Dzieje Grecji

Okładka książki Dzieje Grecji Nicholas Geoffrey Lemprière Hammond
Okładka książki Dzieje Grecji
Nicholas Geoffrey Lemprière Hammond Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy Seria: Rodowody Cywilizacji historia
857 str. 14 godz. 17 min.
Kategoria:
historia
Seria:
Rodowody Cywilizacji
Tytuł oryginału:
A History of Greece to 322 B.C.
Wydawnictwo:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania:
1994-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1977-01-01
Liczba stron:
857
Czas czytania
14 godz. 17 min.
Język:
polski
ISBN:
8306023838
Tłumacz:
Anna Świderkówna
Tagi:
Grecja historia Grecji cywilizacja grecka starożytność archeologia sztuka grecka filozofia grecka kultura grecka hellenistyka antyk świat antyczny klasyka
Średnia ocen

7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
81 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
72
52

Na półkach:

Książka jest olbrzymia bardzo szczegółowo zajmuję się historią starożytnej Grecji do okresu podbicia przez Macedonię.
Traktuję również o kulturze oraz nawet próbuje wyjaśnić doktryny filozofów przedsokratejskich - oczywiście to robi bardzo powierzchownie. Wszystko przedstawione bezceremonialnie jak to w książkach akademickich. Można zaglądać gdy chcemy przypomnieć sobie dane zjawisko z całą przyczyną i skutkiem.

Książka jest olbrzymia bardzo szczegółowo zajmuję się historią starożytnej Grecji do okresu podbicia przez Macedonię.
Traktuję również o kulturze oraz nawet próbuje wyjaśnić doktryny filozofów przedsokratejskich - oczywiście to robi bardzo powierzchownie. Wszystko przedstawione bezceremonialnie jak to w książkach akademickich. Można zaglądać gdy chcemy przypomnieć sobie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1203
957

Na półkach: , ,

Tytuł jest lekko enigmatyczny, ale już wyjaśniam, Hammond opisuje dzieje Grecjo do 321 r. p.n.e., gdzie Hammond jeszcze opisuje pierwszą wojnę diadochów po śmierci Aleksandra. Kiedy kilkanaście lat temu studiowałem, to ta książka była podręcznikiem, z ciekawości więc teraz sięgnąłem po tę pozycję. No i powiem, że ta książka to monument. Biorąc pod uwagę rok wydania i polski przekład, to na tamte czasy ta pozycja była wybitna. Dzieje polityczne i militarne Grecji opisane bardzo dokładnie (im dalej tym Hammond robi się bardziej szczegółowy),ale też momentami książka była nierówna. Historyk lubił też uciekać w inne tematy, przedstawiać tło społeczne czy gospodarcze, omawiać literaturę w poszczególnych wiekach. Dla mnie robiło się wtedy dość drętwo, no ale to już kwestia gustu. Bardzo podobało mi się, że Hammond poza kwestiami oczywistymi jak wojna peloponeska, wojny grecko-perskie, Aleksander Wielki przedstawił też sporo mniej znanych tematów jak walki Greków przeciwko Persom w Egipcie, konflikty na Sycylii. Dzisiaj wydaje mi się, że ta książka już nie robi takiego wrażenia, bo i w obecnych czasach mamy sporo literatury w języku polskim na poszczególne tematy z historii Grecji, która jest bardziej lekkostrawna.

Tytuł jest lekko enigmatyczny, ale już wyjaśniam, Hammond opisuje dzieje Grecjo do 321 r. p.n.e., gdzie Hammond jeszcze opisuje pierwszą wojnę diadochów po śmierci Aleksandra. Kiedy kilkanaście lat temu studiowałem, to ta książka była podręcznikiem, z ciekawości więc teraz sięgnąłem po tę pozycję. No i powiem, że ta książka to monument. Biorąc pod uwagę rok wydania i polski...

więcej Pokaż mimo to

avatar
133
132

Na półkach: ,

Przeczytałem z prawdziwą satysfakcją, choć szczerze pisząc zajęło mi to z małymi przerwami chyba z dwa miesiące. Książka zawiera ogrom uporządkowanej wiedzy o starożytnej Grecji i jako taka powinna stanowić punkt wyjścia do poznawania jej historii. Trzeba mieć jednak świadomość, że praca ta ma ponad 60 lat na karku (na grzbiecie?) a to odbija się na jej stylu. Nie ma tu anegdot ani tego, co dzisiaj rozumiemy jako "popularyzowanie historii". Czytając czułem się trochę jak na wykładzie starszego profesora, który cierpliwie snuje swoją opowieść zagłębiając się w meandry polityki i sypiąc jak z rękawa dziesiątkami, setkami, tysiącami imion i nazw miejscowości. Przy tym wszystkim nie przejmując się czy słuchacz nadąża ani nie starając się mu przypodobać. Jeśli to zaakceptujemy, podobnie jak zawoalowane ale dość proste do odczytania historyczne sympatie (Sparta),fascynacje (Macedonia) ale i antypatie autora (demokracja ateńska),to czas spędzony z "Dziejami Grecji" na pewno nie będzie dla nas stracony.

Przeczytałem z prawdziwą satysfakcją, choć szczerze pisząc zajęło mi to z małymi przerwami chyba z dwa miesiące. Książka zawiera ogrom uporządkowanej wiedzy o starożytnej Grecji i jako taka powinna stanowić punkt wyjścia do poznawania jej historii. Trzeba mieć jednak świadomość, że praca ta ma ponad 60 lat na karku (na grzbiecie?) a to odbija się na jej stylu. Nie ma tu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
612
569

Na półkach: ,

Po raz pierwszy przeczytałam na studiach, ogrom wiadomości trochę mnie onieśmielił.

Jak zauważa Imachuemanch „wyrzucenie przypisów zbiorowo na sam koniec książki”
Istotnie, trochę utrudnia czytanie. „Udogodnienie” to jest dziełem wydawnictwa, bowiem w oryginale są na dole stron.

Chwaląc na ogół autora pani Świderkówna na s. 19n cytuje jego myśl : „odmienna koncepcja wolności, według której państwa powinny posiadać swobodę współdziałania ze sobą i załatwiania swoich własnych spraw nie uciekając się przy tym do narzucania innym ani nie będąc zmuszane same do przyjmowania marionetkowych rządów, garnizonów i płacenia danin. Ideę tę realizowały w znacznej mierze większe organizmy federalne - Drugi Związek Ateński na początku swego istnienia oraz Związek Miast-Państw w r. 362/361. Rozwinął ją jeszcze Filip po zwycięstwie pod Cheroneją. Wytyczył on państwom greckim zasady wolności i samostanowienia uwarunkowane przez obowiązek współpracy i poszanowanie innych, Aleksander zaś w r. 336 poszedł za jego przykładem.”
Co daje jej powód do zastrzeżenia :
„Jakże daleko odeszliśmy od tradycyjnego obrazu dziejów Hellady oglądanego wyłącznie z punktu widzenia Demostenesa, dla którego bitwa pod Cheroneją stanowi tragiczny kres "niepodległości Grecji"! Wprawdzie nasze własne doświadczenia historyczne każą nam nieco bardziej sceptycznie zapatrywać się na wzajemny stosunek wolności i siły, zwłaszcza gdy czytamy dalej, że choć Aleksander (po zburzeniu Teb) osadził "garnizony w kilku twierdzach", posunięcie to "uzyskało aprobatę Rady Związku Hellenów jako organu decydującego o samostanowieniu całości" (s. 751). Nieodparcie nasuwa się bowiem pytanie, czy Rada Związku Hellenów mogła w tej sytuacji odmówić zwycięskiemu królowi swej aprobaty. Zastrzeżenie to nie umniejsza jednak w niczym zasługi Autora, który tak pięknie potrafił ukazać właściwą rolę i pozycję Macedonii, jak również ciągłość dziejów Grecji przed i po bitwie pod Cheroneją.”
Zastrzeżeń można by poczynić więcej.

Elevander „momentami zbyt kurczowo trzyma się tekstów źródłowych, dotyczy to zwłaszcza Herodota przy opisie wydarzeń okresu archaicznego.”
Rzeczywiście, widać to na przykład na początku opisu Powstania Jońskiego.
„Tyran Miletu, Histiajos, zrażony do króla perskiego, który przetrzymał go na swoim dworze, zdecydował się wywołać w Jonii powstanie. Ogolił on głowę zaufanemu niewolnikowi, wytatuował mu na niej swoje rozkazy i wysłał go do Miletu. Tam rozkazy te przeczytał zięć Histiajosa, rządzący jako tyran w jego zastępstwie w Milecie, Aristagoras, który właśnie powrócił z nieudanej wyprawy przeciw Naksos. Rozkazy Histiajosa odpowiadały życzeniom Aristagorasa, wiedział on bowiem, że dni jego jako zaufanego człowieka Persów są już policzone. Obaj, teść i zięć, mieli na oku korzyść własną. Histiajos liczył że może Dariusz jemu właśnie poleci stłumienie powstania, Aristagoras natomiast widział w powstaniu środek do utrzymania swej pozycji, a w razie konieczności do zagarnięcia dla siebie posiadłości gdzie indziej.” (s. 257) „Ogólne powstanie małych państewek jońskich przeciwko całej potędze Persji to godny uwagi dowód tego ofiarnego umiłowania wolności, które było jedną z najpiękniejszych cech charakterystycznych miasta - państwa.” (s. 258)
Zgadzając się z ostatnim z zacytowanych zdań, wypada zauważyć, iż Hammond powtórzył w skrócie odnośny opis Herodota, sprawiający wrażenie dość, że użyję tego greckiego słowa, anegdotyczne, bez zastanowienia, na ile brzmi prawdopodobnie, że kilkuletnia walka o wolność wybuchła dlatego, bo tyran „bardzo bolał nad zatrzymaniem go w Suzach; żywił przeto wielką nadzieję, że zostanie wysłany nad morze, gdyby jednak nic nowego w Milecie się nie wydarzyło, nie mógł się spodziewać, aby jeszcze kiedyś wrócił” zaś jego zastępca „nie mógł spełnić danego Artafrenesowi przyrzeczenia; równocześnie dolegały mu wydatki na wojsko, których od niego żądano, miał skrupuły z powodu złego stanu armii i swego poróżnienia z Megabatesem, sądził wreszcie, że odbiorą mu panowanie w Milecie” (Dzieje V, 35 tłum. Seweryn Hammer). Tym trudniej zrozumieć, jak niby rebelia wymierzona tyleż przeciw Dariuszowi, co przeciw tyranom miałaby w czymkolwiek dopomóc Histajosowi, w którego usta Herodot trochę wcześniej włożył był słowa „dzięki Dariuszowi każdy z nich [tyranów] włada w swoim mieście; a po obaleniu potęgi Dariusza ani on sam nad Miletem, ani nikt inny nad żadnym miastem nie będzie mógł panować: bo każde z nich będzie wolało rządzić się demokratycznie niż być pod samowładcą.” (Dzieje IV, 137)
Dzieje Herodota pełne są wdzięku, jednak sam ostrzegał „muszę podać, co się opowiada, ale bynajmniej nie jestem zobowiązany w to wierzyć” (Dzieje VII, 152).
Przychylę się tu, co rzadko czynię, do podręcznika Bravo i Wipszyckiej „Dzieje rewolty Jończyków przeciwko perskiemu panowaniu, rozpoczynającej się około 500 r., nie są dla nas w pełni jasne, choć relację o niej, pełną szczegółów, znajdziemy w dziele Herodota. Ale historyk ten, pełen niechęci wobec Jończyków, dawał wiarę dość absurdalnym plotkom i pomówieniom w stosunku do ich przywódców. Starał się pokazać, iż od początku było to dzieło ludzi nieodpowiedzialnych i szalonych, skazane na niepowodzenie. Jedno przynajmniej jest pewne: zasięg rewolty wynikłej z głębokiej niechęci do perskich rządów.” („Historia Starożytnych Greków” t. 1, s. 268n)

Innym razem Hammond przypuszczenia traktuje jak prawdy oczywiste.
„Najbardziej zgubne skutki przyniosły prawa Drakona o długach. Ścisłe sprecyzowanie istoty tych praw i ich stosowania było długo przedmiotem dyskusji. Podane tu wyjaśnienie opiera się na poematach Solona i na najlepszym komentarzu do nich, jakim jest Plutarchowy Żywot tego męża stanu. Prawa Drakona inaczej traktowały członka rodu, którego posiadłości należały do rodu i były nieprzekazywalne, inaczej zaś orgeona, którego majątek był dobrem osobistym i przekazywalnym. Członek rodu, zaciągając dług, nie dawał zabezpieczenia na swojej ziemi, której nie mógł przenieść na osobę trzecią, lecz na produktach tej ziemi. Jeśli stawał się niewypłacalny, prawo przywiązywało go wraz z rodziną do ziemi i zmuszało do płacenia wierzycielowi jednej szóstej dochodów sine die [łac. bez dnia, czyli bez ograniczenia czasowego, dop. Piratki]. Takich zubożałych członków rodu zwano hektemoroi (określenie utworzone od "szóstej części"),a ich ziemię oznaczano kamieniem rejestrowym (horos). Nie przechodziła ona jednak na własność wierzyciela, lecz była przez niego "wzięta w niewolę" w tym sensie, że zarówno ziemia, jak i przywiązana do niej rodzina traciły wolność, oznaką zaś tej niewoli był właśnie kamień rejestrowy. Z drugiej strony orgeon mógł zastawić swą własność, a także swą rodzinę, bo żadna ustawa nie broniła sprzedaży żony lub dziecka; jeśli on stał się niewypłacalny, prawo dawało wierzycielowi możliwość sprzedania do niewoli dłużnika i jego rodziny czy to w kraju, czy za granicą, jak zechciał.” (s. 203, wcześniej na s. 199 „Do czasów Solona majątek rodziny był jej nienaruszalną własnością, a jeśli rodzina wymarła, przechodził na własność rodu. Tak więc ziemi, tej najważniejszej formy własności, nie można było przekazywać. [...] Stowarzyszenia orgeonów nie wyrosły z systemu rodowego i nie miały związku z nadaną pierwotnie rodzinom ziemią, toteż należy przypuszczać, że ich członkowie mogli pozbywać się własności przez sprzedaż lub zapis.”)
Tylko skąd wiadomo to wszystko ? W części wiadomości te z życiorysu Solona wedle Plutarcha, źródła trudno powiedzieć na ile ścisłego, w części wzięte nie wiadomo skąd.
Wiersze Solona mówią o usunięciu „słupów” (ὅροι, horoi),załączony przez panią Świderkównę przekład na s. 204 :
„Na wieków sądzie wiernie świadczyć będzie mi
czcigodna, wielka macierz olimpijskich bóstw,
ta ziemia nasza czarna, jakom pęta z niej
kamieni zdjął granicznych, co ją wszerz i wzdłuż
obsiadły - niewolnica ongi, wolna dziś!
Jam wielu mej ojczyźnie z obcych wrócił stron
w niewolę zaprzedanych synów - prawu wbrew,
czy z prawem zgodnie srogi ich pognębił los
i tych, co z musu ojców porzuciwszy dom,
attyckiej zapomnieli mowy, wiele lat
po obcych się tułając grodach. Kto zaś tu
w ojczyźnie nędzny żywot niewolnika wiódł,
przed panem drżący, tegom też wyzwolił z pęt.”
(Stefan Srebrny, „Literatura starożytnej Grecji epoki niepodległości”, Warszawa - Kraków 1927, s. 107) bez potrzeby przy słupach dodaje przymiotnik „graniczne”.
Dla porównania późniejszy przekład :
„Niech obok sądu wieków przyszłych świadkiem będzie
Najpotężniejsza macierz bogów olimpijskich,
Najlepsza także. Ziemia czarna, z której niegdyś
Dłużnicze słupy zniosłem wszędy powbijane,
I ją, znękaną przedtem, wolną uczyniłem.
Z powrotem do ojczystych Aten, bogów dzieła,
Przywiodłem wielu: tych sprzedanych zgodnie z prawem,
I tych bezprawnie, oraz tych, co z niemożności
Spłacenia długów uciekali, już nie pomnych
Attyckiej mowy, bowiem wszędy się tułali.
I tu na miejscu niegodziwie zniewolonych,
Co obawiali się zachcianek swego pana,
Wolnością obdarzyłem” (tłum. Włodzimierz Appel „Liryka Starożytnej Grecji” oprac. Jerzy Danielewicz, Wrocław 1984 i następne wydania, cytuję, gdyż piękny to utwór).
Jako „zastawne słupy” tłumaczy też Witold Klinger ten wers przytoczony w „Ustroju Aten” Arystotelesa, tak samo objaśnia je podręcznik Bravo i Wipszyckiej na s. 241n. Na s. 155n podręcznika przeczytać można : przekonanie o zakazie przechodzenia ziemi na własność w tamtym czasie (co, jak widać, Hammond uważa za oczywiste) oparte jest głównie na dwu cytatach z „Polityki” Arystotelesa (2,4,4 i 6,2,5),które wcale o tym nie świadczą ...
W przypisie 140 na s. 782 Hammond dane o obrocie ziemią z „Ustroju Aten” Arystotelesa nazywa „anachronicznymi”, znacznie późniejsze Plutarcha „poprawnymi”, odsyła do swojego artykułu w „Journal of Hellenic Studies” nr 81 z 1961, s. 76 - 98. Próbowałam przeczytać i dałam spokój. Powtórzę tu słowa Herodota „muszę podać, co się opowiada ...”
Moje spostrzeżenie: część dłużników, jak świadczy Solon, sprzedawano wbrew prawu, stąd nie wiadomo, na co w tej mierze prawa Drakona zezwalały.

Osobliwie wygląda, gdy na podstawie tego samego źródła, jakim jest pierwsza księga Tukidydesa, Hammond odpowiedzialnością za wybuch Wojny Peloponeskiej obarcza Ateny, Ryszard Kulesza Spartę.
O Ateńczykach Hammond pisze „Mieli oni również podstawy, by uznać Peloponezyjeżyków za winnych agresji, a były nimi atak Koryntian pod Sybotami, zachęcanie Potidai do buntu, działalność peloponeskich "ochotników" w tym mieście, ostatnio zaś schronienie udzielone przez Megarę zbiegłym niewolnikom. Jednocześnie Ateńczycy byli dość inteligentni, żeby zdawać sobie sprawę, że tego rodzaju posunięcia były wywoływane przez ich własne prowokacje. (...) Niektórzy Ateńczycy wierzyli zapewne, że napastnikiem jest Sparta” (s. 389)
„W ostatecznym wyniku potęga Związku Peloponeskiego nie była potęgą samej tylko Sparty, lecz wspólną siłą wielu państw, które razem przeciwstawiały się ateńskiej agresji. Cokolwiek można by zarzucić militarnej hegemonii sprawowanej przez Spartę, hegemonii tej nie narzucała ona siłą. W polityce popierała oligarchię, ale nie wprowadzała rządów oligarchicznych wbrew woli swych sprzymierzeńców, z pomocą garnizonów wojskowych i wydelegowanych urzędników.” (s. 375)
Hm ...
Kulesza zaś przeciwnie:
„Perykles nie wywołał wojny, choć niewątpliwie nie starał się jej zapobiec. Jego osobista postawa miała z pewnością ogromny wpływ na politykę ateńską, ale musimy też pamiętać, że nie był on samowładnym rządcą Aten. Inni politycy mogli nie zgadzać się z nim co do metod działania, ale, o czym świadczy późniejsza sytuacja polityczna w Atenach, nie podważali samego sensu wojny. Co więcej, przystąpienie do wojny nie mogło zależeć od woli pojedynczego polityka lub nawet wielu polityków, lecz musiało zostać zaaprobowane przez całą społeczność na Zgromadzeniu Ludowym. Nie wywołali jednak tej wojny również Ateńczycy. Agresorem była, nawet jeśli stanowiło to wynik działania obiektywnych mechanizmów historycznych, Sparta. Spartanie odrzucili zgłoszoną przez Ateńczyków ofertę oddania spraw spornych sądowi polubownemu i sami, czego dowodzi ich pogląd na temat wyniku wojny archidamijskiej, byli świadomi swej winy. (...) W Sparcie, a nie w Atenach, zdecydowano o tym, że wojna jest nieunikniona. Kierując się podobnym przekonaniem Perykles i jego rodacy zachowywali postawę nieustępliwą, ale nie może to przesłonić faktu, że ich działania były niczym więcej jak odpowiedzią na zachowanie Sparty.” („Ateny - Sparta 431 - 404” w serii „Historyczne Bitwy” s. 65n, powtórzone w „Wojnie Peloponeskiej” s. 77n).

Przy tym Hammond tyleż uczciwie, co mało konsekwentnie, sam sobie trochę zaprzecza :
„Kiedy Ateny nie chciały prowadzić układów na tych warunkach, trzej posłowie Sparty przekazali w imieniu całej Symmachii ultimatum, którego celem była propaganda raczej niż nawiązanie pertraktacji: "Sparta pragnie, by pokój trwał nadal. Jeśli uszanujecie niezależność państw greckich - będzie pokój".” (s. 388n)
O mniemanym „nienarzucaniu oligarchii” Tukidydes (I, 19) pisze :
„Lacedemończycy sprawowali hegemonię nad swymi sprzymierzeńcami nie żądając od nich daniny [pieniężnej, gdyż owi „sojusznicy” musieli dostarczać wojsko - uwaga Piratki]. Starali się jedynie o to, ażeby zgodnie z ich interesem ustrój u sprzymierzeńców był oligarchiczny” (tłum. Kazimierz Kumaniecki).

O Sparcie Hammond podaje :
„Osłabienie elementu demokratycznego zostało w pewnym stopniu zrównoważone przez wzrost znaczenia eforatu. Jako wybierani przedstawiciele ludu, eforowie przyjmowali co miesiąc przysięgę królów, że będą oni postępować zgodnie z prawami; sami natomiast przysięgali szanować autorytet królów. Dwóch eforów towarzyszyło królowi w wyprawie wojennej i byli oni upoważnieni do ewentualnego aresztowania go i postawienia przed sądem po powrocie do Sparty. Sądownicze uprawnienia królów, z wyjątkiem spraw adopcji i spadkowych, przeniesiono na eforów. Mniejsi urzędnicy mogli być zawieszani w swych czynnościach i ścigani sądownie przez eforów, a każdy obywatel spartański mógł z ich rozporządzenia zostać doraźnie ukarany. Oni również corocznie wypowiadali formalnie wojnę helotom, a gdy uznali za właściwe, zarządzali też aresztowania periojków. Eforowie mieli prawo brać udział w posiedzeniach geruzji i przewodniczyli Zgromadzeniu. Potęga ich była istotnie tak wielka, że w czasach późniejszych, gdy obniżył się bardzo autorytet królów, zaczęli władać państwem "jak tyrani".” (s. 147n)

Opis ścisły, choć, jak to oględnie nazwał Arystoteles („Polityka” 2, 6, 16),„dziecinny” sposób obierania eforów polegał na ocenianiu po sile okrzyku, kto wygrał (Plutarch „Żywot Likurga” 26). A skoro nie wiadomo, jak zgłaszano kandydatów, to „wybieranych przedstawicieli ludu” * lepiej pisać w cudzysłowie.

* Tak nazywa ich Arystoteles „niektórzy [...] demokracji dopatrują się w urzędzie eforów, ponieważ ci są wybierani z ludu. Inni, przeciwnie, uważają eforat za tyranię” (tamże, 2, 3, 10, tłum. Ludwik Piotrowicz).

O mniemanych prześladowaniach myślicieli w Atenach :
„ateistyczni filozofowie Diagoras i Protagoras, byli cudzoziemcami. (...) Diagorasowi "ateiście" udało się zbiec przed takim samym oskarżeniem. Książki jego spalono publicznie, nakładając jednocześnie cenę na jego głowę. (...) Protagoras uciekł z Aten, prawdopodobnie również w tym czasie” (s. 513)
Protagoras był agnostykiem, jego traktat o bogach zaczynać miał się od „O bogach nie mogę wiedzieć ani że istnieją, ani że nie istnieją; wiele jest bowiem przeszkód na drodze do zdobycia takiej wiedzy, że wymienię niemożliwość doświadczenia zmysłowego w tej dziedzinie i krótkość ludzkiego żywota” (Diogenes Laertios „Żywoty i poglądy sławnych filozofów” księga 9, rozdział 8, przekład Irena Krońska, potwierdzone też przez inne źródła). O poglądach Diagorasa wiadomo zbyt mało, choć zachowane pod jego imieniem wiersze świadczyłyby o czym innym :
„bóg śmiertelnych poczynania swoim,
najwyższym uprzedza zamysłem.
Zdolność nauką własną zdobyta,
krótką przed sobą ma drogę. [...]
Tak jak chce bóstwo i ślepy przypadek
Spełniają się wszelkie ludzkie dokonania.”
(przekład Jerzy Danielewicz, „Liryka starożytnej Grecji” 1996, s. 360).
Zaś „palenie książek” wygląda na późniejszą legendę, wymyśloną na podstawie obyczajów panujących w Rzymie, rzutowanych na Ateny (Jakub Filonik „Ateńskie procesy o bezbożność do 399 r p.n.e.”)

Aneks 4 Data ataku na Plateje w r. 431 (s. 768) :

„Data w marcu jest niepewna. Decydują o niej nie „dwa miesiące” (Th. II 2, 1 - jest to lekcja błędna, będąca zapewne wtrąconą glosą marginalną) ani czas zbiorów, które w r. 431 mogły wypaść wcześniej lub później (Th. II 19, 1),ale trzecia dekada księżyca (Th. II 4, 2),co każe nam wybierać między okresem od 28 lutego do 9 marca a okresem od 28 marca do 7 kwietnia r. 431; ważne jest również określenie "na początku wiosny" (Th. II 2, 1),gdyż początek ten był ustalany nie za pomocą zmiennego kalendarza państwowego, lecz każdego roku na podstawie obserwacji. Hippokrates (Vict. 3, 1) ustala koniec zimy na wiosenne zrównanie dnia z nocą, które możemy datować dokładnie na 24 marca, Tukidydes jednak prowadził zapewne niemal każdego roku własne obserwacje i na ich podstawie mógł umieszczać koniec zimy nieco wcześniej lub nieco później, prawdopodobnie między naszym 20 a 27 marca. Przyjęcie tego okresu jako początek wiosny, a także - według terminologii Tukidydesa - lata, zgadza się z zaćmieniem słońca z 21 marca 424 r. (Th. IV 52, 1),z przypuszczalnymi datami: Elafebolion 14 = około 24 marca r. 423 (Th. IV 117, 1 i 118, 12) i Wielkich Dionizjów w dniu 13 Elafebolion = około 30 marca r. 421 (Th. V 20, 1),jak również z faktem, że od dnia zimowego przesilenia, tj. od 24 grudnia w r. 412 (Th. VIII 39, 1),do "końca zimy" upłynęło prawdopodobnie 95 dni (Th. VIII 60, 3 razem z VIII 44, 4 = 80 dni i, powiedzmy, 15 dni na wydarzenia od VIII 39, 1 do VIII 44, 4),co daje nam jako datę "końca zimy" 29 marca r. 411. Wszystkie te wydarzenia działy się, jak mówi Tukidydes - na przełomie roku, tak że zapewne słusznie postąpimy przyjmując, że atak na Plateje nastąpił w końcu marca r. 431, a wojna skończyła się zaraz po 30 marca r. 421, z czym zgadza się stwierdzenie Tukidydesa, że wojna trwała "dziesięć lat i kilka dni" (Th. V 20, 1). Bitwa pod Potidają miała zatem miejsce pod koniec września r. 432 (Th. II 2, 1),a najazd na Attykę koło połowy czerwca następnego lata, przy czym żniwa r. 431 musiały zacząć się później (Th. II 19, 1),niż to się zazwyczaj dzieje obecnie. W roku 1953 żniwa także były opóźnione: na równinie zaczęły się 13 maja, ale następnie przeciągnęły się aż do okresu między 27 maja a 10 czerwca, kiedy to zboże zostało już przeważnie zżęte, ale część była jeszcze na pniu w dniu 28 czerwca.”
Z taką erudycją nie próbuję współzawodniczyć (chociaż nie pojmuję, co do sprawy mają zbiory w roku 1953) jednak zauważę: wiosenna równonoc około 24 marca przypadała w czasach Juliusza Cezara, skoro w roku 325 n.e. była 21 marca, różnica 11 minut 14 sekund o które rok zwrotnikowy jest krótszy od juliańskiego powoduje cofanie równonocy o 1 dobę w ciągu około 128 lat, w czasach Tukidydesa była zatem około 27 marca.

Najpoważniejszy zarzut wiąże się z tym, o czym pisała na początku pani Świderkówna.

Zachwyty nad Aleksandrem Macedońskim brzmią dla mnie tyleż bezzasadnie, co naiwnie.

Ale po kolei.

Wpierw (s. 664) autor zachwala Związek Koryncki (m. in. należało „respektować wolność i autonomię każdego miasta-państwa w istniejącym aktualnie ustroju, który zmieniać wolno było jedynie w drodze przewidzianego prawem postępowania”)**, jego twórcę Filipa II stawia nawet wyżej od Aleksandra („Filip u szczytu swej kariery posiadał więcej rozwagi i prawdopodobnie więcej szacunku dla Hellady niż miał ich okazać młody Aleksander” s. 668).

** źródłem jest przysięga składana przez członków Związku, zachowana niestety tylko częściowo na inskrypcji znalezionej w Atenach
https://image.slidesharecdn.com/random-111226115319-phpapp02/95/-14-728.jpg (po grecku)
https://www.atticinscriptions.com/inscription/IGII31/318 (przekład angielski)

O rzeczywistym znaczeniu Związku najlepiej świadczy list Aleksandra wysłany na Igrzyska Olimpijskie, w którym zlekceważył owe zasady :
„Król Aleksander do wygnańców z miast greckich. Nie byliśmy przyczyną waszego wygnania, lecz, wyjąwszy tych spośród was, na których ciąży klątwa (za świętokradztwo lub morderstwo; Aleksander wyłączył także Tebańczyków),
będziemy przyczyną waszego powrotu do rodzinnych miast. Napisaliśmy w tej sprawie do Antypatra, a to w tym celu, aby jeżeli jakieś miasta nie zechcą was przyjąć, on je do tego zmusił” (Diodor Sycylijczyk „Biblioteka” XVIII 8, 4 tłum. Andrzej Konarek, w przekładzie „Aleksandra Wielkiego” Petera Greena).
Hammond znajduje mało przekonujące wytłumaczenie :
„Choć brak jakichkolwiek dowodów, zdaje się nie ulegać wątpliwości, że przed ogłoszeniem tego zarządzenia król zasięgał opinii państw greckich i określił zasady dotyczące sytuacji religijnej wygnańców, ich prawa własności itd.; jest również bardzo prawdopodobne, że uczynił to posługując się istniejącym już organem, Radą Związku Hellenów, którego był hegemonem.” (s. 737)
„W roku 324, zapewne po odwołaniu wygnańców, Aleksander zażądał od państw greckich, by oddawały mu "cześć boską".” (s. 737) W uroszczeniu takim Hammond nic złego nie widzi, obszerny wywód kończy : „żądanie czci boskiej dla siebie wynikało raczej z własnych przekonań króla niż z jakichkolwiek politycznych jego planów.” (s. 738)
Ciśnie się tu greckie słowo hybris.
„Gdyby żył jeszcze drugie lat trzydzieści, stworzyłby może imperium, w którym Macedonia i Grecja stanowiłyby centrum zamiast leżeć na jego peryferiach. W każdym bądź razie nie przestałby wojować ani wysyłać wypraw odkrywczych na morza Oceanu. Był bowiem, jak powiada Arrian, nienasycony w swoim pragnieniu podbojów.” (s. 741) Czy to ma być tytuł do chwały?
„Aleksander miał wysokie ideały - chciał zapewnić swoim poddanym wolność religijną, równouprawnienie bez względu na pochodzenie, zgodę polityczną, dobrobyt gospodarczy i spokojne warunki życia.” (tamże)
Jakie niby równouprawnienie ? Kogo z kim ? Aleksander pojął za żony trzy perskie księżniczki (uprawiał poligamię, jak jego ojciec) a swoich generałów nakłaniał do ożenków z córkami perskich i medyjskich VIPów. Prostych wojaków też zachęcał (płacąc za to) do małżeństw z miejscowymi kobietami, oczywiście odpowiednio do ich stanu (s. 735).
A „wolność religijna” ...
Jak to pogodzić z pożądaniem czci boskiej ?
„Na wojnie stosował na ogół metody bardziej humanitarne niż współcześni mu wodzowie, lecz czasem, np. w Tebach, Tyrze, Gazie czy na bramińskim terytorium w Indiach, bywał nie mniej okrutny niż oni, ponieważ uważał to za konieczne dla osiągnięcia swych celów.” (tamże)
Tak to wszystko można usprawiedliwić.
„Uchwycił on od razu samą istotę rządzenia imperium, zasady, których Republika Rzymska musiała się uczyć przez całe pokolenia krwawych zmagań, a do których należą: odpowiedzialność za podbite ludy i poszanowanie dla ich własnych instytucji; rozdział władzy cywilnej, wojskowej i finansowej w zarządzie prowincji; włączenie przedstawicieli innych narodowości do klas rządzących i militarnych; tępienie piractwa, bandytyzmu i walk domowych, a także obrona granic przy pomocy armii, w skład której wchodziły również pomocnicze oddziały innych narodowości bądź jako jednostki równoległe, bądź nawet w ramach wojsk ogólnopaństwowych; dobrobyt oparty na planie gospodarczym dla handlu lądowego i morskiego; wreszcie zapewnienie każdemu poddanemu prawa odwołania się do króla.” (s. 741) W rozróżnieniu stanowisk wojskowych od pozostałych Aleksander wzorował się na rozwiązaniach królów perskich (obawiających się skupienia nadmiernej władzy w rękach satrapów),o czym Hammond pisze w „Starożytnej Macedonii” (s. 224 polskiego wydania). O co chodzi z „odpowiedzialnością”, „poszanowaniem”, „dobrobytem” i „planem gospodarczym” nie mam pojęcia, a „prawa każdego do odwoływania się” w Rzymie nigdy nie było, jak miało by to wyglądać u Aleksandra ?
O spaleniu pałacu w Persepolis Hammond ledwo napomyka „Koniec wyprawy podjętej w celu pomszczenia Hellady zaznaczył podpaleniem pałacu Kserksesa w Persepolis” (s. 718),stąd można to przeoczyć w czytaniu. Zacytuję zatem Arriana „perski pałac królewski spalił, chociaż Parmenion doradzał mu zachować go tak z innych względów, jak również i dlatego, że nie jest rzeczą właściwą niszczyć swoje zdobycze, oraz ze względu na to, że nie przyłączą się doń ludy Azji, jeśli on sam nie da dowodu, że jest już panem Azji, lecz będzie przechodził przez nią jedynie jako zwycięzca. Aleksander odpowiedział mu na to, że musi zemścić się na Persach za to, że napadłszy na Grecję zburzyli Ateny i spalili świątynie, i wziąć odwet za wszystkie krzywdy, jakie wyrządzili Grekom. Wydaje mi się jednak, że Aleksander nie postąpił tym razem słusznie i że nie była to zemsta za dawne sprawy Persów.” („Wyprawa Aleksandra Wielkiego” 3, 18 tłum. Helena Gesztoft-Gasztold)

Po raz pierwszy przeczytałam na studiach, ogrom wiadomości trochę mnie onieśmielił.

Jak zauważa Imachuemanch „wyrzucenie przypisów zbiorowo na sam koniec książki”
Istotnie, trochę utrudnia czytanie. „Udogodnienie” to jest dziełem wydawnictwa, bowiem w oryginale są na dole stron.

Chwaląc na ogół autora pani Świderkówna na s. 19n cytuje jego myśl : „odmienna koncepcja...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1034
465

Na półkach: , ,

Obszerna, szczegółowa, uporządkowana. Monotonna i męcząca przy dłuższym czytaniu, autor ma dość przytłaczający styl pisania. Co jakiś czas zdarzają się lżejsze i bardziej wciągające akapity - mam wrażenie, że tłumaczka pozwalała sobie wtedy na większą swobodę w przekładzie.

Obszerna, szczegółowa, uporządkowana. Monotonna i męcząca przy dłuższym czytaniu, autor ma dość przytłaczający styl pisania. Co jakiś czas zdarzają się lżejsze i bardziej wciągające akapity - mam wrażenie, że tłumaczka pozwalała sobie wtedy na większą swobodę w przekładzie.

Pokaż mimo to

avatar
464
247

Na półkach: , , , ,

Drobiazgowe kompendium wiedzy o cywilizacji greckiej, która dała światu kulturę i sztukę, odciskając tym samym swoje piętno na przyszłych ludzkich pokoleniach.

Dzieje Grecji to monumentalne i całościowe opracowanie dziejów starożytnej Grecji od czasów archaicznych po podbicie przez Aleksandra Wielkiego. Autor zobrazował jak kraj pełen niezależnych miast państw stał się kolebką demokracji i sztuki. To również opowieść o tym jak nielicząca się konfederacja państewek potrafiła przeciwstawić się potędze Persji, by później ten wysiłek zmarnotrawić w wojnie peloponeskiej i dać się po niecałym wieku podbić pogardzanej Macedonii.

Pozycja, którą naprawdę warto znać.

Drobiazgowe kompendium wiedzy o cywilizacji greckiej, która dała światu kulturę i sztukę, odciskając tym samym swoje piętno na przyszłych ludzkich pokoleniach.

Dzieje Grecji to monumentalne i całościowe opracowanie dziejów starożytnej Grecji od czasów archaicznych po podbicie przez Aleksandra Wielkiego. Autor zobrazował jak kraj pełen niezależnych miast państw stał się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
231
150

Na półkach: ,

Olbrzymia synteza całościowo ujmująca dzieje starożytnej Grecji, od czasów prehistorii aż do zakończenia wojny lamijskiej. Absolutnie klasyczna pozycja w literaturze historycznej autorstwa jednego z najwybitniejszych starożytników XX. wieku. Doczekawszy się wielu wydań, nic nie stoi na przeszkodzie ukazania się jeszcze kolejnego - pomimo pojedynczych lekko przestarzałych tez (czeka to jednak każde dzieło historyczne),nadal jest to najobszerniejsze omówienie dziejów kulturalnych i politycznych, które ciężko z uwagą "przeczytać" na raz. Autor często zagłębia się w tak drobiazgowe szczegóły zmagań politycznych wewnątrz niektórych miast lub związków politycznych (nieraz na przestrzeni miesięcy),lubi też przerwać wywód historii politycznej na kilkustronicowe, drobiazgowe przedstawienie bitw (co też ma swoją wartość).
Warstwa ikonograficzna stoi na bardzo wysokim poziomie, na czele z niesamowicie szczegółową mapą topograficzną Grecji umieszczoną na czterech stronach.

Kompromitujące trochę dla wydawcy jest jednak określenie tego dzieła jako monografii. Nie pomaga brak bibliografii i wyrzucenie przypisów zbiorowo na sam koniec książki. Sprawia to spore problemy natury fizycznej obracania taką masą makulatury w rękach.
Lektura warta polecenia dla każdego zainteresowanego. Nie pozostawia niedosytu jak wiele innych powierzchownych syntez. W końcu to blisko 800 stron tekstu.

Olbrzymia synteza całościowo ujmująca dzieje starożytnej Grecji, od czasów prehistorii aż do zakończenia wojny lamijskiej. Absolutnie klasyczna pozycja w literaturze historycznej autorstwa jednego z najwybitniejszych starożytników XX. wieku. Doczekawszy się wielu wydań, nic nie stoi na przeszkodzie ukazania się jeszcze kolejnego - pomimo pojedynczych lekko przestarzałych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
68
1

Na półkach:

Dużo szczegółów.

Dużo szczegółów.

Pokaż mimo to

avatar
100
15

Na półkach:

Bardzo dobre kompendium dziejów antycznej Grecji. Rozdziały o kulturze mykeńskiej i jej upadku już się wprawdzie trochę zdezaktualizowały, ale cała reszta nadal trzyma poziom. Dodatkowym atutem książki jest świetny przekład prof. Świderkówny.

Bardzo dobre kompendium dziejów antycznej Grecji. Rozdziały o kulturze mykeńskiej i jej upadku już się wprawdzie trochę zdezaktualizowały, ale cała reszta nadal trzyma poziom. Dodatkowym atutem książki jest świetny przekład prof. Świderkówny.

Pokaż mimo to

avatar
73
10

Na półkach:

Absolutna klasyka. Co pewien czas wracam do tej książki i nigdy nie był to stracony czas.

Absolutna klasyka. Co pewien czas wracam do tej książki i nigdy nie był to stracony czas.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    189
  • Przeczytane
    113
  • Posiadam
    48
  • Historia
    17
  • Starożytność
    6
  • Ulubione
    6
  • Teraz czytam
    4
  • Historyczne
    3
  • Antyk
    2
  • Starożytność
    2

Cytaty

Więcej
Nicholas Geoffrey Lemprière Hammond Dzieje Grecji Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne