rozwińzwiń

Jankeski fajter

Okładka książki Jankeski fajter Aura Xilonen
Okładka książki Jankeski fajter
Aura Xilonen Wydawnictwo: Znak literatura piękna
360 str. 6 godz. 0 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Campeón gabacho
Wydawnictwo:
Znak
Data wydania:
2017-08-07
Data 1. wyd. pol.:
2017-08-07
Liczba stron:
360
Czas czytania
6 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324049523
Tłumacz:
Tomasz Pindel
Średnia ocen

6,2 6,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,2 / 10
47 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
885
97

Na półkach:

Czy tylko ja jedna po przeczytaniu paru stron miałam takie WTF???!! Co ja czytam???
Nie wiem, może w oryginale to jakoś brzmi ,ale nie miałam psychy żeby sprawdzić...
Gdzie ten dynamizm ,mięsisty język i ta cała literacka petarda???
Chyba czytałam coś zupełnie innego, a i tak nie byłam w stanie dokończyć....

Czy tylko ja jedna po przeczytaniu paru stron miałam takie WTF???!! Co ja czytam???
Nie wiem, może w oryginale to jakoś brzmi ,ale nie miałam psychy żeby sprawdzić...
Gdzie ten dynamizm ,mięsisty język i ta cała literacka petarda???
Chyba czytałam coś zupełnie innego, a i tak nie byłam w stanie dokończyć....

Pokaż mimo to

avatar
164
93

Na półkach:

Bez dwóch zdań, "Jankeskiego fajtera" dodaję do lektur ulubionych. Porównywana do Mendozy i Masłowskiej Xilonen ma wielką wyobraźnię, językowe wyczucie, wrażliwość i sarkastyczne poczucie humoru. Tytułowy "fajter" to młody Meksykanin, Liborio, pracujący na czarno w małej księgarni gdzieś na pograniczu Stanów i Meksyku. Chłopak potrafi dwie rzeczy: czytać i bić się. Ma w sobie prostotę i naiwność "damskiego fryzjera" Mendozy i wielką słowotwórczą wyobraźnię. Opisuje swoje przeprawy z właścicielem księgarni ("Chiefem"),miłość do tajemniczej Aireen i uliczne bijatyki. Między wierszami mowa jest też o trudnym losie imigranta i biednym dzieciństwie. Przekomiczna zrazu historia zyskuje z czasem drugie, egzystencjalne dno, nie tracąc przy tym dynamizmu. Liborio stoczy w swoim życiu sporo walk (nie tylko bokserskich) udowadniając, że życiowy rozwój "od zera do bohatera" to nie bajka. Opowieść o "fajterze" z wrodzonym talentem do bitki jest miejscami sentymentalna (a nawet wzruszająca!),lecz zarazem mądrze i z wyczuciem przedstawia świat, który dzięki bezinteresownej życzliwości zaczyna być cakiem znośnym miejscem. Xilonen tworzy soczyste portrety bohaterów i zachwyca ich stylistycznym zróżnicowaniem. Autorowi przekładu, którym jest Tomasz Pindel, składam głęboki ukłon za przetłumaczenie "Spanglishu" bohaterów i ich karkołomnych językowych konstrukcji.

Bez dwóch zdań, "Jankeskiego fajtera" dodaję do lektur ulubionych. Porównywana do Mendozy i Masłowskiej Xilonen ma wielką wyobraźnię, językowe wyczucie, wrażliwość i sarkastyczne poczucie humoru. Tytułowy "fajter" to młody Meksykanin, Liborio, pracujący na czarno w małej księgarni gdzieś na pograniczu Stanów i Meksyku. Chłopak potrafi dwie rzeczy: czytać i bić się. Ma w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
220
220

Na półkach:

Aura Xilonen – „Jankeski fajter”

Bardzo mało znana w Polsce autorka z Meksyku. Skojarzenie z Dorotą Masłowską byłoby stosowne jedynie w odniesieniu do wieku obu debiutujących pisarek, około dwudziestu lat. Ćpuński język jest tylko powierzchownie zbliżony. Xilomen jest o wiele lepsza jeśli chodzi o budowanie historii, jej narracja mimo ewidentnego zlepienia z miej lub bardziej udatnych kawałków, ma oś i dokądś prowadzi.

Siła ciosu, głód, determinacja, bieda, czystej wody bokserski talent, to cechy pochodzącego z Meksyku siedemnastolatka, tytułowego fajtera. Nie brakuje w książce zabawnych sytuacji. Już samo zestawienie tego ulicznika z księgarnią i poezją, włączając w to szefa – grafomana, który pod wpływem lektur pisze i każe słuchać swoich poezji, budzi uśmiech. A ubaw, niezwykle kreatywne i wymyślne epitety, którymi obrzuca swojego podwładnego.

Nie zmarnowałem czasu, petarda tylko pod koniec łagodnieje i traci impet. reszta jest OK.

Aura Xilonen – „Jankeski fajter”

Bardzo mało znana w Polsce autorka z Meksyku. Skojarzenie z Dorotą Masłowską byłoby stosowne jedynie w odniesieniu do wieku obu debiutujących pisarek, około dwudziestu lat. Ćpuński język jest tylko powierzchownie zbliżony. Xilomen jest o wiele lepsza jeśli chodzi o budowanie historii, jej narracja mimo ewidentnego zlepienia z miej lub...

więcej Pokaż mimo to

avatar
281
220

Na półkach:

„Jankeski fajter” by Aura Xilonen: „A co ty wiesz o książkach? (...) Że cholernie dużo miejsca zajmują señor”.
Fraza, styl, neologizmy, metafory, mix językowy wprawił mnie na wstępie w konsternację niemałą, zirytował (nie przepadam za wulgaryzmami),a później oczarował. Tak oczarował! Spójność języka z opowieścią ogromna. I książki - jako metafora odskoczni, aspiracji, możliwości, pasji... Człowiek pozbawiony niemalże wszystkiego. Cios. Żyje. Idzie. Czołga się. Bum. Żyje. Ból. Rany. Cios. Monolog. Poniżenie. Piekielny ból. Cios. Nie w próżnię. Wszarz. Bez szans. Miłość. Żyje. Cios. Ból. Ale jest myśl. Wielokrotnie arcy-myśl. Liborio to myśl. I to jest atut opowieści. Myśl i interpretacja rzeczywistości. Smutna, twarda, brutalna na wskroś i współczesna – w pierwszej części. A dalej… amerykański sen – tyle zdradzę… The End – nieprzystający i moim zdaniem nie na miejscu… Ale może to sen? Ale może to Literatury Moc? Pachniała mi ta powieść leciutko klimacikiem z Zadie Smith czy Kureishi... Podobała mi się, ot i co!

„Jankeski fajter” by Aura Xilonen: „A co ty wiesz o książkach? (...) Że cholernie dużo miejsca zajmują señor”.
Fraza, styl, neologizmy, metafory, mix językowy wprawił mnie na wstępie w konsternację niemałą, zirytował (nie przepadam za wulgaryzmami),a później oczarował. Tak oczarował! Spójność języka z opowieścią ogromna. I książki - jako metafora odskoczni, aspiracji,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
12
11

Na półkach:

Niewiele jest książek, które mają wszystko: porywającą akcję, przekonywującego bohatera, krew, miłość i łzy. A dodatkowo język: mięsisty i mocny.
Dlatego tak zachwyciła mnie powieść Aury Xilonen „Jankerski fajter”. To literacki debiut dziewiętnastoletniej mieszkanki miasta Puabla w Meksyku. Językowo- literacka petarda, utkana ze slangu i wybuchowej mieszanki hiszpańskiego z angielskim. W wyśmienitym tłumaczeniu Tomasza Pindla.
https://poliglotte.wordpress.com/2017/10/17/jankerski-fajter/

Niewiele jest książek, które mają wszystko: porywającą akcję, przekonywującego bohatera, krew, miłość i łzy. A dodatkowo język: mięsisty i mocny.
Dlatego tak zachwyciła mnie powieść Aury Xilonen „Jankerski fajter”. To literacki debiut dziewiętnastoletniej mieszkanki miasta Puabla w Meksyku. Językowo- literacka petarda, utkana ze slangu i wybuchowej mieszanki hiszpańskiego z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
150
116

Na półkach: ,

Fabuła powieści jest dość schematyczna i przypomina kolejną znaną z ekranów kin, czy z literatury opowieść o amerykańskim spełniającym się śnie. Liborio, biedny Meksykanin, dostaje się do Stanów Zjednoczonych nielegalnie przekraczając granicę. Niewiele potrafi, prócz bicia się na ulicy. To jedno wychodzi mu na zawołanie. Dostaje pracę w księgarni, bo akurat nie ma innych kandydatów. Ma dach nad głową i wyżywienie, wynagrodzenia nie otrzymuje. Dodatkowo zostaje stróżem nocnym, ponieważ śpi na stryszku nad księgarnią. Chłopak codziennie obserwuje przez witrynę dziewczynę z sąsiedztwa Aireen, która bardzo mu się podoba. Pewnego dnia obiekt westchnień zostaje napadnięty, a Liborio rzuca się dosłownie w obronie dziewczyny, zostawia księgarnię bez opieki, czym podpada u pracodawcy, spuszcza łomot oprawcom, przez co podpada półświatkowi lokalnych chuliganów, ale zaskarbia sobie serce dziewczyny, która zaczyna zwracać na niego uwagę.
I kiedy tamte typy rzuciły się na tamtą naprawdę fajną lasię, zaczepiali ją i nawijali naprawdę chamską gadkę, olśniło mnie, że przecież mogę zmienić swoje życie, wystarczy, że tam pójdę i spuszczę fakin cieniasom regularny łomot. W końcu martwy się urodziłem i niczego się nie boję. s. 9

To pozorne zdarzenie odmieni życie chłopaka, bo do internetu wycieka zapis z monitoringu i nagle, niepozorny chłopak z ulicy, nielegalny imigrant staje się bohaterem i zwraca na siebie uwagę lokalnego trenera bokserów. Jak dalej toczą się losy Liborio, tego dowiecie się czytając "Jankeskiego fajtera".

Aura Xilonen, młodziutka meksykanka, stworzyła niezwykle prawdziwą opowieść, która mogła wydarzyć się gdzieś tuż obok. "Jankeski fajter" to historia zawierająca w sobie składową kilku elementów, dających w ogólnym rachunku wynik całkiem dobrej prozy.
No, zrobili ze mnie stratosferyczną miazgę: oczy mam podbite, gęba jak u jakiegoś szopa pracza, albo raczej fakin pandy, śliwy jak berety. Jak mięsne bitki. U mnie w pueblo powiedzieliby, że mam ślepia zaklajstrowane, cholera wie, jak jakiś zielonooki monster, fuck. (...) W uszach mi piszczy asymetrycznie, szum mam, od kiedy zainkasowałem to manto. s. 22

Po pierwsze historia. Opowieść o człowieku znikąd. Z góry skazanym na niepowodzenie, który przez przypadkowe znalezienie się w odpowiednim miejscu i czasie ma szansę odmienić swój los, to zawsze dobry temat. Ale żeby nie popaść w banał, trzeba znaleźć jakiś pomysł na przekazanie ciekawie zdarzeń. Autorka postanowiła opisać świat ulicy, świat prostych ludzi, świat łobuzerski.

Po drugie język. Sposób wypowiedzi bohatera jest specyficzny. Wynika niejako ze środowiska w jakim dorastał i w jakim żyje.Jego sposób mówienia nie należy ani do kulturalnych, ani nawet do zachowawczych zdań, jest po prostu chamski, mówi co myśli, czasem prostacko do bólu, czasem zawadiacko, czasem na granicy znośności. Ten jego niewyparzony i nieokrzesany sposób bycia wylewający się z niego przez tekst doprowadza do kolejnych bójek i kłopotów. Aby oddać charakter środowiska książka została zapisana w spanglishu, czyli mieszaniu słów z tych dwóch języków. Tutaj ogromne brawa należą się również tłumaczowi, bo musiał przedzierać się przez trzy języki, a do tego zadaniem priorytetowym było oddanie charakteru wypowiedzi.
Nasze pięści zderzają się z prędkością światła. Wściekle. Aż ogień leci. Wybuchamy, bo jutra nie będzie. W bijatykach nie ma czegoś takiego jak jutro. s. 87

Po trzecie wątki poboczne, obyczajowo-społeczne, jak choćby środowisko w jakim przebywa Liborio i wątek miłości do dziewczyny z sąsiedztwa. Dla mnie były to czasami jedyne motywy jakie pozwalały przebić się przez chuligański charakter wypowiedzi bohatera. Mnie przekleństwa nie odstraszają od lektury, ale jeśli faking słowa pojawiające się co zdanie zaczynają przebijać się ponad tematykę i warstwę narracyjną to jedyną szansą by się przez to przebić jest wątek z życia prywatnego bohatera i tutaj je dostajemy.

Po czwarte poboczne przemycenie promocji literatury i pokazanie jaki wpływ na życie mogą mieć książki. Oczywiści wydaje mi się, że jest to zabieg nieco przypadkowy, bo główny bohater pracuje w księgarni, ale jego obcowanie z książkami, które z początku traktuje jak deski stojące na półkach, nie ma pojęcia o czym są itd., nabiera wielowymiarowości poprzez to, jak zmienia się jego samoświadomość i łagodnieje język pod wpływem nocnego czytania z nudów po pracy. Lepszej promocji literatury chyba nie można sobie wymarzyć.
[ Kiedy zacząłem czytać książeczki, ale takie takie już bez obrazków, lubiłem się zastanawiać, o czym myślą opisani tam ludzie, kiedy tak ślęczą miedzy stronami i nie muszą nawet gęby otwierać. Tak jakbym starał się wyszpiegować, co im się tam pod kopułą dzieje. s. 173

Polecam Wam tę zaskakującą w wielu aspektach książkę, która już została kilkukrotnie nagrodzona. Oczywiście zdaję sobie sprawę, z tego, że nie wszyscy się nią zachwycą, ale mam nadzieję, że powodów by się nią zainteresować jest więcej niż tych, aby ją omijać.

Fabuła powieści jest dość schematyczna i przypomina kolejną znaną z ekranów kin, czy z literatury opowieść o amerykańskim spełniającym się śnie. Liborio, biedny Meksykanin, dostaje się do Stanów Zjednoczonych nielegalnie przekraczając granicę. Niewiele potrafi, prócz bicia się na ulicy. To jedno wychodzi mu na zawołanie. Dostaje pracę w księgarni, bo akurat nie ma innych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
557
105

Na półkach: , ,

Okładka jest... Podejrzana. No bo, jeśli się jest kimś (mną) kogo nie bawią biografie sportowców, to ten agresywnie wyglądający pan z rękawicami na równie agresywnym tle raczej nie wróży dobrze. Ale ale, nie skreślajmy od razu, zajrzyjmy na tę stronę okładki, która zazwyczaj więcej mówi o książce, a tam: Jakby skrzyżowanie Doroty Masłowskiej z Eduardem Mendozą przenieść na pogranicze amerykańsko-meksykańskie. Czyli - intrygująco na tyle, że nawet, jeśli nie jest się fanem szczególnym Masłowskiej tudzież Mendozy (to znowu ja),aż bierze chętka, żeby sprawdzić, co z tego szalonego miksu wynika. No właśnie, co wynika?


Tytułowy Jankeski fajter, czyli Liborio, meksykański imigrant, zabijaka i pracownik księgarni nie ma w życiu łatwo. Bo imigrantem jest, jak przystoi, nielegalnym. Bo nie ma niczego i nikogo ani po tej, ani po tamtej stronie granicy. Bo pewnego pięknego dnia rzuca się bronić honoru nieznajomej dziewczyny. Z pięściami oczywiście. Od tego incydentu zaczyna się szalony i dość dziwny ciąg wydarzeń, który naszego biedaczynę z ciasnego, ale wypełnionego książkami poddasza zaprowadzi w miejsca. Miejsca dobre, miejsca złe - jak to w życiu.

Pierwszą rzeczą, która w debiucie Aury Xilonen może albo zaczarować, albo odstraszyć natychmiast jest język; cudowna, szalona mieszanka mowy potocznej i dziwacznie przekręconych wtrętów z angielskiego (na czele z padającym mniej więcej co pół zdania fakin). Mnie to, że Niebo zaczyna niebieszczeć raczej zachwyca, niż cokolwiek innego, ale wiem dobrze, że tego typu dziwadełka nie wszystkim i nie zawsze przypadają do gustu - przykładem Masłowska, do której przecież właśnie ze względu na językowe eksperymentatorstwo porównują młodą Meksykankę, a z której prozą zderzyłam się dość boleśnie parę lat temu. Toteż - przed zakupem radzę zapoznać się z treścią paru stron przynajmniej.

Wyliczając dalej, kolejną rzeczą, a właściwie nie rzeczą, bo osobą, która w czytelniku może wzbudzić różne uczucia jest sam główny bohater. Liborio mimo pozorów nie jest bowiem osiedlowym Sebą w wersji meksykańskiej - to myślący dużo i oryginalnie młody człowiek (i to młodszy, niżby to wynikało z jego doświadczeń). To, plus niedomiar miłości sprawia, że wewnętrzny dialog bohatera (mamy tu do czynienia z narracją pierwszoosobową, dobrą narracją pierwszoosobową, rzadkość warta odnotowania) to czasem inteligentne (przeintelektualizowane momentami?) wypowiedzi, czasami teksty warte wspomnianego już sebixa, a czasem przebłyski wrażliwości chłopca, którym Liborio przecież jest. Czyli - obraz dość skomplikowany i niejednorodny, mogący sprawić, że albo natychmiast zapiszemy się do fanclubu bohatera, albo (być może, nie doświadczyłam, więc mogę tylko podejrzewać) od początku do końca lektury będzie on nas irytował.

Co nie wyszło na pewno? Nie do końca udało się rozłożyć tempo akcji. Przez ostatnich kilkadziesiąt stron ma się wrażenie, jakby książka nieco wytraciła impet i tylko rzucała w nas losowymi happyendami, po prostu po to, żeby jakoś zamknąć akcję. Pozostawia to, oprócz ciepełka wynikającego z tego, że dla odmiany coś dobrze się kończy (ostatnio dość rzadko to ciepełko odczuwałam, więc doceniam) leciutki niesmak, ale jako, że to debiut, a autorka w chwili wydania miała całe 20 lat - wybaczam. A zresztą, wybaczyłabym i tak.

Wybaczyłabym, bo ostatecznie Jankeski fajter to kawałek bardzo dobrej, rozpędzonej bardziej niż Pendolino, pełnokrwistej literatury. Taki powiew świeżości i nieco egzotyki. A przy tym nie powieść przerażająco wymagająca, nic, co by mogło dobić w środku pracowitego tygodnia. No i przede wszystkim, miejmy nadzieję - zapowiedź kolejnych równie, a może i bardziej interesujących tworów spod pióra Aury Xilonen. Miejmy nadzieję, że powstaną i, że przydryfują na nasz rynek wydawniczy.

Więcej na czymkolwiek.blogspot.com

Okładka jest... Podejrzana. No bo, jeśli się jest kimś (mną) kogo nie bawią biografie sportowców, to ten agresywnie wyglądający pan z rękawicami na równie agresywnym tle raczej nie wróży dobrze. Ale ale, nie skreślajmy od razu, zajrzyjmy na tę stronę okładki, która zazwyczaj więcej mówi o książce, a tam: Jakby skrzyżowanie Doroty Masłowskiej z Eduardem Mendozą przenieść na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
818
522

Na półkach:

Niestety chyba nie dla mnie ten język, którym tak zachwycili się krytycy na całym świecie. Nie chwyciła mnie ta swoista mieszanka angielskiego, hiszpańskiego, slangu i przekleństw. Główny bohater też mnie jakoś specjalnie nie kupił. Zgadzam się, że jest to opowieść współczesna i aktualna. Ale niestety nie moja estetyka, nie mój klimat. Młodziutka autorka (rocznik 95) zaczęła pisać "Jankeskiego fajtera" z myślą, że będzie on filmowym scenariuszem. Myślę, że ta stylistyka sprawdziłaby się lepiej jako zadziorny, łotrzykowski film czy serial. Jako powieści niestety mówię ",,,fajterowi" 'nie'.

Niestety chyba nie dla mnie ten język, którym tak zachwycili się krytycy na całym świecie. Nie chwyciła mnie ta swoista mieszanka angielskiego, hiszpańskiego, slangu i przekleństw. Główny bohater też mnie jakoś specjalnie nie kupił. Zgadzam się, że jest to opowieść współczesna i aktualna. Ale niestety nie moja estetyka, nie mój klimat. Młodziutka autorka (rocznik 95)...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1337
1175

Na półkach:

W Stanach Zjednoczonych, publikacja „Jankeskiego Fajtera” zeszła się z objęciem władzy przez nowego prezydenta i tym samym od razu stała się powieścią politycznie zaangażowaną, względem której ludzie ustosunkowują się nie tylko poprzez jej własną wartość i treść, ale ze względu na to, w którym obozie chcą się znaleźć, co sądzą o meksykańskiej imigracji i jak postrzegają jej potencjalne efekty. Na szczęście, w Polsce, czytelnicy mogą spojrzeć na powieść obiektywnie, odrzucając polityczne szkiełko i skupiają się na samej historii. A ta wciąga i inspiruje, wzrusza i bawi jednocześnie, poraża naturalnością i szczerością. To historia, która jest częścią dziedzictwa pogranicza. Nie pierwszą i pewnie nie ostatnią, ale dającą nadzieję, że gdzieś, ktoś naprawdę spełni swój amerykański sen.

W Stanach Zjednoczonych, publikacja „Jankeskiego Fajtera” zeszła się z objęciem władzy przez nowego prezydenta i tym samym od razu stała się powieścią politycznie zaangażowaną, względem której ludzie ustosunkowują się nie tylko poprzez jej własną wartość i treść, ale ze względu na to, w którym obozie chcą się znaleźć, co sądzą o meksykańskiej imigracji i jak postrzegają jej...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    88
  • Przeczytane
    60
  • Posiadam
    29
  • 2018
    4
  • Teraz czytam
    3
  • Mam
    2
  • -0- aNOWOŚCI 2017
    1
  • Kupione/otrzymane/prezenty, w kolejce do przeczytania
    1
  • Nowe-stare
    1
  • Literatura zagraniczna
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Jankeski fajter


Podobne książki

Przeczytaj także