Science fiction po polsku

- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Wydawnictwo:
- Paperback
- Data wydania:
- 2012-10-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-10-01
- Liczba stron:
- 256
- Czas czytania
- 4 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788393248667
- Tagi:
- science fiction jakub ćwiek polskie science fiction sci-fi
Odległe podróże, niezbadane zakątki kosmosu i historie bliższe dnia codziennego.
Jedenaście opowieści różnych jak ich autorzy.
Jedenaście ujęć od genetyki przez wirtualną rzeczywistość do podróży na krańce kosmosu.
Poznaj światy, które pochłoną cię bez reszty.
Świeże, bezkompromisowe spojrzenie na naszą przyszłość i teraźniejszość.
Czasem, żeby odbyć daleką, fantastyczną podróż wystarczy popatrzeć w głąb siebie.
Nasi autorzy zadają kłam tezie o pogorszeniu kondycji fantastyki naukowej, dowodząc, że gatunek ten wciąż ma się dobrze. Pozwalają też poznać rozmaite oblicza SF: postapokaliptyczno-humorystyczne, przygodowe, nawiązujące do klasyki, cyberpunkowe. Podczas lektury poczujemy kosmiczną grozę i zgłębimy tajemnice, jakie kryją gwiazdy. Wspólny mianownik wszystkich opowiadań to niebanalna autorska wyobraźnia, a wyróżnikiem każdego tekstu jest intrygujący świat, jaki otwieramy przed czytelnikami. Takie jest science fiction po polsku: różnorodne i wciągające.
Anna Kańtoch
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Czy elektryczne owce lubią czekoladki?
Ktoś kiedyś powiedział, że antologie opowiadań są jak pudełko czekoladek. Oczywiście takie bez ściągi zdradzającej poszczególne smaki. Nie mogę się z tym nie zgodzić, szczególnie w odniesieniu do okołofantastycznych antologii z motywem przewodnim – smakowanie tego, w jaki sposób poszczególni autorzy potraktowali zadany temat i jak wiele różnorodnych pomysłów da się skonstruować wokół tej samej, wydawałoby się, koncepcji zawsze sprawia mi mnóstwo przyjemności.
Nie inaczej było w podczas lektury „Science fiction po polsku”, choć tutaj, jak widać, temat przewodni był swego rodzaju workiem bez dna i jakichkolwiek innych ograniczeń, podobnie, jak sam nurt fantastyki naukowej. Mimo to da się wśród zebranych w książce tekstów zauważyć pewne dość wyraźne tendencje – często przewijają się oczywiście podróże kosmiczne, nie zabrakło postapokaliptycznych scenerii czy elementów kojarzonych z cyberpunkiem. Co wcale nie oznacza recyklingu wciąż tych samych konceptów, co to, to nie! Opowiadania są tak różne, jak ich autorzy – rozpoznawalne nazwiska sąsiadują z tymi, które niby kołaczą się gdzieś po głowie, ale trudno je przypisać do konkretnego tytułu, a także zupełnymi debiutantami (ci ostatni znaleźli się tu za sprawą konkursu zorganizowanego przez Wydawnictwo PaperBack, którego ostatecznym rezultatem jest właśnie omawiana antologia).
Książka rozpoczyna się krótkim, acz treściwym i inspirującym (w szczególności dla tych, którzy coś tam sobie literackiego skrobią) wstępem autorstwa Jakuba Ćwieka o tym, czego z pomysłami robić nie należy.
A potem są już tylko czekoladki, od pierwszego z konkursowiczów począwszy. Szymon Stoczek serwuje nam lekką historię o humorystycznym wydźwięku, opowiedzianą pod pretekstem kłótni małżeńskiej o to, które z przyszłych rodziców będzie miało większy udział w puli genowej planowanego potomka. Pomysł projektowanych dzieci niczym nowym nie jest, przewijająca się w tle sytuacja polityczna między Polską a Rosją lekko trąci leczeniem narodowych kompleksów, a humor nie zawsze spełnia swoją rolę, jednak przez „Samolubny gen” brnie się względnie bezboleśnie.
Za to dalej jest już znacznie lepiej, a to za sprawą opowiadania „Wszyscy jesteśmy dziećmi BOG-a” Pawła Palińskiego, w moim odczuciu najmocniejszego punktu całego zbioru. To utrzymana w ciężkiej, brudnej atmosferze ciągłego pościgu opowieść o człowieku, który wspiął się na szczyt, by gwałtownie stamtąd spaść. O nierozerwalnej zależności między człowiekiem, a sztuczną inteligencją, którą stworzył. O świecie, który widział i przetrwał już zdecydowanie zbyt wiele. Napisana plastycznym (choć przyznaję, że czasem trącącym nadmiarem patosu) językiem, w sposób zdecydowanie nie tak oczywisty, jak można by się tego spodziewać, pozostawia po sobie ogromny niedosyt.
Jak wielkie było więc moje rozczarowanie, kiedy po takiej perełce zostałam wrzucona w boleśnie sztampową historię przedstawioną przez Dariusza Domagalskiego w opowiadaniu „Upiorny błękit”. Kosmiczni podróżnicy, którzy lądują na nieznanej planecie, gdzie coś zabija ich jednego po drugim, wszystko okraszone błędami logicznymi i porażającymi swą głębią refleksjami nad różnicą pomiędzy człowiekiem a maszyną? Naprawdę?
„Z poradnika niepraktycznego przeżycia postatomowego” Piotra Saroty to kolejny tekst o wydźwięku humorystycznym. Ponownie nieszczególnie zabawny, niestety. W dodatku nic właściwie z niego nie wynika, nie broni się ani szczątkowo zarysowaną fabułą, ani też równie niekonkretnym obrazem świata przyszłości.
Poziom nieco podnosi Andrzej W. Sawicki swoim „Nadejściem zimy”, opartym na niebanalnej koncepcji. Zabawne (bo uzyskane bez specjalnego silenia się na humor) połączenie s-f i fantasy w korporacyjnej otoczce oraz wyraziste, komiksowe wręcz postaci stanowią niewątpliwe atuty opowiadania. Łopatologiczny sposób prowadzenia narracji i oczywiste zakończenie nieco psują ogólne wrażenie, ale na pewno nie na tyle, by móc nazwać tekst złym.
„Opowieść o śpiących królewnach” Agnieszki Hałas to kolejny mocny punkt. Ta osadzona w dystopijnej otoczce historia człowieka zmuszonego do dokonania wyboru, odbijającego się trudną do zignorowania moralną czkawką, potrafi czytelnika zdrowo przygnębić, ale świadczy to tylko o tym, jak dobrze jest napisana.
W następnej kolejności znów czeka nas historia jednego bohatera, z rysującym się gdzieś w tle obrazem świata przyszłości. W „Placówce na prawo od Syriusza” Tomasz Duszyński nie obawia się włożyć do głowy swojego protagonisty myśli ocierających się o prostactwo, co może irytować, ale i nadaje mu jakieś tam, mniej lub bardziej wiarygodne, pozory autentyczności. Są one szczególnie wyraźne, kiedy bohater opowiada o swoim osamotnieniu na stacji kosmicznej, w odległości lat świetlnych od jakiegokolwiek innego człowieka, w obliczu nieznanego. Największym mankamentem jest zakończenie – otwarte na przeróżne interpretacje, a jednak głupawe.
Przedostatnie opowiadanie konkursowe, „Księdza Marka trzy spotkania z demonem” Artura Laisena to dla mnie największe zaskoczenie w całej antologii, z przeróżnych względów. Historia koncentrująca się wokół zmagań katolickiego duchownego (w dodatku rozgrywających się głównie w jego głowie) z demonem w zbiorze o tematyce science fiction? Demon okazuje się być Wysokoenergetyczną Formą Życia, która do egzystencji w naszym świecie potrzebuje ludzkiego ciała, zajmowanego bez pytania właściciela o zdanie, co nadaje sens obecności tekstu w książce, mimo braku kosmicznych eksploracji czy przedziwnych zdobyczy technologii. Księdza Marka nie sposób nie polubić, nawet jeśli z reguły nie darzy się przedstawicieli jego profesji szczególną sympatią, a jego przemyślenia, choć oparte na wyświechtanych już nieco dylematach, są naprawdę nieźle napisane. Ta zwykła-niezwykła opowieść, płynąca niespiesznym tempem, przedstawia także najbardziej ludzkie podejście do obcych form życia.
I czas na ostatniego laureata. „Muñeca” Istvana Vizvary’ego także porusza problem relacji człowiek - sztuczna inteligencja, robi to jednak w sposób dalece mniej udany, niż Paliński w swoim opowiadaniu. W efekcie otrzymujemy nudnawy kryminał przeplatany kiepskim love story i zupełnie niepotrzebnymi nawiązaniami do opowieści o Sherlocku Holmesie. Muszę jednak przyznać, że pomysł materializujących się z drobnych kuleczek ciał-lalek, w które oblekają się sztuczne inteligencje, udał się autorowi całkiem zgrabnie.
W „Przeżyciu” Marta Kisiel wysłała w kosmos... wampira. Sięgnęła co prawda po jego ludowy wizerunek, co pozwala na szybkie pozbycie się skojarzeń z pokutującym ostatnimi czasy w popkulturze trendem literackim, jednak nie ona pierwsza i najpewniej nie ostatnia. Główny smaczek w tej opowieści stanowi tło – obraz świata idealnie uporządkowanego, pozbawionego chorób i wszelkich innych zagrożeń, a przez to niewyobrażalnie nudnego i przemieniającego ludzkie życia w trwanie, oczekiwanie na śmierć.
Książkę rozpoczyna i kończy Jakub Ćwiek. Jego „Obroża” to lekka i dość błyskotliwa historia o, dla odmiany, pozytywnym wydźwięku. Niby nic wybitnego, a jednak dopełnia całości i ją zamyka.
„Science fiction po polsku” jest zbiorem tekstów całkiem smakowitych, z małymi tylko i łatwymi do wyrzucenia z pamięci wyjątkami. Pomysły znane i lubiane przeplatają się z takimi, które noszą znamiona oryginalności, momentami robi się refleksyjnie, czasem zabawnie, innym znów razem niepokojąco. Za tak trafny dobór tekstów ukłony należą się także pani redaktor, Annie Kańtoch, choć fakt, że maczała ona palce w powstaniu książki i nie umieściła weń nawet króciutkiego tekstu swojego autorstwa budzi we mnie niemały żal. Niemniej jednak antologię tę mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, kto chciałby rozpocząć przygodę z fantastyką naukową, a nie do końca wie, od czego zacząć.
Agata Rugor
Książka na półkach
- 138
- 60
- 31
- 4
- 3
- 3
- 2
- 2
- 2
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Zróżnicowane jakością opowiadania. Jak to w antologiach.
Pomysły ciekawe i to się chwali :)
Zróżnicowane jakością opowiadania. Jak to w antologiach.
Pokaż mimo toPomysły ciekawe i to się chwali :)
Na antologię "Science fiction po polsku" już jakiś czas zerkałam w księgarniach, niespodziewanie trafiła mi się okazja i udało mi się na nią wymienić na jednej z Facebookowych grup książkowych.
Antologia zawiera 11 opowiadań opatrzonych krótką notką biograficzną dotyczącą każdego autora oraz dosyć rzeczowym wstępem napisanym przez Jakuba Ćwieka. Szczerze mówiąc sam wstęp trochę mnie rozczarował, ponieważ spodziewałam się kilku słów od Anny Kańtoch.
Opowiadania są bardzo różnorodne, chociaż kilka motywów powtarza się. Czytamy o podróżach kosmicznych, istotach z innych wymiarów i planet, rzeczywistości postapokaliptycznej czy cyberpunkowej. Dostajemy więc przekrój przez większość gatunków literackich kojarzonych z science fiction.
Wampiry w kosmosie, postapokalipsa na wesoło, manipulacja genami, sztuczna inteligencja... Niestety nie jest to świeży powiew w naszym rodzimym sci-fi, żadne z opowiadań nie wstrząsnęło mną swoją innowacyjnością czy niesamowitą oryginalnością. Co prawda w większości nie są to odgrzewane kotlety, jednak nie jest to też żadna nowość.
Co do samych opowiadań, są na tyle krótkie, że nie widzę większego sensu w pisaniu o każdym osobno. Zwłaszcza, że ciężko byłoby uniknąć spoilerów. Mogę powiedzieć, że z całej antologii wybija się opowiadanie Istvana Vizvary'ego i Pawła Palińskiego. Obaj panowie stworzyli teksty do których jeszcze przez jakiś czas będę wracała myślami. Za to rozczarował mnie "Upiory Błękit" Dariusza Domagalskiego, bardzo sztampowe opowiadanie bez większego przesłania.
Dodatkowo przypadła mi do gustu okładka zaprojektowana przez Jarosława Motałę. Pomysł został zaczerpnięty z pierwszego opowiadania "Samolubny gen".
6/10 Opowiadanie opowiadaniu nie równe, jedne są lepsze inne są gorsze. Nie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę, ponieważ spędziłam z nią kilka przyjemnych godzin.Z czystym sumieniem mogę ją polecić fanom science fiction, którzy aktualnie nie mają nic innego do czytania lub chcą zapoznać się z czymś krótkim.
Na antologię "Science fiction po polsku" już jakiś czas zerkałam w księgarniach, niespodziewanie trafiła mi się okazja i udało mi się na nią wymienić na jednej z Facebookowych grup książkowych.
więcej Pokaż mimo toAntologia zawiera 11 opowiadań opatrzonych krótką notką biograficzną dotyczącą każdego autora oraz dosyć rzeczowym wstępem napisanym przez Jakuba Ćwieka. Szczerze mówiąc sam wstęp...
Naprawdę rzadko zdarza mi się sięgać po antologię. Irytuje mnie fakt, że to po prostu zbiór krótkich opowiadań. Najgorsze jest, kiedy jakiś przypadnie do gustu. Odwraca się stronę z nadzieją na ciąg dalszy a tu już coś innego. W swoim dość krótkim życiu czytałam chyba tylko jedną taką pracę zbiorową, a tutaj mam kolejną. Przeczytałam ją już wczoraj, jednak cały czas się zastanawiałam, jak to zrecenzować. Przecież nie opiszę Wam jedenastu historii! Stwierdziłam, że opowiem Wam pokrótce o tych, które podobały mi się najbardziej. Bo muszę przyznać, że na niektórych bardzo się zawiodłam.
Upiorny błękit - Dariusz Domagalski
Autor przedstawił historię ludzi, którzy podbili już prawie cały kosmos. Na statku kosmicznym Gwiezdny Anioł pięciu mężczyzn, w tym nasz narrator, ruszają do gromady kulistej 47 Tucanae w poszukiwaniu bogactw. Nie jest to niczym specjalnym, w czasach w których dzieje się to wszystko. Lądują oni na pewnej planecie, na której niebo ma ohydny, jaskrawy kolor, jak opisuje to mężczyzna. Kiedy w tajemniczy sposób ginie jeden z towarzyszy a później w dziwny sposób ożywa, wszystko się zaczyna.
Byliśmy jak szarańcza nawiedzająca uprawne pola i przynosząca zniszczenie.
Taka już nasza ludzka natura.
Przyznam, że to opowiadanie przypadło mi do gustu od samego początku. Dariusz Domagalski w interesujący sposób wprowadza całą akcję. Było to pierwsza historia ze zbioru, od której nie mogłam się oderwać. Byłam niesamowicie zła, gdy, tak jak przypuszczałam, wszystko skończyło się za wcześnie. Zdenerwowana sprawdziłam, czy autor ma jakieś książki na swoim koncie i byłam szczęśliwa, gdy okazało się, że tak. Zdecydowanie sięgnę po jakąś, bo od razu zakochałam się w stylu pana Domagalskiego.
Księdza Marka trzy spotkania z demonem - Artur Laisen
Przyznam, że to opowiadanie bardzo mnie zaskoczyło. Nie pasowało mi jakoś do tych wszystkich innych - o kosmosie, genach i tym wszystkim. Artur Laisen przedstawia nam historię pewnego księdza, który pewnego dnia odprawiając mszę widzi w swoim kościele... HELF-a. Demona. Opętują oni ludzi. Zaskoczony Marek nie wie, co robić. Odprawia mszę do końca, czemu sam się dziwi. Demon w ciele Michała Bielickiego ma żonę i dziecko. Zachowuje się całkiem normalnie... Ksiądz Marek poznaje jego historię i... tego Wam nie zdradzę.
W tej historii chyba było najmniej science fiction a mimo wszystko bardzo mi się podobała. Chyba nawet najbardziej ze wszystkich. Niby taka prosta fabuła, tytuł zdradzający większość wydarzeń a mimo wszystko. Może w tej prostocie jest zawarta cała magia? Nie mam pojęcia. Tak czy inaczej to króciutkie opowiadanie, jednak tym razem nie miałam nic przeciwko temu, że zakończenie nadeszło tak szybko. Autor idealnie wszystko zaplanował i napisał.
Muneca - Istvan Vizvary
Ta historia też jest z pozoru całkiem normalna. Miłość bogatego mężczyzny do chorej żony, która leży bez życia. Jego przyjaźń z Doreen, która jest laleczką-terapeutką zmienia wszystko. Ktoś zabija jego Zoe a nikt obcy nie wszedł do domu. Kobieta została uduszona a detektyw, nube Holmes, próbuje rozwiązać tą zagadkę.
Otóż rozwiązanie jest bardzo proste i widać, że autor nie skupił się na samym morderstwie. Historia ciągnie się dalej i jest niesamowita. Nigdy bym nie wpadła na taki pomysł. Ukłony pełne szacunku ślę w stronę pana Vizvary. Było to trzecie opowiadanie, które najbardziej przypadło mi do gustu.
***
Oczywiście nie tylko te trzy mi się spodobały. Jednak, według mnie, te były najlepsze. Przyznam szczerze, że zawiodłam się na historii stworzonej przez Jakuba Ćwieka. Spodziewałam się po nim dużo więcej, gdyż po prostu go uwielbiam. Ogólnie bardzo podobał mi się pomysł wydania takiej książeczki. To prawda, że polska literatura, nie tylko science fiction, jest bardzo niedoceniania. A przecież tak łatwo trafić na perełkę, którą będzie się pamiętać do końca życia. Science fiction po polsku jest książką, którą musi posiadać każdy miłośnik sci-fi. Mimo, że nie każde opowiadanie przypadło mi do gustu to popieram takie inicjatywy. Chyba zacznę częściej sięgać po antologie.
Naprawdę rzadko zdarza mi się sięgać po antologię. Irytuje mnie fakt, że to po prostu zbiór krótkich opowiadań. Najgorsze jest, kiedy jakiś przypadnie do gustu. Odwraca się stronę z nadzieją na ciąg dalszy a tu już coś innego. W swoim dość krótkim życiu czytałam chyba tylko jedną taką pracę zbiorową, a tutaj mam kolejną. Przeczytałam ją już wczoraj, jednak cały czas się...
więcej Pokaż mimo toJak to zwykle w przypadku zbioru opowiadań, a już szczególnie w sytuacji gdy każde wyszło spod pióra innego autora – trudno jednoznacznie ocenić komplet. Zawsze znajdą się teksty „lepsze” i „gorsze”, i każdy czytelnik inaczej je oceni. Moim zdaniem najlepsze z zestawu to:
„Wszyscy jesteśmy dziećmi BOG-a” – niezbyt łatwo przebrnąć przez styl pisania, ale pomysł ciekawy – świat w którym obok siebie funkcjonują „maszyny” (kolejne generacje czegoś dawniej nazywanego „sztuczną inteligencją”) i ludzie; obie formy równie świadome i inteligentne, ale „maszyny” nadal potrzebują ludzi, bo teraz zbudowane są ze związków takich jak organizmy żywe, a ludzie modyfikują swoje ciała wstawiając w nie całą masę syntetycznych dodatków;
„Nadejście zimy” – rodzima odpowiedź na „Matrixa”, może nie tak efektowna jak oryginał, ale za to z mniejszą dawką absurdu – w sumie ciekawe połączenie s-f (o ludziach firmy zarabiającej na odzyskiwaniu danych i naprawie sieci informatycznych zniszczonych przez „Obcych”) i fantasy (przeżycia tychże ludzi po wejściu w „wirtualną rzeczywistość”);
„Muneca” – kolejna rzecz o konfrontacji ludzi ze „sztuczną inteligencją” – tym razem o tym, jak „wirtualne twory” które w założeniu miały pracować dla ludzi wpływają na ich życie – bo – mimo iż miały być tylko maszynami – mają swoje plany i zamiary, i nie są już zwykłymi narzędziami;
„Opowieść o śpiących królewnach” – niby ograny schemat (loty międzyplanetarne, konflikty społeczno-polityczne i „szara rzeczywistość” przeciętnych ludzi) ale i tak nieźle się czyta;
„Z poradnika niepraktycznego przeżycia postatomowego” – surrealistyczna historyjka o czasie wojen i chaosu; wprawdzie daleko jej do „Bajek robotów” Lema czy „Autostopem przez galaktykę” Adamsa, ale wygląda na krok w takim kierunku. Ładny dialog z tegoż opowiadanka, pasuje do programów informacyjnych: „ - Doprawdy nie wiem już, dokąd zmierza ten świat. – Ku zagładzie, bracie. Ku zagładzie. No i demokracji, oczywiście.”
Podsumowując – warto poczytać, historyjki są tak różnorodne że wielu czytelników ma szanse znaleźć coś nowego, interesującego, lub – po prostu – dobrą rozrywkę.
Jak to zwykle w przypadku zbioru opowiadań, a już szczególnie w sytuacji gdy każde wyszło spod pióra innego autora – trudno jednoznacznie ocenić komplet. Zawsze znajdą się teksty „lepsze” i „gorsze”, i każdy czytelnik inaczej je oceni. Moim zdaniem najlepsze z zestawu to:
więcej Pokaż mimo to„Wszyscy jesteśmy dziećmi BOG-a” – niezbyt łatwo przebrnąć przez styl pisania, ale pomysł ciekawy –...
Fantastyczna! Siłą tej antologii jest jej różnorodność. Wirtualna rzeczywistość Sawickiego, cyberpunk Palińskiego, horror Wójtowicz, zabawne z wyśmienitym językiem Duszyńskiego, Hard SF Hałas i zaskakujące opowiadanie Vizvarego. Do tego kilka innych, które także trzymają poziom. Po prostu trzeba przeczytać.
Fantastyczna! Siłą tej antologii jest jej różnorodność. Wirtualna rzeczywistość Sawickiego, cyberpunk Palińskiego, horror Wójtowicz, zabawne z wyśmienitym językiem Duszyńskiego, Hard SF Hałas i zaskakujące opowiadanie Vizvarego. Do tego kilka innych, które także trzymają poziom. Po prostu trzeba przeczytać.
Pokaż mimo toOj, nie polecam. Nie dlatego, że to wyjątkowo słaby zbiór, bo zdarzają się zapewne słabsze (uczciwie jednak przyznaję: długo na taki nie trafiłem).
Problem w tym, że wytrawni fani science-fiction nie znajdą w nim absolutnie niczego oryginalnego czy odkrywczego. W takim wypadku opowiadania powinny się bronić chociaż klimatem i warsztatem, ale i tu jest kiepsko. Zasłużone brawa należą się właściwie tylko Istvanowi Vizvaremu, który wykorzystał konwencję science-fiction do napisania oryginalnego kryminału i wyczarował wizję świata pełnego pełniących rozmaite funkcje "lalek" - warto. Reszta tekstów? Szczerze mówiąc... po paru tygodniach nie pamiętałem już żadnego.
O, przepraszam - należy jeszcze wspomnieć o Laisenie. Jego "Księdza Marka trzy spotkania z demonem" są rewelacyjne - oddaję sprawiedliwość.
Z kolei największe baty należą się autorowi "Z poradnika niepraktycznego przeżycia postatomowego", Piotrowi Sarocie. Czytając to bezprzykładne gówno miałem wrażenie, że jego autor ma trzynaście lat, a do napisania opowiadania skłoniła go właśnie ukończona przygoda z grą RPG. Doprawdy nie wiem kto mógł dopuścić coś takiego do druku.
I jeszcze jedno - "Okładkowi" autorzy, panowie Domagalski i Ćwiek, odstawili pańszczyznę. Nie wnikam, czy do zbioru przeznaczyli opowiadania z szuflady, czy napisali coś świeżego na to konkretne zamówienie - w każdym razie ich teksty są słabe, Ćwieka można nawet zaliczyć do trójki najsłabszych. Jak na ironię Ćwiek jest również autorem wstępu do antologii. W którym, a jakże, lwią część objętości poświęca swojemu opowiadaniu...
Oj, nie polecam. Nie dlatego, że to wyjątkowo słaby zbiór, bo zdarzają się zapewne słabsze (uczciwie jednak przyznaję: długo na taki nie trafiłem).
więcej Pokaż mimo toProblem w tym, że wytrawni fani science-fiction nie znajdą w nim absolutnie niczego oryginalnego czy odkrywczego. W takim wypadku opowiadania powinny się bronić chociaż klimatem i warsztatem, ale i tu jest kiepsko. Zasłużone...
http://my-fantastic-books.blogspot.com/2013/01/154-science-fiction-po-polsku-recenzja.html
http://my-fantastic-books.blogspot.com/2013/01/154-science-fiction-po-polsku-recenzja.html
Pokaż mimo toZbiór nie porywa da się przeczytać ale jak wcześniej napisałem na kolana nie powala...
Jak to w zbiorze opowiadań jedne opowiadania są lepsze inne mniej szczerze powiedziawszy ciężko mi było dobrnąć co końca...
Zbiór nie porywa da się przeczytać ale jak wcześniej napisałem na kolana nie powala...
Pokaż mimo toJak to w zbiorze opowiadań jedne opowiadania są lepsze inne mniej szczerze powiedziawszy ciężko mi było dobrnąć co końca...
Podobno „wszystko już było”, ale ta antologia udowadnia, że „nie wszystko”, a przynajmniej „nie tak”.
Nieco generalizując zacznę od tego, że to udana próba zebrania tekstów różnorodnych, czasem krańcowo odmiennych, czasem przewidywalnych, a jeszcze kiedy indziej wymagających naprawdę rzetelnego skupienia. I wbrew pozorom – to dobrze, bo pewnie prawie każdy znajdzie tu coś, co go poruszy i co w jakiejś mierze zapamięta. „Prawie”, bo nie każdy musi lubić taką literaturę, a i wokół samego pojęcia SF narosło sporo nieścisłości i emocji.
Patrząc z perspektywy czytelnika, który najwyżej ceni sobie suspense i biegłość posługiwania się słowem, antologię podzielić można na dwa rodzaje tekstów. Pierwszy to „Piszę, bo lubię i mam pomysł”, drugi – „Piszę, bo mam pomysł i coś do powiedzenia” (to wcale nie oznacza tego samego, choć naturalnie jest subiektywne). Rozpoczynający zbiór „Samolubny gen” to dla mnie przykład pierwszej kategorii: sprawny, zwięzły tekst; naturalny, nieco brutalny (dość wyraźny trend w dzisiejszej prozie) pomysł. Co było nie tak z mojej perspektywy? Pointa mnie nie zaskoczyła. Nie zapamiętam go. Nie wzbudził (pytanie, czemu?) emocji. Szkoda, bo autor na to zasługuje. Podobnie z „Obrożą”, chociaż muszę sprawiedliwie przyznać autorowi, że narrację poprowadził zgrabnie. Tak samo oceniam „Upiorny błękit” – nie mogę się pozbyć rozczarowania, bo autora cenię wysoko, ale tym razem bardzo mi brakuje jego wcześniejszej klasy. Dlaczego? Bo w tych tekstach nie ma dla mnie refleksji, pytania (nie odpowiedzi – właśnie pytania),nie powracają we fragmentach w nieoczekiwanym momencie dnia. Szkoda. Co nie zmienia faktu, że „Błękit” czytam z sentymentem o tyle, że idealnie mieści się w stylistyce antologii SF z lat 80-tych.
Skoro jednak każdy ma znaleźć coś dla siebie - składam podziękowania dla Artura Laisena za „Księdza Marka trzy spotkania z demonem”, zachwycił mnie dystans autora i jego celne riposty, których pełno w tekście. Niby znany motyw, ale podany naprawdę z wdziękiem – jeśli ktoś lubi kpiarski styl (a ja uwielbiam),szczerze polecam. Warto też przeczytać „Opowieść o śpiących królewnach” – przejmująca pointa (oto jak budować emocje…),znowu ironia (mądra, niesztampowa ironia),pełne życia postacie i zwięzłość formy, czasami aż poruszająca. W podobnym stylu (podobnym co do formy, nie treści) jest „Z poradnika niepraktycznego przeżycia postatomowego” – nazwać by to można spokojnym (!) apokaliptycznym klimatem. Lubię filmy katastroficzne i fascynuje mnie (bez złych skojarzeń) motyw broni masowego rażenia, więc przyjemność była podwójna. Dobre dialogi – rzeczywiste, wiarygodne, celne. Brawo za debiut.
I na koniec dwa opowiadania, którym – gdyby to był ranking – przyznać by trzeba moim zdaniem najwięcej gwiazdek. Stawiam najwyżej „Wszyscy jesteśmy dziećmi BOG-a” i „Muneca” (pisownia nieprawidłowa, ale mam nadzieję, że autor się nie obrazi). To opowiadania, które zmuszają do myślenia, które stawiają pytania (niebanalne pytania – to ważne!). Co ciekawsze – nie odpowiadają na nie. I dobrze. „Wszyscy jesteśmy…” buduje klimat. Nietradycyjny klimat, bo zmienny – od ciężkiego, a nawet upiornego wrażenia zaszczucia i klaustrofobii po żywą akcję, wartkie sceny pełne działania. Czas teraźniejszy użyty mistrzowsko, czytamy i … czujemy. Ale ważny jest też pomysł. Nie zdradzę, powiem tylko, że mam tu wszystkie elementy, które cenię – i trochę drwiny z samego siebie, i trochę nawiązań do znanych motywów (maszyny – hm),i co nieco zawisających w powietrzu dylematów. Nie, nie tylko tak zwanych egzystencjalnych, choć tych jest najwięcej. „Muneca” z kolei to coś zupełnie innego. Innego na tle pozostałych opowiadań, ale też i na tle w ogóle współczesnych trendów. Bo kto teraz pisze „…starałam się mu opowiedzieć, jak żyje się bez narządów zmysłów, czy raczej jak to jest być jednym wielkim narządem zmysłów, jednym wielkim potencjałem”? Jeśli ktoś pisze, to ja nie mam szansy tego przeczytać. Tu więc mam formę, którą cenię – precyzja słowa (a czuć, że obaj autorzy dokładnie wiedzą, co i jak chcą powiedzieć),ale mam też i nutkę sensacji (w końcu obracamy się w kontekście kryminalnym) oraz myśl, która zapada w pamięć. Skłamię, jeśli powiem, że chodzi o znalezienie sprawcy przestępstwa; o samotność w pełnym ludzi (też nie do końca…) świecie; o wartości i uczucia – skłamię, bo o to wszystko TEŻ, ale tak naprawdę chodzi o coś więcej. Trzeba przeczytać i samemu odkryć. Po prostu.
Podobno „wszystko już było”, ale ta antologia udowadnia, że „nie wszystko”, a przynajmniej „nie tak”.
więcej Pokaż mimo toNieco generalizując zacznę od tego, że to udana próba zebrania tekstów różnorodnych, czasem krańcowo odmiennych, czasem przewidywalnych, a jeszcze kiedy indziej wymagających naprawdę rzetelnego skupienia. I wbrew pozorom – to dobrze, bo pewnie prawie każdy znajdzie tu coś,...
Okładka
zabawna
skąd biblioteka
fabuła
opowiadania
Moja opinia
Różne są,gorsze i lepsze.Ogólnie dobra
Okładka
Pokaż mimo tozabawna
skąd biblioteka
fabuła
opowiadania
Moja opinia
Różne są,gorsze i lepsze.Ogólnie dobra