Bolesław Chrobry - lew ryczący

Okładka książki Bolesław Chrobry - lew ryczący Przemysław Urbańczyk
Okładka książki Bolesław Chrobry - lew ryczący
Przemysław Urbańczyk Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika Seria: Monografie FNP historia
Kategoria:
historia
Seria:
Monografie FNP
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika
Data wydania:
2017-11-15
Data 1. wyd. pol.:
2017-11-15
Język:
polski
ISBN:
9788323138860
Średnia ocen

6,2 6,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,2 / 10
15 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
612
569

Na półkach:

Na s. 26 autor wyliczył 23 obelgi jakimi Thietmar obrzucił Bolesława. Jedną z nich, znaczącą wedle 1 P 5, 8 tyle co „diabeł wcielony”, uznał stosowne umieścić w tytule…
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=168379

Na s. 26 autor wyliczył 23 obelgi jakimi Thietmar obrzucił Bolesława. Jedną z nich, znaczącą wedle 1 P 5, 8 tyle co „diabeł wcielony”, uznał stosowne umieścić w tytule…
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=168379

Pokaż mimo to

avatar
261
216

Na półkach: ,

Jak dla mnie wciągająca lektura. Dobrze się czyta, autor nie fantazjuje i nie snuje teorii rodzaju wielkiej Lechii. Widzę jednak, że jest tu jeden komentarz o długości książki pełen jadu i pomyj. Nie wierzcie w to co piszą frustraci szukający w książce o czasach Bolesława nowych sensacyjnych odkryć. W końcu nie odkryto żadnych nowych źródeł pisanych. A dobrze wiemy, że ten okres cechuje bardzo mały dostęp do takowych źródeł (głównie nieprzychylnych Bolesławowi- bo niemieckich). Książka jest dobrze napisana, czyta się lekko.

Jak dla mnie wciągająca lektura. Dobrze się czyta, autor nie fantazjuje i nie snuje teorii rodzaju wielkiej Lechii. Widzę jednak, że jest tu jeden komentarz o długości książki pełen jadu i pomyj. Nie wierzcie w to co piszą frustraci szukający w książce o czasach Bolesława nowych sensacyjnych odkryć. W końcu nie odkryto żadnych nowych źródeł pisanych. A dobrze wiemy, że ten...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
77
52

Na półkach:

Książka kompletnie rozczarowuje. Postanowiłem na swoim blogu w niedługim czasie napisać mały cykl wpisów o tej książce w celach edukacyjnych. Mogę jednak napisać, że autor kompletnie nie podołał ambitnemu tematowi, to jest tworzenie pustki biograficznej, braki ważnych prac w bibliografii, nieumiejętnie wchodzi w buty historyka, nie znając warsztatu analizy źródłoznawczej. Moim zdaniem, w dalszym ciągu to biogram Strzelczyka jest najlepsza jeśli chodzi o Chrobrego.

Książka kompletnie rozczarowuje. Postanowiłem na swoim blogu w niedługim czasie napisać mały cykl wpisów o tej książce w celach edukacyjnych. Mogę jednak napisać, że autor kompletnie nie podołał ambitnemu tematowi, to jest tworzenie pustki biograficznej, braki ważnych prac w bibliografii, nieumiejętnie wchodzi w buty historyka, nie znając warsztatu analizy źródłoznawczej....

więcej Pokaż mimo to

avatar
1234
119

Na półkach: , , , , ,

Zgroza. Ponowna kpina w wykonaniu Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Taka to "Nauka Polska", że musi być zgodna z "polską racją stanu" (niestety autentyczne stwierdzenie w związku z finansowaniem badań naukowych na uniwersytetach). Nie bierzcie tego do ręki, nie wydawajcie pieniędzy, nie marnujcie czasu - lepiej poszukać biografii Chrobrego pióra Jerzego Strzelczyka, bo cały czas pozostaje ona najlepszym - i rzetelnym, i popularyzatorskim - ujęciem tematu. Niech ktoś ją wznowi (ostatnie wydanie: Wydawnictwo DiG 2013).

Uprzedzam, że będzie dość długo, bo się byłam mocno oburzyłam. Ale i tak nie odnoszę się do wszystkiego!

Dzieło najnowsze Przemysława Urbańczyka [PU] rozpoczynają dwa cytaty, w tym jeden z koleżanki autora - E. Cherezińskiej. Oczywiście każdemu wolno wybrać złote myśli na rozpoczęcie swojej pracy, ale coś już nam to mówi. A później sięgamy do bibliografii, w której - wśród literatury, ale przecież nie pięknej ¬¬- również znajdziemy koleżankę autora, jak gdyby jej książki zawierały jakieś badania naukowe. No, skoro takie kwiatki, to szukam w spisie innych powieści o czasach Chrobrego - ale nie ma ani Bunscha, ani Parnickiego, ani Grabskiego, z Gołubiewa jedynie eseje; tylko ta najmarniejsza z marnych wizji literackich między pracami naukowymi, zapewne przez to, że równie propagandowa i pełna fantazji (o czym niżej). Dla porównania w pracy Jerzego Strzelczyka znajdzie się cały rozdział o trwaniu Chrobrego w kulturze - to miejsce na takie dodatki, a nie w naukowej bibliografii.

W zasadzie lepiej przeczytać cykl Gołubiewa o Chrobrym niż to dzieło PU.

Teoretycznie - poza wstępem i podsumowaniem - dzieło dzieli się na trzy rozdziały, ale tak naprawdę pierwszy i trzeci są tak lapidarne, że całość to jeden długi rozdział pod uroczym i zupełnie nie kojarzącym się z przygodami młodego Soso tytułem: "Jak mały Bolesław stał się Bolesławem Wielkim".

Już na wstępie przyznaje autor wprost, że nie będzie to rozprawienie się z mitem Chrobrego ani jego odbrązawianie, bo jest on zbyt ważny dla naszej tożsamości narodowej. Nie mamy więc co liczyć na rzetelną biografię, bo jeszcze nadwątliłoby coś wspaniałość owego mitu. Taka to nauka - dążenie do poznania prawdy... I właśnie tonem hagiograficznym konsekwentnie idziemy - żadne to nowe podejście, a wręcz przeciwnie: powtórzenie legendy wielkiego Bolesława stworzonej być może, jak dowodzili już inni, poważni, naukowcy, na potrzebę nieudanej kanonizacji Chrobrego, a która przypisywała mu szereg zasług zmyślonych lub odebranych Mieszkowi I. W dalszym toku wywodu oraz podsumowaniu całości PU zdradza się jednak ze świadomością tej propagandy i mitologizacji, a przecież cały czas sam to uskutecznia: wszystko przekute zostaje w zaletę i powód do dumy. Chociaż Chrobry "zabrał do grobu wielkość królestwa, którą zbudował", to nie skłania to do żadnych wniosków. Rzetelne zestawienie jasnych i ciemnych stron istnieje natomiast u Jerzego Strzelczyka. U PU mamy do czynienia z "największym władcą Europy Środkowej", którego zestawić można tylko z cesarzem bizantyńskim Bazylim II.

I tak Mieszko I to kunktator, a Chrobry – wielki gracz na arenie międzynarodowej. To znaczy: geopolitycznej, bo to słowo, w połączeniu z innymi lub odmienione przez wszystkie przypadki, odnajdziemy na każdej stronie czasem w paru odsłonach (chciałam je policzyć po podkreślaniu, ale odpadłam - czy to jakiś konkurs: umieść słowo choć raz na stronie, nieważne, czy ma to sens?). Gra geopolityczna, geopolityka, strategia geopolityczna, status geopolityczny, twarde realia geopolityki, oportunizm geopolityczny, hierarchia geopolityczna; czego tu nie ma? Są też klany Piastów, Arpadów, grafów z Haldensleben, Ludolfingów, Przemyślidów, bo "rody" byłyby chyba zbyt archaicznym słowem, skoro rezygnujemy z dynastii, a związek Lucicki to "enklawa NEOpogańska"...
Ad rem: napisze nam PU, że Mieszko I – w przeciwieństwie do Chrobrego – oportunistycznie zmieniał sojusze i np. zaczynał jako przeciwnik cesarza, a kończył jako jego przeciwnik. To bardzo ciekawe, skoro Mieszko już u początku swojego panowania nazywany był przyjacielem cesarza i to właśnie z nim się trzymał przeciwko pogranicznej saskiej arystokracji (setkę stron dalej napisze o tym jednak autor, ale uznając, że nie ma to znaczenia, bo to tylko tytuł grzecznościowy - "przedmiot prostaczej dumy", kiedy indziej zaś znowu jest tytuł ten realną gwarancją polityczną). No i w jaki sposób stoi to w kontrze do Chrobrego, który przecież także miał różne stosunki z cesarzami na początku i końcu rządów. Jednak te złe wynikały z tego, że Henryk II nie miał szerokich horyzontów, no i przez tragiczny zbieg okoliczności: gdyby był poznał Chrobrego wcześniej, jak Otto III, to na pewno Bolesław Wielki zrobiłby na nim bardzo dobre wrażenie. Haha... Przepraszam, czy to jest praca naukowa? (Pytałam o to co chwila).

Posunie się dalej autor do twierdzenia, że Chrobry "polityczne dzieło ojca wzmocnił tak, że przetrwało późniejsze kryzysy i pozostało do dzisiaj na mapie Europy". Naprawdę nie wiem, czy śmiać się, czy płakać wobec takiej narracji - rozumiem bowiem, że ledwie wzmiankowany później kryzys monarchii piastowskiej i nie wzmiankowana zupełnie reakcja pogańska, które wywołane zostały właśnie krótkowzroczną polityką rodzinną, "wewnętrzną" i "międzynarodową" Chrobrego, pozostawiły po sobie równie silne państwo, z którym trwale liczono się na arenie mię... geopolitycznej. Utrwalamy mit Chrobrego niezwykle ważny dla polskiej tożsamości narodowej (to przykre, że musimy budować ją w taki sposób; jeszcze ktoś, olaboga, wyciągnąłby jakieś wnioski, zamiast błogiej wiary w mit). To więc On, Bolesław, stworzył Polskę, to On nadał jej w ogóle nazwę, to On, On, On. To On nie miał kompleksów wobec Europy (oczywiście to subiektywne stwierdzenie można całkiem odwrócić: bo może to agresywne rzucanie się po scenie geopolitycznej właśnie z kompleksów wynikało?)

Pomijając jednorazowe, ale wstydliwe, wpadki, jak nazwanie Brenny/Brandenburga stolicą Obodrytów (no cóż, tak daleko to oni nie zaszli, tam siedzieli Stodoranie) albo szwabskiej Matyldy "teściową Mieszka II" (niestety teściową była inna Matylda, a nie ta od panegirycznego listu, który PU bierze za świętą prawdę),całość cechuje niezwykła wybiórczość, stronniczość i brak osadzenia twierdzeń w kontekście całości rządów pierwszych Piastów.
I tak niby to Piastowie nie mieli konkurentów do tronu (co wzmacniać ma równie bzdurna analogia do Czech i Węgier; ciekawe co na to rody Sławnikowiców i Wrszowców, o których też zresztą autor wzmiankuje a wręcz rozpisuje się ponad miarę, oraz wszyscy konkurenci Arpadów do tronu, o których nie pisze autor nic),byli rzekomo dla ludu "panami przyrodzonymi", choć przeczy temu późniejsza historia na czele z „poronionymi książętami” Galla, Miecławem i wygnaniem Kazimierza Odnowiciela. Takiej narracji wymaga jednak wzmocnienie propagandowego mitu władców nawet po tysiącu lat. PU dochodzi dodatkowo do wniosku, że już po śmierci Mieszka I wśród możnych kiełkowało poczucie idei jedności państwa (ciekawe co na to Bolesław Krzywousty dzielący zgodnie z prawem zwyczajowym ziemie między synów). Powtarza też PU banialuki o jednoczącej roli narzucanej religii chrześcijańskiej, no bo - ponownie - nie zaistniała w jego alternatywnej wersji dziejów reakcja pogańska, skoro ludność uznała nowe obyczaje i obciążenia ekonomiczne za cudowne pomysły władców, a wręcz darzyła Chrobrego uwielbieniem (z pewnością szczególnie ci, którym wybijał zęby albo ci, którzy musieli spełniać posługi dla jego wojsk). Przedstawia tę jednolitość (uzyskaną dzięki Chrobremu oczywiście) jako coś naturalnego, mimo iż miejscami wzmiankuje, że państwo to wcale nie było jednolite i nie chrystianizowało się radośnie. Raz napisze, że wyprawa ruska z początku rządów Chrobrego była zapewne wymówką, aby się osobiście nie stawiać na Połabiu, ale zaraz, że już na początku Chrobry był tak silny, by działać militarnie na obu frontach - aż w końcu wyprawa ruska z teoretycznej wymówki zmienia się w skuteczną reakcję militarną i pacyfikację zagrożenia ruskiego. Kiedy trzeba, Chrobry wzoruje się na cywilizacji karolińsko-ottońskiej i dąży do wrośnięcia w jej krąg rytuałów, ale innymi razy na pewno się do niej nie odwoływał, więc Mieszko II nie został koronowany za życia ojca (co jest nie udowodnienia w żadną stronę, ale z taką „argumentacją” wcale). Raz dane Ademara są bałamutne, a innym razem nie.
Zależy wszystko od aktualnej ochoty piszącego.

Książka jest niesłychanie chaotyczna i po prostu niechlujna. Niby w założeniu miała być tylko o Chrobrym, bez opisywania społeczeństwa, gospodarki czy kultury materialnej tamtych czasów, ale jednak liczne i długie dygresje opiszą nam dziesiątki różnych spraw - czasem parokrotnie. Wielokrotnie informacje są w tekście powtarzane - i to nie tylko w pewnej odległości od siebie, ale często akapit za akapitem. Doskonale pokazuje to zwieńczenie stu stron poświęconych pierwszemu dziesięcioleciu rządów Chrobrego: "Jak widać z zaprezentowanego przeglądu, niewiele wiemy o aktywności Bolesława Chrobrego w trakcie pierwszej dekady jego rządów". Niewiele, ale sto pełnych geopolityki stron jest.

Tradycyjne sporo tu fantazji w wykonaniu autora. Poza stałym orędownictwem pochodzenia Piastów z Wielkich Moraw np. takiej, że próbował Chrobry tworzyć kult świętego Wacława - na podstawie monety, która niekoniecznie wybita została przez Chrobrego (i sam autor umieszcza jej emisję w różnych latach w zależności od tego, co akurat chce "udowodnić"),oraz na podstawie wezwania krakowskiej katedry, które może być znacznie starsze i pochodzić z czasów wpływów czeskich; całkowicie odrzuca jednak PU hipotezy o jakiejkolwiek krakowskiej działalności Chrobrego i Mieszka II (na zasadzie „bo tak”). Morderstwo pięciu braci męczenników okazuje się natomiast kolejnym z politycznych mordów złego Henryka II dokonanym rękoma pogańskich Luciców.
Przepraszam, czy to jest praca naukowa? PU zarzuca - słusznie - Błażejowi Śliwińskiemu zbyt wielkie fantazje w stosunku do źródeł, a tutaj z czym mamy do czynienia?

Tradycyjnie też skandalicznie odnosi się PU do najnowszych ustaleń archeologów oraz historyków i wcale się z tym nie kryje, skoro już na wstępie zarzuca tym drugim, że nie dość głośno je publikują - jak gdyby nie było obowiązkiem autora publikacji rzekomo historycznej i rzekomo naukowej zapoznać się z najnowszym stanem badań, aby móc się do nich odnieść. Przepraszam, ale to już jest żenada najwyższych lotów. Zwłaszcza gdy w dodatku narrację o Skandynawii buduje się w oparciu o sagi, a trasę powrotu siostry Chrobrego tzw. Świętosławy opiera się o znaleziska zawieszek (sic!): "można sobie bowiem wyobrazić, że po drodze rozdawała goszczącym lub witającym ją arystokratom ekskluzywne prezenty z zasobu przywiezionego z Danii". No, nic tylko pisać powieści.

Teraz będzie potężne działo.

"Niestety Boleslava IV nie znajdziemy wśród monarchów wymienianych w czeskich podręcznikach i encyklopediach. Wynika to zapewne z politycznej potrzeby zbagatelizowania tego epizodu czeskiej historii".
Hehe, a polityczną potrzebą hiperbolizacji dokonań Chrobrego jest umieszczenie go w tym poczcie, no bo przecież wbrew czeskiej tradycji "beznamiętna analiza faktów historycznych" wskazuje na witanie Chrobrego chlebem i solą oraz całowaniem po stopach. Dostaniemy dlatego wyliczenie szeregu zalet, które wprowadziły Chrobrego na praski tron (wśród równie genialnych np. jego imię, do którego Czesi "byli przyzwyczajeni", a wręcz było dla nich synonimem króla i władcy, bycie Bolesławem predestynowało do tronu czeskiego!). To nic, że szybko uciekał stamtąd w popłochu, cichcem, nocką ciemną. To przez złego Niemca Henryka (bo, podobnie jak Chrobry, usiłował nadać pozory legalności swoim działaniom - ale jemu nie wolno! podległość Niemcom to wstyd, ale podległość Chrobremu to zaszczyt) i przez niestabilność polityczną panów czeskich mimo tylu wyliczonych zalet Bolesława - "męża opatrznościowego", plan był zbyt ambitny i wyprzedzał swoje czasy (Czesi mieli prawo wezwać na tron Chrobrego, ale jak mogli wezwać kogoś innego?!). PU postuluje zatem, aby Czesi włączyli Chrobrego do swojego pocztu władców, bo działanie inne jest manipulowaniem pamięcią historyczną i nieuczciwością historiograficzną.
Dyktowanie właściwego postępowania ma się dobrze, to dopiero arogancja historycznej propagandy.

A jak ukaże PU kwestię najazdu Chrobrego na Ruś i zgwałcenie Przedsławy? Przede wszystkim krótko, nad tym się nie rozwodząc z różnych punktów widzenia, za to podsumuje należycie: "Można zaryzykować stwierdzenie, że w ten sposób nieokiełznany w swojej fantazji Bolesław swoiście powiązał Wschód z Zachodem reprezentowane przed Predslavę i Odę". Doprawdy swoiście. I choć co chwila tłumaczy czytelnikom wszystkie czyny Chrobrego inną moralnością od współczesnej (aby nie pomyśleli, że był zły, skoro był wspaniały),to jednak zawsze próbuje go wybielić, np. snuje przypuszczenia, że zapałał Bolesław do Przedsławy prawdziwym uczuciem. No ale najważniejsze, że został tak graczem o znaczeniu kontynentalnym, a aroganckie poselstwo do Bizancjum stanowi podstawę do snucia fantazji o tym, jak to Bizancjum lękało się Polski.
I po tym wszystkim, w zakończeniu, napisze PU, że naiwnie brzmią dzisiaj koncepcje przypisujące Chrobremu wielki cel zjednoczenia wszystkich Słowian, co pozwalało zdjąć z niego odium agresora!

Mapki też są niezłe, zwłaszcza to trwałe przyłączenie Słowacji na podstawie wikipedii. Węgrzy mieliby co do tego jakby inne zdanie (logika też: ówczesna stolica węgierska, Ostrzyhom, byłaby niezwykła przez położenie na granicy). Nic to, dzięki PU dowiemy się przecież, że to Chrobry jest twórcą... koncepcji Trójmorza! (Chociaż "niestety trudno go podejrzewać o aż tak przemyślaną koncepcję" - kot Schroedingera w stanie czystym). Oparcie na dwóch morzach północnych oraz Czarnym. To dlatego być może według PU (domniemany) kształt ówczesnej Polski wygląda, jak wygląda. Co więcej, mimo parokrotnego poruszeniu tematu Pomorza, dowiemy się, że nikt tam nie zagrażał dominacji Chrobrego. To nic, że kilkadziesiąt stron wcześniej lamentował PU nad tym, że Pomorza do Polski nie udało się wcielić (bo przecież to skandal, że nie chciało zostać podbite). Nagle jedynym problemem pomorskim staje się tylko to, że nie udało się go "skłonić" do przyjęcia chrześcijaństwa.

Nadrzędność pewnych polskich przyzwyczajeń mimo odmiennych ustaleń badaczy innych krajów ma się dobrze: najazd Brzetysława datuje autor na 1038 choć czeska (i niemiecka) nauka podaje 1039, do czego też wielu polskich mediewistów się przekonało, natomiast przy sprawach węgierskich, marginalnie poruszanych, nadal powtarzane są dziwactwa, zamiast zwrócić się do badaczy węgierskich o konsultacje. Ciężko brać na poważnie twierdzenia, aby czyjeś imię (Bezpryma) wziąć się mogło od nazwy miejscowej (Veszprém),skoro naturalnym i na tysiąc sposobów poświadczonym procesem jest rzecz odwrotna: miejsca biorą nazwy od ludzi. Stwierdzenie tego, wbrew fantazjom PU, nie sprawia żadnego problemu lingwistom, szczególnie węgierskim, skoro pełno mają pod nosem nazw a to od wodzów pogańskich, a to od świętych. Podobnie jak oczywiste jest dla Węgrów, że Bezprym nie jest imieniem węgierskim, a słowiańskim, jak rzesza innych, która pojawia się w dokumentach z tamtych czasów (m.in. komes Wojciech, palatyn Rado). Mimo to pod sam koniec tego wiekopomnego dzieła PU umieszcza w nawiasie bałamutną nazwę Veszprém jako słoweńskie "Belomost", która utworzona została od niemieckiego, fonetycznego zapisu Weissbrunn. To takie podsumowanie wzięcia do argumentacji faktów z dziedziny, o której nie ma się pojęcia.

Zamiast deklaratywnej współpracy historyków i archeologów wypadałoby współpracować międzynarodowo, ale pod tym względem jedynym - niezwykle irytującym - przejawem jest nazywanie władców "oryginalnie" mimo istnienia i zakorzenienia w historiografii polskich odpowiedników. Co więcej nie jest to maniera konsekwentna, niektórzy zostają spolszczeni, a inni nie. Węgierski święty Stefan zostaje nazwany Wielkim, chociaż dla Węgrów Wielki jest tylko Ludwik (dla nas Węgierski) - przydomek Wielki to wersja słowacka. Kilkakrotnie, dla wykazania wagi rzekomego sojuszu Węgier z "potężną wówczas Polską", przypisuje PU Węgrom złe stosunki z Bizancjum - chociaż sam pisze o tym, że Stefan i Bazyli II współpracowali ze sobą. O znajomość szczegółów stosunków węgiersko-bizantyńskich niestety autora nie podejrzewam. Szczególnie kiedy czytam, że według PU państwo polskie upadło za czasów Mieszka II z powodu czynników zewnętrznych (powtórzenie twierdzeń Galla i późniejszych),czyli przez najazd cesarza Konrada i Jarosława Mądrego w… 1027 roku!!! I jeszcze to wyczytuję, że Mieszko II zmarł na wygnaniu. O rany! To już czysta alternatywna historia Polski!

Program Fundacji na rzecz Nauki Polskiej zakłada, by publikacje charakteryzował wysoki poziom naukowy, odkrywczość założeń i waga wniosków, oryginalność ujęcia, integralność tematyki i formy, interesujące przedstawienie tematu...
A co wydaje?
Groch z geopolityczną kapustą w nieświeżym sosie dydaktycznych mitów narodowych.

Zgroza. Ponowna kpina w wykonaniu Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Taka to "Nauka Polska", że musi być zgodna z "polską racją stanu" (niestety autentyczne stwierdzenie w związku z finansowaniem badań naukowych na uniwersytetach). Nie bierzcie tego do ręki, nie wydawajcie pieniędzy, nie marnujcie czasu - lepiej poszukać biografii Chrobrego pióra Jerzego Strzelczyka, bo cały...

więcej Pokaż mimo to

avatar
290
7

Na półkach:

Przeczytałem kilka książek o naszym największym władcy (a jeżeli ktoś ma do tego zastrzeżenia to na pewno o najbardziej wojowniczym ) ale ta należy najlepszych . Napisana z pewną nutą akademizmu , może nie wnosi jakiś nowych, niesamowitych tez ale jest otwarta w kwestiach historycznych na równoległe i równorzędne zdarzenia historyczne niemożliwe do rozstrzygnięcia z uwagi na braki historiograficzne opisujące zamierzchłe zdarzenia. Autor dedukuje prawdopodobny przebieg zdarzeń w sposób mnie przekonujący opierając się na niezwykle ubogich zapisach kronikarskich , numizmatach i innych skamielinach historii. Może język jakim jest napisana poniższa pozycja nie jest najprostszy ale jest to niezwykle "mądra" pozycja nieubarwiająca i niewybielająca naszego pierwszego króla , pokazująca takim jakim był : twardy , wojowniczy , doskonały polityk umiejący zawrzeć korzystny traktat i odpowiedniej chwili zerwać , nieuginający przed cesarzem i będący jego równorzędnym partnerem ( oczywiści chodzi o dwóch różnych cesarzy ) , niebojący się użyć brutalnej siły w celu zdobycia nowego terytorium lub kobiety. Polecam lekturę .

Przeczytałem kilka książek o naszym największym władcy (a jeżeli ktoś ma do tego zastrzeżenia to na pewno o najbardziej wojowniczym ) ale ta należy najlepszych . Napisana z pewną nutą akademizmu , może nie wnosi jakiś nowych, niesamowitych tez ale jest otwarta w kwestiach historycznych na równoległe i równorzędne zdarzenia historyczne niemożliwe do rozstrzygnięcia z uwagi...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    26
  • Przeczytane
    17
  • Posiadam
    6
  • Historia
    4
  • Średniowiecze
    2
  • Polska
    1
  • Archeologia/Historia/Mitologia
    1
  • 14 Biografie władców Polski
    1
  • Ulubione
    1
  • 2021
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Bolesław Chrobry - lew ryczący


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne