Anastazja tom 2 Joanna Karpowicz 6,9
ocenił(a) na 451 tyg. temu Warstwa wizualna pozostaje bez zarzutu, w przeciwieństwie do fabuły, która w kontynuacji już zupełnie się nie klei i jest takim zlepkiem pomysłów, które zostają ucięte stronę dalej, trzeba lecieć i zmieścić się w tych 88 stronach. Koniec poprzedniego tomu zapowiadał zerwanie Anastazji z matką, natomiast tutaj matka nie tylko wciąż jest obecna, ale też steruje jej życiem. Na jednej stronie mówią, że Anastazja zupełnie zmieniła swój wizerunek sceniczny i teraz gra uwodzicielki? Spoko, za dziesięć ktoś powie, że media sprzedają ją jako grzeczną dziewczynkę. W poprzednim tomie wątek kryminalny pasował chociaż do spraw, które rzeczywiście się wydarzały w Starym Hollywood, w tym jest komicznie przerysowany. Plot armor matki głównej bohaterki jest naprawdę grubszy niż oba tomy razem wzięte.
Próby jakiegoś komentarza społecznego wybrzmiewają jeszcze słabiej niż w poprzednim tomie, ponieważ tu już cały ciężar narracyjny spoczywa na Anastazji, a jako dorosła ma jeszcze uboższą charakterystykę niż jako dziecko, skoro odpada shock value nierozerwalnie związane z ukazywaniem przemocy na dzieciach. Niezależnie od zamiarów Lankosz, jednym jest ukazanie bohaterki, która nie wie, kim jest, gubiąc się pod maskami, powstrzymywana od posiadania własnej osobowości, a zupełnie czym innym stworzenie bohaterki BEZ osobowości. Anastazja nie ma nic, zachowuje się tak, jak wymaga od niej dana scena - zwykle zostawiając czytelnika z uniesioną brwią. Nawiasem mówiąc, wspomniana brew podjechała mi jeszcze wyżej, kiedy kolejni złole gwałcący aktorki z orgiach bdsm okazali się kochankami. Jedynymi w całym komiksie. Już naprawdę można było usunąć te całe DWA kadry, które to ujawniają, i uniknąć implikacji, które dla wydźwięku całej historii były zbędne i wpadały w przestarzały i niesmaczny trop zdeprawowanego biseksualisty.
Zakończenie jest, a jakby go nie było. Puste jak wydmuszka. Co ono właściwie ma znaczyć? Że Anastazja/Stacey odtworzy tę relację, którą miała z matką? Że przerwie krąg przemocy? Nie wiem, nie mam pojęcia, bo DUCHOWOŚĆ TEJ POSTACI NIE ISTNIEJE.
Jak ktoś ma jakieś czterdzieści minut do spędzenia i chce pooglądać imponującą oprawę wizualną, może przeczytać. Jeśli szuka ciekawej, złożonej historii, która nie nabija sobie shock value przemocą wobec kobiet - no to nie tutaj. Wielka szkoda.