Najnowsze artykuły
- ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
- Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
- ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Peter Steigerwald
8
6,0/10
Pisze książki: komiksy
Początkowo związany z Top Cow Productions, gdzie pracował jako kolorysta przy większości tytułów. Następnie na stałe związał się z wydawnictwem Apsen MLT Inc., obejmując stanowisko wicedyrektora wydawniczego. Obecnie jest współwłaścicielem firmy. W dorobku kolorysty warto wymienić serie "Fathom", "Soulfire", "Superman: Godfall" (dla DC),jak również okładki tworzone dla DC Comics i Marvela. Peter Steigerwald jest autorem serii "The Zoohunters". Pracował też nad odcinkami komiksu osadzonego w świecie znanym z serialu "Herosi".https://myspace.com/pscolor
6,0/10średnia ocena książek autora
166 przeczytało książki autora
79 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Lady Mechanika Vol. 1: The Mystery of the Mechanical Corpse
Joe Benitez, Peter Steigerwald
Cykl: Lady Mechanika (tom 0-5)
6,7 z 11 ocen
34 czytelników 2 opinie
2015
Lady Mechanika #4
Joe Benitez, Peter Steigerwald
Cykl: Lady Mechanika (tom 4)
5,7 z 3 ocen
9 czytelników 1 opinia
2015
Lady Mechanika #5
Joe Benitez, Peter Steigerwald
Cykl: Lady Mechanika (tom 5)
5,0 z 2 ocen
8 czytelników 0 opinii
2015
Lady Mechanika #2
Joe Benitez, Peter Steigerwald
Cykl: Lady Mechanika (tom 2)
6,5 z 6 ocen
14 czytelników 0 opinii
2014
Lady Mechanika #3
Joe Benitez, Peter Steigerwald
Cykl: Lady Mechanika (tom 3)
5,0 z 2 ocen
8 czytelników 0 opinii
2012
Lady Mechanika #0
Joe Benitez, Peter Steigerwald
Cykl: Lady Mechanika (tom 0)
6,2 z 10 ocen
22 czytelników 0 opinii
2010
Najnowsze opinie o książkach autora
Powrót Mrocznego Rycerza. Ostatnia krucjata Frank Miller
5,8
„Powrót Mrocznego Rycerza” to jeden z najwybitniejszych komiksów wszech czasów. I nie mowa tu wyłącznie o nurcie trykociarskim, ale o całym medium. Frank Miller zaprezentował w nim niebanalne podejście do tematu, na zawsze zmieniając świat zamaskowanych herosów. Późniejsza kontynuacja, "Mroczny Rycerz kontratakuje", mocno podzieliła czytelników, a wielu z nich uznało ją za wyjątkowo nieudaną, wręcz karykaturalną. Znaleźli się jednak i tacy, którzy docenili także tę odsłonę cyklu. Już niebawem polscy fani będą mieli okazję zapoznać się z jego trzecią częścią, ale zanim to nastąpi, w nasze ręce trafia swoista przystawka – prequel oryginału.
Joker ponownie ląduje w Azylu Arkham. Morderczy klaun nie zamierza jednak spędzać w zamknięciu zbyt wiele czasu. Podczas gdy szykuje ucieczkę, Batman szkoli swojego młodocianego pomocnika. Kolejny Robin, którym tym razem jest Jason Todd, prezentuje duże umiejętności jeśli idzie o walkę, ale, co mocno niepokoi Batmana, ma problemy z samodyscypliną i kontrolą nad gniewem. Każda misja to dla niego sprawdzian i możliwość udowodnienia, że potrafi zachować się właściwie i jest dobrym wyborem. Kolejną okazją do zweryfikowania oczekiwań jest dla niego sprawa, w której ktoś zdaje się wykorzystywać bogatych mieszkańców miasta do swoich celów.
Tym, co odróżnia ten epizod od poprzednich, jest chociażby fakt, że Frank Miller nie napisał go sam. Doświadczonego twórcę w pracy wspomagał Brian Azzarello. Obaj panowie zdecydowali się pokazać wydarzenia, które doprowadziły do tego, że Batman ściągnął maskę. Czy udało im się to zaprezentować w wystarczająco wiarygodny sposób? Myślę, że przynajmniej po części można tak powiedzieć, bowiem motyw, którym kieruje się Nietoperz podczas podejmowania tej decyzji jest dość sensowny. Dla nikogo, kto choć pobieżnie zna oficjalną biografię Jasona Todda, nie będzie specjalnym zaskoczeniem jakie okoliczności opisują scenarzyści. Pokazanie charakteru Robina było dobrym krokiem ii całkiem udanie przedstawili tę część psychiki bohatera, która pcha go ku nocnej brawurze. Co prawda w jego przypadku trochę zabrakło tła obyczajowego, ale można to niedociągnięcie autorom wybaczyć.
Zaprezentowana w „Ostatniej krucjacie” opowieść nie jest zbyt obszerna. Ten materiał sprawiałby jeszcze lepsze wrażenie, gdyby Miller i Azzarello bardziej go rozwinęli – objętość około sześćdziesięciu stron nie wydaje się bowiem zbyt imponująca, wymusiła ona także skrótowe przedstawienie niektórych wątków. I to akurat widać. Po macoszemu potraktowano chociażby Jokera, czego można było uniknąć, rozwijając sceny w Azylu Arkham, gdzie zabrakło pokazania, jaki wpływ ma ten złoczyńca na resztę zakwaterowanych tam pacjentów. Nie zaszkodziłoby też, gdyby twórcy nieco zmodyfikowali zakończenie i pewne rzeczy pokazali, zamiast ledwie sugerować. Wiem, że Batman jest bohaterem mainstreamowym, jednak wersja Millera jest elseworldem, zatem w jej ramach można było zaprezentować rozwiązanie prawdziwie szokujące.
Bardzo dobrze wypadają za to inne elementy „Ostatniej krucjaty”. Największe wrażenie robią wstawki pokazujące, że Mroczny Rycerz jest w istocie człowiekiem, nie ma nadprzyrodzonych mocy, a każdą kolejną potyczkę faktycznie odchorowuje i ją odczuwa. Rany nie leczą się magicznie z dnia na dzień, a organizm wraz w upływem lat regeneruje się coraz wolniej. Krótkie kadry, takie jak ten ze sceną „łóżkową” z Seliną Kyle, dodają całości wiarygodności i pożądanego obyczajowego sznytu. Scenarzyści wykorzystali tu też znany z poprzednich części cyklu motyw z przedstawieniem punktu widzenia mediów – Millerowi zawsze dobrze wychodził ten sposób komentarza do prezentowanych w komiksie wydarzeń i nie inaczej jest w tym przypadku. Kadry z dziennikarskimi lub publicystycznymi komentarzami stanowią dobry jakościowo przerywnik.
W pewien sposób zaskakuje obsada pozycji rysownika omawianego albumu. „Powrót Mrocznego Rycerza” i „Mroczny Rycerz kontratakuje” przyzwyczaiły nas, że to sam Miller ilustruje swoje pomysły. Tym razem jest jednak inaczej, co więcej, wybór Johna Romity Juniora był trudny do przewidzenia – ten artysta kojarzony jest z bardziej rozrywkowymi tytułami, typu „Kick-Ass” czy „Spider-Man”, jego wejście w ten projekt było więc swego rodzaju niespodzianką. Na szczęście okazało się, że Amerykanin stanął na wysokości zadania. Jego styl nawiązuje tu do zaprezentowanej wcześniej wizji Millera, ale Romita zachowuje przy okazji własny charakter, co sprawia, że nie można pomylić się co do tego, kto jest autorem tych obrazów.
Trudno odpowiedzieć na pytanie, czy „Ostatnia krucjata” jest prequelem faktycznie potrzebnym. Klasyczny „Powrót Mrocznego Rycerza” nie straciłby niczego, gdyby ten komiks nie powstał, jednak z drugiej strony nie jest to jakaś profanacja. Jego fabuła trzyma się kupy i potrafi zapewnić kilka chwil całkiem satysfakcjonującej lektury. Mam jednak nadzieję, że nadchodząca wielkimi krokami „Rasa Panów”, czyli trzecia część „Powrotu...” będzie prezentować wyższy poziom i, w nieuznający wątpliwości sposób, nawiąże do wybitnej pierwszej części. Czy tak się stanie, czas pokaże, tymczasem smakujmy tę krótką próbkę od Millera i Azzarello.
Recenzja do przeczytania także na moim blogu - https://zlapany.blogspot.com/2018/09/powrot-mrocznego-rycerza-ostatnia.html
oraz na łamach serwisu Szortal - http://szortal.com/node/14948
Powrót Mrocznego Rycerza. Ostatnia krucjata Frank Miller
5,8
Chociaż zakończenie ma mocne (i mroczne) to cierpi na przypadłość wszystkich prequeli: wiemy do czego doprowadzi fabuła. Więc nie cel jest tu ważny, a droga - a ta niestety jest zwyczajnie nudna. Jest kilka postaci z galerii łotrów Batmana, na czele z Jokerem, ale nie wnoszą oni większego zamieszania do życia Mrocznego Rycerza. Może zresztą taki był zamysł Millera: pokazać w prequelu jeszcze normalnego, standardowego Batmana, przeżywającego "normalne" przygody - zanim jego losy zdryfowały na oś czasu prowadzącą do "Powrotu Mrocznego Rycerza". Niestety to nie jest to, czego oczekujemy od tego cyklu. W sumie: komiks napisany na siłę i kompletnie zbędny.