Najnowsze artykuły
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant60
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
- ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński29
- ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Bolesław A. Uryn
Źródło: http://leksykonkultury.ceik.eu
5
7,7/10
Pisze książki: literatura podróżnicza, hobby
Bolesław A. Uryn, doktor nauk przyrodniczych jest pisarzem, niezależnym reporterem i fotografikiem. Propagator survivalu „z ludzką twarzą” współpracuje z niemiecką JEROME Survival Akadamie. Z zamiłowania podróżnik i wędkarz, publikuje swoje teksty i zdjęcia w miesięcznikach geograficznych, turystycznych, wędkarskich, przyrodniczych, survivalowych i wojskowych. Autor licznych prac z zakresu rybactwa. Już od 14 lat jeździ do Mongolii i – w świecie jurt – jest nazywany „Boleebaatar”.http://www.uryn.cso.pl/
7,7/10średnia ocena książek autora
334 przeczytało książki autora
378 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Mongolia - spinning, tajmienie i... szczury
Bolesław A. Uryn
9,0 z 2 ocen
8 czytelników 1 opinia
2009
Najnowsze opinie o książkach autora
Mongolia. Wyprawy w tajgę i step Bolesław A. Uryn
6,9
Mongolia widziana oczami autora to świat niemalże z XIII w. Podróżuje się konno, ponieważ asfalt kończy się zaraz za rogatkami stolicy, czyli Ułan Bator. Wyprawy samochodem dostarczają wiele emocji ze względu na nieprzejezdne szlaki, forsowanie brodów (w tym kraju niemal nie ma mostów) czy pokonywanie stromych wzniesień. Narrator spotyka się z tubylcami, głównie pasterzami i myśliwymi, mieszkającymi w jurtach, a ich tryb życia niewiele różni się od tego w jaki sposób bytowali Mongołowie kilkaset lat temu. Razem z mężczyznami udaje się na wyprawy w góry Sajany, odwiedza jezioro Chubsugul oraz łowi ryby w rzece Szyszchid. Autor jest zapalonym wędkarzem i dla udanego połowu jest gotów znosić mróz, wiatr i ulewny deszcz. A taką właśnie pogodą na przemian z palącym słońcem charakteryzuje się Mongolia. Ogromne amplitudy temperatur dobowych (do 40 stopni Celsjusza),porywisty wiatr oraz gwałtowne załamania pogody to norma. Książka przybliża nam również historię tego kraju, jego tradycje i legendy. Niestety, pod koniec staje się nużąca. Opis kolejnej przeprawy w trudnych warunkach atmosferycznych, następnego przedzierania się przez zarośla i błota niewiele wnosi. Rozumiem, że dla autora były to całkiem nowe bajora, ale dla czytelnika nie ma w tym już nic interesującego. Może poza pytaniem: “Po co się tak męczyć?”. Odpowiedź autora jest prosta i jasna – dla niesamowitych, niepowtarzalnych widoków, dla otaczającej przyrody oraz przejrzystego, czystego powietrza. Te wyprawy to typowo męska przygoda, w siodle i ze strzelbą, możliwość spróbowania trudnego życia, w którym wiele zależy od twoich umiejętności, wytrwałości i kondycji.
Mongolia. Wyprawy w tajgę i step Bolesław A. Uryn
6,9
Nie, nie, nie!!!! Tak nie można pisać! Rozumiem, ze książka ma się sprzedać ale żeby aż tak koloryzować? Byłam w Mongolii, spałam w namiocie, przemierzałam bezdroża terenowym autem, zaliczyłam różne pogody i niepogody ale żeby aż tak, żeby aż tak? No cud, że uszłam z życiem, widzę to dopiero po lekturze.
Nie objechałam Mongolii wzdłuż i w szerz (znajomi, z którymi tam byłam wizytowali ten kraj już kolejny raz),a zaledwie liznęłam odrobinkę z jego możliwości ale jeśli tu widzę jak B. Uryn przesadza opisując to co i ja widziałam, to co i ja przeżyłam, to za nic nie wierzę mu w resztę opowieści.
I do tego jeszcze takie oto historie.
Na jednej z wypraw autor namówił swego kolegę, Jurka aby ten wziął ze sobą łuk myśliwski. Nie na polowanie, skąd taki pomysł, do samoobrony oczywiście. I dziwnym trafem rzeczony Jerzy bronił się przed wielkim łosiem i załatwił go jednym strzałem na komorę, oczywiście w ruch poszedł łuk. Inna opowieść dotyczy trasy do rzeki. Otóż w dół wynosiła ona setki metrów a pod górę wspiąć się trzeba było już tylko sto. To naprawdę ogromny dziw natury, że zbocze wypiętrzało się podczas drogi w dół a kurczyło w przeciwną stronę.
Książka wiele zyskałaby gdyby autor nie silił się na opowiastki z krainy mchu i paproci. Mongolia jest przeciekawym krajem i bardzo egzotycznym a autor zapewne widział wiele i przeżył co nie miara. Nie każdy lubi bajanie, bajanie o dalekich krajach. W tym przypadku fantazjowanie nie jest wskazane. Moim zdaniem oczywiście:)