rozwińzwiń

Głosy Marrakeszu

Okładka książki Głosy Marrakeszu Elias Canetti
Okładka książki Głosy Marrakeszu
Elias Canetti Wydawnictwo: słowo/obraz terytoria Seria: Biblioteka Mnemosyne literatura podróżnicza
110 str. 1 godz. 50 min.
Kategoria:
literatura podróżnicza
Seria:
Biblioteka Mnemosyne
Tytuł oryginału:
Stimmen von Marrakesch
Wydawnictwo:
słowo/obraz terytoria
Data wydania:
2013-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1977-01-01
Data 1. wydania:
2004-04-30
Liczba stron:
110
Czas czytania
1 godz. 50 min.
Język:
polski
ISBN:
9788374532037
Tłumacz:
Maria Przybyłowska
Tagi:
Maroko Żydzi Marrakesz podróż podróże literatura podróżnicza
Średnia ocen

6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
62 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1173
1149

Na półkach:

Canetti, który bez reszty uwiódł mnie mrocznym arcydziełem „Auto da fe” i niewiele słabszym trójksięgiem wspomnień, tu objawia się także jako bardzo uważny i jeszcze bardziej czuły obserwator egzotyki Maghrebu.

Bo pisanie o dalekich krajach tylko wtedy ma sens, gdy autor przedstawia szczegół mówiący nie tylko o specyfice określonego miejsca, ale mający także generalne odniesienie do losu jako takiego. A już zupełnie idealnie, gdy przy okazji jest wiele miejsca na pełną zrozumienia ciekawość dla Innego (a tak naprawdę – dla Bardzo Podobnego). I tak właśnie jest w tej niepozornej książeczce.

Jest tu zatem i pełne empatii spojrzenie na los wielbłądów, które – jak z zaskoczeniem się dowiedziałem - są jadalne, a ich mięso rzekomo smakowite. Niestety, ich mądrość mówi im, kiedy nadchodzi ich czas, a wtedy wyją z woli życia.

„Wielbłądy miały twarze. Były do siebie podobne, a jednak bardzo się między sobą różniły. Przypominały stare Angielki, z godnością i pozornym znudzeniem pijące herbatę, ale niemogące całkowicie ukryć złośliwości, z jaką obserwują wszystko wokół”.

Jeszcze bardziej ludzki jest opis pewnego zabiedzonego osła, dręczonego dla zarobku przez bezdusznego właściciela. Widząc zwierzę kolejnego ranka, Autor dziwi się, że jeszcze w ogóle dycha, podczas gdy biedny osiołek „czuje wolę bożą”, aż nadto dobrze widoczną…

W krajach arabskich każdego przyciąga suk (nie inaczej było ze mną, gdy w pewnym dalekim kraju brano mnie, nie wiem czemu, za Kurda – co nie było nieprzyjemne). I trudno nie podzielać zachwytu Canettiego nad tamtymi bazarami, gdzie zachowano dawne zasady handlu, których być może pod naszą szerokością nigdy nie było…

„Kupca cieszy czas, który klient poświęca na zakup. (…) Godność obu stron polega na nieokazywaniu, że kupującemu i kupcowi bardzo zależy na sprzedaży lub kupnie”.

„Na sukach cena, która pada najpierw, jest niepojętą zagadką. Nikt nie zna jej z góry, nawet sam kupiec, bo zawsze istnieje wiele jej odmian. Każda z nich odnosi się do innej sytuacji, innego klienta, innej pory dnia lub innego dnia tygodnia”.

”Są ceny dla jednodniowych turystów i dla takich, którzy mieszkają tu już od trzech tygodni. Istnieją ceny dla biednych i bogatych, przy czym te dla biednych są oczywiście najwyższe. Można by sądzić, ze istnieje więcej rodzajów cen niż rodzajów ludzi na świecie”.

Szkoda, że my nie mamy o tym wszystkim pojęcia na naszych – pożal się Bogini – żałosnych targowiskach, gdzie nikt się nie ”targuje”, a handel razi przyziemną prozaicznością w porównaniu z tym, co tam.

I wiele tu jeszcze innych rzeczy, których zazdroszczę tej kulturze. Jak to pisze Canetti: ”Interesowanie się tym, co dzieje się w sąsiednim domu, uważane jest za nieeleganckie, a nawet nieprzyzwoite. Właściwie nie powinno się w ogóle pokazywać na dachu, a już zwłaszcza gdy jest się mężczyzną, bo czasem kobiety wychodzą na dach i nie chcą być skrępowane”. Tymczasem u nas namolne przyglądanie się do dziś jest ulubioną rozrywką…

A' propos kobiet: ta strona świata być może nie przoduje w równouprawnieniu płci, ale czy nasza kultura jest znów wiele lepsza? Gdy Autor zachwyca się rezolutną 10-letnią żebraczką , obleśny gruby Francuz mówi mu: ”Za 50 franków każda taka natychmiast pójdzie z panem za róg”. Nikt już nie policzy ilu takich białych zboczeńców znalazło w tych krajach swój obrzydły „raj”.

W ogóle większość sylwetek „białasów” budzi tu pełne zażenowania współczucie. Przeciwnie, a nawet ze zrozumiałą fascynacją, Canetti opisuje wielu miejscowych, nawet jeśli nie są jakimiś wybitnymi jednostkami.

Przepysznie przedstawia np. jednego z nich, który namolnie uprasza go, by napisał trzy w sumie listy polecające do amerykańskiego pracodawcy, by go zatrudnił. Najciekawsze było to, że Canetti nie znał tego Amerykanina, czym miejscowy kompletnie się nie przejął, a sam nie chciał podać swego zwrotnego adresu, gdyby jakimś cudem była dla niego oferta pracy. Ale do napisania listów Autora zmusił….

I jeszcze memento mori: "Cmentarze w innych częściach świata są tak urządzone, że sprawiają radość potomnym. Żyje tam wiele roślin i ptaków, odwiedzający jako jedyny żywy człowiek czuje się podniesiony na duchu i wzmocniony. Własna sytuacja wydaje mu się godna zazdrości. Na nagrobkach czyta imiona ludzi; przeżył ich wszystkich bez wyjątku. (…) Natomiast na tym opustoszałym cmentarzu żydowskim nie ma nic. Cmentarz jest samą prawdą, księżycowym krajobrazem śmierci. Obserwatorowi jest zupełnie obojętne, gdzie kto leży (…) Jest to pustynia umarłych, na której nic już nie rośnie, ostatnia, ostateczna".

Znakomita literatura pozwalająca wyjść poza nasze opłotki.

Canetti, który bez reszty uwiódł mnie mrocznym arcydziełem „Auto da fe” i niewiele słabszym trójksięgiem wspomnień, tu objawia się także jako bardzo uważny i jeszcze bardziej czuły obserwator egzotyki Maghrebu.

Bo pisanie o dalekich krajach tylko wtedy ma sens, gdy autor przedstawia szczegół mówiący nie tylko o specyfice określonego miejsca, ale mający także generalne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1161
145

Na półkach: , , , , , ,

"Próbuję o czymś opowiadać, a kiedy milknę, zauważam, że nic jeszcze nie powiedziałem. Cudownie świetlista, gęsta, płynna substancja pozostaje we mnie i drwi ze słów."

Marrakesz w oku Canettiego to kraina cudów i dziwów, doskonałej obcości, której narrator świadomie nie chce oswajać, a jedynie obserwować i opisywać. "W podróży akceptuje się wszystko, oburzenie zostaje w domu. Patrzy się, słucha, zachwyca się najstraszniejszymi rzeczami, bo są nowe. Dobrzy podróżnicy są bez serca".

Opowiadania-miniaturki, z pozoru proste i jasne, pełne są jednak ukrytych supełków i grudek. Tu nie chodzi o zrozumienie, sens pozostaje zawsze niejasny, oddzielony od nas grubą ścianą i kratą, jak kobieta w jednym z opowiadań.

Wspaniała literacka perełka, do której z pewnością będę wracać.

"Próbuję o czymś opowiadać, a kiedy milknę, zauważam, że nic jeszcze nie powiedziałem. Cudownie świetlista, gęsta, płynna substancja pozostaje we mnie i drwi ze słów."

Marrakesz w oku Canettiego to kraina cudów i dziwów, doskonałej obcości, której narrator świadomie nie chce oswajać, a jedynie obserwować i opisywać. "W podróży akceptuje się wszystko, oburzenie zostaje w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
239
108

Na półkach:

Niezła, zwłaszcza jeśli samemu jest się świeżo po podobnych, marokańskich doświadczeniach. Jednak czytałam lepsze, piękniejsze i ciekawsze reportaże i zapiski podróżne. Wy z pewnością również.

Niezła, zwłaszcza jeśli samemu jest się świeżo po podobnych, marokańskich doświadczeniach. Jednak czytałam lepsze, piękniejsze i ciekawsze reportaże i zapiski podróżne. Wy z pewnością również.

Pokaż mimo to

avatar
1507
469

Na półkach:

Co się wydarzy, gdy wielki intelektualista i noblista pojedzie do Afryki? Jedno jest pewne: będzie celnie i barwnie.

Wspomnienia z Maroka są barwnymi obrazkami, wypełnionymi gwarem targowisk, rykiem zwierząt, nawoływaniami derwiszy i zapachami korzennych przypraw. Życie się tu kłębi: ślepcy żebrzą, dzieci biegają, kobiety się targują. Każdy chce przeżyć - także wielbłąd wyrywający się prowadzącym go na rzeź czy osioł, którego ratuje... popęd płciowy.

cała recenzja tutaj:
http://kawalekafryki.pl/nawolywania-derwiszy-i-korzenne-zapachy/

Co się wydarzy, gdy wielki intelektualista i noblista pojedzie do Afryki? Jedno jest pewne: będzie celnie i barwnie.

Wspomnienia z Maroka są barwnymi obrazkami, wypełnionymi gwarem targowisk, rykiem zwierząt, nawoływaniami derwiszy i zapachami korzennych przypraw. Życie się tu kłębi: ślepcy żebrzą, dzieci biegają, kobiety się targują. Każdy chce przeżyć - także wielbłąd...

więcej Pokaż mimo to

avatar
106
30

Na półkach:

Za dużo historii o tym jak co rusz poznaje kogoś nowego i ta znajomość jest przelotna. Zaczyna się dobrze: jak postępować z wielbłądami i spożywanie mięsa wielbłądziego przez miejscowych - duży plus dla autora.

Za dużo historii o tym jak co rusz poznaje kogoś nowego i ta znajomość jest przelotna. Zaczyna się dobrze: jak postępować z wielbłądami i spożywanie mięsa wielbłądziego przez miejscowych - duży plus dla autora.

Pokaż mimo to

avatar
1856
396

Na półkach: , , , ,

Wyzwanie LC na listopad (literartura zachodnia)

Wyzwanie LC na listopad (literartura zachodnia)

Pokaż mimo to

avatar
2266
422

Na półkach: ,

Ta cieniutka książka to zbiór wrażeń autora z podróży do Marrakeszu w 1954 roku, impresje codziennych, "banalnych" sytuacji w mieście. Zadziwił mnie szacunek i otwarty umysł autora, nutka tajemnicy świata, w który się z uwagą wsłuchuje, pewien staroświecki romantyzm.

Zaintrygowana autorem, dowiedziałam się z internetu, że jego przodkowie byli sefardyjskimi Żydami, wygnanymi z Hiszpanii pod koniec XV wieku. Autor urodził się w bułgarskim mieście Ruse nad Dunajem w 1905 roku. Stamtąd rodzina przeniosła się do Manchesteru, dalej do Wiednia, Zurychu i Frankfurtu, znów do Wiednia, gdzie skończył studia chemiczne, w 1938 roku ponownie do Wielkiej Brytanii. Zmarł w 1994 roku w Zurychu. Obywatelstwo miał szwajcarskie i brytyjskie, pisał w języku niemieckim.

Poznanie autora zawdzięczam kotu w bardzo słusznym wieku, który wpełzł mi na kolana, kiedy usiadłam na chwilę. W tej sytuacji, wiadomo ('nie mogę, kot na mnie leży'),zaczęłam rozglądać się wokół siebie i ta książka była jedyną w zasięgu rąk.

Ta cieniutka książka to zbiór wrażeń autora z podróży do Marrakeszu w 1954 roku, impresje codziennych, "banalnych" sytuacji w mieście. Zadziwił mnie szacunek i otwarty umysł autora, nutka tajemnicy świata, w który się z uwagą wsłuchuje, pewien staroświecki romantyzm.

Zaintrygowana autorem, dowiedziałam się z internetu, że jego przodkowie byli sefardyjskimi Żydami,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1089
999

Na półkach: ,

- E-li-as Ca-ne-ti? - powtórzył ojciec pytająco i z wahaniem. Kilka razy wypowiedział moje nazwisko, osobno wymawiając każdą sylabę. W jego ustach miano to zabrzmiało dostojniej i piękniej. Nie patrzył przy tym na mnie, ale prosto przed siebie, jakby nazwisko było bardziej rzeczywiste niż ja i jakby warte było zbadania. Słuchałem zdumiony i poruszony. W jego zaśpiewie brzmiało tak, jakby należało do jakiego specjalnego języka, którego nie znałem. Zważył je wielkodusznie cztero- albo pięciokrotnie; wydawało mi że słyszę brzęk odważników. Nie czułem żadnej obawy, ojciec Elie’ego nie był sędzią. Wiedziałem, że odnajdzie sens i wagę mojego nazwiska; a kiedy już się to stało, podniósł wzrok i z uśmiechem spojrzał mi w oczy. [s. 80]

Żyd w skupieniu powtarzający nazwisko gościa to jedna z wielu "słyszalnych" scen zaobserwowanych przez Canettiego podczas podróży do Maroka w 1954 r. W „Głosach Marrakeszu” jest ich wiele - czytelnik usłyszy m.in. rozbawionych chłopców ze szkoły żydowskiej, wielbłądy na targu, żebrzących ślepców albo schorowaną, niezakwefioną kobietę szepcącą tęskne słówka przez zakratowane okno. Gdzie indziej słychać będzie gwar suku, pomieszane języki w barze, recytacje opowiadaczy lub po prostu ciszę jak u skrybów piszących w milczeniu.

„Głosy” to właściwie mało powiedziane, ponieważ z każdej relacji Canettiego wyłania się natychmiast obraz, a wraz z nim często także zapach i smak. Czerwone Miasto z jego rozgrzanymi, ruchliwymi placami, wąskimi uliczkami i hałaśliwymi mieszkańcami staje przed oczami czytelnika jak żywe. I choć od wyprawy pisarza minęło już ponad 60 lat, idę o zakład, że współczesny turysta nadal mógłby tam spotkać kobiety z koszami pełnymi chleba na sprzedaż, dzieci ciekawe cudzoziemców, Marokańczyków tresujących osły czy golarzy czekających na klientów. Pewne rzeczy nie znikają szybko z miejskiego krajobrazu, na szczęście.

Ta książka działa na zmysły i na wyobraźnię, mimo że autor posługuje się prostym językiem i nad rozległe opisy przedkłada krótką formę. Całość kończy się równie nagle co rozpoczyna i może sprawiać wrażenie luźnych notatek, ale to zupełnie nie przeszkadza w odbiorze, wręcz przeciwnie. Klimat Marrakeszu został świetnie oddany - nie trzeba opuszczać domowych pieleszy, żeby się nim nacieszyć.

http://czytankianki.blogspot.com/2015/05/gosy-marrakeszu.html

- E-li-as Ca-ne-ti? - powtórzył ojciec pytająco i z wahaniem. Kilka razy wypowiedział moje nazwisko, osobno wymawiając każdą sylabę. W jego ustach miano to zabrzmiało dostojniej i piękniej. Nie patrzył przy tym na mnie, ale prosto przed siebie, jakby nazwisko było bardziej rzeczywiste niż ja i jakby warte było zbadania. Słuchałem zdumiony i poruszony. W jego zaśpiewie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
523
120

Na półkach: , ,

Książka składa się z trzech prac Canettiego. I są one bardzo nierówne - zarówno w zakresie tematyki, jak i formy.

Pierwsza część, "Głosy Marrakeszu" to kilka luźnych tekstów dotyczących podróży autora do tego afrykańskiego kraju. Nie zwiedza on jak typowy turysta - frapuje go bardziej codzienne życie Marokańczyków i ich różnorodność. Pochyla się nad żebrakami, bierze udział w targu wielbłądów, zastanawia się nad fenomenem wysublimowanej sztuki negocjacji cen na bazarze. Lektura bardzo wciągająca i zmuszająca do przemyśleń - zarówno nad różnorodnością kulturową, jak i kondycją człowieka we współczesnym świecie.

Drugi tekst to zbiór filozoficznych przemyśleń Canettiego. Niekiedy są to dłuższe wypowiedzi, czasem jedno zdanie na jakiś temat. Zapiski powstawały na przestrzeni 30 lat więc są bardzo nierówne, ale na pewno dające dużo do myślenia. Canetti pisze o wojnie, wierze, człowieczeństwie. Dużo z tych zdań mogłoby stać się aforyzmami.

Wreszcie ostatni tekst - dla mnie zupełnie oderwany od rzeczywistości. Filozof opisuje charaktery ludzkie, ale w sposób do tego stopnia przerysowany, że lektura drażniła mnie.

Ogólnie polecam, zwłaszcza przez wzgląd na dwa pierwsze utwory.

Książka składa się z trzech prac Canettiego. I są one bardzo nierówne - zarówno w zakresie tematyki, jak i formy.

Pierwsza część, "Głosy Marrakeszu" to kilka luźnych tekstów dotyczących podróży autora do tego afrykańskiego kraju. Nie zwiedza on jak typowy turysta - frapuje go bardziej codzienne życie Marokańczyków i ich różnorodność. Pochyla się nad żebrakami, bierze...

więcej Pokaż mimo to

avatar
456
14

Na półkach: ,

Zdecydowanie godne polecenia opowiadania z podróży w Maroko. Autor oczami turysty obserwuje tutejszą rzeczywistość i próbuje się w nią zanurzyć. Unika przy tym opłacanych przewodników i nie stroni od przypadkowych znajomości pozwalających poznać tutejszą kulturę, obyczaje i rytuały. Lubuje w placach i targach mówiących wiele o zwyczajach i problemach społeczność. Nie próbuje nic robić na siłę.Mimo swojej obcości próbuje żyć tam jak przeciętny obywatel. Swoje doświadczenia opisuje pięknym i niebanalnym językiem, który nie pozwala od książki oderwać wzorku. Bez wątpienia autorowi należała się Nagroda Nobla:)

Zdecydowanie godne polecenia opowiadania z podróży w Maroko. Autor oczami turysty obserwuje tutejszą rzeczywistość i próbuje się w nią zanurzyć. Unika przy tym opłacanych przewodników i nie stroni od przypadkowych znajomości pozwalających poznać tutejszą kulturę, obyczaje i rytuały. Lubuje w placach i targach mówiących wiele o zwyczajach i problemach społeczność. Nie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    199
  • Przeczytane
    79
  • Posiadam
    17
  • Podróże
    5
  • Chcę w prezencie
    5
  • Maroko
    4
  • Teraz czytam
    3
  • Biblioteka
    2
  • 2013
    2
  • 2020
    1

Cytaty

Więcej
Elias Canetti Głosy Marrakeszu Zobacz więcej
Elias Canetti Głosy Marrakeszu Zobacz więcej
Elias Canetti Głosy Marrakeszu Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także