"There’s a gray area, one we all step into. And that’s okay, I think. We’re not immune to emotions."

Dobro - zło, czerń - biel, światło - ciemność. Czy naprawdę nie ma nic pomiędzy?

"I think you're my apple," she said quietly. "I don't regret tasting you. I can't. You're not perfect by any means—there are sweeter out there, and you have a few rotten spots—but I'd never have found a juicer apple anywhere in the world."

Cóż, nie pierwszy raz będę pisać jak ogromną słabość mam do tematyki aniołów i to był główny powód dla którego postanowiłam skierować swoje zainteresowanie w serię "Extinguish", ale również dlatego, że bardzo przypadło mi go gustu pióro J.M. Darhower i byłam ciekawa w którym kierunku pójdą jej myśli.
Wojna między piekłem a niebem a pośrodku Serah, której przeznaczeniem jest powstrzymać Lucifer'a przed zniszczeniem świata.
Początek był dość dziwny, nie bardzo potrafiłam odnaleźć się w pomyśle autorki, który był dość ryzykowny, gdyż kreując Lucifer'a i jego osobowość, jego wybory, bardzo łatwo jest kwestionować samą istotę Boga.

O czym jest więc ta książka? O szarości. O czymś pomiędzy dobrem a złem. O zakazanej miłości.

Całość nie jest do końca romansem paranormalnym, gdyż został on zepchnięty na dalszy plan, a moje myśli skupiały się na tym, czy aby napewno Lucifer jest spowity złem i ile tak naprawdę mogłoby w tym być prawdy. Drugi tom z pewnością rozwinie się bardziej wokół wątku miłosnego, ale mam nadzieje, że nie tylko. Pomysł ciekawy, ale sądzę, że autorka mogła to lepiej rozplanować, bo wszystko wydaje się odbywać bardzo pośpiesznie i chaotycznie. Mimo to zachęcam do przeczytania.

"There’s a gray area, one we all step into. And that’s okay, I think. We’re not immune to emotions."

Dobro - zło, czerń - biel, światło - ciemność. Czy naprawdę nie ma nic pomiędzy?

"I think you're my apple," she said quietly. "I don't regret tasting you. I can't. You're not perfect by any means—there are sweeter out there, and you have a few rotten spots—but I'd never...