rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Znajdujemy się w Nowym Jorku, są lata 50 XX wieku. Świat podnosi się z kolan po II wojnie światowej. Stoję w tłumie fanów i z podekscytowaniem wyglądam największej gwiazdy amerykańskiego kina. Otacza mnie błysk fleszy, tłum naciska Wreszcie jest! Lauren Evans.

Sławna aktorka, która pod firmowym uśmiechem ukrywa trudną przeszłość, targające nią uczucia i prawdziwą tożsamość.

Pasją Konrada Rogowskiego jest fotografia. Podczas wojny wiele wiedział i zrobił mnóstwo zdjęć dokumentujących jej okrucieństwo. Uciekł z Polski wraz z córką, by mieć szanse na spokojne życie. Jednak chce wymierzyć sprawiedliwość temu, który im to życie zniszczył.

Moją sympatię zaskarbił sobie Konrad - mężczyzna z zasadami, twardo stąpający po ziemi, nieco oschły, a jednak szalenie intrygujący. Lauren początkowo ciężko było mi polubić, ale im więcej o niej wiedziałam, tym więcej ciepłych uczuć kierowałam w jej stronę. Wspaniałe było patrzeć, jak iskry pożądania przeskakują między bohaterami. Podobała mi się stanowczość Konrada, to jeszcze bardziej podsycało napięcie między nimi.

Książki Barbary Wysoczańskiej mają w sobie coś unikatowego. Nietuzinkowi bohaterowie, nacechowani prawdziwymi emocjami i uczuciami. Fabuła, która, mimo że jest spokojna, na każdym kroku zaskakuje. Wreszcie tematyka, z jaką nie spotkaliśmy się wcześniej, co nie jest łatwe pośród ogromu nowości na rynku książki.

Daj się porwać tej historii. Pozwól pokazać sobie życie sławnej aktorki od kulis. Wstąp do urokliwej kawiarenki prowadzonej przez Polkę - Helenę. Poznaj Emilię, zobacz ile radości sprawią jej pewne wyjątkowe lekcje tańca. Zejdź razem z Konradem do piwnicy, w której urządził ciemnię. Odkryj razem z bohaterami tajemnice, sięgające jeszcze czasów wojny. Znajdź chwilę i udaj się w tę niezwykłą podróż. Gwarantuje, że warto.

Znajdujemy się w Nowym Jorku, są lata 50 XX wieku. Świat podnosi się z kolan po II wojnie światowej. Stoję w tłumie fanów i z podekscytowaniem wyglądam największej gwiazdy amerykańskiego kina. Otacza mnie błysk fleszy, tłum naciska Wreszcie jest! Lauren Evans.

Sławna aktorka, która pod firmowym uśmiechem ukrywa trudną przeszłość, targające nią uczucia i prawdziwą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Choć na spacer! Na spacer z nieco ekscentrycznym Danielem, który (choć niechętnie) pokaże Ci najpiękniejsze zakątki swojego małego świata. Zabierze Cię nad Jezioro Zapomnienie, opowie przepiękną legendę o historii jego nazwy. Konno pojedziecie zobaczyć Wymarłą Osadę, uraczy Cię owocami i warzywami z własnych upraw, mlekiem prosto od krowy i domowym chlebem. Zaprosi do swojego domu nad jeziorem, poznasz Romea i Julię, skryjesz się przed deszczem i burzą, będziesz uczestniczyć w wykopkach, żniwach i grzybobraniu. Tak blisko przyrody, blisko natury.

Taka sielanka...
Którą niestety ktoś usiłuje zburzyć, raz po raz uprzykrzając mężczyźnie życie. Nieoczekiwanie na jego drodze staje Iga, kobieta o diametralnie różnym charakterze. To właśnie ona i przyjaciel Daniela z dzieciństwa, Karol, stają się jego sprzymierzeńcami w walce o spokój i uratowanie dziedzictwa Daniela Orlicza.

Daliście się oczarować? Ja tak! Uwielbiam historie osadzone w takich malowniczych okolicznościach przyrody, a gdy jeszcze dochodzą oryginalni bohaterowie, z interesującymi charakterami, przepadam. Tutaj dodatkowo nieco grozy dodaje wątek nękania Daniela, a pikanterii - fakt, że Daniel, samotnik i odludek na jakiś czas musi zamieszkać z Igą, swoim totalnym przeciwieństwem.

Joanna Tekieli po raz kolejny trafiła do mojego serducha. "Jezioro Zapomnienie" to książka nieco nostalgiczna, o przemijaniu, o tym, jak wiele możemy czerpać z natury, o sile człowieka, o miłości, o życiu. Jest sielsko, przyjemnie, czasami powieje grozą, dzięki czemu czujemy się zaintrygowani i ciekawi dalszych wydarzeń.

Choć na spacer! Na spacer z nieco ekscentrycznym Danielem, który (choć niechętnie) pokaże Ci najpiękniejsze zakątki swojego małego świata. Zabierze Cię nad Jezioro Zapomnienie, opowie przepiękną legendę o historii jego nazwy. Konno pojedziecie zobaczyć Wymarłą Osadę, uraczy Cię owocami i warzywami z własnych upraw, mlekiem prosto od krowy i domowym chlebem. Zaprosi do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Astrid, młoda żydówka z Łomży tuż przed likwidacją getta ucieka do Warszawy. Tam spotyka Waltera, oficera SS. Astrid i Walter są nawzajem sobą oczarowani, jednak gdy dziewczyna nieopatrznie ujawnia swoją tożsamość, grozi jej niebezpieczeństwo. Udaje jej się uciec i znaleźć schronienie w maglu prowadzonym przez Niemkę, ale drogi Astrid i Waltera wciąż będą się przecinać.

“Złodziejka listów” należy do książek z kategorii: cokolwiek bym o niej nie napisała, będzie za mało, za słabo, nie odda jej doskonałości i emocji, które towarzyszyły mi podczas jej czytania. Nie pamiętam, kiedy ostatnio przeczytałam książkę w dzień. Chłonęłam ją całą sobą, drżałam o losy bohaterów, przerażało mnie okrucieństwo wojny, ale też przekonałam się, że nawet wśród Niemców byli ludzie zwyczajni, prości, którzy brzydzili się zbrodnią i narażając swoje życie pomagali innym.

Nie potrafię wyrazić tego, co czułam i co dalej czuje na myśl o Astrid i Walterze. Ten wątek jednocześnie łamał mi serce i rozlewał w nim ciepło.

Nie chcę zdradzać za dużo, napiszę tylko, że w tej powieści było mnóstwo takich małych rzeczy, pozornie szczegółów, które jednak miały ogromny wpływ na całość przekazu. Wspomnę tylko o pewnej matce i synu, dwóch zupełnie różnych osobowościach, o innych przekonaniach i poglądach - ich relacja była na pozór idealna, a jednak kończy się tragicznie. Nie sposób nie wspomnieć o roli muzyki i teatru w całej historii. Jednak ta historia to przede wszystkim ludzie – obcy, którzy bezinteresownie pomagają przetrwać młodej żydówce, rodzina, z którą musi się rozstać i nie wie, czy kiedykolwiek ich zobaczy, przyjaciele, których zyskuje w tym trudnym czasie.

Do powieści wpleciona jest teraźniejsza perspektywa czasowa, ściśle powiązana z wydarzeniami które miały miejsce w czasie wojny. Ten zabieg ubarwił fabułę, wzbudził ciekawość czytelnika i nieco zamieszał w głowie, dzięki czemu nic co wydawało się oczywiste takie nie było.

“Złodziejka listów” to rewelacyjna książka o tematyce wojennej. To historia o miłości i przyjaźni, smutku i cierpieniu, niebezpieczeństwie i okrucieństwie. Jestem nią oczarowana, i mam wrażenie, że długo nie znajdę książki, która ją przebije.

Astrid, młoda żydówka z Łomży tuż przed likwidacją getta ucieka do Warszawy. Tam spotyka Waltera, oficera SS. Astrid i Walter są nawzajem sobą oczarowani, jednak gdy dziewczyna nieopatrznie ujawnia swoją tożsamość, grozi jej niebezpieczeństwo. Udaje jej się uciec i znaleźć schronienie w maglu prowadzonym przez Niemkę, ale drogi Astrid i Waltera wciąż będą się przecinać. ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jesteście gotowi na niezwykłą podróż?

Poznajcie Ursę. Dziewczynkę, która przybyła na ziemię z gwiazd aby zobaczyć pięć cudów. W spodniach od pidżamy, posiniaczona, bosa, brudna i głodna Ursa pojawia się przed domem Jo - doktorantki, która bada zwyczaje ptaków.

A teraz złap Ursę za rękę i daj się poprowadzić poprzez tę piękną, wzruszająca, do bólu prawdziwą, czasami rozdzierającą serce, a czasami otulającą historię.

Historię dziewczynki, która przybyła z gwiazd by nauczyć dwoje nieznajomych zaufania i miłości.

Trzymasz cały czas Ursę za rękę? Idziemy zatem poznać Gabe'a. Młodego sąsiada Jo, odludka, który zajmuje się chorą matką i czyta Szekspira.

Teraz spacerujemy już w trójkę - Jo, Gabe i Ursa. Mała kosmitka, szalenie inteligentna i sprytna sprawia, że dwójka obcych sobie ludzi spędza ze sobą coraz więcej czasu i coraz lepiej zaczyna się rozumieć. Przecież sama mówi, że jej kwarki sprawiają, że wokół życzliwych ludzi którymi się otacza zaczynają się dziać dobre rzeczy.

Przechadzamy się wśród gniazd łuszczyka indygowego, uciekamy przed szalejącą burzą, siadamy na werandzie wśród gwiazd, zajadamy się piankami z ogniska i wypatrujemy Galaktyki Wiatraczek z której przybywa Ursa. Dziewczynka zobaczyła już cztery cuda, co wydarzy się kiedy zobaczy ten piąty?

Cały czas zastanawiamy się - wierzyć Ursie? Kim naprawdę jesteś, Mała Kosmitko?

Jesteś małym cudem. Bo pokazałaś Jo i Gabe'owi co jest tak naprawdę w życiu ważne. Pokazałaś, jak ważna jest akceptacja samego siebie, swoich niedoskonałości i wad. Pokazałaś, że warto się otworzyć na drugiego człowieka, że dla kogoś jesteś idealny taki, jaki jesteś. Z całym wachlarzem zalet i wad. Bo pomogłaś im odnaleźć siebie nawzajem i samych siebie. Dałaś im odwagę, dałaś im prawdę, pokazałaś im czym jest zaufanie, miłość i bliskość.

Im więcej czasu mija od przeczytania tej książki, tym bardziej się w niej zakochuje. Wiem, że ta książka będzie moją ulubioną na zawsze. Jeśli miałbyś przeczytać tylko jedną książkę w życiu - przeczytaj "Tam, gdzie las spotyka się z niebem".

We współpracy z Wydawnictwem Muza

Jesteście gotowi na niezwykłą podróż?

Poznajcie Ursę. Dziewczynkę, która przybyła na ziemię z gwiazd aby zobaczyć pięć cudów. W spodniach od pidżamy, posiniaczona, bosa, brudna i głodna Ursa pojawia się przed domem Jo - doktorantki, która bada zwyczaje ptaków.

A teraz złap Ursę za rękę i daj się poprowadzić poprzez tę piękną, wzruszająca, do bólu prawdziwą, czasami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dwudziestolecie międzywojenne. Trzy kobiety - żona, siostra i kochanka, które los połączył z jednym mężczyzną. Ignacym Lubowidzkim.
Mężczyzną szanowanym i o wysokiej pozycji w życiu politycznym, posłem na sejm II Rzeczypospolitej. Mężczyzną apodyktycznym i bezwzględnym w życiu prywatnym.

Autorka zabiera nas do dwudziestolecia międzywojennego. Do czasu wielkich przemian polityczno-gospodarczych i do czasu burzliwego również na płaszczyźnie społecznej. Był to okres szczególnie trudny dla kobiet, które nie miały wtedy zbyt wielu praw i w dużej mierze zależne były od mężczyzn. Ci z kolei wykorzystywali swoją pozycję i przewagę nad kobietami i nierzadko ich władza prowadziła do zupełnego ubezwłasnowolnienia kobiet. Na szczęście nie wszystkie się na to godziły i choć ich bunt był tłumiony, iskra wzbudzała ogień.

Rozalia - wdowa po Ignacym to silna postać kobieca, odważna, wychodząca poza konwenanse. Nieoczekiwanie wsparcie otrzymuje od ciotki Klary i siostry męża - Ady. Jest też Zuzanna, której los nigdy nie rozpieszczał, a pojawienie się w jej życiu Ignacego jeszcze bardziej je skomplikowało. Nie sposób nie wspomnieć o Gustawie - bracie Ignacego, żołnierzu i lekarzu, który wciąż niczym cień jest obecny w życiu trzech kobiet.

"Siła kobiet" to powieść o odwadze, sile i wielkiej miłości. Miłości w różnych postaciach. Miłości pięknej, gorącej i ociekającej pożądaniem. Ale z drugiej strony jest inna miłość - miłość destrukcyjna i doprowadzająca do rozpaczy. Jest też miłość matczyna, największa z miłości.

Barbara Wysoczańska napisała piękna powieść o kobietach, po którą sięgać może każdy. Z ogromnym zaciekawieniem czytałam o życiu kobiet w tamtych czasach, czytałam ze wzruszeniem, ekscytacją i mocno bijącym sercem. Niejednokrotnie w oku zakręciła się łza smutku i rozpaczy, ale czułam też dumę - dumę, że te kobiety znalazły w sobie siłę, by walczyć o swoje mimo tego, że były tłamszone przez innych. Przede wszystkim jednak czytałam z wdzięcznością za to, że mi, kobiecie XXI wieku, przyszło żyć w lepszych czasach, choć wcale niełatwych.

Dwudziestolecie międzywojenne. Trzy kobiety - żona, siostra i kochanka, które los połączył z jednym mężczyzną. Ignacym Lubowidzkim.
Mężczyzną szanowanym i o wysokiej pozycji w życiu politycznym, posłem na sejm II Rzeczypospolitej. Mężczyzną apodyktycznym i bezwzględnym w życiu prywatnym.

Autorka zabiera nas do dwudziestolecia międzywojennego. Do czasu wielkich przemian...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Anika pierwszy raz spotyka Brunona na międzyszkolnym meczu siatkówki. Pierwszy raz rozmawiają w Nowy Rok. Są maturzystami, dla których życie dopiero powinno nabierać barw.

Dziewczyna otacza się bogatymi przyjaciółkami. Ma jednak przeczucie, że nie do końca pasuje do tego towarzystwa.

Bruno każdy dzień ma zaplanowany co do minuty. Wydarzenia z przeszłości sprawiły, że jego sytuacja rodzinna jest bardzo skomplikowana. Nie może tak jak większość nastolatków pozwolić sobie na imprezy, spotkania ze znajomymi czy nawet na beztroskie spędzenie wolnego popołudnia.

Gdy poznaje Anikę kradnie życiu te kilka chwil, kilkanaście zaledwie minut każdego dnia. Zarówno Bruno jak i Anika wierzą, że to co się im przytrafiło jest piękne, że nic piękniejszego do tej pory nie przeżyli.

"Nie jest za późno" to książka, która zawładnęła moim sercem. Gdy tylko na kartach powieści pojawił się Bruno, już wiedziałam, że przepadłam. Młody chłopak, który ponad wszystko stawia dobro swoich bliskich. Który walczy o lepsze jutro dla swojej mamy, kosztem swojej przyszłości. Chłopak, który zupełnie nieplanowanie zakochuje się w dziewczynie, która, jak sądzi, nie pasuje do jego świata. A jednak ona odwzajemnia to uczucie. Przeżywają coś pięknego, prawdziwego i niestety.. to coś się kończy.

Gdy po kilku latach Anika wraca do rodzinnej miejscowości wie, że nikt na nią nie czeka. Serce jednak podpowiada, że on jest blisko. Że wreszcie przyszła pora, by uporządkować sprawy sprzed lat. Bo żadne z nich nie zdołało się uwolnić od tego, co wydarzyło się pięć lat wcześniej...

Znacie to uczucie? Pierwsze spojrzenie prosto w nieznajome jeszcze oczy. Przyspieszone bicie serca. Nieśmiałe próby wypytania znajomych o tego wysokiego chłopaka z celowo niestarannie ułożonymi włosami. Pierwsze niby przypadkowe spotkanie. Oczekiwanie na dźwięk sms-a, na głos w słuchawce telefonu, na spotkanie.

A początkiem jeden gest, jeden szczegół, który sprawia, że nie możesz o nim zapomnieć i za wszelką cenę chcesz go poznać.

Jeden szczegół, jak sprana biała koszulka o szarawym odcieniu. Jak zdecydowana i mocna zagrywka podczas szkolnych zawodów w siatkówce.

Pierwsza miłość - czy nie jest najpiękniejsza? W końcu po raz pierwszy przeżywamy ten stan - stan unoszenia się kilka centymetrów nad ziemią, poczucia bycia kimś ważnym, wyjątkowym. To uczucie przenika nas od czubków palców do końcówek włosów. Mimo, że najczęściej kończy się cierpieniem, które wydaje nam się wtedy nie do zniesienia. Bo jak piękna jest pierwsza miłość, tak bolesny jest jej koniec.

Czytałam ją z bijącym sercem. Tak bardzo chciałam wiedzieć co dalej, tak bardzo kibicowałam bohaterom. Jak tylko odkładałam książkę, myślałam o tym, kiedy będę mogła do niej wrócić. Zatopić się na nowo w świecie Aniki i Brunona. Rozgrzać serce uczuciem, które narodziło się pomiędzy młodymi. Zatopić się w smutku razem z Aniką, razem z Brunonem.

Autorka przedstawiła wydarzenia z dwóch perspektyw - Aniki i Brunona, w dwóch liniach czasowych - teraz i pięć lat wcześniej. Taki zabieg, przedstawienia tych samych wydarzeń oczami dziewczyny i chłopaka jest świetny, bo pokazuje, że to co my odbieramy w taki sposób, druga osoba może odebrać zupełnie inaczej. Każde z nich inaczej radzi sobie z uczuciami. Ja całym sercem byłam cały czas z Brunonem. Potrafiłam go zrozumieć, czułam to co on, choć nie raz miałam w głowie "co ty robisz!, dlaczego?!"
Autorka pokazuje też, że w każdym związku najważniejszy jest dialog, bo często niedomówienia i pomówienia są źródłem ogromnych nieporozumień.

Zazdroszczę tym, którzy mają lekturę tej książki przed sobą. Gwarantuję, że przepadniesz.

Anika pierwszy raz spotyka Brunona na międzyszkolnym meczu siatkówki. Pierwszy raz rozmawiają w Nowy Rok. Są maturzystami, dla których życie dopiero powinno nabierać barw.

Dziewczyna otacza się bogatymi przyjaciółkami. Ma jednak przeczucie, że nie do końca pasuje do tego towarzystwa.

Bruno każdy dzień ma zaplanowany co do minuty. Wydarzenia z przeszłości sprawiły, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest na rynku całe multum powieści obyczajowych. Nie ma chyba możliwości przeczytać wszystkich, a nawet wszystkich które nas zainteresują. Często czytamy takie sobie obyczajówki, a te naprawdę dobre i wartościowe giną w gąszczu nowości wydawniczych. Nie ma chyba tematu, który nie byłby poruszony, problemu, który nie zostałby opisany. Jednakże Klaudia Bianek znalazła temat, o którym do tej pory niewiele się czytało - ja przynajmniej nie czytałam jeszcze książki, która poruszałaby temat niesłusznego skazania. Niewinności. Temat cholernie trudny, materię bardzo delikatną. Bo jak to ugryźć, aby dobitnie uświadomić czytelnika, a jednocześnie nie przestraszyć go, nie przerazić i nie zniechęcić? Klaudii Bianek udało się to rewelacyjnie.

"Jeśli tylko Ty" to książka doskonała. Do bólu prawdziwa, nie ma tu słodkiej miłosnej historyki, jest za to dużo nagiej prawdy o niesprawiedliwości, o cierpieniu na jakie zostaje skazany niewinny człowiek, o tym, jak można zniszczyć człowieka jedną decyzją, o tym, jaką moc mają pieniądze i sława i o tym, jak bezsilni są zwykli, "szarzy" obywatele w ich obliczu.

Kamil Przybora jako młody chłopak zostaje skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Po 20 latach zostaje warunkowo zwolniony, a jedno nazwisko nie schodzi z pierwszych stron gazet.
Agata Targosz pracuje w gazecie swojego męża i dostaje ważne zlecenie. Ma stworzyć reportaż o Kamilu. Ten jednak nie chce rozmawiać z dziennikarzami, jednak coś sprawia, że postanawia nieco się otworzyć i porozmawiać z Agatą.
Niechętnie i bardzo powoli dzieli się z nią swoją historią. Historią, którą dziennikarka ma spisać w książkę. Która ma zmienić życie Kamila Przybory.

Największą rolę w najnowszej powieści odgrywa historia Kamila, którą poznajemy w strzępkach, dzięki rozmowom jakie odbywa z Agatą. Poznajemy Kamila - nie bezlitosnego mordercę, ale człowieka zniszczonego przez więzienie, człowieka, który pół swojego dotychczasowego życia spędził w niewoli. Człowieka, który boi się wyjść z domu, który woli spać na twardej podłodze niż na materacu, człowieka, którego demony przeszłości będą prześladować przez resztę życia. Jest nieufny, bardzo zamknięty w sobie i ogromnie zraniony.
Agata, choć teraz pławi się w luksusach, też nie ma łatwego życia. W dzieciństwie doświadczyła wraz z mamą przemocy ze strony ojca alkoholika, a teraz utknęła w małżeństwie bez miłości. Z zewnątrz wydaje się być silną, niezależną kobietą dążącą po trupach do celu, w środku jest nieszczęśliwą kobietą pragnącą kochać i być kochaną.
Klaudia Bianek stworzyła niezwykle pełne portrety psychologiczne bohaterów. Pokazała nam nagą prawdę o nich, bez kolorowania. To bardzo, bardzo dojrzała powieść, poruszająca trudny, poważny temat.

"Jeśli tylko Ty" to poruszająca książka o (nie)sprawiedliwości wymiaru sprawiedliwości, to portret człowieka zniszczonego przez życie, który próbuje odbudować to, co jeszcze z niego zostało. Mocna, czasami szokująca, odrobinę pikantna. To zupełnie inna Klaudia Bianek niż ta, którą znaliśmy dotychczas i śmiem twierdzić, że to oblicze podoba mi się chyba najbardziej. Jak sama nazwa serii - "Nieobojętność" wskazuje, autorka nie pozostaje obojętna wobec tematów trudnych, które przez wielu uznawane są za tematy tabu. Rozczarowało mnie jedynie trochę zakończenie - bo jak można czytelnika zostawić w TAKIM momencie? 🙂

Jest na rynku całe multum powieści obyczajowych. Nie ma chyba możliwości przeczytać wszystkich, a nawet wszystkich które nas zainteresują. Często czytamy takie sobie obyczajówki, a te naprawdę dobre i wartościowe giną w gąszczu nowości wydawniczych. Nie ma chyba tematu, który nie byłby poruszony, problemu, który nie zostałby opisany. Jednakże Klaudia Bianek znalazła temat,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nina robi w życiu to co kocha - prowadzi własną firmę, jest konsultantką ślubną i spełnia się organizując przyjęcia weselne. Sama jest zaręczona z Mateuszem, ale zapracowanie i zabieganie sprawiają, że nie ma głowy do zaplanowania własnego ślubu. Ukochany wiernie trwa przy jej boku i wydaje się, że unikanie przez Ninę tematu ślubu nie robi na nim wrażenia. Sam również oddaje się pracy i spychanie ślubu na dalszy plan nie jest dla niego aż tak istotne. Ktoś jednak w końcu straci cierpliwość..

Wszystkie nasze dni Natalii Sońskiej to lekka, bardzo optymistyczna i kobieca książka. Czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie, a wydarzenia w powieści skupiają się głównie wokół ślubu, jaki Nina organizuje dla jednej ze swoich klientek - Sylwii. Autorka zabiera czytelnika w sam środek ślubnych przygotowań - wszystko dzieje się dynamicznie.

Bohaterowie są pełnokrwiści, energiczni, pełni życia. Są wykreowani na bardzo realnych, takich których możemy spotkać na ulicy, nie są papierowi. Polubiłam chyba wszystkich, bez wyjątku, ale największą sympatią darzę postać Mateusza - narzeczonego Niny. Taki mężczyzna u boku kobiety to skarb! Cierpliwy, wyrozumiały, a jednocześnie zdecydowany i męski. Pomiędzy Niną i Mateuszem widać uczucie, przeskakującą dobrą energię. Czuje się, że relacja jaka ich łączy jest wyjątkowa i zbudowana na przyjaźni, szacunku, zrozumieniu i oczywiście miłości.

Oprócz życia zawodowego Niny poznajemy też bardzo dobrze jej życie prywatne. Poznajemy jej charakter, przyjaciół i przeszłość. "Normalna" dziewczyna, mająca swoje wady i zalety, słabości i rozterki, gorsze i lepsze dni. Odrobinę niezdecydowana, odkładająca pewne decyzje na bok, jednocześnie pełna dobrej, pozytywnej energii i pasji. Jest to chyba jedna z moich ulubionych bohaterek z książek Natalii.

Powieść pokazuje też, że dużą wartością w naszym życiu jest przyjaźń. Choć na co dzień otaczamy się wieloma ludźmi, wśród nich zazwyczaj jest tylko kilka osób, które są dla nas zawsze, które nas wysłuchają, wesprą, będą towarzystwem do płaczu, śmiechu, butelki wina i czary goryczy. Taka relacja łączy Ninę i Martę, relacja która trwa od lat i mimo odległości i mimo tego, że Nina ma wokół siebie inne życzliwe dusze, to właśnie Marta jest tą osobą, która potrafi ją zrozumieć jak nikt inny.

Jak już wspomniałam historia jest dynamiczna, czyta się ją lekko i szybko, napisana jest prostym językiem. Wydaje się taka bardzo zwyczajna, przyziemna i dzięki temu bardzo fajnie się ją odbiera. Mamy wrażenie, że bohaterowie są ludźmi których spotykamy na co dzień, nie są wyidealizowani ani przerysowani. Są tak cudownie do bólu zwyczajni i to najbardziej oczarowało mnie w tej powieści. Choć ja dosyć szybko zorientowałam się o co chodzi w pewnej sytuacji, to i tak uważam ją za świetną książkę. Odpręża, relaksuje, pozwala zapomnieć o codzienności.

Nina robi w życiu to co kocha - prowadzi własną firmę, jest konsultantką ślubną i spełnia się organizując przyjęcia weselne. Sama jest zaręczona z Mateuszem, ale zapracowanie i zabieganie sprawiają, że nie ma głowy do zaplanowania własnego ślubu. Ukochany wiernie trwa przy jej boku i wydaje się, że unikanie przez Ninę tematu ślubu nie robi na nim wrażenia. Sam również...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pani Churchill to kolejna książka Marie Benedict opowiadająca o kobiecie żyjącej u boku swojego sławnego męża. Z przykrością jednak muszę stwierdzić, że jest pierwszą, która nieco mnie rozczarowała. W porównaniu z innymi pozycjami autorki ta zawiera sporo trudnej treści, długie, nużące opisy, a treść o wydźwięku politycznym przysłania to, czego oczekiwałam - czyli historii o życiu codziennym Clementine Churchill i państwa Churchillów. Akcja książki rozgrywa się na przestrzeni lat obejmując obydwie wojny światowe. Więc może moje rozczarowanie jest bezzasadne? Może życie prywatne Churchillów skupiało się na działaniach antywojennych i politycznych rozgrywkach? Być może Pani Churchill rzeczywiście miała do powiedzenia tak samo dużo jak Winston Churchill, jeśli chodzi o przebieg wojny?

Historię Clementine i Winstona poznajemy od samego początku, od momentu ich poznania się. Jest też pięknie zarysowane pochodzenie zarówno Clementine jak i Winstona, ich pozycje społeczne. Początkowo dostajemy więcej codzienności, takiego prawdziwego życia - są nawet opisane momenty zakochiwania się w sobie, pierwsze rozterki i obawy, radości i małe sukcesy. Przełomowym momentem jest dzień, w którym zostają małżeństwem. Wtedy sielanka powoli odchodzi na bok, a do głosu dochodzi polityka. Clementine jednak od samego początku wiedziała, na co się pisze i sprawia wrażenie osoby, której polityczne utarczki i dążenie męża do zajęcia lepszej pozycji sprawa radość, satysfakcję i z dużą przyjemnością aktywnie w nim uczestniczy. Życie Pani Churchill było w pełni podporządkowane mężowi - nawet okres ciąż, połogu i późniejszego macierzyństwa postrzegała jako pewną niedogodność. Była jednak dobrą matką, a jej matczyne serce niejednokrotnie krwawiło z bólu. Bez wątpienia była silną kobietą, taką, która uczestniczyła w wojennych rozgrywkach na równi z mężem, choć nigdy nie na pierwszym planie.

Najpierw I Wojna Światowa, a potem II Wojna Światowa zmieniły losy świata. Dotknęły przede wszystkim zwykłych ludzi, ale na ich losy mieli wpływ ci wielcy. Państwo Churchill zrobili wiele dobrego dla zwykłych śmiertelników. Chcieli być wśród nich, co noc po bombardowaniach patrolowali miasto i schrony. Byli blisko, a głównie za sprawą Clementine paskudny los ludzi stawał się nieco lepszy.

Państwo Churchill spędzili razem całe życie. Nie było to łatwe życie, ale przez wiele lat małżeństwa dla niego była zawsze tylko ona, a dla niej - tylko on.

Pani Churchill to książka nie tylko o niezwykle silnej i wpływowej, choć stojącej z boku kobiecie, ale też potężna dawka wiedzy o Anglii w czasie wojen światowych. Marie Benedict tą powieścią pokazuje wycinek historii o niebanalnym znaczeniu dla nas, dla miejsca i czasu w którym teraz jesteśmy. Przez cały okres edukacji szkolnej nie dowiedziałam się tyle o Churchillu i Anglii z tamtego okresu, co podczas czytania tej książki. I mimo małego rozczarowania uważam, że to książka po którą warto sięgnąć i na pewno zrobiłabym to ponownie.

Pani Churchill to kolejna książka Marie Benedict opowiadająca o kobiecie żyjącej u boku swojego sławnego męża. Z przykrością jednak muszę stwierdzić, że jest pierwszą, która nieco mnie rozczarowała. W porównaniu z innymi pozycjami autorki ta zawiera sporo trudnej treści, długie, nużące opisy, a treść o wydźwięku politycznym przysłania to, czego oczekiwałam - czyli historii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakże ta książka mnie poruszyła! Jak dużo w niej odnalazłam siebie, jak wiele emocji mi dostarczyła!
Dawno nie przeżywałam książki tak bardzo całą sobą. A główna bohaterka - Ania to kobieta, z którą mam więcej wspólnego niż mogłabym się spodziewać.

Otwórz się na miłość jest piątą książką z serii zakopiańskiej Natalii Sońskiej. Mam takie ciche marzenie, żeby ta seria nigdy się nie kończyła. To, że powieść ma ten niesamowity zimowy, zakopiański klimat jest oczywiste. To, że autorka zabiera nas w góry, prowadzi tatrzańskimi szlakami przez Dolinę Kościeliską i Dolinę Strążyską, że czaruje magią gór, to już w tej serii tradycja. To, że jest Pani Aniela, kochana, mądra góralka, służąca dobrą radą, staruszka o wielkim sercu i domu zawsze otwartym dla zbłąkanych duszyczek, to miód na serce. Nie spodziewałam się jednak, że w takiej niepozornej, wydawałoby się nieco cukierkowej świątecznej powieści znajdę tak dużo siebie, tak wiele strun mojego serca poruszy, i że tak mocno ją przeżyję.

Jestem bardzo wdzięczna autorce, że podjęła w powieści temat mobbingu w pracy. Ania, główna bohaterka, oprócz tego że zmaga się z brakiem asertywności, lękiem w relacjach z innymi, nadopiekuńczą i zaborczą matką staje się ofiarą mobbingu ze strony swojego przełożonego.

Choć w dzisiejszych czasach coraz odważniej poruszamy problemy społeczne, temat mobbingu jest wciąż w moim mniemaniu na boku. Mobbing w pracy to temat trudny, ale dlatego jest tak istotne, by o nim mówić. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że są ofiarami mobbingu, dopóki nie jest już za późno. Taka sytuacja, niezależnie od tego czy pracujemy umysłowo czy fizycznie, niszczy zarówno zdrowie psychiczne i fizyczne, równowagę emocjonalną, wpływa na nasze relacje z bliskimi, na stosunki w pracy z współpracownikami, bo rodzi się zazdrość czy rywalizacja. Bardzo rzadko ofiary mobbingu decydują się podjąć kroki formalne, a to takie ważne - nie tylko ze względu na samego siebie, ale też kolejne, potencjalne ofiary mobbera.

Ania, główna bohaterka, to bardzo ciepła, serdeczna i wrażliwa osoba. Przez brak asertywności nie potrafi sobie poradzić z nadopiekuńczą matką, która kontroluje ją na każdym kroku. Ania pracuje zdalnie, mało wychodzi z domu. Stroni od ludzi i na pozór czuje się dobrze w swoim kokonie bezpieczeństwa. Wszystko się zmienia, kiedy pewnego popołudnia przypadkowe spotkanie w galerii handlowej wywraca jej poukładany świat do góry nogami.

W tym właśnie momencie dostrzegamy tę ciepłą, rozgrzewającą serce stronę powieści. Autorka pokazuje piękną przyjaźń dwójki zupełnie różnych kobiet. Pokazuje rodzące się uczucie, to jak Ania z dnia na dzień, bardzo ostrożnie buduje zaufanie względem drugiego człowieka, jak powoli wychodzi ze swojej skorupki i otwiera się na życie.

Jak już wspomniałam, zimowy, zakopiański klimat kupił mnie całkowicie. Uwielbiam góry i teraz, gdy podróżowanie jest nieco trudniejsze, taka wycieczka na tatrzański szlak z bohaterami powieści na moment ukoiła tęsknotę za szlakiem.

Po Otwórz się na miłość spokojnie można sięgnąć bez względu na porę roku. Ze względu na okrutnie ważny temat jaki porusza, chciałabym aby dotarła do jak największego grona czytelników. Może dzięki historii Ani, ktoś też się odważy i uwolni od tego, co powoli go niszczy? To opowieść o silnej kobiecie, która choć na pozór krucha powoli odkrywa radość z przebywania z ludźmi, buduje zaufanie i wychodzi ze swojej strefy komfortu. Do tego szczypta górskiej magii, mądrości pani Anieli, urokliwego zimowego klimatu sprawiają, że książka jest łatwa w odbiorze i utula czytelnika.
Ciepła, mądra pełna uczuć, emocji i wzruszeń.

Jakże ta książka mnie poruszyła! Jak dużo w niej odnalazłam siebie, jak wiele emocji mi dostarczyła!
Dawno nie przeżywałam książki tak bardzo całą sobą. A główna bohaterka - Ania to kobieta, z którą mam więcej wspólnego niż mogłabym się spodziewać.

Otwórz się na miłość jest piątą książką z serii zakopiańskiej Natalii Sońskiej. Mam takie ciche marzenie, żeby ta seria nigdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy możemy ponosić odpowiedzialność za czyny bliskich nam osób? Czy możemy obarczać się winą, bo ktoś z kogo krwi jesteśmy zrodzeni dopuścił się okrucieństwa?

Greta, starsza kobieta mimo tego że cierpi na Alzheimera wciąż pamięta, że jest córką człowieka, który zło miał w genach. Jest córką nazisty. Jest przekonana, że ona też jest naznaczona złem i musi dźwigać piętno które zafundował jej ojciec. Żyje w świadomości, że nie ma w niej dobra. I nie może poradzić sobie sama ze sobą, dlatego uczęszcza na terapię, która ma pomóc jej przebrnąć spokojniej przez jesień życia.

Pewnego dnia dostaje do przeczytania pamiętnik Anny, która razem z matką trafiła do obozu w Majdanku. Coś, co miało być wyzwoleniem dla Grety, pogrąża ją w coraz większym smutku i przygnębieniu. Jednocześnie jej pamięć się odblokowuje i sama zaczyna przypominać sobie wiele istotnych spraw z przeszłości, a także to, kim była Anna.

Historia Grety to niezwykle trudny powrót do przeszłości. Podczas czytania dziennika Anny, przeszłość wraca do starszej kobiety ze zdwojoną siłą. Wracają emocje i uczucia które towarzyszyły jej kilkadziesiąt lat temu, a do tego Greta przeżywa przeszłe wydarzenia w obecnej chwili - z na nowo rozdrapanymi ranami, z nowymi emocjami i bólem.

Córka nazisty to też powieść o trudnych wyborach, tych z gatunku niemożliwych. To też opowieść o tym, że dzieci często padają ofiarą poczynań rodziców i choć są niewinne i nie mają żadnego wpływu na to co robią dorośli, są postrzegane dokładnie w taki sam sposób jak ich rodzice. Pod tym względem przesłanie jest absolutnie ponadczasowe - bo czy córka nazisty musi być zła, nawet jeśli nie popierała poglądów ojca? Czy dziecko, nieświadome w pewnym stopniu czynów ojca może go nie kochać?
Czy zasługuje na obelgi, krzywe spojrzenia i łatkę "ona jest zła, bo jej ojciec był nazistą". Czy dziecko, którego ojciec jest alkoholikiem zasługuje na to samo miano? Czy to, że rodzicie kłócą się z sąsiadami ma być jednoznaczne z tym, że ich dzieci nie mogą się ze sobą bawić? Niestety tak skonstruowany jest nasz świat, że rzeczywiście czasami przyjmujemy postawy i zachowania przodków, ale równie często jesteśmy niesłusznie, odgórnie postrzegani dokładnie tak jak oni. To powieść, która porusza temat tego, czy można odpokutować grzechy rodziców i wziąć na siebie odpowiedzialność za ich postępowanie.

Wreszcie ta książka to piękna historia miłości, która się nie poddaje. Miłości, która nie powinna, a może nigdy nie wydarzyłaby się gdyby nie wojna. Miłości ogromnej, silnej i niezmiennej.

Książek w tematyce obozowej w ostatnich latach jest naprawdę ogrom i choć mnóstwo z nich jest oparta na faktach i mocno uświadamia czytelnikowi brutalność i okrucieństwo wojny, nie spotkałam się jeszcze z tak skonstruowaną. Po raz pierwszy czytałam książkę z perspektywy tej złej strony, z perspektywy kogoś, kto był bliską osobą oprawcy. Zderzenie dwóch perspektyw to wprowadzenie do powieści dziennika Anny, co dla mnie jest szalenie ciekawym rozwiązaniem. Max Czornyj wprowadził powiew świeżości do tej tematyki i to się bardzo, bardzo chwali.

Córka nazisty niesie dla mnie ważne przesłanie. Nieważne czyim jesteśmy dzieckiem, to my sami decydujemy o tym, kim my będziemy. Nawet jeśli wciąż będziemy postrzegani przez pryzmat rodziców, to my powinniśmy czuć się komfortowo sami ze sobą. Bo nikt nie przeżyje za nas życia, a o jego kształcie decydują nasze poglądy, przekonania, a przede wszystkim czyny.

Córka nazisty to książka, którą zapamiętam na dłużej i wiem, że nieraz będę do niej wracać pamięcią, a takich książek jest niewiele. To powieść z doskonale poprowadzonym wątkiem psychologicznym, subtelnym wątkiem miłosnym, ukazująca jak ogromny wpływ na człowieka ma inny człowiek, osadzona w realiach II wojny światowej. Powieść o trudnych wyborach, odpowiedzialności za czyny przodków. Wciąga od pierwszych stron, wzrusza i prowokuje do przemyślenia swojego życia.

To coś zupełnie innego, niż Max Czornyj serwował nam do tej pory. Ale jest cholernie, cholernie dobrym kawałkiem literatury.

Czy możemy ponosić odpowiedzialność za czyny bliskich nam osób? Czy możemy obarczać się winą, bo ktoś z kogo krwi jesteśmy zrodzeni dopuścił się okrucieństwa?

Greta, starsza kobieta mimo tego że cierpi na Alzheimera wciąż pamięta, że jest córką człowieka, który zło miał w genach. Jest córką nazisty. Jest przekonana, że ona też jest naznaczona złem i musi dźwigać piętno...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Już kilka dni temu skończyłam czytać Powiedz mi, jak będzie Sylwii Trojanowskiej i dalej nie wiem jak zabrać się za napisanie tej opinii. Dawno nie było mi tak ciężko poukładać myśli w słowa, przelać emocje w zdania które miałyby sens i oddawały chociaż niewielki procent tego, co naprawdę chcę powiedzieć.

A chcę powiedzieć, że ta powieść to emocjonalna bomba, przepełniona tęsknotą i rozdzierającym serce cierpieniem. Sylwia Trojanowska w tej powieści wyraziła słowami cały ten ból i cholerną niesprawiedliwość jakich doświadczają matki które tracą dziecko, matki które nie zdążyły nawet powitać dziecka na tym świecie i kobiety które tak bardzo pragną być matkami, a z jakichś powodów nie mogą.

Być może zupełnie odpuściłabym sobie pisanie tej recenzji, ale spróbuję, bo mam nadzieję że może skłonię kogoś do przeczytania tej książki i choć jedną kobietę, która ma dość, która nie ma sił do walki, która chce się poddać, zachęcę do tego by się nie poddawała i jeszcze raz podjęła rękawicę jaką rzuca jej los i stanęła twarzą w twarz z życiem.

Trzy pary, trzy historie i jedno wydarzenie, które niespodziewanie drogi obcych dotychczas ludzi się krzyżują.

Anna i Wojciech nie byli idealnie dobrani, nie szukali uczucia, a jednak od początku znajomości wiedzieli, że ich relacja będzie wyjątkowa.

Kinga, młoda ginekolog była pewna, że mężczyzna z którym jest to ten na całe życie. Nigdy nie zauważała kolegi z pracy.

Ola, zawsze zapracowana, w momencie gdy poznała Mateusza zapragnęła od życia czegoś więcej.

Nie sposób napisać o tej książce nie wspominając o czym tak naprawdę jest. A jest o macierzyństwie, o problemach z płodnością i utrzymaniem ciąży, o stracie dziecka i bezsilności. O tym, co teraz jest tak powszechne, a o czym wciąż się niewiele mówi. Ale jak mówić o poronieniach? Jak mówić o śmierci kilkuletniego dziecka, jak mówić o tak ogromnym pragnieniu dziecka, że aż boli? To nie jest proste. Co więcej, jak łatwo jest kogoś zranić swoimi komentarzami i uwagami, tak często nieświadomie. Jak wyrazić cierpienie kobiety, która tęskni za swoim dzieckiem - tym, którego nigdy nie miała albo które straciła?

Sylwia Trojanowska wszystko to ubrała w słowa tak subtelne i delikatne, jak tylko to jest możliwe. Opowiadając trzy historie, przybliżyła nam bohaterki które zmagają się z bolesną diagnozą, z utratą dziecka. Chociaż historia Oli wzruszyła mnie najmocniej - po prostu wciągnęła, tak bardzo zaabsorbowała że nie byłam w stanie oderwać się od niej mimo że łzy lały się ciurkiem, to i tak najbardziej ruszyła mną relacja Kingi, młodej ginekolog, która na nocnym dyżurze przyjmuje pacjentkę z kolejnym już poronieniem. Dopiero przy lekturze tej książki dotarło do mnie jak trudne musi być dla lekarza odbieranie kobietom nadziei, jak silnym trzeba być człowiekiem by potem wrócić do swojego codziennego życia i nie zadręczać się tym, co dla nich jest de facto - pracą..

Nie można też zapominać o mężczyznach, bo oni, choć są nieco z boku, też cierpią. Co prawda nie noszą pod sercem dziecka, nie przeżywają rozczarowań kolejną jedną kreską tak mocno jak kobieta, wreszcie nie obwiniają swojego ciała za to, że życie które się w nim rozwijało nagle zgasło. Ale też przeżywają i nieraz muszą być silni za dwoje.

Nagle otworzyły się drzwi i do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna. Na jego szczupłej twarzy rysowało się przerażenie. Widząc go, kobieta zasłoniła oczy. Mężczyzna bez namysłu podszedł do niej i ukucnął przy jej głowie. Po chwili milczenia zaczął coś szeptać w jej stronę. Potem pocałował ją, najpierw w czoło, po ojcowsku,a potem w obie dłonie. (...)
Dobrze znała to pełne przerażenia spojrzenie, widziała je nie raz. Mężczyźni wstydzą się łez, uważają je za oznakę słabości, ale w tamtej sali, sąsiadującej z gabinetem numer pięć, męskimi łzami można było napełnić niemałe jezioro.

Ale w tym wszystkim, w całym tym bólu, rozpaczy i cierpieniu jest też co innego. Jest miłość, taka ogromna miłość. Miłość matki do dziecka, tak silna że mimo bólu i cierpienia to właśnie miłość zwycięża. Jest też miłość kobiety i mężczyzny, miłość tak wielka, że potrafi przetrwać wiele burz i niepowodzeń. I jest w końcu nadzieja i wskazówka, że istnieje jeszcze jedna droga. Że jest ktoś, kto pragnie naszej miłości i tylko tyle - bezpieczeństwa, domu, ciepła. O adopcji mówi się niewiele, bo to równie trudny temat. I choć decyzja o adopcji należy na pewno do tych najtrudniejszych w życiu, to Sylwia Trojanowska pokazuje w swojej książce, że ta droga do macierzyństwa jest. I nigdy nie przekonywałabym nikogo do takiej kroku - bo to decyzja niemal intymna, ale warto wiedzieć, że istnieje taka opcja.

Powiedz mi, jak będzie to książka która na zawsze zostanie w moim sercu i chyba na zawsze zapamiętam historię Oli, Anny i Kingi. A ktoś, kto przeżył coś takiego jak któraś z tych kobiet w tej historii znajdzie kawałek siebie, znajdzie kogoś kto tak doskonale zrozumie jej cierpienie. Znajdzie też ukojenie, bo nie będzie już sama. Nie obawiajcie się czytać tej powieści. Ja się bardzo obawiałam i mocno ją przeżyłam, ale teraz wychodzę z niej silniejsza. Pani Sylwio - chapeau bas.

Już kilka dni temu skończyłam czytać Powiedz mi, jak będzie Sylwii Trojanowskiej i dalej nie wiem jak zabrać się za napisanie tej opinii. Dawno nie było mi tak ciężko poukładać myśli w słowa, przelać emocje w zdania które miałyby sens i oddawały chociaż niewielki procent tego, co naprawdę chcę powiedzieć.

A chcę powiedzieć, że ta powieść to emocjonalna bomba, przepełniona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z bohaterami Dworku w Miłosnej i Szczypty nadziei bardzo się zżyłam, dlatego powrót do nich w najnowszej części był jak wizyta u dawno niewidzianych przyjaciół. Mieszkańcy dworku w Miłosnej są jak zwykle gościnni, pełni serdeczności i z otwartymi sercami zapraszają czytelników do swojego domu i życia.

Trzeci tom rozpoczyna się bezpośrednio po wydarzeniach drugiego tomu, w którym wydarzył się pewien cud. Każdy kolejny dzień jest więc ogromną nadzieją i wyczekiwaniem. Być może magia świąt, być może powoli budzący się do życia świat wraz z nadejściem wiosny sprawiają, że Igor i Monika z optymizmem patrzą na przyszłość. Zwłaszcza Monika pragnie odbudować rodzinę. Z kolei Igor wciąż czuje coś do kobiety, która nie jest jego żoną. Ada próbuje poukładać sobie życie na nowo i nieoczekiwanie (a może właśnie oczekiwanie- przynajmniej ja bardzo na to czekałam) koło niej coraz częściej pojawia się Kacper Majewski. Wiele zmian nadchodzi również u Radka, ale zdecydowanie najwięcej dzieje się za sprawą Dawida, który czuje, że dworek skrywa jakąś tajemnicę. I rzeczywiście tak jest. Tu z kolei dużą rolę odgrywa Pan Antoni, najstarszy mieszkaniec dworku.

Bohaterów cyklu o Miłosnej można podzielić na dwie grupy: jedna to bohaterowie z sercem na dłoni, ciepli, otwarci, do których należą Pan Antoni, Dawid, Ada i Igor. Drudzy to bohaterowie skryci, którzy w żadnym wypadku nie są źli ale pogubieni i przeświadczeni, że są zdani tylko na siebie - jak Monika, Kacper Majewski czy Zuza. Polubiłam wszystkich, bez wyjątku, nawet Monikę, którą moim zdaniem ciężko jest polubić od pierwszej chwili, jednak z czasem zyskuje. Przede wszystkim tym, że tak bardzo walczy o rodzinę. W dzisiejszych czasach łatwiej jest przecież wziąć rozwód niż spróbować naprawić to co przez lata zaniedbane, pogruchotane przez czas i złe decyzje. Upór Moniki i silna wola pokazują, że czasami nawet z pozoru przegrane sytuacje warte są walki. Czy straconą miłość można odzyskać? Czy szacunek, bycie ze sobą i dzielona codzienność wystarczą, by na powrót tworzyć rodzinę?

Bardzo zajmująca była dla mnie historia Zuzy i Nikodema. Dla przypomnienia, nastolatka zajmuje się bratem który cierpi na FAS. Matka alkoholiczka nie jest dla nich żadnym wsparciem, a właściwie sama wymaga opieki. Tragedia jaka spotyka rodzeństwo łamie Zuzę i mimo że ma wokół siebie życzliwych ludzi, dziewczyna nie potrafi przyjąć pomocy. Na szczęście przyjaciele nie zrażają się i wytrwale dążą do tego, by pomóc Zuzannie i Nikodemowi wrócić do innej - nowej normalności. To właśnie w tym wątku najmocniej pojawia się motyw przyjaźni i siły, jaką jest właśnie przyjaźń.

Pan Antoni to bezsprzecznie mój ulubieniec. To taki ciepły, dobry człowiek, który choć już wiele przeżył wciąż jest pełen energii i emanuje dobrem. To przy nim najbardziej otwiera się Radek, to on wzbudza największe zaufanie wśród mieszkańców dworku i z jego zdaniem najbardziej liczy się Dawid. Sceny w których pojawia się Antoni są wzruszające i wiele uświadamiają - że człowiek jest kruchy, jego życie ulotne i czasami błahy czyn sprawia że przegapimy coś bardzo ważnego. Uczą też, że nawet mimo osiemdziesięciu lat każdego dnia można nauczyć się czegoś nowego i choćby ktoś posiadał bogactwo, naukowe tytuły i wiedzę z wielu dziedzin, drugi człowiek pozostaje zagadką dotąd, dopóki sam nie postanowi nam siebie pokazać.

I wreszcie coś co lubię najbardziej w powieściach obyczajowych - wątek historyczny! Dawid z uporem próbuje rozgryźć jaką tajemnicę może kryć dworek. Wytrwale szuka brakujących dzienników ciotki Bogny i wreszcie trafia na trop. Rzeczywiście, dworek kryje w sobie tajemnicę - i to jaką! Jest cholernie ciekawie, aż ciarki przechodzą po plecach. Piękne jest to, że cała rodzina, włączając Antoniego, Zuzę i Nikosia angażują się w jej odkrywanie. Powrót do czasów II wojny światowej jest najtrudniejsze dla Antoniego, ale to właśnie on, wracając pamięcią do dzieciństwa opowiada mieszkańcom o trudnej rzeczywistości, w jakiej przyszło im wtedy żyć. To on uświadamia im, że oceniając ludzi i ich czyny należy patrzeć trochę inaczej niż gdybyśmy robili to dzisiaj.

Podczas lektury towarzyszyło mi wiele emocji, jak zwykle bardzo różnych. Od smutku, strachu i niepewności po radość i niewysłowione szczęście. Jakże to cieszy, kiedy coś toczy się po nasze myśli! Książkę połknęłam w dwa dni i nawet kiedy nie czytałam, wciąż wracałam do niej myślami. Czytałam już wielu autorów, w tym wielu polskich i śmiem twierdzić, że żaden nie ma tak lekkiego i plastycznego pióra jak Agnieszka Olejnik. Przepięknie maluje słowami uczucia i emocje, nie wspominając już o bardziej przyziemnych rzeczach, jak tło powieści czy bohaterowie. Całość jest spójna, dopracowana w każdym calu. Warto też wspomnieć, że każda książka autorki porusza jakiś ważny aspekt w sposób naturalny i lekki, nie przytłaczając czytelnika.

Jeszcze będzie przepięknie to książka o różnych odcieniach miłości, o rodzinie i o walce o nią. To powieść o młodzieńczym zapale do odkrywania tajemnic, marzeniach, przemijaniu i stracie. Niepowtarzalnego klimatu powieści dodaje aura jaką roztacza wokół siebie stary dworek i jego otoczenie. Natura jest bliżej człowieka, ludzie są dla siebie bardziej ludzcy a dobro naprawdę wraca. Wątek nawiązujący do II wojny światowej dodaje całej historii tajemniczości i nostalgii.

Zakończenie po trosze smutne, po trosze radosne jest takie właśnie jak lubię. Przecież w życiu też nie jest tylko kolorowo, czasami pojawiają się dni przepełnione smutkiem, zwątpieniem i goryczą. Gdzieś kończy się jedno życie, gdzie indziej rodzi nowe, pełne nieodkrytych dni. Bardzo podobało mi się to zakończenie. Dzięki temu, że autorka wybiegła kilka lat w przyszłość, wiemy co się dzieje z bohaterami po latach od ostatnich wydarzeń w dworku. Uwielbiam takie zabiegi, bo dzięki nim czuję, że bohaterowie nie "umierają" wraz z końcem książki ale żyją i możemy do nich wrócić i zajrzeć do ich życia jeszcze na moment, jeszcze na chwilę. I jeszcze niespodzianka od autorki na sam koniec. Przyznam, że potem bardzo długo o tym rozmyślałam. Ale o czym, to już musicie przeczytać sami.

Jest mi bardzo przykro, że to już ostatnie spotkanie z mieszkańcami dworku. Ogromnie się z nimi żyłam i jest mi tak zwyczajnie smutno, że to już koniec. Ale może... może kiedyś się spotkamy z tymi bohaterami w innej książce Pani Olejnik? Może będzie nam dane odwiedzić Radka albo Dawida i Zuzę na kartach innej powieści?

Z bohaterami Dworku w Miłosnej i Szczypty nadziei bardzo się zżyłam, dlatego powrót do nich w najnowszej części był jak wizyta u dawno niewidzianych przyjaciół. Mieszkańcy dworku w Miłosnej są jak zwykle gościnni, pełni serdeczności i z otwartymi sercami zapraszają czytelników do swojego domu i życia.

Trzeci tom rozpoczyna się bezpośrednio po wydarzeniach drugiego tomu, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Summer po trudnym związku i traumatycznych przeżyciach boi się komukolwiek zaufać. Stara się żyć normalnie, jednak codzienność nie jest dla niej tak łatwa i oczywista jak dla rówieśników. Dopiero gdy w mieście pojawia się jej dawny przyjaciel, Summer zaczyna odzyskiwać poczucie bezpieczeństwa i wiarę w to, że jej życie znów może mieć barwy i smak. Niestety, kiedy dziewczyna pozbierała się i poukładała sobie na nowo swoje życie wracają duchy przeszłości. Jej były chłopak, Damon, nie daje o sobie zapomnieć. Jest w stanie posunąć się do potwornych czynów, by odzyskać Summer. Pieczołowicie układana codzienność młodej kobiety z dnia na dzień zaczyna się sypać. To co ogromem pracy i wysiłku udało się jej odbudować nagle rozpada się kawałek po kawałku.

Kiedy Summer poznaje zabójczo przystojnego chłopaka, wszystko zapowiada się dobrze. Budzą się w niej pierwsze, młodzieńcze uczucia, czuje się doceniana i zachwycona tym, że ktoś się o nią troszczy. Nie spodziewa się, że związek z Damonem zniszczy ją. Mężczyzna bardzo dbał o swoją kobietę, niczego jej nie brakuje. Mogli wieść beztroskie życie. Wszystko się zmienia, kiedy do głosu dochodzi chorobliwa zazdrość, która przeradza się w żądzę kontrolowania życia Sam. Początkowo Summer poddaje się manipulacjom, a szybko dowiaduje się też, że niezgoda z poglądami jej chłopaka nie jest mile widziany ze strony Damona. Któregoś dnia ciche słowo sprzeciwu przeradza się w tragedię...

Czytelnicy poznają bohaterkę w trudnym dla niej okresie - właśnie w tym czasie, kiedy próbuje pozbierać się po zakończeniu destrukcyjnego związku. Jest bezbarwna, wyczerpana codziennością, pozbawiona jakiejkolwiek iskry życia i energii. Nie widzi sensu przyszłości, nie chce walczyć o siebie ani o każdy kolejny dzień. Jest wrakiem człowieka. Dopiero gdy do miasta wraca jej dawny przyjaciel Summer powoli zaczyna wracać do siebie. Widzimy ogromną przemianę jaka zaszła w bohaterce. Autorka pokazuje też, że największą wartością w życiu człowieka jest drugi człowiek - bliscy, którzy są z nami na dobre i na złe, którzy nie odwrócą się i nie opuszczą nas kiedy nie będziemy w formie. To właśnie rodzina i przyjaciele potrafią czynić cuda. Bez nich bylibyśmy nikim.

Związek Summer i Damona to również doskonale pokazana zależność pomiędzy mężczyzną i kobietą. To, co początkowo wydaje się piękne, namiętne i dobre z biegiem czasu może się przerodzić w chorobliwą relację, w której górę bierze jedna ze stron. Powinniśmy być świadomi tego, że związek polega na kompromisie dwóch osób, szanowaniu siebie nawzajem i przede wszystkim zaufaniu. Kiedy któreś z ogniw zaczyna szwankować to już pierwszy sygnał ostrzegający, że coś nie do końca jest tak, jak być powinno. To niestety pokazuje też, że miłość jest ślepa. Że czasami jesteśmy tak zapatrzeni w drugą osobę, że nie potrafimy dostrzec, że zaczyna nami manipulować albo co gorsza - zdajemy sobie z tego sprawę i pozwalamy na to.

Justyna Dziura pokusiła się o poruszenie naprawdę trudnego tematu jakim jest przemoc w związku. Nie chodzi wyłącznie o przemoc fizyczną, ale też psychiczną i emocjonalną. Czasami to co z zewnątrz, w towarzystwie wygląda na szczęśliwy związek w środku jest zepsute. Niestety w dzisiejszych czasach doskonale potrafimy ukrywać emocje i mało mówimy o uczuciach. Żyjemy szybko, bardziej online i nie mamy czasu na docenienie tego co naprawdę ma wartość. Jest jednak jedno ważne przesłanie - nawet najbardziej apodyktyczny partner może zostać pokonany. Nie możemy pozwalać sobą manipulować i pozwalać się krzywdzić.

Gdybym nie znała Justyny i nie podczytywała Summer jeszcze zanim ujrzała światło dzienne, trudno byłoby mi uwierzyć że to debiut. Językowo doskonała, wszystko trzyma się kupy, nie ma niewyjaśnionych wątków. Autorka pokusiła się o przeplatanie przeszłości z teraźniejszością, co wcale nie jest łatwym zadaniem, zwłaszcza dla początkującej pisarki. Tu jednak wyszło świetnie, dodało książce emocji i pozwoliło na całościowy pogląd na życie Summer.

Choć okładka wygląda sielsko, kojarzy się z latem, wakacyjną przygodą i lekką historią to książka jest nieco bardziej złożona. Porusza trudne tematy, jest nacechowana mocno emocjami. Co jednak najważniejsze, Summer to przestroga przed destrukcyjną relacją damsko-męską i nadzieja na to, że z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji można wyjść. To powieść o miłości, przyjaźni i bliskości. To powieść o tym, że mamy obok ludzi którzy nas kochają i zawsze bez względu na okoliczności będą wspierać. Doskonały debiut, piękna historia.

Summer po trudnym związku i traumatycznych przeżyciach boi się komukolwiek zaufać. Stara się żyć normalnie, jednak codzienność nie jest dla niej tak łatwa i oczywista jak dla rówieśników. Dopiero gdy w mieście pojawia się jej dawny przyjaciel, Summer zaczyna odzyskiwać poczucie bezpieczeństwa i wiarę w to, że jej życie znów może mieć barwy i smak. Niestety, kiedy dziewczyna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Szczypta nadziei Agnieszki Olejnik to druga część opowieści o mieszkańcach Dworku w Miłosnej.
Nie wiem co jest w książkach Pani Agnieszki, że czyta mi się je niezwykle szybko, z zapartym tchem i nie sposób jest się od nich oderwać. Mimo tego, że czytałam wszystkie powieści napisane przez Panią Agnieszką, wciąż potrafi mnie zaskakiwać i nigdy nie wieje nudą. Biorąc do ręki książkę Agnieszki Olejnik czuję się jakbym wracała do domu - do czegoś pewnego, bezpiecznego i miłego i wiem, że tam będzie właśnie to, czego potrzebuje.

Szczypta nadziei to powieść ubrana w piękną, zimową okładkę. Lubię te świąteczne książki Pani Agnieszki, bo choć mają sporo magicznego klimatu Świąt, to z powodzeniem można je czytać przez cały rok.

Druga część opowiadająca o losach mieszkańców dworku w Miłosnej jest jeszcze lepsza niż pierwsza. Pewne wątki się rozwiązują, inne jeszcze bardziej plączą, ktoś znajduje przyjaźń, a jeszcze ktoś inny próbuje uleczyć się z nieszczęśliwej miłości. Rytm życia w Miłosnej jest spokojny, nieśpieszny. Jest czas na pracę, aktywność fizyczną, obcowanie z naturą i na przyjemności.

Do dworku wraca Monika - niewierna żona Igora i chce odbudować rodzinę przez wzgląd na synka Radka. Sytuacja jest szczególnie niekomfortowa zwłaszcza dla Ady, bo po odejściu kuzynki pomiędzy nią a Igorem narodziło się uczucie, które teraz musi być zduszone. Cierpienie Ady i również Igora jest namacalne, widoczne na każdym kroku, ale dla dobra Radka rezygnują z uczucia. Jest to dla Ady tym trudniejsze, że Monika zaczyna się zwierzać kuzynce i szukać u niej przede wszystkim rozmowy i bliskości drugiej kobiety. Rozdarta pomiędzy uczciwością a chęcią ochronienia Radka przed kolejnym bólem Ada coraz mocniej wikła się w patową sytuację.

Tymczasem Dawid zgłasza się na konkurs literacki i szukając pomysłu na pracę, odnajduje na strychu dworku dzienniki cioci Bogny. Chce zaangażować też Pana Antoniego i nakłonić go do opowiedzenia historii różnych przedmiotów dworku, które noszą w sobie wspomnienia i mają dla starszego pana szczególną wartość. Nastolatek jest zawiedziony, bo dzienniki cioci Bogny opisują najnowsze dzieje, ale jest przekonany że gdzieś są te stare, pamiętające czas wojny i powojenne życie dworku. Swoją drogą, coś czuję, że te dzienniki w końcu się odnajdą i mam na to nadzieję, bo jestem strasznie ciekawa, jaką tajemnicę mogą kryć. Za sprawą Dawida Pan Antoni zdradza nam odrobinę swojej tajemnicy - otwarcie przyznaje że od zawsze kochał Bognę i ubolewa nad tym, że nie zrobił nic by o tę miłość zawalczyć.

Również za sprawą Dawida, który uległ niefortunnemu wypadkowi i złamał nogę mamy okazję bliżej poznać Zuzę i jej braciszka Nikodema. Zuza, na pozór nieprzyjemna, zawsze w mocnym makijażu od lat opiekuje się młodszym bratem, który cierpi na FAS. Mocno doświadczone przez życie rodzeństwo nieufnie podchodzi do dobroci jakiej doznają od Ady i Dawida. Z czasem jednak między nastolatkami nawiązuje się nić przyjaźni. Kto wie, co z tego wyniknie?

Mam dwóch bohaterów, których szczególnie polubiłam. Jednym z nich jest Pan Antoni, a drugi to to Kacper Majewski, wuefista Dawida. Początki znajomości jego i Ady nie były zbyt przyjemne - Ada postrzega Majewskiego jako szorstkiego, zamkniętego w sobie gbura. Nie wie, że Kacpra opuściła żona i teraz mieszka sam, zajmując się chorym ojcem. Po wypadku Dawida Kacper zagląda do dworku i tak poznaje Igora. Mężczyźni szybko znajdują wspólny język. Z czasem również Ada przekonuje się do Kacpra, który w gruncie rzeczy jest człowiekiem o wielkim sercu, o czym świadczy choćby jego podejście do zwierząt. Swoją drogą, bardzo chciałabym aby znajomość Kacpra z pewną kobietą poszła w cieplejszym kierunku.. chociaż nic na to nie wskazuje, może warto mieć iskierkę nadziei? :)

Natomiast Pan Antoni to cudowny starszy człowiek, pełen pokory, starych - dobrych przyzwyczajeń, z dużą cierpliwością, ogromem ciepła i miłości, którą teraz przelewa na nowych mieszkańców dworku, zwłaszcza tych najmłodszych.

Szczypta nadziei to książka o przyjaźni, blaskach i cieniach miłości oraz przede wszystkim o ogromnej nadziei. To powieść, która porusza nie tylko łatwe i przyjemne tematy, to przede wszystkim powieść, która pokazuje coś ważnego, coś wartościowego. Pokazuje, że przyjaźń nie zważa na wygląd, status społeczny, ale właśnie mimo tego wszystkiego rodzi się pomiędzy dwójką osób czasami zupełnie od siebie różnych, które odtąd, powoli zdobywając swoje zaufanie stają się sobie bliskie i mogą dzielić się swoimi problemami, mając pewność, że ta druga osoba doskonale zrozumie. To powieść o trosce o bliskich - czy o własnego syna, ojca czy niby zupełnie obcego człowieka, który jest dla nas jak rodzina. To powieść o walce z samym sobą, odwadze, cierpieniu, wytrwałości w dążeniu do celu, ale też bezradności wobec tego, co czasem szykuje nam życie.

Ciepła, wzruszająca - szczególnie wtedy, kiedy w Wigilię Pan Antoni nazwał Monikę, Igora, Radka, Adę, Dawida, a nawet Zuzę i Nikodema swoją rodziną, czekając na ciche przyzwolenie, niejednemu czytelnikowi zakręci się łza w oku. To nie jest kolejna powieść do poczytania, którą zapomnimy zaraz po odłożeniu. To powieść z gatunku tych, które pozostają w nas na dłużej, otulają swoim naturalnym ciepłem, bijącą z niej życiową mądrością i pozytywną energią.


Szczypta nadziei to kolejna książka Pani Agnieszki, którą pochłonęłam jednym tchem. Piękny, staranny i taki naturalny język autorki sprawia że czytanie jest jeszcze przyjemniejsze. Jak często bywa w przypadku książek tej Pani, chciałam jak najszybciej ją przeczytać, jednocześnie ubolewając nad tym, że tak szybko skończę i będę musiała rozstać się z bohaterami. A bohaterów bardzo polubiłam, stali się mi bliscy i mam nadzieję, że wkrótce znowu się spotkamy.

Szczypta nadziei Agnieszki Olejnik to druga część opowieści o mieszkańcach Dworku w Miłosnej.
Nie wiem co jest w książkach Pani Agnieszki, że czyta mi się je niezwykle szybko, z zapartym tchem i nie sposób jest się od nich oderwać. Mimo tego, że czytałam wszystkie powieści napisane przez Panią Agnieszką, wciąż potrafi mnie zaskakiwać i nigdy nie wieje nudą. Biorąc do ręki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Remigiusz Mróz w nowej odsłonie bardzo miło zaskakuje! Choć serię o Chyłce uwielbiam to fajnie jest przeczytać coś innego, świeżego i na dodatek super wpasowującego się w mój czytelniczy gust. Po niezbyt udanym spotkaniu z Hashtagiem początkowo całkowicie miałam sobie odpuścić nową serię - bo wszystko na to wskazuje, że będzie to seria, ale całe szczęście, że w końcu się zdecydowałam!



Dwadzieścia lat po śmierci ojca Kaja Burzyńska - Burza wciąż otrzymuje od niego listy. Z biegiem lat zaczyna dostrzegać w nich drugie dno. Tymczasem po dwudziestoletniej nieobecności do miasteczka wraca Seweryn Zaorski, patomorfolog najlepszy w swoim fachu. Kupuje zrujnowany dom rodzinny Kai i wraz z dwoma córeczkami zaczyna nowe życie. Podczas remontu odnajduje skrytkę w której ojciec Kai ukrył materiały rzucające nowe światło na sprawę sprzed dwóch dekad. Wraz z Kają szybko dochodzą do wniosku, że to co znalazł i listy które Burza otrzymuje są ze sobą połączone.



Seweryn Zaorski, najnowszy bohater Remigiusza Mroza jest chyba najlepiej wykreowanym bohaterem autora. Samotny ojciec dwójki dzieci - czuły, troskliwy i opiekuńczy, gotów zrobić dla swoich córek wszystko. Diabelnie inteligentny i sprytny, z poczuciem humoru, wyjątkowo dokładny i skrupulatny w tym co robi. Być może trochę przypomina innych bohaterów autora, ale Seweryn jest oryginałem, jedynym w swoim rodzaju i od teraz moim ulubioną postacią od Mroza. Jest wokół niego otoczka tajemnicy, momentami nawet budzi grozę i potrafi bardzo zmieszać uczucia czytelnika względem niego, ale to tylko działa na jego korzyść. Pozostali bohaterowie powieści również są barwni i realni, jak choćby Kaja - dawna miłość Seweryna, żona aktualnego burmistrza i policjantka. Losy Kai i Seweryna splatają się nie tylko na płaszczyźnie prywatnej ale i zawodowej, dlatego powstaje mieszanka niemalże wybuchowa.



Powieść wydaje się na pozór oczywista i niby od samego początku wskazuje to co powinno być tajemnicą. Wydawało mi się to jednak zbyt banalne jak na Mroza i oczekiwałam wyjaśnienia, które owszem, dostałam, ale i tak zupełnie inne niż się spodziewałam. Czy autor zaskakuje? Owszem, bardzo, choć uważam, że stać go było na coś bardziej zagmatwanego. Z drugiej strony, czasem najprostsze wyjaśnienia okazują się być tymi najmniej oczywistymi, więc element suspensu jak najbardziej jest i spełnił swoje zadanie.



Po raz pierwszy w książce Mroza tak mocno zaznaczył się wątek obyczajowo - miłosny. I uważam, że w tym przypadku zadziałało to wyjątkowo korzystnie, bo połączenie wątku kryminalnego i zakazanej miłości jeszcze bardziej podgrzało atmosferę i pobudziło emocje czytelników.



Tajemnice sprzed lat, rozwiązywanie zagadki, docieranie do śladów zbliżają Kaję i Seweryna, jednocześnie zbliżając ich do rozwikłania zagadki i przybliżają do dużego niebezpieczeństwa, które może być zagrożeniem nie tylko dla nich ale i dla ich rodzin.



Listy zza grobu czyta się szybko, przyjemnie i ciężko jest odłożyć książkę, bo końcówka rozdziału to przyczynek do czegoś większego co mocno pobudza wyobraźnię. Autor jest mistrzem w pozostawianiu czytelnika w niepewności i chyba dzięki temu sprawia, że jego książki są nieodkładalne. Świetny thriller, który trzyma w napięciu, wątek obyczajowy nieco łagodzi fabułę, ale całość jest wręcz idealna. Książka w sam raz do poczytania, spędzenia miło popołudnia albo dwóch. Gwarantuję, że będziecie na wszelkie sposoby próbować odgadnąć tajemnicę i pewnie i tak wam się nie uda. A czy nie to lubimy najbardziej w takich książkach?

Remigiusz Mróz w nowej odsłonie bardzo miło zaskakuje! Choć serię o Chyłce uwielbiam to fajnie jest przeczytać coś innego, świeżego i na dodatek super wpasowującego się w mój czytelniczy gust. Po niezbyt udanym spotkaniu z Hashtagiem początkowo całkowicie miałam sobie odpuścić nową serię - bo wszystko na to wskazuje, że będzie to seria, ale całe szczęście, że w końcu się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Mów szeptem, kiedy mówisz o miłości"

Agnieszka Olejnik - szczęśliwa mama, nauczycielka i ogrodniczka. Cieszy się życiem i jego smakami. Zaraża Czytelników optymizmem zgodnie z zasadą, że dobrem należy się dzielić.

Pisze powieści głównie obyczajowe, dla kobiet, ale w swoim dorobku ma też kryminały, książki dla młodzieży, a nawet literaturę dziecięcą. Cechą rozpoznawczą autorki jest piękny, estetyczny i elegancki język, niebanalność poruszanych tematów, odpowiednio dobrany, lekki styl, nieprzytłaczający powagą tematyki i niesamowita mądrość bijąca z kart powieści.

Mów szeptem to książka inne niż dotychczas: o nastolatkach – dla nastolatków i dorosłych, obyczajowa z domieszką kryminalnej zagadki.

Witek jest miłośnikiem Szekspira i geniuszem matematycznym, obdarzonym niebywałą pamięcią – jak sam twierdzi, nie potrafi zapomnieć czegoś, co już raz zobaczył. Ale naprawdę wyjątkowym czyni go to, że potrafi widzieć słowa jako kolory. Wit gorzej znosi kontakt ze światem niż jego rówieśnicy. Zewnętrzne bodźce są dla niego trudne do przyswojenia, nie potrafi nawet swobodnie rozmawiać, nie umie kłamać. Dopóki żyła jego matka, łatwiej mu było odnaleźć się w życiu. Po wypadku, w którym zginęli jego rodzice Witkiem zajęła się zapijaczona babcia. Dziewiętnastoletni Wit jest inny niż wszyscy i bardzo samotny.

Madelaine przyjeżdża do Polski z Irlandii, by tu zacząć nowe życie. Jest skryta i małomówna, ale to nie zniechęca Witka. Chłopak widzi ją w najpiękniejszych barwach – porównuje ją do jesiennego lasu. Magda- bo tak się przedstawia, mieszka sama. Chcąc sobie dorobić udziela korepetycji z języka angielskiego. Wyróżnia się tym, że nosi dziwaczne, oryginalne ubrania, w większości samodzielnie przez nią uszyte.

Witek i Magda nawiązują znajomość telefoniczną. Magda nie wie, kim jest jej rozmówca. Żadne z nich nie chce się angażować uczuciowo. Wit właściwie nie zna miłości, a Madelaine uważa, że miłość niesie za sobą ból i cierpienie. Gdy wpada w kłopoty, okazuje się, że muszą działać razem, aby ochronić siebie nawzajem.

Rzadko spotyka się tak wspaniale wykreowanych bohaterów, o których opowiada się z taką łatwością, i o których tak wiele chciałoby się opowiedzieć. Przede wszystkim są oryginalni, a jednocześnie tak naturalnie zwyczajni. Mimo wszystkich problemów i trudnej przeszłości są zwykłymi nastolatkami.

Witek ma trudności w dostosowaniu się do otaczającego go świata. Pani Beata, psycholog, jest jedyną osobą, której chłopak ufa. Sama psycholożka jest zafascynowana swoim pacjentem, bo nigdy nie spotkała tak nietypowego przypadku. Z kolei Madelaine jest bardzo skryta i tajemnicza. Ukrywa bolesną przeszłość i nikomu się nie zwierza ani nikomu nie ufa.

Nastolatkowie noszą w sobie ogrom bólu i samotności. Samotni z wyboru sami nie zdają sobie sprawy, jak bardzo potrzebują czyjejś obecności. Dopiero gdy odnajdują siebie nawzajem – w rozmowach przez telefon, zaczynają rozumieć, że pragną drugiego człowieka. Powoli nawiązuje się między nimi nić porozumienia i zaufania.

Akcja książki rozwija się stopniowo, w odpowiednio wyważonym tempie. Początek to proces poznawania się Magdy i Witka i budowania zaufania, po którym przychodzi punkt zwrotny, kulminacyjny – zdarzy się coś, co postawi młodych w niebezpieczeństwie. Ich przyjaźń zostanie wystawiona na wielką próbę. I przychodzi kolejny etap, który dla nich jest pewnego rodzaju walką o przetrwanie.

Ostatni raz zdarzyło mi się zarwać noc dla książki jeszcze w liceum – czyli dobre 5 lat temu. Aż do teraz, aż do Mów szeptem. Ta książka to emocjonalna bomba, tak bardzo wciągająca i absorbująca czytelnika, że cały świat zewnętrzny przestaje istnieć. Pozostajemy tylko my i para nastolatków. Cudowny Witek, który w chwilach bezradności cytuje Szekspira niezwykle odważna i mocno doświadczona przez życie Madelaine.

Mów szeptem jest powieścią niezwykłą, z pewnością najbardziej oryginalną w dorobku autorki. Niby realna, bo wszystko przedstawione jest bardzo wiarygodnie i obrazowo, a z drugiej strony podszyta nutką jakiejś magii i niezwykłości. Z pewnością zasługę mają tu bohaterowie, którymi chyba nie przestanę się zachwycać. Klimatem przypomina nieco uwielbianą przeze mnie Drugą szansę Katarzyny Bereniki Miszczuk - również pojawia się motyw szpitala psychiatrycznego i elementy grozy. Powieść jest jednak zupełnie inna, wymyka się wszelkim schematom. Na dodatek okładka tak cudnie pasuje do treści! Początkowo mi się nie podobała, bo była taka - jak to moja siostra określiła "nie-agnieszkoolejnikowa", ale po przeczytaniu stwierdzam, że nie mogło być idealniej.

Agnieszka Olejnik porusza trudne tematy choroba i wynikające z niej trudności w odbieraniu świata i bodźców zewnętrznych. Samotność, pragnienie zrozumienia i bliskości, a równocześnie strach przed nią. Przemoc na tle seksualnym i ogrom bólu i blizn na duszy jakie na zawsze pozostają w człowieku.

Czy może być mowa o miłości w przypadku tej dwójki? Obydwoje stawiają pierwsze kroki w dorosłym życiu, poznają siebie nawzajem i uczucie, które się między nimi rodzi. Sama nie wiem, jak to opisać. Niewątpliwie jest między nimi coś niezwykłego. To coś bardzo delikatnego, płochliwego i kruchego, równocześnie jest bardzo czyste, zbudowane na zaufaniu, które jest solidną podstawą, równocześnie bywa chwiejne i niepewne. Czy jest jakieś uczucie silniejsze niż miłość, ale równie piękne?

Mów szeptem to wyjątkowa powieść o dwójce młodych ludzi wrzuconych w dorosłe życie, bez ostrzeżenia, bez taryfy ulgowej. Bohaterowie - żywi, barwni, oryginalni są potężnym atutem książki. Historia Witka i Madelaine jest przepełniona samotnością, bólem i strachem. Trzyma czytelnika w niepewności, emocje przy czytaniu są ogromne, a książkę czyta się w zawrotnym tempie. Dla mnie Mów szeptem znajdzie się w trójce najlepszych książek autorki (których już przecież napisała sporo!). Na pewno spodoba się nastolatkom, jak również dorosłym. Piękna, tajemnicza, okraszona szczyptą jakiejś wyjątkowej magii, z odpowiednią dawką grozy powieść o samotności, inności i miłości czystszej i silniejszej niż jakiekolwiek uczucie.

"Mów szeptem, kiedy mówisz o miłości"

Agnieszka Olejnik - szczęśliwa mama, nauczycielka i ogrodniczka. Cieszy się życiem i jego smakami. Zaraża Czytelników optymizmem zgodnie z zasadą, że dobrem należy się dzielić.

Pisze powieści głównie obyczajowe, dla kobiet, ale w swoim dorobku ma też kryminały, książki dla młodzieży, a nawet literaturę dziecięcą. Cechą rozpoznawczą...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dwanaście życzeń Karolina Głogowska, Katarzyna Troszczyńska
Ocena 6,3
Dwanaście życzeń Karolina Głogowska,...

Na półkach: ,

Dwanaście życzeń to pierwsza świąteczna książka przeczytana przeze mnie w tym sezonie. Stosik świątecznych książek mam dosyć pokaźny, więc dosyć wcześnie zaczynam go wyczytywać. Cieszę się, że jako pierwszą przeczytałam powieść debiutanckiego duetu pisarskiego bo jest w sam raz na tę porę - jeszcze oczekiwania, ale już widocznej na horyzoncie magii świąt. Pierwsze co mi przyszło do głowy po przeczytaniu książki to że nadawałaby się idealnie na ekranizację, a film powstały na jej podstawie budziłby podobne emocje co Listy do M. Nawet już osadziłam niektóre role!

Dwanaście życzeń opowiada losy pewnej rodziny. Mam wrażenie, że oni nawet nie wiedzą, że są rodziną, bo życie rozwiało ich na różne strony a więzi nigdy nie były zbyt mocne i chyba nikt zbytnio nie zabiegał o tę rodzinę. I w sumie nic się nie zmieniło - nie w relacjach tej jednej wielkiej rodziny, ale w dwóch mniejszych Wigilijny dzień przyniósł ogromne zmiany.

Bohaterami książki są Róża - seniorka rodu i jej dwaj synowie: Czesław i Roman. Czesław jest weterynarzem, mieszka wraz ze swoją drugą żoną i córką Polą w Warszawie, z kolei Roman mieszka w małej wiosce Kaczory, w której w przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia zdarza się cud. A dokładniej - na oknie ich domu ukazuje się Maryja. W pokoju ich córki, Dagny, która bardzo wstydzi się rodzinnej miejscowości. Dagna pracuje w telewizji i od swojej przełożonej - Rity (swojej ciotki zresztą, pierwszej żony wujka Czesława, o czym chyba nie wie, albo jest to zgrabnie pominięte) dostaje zadanie: zrobić na ten temat reportaż. Dagna nie chce jechać do rodzinnej miejscowości, nie chce tam spędzać Świąt, ale nie ma wyjścia. W Kaczorach mieszka też Bogusia, jej starsza siostra wraz z mężem i czwórką dzieci. Oddzielnym torem toczą się losy Basi - córki Czesława z pierwszego małżeństwa, która nie chce znać ojca, ale w obliczu jego choroby postanawia dać mu szansę i Poli, która w Boże Narodzenie miała brać ślub, ale jej niedoszły mąż sprawił jej nietypowy prezent na Mikołajki - postanowi ją rzucić.

Wszystko to brzmi trochę jak komedia pomyłek. Wydaje się chaotyczne i niepoukładane, ale zaskakująco zgrabnie wszystko składa się w spójną całość. Losy rodziny Romana i rodziny Czesława generalnie nie łączą się w tej powieści, ale nie ma to większego znaczenia, bo i tak bardzo dużo się dzieje. Każdy z bohaterów boryka się z innymi problemami i każdy ma inne świąteczne życzenie, chociaż żaden z nich nie wypowiada ich głośno.

Róża chce jeszcze raz poczuć to, co czuła ponad 60 lat temu do pewnego młodzieńca.

Czesław pragnie pogodzić się z córką.

Pola po tym co ją spotkało chce tylko umrzeć.

Matka Dagny, Krysia bardzo chce, aby jej córka w końcu przyjechała na Święta.

Bogusia marzy, żeby mąż znowu zaczął ją zauważać.

Każdy z nas ma takie marzenia o których nie mówi głośno, a okres świąteczny ma to do siebie, że myślimy o nich częściej i intensywniej, bo magia, bo spełniają się życzenia, bo jest ta niesamowita aura i czas sprzyjający zmianom. Każdy z nas pragnie też aby ten czas był wyjątkowy, spędzony z tymi, których kochamy, w ciepłej, przyjaznej i radosnej atmosferze. Często jednak te pragnienia pozostają w sferze marzeń, a Święta to kłótnie o błahe rzeczy, sztuczna atmosfera i przymusowe wizyty. To bardzo smutne.. Bohaterowie Dwunastu życzeń są ludźmi takimi jak my i borykają się z dokładnie tymi samymi problemami: naleganie na małżeństwo ze strony rodziców, kobieta - kura domowa zaharowująca się dla najbliższych a przez nikogo nie zauważana, rodzice czujący się bezużyteczni bo zapomniani przez swoją ukochaną córkę. I każdy z nich pragnie jednego: uwagi, poczucia bycia chociaż przez chwilę dla kogoś najważniejszym, najpiękniejszym, bycia dla kogoś całym światem.

Nadchodzi taki moment, kiedy opadają maski i zostaje tylko prawda. Tak samo jest w powieści - w pewnym momencie dochodzi do kulminacji wszystkiego i wylewają się wszystkie żale, bóle, smutki i troski. Ale wiecie co jest najpiękniejsze? Że to jest oczyszczające i przełomowe. Ten najgorszy moment w życiu człowieka przynosi początek czegoś nowego, lepszego. Inaczej się patrzy na świat, na ludzi i na samego siebie.

Pod względem technicznym książka ma lekkie niedociągnięcia, ale autorki nadrabiają stylem, humorem i lekkością pióra. Czyta się niesamowicie szybko. Ja pochłonęłam ją w dwa dni (co prawda z 38 stopniami gorączki, ale mimo wszystko.) Jest uroczo, zabawnie i do bólu prawdziwie. Nie przesady, pompatyczności i przerostu formy nad treścią - ot, samo życie. Bardzo pomocne jest drzewo genealogiczne zamieszczone na początku powieści, bo zerkając na nie można bez trudno połapać się kto jest kim. Wątków jest sporo, ale spokojnie, nie pogubicie się.

Dwanaście życzeń to powieść w sam raz na Święta. Doskonale oddaje ich klimat, taki polski, bez koloryzowania. Pokazuje całą tę otoczkę, czas przygotowań i oczekiwań, nerwów, zamieszania, ale też w rezultacie zjednoczenia z bliskimi, ciepły rodzinny dom, niepowtarzalną atmosferę i magię. To powieść przede wszystkim o kobietach i dla kobiet i myślę, że jej przeczytanie pozwoli spojrzeć trochę innym okiem na cały ten świąteczny rozgardiasz.

Dwanaście życzeń to pierwsza świąteczna książka przeczytana przeze mnie w tym sezonie. Stosik świątecznych książek mam dosyć pokaźny, więc dosyć wcześnie zaczynam go wyczytywać. Cieszę się, że jako pierwszą przeczytałam powieść debiutanckiego duetu pisarskiego bo jest w sam raz na tę porę - jeszcze oczekiwania, ale już widocznej na horyzoncie magii świąt. Pierwsze co mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Szczęście za horyzontem to historia Justyny, której życie zmienia się w wyniku jednej niefortunnej decyzji. Traci wszystko co stanowiło jej uporządkowane, eleganckie życie: pracę, mieszkanie i partnera. Drugim torem biegnie historia Janka, wdowca i ojca wychowującego trójkę dzieci. Mężczyzna żyje w skrajnej nędzy i mimo ogromnych starań nie potrafi zapewnić swojej rodzinie lepszych warunków. Ich drogi się krzyżują zupełnie przypadkiem, a spotkanie tych dwojga na zawsze odmienia życie Janka i Justyny.

W pierwszej chwili myślałam, że nie polubię Justyny, bo jest zupełnie inną osobą niż ja. Nie podobał mi się jej styl życia, ani decyzje jakie podejmowała, a już w zupełności nie rozumiałam jej postępowania. Szybko jednak, dzięki tej powieści nauczyłam się, żeby nie oceniać ludzi po wyglądzie czy po samym zachowaniu. I o ironio, nauczyła mnie tego sama bohaterka. Potem poszło już jak z płatka. Zaprzyjaźniłam się z Justyną i patrząc z perspektywy czasu, nawet potrafię ją zrozumieć. Zaszła w niej jednak głęboka przemiana i stała się zupełnie nową, lepszą osobą.

Inaczej było w przypadku Janka - tego polubiłam od razu, mimo, że powierzchownie wydaje się być oschłym, surowym mężczyzną, nieczułym na krzywdę własnych dzieci. Mimo tego, w głębi serca czułam, że jest dobrym człowiekiem, mocno doświadczonym przez los i ostrożnie podchodzącym do życia - i nie pomyliłam się.

Ogromną moją sympatię zdobyły dzieci Janka - Wiktor, Emilka i Leoś. Te dzieci, mimo, że żyją ubogo i nie mają takich wygód jak inne dzieci, potrafią cieszyć się z każdej drobnostki, są gotowe wskoczyć za sobą w ogień i całym sercem kochają ojca. To właśnie ta książka uświadomiła mi też, że im mniej mamy, tym więcej rzeczy potrafimy w życiu docenić.

Moją sympatię zdobyła też babcia Łabędzka, co dziwne, bo jest ukazana w książce jako plotkara, kobieta bezwzględna nie mająca serca. Wydaje się, że jest przeciwko własnemu zięciowi i wnukom, chociaż to jedyne jej bliskie osoby. Czuję jednak, że pod skorupą surowości kryje się kobieta która nie potrafi okazać miłości, choć bardzo jej pragnie i wiele jej w sobie ma. I choć Justyna jej nie polubiła, myślę, że są w pewien sposób do siebie podobne i przy odrobinie chęci i szczerej rozmowie, mogłyby się dogadać i sobie pomóc.

Wszyscy bohaterowie - ci główni, którzy grają główną rolę, jak i ci troszkę mniej ważni, aż do występujących w tle są wspaniale wykreowani. Barwni i żywi, dzięki czemu książka wypada naturalnie.

Historia Justyny i Janka - bo teraz już tak można ją nazywać to historia dwójki ludzi zagubionych w świecie, szukających odkupienia. Nie jest to powieść o wielkiej miłości, bo skupia się na zupełnie czym innym, ale gdzieś tam spomiędzy kart wyłania się uczucie. Czasami wydawała mi się trochę nierealna - zwłaszcza początek, ale szybko o tym zapomniałam i dałam się porwać. Nie ma tu zbędnych dramatów, bo historia sama w sobie jest nieco gorzka, i bardzo podoba mi się, że pisarka nie dodawała niczego na siłę. Pani Krystyna bardzo prawdziwie ukazuje realia polskiej wsi. Sama pochodzę ze wsi i wiem, że w tak niewielkiej społeczności każde niecodzienne wydarzenie jest przez długi czas na językach mieszkańców.

Styl Krystyny Mirek jest dokładnie taki jak lubię: lekki, plastyczny, a język prosty i przyjemny w odbiorze. Czytałam z zapartym tchem. Rzadko się wzruszam, a w przypadku tej powieści zdarzyło mi się to kilkakrotnie. I miałam ten trudny dylemat czytelnika: czytać jak najszybciej, żeby już się dowiedzieć co będzie, czy jak najdłużej by móc się rozkoszować powieścią?

Zakończenie książki wzruszyło mnie najmocniej. I tak się zastanawiam, czy będzie kontynuacja? Bo właściwie zakończenie jest otwarte,ale czy autorka pokusi się o opowiedzenie nam dalszych losów bohaterów? Z jednej strony jestem ich bardzo ciekawa, ale z drugiej - czy tak jak jest, nie jest idealnie?

Szczęście z horyzontem to przepiękna, poruszająca powieść o ludzkiej słabości, popełnianiu błędów i poszukiwaniu drogi. To również historia o matczynej miłości, poświęceniu i bezinteresowności. Autorka pokazuje przede wszystkim, że nie mamy prawa oceniać ludzi po pozorach i że z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji jest wyjście. Wzruszająca, przepełniona ciepłem, okruchami szczęścia i miłością powieść o blaskach i cieniach codzienności. Niosąca pozytywną energię i zastrzyk nadziei.

Szczęście za horyzontem to historia Justyny, której życie zmienia się w wyniku jednej niefortunnej decyzji. Traci wszystko co stanowiło jej uporządkowane, eleganckie życie: pracę, mieszkanie i partnera. Drugim torem biegnie historia Janka, wdowca i ojca wychowującego trójkę dzieci. Mężczyzna żyje w skrajnej nędzy i mimo ogromnych starań nie potrafi zapewnić swojej rodzinie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Srebrną dziewczynę czytało mi się ciężko. Na wstępie mamy spis rozdziałów, które nie są poukładane w kolejności chronologicznej: zaczynamy od środka, potem jest początek i wreszcie zakończenie. W ogólnym rozrachunku nie jest jednak trudno się w tym wszystkim połapać, choć czasami pojawiają się wątpliwości i lekka dezorientacja, ale nie zmienia to zbytnio odbioru fabuły. Fabuła w zasadzie jest i jej nie ma. Cała sprawa toczy się wokół studentki, która przeniosła się z Iowa do Chicago. W Iowa zostawia swoją przeszłość, młodszą siostrę i chce rozpocząć nowe życie. Jest biedna, więc nie stać jej na luksusy, ale ucieczka z domu jest dla niej wystarczającym powodem by żyć skromne i niedoskonałe życie w Chicago. Już pierwszego dnia w akademiku poznaje Jess- dziewczynę z innej sfery; bogatą, przodującą we wszystkich dziedzinach życia. Dziewczyny łączy przyjaźń, taka, która zdarza się raz w życiu.

Akcja książki rozgrywa się w latach 80 XX wieku, dzięki czemu bardzo dobrze uwydatnione są różnice społeczne pomiędzy naszą bohaterką a Jess. Autorka poprzez historie dwóch studentek pokazuje jak wiele zdziałać mogą pieniądze i jak bardzo pieniądze dzielą ludzi, nawet gdy wydaje się, że łączą. Jeśli istnieje choćby ździebko kłamstwa w najdoskonalszej nawet przyjaźni, a w grę wchodzą też pieniądze, prędzej czy później coś pójdzie nie tak. Srebrna dziewczyna to powieść o trudnej kobiecej przyjaźni, bardzo skomplikowanej, niby czystej a wydaje się, że toksycznej.

Główna bohaterka jest postacią bardzo nostalgiczną. Miała bardzo przykrą przeszłość, trudne dzieciństwo i przyspieszony kurs dorastania. Autorka porusza niezwykle trudne tematy, jak molestowanie czy przemoc seksualna. To są właśnie te rzeczy, o których nie mówi się głośno. Leslie Pietrzyk pisze o tym bardzo ostrożnie, podchodzi do czytelnika z tematem powoli, tak by nie spłoszyć odbiorcy. Dzięki temu zabiegowi silniej odczuwamy emocje bohaterki. Łatwiej jest nam się utożsamić z bohaterką, jej strachem i lękami, a także obawą. Mimo, że dziewczyna uciekła z patologicznego domu wciąż wraca tam myślami, bo zostawiła siostrzyczkę, którą spotyka to samo co ją. Nienawidzi siebie za to, bo bardzo kocha Grace i chce dla niej jak najlepiej.

Pisarka stworzyła szereg postaci, jednak żadna z nich nie zapada wyjątkowo w pamięć. Niby są rzeczywiste, ale jednocześnie nijakie. Jess i jej siostra Penny pod skorupą życzliwości i przebojowości są osobami zawistnymi i fałszywymi, ale też zagubionymi. Główna bohaterka, choć skrzywdzona przez najbliższych, sama robi to osobie, która teraz jest dla niej najważniejsza. Wszystko, co dzieje się w życiu bohaterów jest pogmatwane, bohaterki wikłają się w coraz dziwniejsze sytuacje, które mogłyby mieć naprawdę proste rozwiązanie.

Książka ta w swojej fabule kryje prawdę o kobiecej przyjaźni i różnych odcieniach miłości. Przede wszystkim o pragnieniu miłości i zapychaniu tej "dziury" w sercu uczuciami, które tak często są mylone z miłością. Ale autorka ukazuje przede wszystkim miłość siostrzaną, taką, która jest, zawsze. Pokazuje, jak ulotne jest życie i uświadamia, że warto doceniać tych, którzy są z nami na co dzień. To też książka o marzeniach, tych małych i dużych. Dla jednych to rzeczy zwyczajne, dla innych to marzenia.

Autorka rzuca między bohaterów mnóstwo kłamstw, niedopowiedzeń. Zdrady, brak lojalności i błędy przeszłości wychodzą na jaw w najmniej oczekiwanym momencie. Postać głównej bohaterki jest bardzo skomplikowana i można by było napisać obszerną jej charakterystykę, analizować zachowania, emocje i jej postawę. Bezimienna, jednak z bagażem doświadczeń, trudną przeszłością i wielką nadzieją na lepsze jutro. Choć jej postępowanie nie zawsze na to wskazuje, w głębi serca jest dobrą osobą, nieco tylko pogubioną i potrzebującą wsparcia i naprowadzenia na odpowiednią ścieżkę.

Nie mam żadnych zastrzeżeń do pióra autorki, bo pod kątem technicznym, stylistycznym i językowym jest idealnie. Jednak sama powieść mnie nie zachwyciła. Owszem, można wyciągnąć wiele wniosków, nie mogę powiedzieć też, że to jest powieść niewartościowa. Nie znalazłam w niej tego czegoś, co by mnie zachwyciło. Może miałam za duże oczekiwania, a może po prostu nie trafiło do mnie jej przesłanie. Może gdyby fabuła była bardziej spójna, a akcja nieco zaostrzona łatwiej byłoby mi się przekonać do tej książki.

Srebrna dziewczyna to powieść o kobiecej przyjaźni, trudnej przeszłości i dążeniem do wyrwania się ze szponów przemocy i nienawiści. To powieść o kobietach, które popełniają błędy i gubią się w swoim życiu, ale czas sprawia, że zaczynają walczyć o siebie i swoją przyszłość. Historia bohaterki i jej siostry pokazuje jak ogromna jest siostrzana miłość, jak wiele jest się w stanie zrobić dla drugiej osoby oraz jak wielką władzę nad człowiekiem ma strach.

Srebrną dziewczynę czytało mi się ciężko. Na wstępie mamy spis rozdziałów, które nie są poukładane w kolejności chronologicznej: zaczynamy od środka, potem jest początek i wreszcie zakończenie. W ogólnym rozrachunku nie jest jednak trudno się w tym wszystkim połapać, choć czasami pojawiają się wątpliwości i lekka dezorientacja, ale nie zmienia to zbytnio odbioru fabuły....

więcej Pokaż mimo to