Twój ojciec był porządnym i dobrym człowiekiem. Był porządny jak wielu innych ludzi na całym świecie. Ale miał pewną słabość, która jest typ...
Najnowsze artykuły
Artykuły
Czytamy w weekend. 26 lipca 2024LubimyCzytać263Artykuły
Powstaje nowa „Lalka”! Co wiemy o ekranizacji powieści Prusa?Konrad Wrzesiński70Artykuły
Powiedz mi, gdzie jedziesz na wakacje, a powiem ci, co czytać: idealne książki na latoAnna Sierant17Artykuły
Zadaj pytanie Marii Strzeleckiej, laureatce Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Melita Maschmann
![Melita Maschmann](https://s.lubimyczytac.pl/upload/authors/36709/347019-140x200.jpg)
1
5,7/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Melita Maschmann (1918–2010) was a German memoirist. She achieved renown with her 1963 book Fazit: Kein Rechtfertigungsversuch, which recounted her years as a member of the Hitler Youth and a propagandist for the Nazi machine.
Maschmann never married and had children. For the last ten years of her life, she suffered from Alzheimers.
Maschmann never married and had children. For the last ten years of her life, she suffered from Alzheimers.
5,7/10średnia ocena książek autora
29 przeczytało książki autora
38 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
BILANS Moje życie w Hitlerjugend bez usprawiedliwienia
Melita Maschmann
5,7 z 27 ocen
67 czytelników 7 opinii
2005
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Jak młodzi ludzie nie mieli pokochać takiego życia? To prawda: ten, kto przyjeżdżał do wschodnich powiatów Kraju Warty, w ...
Jak młodzi ludzie nie mieli pokochać takiego życia? To prawda: ten, kto przyjeżdżał do wschodnich powiatów Kraju Warty, w żaden sposób nie mógł sobie wmawiać, że znajduje się na utraconej ziemi niemieckiej, która teraz powróciła do Rzeszy. Ten kraj był całkowicie polski. Hitler nie przywrócił go Rzeszy, lecz podbił podczas wojny. Wiedzieliśmy, że tu siła szła przed prawem. Prawdopodobnie argumentowalibyśmy wówczas — w walce o przestrzeń życiową zwyciężyło prawo silniejszego.
2 osoby to lubiąStwierdzenie, że Żydzi i Niemcy byli powiązanipokrewieństwem charakteru, wstrząsnęło mną na długie lata.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
BILANS Moje życie w Hitlerjugend bez usprawiedliwienia Melita Maschmann ![BILANS Moje życie w Hitlerjugend bez usprawiedliwienia](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/63000/63936/352x500.jpg)
5,7
![BILANS Moje życie w Hitlerjugend bez usprawiedliwienia](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/63000/63936/352x500.jpg)
Bardzo ciekawa książka, jeśli kogoś interesują wspomnienia aktywnej działaczki Hitlerjugend. Czytelnik ma okazję zobaczyć jak wyglądało życie w czasie II Wojny Światowej z perspektywy "tych złych". Autorka opowiada bardzo szczegółowo o swoich przeżyciach, stosunku do wojny, Hitlera i podbitych narodów. Ciężko powiedzieć czy jej "bilans" jest szczerym przyznaniem się do winy czy próbą wybielenia się przed innymi. Myślę, że każdy czytelnik po tej lekturze sam będzie musiał odpowiedzieć sobie na to pytanie.
BILANS Moje życie w Hitlerjugend bez usprawiedliwienia Melita Maschmann ![BILANS Moje życie w Hitlerjugend bez usprawiedliwienia](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/63000/63936/352x500.jpg)
5,7
![BILANS Moje życie w Hitlerjugend bez usprawiedliwienia](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/63000/63936/352x500.jpg)
Solidna niemiecka pamięć, pedanteria w niektórych opisach i zaskakujące luki pamięci w innych. Duma z dokonywanych wyborów i nagłe "wybuchy" przyzwoitości, w których szczerość wątpię. Książkę dobrze się czyta, choć - przynajmniej w moim wypadku - z najwyższym obrzydzeniem. Jeśli kobieta, młoda dziewczyna właściwie, potrafi wzbudzić taką odrazę, cóż ze starszymi... Czy cały naród był taki?
Autorka sięgnęła po dość znaną formułę listu do przyjaciółki. Zastanawia powierzchowność zwrotów do koleżanki, którą zdradziła. Dopiero pod koniec jej „spowiedź” nabiera „rumieńców”. Dziwnym trafem przyjaciółką jest żydówka, stąd i sukces kasowy. Oto skruszona Niemka pisze do żydówki...
Melita Maschmann podkreśla swoją szczerość, ja jakoś nie mogłem jej uwierzyć. Poruszył mnie fragment cytowany we wstępie: „Zwykle najpierw rozstrzeliwano dzieci. Te najmniejsze trzymano w powietrzu za rączkę i strzelano im w głowę, po czym obojętnie wrzucano je do dołu, jak kawał drewna. Zapłakany mały chłopiec w drodze do dołu wciąż pytał swoją matkę, czy to będzie boleć". Dobrze więc, że sama Melita napisze: „Wyrządzonej krzywdy nie odwróci żaden akt pokory."
Trudno odmówić racji matce autorki: "Matka nie była zachwycona, kiedy niewykształceni zajmowali się polityką, uważała to za arogancję." Melita sama była taką niewykształconą osobą. "Matka zawsze wzorowo dbała o swoją służbę, ale wydałoby się jej absurdem, gdyby miała z nimi dzielić stół." Co zatem pchnęło tę młodą dziewczynę do negacji wartości wyznawanych przez jej rodziców i związanie się z brutalnym i – co potem napisze sama – prostackim Hitler Jugend? Próby odpowiedzi, a jest ich kilka, są – moim zdaniem – żenujące.
Trudno też uwierzyć, że już od początku cierpiała w HJ, bo przecież marzyła by się do niego dostać. "Wielokrotnie budziłam niechęć u moich przełożonych i karano mnie (na przykład przez degradację),ponieważ byłam niesubordynowana. Za każdym razem wiązało się to z problemem, który mnie dręczył: czy narodowy socjalizm nie powinien pozostać raczej sprawą małego przywódczego zakonu rekrutowanego poprzez surową selekcję?"
Jakże aktualnie brzmią słowa: "Dziwne, prawda: w polityce gorliwie poddawałam się wszelkiemu autorytetowi, gdy jednak chodziło o kwestie religijne, to nie znosiłam najmniejszego przymusu." Przecież podobnie dzisiaj, dyktatura tolerancji, udawania, że przebrany facet jest kobietą. Ci sami ludzie wyśmiewają każdy aspekt życia religijnego, jako sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem. Narodowi socjaliści nie wyzwolili się od Boga, chociaż od Niego stronili, czy wręcz byli wrodzy. Potwierdza to opis "nazistowskiej uroczystości zawarcia małżeństwa. Odbyła się ona w lesie pod Poczdamem. Należałam do chóru, który miał w niej uczestniczyć. Na polanie stał ołtarz, a na nim płonął ogień. Dwie kobiety w długich, białych szatach trzymały misy pełne chleba i owoców. Jedna z tych „kapłanek" miała rozpuszczone jasne włosy, druga — ordynarną ondulację „na chłopczycę", a w uszach kolczyki, jakie często spotykało się u wiejskich dziewcząt. Niestety, nie pamiętam słów przysięgi młodej pary(…).”
Była w HJ i mam wierzyć, że nie czytała "Sturmera"? Tylko dlatego, że sama tak pisze? "Uważaliśmy też, że nie dotyczą nas metody stosowane przez „Sturmera" w jego rasistowskiej propagandzie. Gazeta ta napawała mnie wstrętem. Nigdy nie miałam w ręku ani jednego numeru, tylko czasami rzucałam okiem na tytuły (…)To samo dotyczy pieśni, tekstów ociekających krwią, które śpiewałam wraz z innymi po roku 1933. Przypomnę tylko jedną z nich: „Gdy krew Żyda po nożu spłynie...".
Robi się z siebie zapracowane dziewczątko, bez miary oddane pełnionej służbie. A przecież jej młodzieńczy idealizm powinien wyparować podczas „kryształowej nocy”. Tymczasem ona była obojętna! Więcej, znalazła usprawiedliwienie!
Interesujące są jej wynurzenia dotyczące narodu polskiego. Otóż miała przekonanie, że to naród bez inteligencji, sami chłopi i robotnicy. Sama powie: „W Poznańskiem czułam się jednak u siebie, a w Polakach widziałam niechętnie tolerowanych intruzów, których obecność tutaj będzie trwała tak długo, jak my tego będziemy potrzebowali. Inaczej sprawa się miała ze wschodnimi powiatami tego kraju. Tu sytuacja sił okupacyjnych była wyraźna, choć również te tereny — niemal wyłącznie polskie — były nazywane krajem niemieckim”. Cieszmy się, że rodacy Melity nie wygrali, moglibyśmy jeszcze lepiej poczuć jej wyższość.
Jakieś przebłyski współczucia? Niemcy umieli znaleźć i na to sposób. Melitę przekonała sugestia, że ratowanie polskich dzieci przed głodem jest równoznaczne z samobójstwem Niemców. Należy niszczyć polski przyrost naturalny – jakie to piękne hasło. „uważałam za swój obowiązek dławić osobiste uczucia, jeśli stały na drodze konieczności politycznych".
"(…) moja duma reprezentowania Niemiec na tym terenie nie pozwalała mi ujawniać wobec Polaków słabości" Oj, nie była słaba… W końcu sama powie chwilę później: "Byłam szczęśliwa, że wolno mi pracować w Kraju Warty, i tego miejsca nie zamieniłabym na żadne inne w Niemczech. Moi towarzysze i ja uważaliśmy się wyróżnieni, że wolno nam było pomagać w „zdobywaniu" tego terytorium dla naszego narodu i dla kultury niemieckiej. Jak najbardziej uskrzydlała nas arogancka energia „kulturtragerów"."
Praca nad pełnym przyłączeniem tych ziem – czy trzeba być idiotą, by nie wiedzieć, że nigdy nie były niemieckie – stała się dla autorki i jej współpracowników wspaniałą przygodą. Ci wspaniali Niemcy... zaiste, naród poetów i malarzy, kompozytorów i filozofów... Z takim poświęceniem wymordowali miliony Polaków. Cóż, piękna przygoda. Ale bez urazy, nie robili tego dla siebie: " Byliśmy tym szczęśliwsi, że tej przygody nie szukaliśmy dla zaspokojenia naszego indywidualnego głodu przedsiębiorczości. Czuliśmy się powołani do ciężkiej i pięknej służby, w której — jak sądziliśmy — spełnialiśmy nasz obowiązek wobec Rzeszy."
Coś o Polakach, byli wyjątkowo głupi: "Podobno ci partyzanci już się okrutnie zemścili na tych, którzy starali się pokrzyżować ich plany. Nie tak dawno temu, mówił dalej komisarz, został przez nich „zlikwidowany" niemiecki urzędnik administracyjny, który znany był ze swej szczególnej sympatii do Polaków."
Coś o żydach, których traktowała podobnie jak Polaków: „Gardziliśmy ludźmi, dzięki którym niemal suchą nogą dotarliśmy na ląd. Traktowaliśmy ich jak maszyny użyte do holowania.” Może wobec nich obudziło się sumienie? „Nędza żebrzących dzieci wstrząsnęła mną. Ale zacisnęłam zęby. Stopniowo jednak nauczyłam się w takich sytuacjach szybko i radykalnie tłumić swoje „prywatne uczucia". „To jest straszne — mówiłam sobie — ale wypędzenie Żydów należy do tych przykrych rzeczy, które musimy wziąć na siebie, jeśli Kraj Warty ma stać się niemiecki". Dobra dziewczynka…
Najohydniejszym fragmentem są opisy przymusowych wysiedleni. Niemcy pozwalali zabrać tylko tyle, ile pomieści wóz. Melita i jej podopieczne mają pilnować, czy Polacy nie zabierają więcej! Przekonuje ją przede wszystkim to, że trzeba pilnować, by niemieccy koloniści nie zastali pustych domostw. „Mężczyźni, którzy pomagali przy wcześniejszych przesiedleniach, wciąż się uskarżali, że Polacy nawet jeśli się stało tuż obok nich — z wielkim sprytem potrafili wykraść i to minimum inwentarza, jakie miało pozostać w domu.” Ci bezczelni Polacy mieli czelność kraść własne rzeczy!
Cóż za obrzydliwa scena: "Czasami nie pozostawało mi nic innego, jak kazać ponownie rozładować furmankę, by ostatecznie dokonać selekcji przedmiotów na te, które zostają, a które wolno zabrać. Ponieważ Polacy często nie rozumieli moich zarządzeń, lub nie chcieli ich rozumieć, musiałam używać jednoznacznych gestów. Nie omieszkałam przy tym uzbroić się w solidny wieszak, i to uzbrojenie Amazonek poleciłam także moim koleżankom."
Miła dziewczynka, jaka szczera: "Gdybyśmy dotarły do prawdy o polskich wysiedleńcach, że na przykład niektórzy z nich zostali skazani na bezdomność i najstraszliwszą biedę, to pewnie by nas ta wiadomość nie przeraziła. Polacy byli naszymi wrogami. Musieliśmy wykorzystać ten moment, kiedy byliśmy potężniejsi od nich, aby osłabić ich „substancję narodową". Takie argumenty nazywaliśmy „polityką realną".
Pełna dobroci, w gospodarstwie, z którego wypędzono Polaków: "Za każdym razem, kiedy, ostrożnie stąpając w ciemnościach, przekraczałam próg z zaspanym, jęczącym zawiniątkiem, szeptałam: „Obyś rósł zdrowo w tym domu na dobrego, szczęśliwego człowieka. Oby ten kraj stał się twoją ojczyzną!" Zrabowane bydło chroni przed "polskimi złodziejami"! A potem jeszcze niesamowita pomysłowość i dobroć dla Niemców, ktorzy są "kolonizatorami". Sfałszowała urzędowe pismo i pojechała na polsą wieś, nieobjętą akcję wysiedleń, by stamtąd zrabować mienie dla niemieckich przesiedleńców. Pewnie bawiło ją przerażenie Polaków, którym pokazywała pismo i żądała wydania mebli, łóżek, sienników czy nawet łyżek. Chodziłam do domów, które wyglądały na w miarę zamożne". Ach, ci pomysłowi Niemcy.
Milczeniem pominę jej powojenne losy, dochodzenie do prawdy, a później skruchę i nawrócenie. Nie mam wątpliwości, że gdyby Melita trafiła do obozu koncentracyjnego, wzorowo wywiązałaby się ze swoich obowiązków.