Szczerze zainteresował mnie koncept książki. Pomysł na fabułę wydawał się oryginalny, choć osobliwy, i jakoś do połowy dobrze się bawiłam czytając.
Niestety, potem zaczyna się robić coraz gorzej i absurd goni absurd.
UWAGA, dalej mogą wystąpić spoilery.

Moje główne zarzuty wobec tej książki:
1. Jeremy i cały wątek z nim powiązany. Kurier, który od 3 lat dowozi paczki tajemniczej lokatorce, która nigdy nie otwiera drzwi, a jedynie każe mu zostawić paczkę na korytarzu. Ta postać to jakaś wyolbrzymiona, ekstremalna wersja każdego zakochanego chłopaka z powieści young adult, który jest ślepo zapatrzony w dziewczynę ze szkoły/sąsiedztwa, a która nie wie nawet o jego istnieniu. Moment, gdy Deanna - dziewczyna z 6E - i on się "poznają" - myślałam, że to jakiś żart, czułam się, jakbym czytała twórczość 12-latki na wattpadzie. Nie wiem, czy ta postać ma być takim idiotą, czy po prostu autorce wydawało się kompletnie normalne, że [SPOILER] pożycza się samochód osobie, którą się widzi na oczy drugi raz w życiu (a za pierwszym chciała nas zabić),bo "ma coś ważnego do zrobienia". [KONIEC SPOILERA]
2. Wątek thrillerowy/kryminalny. Thrillerem czy kryminałem jest chyba tylko z nazwy. Zero napięcia, zero zwrotów akcji. Wszystko idzie tak gładko, że aż nudno. [SPOILER] Deanna od razu nie ma wątpliwości kto porwał Annie i jedyne co musi zrobić, by otrzymać informacje na temat tej osoby, by móc popchnąć akcję dalej, to zgodzić się zapłacić swojemu znajomemu hakerowi parę tysięcy (co nie jest problemem, bo bohaterka ma dużo oszczędności) i zgodzić się na 10-minutową sesję, gdzie robi sobie dobrze analnie. [KONIEC SPOILERU]
Aha, super akcja, bulwo. Częściowo z tym punktem powiązany jest następny, mianowicie:
3. Zakończenie. Czekałam na niesamowite rozwiązanie akcji, coś emocjonującego. Ale znowu wszystko stało się bez problemu. Fabuła rozwiązała się na przestrzeni paru stron i to w tak durny sposób, że myślałam, że to jakiś żart i mój e-book jest jakiś inny od tych kopii książki, które mieli ludzie wystawiający dobre oceny. Nie dzieje się absolutnie NIC ciekawego, jedynym momentem, gdy ciśnienie mi skacze jest ten, gdzie [SPOILER] Deanna decyduje się zostawić Annie na jakimś ganku, a sama idzie zabić Ralpha/Michaela, tym samym narażając Annie na niebezpieczeństwo. Deanna nie wyciąga żadnych wniosków z tego, jak łatwo obezwładnił ją Jeremy przy pierwszym spotkaniu, jest pewna, że bez problemu poradzi sobie z innym dorosłym mężczyzną i jeszcze marzy jej się, że zabije go nożem. Nawet przez myśl jej nie przejdzie, że to Ralph może zabić ją, a potem znaleźć Annie i zrobić jej krzywdę. Nie, liczy się to, że Deanna chce zaspokoić swój "zew krwi". [KONIEC SPOILERA]
Gdyby tej głupoty było mało, to na samym końcu mamy tonę lukru, brokatu i jednorożców. [SPOILER] Deanna doznała swego rodzaju katharsis i żyje z Jeremym jako szczęśliwa para. Yeah, sure, Jan. Po tym jak została przedstawiona ta dziewczyna w pierwszej części książki, nie sądzę, by ot tak jej charakter i życie mogło zmienić się i powrócić do normalności bez pomocy psychiatry bądź psychologa, jakiejś terapii, czegokolwiek. [KONIEC SPOILERU]

Podsumowując, nie polecam tej książki. Żałuję, że tak ciekawy pomysł został zmarnowany, zabity i zakopany trzy metry pod ziemią. Rozwiązania fabularne w tej powieści to obraza dla inteligencji czytelnika, a autorka sprawia wrażenie, że bardzo chciała napisać książkę z motywem cam girl, ale w połowie jej się znudziło i dopisała do końca byle co, byle by jakoś to skończyć.
Nie mam zamiaru czytać dalszych części.
Trzy gwiazdki daję jedynie ze względu na dobry research, który zrobiła autorka na temat cam girls, naprawdę oryginalny pomysł z potencjałem i to, że szybko się czyta.

Pozdrawiam, Koala

Szczerze zainteresował mnie koncept książki. Pomysł na fabułę wydawał się oryginalny, choć osobliwy, i jakoś do połowy dobrze się bawiłam czytając.
Niestety, potem zaczyna się robić coraz gorzej i absurd goni absurd.
UWAGA, dalej mogą wystąpić spoilery.

Moje główne zarzuty wobec tej książki:
1. Jeremy i cały wątek z nim powiązany. Kurier, który od 3 lat dowozi paczki...