Rodzina na pokaz

Okładka książki Rodzina na pokaz Kevin Wilson
Okładka książki Rodzina na pokaz
Kevin Wilson Wydawnictwo: Prószyński i S-ka literatura piękna
416 str. 6 godz. 56 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
The family Fang
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2012-11-22
Data 1. wyd. pol.:
2012-11-22
Liczba stron:
416
Czas czytania
6 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
9788378394006
Tłumacz:
Jakub Małecki
Tagi:
rodzina sztuka konflikt
Inne
Średnia ocen

6,3 6,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,3 / 10
62 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1759
1758

Na półkach:

Jest taki zakazany gaz bojowy, nielegalnie testowany przez Irak, o którym czytałam bodajże w "Komandosie" Richarda Marcinki (ale głowy nie dam sobie uciąć za to skojarzenie),a który przepięknie pachnie fiołkami. Im bardziej i głębiej człowiek nim oddycha (a wdycha go z przyjemnością),tym szybciej wprowadza truciznę do organizmu. Zanim się zorientuje – umiera.
Ta książka ma jego właściwości, odbierając podstępnie chęć życia.
Proces obumierania zaczyna się już od okładki. Przepięknej kolorystycznie, tajemniczej samotnością wyeksponowanych rekwizytów, zapowiadających niespodziankę oczekiwanego show. Byłam już wstępnie pozytywnie nastawiona, by po zajrzeniu za okładkę wpaść w zauroczenie obrazem rodziny nieprzeciętnej, wyjątkowej, fascynującej, wolnej wolnością nieograniczoną, jaką obdarzała ją tworzona przez nich sztuka.
Byłam wniebowzięta, a tekst podstępnie wciągał i kazał się zachłystywać kolejnymi zdaniami!
Bo robili to, co ja uwielbiam robić, skrępowana gorsetem norm społecznych, na mniejszą skalę – obserwować reakcję ludzi w sytuacjach niecodziennych, niestandardowych, zaskakujących i wybiegających poza utarte tory dziania się. Rodzina Fangów, w której prym wiodło małżeństwo Caleba i Camille, posiadające dwójkę dzieci – Annie i Bustera, posunęła się o krok dalej, a może nawet o całą milę – wymyślali, przygotowywali, aranżowali i realizowali „sztukę publicznych wystąpień”, „choreografię spontaniczności” czy „potęgowanie prawdziwego życia”, jak je nazywali sami. Dla mnie po prostu organizowali prowokacyjne happeningi, bulwersujące opinię publiczną, która wbrew własnej woli była włączana w przedstawienia. A mimo to, wiele osób chciało należeć do tej ekscentrycznej rodziny. Chociażby Bonnie, która została zatrudniona do opieki nad rodzeństwem Fangów, mająca nadzieję na zostanie jej kolejnym członkiem i na mnóstwo dobrej zabawy, jak mawiała pani Fang. Na wiele emocji podczas publicznych oświadczyn w samolocie, trzydziestego któregoś z kolei ślubu, kazirodczego pocałunku rodzeństwa Fang w szkolnym przedstawieniu, pozorowanej kradzieży słodyczy w supermarkecie, udziału przebranego Bustera w wyborach Małej Miss i podczas wielu, wielu innych przedstawień zapadających w pamięć. Nieprzewidywalnych i nieskrępowanych pomysłów realizowanych z pasją przez ich autorów, wywołujących skrajne emocje, częściej negatywne niż pozytywne, u przypadkowych obserwatorów, z których opresji rodzina zawsze wychodziła cało, śpiewając na koniec wspólnie z dziećmi – "To smutny świat, chce cię pogrzebać. Zabij rodziców, wiesz, że tak trzeba".
Omg – przełknęłam ślinę i po raz pierwszy poczułam, że przyjemnie się czyta, aż za bardzo przyjemnie, ale czy, aby na pewno, po takim tekście i komunikacie automatycznej sekretarki w telefonie – "Umarliśmy. Po sygnale zostaw wiadomość, a nasze duchy oddzwonią". – nadal byłam bezkrytycznie zafascynowana tą rodziną? Toż to głośne przyzwolenie na brak barier nie tylko w sztuce, ale i w wychowaniu. Jednocześnie dowód na to, że posiadanie dzieci nie zabija sztuki, że można ją tworzyć, czyniąc z nich element A i B, jak nazywano rodzeństwo, że to świetne uzupełnienie całości o następne składowe wywołujące kolejne, nowe, ciekawe, a przede wszystkim szokujące interakcje w tłumie. Przecież można przywiązać Bustera do latarni, uwięzić w pułapce na niedźwiedzie, postawić naprzeciw wielkiego psa i jest fun! Już nie chciałam mieć rodzica, dla którego sztuka była najważniejsza, warta "każdego poświecenia i bólu. Jeśli trzeba skrzywdzić kogoś w jej imię, nie należy się wahać. Jeśli tylko efekt okaże się wystarczająco piękny, dziwny i zapadający w pamięć, poświecenie się nie liczy. Sztuka jest tego warta".
Sztuka, którą może i dzieci nie zabijają, ale ona zabija dzieci.
To wtedy zaczęłam zauważać i bliżej przyglądać się symptomom jej szkodliwego wpływu na Annie i Bustera. Na brak u nich poczucia bezpieczeństwa, wieczny chaos, niepokój wywołany niemożnością przewidzenia zdarzeń, stres przed konsekwencjami publicznych wystąpień, brak możliwości odmowy udziału, płynną tożsamość w odgrywanych rolach i poczucie, "że dorastanie w rodzinie Fangów i bycie marionetką swoich rodziców to jest największe życiowe doświadczenie".
Powoli ten ekstremalny tryb myślenia i działania tej wyjątkowej rodziny zaczął mnie dusić, obezwładniać, wpychać w niepewność, kruszyć skałę moich filozoficznych fundamentów, przenosząc brak stałości w jego przeżywaniu na mój realny świat. Zaczęło się robić niebezpiecznie, skoro przyczepiły się do mnie ostrzegawcze słowa znanego utworu Edwarda Stachury – „życie to nie teatr”, a my nie jesteśmy w nim bezwolnymi pacynkami. Dokładnie tak musieli się w końcu poczuć Annie i Buster, skoro w ostatnim akcie rozpaczy ratowania siebie od zagubienia w rzeczywistości, uciekli od rodziców, próbując już indywidualnie zbudować własną tożsamość od podstaw. To ich zmagania z psychicznym dziedzictwem domu rodzinnego, opowiadane naprzemiennie, z licznymi retrospekcjami opisującymi artystyczne dokonania rodziny, były kanwą fabuły powieści.
Historią podstępnie sączącą w mój umysł niczym wspomniany wcześniej gaz bojowy, truciznę bezsensu życia. Okładka przestała już mnie zachwycać kolorystyką. Poczułam jej psychodeliczne zimno z trupim odcieniem i niepewność przeznaczenia widniejących na niej przedmiotów z oczekiwaniem na przedstawienie podszytym delikatnie lękiem. Bo tak naprawdę sztuka i pasja jej realizacji była tylko pretekstem do opowiedzenia mi o poszukiwaniu sensu życia, który jest bardzo indywidualny, osobny dla każdego z ludzi. Nie można żyć bez niego lub żyć sensem cudzym. Wśród bohaterów powieści miał go tylko Caleb, który niczym tajfun wciągał w swój chaos innych.
To dlatego tę książkę można odebrać w dwojaki sposób – pogrążyć się w jeszcze większej beznadziei życia lub, wprost przeciwnie, zobaczyć wskazówkę do odszukania drogi wyjścia z niej. Wszystko zależy od tego, w jakim stanie ducha będzie czytelnik. Dla mnie to przykład książki, która w bardzo ciekawy i udany sposób pokazała literacką kompilację trzech dziedzin – sztuki, pedagogiki i filozofii egzystencjalizmu na deskach teatru życia.
naostrzuksiazki.pl

Jest taki zakazany gaz bojowy, nielegalnie testowany przez Irak, o którym czytałam bodajże w "Komandosie" Richarda Marcinki (ale głowy nie dam sobie uciąć za to skojarzenie),a który przepięknie pachnie fiołkami. Im bardziej i głębiej człowiek nim oddycha (a wdycha go z przyjemnością),tym szybciej wprowadza truciznę do organizmu. Zanim się zorientuje – umiera.
Ta książka...

więcej Pokaż mimo to

avatar
837
607

Na półkach:

Ta książka nie jest zabawna. Jest przerażająca. Skłania do myślenia, ilu ludzi w myśl "Co ludzie powiedzą?" czynią ze swojego życia spektakl. Ile noszą masek? I czy kiedykolwiek pokazują prawdziwą twarz?

Ta książka nie jest zabawna. Jest przerażająca. Skłania do myślenia, ilu ludzi w myśl "Co ludzie powiedzą?" czynią ze swojego życia spektakl. Ile noszą masek? I czy kiedykolwiek pokazują prawdziwą twarz?

Pokaż mimo to

avatar
236
199

Na półkach: ,

Rodzina Fangów jest dla mnie nienormalna, dysfunkcyjna, nie mieszcząca się w moim pojmowaniu życia. Jestem skłonna uwierzyć, ze istnieje. Że w imię sztuki można odczłowieczyć dzieci. Że parszywe dzieciństwo będzie się ciągnąć za nimi całe życie. Jest to książka dziwna, straszna, ale dająca nadzieję. A i B mają siebie. I to jest najważniejsze.

Rodzina Fangów jest dla mnie nienormalna, dysfunkcyjna, nie mieszcząca się w moim pojmowaniu życia. Jestem skłonna uwierzyć, ze istnieje. Że w imię sztuki można odczłowieczyć dzieci. Że parszywe dzieciństwo będzie się ciągnąć za nimi całe życie. Jest to książka dziwna, straszna, ale dająca nadzieję. A i B mają siebie. I to jest najważniejsze.

Pokaż mimo to

avatar
238
91

Na półkach: ,

Rodzina Fangów: C., C. oraz A. i B. czyli ich dzieci od zawsze tworzyli sztukę... lecz trochę inną. Tworząc własną sztukę, chcieli wzbudzać w gapiach a jednocześnie uczestnikach, silne emocje, które dostarczyć mogą ich wyjątkowe występy w galeriach handlowych czy parkach.

Czytając, miałam mieszane uczucia niemal do ostatnich stron, nie wiedziałam czy to ja jestem za głupia żeby zrozumieć tę książkę i oryginalność tej artystyczne rodziny, czy to tylko gierka autora.

Kiedy zagadka zaginięcia państwa Fang zostaje rozwikłana nagle rozumiem swoje odczucia wobec książki. Autor zrobił dokładnie to samo co Fangowie swoim obserwatorom - chodzi o wzbudzenie silnych, nagłych emocji, dezorientacji czy wygłupienia.
Dopiero kiedy zrozumiałam co się ze mną stało, zrozumiałam też i książkę, choć z początku się do niej zniechęciłam.

Rodzina Fangów: C., C. oraz A. i B. czyli ich dzieci od zawsze tworzyli sztukę... lecz trochę inną. Tworząc własną sztukę, chcieli wzbudzać w gapiach a jednocześnie uczestnikach, silne emocje, które dostarczyć mogą ich wyjątkowe występy w galeriach handlowych czy parkach.

Czytając, miałam mieszane uczucia niemal do ostatnich stron, nie wiedziałam czy to ja jestem za głupia...

więcej Pokaż mimo to

avatar
381
381

Na półkach:

Czytam opinie i nie mogę się nadziwić, jak ktoś może pojmować humor w taki sposób. Dla mnie ta książka była przerażająca, wciąż mnie przeraża. Nie wiem jak można traktować bliskie osoby w ten sposób! Dla mnie to nie do pojęcia... Może dlatego, że jestem matką? Czuje żal, zawód, niepokój... W oczach innych rodzina Fangów jest wybitna, znacząca, w moich patologiczna. Uważam ,że Camille i Caleb tak zatracili się w sztuce, że zaczęli traktować dzieci jako rekwizyty w przedstawieniach jako A i B. Choć wciąż mam cichą nadzieję, że to skróty od Annie i Bustera.
Jest to pozycja trudna aczkolwiek niezwykle potrzebna. Pokazuje,że ,,niezależnie od tego jaką decyzję podejmiesz (czytelniku),będziesz przerażona, kiedy pojawią się konsekwencje". Bo konsekwencje pojawiają się zawsze, niezależnie od decyzji. Fangowie wybrali podróż klaustrofobiczną lecz pewnie jedyną jaką znają. Możemy tylko się domyślać dalszych poczynać rodzeństwa...Kibicuje im z całego serca

Czytam opinie i nie mogę się nadziwić, jak ktoś może pojmować humor w taki sposób. Dla mnie ta książka była przerażająca, wciąż mnie przeraża. Nie wiem jak można traktować bliskie osoby w ten sposób! Dla mnie to nie do pojęcia... Może dlatego, że jestem matką? Czuje żal, zawód, niepokój... W oczach innych rodzina Fangów jest wybitna, znacząca, w moich patologiczna. Uważam...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1385
329

Na półkach: ,

Jedyne słowo, jakie ciśnie mi się na usta po przeczytaniu tej książki, to.. "dziwna". Ta książka była dziwna. Myślałam tak w trakcie czytania i po skończeniu. Ale na pewno nie pasuje mi do niej określenie "zabawna" - jak ocenił ją Nick Hornby, w opisie na okładce.

Małżeństwo Caleba i Camilli Fangów tworzy sztukę, jednak nie jest to zwyczajna sztuka w ogólnym pojęciu. Polega na tworzeniu swego rodzaju "przedstawień".. z udziałem ludzi, którzy nie mają pojęcia, że biorą w nich udział.
W swoje przedsięwzięcia wciągają córkę Annie i syna Bastera - "dziecko A" i "dziecko B". Rodzeństwo od najmłodszych lat bierze udział w sztukach swoich rodziców. Jak się okazuje, ma to ogromny wpływ na ich psychikę.. i to wcale nie pozytywny.

"Dzieci nie zabijają sztuki. To sztuka zabija dzieci."

Jedyne słowo, jakie ciśnie mi się na usta po przeczytaniu tej książki, to.. "dziwna". Ta książka była dziwna. Myślałam tak w trakcie czytania i po skończeniu. Ale na pewno nie pasuje mi do niej określenie "zabawna" - jak ocenił ją Nick Hornby, w opisie na okładce.

Małżeństwo Caleba i Camilli Fangów tworzy sztukę, jednak nie jest to zwyczajna sztuka w ogólnym pojęciu....

więcej Pokaż mimo to

avatar
112
53

Na półkach:

Zacznę tak : Absolutnie fantastyczny początek, ! Cóż może byc lepszego niż ekscentryczna rodzinka aktorów amatorów grajacych na uczuciach swojej przypadkowej publiczneści !
A teraz tak : Ciąg dalszy ksiażki - czyli opis nie radzącej sobie w życiu Anne jestmomentami nieco nudny, omijałam opisy "Dziecka B" bedącego w owjsku, gdyz było to nudne, jednak pomysł ze scenskami absolutnie rewelacyjny,! Przynajmniej jak dla mnie.

Zacznę tak : Absolutnie fantastyczny początek, ! Cóż może byc lepszego niż ekscentryczna rodzinka aktorów amatorów grajacych na uczuciach swojej przypadkowej publiczneści !
A teraz tak : Ciąg dalszy ksiażki - czyli opis nie radzącej sobie w życiu Anne jestmomentami nieco nudny, omijałam opisy "Dziecka B" bedącego w owjsku, gdyz było to nudne, jednak pomysł ze scenskami...

więcej Pokaż mimo to

avatar
483
15

Na półkach:

Po pierwsze, tytuł książki jest zupełnie nieadekwatny do jej treści. Oryginalny tytuł czyli po prostu: "Rodzina Fangów", po przeczytaniu książki, moim zdaniem, odzwierciedla o wiele więcej i rzetelniej to, co się w niej znajduje.
Możemy na początek postawić pytania: co nam daje rodzina? Co odgrywa większą rolę w kształtowaniu naszej osoby: genotyp czy fenotyp? A co jeśli te dwie cechy organizmu postanowią ze sobą współdziałać?

Rodzeństwo Fangów nie miało takiego przywileju, aby odpowiedzieć na te pytania i jednocześnie móc podjąć wysiłek dokonania wyboru.
Rodzina, jako najważniejsza komórka społeczna, przekazała im całą póle genów, zwyczajów i wartości, z którymi mierzą się przez całą akcję powieści, niejednokrotnie ponosząc ogromną klęskę. Niemniej jednak, dopiero na samym końcu książki, po przeczytaniu ostatniej linijki, zdałam sobie sprawę, jak cholernie zdeterminowanym i mądrym człowiekiem trzeba być, by stworzyć takie dzieło; aby w tak nieoczywisty, a zarazem skuteczny sposób buntować się przeciwko powierzchowności ludzkiego myślenia.
Autor przeciągnął czytelników przez (często) bełkot niezrozumiałych zdarzeń, aby na końcu wydobyć głębię rodzinnych więzi i bezwartościowej miłości, jaką obdarzyć mogą jedynie rodzice.


Jesteśmy tym, co tworzymy.

Po pierwsze, tytuł książki jest zupełnie nieadekwatny do jej treści. Oryginalny tytuł czyli po prostu: "Rodzina Fangów", po przeczytaniu książki, moim zdaniem, odzwierciedla o wiele więcej i rzetelniej to, co się w niej znajduje.
Możemy na początek postawić pytania: co nam daje rodzina? Co odgrywa większą rolę w kształtowaniu naszej osoby: genotyp czy fenotyp? A co jeśli...

więcej Pokaż mimo to

avatar
78
21

Na półkach: ,

Bardzo pomysłowa książka ;]
Camille i Caleb tworzą sztukę, która polega na zasiewaniu chaosu wśród ludzi i przyglądaniu się ich reakcjom. Wydaje się to być bardzo ciekawym zajęciem, ale czy warte jest utracenia swoich dzieci już na zawsze? Czy taki rodzaj sztuki na tyle zniszczył dzieciństwo Annie i Bustera, że ich dorosłe życie skazane jest na niepowodzenie?

Bardzo pomysłowa książka ;]
Camille i Caleb tworzą sztukę, która polega na zasiewaniu chaosu wśród ludzi i przyglądaniu się ich reakcjom. Wydaje się to być bardzo ciekawym zajęciem, ale czy warte jest utracenia swoich dzieci już na zawsze? Czy taki rodzaj sztuki na tyle zniszczył dzieciństwo Annie i Bustera, że ich dorosłe życie skazane jest na niepowodzenie?

Pokaż mimo to

avatar
307
125

Na półkach:

dziwna. Nie "zabawna" jak ktoś tam sugeruje na okładce, ale dziwna i przesadzona. Skończyłam z poczucia przyzwoitości bo książki wypada dokończyć, ale nie dlatego że chciałam wiedzieć co będzie dalej.

dziwna. Nie "zabawna" jak ktoś tam sugeruje na okładce, ale dziwna i przesadzona. Skończyłam z poczucia przyzwoitości bo książki wypada dokończyć, ale nie dlatego że chciałam wiedzieć co będzie dalej.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    105
  • Przeczytane
    75
  • Posiadam
    35
  • Teraz czytam
    2
  • 2012
    2
  • Ulubione
    2
  • Własne
    1
  • Southern Comfort
    1
  • W biblioteczce
    1
  • Dla Nastolatków
    1

Cytaty

Więcej
Kevin Wilson Rodzina na pokaz Zobacz więcej
Kevin Wilson Rodzina na pokaz Zobacz więcej
Kevin Wilson Rodzina na pokaz Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także