drzwi i rozpoczęcie wszystkiego "od zera", czasem jest to wręcz nie możliwe.
Ale co zrobić, kiedy nie ma już powrotu, a nowe życie też nie spełniło oczekiwań?
Autor zaprasza nas w podróż, abyśmy razem z jego bohaterem przeszli drogę od nadziei na pełne wzniosłych duchowych przeżyć życie mnicha, przez powolne otwieranie oczu na otaczającą go hipokryzję, interesowność i bezwzględność środowiska, w którym żyje, aż po ucieczkę od życia w zakłamaniu.
więcej Pokaż mimo toTo wszystko widzimy oczami osoby zrezygnowanej, zgorzkniałej. Wszystkie jego...
Książka nie jest długa, ale czyta się to trudno, głównie z racji dość trudnego języka, niepisania o wielu rzeczach wprost, powolnego odsłaniania kart przez narratora oraz sporej ilości przemyśleń. Styl poetycki, przypominać może nieco Olgę Tokarczuk. Mnie ten sposób narracji jakoś nie odpowiada.
Sama historia dotyczy młodego człowieka, który pełen wzniosłych ideałów wstępuje do fikcyjnego zakonu Kartazów i w miarę upływu lat coraz mocniej dostrzega że to, co dzieje się za zakonnymi murami dość mocno ostaje do tego, czego się spodziewał rozpoczynając mnisi żywot. Z czasem zaczyna mu też doskwierać monotonia zakonnej reguły, boli go pustka wewnętrzna. Rozczarowanie w końcu bierze górę i opuszcza zgromadzenie. Jednak dwadzieścia lat życia w habicie nieodwracalnie zmienia jego psychikę i odnalezienie się w "cywilu" wcale nie jest takie łatwe.
Klerykalni mogą czytając "Mnicha" nieraz prychnąć z oburzenia. Wierzący - natknąć się na wiele tego, co nazwaliby bluźnierstwem, wiele osądów podważających istotę ich religii. Ateiści jednak znajdą tu sporo dość wyważonych opisów odnośnie tego, jak religia niszczy człowieka od środka i tworzy z niego bezwolne zombie nie dając nic w zamian. Antyklerykałowie przeczytają o tym, jak wiele ludzkich słabości mają zakonnicy i jak niewiele ma wspólnego ideał świętości mnicha z rzeczywistością.
Można przeczytać, lektura wartościowa, jednak nieco nużąca, dość trudna w odbiorze, a może i - pomimo niewielkiej objętości - przegadana.
Książka nie jest długa, ale czyta się to trudno, głównie z racji dość trudnego języka, niepisania o wielu rzeczach wprost, powolnego odsłaniania kart przez narratora oraz sporej ilości przemyśleń. Styl poetycki, przypominać może nieco Olgę Tokarczuk. Mnie ten sposób narracji jakoś nie odpowiada.
więcej Pokaż mimo toSama historia dotyczy młodego człowieka, który pełen wzniosłych ideałów...
"HISTORIA ŻYCIA, KTÓREGO NIE BYŁO”.
Ta książka nie zachwyci ani ateistów, ani wierzących… więc jest historią życia, którego nie było, ani fikcją, ani (jak się zarzeka autor) prawdą. Tak czy inaczej obecny profesor nadzwyczajny – habilitujący się z Świętego Tomasza z Akwinu – jest byłym mnichem, który 20 lat żył żywotem dominikanina.
Oczekiwanie, że znany filozof, (którym jest Bartoś) w swojej książce przekaże głębokie i inspirujące rozważania, okazuje się niestety daremne.
Historia Mnicha to dziwaczny cykl zdarzeń człowieka rozczarowanego, ale od początku.
W książce bohater Jan postanowił wstąpić do zakonu dzieje się to bardzo szybko i właściwie jego motywacje nie są specjalnie klarowne. Postanawia zostać zakonnikiem i zostaje, idzie do klasztoru, opat go ściska serdecznie i zostaje Mnichem. Nie ma wstępnej rozmowy, która zawsze w takich przypadkach występuje i to razi bo przecież zakonnik z 20-letnim stażem powinien bardziej zadbać o takie oczywistości.
Jan przybiera imię Benedykt i pragnie się rozpuścić w miłości do Boga. Porzucić całkowicie życie jakie znał i przeistoczyć się. W tym krótko opisanym procesie dociera do refleksji, że staje się martwym. Oddanie się w ten sposób Boga czyni z niego ludzkiego Zombie. Tak też postrzega swoich współbraci, którymi krótko się fascynował, a z czasem widzi w nich jedynie puste skorupy w habitach snujące się po mrocznych korytarzach klasztoru.
Następnie (co często się dzieje później) ma reminiscencje ze świata poza klasztorem, gdy siedzi w knajpie i pije kawę, paląc papierosa, słyszy śmiechy dziewcząt, które bawią się do rana. Nasz bohater tu odczuwa wyższość na taką próżnością i beztroską. I przypomina mu się śmiech dziewczęcy gdy był Mnichem. Dobiega zza jego pleców podczas modłów – intryguje, lecz Mnich nie może się odwrócić, choć ten śmiech brzmi anielsko i kusząco.
Znów wracamy do świeckiego świata, Jan leży na kanapie, pije whiskey i pali papierosa dumając nad światem.
I takie to ciągłe dywagacje i wspominki, które nie prowadzą do żadnych wniosków. No może poza jednym – Jan był niezadowolonym Mnichem i jest średnio zadowolonym „cywilem”. Biedny człek, marność nad marnościami i jeszcze raz marność.
Książkę czyta się szybko i dobrze. Jest napisana ładnym językiem, czuć tu, że autor sztukę przekazywania myśli i emocji ma opanowaną znakomicie. Tylko, że te myśli są nijakie i marudne.
Po profesorze, który napisał szereg prac o Akwinacie, spodziewałam się znacznie więcej.
To nie jest jego historia, tak zapewnia.
Nic się nie straci, ani niczego nie zyska czytając tą książkę.
"HISTORIA ŻYCIA, KTÓREGO NIE BYŁO”.
więcej Pokaż mimo toTa książka nie zachwyci ani ateistów, ani wierzących… więc jest historią życia, którego nie było, ani fikcją, ani (jak się zarzeka autor) prawdą. Tak czy inaczej obecny profesor nadzwyczajny – habilitujący się z Świętego Tomasza z Akwinu – jest byłym mnichem, który 20 lat żył żywotem dominikanina.
Oczekiwanie, że znany filozof, (którym...
fajna
fajna
Pokaż mimo toBartosiowa wizja życia monastycznego przybiera formę inżynierii behawioralnej, która ma wyprodukować nadczłowieka wyemancypowanego od tych wszystkich brudnych, wstydliwych rzeczy, które czynią nas ludźmi. Niestety monastyczne majstrowanie przy tożsamości i psychice okazuje się nieodwracalnie człowieka rujnować.
Mnisi stają się niezdolni do samodzielnego życia poza murami klasztoru. Muszą być w nieustannym stosunku zależności względem kogoś innego, kto ma za zadanie wypełnić ich pustkę. W intymnym życiu bohatera powieści Bartosia po opuszczeniu zakonu taką rolę ma tradycyjnie pełnić kobieta.
Tymczasem Jan-Benedykt, przyzwyczajony do izolacji, nie jest nawet przysposobiony do przebywania wśród ludzi. Jest za to przysposobiony do chorobliwego nadzorowania i analizowania swoich myśli. Fizyczne ruchy świata zewnętrznego stają się rozmytym tłem dla przytłaczającego ruchu mentalnego. Spontaniczność i „dzianie się” świata zewnętrznego frapują Jana-Benedykta, niemniej pozostaje on tylko obserwatorem.
Jan-Benedykt jest zniszczony życiem w klasztornej rutynie. Były mnich w kreacji Bartosia jest trochę zjawą, trochę zepsutą maszyną.
W zasadzie można czytać tę powieść jako traktat rozważający dwa przeciwne sposoby bycia w świecie: życie w niewoli dla własnego komfortu i poczucia bezpieczeństwa vs. życie ze świadomością i ciężarem wolności. Widać w "Mnichu" inspiracje filozofią egzystencjalistyczną, którą Bartoś zajmował się jako pracownik akademicki.
Styl i forma powieści wydają mi się być podporządkowane temu, co autor głosi. Jeśli Jan-Benedykt jest martwy, to bogactwo świata przedstawionego i pogłębione opisy postaci go zamieszkujących raczej nie przystawałyby do tej jego martwoty.
"Mnich" jest kontemplacyjną powieścią o niemożności wyrwania się z życia kontemplacyjnego, o niemożności życia w świecie, o byciu niewolnikiem własnego urobionego psyche. Dlatego mamy do czynienia z trybem objaśniającym: dzieje się mało, narrator przede wszystkim wyjaśnia nam (i chyba również sobie) do czego dochodzi w umyśle jednostki zindoktrynowanej usiłującej indoktrynację odrzucić. Wychodzi z tego trochę powiastka filozoficzna.
Posądzanie o brak akcji i pełnokrwistych postaci wydaje mi się nieadekwatne w tym przypadku. A jednak mam wrażenie, że nie wykorzystano tutaj pełnego potencjału "Historii życia, którego nie było". Bartoś działa głównie jako publicysta-akademik i naturalnie się to w jego stylu pisaniu przejawia, nie jest zbyt literacki.
Problem z tego typu książkami, jak dla mnie, polega na tym, że spodziewam się wyczytać z nich to, co chciałabym wyczytać. To jak poklepywanie siebie samej po plecach, strata czasu. W przypadku "Mnicha" jest trochę inaczej, bo Bartoś nie utwierdził mnie tylko w przekonaniach jako ateistkę o krytycznym stosunku do Kościoła. Pod tym względem introspekcyjny i filozoficzny charakter "Mnicha" jest zaletą.
Ale i tak powieść Bartosia będzie bardziej ekscytująca dla wierzących – szczególnie tych, którzy traktują swoją wiarę tylko i wyłącznie jako kulturowy spadek, a nie również jako coś, co trzeba przeżywać i interpretować. Może ta książka zmusić ich do przemyślenia co nimi kieruje w ich wierze. Niestety, obawiam się, że język jakim jest napisana będzie dla nich kłopotliwy, choć widać, że Bartoś nie chce czytelnika wykluczać zbyt specjalistycznymi terminami i nieprzystępnymi metaforami.
Niekiedy pojawiają się w "Mnichu" również dość wywrotowe myśli. W momencie, w którym narrator nazywa chrześcijaństwo satanizmem mój ultra-katolicki ojciec, dla którego kupiłam tę książkę, prawdopodobnie rzuciłby nią o ścianę.
kula-liryzmu.blogspot.com
Bartosiowa wizja życia monastycznego przybiera formę inżynierii behawioralnej, która ma wyprodukować nadczłowieka wyemancypowanego od tych wszystkich brudnych, wstydliwych rzeczy, które czynią nas ludźmi. Niestety monastyczne majstrowanie przy tożsamości i psychice okazuje się nieodwracalnie człowieka rujnować.
więcej Pokaż mimo toMnisi stają się niezdolni do samodzielnego życia poza murami...
ok
ok
Pokaż mimo to