Junkyard Joe Geoff Johns 7,9
ocenił(a) na 86 tyg. temu Wojna w Wietnamie i wszystkie przedsięwzięcia amerykańskiej armii od dawna są w kręgu moich zainteresowań. Wynika to przede wszystkim z faktu mojego zainteresowania tym państwem, jego historią, tradycjami i kulturą, ale nie o tym dziś mowa. Dotykając kwestii wojny, za sprawą wydawnictwa NAGLE! mamy okazję poznać kolejny tom serii autorstwa Franka i Johnsa, opowiadającą o tzw. Bezimiennych, którzy mają uratować świat. Kolejnym z nich jest Junkyard Joe.
Gwoli przypomnienia, pierwszy tom zatytułowany Geiger przeniósł nas w postapokaliptyczną przyszłość, gdzie poznaliśmy radioaktywnego wojownika, dla którego najważniejsze na świecie jest dobro jego rodziny. Tym razem poznajemy historię w zupełnie innych klimatach. Zdecydowanie bardziej wojennych, z elementami thrillera, akcji, ale także sci-fi. W końcu bohaterem jest tutaj pewien niezwykły… robot.
Myślę, że większość osób kojarzy wojnę w Wietnamie, jej rezultat oraz skutki, jej wpływ na amerykańskie wojsko i jego morale, a także na całe społeczeństwo USA. Na pewno widzieliście jakieś filmy, czy dokumenty albo czytaliście książki w tej tematyce. Autorzy komiksu właśnie to wydarzenie w historii świata stawiają za punkt wyjściowy fabuły Junkyard Joe. Wyobraźcie sobie, że wyruszacie na kolejną misję. Może ona być waszą ostatnią. Wszystko idzie nie tak jak trzeba, aż tu nagle znikąd pojawia się tajemniczy robot, który ocalił wasz tyłek. To właśnie przeszedł Morrie „Muddy” Davis.
Po latach, Davis stworzył komiks oparty na swoich doświadczeniach wojennych i umieścił w nim robota żołnierza, Junkyard Joe. Nie wierzył jednak, że to co zobaczył w Wietnamie wydarzyło się naprawdę. Po latach przeszłość nawiedza jednak bohatera, a u progu drzwi emerytowanego komiksiarza i weterana pojawia się ów tajemniczy robot! Skąd się wziął? Czego chce? I kim tak naprawdę jest? O tym przekonujemy się z lektury komiksu.
Junkyard Joe w bardzo fajny i oryginalny sposób łączy elementy sci-fi, historii spiskowych i powieści akcji z wpływem jaki wojna ma na żołnierzy. Jest tu zatem coś pouczającego, ale i rozrywkowego. Ta kombinacja autorom komiksu wychodzi po prostu świetnie. Gdzieś w tę fabułę wplatają również spore dawki humoru. No bo kto nie uśmiałby się patrząc jak ten niegdyś zabijający wszystkich swoich wrogów robot teraz zajmuje się praniem, czy sprzątaniem domu?
Co ciekawe, podobnie jak Geiger tak i Junkyard Joe jest opowieścią o rodzinie. Zupełnie się tego nie spodziewałem, zaczynając lekturę komiksu o nadzwyczajnym robocie. W historię tytułowego bohatera zostają wmieszane dzieciaki, które dopiero co wprowadziły się ze swoim ojcem do miasteczka. A że ich sąsiadem jest bardzo popularny twórca komiksów, to logiczne, że prędzej czy później jedno z nich zainteresowało się starszym panem. Co prawda fakt, że jedno z nich zupełnie przypadkiem dostrzegło robota u „Muddy’ego” za oknem trąci nieco schematem, ale mi w ogóle to nie przeszkadza.
Komiks okazał się historią o rodzinie i budowaniu społeczności. Oczywiście, nie brakuje w nim akcji i ucieczek, a momentami jest naprawdę krwawo i brutalnie. Twórcy starają się by historia wyglądała naprawdę oryginalnie i wiarygodnie. Stylistycznie mamy tutaj powtórkę z Geigera. Kolorystycznie kadry świetnie odpowiadają tonowi poszczególnych fragmentów historii. Najważniejsze jest jednak to, że potrafią tytułowego bohatera uczłowieczyć, choć jego oblicze pozostaje w pełni sztuczne.
Junkyard Joe to świetny, w wielu miejscach zaskakujący tytuł. Małomiasteczkowy klimat idealnie miesza się z fantastyczno-naukową historią akcji. Są momenty naprawdę ciepłe i zabawne. Są także chwile krwawe i brutalne. Jako drugi tom serii i coś zupełnie innego i oryginalnego komiks usatysfakcjonuje nawet najbardziej wymagających czytelników.