Warstwa graficzna podobała mi się bardzo - rysunki fajne i pomysłowe, świadczące o dużej wyobraźni ich autora.
Gorzej niestety z warstwą fabularną - krótko mówiąc, nie powaliła mnie na kolana. Moim zdaniem fabuła jest przekombinowana, mnóstwo niedopowiedzeń i przeskoków powoduje, że ciężko w ogóle momentami załapać, o co chodzi. Widać także mocno dziaderskie spojrzenie na kobiety, przez co zalatuje starym lamusem.
Za rysunki daję 8/10, a za treść - 2/10, stąd średnia 5 gwiazdek.
#WyzwanieLC2022 Sierpień
Funky Koval to był (będzie?) gość. Istny James Bond przyszłości. Z sentymentem wspominam czasy, gdy wraz z siostrą czekałyśmy, aż tata skończy czytać nowy numer "Fantastyki", by móc wziąć się za lekturę. Zawsze zaczynałyśmy od komiksu (siostra zwykle na tym kończyła). I właśnie sentyment sprawił, że kupiłam tę pozycję, bo Funky'ego Kovala najbardziej pamiętam spośród komiksów drukowanych w "Fantastyce" Książka leżała sobie na półce i właściwie o niej zapomniałam, bo po komiksy raczej nie sięgam. Ale dzięki sierpniowemu wyzwaniu wygrzebałam ją spod stosu innych. I muszę przyznać, że nawet mi się podobała. Nie wiem czy to przez sentyment i miłe wspomnienia, czy te komiksy są naprawdę dobre, ale lektura była dla mnie prawdziwą przyjemnością. Podobały mi się postacie narysowane przez Bogusława Polcha, a także z zainteresowaniem śledziłam przebieg akcji. Jedynie ta futurystyczna czcionka sprawiała mi trudności przy czytaniu.
W sumie dzięki Funky'emu odzyskałam wiarę w komiksy. Ich lektura też może być przyjemnością, tylko powinnam staranniej wybierać tytuły i trzymać się raczej klasyki, a unikać produkcji Marvella i Disney'a.