Nowa Atlantyda Francis Bacon 5,8
ocenił(a) na 72 lata temu Francis Bacon (1561-1626) razem z Galileuszem (1564-1642) uchodzi za twórcę nowoczesnej metody naukowej. Co prawda w odróżnieniu od swojego włoskiego rówieśnika nie odnotował na swoim koncie żadnych ważnych odkryć i do końca życia nie dał się przekonać do heliocentrycznego modelu kosmologicznego, ale to on opracował z grubsza korpus zasad rozumowania, które zadecydowały o owocności zmagań sciences z naturą o wydarcie jej tajemnic. I nauka była jego rzeczywistą pasją. Na pewno więcej dla niego znaczyła niż kariera polityczna (aż dziw, że za Jakuba I Stuarta sięgnął po godność lorda kanclerza, nie dziwi natomiast, że cieszył się nią krótko) i wierność swoim protektorom (kiedy jeden z nich, hrabia Essex, popadł w niełaskę, jemu jako adwokatowi korony przypadło sformułowanie oskarżenia przeciw niemu, a po jego ścięciu – uzasadnienie tego aktu). Rozumowanie indukcyjne zaproponowane przez Bacona, polega – jako on to ujmował – na pozbawieniu myślenia skrzydeł i obciążenia go ołowiem. Tym ołowiem miał być eksperyment służący weryfikacji uogólnień poczynionych na bazie określonych spostrzeżeń. W praktyce oznaczało to znaczne wydłużenie drogi między spostrzeżeniami zmysłowymi, zasilanymi coraz precyzyjniejszymi instrumentami, a ostateczną wiedzą na temat stanu rzeczy. Można nawet powiedzieć, że prowadziło do pogodzenia się z faktem, że naukowy obraz świata składa się wyłącznie z hipotez, bardziej lub mniej zweryfikowanych, a nie stanowi odbicia rzeczywistości.
„Nowa Atlantyda” (1623) to dziełko, dzięki któremu Francis Bacon zapisał się nie tylko w dziejach nauki, ale także w historii literatury, szczególnie tej aspirującej do roli reformatorki zastanego przez siebie porządku społeczno-politycznego, wraz z jego instytucjami i przede wszystkim horyzontem myślowym współczesnych. A tym celom właśnie służył gatunek literacki, który swoją nazwę zawdzięcza Tomaszowi Morusowi jako autorowi „Utopii” (1516),poświęconej opisowi wymyślonej przez niego krainy, charakteryzującej się idealnym ustrojem politycznym. Sam Bacon nawiązuje jednak nie tyle do Morusa, co do Platona, a konkretnie do przywołanego przez niego w „Kritiasu” mitu o Atlantydzie, przedstawiając inaczej jej losy, niż zrobił to jego starożytny poprzednik. Według niego Atlantyda nie zatonęła, lecz w wyniku kataklizmów naturalnych przeżyła regres cywilizacyjny. Przetrwała jednak jako Ameryka. Wyspę Bensalem (Nową Atlantydę) usytuował w jej pobliżu, w południowych rejonach Oceanu Atlantyckiego.
Utopia Francisa Bacona powstała w momencie newralgicznym w dziejach kultury europejskiej. Christianitas uległo w Europie destrukcji, ale chrześcijanie w niej jeszcze żyli, służąc już jednak nie tyle jedności ponadnarodowej wspólnoty, ile pomyślności wyosabniających się na dobre państw. Jednym z nich był Bacon. Gdyby wyspa Bensalem istniała naprawdę, to jej, a nie Francji, przypadłby zaszczytny tytuł „najstarszej córy Kościoła”. Jej chrystianizacja nastąpiła bowiem już w połowie pierwszego wieku po Chrystusie za sprawą apostoła Bartłomieja. To on przekazał w cudowny sposób mieszkańcom wyspy skrzyneczkę z wszystkimi pismami staro- i nowotestamentalnymi. Jeśli chodzi o te drugie, to należy zwrócić uwagę, że w tym czasie nie zostały one jeszcze nawet napisane. O czym zatem świadczy to zdarzenie? Oczywiście, o szczególnym miejscu, jakie Bensalem zajmowało w planach opatrzności Bożej. Jej też zawdzięczało ono głęboko religijnych władców, myślących wyłącznie o dobru państwa i ludu. Przede wszystkim chodzi tu o króla Solamonę, który powołał do życia najważniejszą instytucję w królestwie, a mianowicie Dom Salomona (sic! Król nosił imię Solamona, a instytucji patronował biblijny Salomon),a inaczej Kolegium Dzieła Sześciu Dni, koncentrujący się na badaniach naukowych właśnie. Opowieść Francisa Bacona to czysta fantastyka, ale odwołuje się ona do przebiegu wydarzeń w rzeczywistym świecie. Historycznie rzecz biorąc, sciences narodziły się wszak w ramach cywilizacji chrześcijańskiej. To prawda o stworzeniu świata przez Boga Ojca i odkupieniu go przez Syna Bożego stanowiła ten wyjątkowy impuls do rozpoczęcia systematycznych badań nad jego tajemnicami. Opisują to historycy nauki, na przykład Michał Heller. Niemal natychmiast weszły w fazę buntowniczą, o czym świadczy „sprawa Galileusza”. Dzisiaj zresztą w ogóle już nie chcą pamiętać o okolicznościach swego poczęcia. I tego zapewne Bacon nie brał pod uwagę, pracując nad ideałem ustrojowym, który dałoby się określić mianem sofiokracji, czyli rządami mądrości (niestety mądrości rozumianej wąsko, scjentystycznie). Okazało się, że zbytnie się skupienie na stworzeniu każe zapomnieć o Stwórcy i Odkupicielu. Kolejnym etapem jest odcięcie się od metafizyki i ugrzęźnięcie w utylitaryzmie, a więc w tym, czego tak bardzo obawiali się XX-wieczni katastrofiści, z Witkacym na czele. I w rzeczy samej Francis Bacon był skrajnym utylitarystą. Wystarczy rzucić okiem na zwieńczającą „Nową Atlantydę” listę „wielkich zadań w stosunku do przyrody, mających na względzie pożytek ludzki”. Oto niektóre z nich: „przedłużanie życia”, „przywracanie w pewnym stopniu młodości”, „opóźnianie starości”, „łatwiejsze i nie tak obrzydliwe przeczyszczania”, „pobudzanie wesołości i dobrego usposobienia”, „powiększanie przyjemności zmysłowych”… Zaraz, zaraz, co to jest? Utopia spełniona? Czyżbyśmy już żyli w wymarzonej przez Bacona termitierze?