Ray Allen. Za trzy. Moja podróż przez życie i grę, którą kocham Ray Allen 7,0
ocenił(a) na 64 lata temu Dzieciństwo Raya Allena nie było usłane różami, na pewno jednak nie można napisać, że było ono ciężkie i traumatyczne. Na pewno wielu jego rówieśników w tamtym okresie miało o wiele gorzej, jednak to właśnie młodość dość mocno ukształtowało go jako przyszłego zawodnika NBA. Już od najmłodszych lat doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma on wielkiego talentu koszykarskiego, jednak mocno wierzył w to, że może osiągnąć sukces. Wiedział, że swoje marzenia może zrealizować tylko dzięki naprawdę ciężkiej pracy i masie poświęceń. Do ostatniego meczu w karierze trzymał się on wyznaczonego celu ani na chwilę nie zbaczając z wybranej ścieżki, nawet gdy pojawiły się ogromne pieniądze (mające destruktywny wpływ na wielu młodych zawodników). Praca, praca i jeszcze raz praca – jest to główne przesłanie całej książki. Ray jasno dane do zrozumienia czytelnikowi, że zawodnik z prawdziwym talentem, który nie musi nic w tej sprawie robić, rodzi się raz na pewien czas. Cała reszta, jeżeli chce cokolwiek osiągnąć, musi naprawdę ciężko na to zapracować.
Jasne przesłanie, jednocześnie mobilizujące czytelnika do wytężonej pracy nad własnymi marzeniami. Kilka naprawdę interesujących fragmentów, w których Ray opisuje swoje relacje z innymi sportowcami i trenerami oraz zachowania niektórych zawodników, których dziś można określić mianem gwiazd. W tym aspekcie książka prezentuje się naprawdę ciekawie i czyta się ją z niekłamaną przyjemnością. Niestety musi być tutaj jakaś łyżka dziegciu. Pewne fragmenty dzieła są poświęcone dość szczegółowemu opisowi niektórych meczów Allena. Pisząc „szczegółowy opis”, mam na myśli nie jego odczucia i zachowanie na parkiecie (to byłoby nawet ciekawe),ale masę statystyk, opisujących ile tego dnia zdobył punktów, jaka była jego średnia itp. W dobie Internetu, gdy można sprawdzić statystki z każdego możliwego meczu, dotyczące wszystkich zawodników, a nawet ponownie obejrzeć takie spotkania, kompletnie mija się to z celem i staje się niepotrzebnym wypełniaczem. O wiele lepiej sprawdziłoby się dodanie większej ilości wspomnień z samej szatni lub koszykarskich anegdot z czasów jego kariery.
Moim zdaniem, brakuje również (kwestia czysto subiektywna),chociaż odrobiny porównania tego jak wyglądało samo NBA (szczególnie pod względem gry),końcem lat 90-tych do tego, co dzieje się obecnie na parkietach. Kto inny mógłby coś ciekawego na ten temat napisać jak nie zawodnik, który był świadkiem ewolucji NBA.
Cała recenzja na stronie: Popkulturowy Kociołek
https://gameplay.pl/news.asp?ID=115730