Wbrew szeroko obecnie propagowanym sądom uważamy, że na Świecie zdarzają się dużo gorsze rzeczy niż stare, ludzkie uzależnienie od Transcendencji. Wiara w rozmaite raje i nirwany czekające nas po zejściu z naszego łez padołu. Prawdziwe kłopoty zaczynają się bowiem z reguły wtedy kiedy ów raj próbuje się ustanowić tu na miejscu, teoretycznie przynajmniej bez konieczności posiadania aktu zgonu jako wejściówki. Teoretycznie, bo w większości znanych nam tego typu projektów właściwie służby nie mogą ostatecznie nadążyć z pochówkiem będących tworzywem eksperymentu biedaków.
Tak jest i tu. Tafuryci, begardzi, biczownicy, taboryci, adamici, pastuszkowie, anabaptyści. Fałszywie barwny korowód proroków i kaznodziei kuszących obietnicą zbawienia i nieodmiennie prowadzących swe naiwne owieczki wprost pod ofiarny nóż.
Plus absolutnie fenomenalna historia niejakiego Bockelsona. Króla i proroka z Munster.

Świetna choć bardzo gorzka książka.

Wbrew szeroko obecnie propagowanym sądom uważamy, że na Świecie zdarzają się dużo gorsze rzeczy niż stare, ludzkie uzależnienie od Transcendencji. Wiara w rozmaite raje i nirwany czekające nas po zejściu z naszego łez padołu. Prawdziwe kłopoty zaczynają się bowiem z reguły wtedy kiedy ów raj próbuje się ustanowić tu na miejscu, teoretycznie przynajmniej bez konieczności...