-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Cytaty z tagiem "niemcy" [301]
[ + Dodaj cytat]
Najbardziej obiecującym środkiem do osiągnięcia i zapewnienia każdemu dobrobytu jest konkurencja. Tylko ona prowadzi do tego, że postęp gospodarczy umożliwia osiąganie korzyści wszystkim ludziom, szczególnie jako konsumentom, a ponadto konkurencja eliminuje wszystkie przywileje, które nie wynikają bezpośrednio z wyższej produktywności pracy.
Droga poprzez konkurencję prowadzi w najlepszym tego słowa znaczeniu do socjalizacji postępu i zysków, a do tego jeszcze wspiera indywidualną przedsiębiorczość.
Kant: "Transcendentalnym nazywam wszelkie poznanie, które zajmuje się w ogóle nie tyle przedmiotami, ile naszym sposobem poznawania przedmiotów, o ile sposób ten ma być a priori możliwy". Nie chodzi więc tutaj o przedmioty postrzeżenia, lecz o samo postrzeżenie. We wszelkim postrzeżeniu zmysłowym są już zawarte przestrzeń i czas jako aprioryczne formy naoczności. "Idealizm transcendentalny" oznacza u Kanta to, że rzeczy, które postrzegamy, uwarunkowane są przez zasady będące naszymi formami naoczności. Nie należy tego rozumieć w ten sposób, jakoby mielibyśmy tutaj do czynienia ze zniesieniem realności.
Curzio Malaparte podczas II wojny światowej dostrzegał specyficznie niemieckie "okrucieństwo cierpiące". Jego zdaniem wynikało ono ze strachu. Przy czym Niemcy nie obawiają się ludzi silnych i uzbrojonych, lecz najbardziej boją się istot słabych. Pisał on:"Strach jest tym, co skłania Niemca do okrucieństwa, do czynów zimno, metodycznie i naukowo okrutnych. Strach przed uciskanymi, bezbronnymi, chorymi, strach przed starcami, kobietami, dziećmi, strach przed Żydami. I choćby Niemiec nie wiem jak starał się ukryć ten tajemniczy lęk, zawsze coś zmusi go do mówienia o tym, i to zawsze w najmniej odpowiednich momentach, najczęściej przy stole: czy płynie to stąd, że rozgrzało go wino i jedzenie, czy z pewności siebie, jaką mu daje poczucie, że nie jest sam, czy z podświadomej potrzeby przekonania samego siebie, że się nie boi - dość że Niemiec odsłania się, pozwala sobie mówić o głodzie, o egzekucjach i masakrach z jakąś niezdrową satysfakcją, przez którą przebija nie tylko uraza, zazdrość, odtrącona miłość, nienawiść, ale i żałosny, zdumiewający pęd do upodlenia".
Nasz bohater był zszokowany - papierosy z konopi wszelkiej maści były rozłożone w świetle dziennym razem z etykietami z ceną i były nierzadko tańsze niż talerz zupy. Wychowanek Europy Środkowej, zakorzeniony w niemieckiej tradycji przekonanej o tym, że dealerów należy po dłuższych torturach stracić, a konsumentów odzwyczajać najlepiej długoterminowym pobytem w obozach pracy, był zszokowany holenderską praktyką, która nawet przy twardych narkotykach teren raczej tylko rozpoznaje, a zamiast kajdanków przydziela uzależnionym małą rentę i dzienną dawkę metadonu w roztworze gdzieś w centrum drogeryjnym. Holandia nie wyglądała jednocześnie na bliską upadku i to zbijało Tomasz z tropu (...).
ZOFIA
W czterdziestym szóstym, rok po wojnie, znów odwiedziłam Oświęcim, To piękne zdrojowe miasteczko, gdzie spędzałyśmy z Hanele nasze wspólne wakacje, zmieniło się w Auschwitz. Ktoś wpadł na pomysł, żeby posegregować to, co znaleziono po wyzwoleniu obozu. Na sterty. Sterta butów. Sterta protez. Sterta włosów. Wyglądały jak sterty siana. Była to próba pokazania inferno przez zwielokrotnienie okropieństw. Nie udało się. (...) Rzeczy, które pozostały po ofiarach, zostały zmienione w teatralne rekwizyty. Zamiast ukazywać okropieństwo, wyglądały wręcz niezręcznie. I we mnie rodziło to opór, właściwie czułam tylko przymus, żeby jako Polka wziąć na siebie winę za to, co spotkało Żydów. Jak mam odpowiadać za to, co się stało? Broniłam się przed tym, bo jakie były moje przewinienia? Dlaczego nie wywiozą tego do Niemiec i nie wystawią na największym placu, żeby mordercy mogli widzieć swoje dzieło po wsze czasy?
(Cyjanek o piątej).
Nie wiem, w którym momencie zaczęłam postrzegać masową eksterminację w obozie jako humanitarną - innymi słowy, kiedy zaczęłam myśleć jak Niemcy - jeśli jednak alternatywą była powolna śmierć głodowa, może lepiej załatwić to od razu?
Jeżeli upadanie jest sztuką, to niektórzy opanowali ją lepiej, inni gorzej. W Niemczech ci, którzy opanowali ją gorzej, twierdzą, że nie mają za co żyć i tylko świadomość, że tym bardziej nie mają za co umierać, trzyma ich przy życiu.
Walczymy inaczej: oni [Niemcy] z wojny uczynili naukę, my [Polacy] zrobiliśmy z niej sztukę...
Jak młodzi ludzie nie mieli pokochać takiego życia? To prawda: ten, kto przyjeżdżał do wschodnich powiatów Kraju Warty, w żaden sposób nie mógł sobie wmawiać, że znajduje się na utraconej ziemi niemieckiej, która teraz powróciła do Rzeszy. Ten kraj był całkowicie polski. Hitler nie przywrócił go Rzeszy, lecz podbił podczas wojny. Wiedzieliśmy, że tu siła szła przed prawem. Prawdopodobnie argumentowalibyśmy wówczas — w walce o przestrzeń życiową zwyciężyło prawo silniejszego.
przed portalami kościołów w Poznaniu, gdzie okutane w łachmany postacie nawet zimą klęczały całymi godzinami. Ten widok mi przeszkadzał. Powiedziałabym wręcz, że ci klęczący byli jedynymi Polakami, których nienawidziłam. Nienawidziłam ich za to, że tak poważnie traktowali Boga. Nie miało dla nich żadnego znaczenia, że prowokowali gniew Niemców, a ich modlitwy wydawały się tak żarliwe, że zdawali się już nawet nie czuć tego mrozu. Czyż Bóg nie powinien ich za to miłować?