Taniec szczęśliwych cieni
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Dance of the Happy Shades
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2013-01-24
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-01-24
- Liczba stron:
- 352
- Czas czytania
- 5 godz. 52 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788308050552
- Tłumacz:
- Agnieszka Kuc
Piętnaście historii napisanych z niebywałą dbałością o szczegół i przenikliwością. Bohaterowie Munro są ludźmi z krwi i kości, w których nietrudno odnaleźć samego siebie. Ich oczami (głównie kobiet – dorosłych i nastoletnich) patrzymy w przeszłość. Munro w swoich opowiadaniach ukazuje przemijanie, złożoność więzów rodzinnych, specyfikę życia w małych miasteczkach i ogromne różnice między światem mężczyzn i kobiet.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Głębia kanadyjskich miasteczek
Alice Munro została uznana za najlepszą kanadyjską autorkę krótkich form prozatorskich. Nazywa się ją również kanadyjskim Czechowem. Jest to niewątpliwie jedna z najwspanialszych autorek opowiadań, która doskonale umie zawładnąć tego typu prozą. Czytając „Taniec szczęśliwych cieni” nic nie wskazuje na to, że to jej debiut literacki. Jest to książka nad wyraz dojrzała, a jej warsztat sprawia wrażenie świetnie wyćwiczonego. Opowiadania z tego tomu, to z pozoru bardzo proste historie, ujęte w oszczędnej prozie. Świat przedstawiony jest jednak tak precyzyjnie stworzony, że postaci stają przed nami w całej swej okazałości, jak istoty z krwi i kości. Wielką zaletą opowiadań Munro jest to, że mamy wrażenie, jak gdyby żadna z opowiadanych historii nie była wcale zmyślona, jak gdyby wszystko zostało przez z nią zasłyszane w jakimś plotkarskim małym miasteczku.
Debiutancki tom jest bardzo spójny. Nie pojawiają się tu właściwie słabsze opowiadania. Wszystkie natomiast wydają się być w pewien tajemniczy sposób połączone ze sobą. Opowieści z pozoru nie mają w prawdzie ze sobą nic wspólnego, jednak czytelnik mimowolnie zastanawia się co jakiś czas, czy nie pojawia się pewna ciągłość dla niektórych z historii. Munro wykorzystuje wiele podobnych motywów, które łączą ze sobą bohaterów poszczególnych opowieści. Kilkakrotnie narratorką jest dziewczynka czy kobieta o imieniu Helen, dwukrotnie pojawia się postać ojca nazwanego Ben Jordan, przewija się motyw lisiej farmy, patchworkowych dywaników szytych przez starsze panie, a wiele z opowieści dzieje się w miasteczku lub okolicach Jubilee. Ale te historie, choć z podobnymi motywami, nie pasują do siebie. Kontynuację wykluczają jakieś szczegóły. Nie umiejąc jednak dokładnie umiejscowić owych wydarzeń w czasie, poddajemy się grze, którą z czytelnikiem prowadzi autorka.
Życie w małych kanadyjskich miasteczkach płynie dość spokojnie i jednostajnie. Idealnie opisuje go Munro w opowiadaniu „Pokój utrechcki”: Rytm życia w Jubilee na sposób pierwotny wyznaczają pory roku. Ludzie umierają zimą; pobierają się latem. I ma to swój głęboki sens; zimy są bowiem długie, najeżone przeciwnościami, więc starzy i osłabieni nie zawsze potrafią je przetrwać. W tym samym opowiadaniu autorka porusza temat biedy w owych miasteczkach i stosunku ludzi do niej: Nic się nie może zmarnować; wszystko trzeba zużyć, naprawić albo przerobić i ponownie wykorzystać; ubrania trzeba nosić, aż się rozlecą. Na planie pierwszym Munro stawia trudne relacje między ludźmi. Mamy do czynienia oczywiście z trudną i irytującą relacją w opowiadaniu „Biuro”, jednak głównie to w tym, co niedopowiedziane rozgrywają się akcje opowiadań. W małych miasteczkach, gdzie wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą i gdzie szepty i plotki biorą górę, największą rolę odgrywa milczenie. Milczenie komiwojażera Braci Walker odwiedzającego swoją dawną miłość, nie zdradzającego jednak ani jej, ani swoim dzieciom, uczuć, które przywiodły go pod drzwi Nory. Milczenie Mary, która stara się nie uczestniczyć w planie wspólnoty mieszkaniowej walczącej o usunięcie brzydkiego domu pani Fullerton. Milczenie May, kiedy staje się świadkiem śmierci swojej babki. Milczenie, które otacza porzuconą narzeczoną, gdy nikt nie wyjaśnia decyzji Clare’a. Każda z postaci przeżywa opowiedzianą historię w sposób indywidualny, a Munro o tych przeżyciach opowiada w sposób oszczędny, lub również pozostawia je niedopowiedziane. Każde z opowiadań to wyjątkowa opowieść o relacjach międzyludzkich, o trudzie, poświęceniu, o złamanych sercach. Każdy bohater opowieści staje przed koniecznością poradzenia sobie w kłopocie. Trudność trzeba przezwyciężyć, przejść nad nią do porządku i wciąż kierować swoje życie naprzód, bez względu na to, co się wydarzyło.
Kwintesencją prozy Munro jest opis kończący opowiadanie „Komiwojażer Braci Walker”: (...) czuję, że życie mojego ojca zostaje za nami, razem z kończącym się popołudniem; staje się mroczne i dziwne, podobnie jak otaczający krajobraz, który ma na nie magiczny wpływ i sprawia, że wydaje się nam przyjazne, zwyczajne i dobrze znane, gdy przyglądamy mu się z bliska, ale kiedy odpływa w dal, zamienia się w coś nieznanego, czego nigdy do końca nie pojmiemy, kryjącego w sobie wszystkie stany pogody i takie głębie, których nie możemy sobie nawet wyobrazić. Taka jest właśnie proza Alice Munro: z pozoru zwyczajna i prosta. Gdy jednak przyjrzymy się bohaterom i spróbujemy się zadumać nad lekturą, odnajdujemy wielką głębię, w krótkich i na pozór codziennych historiach.
Monika Samitowska-Adamczyk
Oceny
Książka na półkach
- 1 021
- 774
- 194
- 39
- 33
- 29
- 19
- 16
- 11
- 9
OPINIE i DYSKUSJE
Trochę głupio dawać tylko 5 Noblistce, ale niestety muszę przyznać że żadne z opowiadań mnie nie porwało, być może poświeciłam za mało czasu na refleksję każdemu z nich.
Zaczynając czytać, każde z opowiadań zapowiada się ciekawie, ale w moim odczuciu nigdy nie kończy się puentą, czasem wręcz urywa się w najmniej odpowiednim momencie czyli kiedy akcja w końcu się rozwija, pozostawiając czytelnika z niedosytem i zawodem.
Trochę głupio dawać tylko 5 Noblistce, ale niestety muszę przyznać że żadne z opowiadań mnie nie porwało, być może poświeciłam za mało czasu na refleksję każdemu z nich.
więcej Pokaż mimo toZaczynając czytać, każde z opowiadań zapowiada się ciekawie, ale w moim odczuciu nigdy nie kończy się puentą, czasem wręcz urywa się w najmniej odpowiednim momencie czyli kiedy akcja w końcu się rozwija,...
Niestety, ale mimo zdolności wyrazistego nakreślenia postaci i scenerii zdarzeń, mimo atmosfery niedopowiedzeń jaka panuje w opowiadaniach, lektura nieco męcząca. Piękna proza, niektóre opowiadania bardziej udane od innych, wyjątkowo nakreślone postaci, o których dowiadujemy się sporo pomiędzy wierszami, z przymiotników, od narratora, od sposobu opisu faktów.
Ale jednak - inne opowiadania noblistki, które miałam okazję czytać, były bardziej udane.
Jeśli zabierasz się za lekturę tego zbioru - polecam dać sobie czas na przemyślenia pomiędzy końcem jednego a początkiem kolejnego. Nie zawsze, ale często, jest on potrzebny, aby pozbierać myśli i emocje.
Niestety, ale mimo zdolności wyrazistego nakreślenia postaci i scenerii zdarzeń, mimo atmosfery niedopowiedzeń jaka panuje w opowiadaniach, lektura nieco męcząca. Piękna proza, niektóre opowiadania bardziej udane od innych, wyjątkowo nakreślone postaci, o których dowiadujemy się sporo pomiędzy wierszami, z przymiotników, od narratora, od sposobu opisu faktów.
więcej Pokaż mimo toAle jednak -...
Ja wiem, że Noblistka i trochę głupio mi wystawiać niską ocenę. Ale nic nie poradzę: nie porwały mnie te opowiadania, kilka przeczytałam, żeby na drugi dzień kompletnie nie pamiętać, o czym były... Plusem są opisy realiów przedwojennej i powojennej kanadyjskiej prowincji. Ale sama treść jakoś do mnie nie trafiła, nie poczułam chemii do tej twórczości.
A może to zastosowana forma? Może lepiej by to wszystko wyszło w powieści? Odkładam na półkę z rozczarowaniem.
Ja wiem, że Noblistka i trochę głupio mi wystawiać niską ocenę. Ale nic nie poradzę: nie porwały mnie te opowiadania, kilka przeczytałam, żeby na drugi dzień kompletnie nie pamiętać, o czym były... Plusem są opisy realiów przedwojennej i powojennej kanadyjskiej prowincji. Ale sama treść jakoś do mnie nie trafiła, nie poczułam chemii do tej twórczości.
więcej Pokaż mimo toA może to zastosowana...
Munro jak zawsze - układa słowa w sposób, który odżywia umysł i robi sztukę z niedosytu.
Munro jak zawsze - układa słowa w sposób, który odżywia umysł i robi sztukę z niedosytu.
Pokaż mimo toPrzemęczyłam jak najgorszą lekturę. Miałam poczucie bardzo ableistycznego podejścia bohaterów książki do wszelkiej inności. Ostatnie, tytułowe opowiadanie, jak nazwali dzieciaki ze szkoły specjalnej idiotami zniesmaczyło mnie zupełnie. Nie polecam.
Przemęczyłam jak najgorszą lekturę. Miałam poczucie bardzo ableistycznego podejścia bohaterów książki do wszelkiej inności. Ostatnie, tytułowe opowiadanie, jak nazwali dzieciaki ze szkoły specjalnej idiotami zniesmaczyło mnie zupełnie. Nie polecam.
Pokaż mimo toBohaterami piętnastu opowiadań zawartych w „Tańcu szczęśliwych cieni” są jednostki słabe i wykluczone - z powodu swojej niepełnosprawności, rasy, płci, wieku, statusu socjoekonomicznego. Historie Munro są tak realistyczne, że gdyby lekko zmienić ich formę można by „Taniec” zakwalifikować jako reportażu. Zatrważajace jest to, że te opowiadania powstały 60 lat temu, a problemy w nich poruszane nadal są jak najbardziej aktualne i spotykane na co dzień. Gdyby zmienić i unowocześnić parę drobnych, nieistotnych dla fabuły detali takich jak ówcześnie modne ubrania czy masywne telewizory kineskopowe to te historie jak najbardziej mogłyby dziać się i w 2020 roku.
Opowiadania Munro urzekają wnikliwością i precyzją obserwacji bardziej niż kunsztownością języka. Pisarka przemawia językiem swoich bohaterek - dziewczynek, kobiet prostych i niewykształconych. I w tej językowej prostocie tkwi siła. Opisywane przez Munro ludzkie tragedie i dramaty są już same w sobie na tyle przejmujące, że żeby wybrzmieć w pełni nie potrzebują dodatkowych stylistycznych ozdobników.
Bardzo spodobała mi się konstrukcja tych opowieści - płyną spokojnym, nieśpiesznym tempem by nagle, w zupełnie niespodziewanym momencie zaskoczyć finałem, który zostawia czytelnika z otwartą szczęką i uczuciem jakby dostał obuchem w głowę.
Munro z ogromnym szacunkiem i empatią pisze o ludziach chorych - niepełnosprawnych fizycznie i umysłowo, cierpiących na nieuleczalne, przewlekłe choroby czy będących na łożu śmierci. Mnie osobiście najbardziej dotknęły i poruszyły opowiadania o osobach upośledzonych. Rzadko zdarza się literatura tak bolesna, wzruszająca i depresyjna, przeczołgująca czytelnika emocjonalnie. Lekturę „Tańca” skończyłam już ponad tydzień temu, a nadal nie mogę się uwolnić od tych historii - ciągle siedzą w głowie - drażnią i oburzają egoizmem, ignorancją i ogromem niesprawiedliwości.
https://romy-czyta.blogspot.com
https://www.instagram.com/romyczyta
https://www.facebook.com/romyczyta
Bohaterami piętnastu opowiadań zawartych w „Tańcu szczęśliwych cieni” są jednostki słabe i wykluczone - z powodu swojej niepełnosprawności, rasy, płci, wieku, statusu socjoekonomicznego. Historie Munro są tak realistyczne, że gdyby lekko zmienić ich formę można by „Taniec” zakwalifikować jako reportażu. Zatrważajace jest to, że te opowiadania powstały 60 lat temu, a...
więcej Pokaż mimo toNie potrafię stwierdzić, czy polubiłam Alice Munro, czy nie. Była to moja pierwsza styczność z tą autorką i na razie ostatnia, ale w przyszłości, kto wie?
Natomiast jeśli chodzi o zbiór opowiadań o wdzięcznym tytule "Taniec szczęśliwych cieni" - pozornie niepołączonych ze sobą, co najwyżej miastem Jubilee i innymi szczegółami - lektura była... przyjemna. Chyba tak to mogę nazwać. Przyjemny styl, historie może trochę mniej, ale w każdym razie nic porywającego. Emocji przy czytaniu za wiele nie czułam, czasem tylko złapała mnie chwila zastanowienia na ludzką naturą.
Miła lektura, którą podczytywałam, gdy miałam ochotę na książkę, ale wiedziałam, że nie może to być nic wciągającego, bo obowiązki czekają. Jednakże nie żałuję sięgnięcia po nią i myślę, że dojrzalszy czytelnik potrafiłby odnaleźć w niej coś więcej.
Nie potrafię stwierdzić, czy polubiłam Alice Munro, czy nie. Była to moja pierwsza styczność z tą autorką i na razie ostatnia, ale w przyszłości, kto wie?
więcej Pokaż mimo toNatomiast jeśli chodzi o zbiór opowiadań o wdzięcznym tytule "Taniec szczęśliwych cieni" - pozornie niepołączonych ze sobą, co najwyżej miastem Jubilee i innymi szczegółami - lektura była... przyjemna. Chyba tak to mogę...
Lektura może i nie porywająca, ale za to jaka nastrojowa.
Lektura może i nie porywająca, ale za to jaka nastrojowa.
Pokaż mimo toOpowiadania dość nierówne, niektóre bardzo dobre, inne mniej. Warto jednak samemu wyrobić sobie opinię.
Opowiadania dość nierówne, niektóre bardzo dobre, inne mniej. Warto jednak samemu wyrobić sobie opinię.
Pokaż mimo toDla mnie ta literatura jest niestety zbyt anachroniczna.
Zupełnie nienowoczesna.
Nie budzi również specjalnych emocji. Jedno lub dwa opowiadania przeczytałam z większym zainteresowaniem.
Reszta jest okropnie nudna i nużąca. Tak właściwie o niczym. Strony wypełnione opisami przyrody i środowiska nieożywionego. Pomiędzy nimi mdli ludzie, potraktowani od niechcenia. Prawie nie ma tu dialogów.
Najładniejszym elementem książki jest okładka.
Nie o to jednak chodziło.
Absolutne rozczarowanie.
Nic mnie nie zmusi do przeczytania choćby jeszcze jednego słowa napisanego przez Alice Munro.
Dla mnie ta literatura jest niestety zbyt anachroniczna.
więcej Pokaż mimo toZupełnie nienowoczesna.
Nie budzi również specjalnych emocji. Jedno lub dwa opowiadania przeczytałam z większym zainteresowaniem.
Reszta jest okropnie nudna i nużąca. Tak właściwie o niczym. Strony wypełnione opisami przyrody i środowiska nieożywionego. Pomiędzy nimi mdli ludzie, potraktowani od niechcenia. Prawie...