Jest autorką bestsellerów z list "New York Timesa" i "USA Today". Jej książki zostały nagrodzone m.in. Romantic Novelists’ Association Award, Irish Book Award i Gold Crown Historical Writers’ Association Award. Pisze głównie powieści historyczne, przetłumaczone dotąd na 17 języków i opublikowane w 23 krajach. Mieszka w Irlandii wraz z mężem i dwojgiem dziecihttps://www.hazelgaynor.com/
Bardzo modne stały się ostatnio powieści inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Autorzy prześcigają się w tworzeniu historii jak najbardziej wiarygodnej z domieszką tragedii i miłości, która chwyci czytelnika za serce. Przyznam się, że ciekawy jestem jak pisarze radzą sobie z opisem scen i postaci historycznych.
Hazel Gaynor niezwykle ciekawie maluje tło historyczne tamtych lat, w których to poznajemy życie latarników w tym konkretnym przypadku kobiet. Grace Darling to postać, w której tkwi ziarenko prawdy. Źródła historyczne podają, że faktycznie była ona córką latarnika w Longstone w Northumberland (Anglia). W 1838 roku doszło tam do sztormu, w wyniku którego latarnik wraz z córką uratował dziewięcioro rozbitków z wraku statku.
„Obowiązkiem latarnika jest udzielanie pomocy rozbitkom z katastrofy morskiej w takim stopniu, w jakim jest to dla nich możliwe.”
Wśród ocalałych mężczyzn znajdowała się jedna kobieta Sarah Dawson, której to Grace poświęca każdą wolna chwilę. Mamy tu jeszcze skomplikowany wątek miłosny Grace z pewnym malarzem.
Hazel Gaynor swoją opowieść prowadzi dwutorowo. Druga osobna historia dotyczy roku 1938 i związana jest z niezamężną i ciężarną Matildą Emmerson córką lokalnego polityka. Matilda w atmosferze hańby i skandalu odesłana zostaje do kuzynki Harriet w Ameryce u której to ma urodzić dziecko i oddać do agencji adopcyjnej.
Jest to opowieść o losach kobietach, które dzieli sto lat i których los w niezwykle ciekawy sposób łączy ze sobą. Na przemian poznajmy historię głównych bohaterek, życia związanego z pracą latarnika. Jesteśmy świadkami przypływów i odpływów, wschodów i zachodów słońca, pojawiających się i znikających statków opisanych tak realistycznie, że można poczuć odprężenie od zgiełku dnia codziennego. Mnie osobiście urzekły postacie tych kobiet ich skaz i pęknięć. Niektóre miały już za sobą echa życia jak np. Harriet. Życie ukazane z perspektywy kobiet tamtych lat, w którym nie brak błędów. Przecież tak naprawdę to na błędach się uczymy, to one stanowią próbę naszego charakteru i często są drugą szansą na naprawienie czegoś w naszym życiu, zadośćuczynieniu. Myślę, że jest to wyjątkowa książka, która potrafi zamieszkać na długo w pamięci.
Delikatna opowieść o silnych kobietach w trudnych warunkach historii i przyrody. Niestety, nachalność feministycznego spojrzenia na postacie przyćmiła mi radość z lektury. Od wieków to kobiety były strażniczkami rodzinnej siły i osobistego piękna. Odnoszę wrażenie, że współczesna literatura próbuje udowodnić ową "siłę kobiet" i przekonać, że niezależność, brak męża czy dziecka świadczy o wolności i równości kobiety wobec mężczyzny. To mnie akurat w tej historii nie przekonuje. Pomysł na książkę świetny, a opisy przyrody rewelacyjne.