Najnowsze artykuły
- ArtykułyStrefa mrokuchybarecenzent0
- ArtykułyMiędzynarodowe Targi Książki w Warszawie już 23 maja. Włochy gościem honorowymLubimyCzytać2
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant70
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Paweł Lach
3
7,1/10
Mieszka i pracuje w Oświęcimiu, gdzie angażuje się w działalność lokalnego Klubu Fantastyki. Debiutował w 2009 roku opowiadaniem fantasy "Rolf, diabeł i Czarna Wieża" w "Magazynie Fantastycznym", potem pisał też do internetowej Esensji, a na stałe współpracuje z portalem rockmagazyn.pl.
7,1/10średnia ocena książek autora
153 przeczytało książki autora
112 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Sny umarłych 2022. Polski rocznik weird fiction
Paweł Lach, Jarosław Klonowski
7,4 z 24 ocen
63 czytelników 6 opinii
2023
Magazyn Silmaris nr 4/2018 (11)
Paweł Lach, Magdalena Świerczek-Gryboś
8,0 z 1 ocen
4 czytelników 0 opinii
2018
Creatio Fantastica nr 3-4 (54-55) 2016 – Lovecraft
Paweł Lach, Marcin Moń
10,0 z 2 ocen
4 czytelników 0 opinii
2017
Creatio Fantastica nr 1 (52) 2016 – Światy steampunku
Łukasz Orbitowski, Paweł Lach
9,5 z 2 ocen
5 czytelników 0 opinii
2016
Creatio Fantastica nr 4 (46) 2014
Paweł Lach, Adam Podlewski
10,0 z 1 ocen
4 czytelników 0 opinii
2014
Najnowsze opinie o książkach autora
City 6. Antologia polskich opowiadań grozy Dariusz Muszer
8,0
W ramach eksplorowania polskiej literatury grozy XXI wieku przyszła kolej na ukazującą się od kilkunastu (!) lat serię “kwadratowych” książeczek od wydawnictwa FORMA. Seria ta swój rozkwit miała jakieś dziesięć lat temu - dzisiaj jedynym przejawem aktywności są kolejne antologie opowiadań z serii “City”.
Plan był taki, by zacząć od pierwszej z nich, “City 1” z roku bodajże 2009 (okrągłe 15 lecie by to było!),ale, trzeba trafu, że akurat na świeżo wyszła szósta część, zatem zamiast grzebać w archiwaliach postanowiłem lekturę cyklu zacząć od końca.
No i to był dobry wybór - bowiem antologia ta zaskakująco wręcz mi się spodobała (no ok, nie, wiem, jakie było “City 1”, być może jeszcze lepsze),zapewniając mnóstwo dobrej rozrywki. Zaskakująco, gdyż, przyznam, nie zawsze antologie pisane na zadany temat, antologie, gdzie grono autorów dobierane jest w ramach kryteriów towarzyskich, są wystarczająco interesujące (napiszę oględnie) dla postronnego czytelnika. Tymczasem “City 6” to antologia tematyczna, opisująca na różne sposoby istotę Miasta, jako konstruktu fabularnego czy jako elementu scenografii opowiadanych historii. Skład autorów z kolei potwierdza pewną “środowiskowy” charakter doboru tekstów do antologii, jest całe grono weteranów serii, którzy publikowali już w poprzednich częściach serii.
Mimo powyższych obaw końcowy efekt wypadł zaskakująco udanie; lektura zbioru przyniesie fanowi grozy dużo frajdy a zróżnicowanie tematyczne zapewni
Opowiadanie objęte są fabularną klamrą - to podzielony na dwie części krótki tekst Kazimierza Kyrcza - rekomenduję czytanie go naraz w całości, oderwane od siebie oba fragmenty nie zmierzają donikąd, po połączeniu dają zgrabne, weirdowe opowiadanie będące esencją, swoistym pendant “miejskości” zbioru.
A potem mamy najbardziej konkretny strzał w szczękę - Zeter Zelke i jej opowiadanie “Mimik” . “Mimik” to horror sci-fi - Ziemia jest przedmiotem inwazji z kosmosu - najeźdźca potrafi przybrać dowolną formę materialną, nieliczna, topniejąca grupa survivorów przebija się przez zrujnowane miasto… Uuuaa! ALEŻ TO BYŁO DOBRE! Z twistami, z mocnym zakończeniem, łączące w jedno dwa genialne filmy Johna Carpentera - “Ucieczka Z Nowego Jorku” i “Coś”. Gdyby szukać jednostkowych ocen to byłoby to 10/10, naprawdę “rare bird” - “Mimik” wchodzi jak masło i zgarnia pełną pulę. Zeter Zelke jest mało znana, najczęściej można ją spotkać w kolejnych odsłonach serii City (było coś o “weteranach”),no i już się cieszę na kolejne lektury, bo mam całą serie. Tak 3mać!
Horror sci-fi to w ogóle wdzięczna formuła dla opowieści o Mieście. Drugą perełką zbioru jest “Zanęta” Kornela Mikołajczyka, podobnie jak “Mimik” opisująca ludzkość zaatakowaną przez Najeźdźców z Kosmosu. Post-apokaliptyczna rzeczywistość, opustoszałe ulice wymarłego Miasta, a z nieba zwisają tytułowe “zanęty” - indywidualnie dopasowywane pokusy na haczykach, porywające ludzi ku niebiańskiej ułudzie - zwierciadlanemu odbiciu Miasta, wiszącem w górze nad ziemią. Bohater, wynalazca, tęskni za porwaną przez taką zanętę żoną i konstruuje coraz to nowe urządzenia do obrony przez haczykami. Aż nagle, pewnego dnia zanęta kusi również jego. Doskonały pomysł, świetne wykonanie. Brawo.
I dalej idziemy w klimaty s-f i post apo. Oto “Piasek Pod Oczami” Aleksandry Knap. Ludzie muszą wybierać - czy są gotowi na ciężką fizyczną pracę w wiejskiej Kolonii czy może jednak wolą rajskie życie w Mieście? Tylko czy można żyć w raju za darmo? Gęsty, post-apokaliptyczny weird, z klimatami dystopijnymi sięgającymi Wellsa (“Wehikuł Czasu”) czy netflixowego serialu “3%”.
Pozostałe opowiadania można, dość umownie, podzielić na dwie części - przywołane powyżej weird fiction, i tzw. “plain horror” - rasowe opowiadania niesamowite. W obu grupach mamy do czynienia z bardziej i mniej udanymi kreacjami. Zacznę ich omówienie od weirdu :
“Wszystkie Oczy Patrzą” Aleksandry Bednarskiej - to gangsterska historia neapolitańska. Wyrzuty sumienia z powodu śmierci ojca prześladują młodego cyngla mafijnego. Wprawdzie niby się tacie należało, ale w konsekwencji popełnionego morderstwa (?) młody wszędzie widzi oczy, w końcu popadając w grożący jego obowiązkom obłęd; tak, aż cosa nostra zmuszona jest wydać wyrok.… Jest nerw, jest fajny styl w opowiadaniu, nawet jeśli fabularnie nie wszytko się idealnie spina.
W “Blackoucie” Marty Radomskiej samotna młoda kobieta wraca autobusem przez pogrążane w mroku miasto, ścigana, jak wszyscy inni wokół, przez traumy z przeszłości, kolejne bardzo dobrze napisane opowiadanie, morfujące codzienność w grozę.
Mocno wbija się w pamięć “Istota Bólu” Tomasza Ciastonia. Starzejący się pielęgniarz zatrudniony w ponurym szpitalu, w wolnym czasie zajmuje się gwałceniem trupów pięknych dziewcząt (sic!) i formowaniem z gnijących resztek pooperacyjnych pomnika Istoty Bólu. Pewnego dnia do szpitala przywożą zwłoki wnuczki, która popełniła samobójstwo… Wyjątkowo obrzydliwe, turpistyczne opowiadanie, z gęstym, niepokojącym klimatem przywołującym nieco “Królestwo” Larsa Von Triera.
Również paskudna i turpistyczna jest “Koronkowa Dziewczyna” Anny Szczęsnej, gdzie bohater zatrudniony w kieracie bezimiennego Miasta podejmuje skazaną na klęskę próbę ucieczki, by po jej niepowodzeniu, okaleczony, trafić w inne miejsce systemu.
Mniej mniej przekonały “Miasto Fregoliego” Krzysztofa Maciejewskiego - opowiadanie napisane pięknie,. ale niestety, nie bardzo rozumiem twórczość Krzysztofa, nie inaczej jest też tym razem. Bohater szukający swego wroga natrafia w końcu na samego siebie? Za trudne.
Nie bardzo też mi się spodobał “Blaszak” Beniamina Koffe - nieprzekonujący mariaż weirdu (samotny przegrany bohater kontra Wielki Zły Świat) z bizarro (zakończenie cytujące “Iron Mana”?)
No i jeszcze “Samotność K.”- Flora Woźnica ma swój charakterystyczny, mocno indywidualny styl, jak on nie przypasuje (a mnie do końca nie przypasował) to czytelnik ma problem. Jej opowiadania mają niewiele fabuły, to raczej moralitety - tym razem starzec, będący czymś na kształt “nieświadomego demona miasta” co jakiś czas dokonuje rzezi skorumpowanych mieszkańców metropolii.
Druga grupa to, jak pisałem, “plain horror”, zestaw dobrze wymyślonych i dobrze napisanych opowiadań niesamowitych, rasowej grozy. Wymienić tu można :
“Lustro Wieczności” Michała Górzyny - tytułowe lustro to brama do zaświatów, w których mroczne, demoniczne siły walczą między sobą skłaniając śmiertelników do pomocy. Żywe tempo przygody, jump scary, twisty - miód malina. Można by tu i ówdzie na krawędziach podszlifować pomysł, bo odrobinę chwilami infantylny się wydaje, ale generalne wrażenie pozostaje pozytywne.
“Kult” Michała Zgajewskiego jest klasycznym kryminałem noir z prywatnym detektywem szukającym zaginionej blondynki - w tle zagadki skrywa się zaś tajny lovecraftowski kult. Fajny styl naśladujący Chandlera i krótka zwarta fabuła, - to na plus, do poprawy bardzo jeszcze surowy styl, nieumiejętność połączenia kpiarskiego nastroju hard boiled z horrorem - a duży minus to OKROPNE - “to był tylko sen” - zakończenie! Tak nie można, za to można czerwoną kartkę dostać!
Udane jest też opowiadanie Pawła Lacha “Ta Tajemnica” - tytułowa tajemnica skrywa się w szklanych ozdobnych kulach z ośnieżonymi domkami, w których zamknięta jest historia zbrodni sprzed lat. Obsesja ich posiadania i rozwiązania zagadki zżera głównego bohatera. Klimatyczne, choć trochę niedowarzone, bez dobrej pointy. Gdyby wszystko podlać sosem z serii współczesnych morderstw, byłoby Muala.
No i jeszcze niezawodna Anna Musiałowicz i arcysmutne opowiadanie “Spokój”, w którym kobieta zażywa tytułowego spokoju po samobójczej śmierci przemocowego syna, którego duch nawiedza matkę błagając przebaczenia swych win.
Nieco słabsze od wyżej omówionych, ale nadal interesujące są :
“Wigilia 1962” Dariusza Muszera - dziecko wygląda reszty rodziny, która leży martwa (why?) w pokoju obok. Opis wigilii w gomułkowskim PRL jest znakomity, trochę gorzej wypada element fantastyczny.
“Piwnica” feranosa zaczyna się ciekawie - jest tytułowa piwnica i straszący w niej bohatera duch zaginionego Ojca, w rozwinięciu też jest ciekawie - usiłując wyjaśnić tajemnicę narrator poznaje pewną dziewczynę, wraz z nią trafia do skrywanej stacji metra, metro, ale na koniec nie bardzo wiadomo, dokąd merytorycznie opowiadanie zmierza - trochę jakby autor pomysłu nie dogotował a historia rozpada się w użalanie nad losem i Złą Kobietą. Kudosy za niezły klimat i interesujący styl pisania.
Jest jeszcze “Forte, Piano, Fortissimo” Tadeusza Oszubskiego - napisana pewnym piórem klasyczna opowieść niesamowita o “zaklętym” fortepianie porywającym kolejne grające na nim osoby,
W końcu Krystian Janik i “Filmowiec I Jego Cień”- producent snuff filmów wsadzony do więzienia za próbę wejścia na rynek filmów dziecięcych marzy, bo po wyjściu zemścić się na tym, który go wydał i opowiada swe plany siedzącemu z nim gangusowi. Po wyjściu gangus czeka przy bramie więzienia…. Trochę brak logiki w tym tekście - nie wiadomo po co czekano z finałem tyle lat na przypadkowym cmentarzu, no i bardziej sensacyjne (dobrze oddany burzliwy klimat najntisowy) niż horror - więc klimat lepszy niż fabuła, ale overall dobrze się czytało i dobrze jest to napisane.
Jak jest Miasto, to jest i Morderca. Dwa opowiadania traktują o zbrodni. W udanym “Miasto, Masa, Multiplayer” Dariusza Barczewskiego - seryjny morderca spleciony jest z Miastem w jedno, współdziała z nim, jest trochę jak instrument krwiożerczego Molocha - aż do czasu, kiedy zawiedzie, i miasto zastąpi go kolejnym. Nieco przegadane i nieco przemądrzałe, ale dobry pomysł. Nieco mniej przekonuje- “Ja Tylko Chciałem Pomóc” Marcina Rojka - jedna krwawa plama zabójstwa na niezbyt interesującym tle opowieści.
+
No i to by było na tyle - dużo czytania, dużo dobrych, świeżych opowiadań, ciekawych pomysłów, dobrego warsztatu. Z ciekawością cieszę się na lekturę wcześniejszych tomów serii.
Sny umarłych 2022. Polski rocznik weird fiction Paweł Lach
7,4
„Siedział, a w zasadzie pół-leżał w fotelu z kciukami wciśniętymi w oczodoły. Nie wiem nawet, jak było możliwe, aby wbić sobie palce w oczy i tak zastygnąć. Wzdrygnąłem się, nie wiem, czy bardziej z powodu tej zupełnie nienaturalnej pozy czy może z powodu uderzenia świadomości, że […] tak a nie inaczej dokonał żywota. Kolejne delirium, nawrót dręczących go diabłów, a może obłęd, którego nigdy nie zauważyłem?” - Szymon Bokota „Sześcian”.
„Za czym tak desperacko tęskni ludzka, rozbita, krzycząca z samotności jaźń? Co jest tam – dalej – poza granicą świadomości? Skąd rodzi się nieświadomość, skąd rodzi się myśl? Skąd rodzi się jaźń? Przecież nie mogła powstać z niczego. Gdzie jest jej źródło? Dlaczego każdego z nas wzywa to niemożliwe do zrozumienia „coś”? – Marcin Mierzejewski „Ketamina”
Trzymając w rękach zeszłoroczną odsłonę „Snów umarłych”, aż chce się napisać krótkie: umarli nadal mają wiele do powiedzenia. Buzująca krew weird fiction w narodzie była tak gęsta, że pomimo przeszkód i zmian wydawcy projekt nadal ma się świetnie i z roku na rok przyciąga coraz większą rzeszę piszących.
Wierzę, że większość zna omawiany tu projekt, dlatego ograniczę się tylko do znanych mi ogólników. „Sny umarłych” to jeden z bardziej udanych projektów weird fiction ostatnich lat i efekt pewnego zapotrzebowania na dziwne historie w Polsce. Inicjatywa narodziła się początkiem 2018 roku, w Wydawnictwie Phantom Books Horror, a od jakiegoś czasu kontynuowana jest w zaprzyjaźnionym Wydawnictwie IX. Za dobór opowiadań nadal jest odpowiedzialny Wojtek Gunia (i możliwe, że Krzysztof Grudnik).
„Sny umarłych 2022” to marzenie każdego fana antologii. Dwadzieścia dwa opowiadania autorstwa znanych, jak i tych dopiero początkujących. Każdy miał równe szanse, jak i możliwości publikowania obok takich nazwisk jak Klonowski, Bednarska, Czarny, Luberda, Sobociński, czy Grudnik. Warto też wspomnieć, że jest to ostatni rocznik utrzymany w formule "ogólnoweirdowej". Pomysłodawcy nie chcą, aby dokonała się pewna stagnacja, dlatego kolejne będą miały określone uwarunkowania tematyczne (2023 - historia).
Jak przystało na antologię, znajdziemy tu różne teksty zarówno pod kątem objętościowym i tematycznym. Autorzy i autorki szukali grozy w starych lasach, piwnicach, blokach mieszkalnych, ruinach, a co najważniejsze w sobie samych. Każdy autor to jednostka ściśle indywidualna, toteż we wszystkich opowiadaniach spotkacie się z zupełnie innym odbieraniem grozy, dawkowaniem i dziwnością płynącą z ram gatunku.
Kilka z opowiadań nie trafiło w moje czytelnicze gusta, jednak doskonale wiem, że odbiorcy bywają różni i opinie mogą być zupełnie inne. Wszyscy szukamy w literaturze niesamowitej czegoś innego, a ja nigdy nie uważałem się za jakiegoś guru, by mówić, co jest dobre a co nie.
W omawianym dziś zbiorze, moimi faworytami okazali się kolejno Jacek Pelczar, Jarek Klonowski, Michał Puchalski, Michał J. Sobociński, Paweł Lach, Szymon Bokota i Robert Zawadzki. Podobało mi się również opowiadanie Oli Bednarskiej, jednak jest to historia, z którą się już spotkałem w jej debiutanckim zbiorku "Brudne sprawki wujaszka Hana" toteż nie wzięło mnie to z zaskoczenia jak za pierwszym razem.
Opowiadanie Jacka Pelczara, pt. "Copperhead. blues" to historia wypełniona muzyką, szaleństwem i tajemniczą figurką węża. Mialem już przyjemność obcowania z twórczością autora, jednak to opowiadanie jest najbardziej sugestywną opowieścią z dorobku Pelczara. Czytając, czytelnik czuje świdrujące go oczy i głód złego. Ostatecznie niczego tak naprawdę nie można być pewnym.
Jarek Klonowski okazał się autorem, który znowu mnie zaskoczył. Czytam go w miarę na bieżąco, wiem czego się spodziewać - a jednak ostatecznie się nie spodziewałem. "Pierwsze loty na księżyc" to niepozorna historia, która nie jest tym czym się wydaje, do tego z interesującym finałem.
Michał Puchalski, okazał się elastycznym autorem, który dosłownie wpłynął mi do głowy. Pomimo dość dobrze zarysowanej fabuły, autor zostawia wiele niedopowiedzeń i otwartych pytań dla czytelnika sprawiając, że ten długo jeszcze nie będzie mógł otrząsnąć się z zakończenia.
Kolejnym, o którym wyżej wspomniałem, jest Michał J. Sobociński. Autor, który ma już sporo publikacji za sobą, a którego dopiero dziś poznałem. W swoim "Czy w ogole nadejdzie koniec" czerpie garściami z pewnego Lovecraftowego opowiadania i robi to niesamowicie dobrze. Jego opowiadanie to jak nocna wizyta w kostnicy z grupą studentów medycyny.
Nie mniejszym zaskoczeniem, okazał się "Obserwator" Pawła Lacha. Niejednoznaczna groza prosto z ogromnych blokowisk to coś, co chłonę całym sobą. Do tego zawiera coś, co bardzo lubię, czyli problemy z poczytalnością autora.
Opowiadania Panów Bokoty i Zawadzkiego mają w sobie pewien wspólny element tajemnicy. Zupełnie od siebie odmienne, niepokoją niewypowiedzianą grozą, żalem, smutkiem i czymś jeszcze co nie potrafię do końca wyjaśnić.
Tak jak wspomniałem wyżej, w zbiorku jest też "To nie sąsiedzi" Oli Bednarskiej. Ci, którzy jeszcze nie czytali jej zbioru, odnajdą tu kawał dobrej historii i po raz pierwszy spotkają się z enigmatycznym wujaszkiem Hanem.
Dziękuje wszystkim 22 autorom i autorkom za wspaniałe kilka dni rozrywki. Obcowanie z weirdem to zabawa, która nigdy mi się nie znudzi.