-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2020-01-25
2012-08-07
2024-02-05
2017-07-31
2015-09-11
2015-09-11
2013-02-11
Czy życiem rządzi przypadek czy też wszystko jest tam gdzieś do góry zaplanowane? Odwieczne pytanie, na które chyba na tym świecie nie znajdziemy odpowiedzi. Pewnego dnia pod wpływem czyjejś pozytywnej recenzji dopisałam książki Pani Moniki A. Oleksy do listy „chcę przeczytać”. Niewinny gest zaowocował czymś niesamowitym bowiem Autorka przysłała mi przesympatyczną wiadomość z zaproszeniem do swojego blogowego świata. Na stronę oczywiście zajrzałam, przeczytałam kilka postów i … zostałam, przepadłam z kretesem. Znalazłam magiczne miejsce, w którym zagościłam już na dobre, w którym bywam wieczorami, otulona kocem z filiżanką gorącej herbaty w dłoniach. I tak właśnie najlepiej smakować „Ciemną stronę miłości”.
Małgorzata to osoba konsekwentna i opanowana. Rodzice zawsze pokładali w niej wielkie nadzieje, a jej udało się je zrealizować. Nigdy nie zawiodła ich zaufania. Osiągnęła nawet więcej niż zamierzała. W planach były studia prawnicze i praca w tym zawodzie. W miłość na nowo uwierzyła, gdy zjawił się Marek. Osiemnaście lat po ślubie on wciąż jest jej największą miłością, jej opoką i przeznaczeniem. W ich poukładaną, idealną teraźniejszość wkrada się prawda zatajona przez Małgorzatę lata temu. Kim jest Agnieszka, która tak nagle pojawiła się w życiu Dobrowolskich? Czy uda im się odzyskać zawiedzione zaufanie? Czy ich miłość ma wystarczająco silne fundamenty?
„Ciemna strona miłości” to powieść cicho szeptana, subtelnie snuta, jak historia opowiadana przyjaciółce. Delikatność przekazu bije z każdej strony tej książki. Powieść czytałam wolno smakując, jak dobrą kawę. Czytałam kilka stron, zamykałam książkę i musiałam pomyśleć. Często wracałam do niektórych fragmentów. Czytając miałam wrażenie, że Pani Monika w jakiś magiczny sposób wyjęła moje myśli z głowy i pięknie je spisała. Odnalazłam siebie w wielu wątkach i w wielu postaciach przez co powieść stała się dla mnie bardzo osobistym przeżyciem. Gdy zamykałam książkę czułam żal, jakbym rozstawała się z kimś bliskim. Jestem pewna, że kiedyś jeszcze do niej wrócę.
„Ciemna strona miłości” łamie stereotypy charakterystyczne dla literatury kobiecej. Teraz bardzo popularne są książki, w których bohaterki porzucają życie w mieście i przeprowadzają się na wieś. Tymczasem Pani Monika odkrywa przed czytelnikiem uroki wielkich aglomeracji. Zabiera nas na spacer po Warszawie, gdzie można zjeść pyszne lody w małej kafejce lub wykwintny obiad w ekskluzywnej restauracji, poszaleć w klubie odprężyć się w galerii handlowej lub zaszyć w Łazienkach. Razem z głównymi bohaterkami szukamy swojego miejsca w Zakopanem, Nałęczowie, Kazimierzu i nadmorskich Dąbkach. Czyż szczęścia nie można znaleźć wszędzie? Autorka przełamała też dość stereotypowe postrzeganie mężczyzn, którzy potrafią jedynie zdradzać i oszukiwać swoje partnerki. W „Ciemnej stronie miłości” są czuli, kochający, wierni i obdarzeni mądrością życiową, która dotychczas w literaturze była zastrzeżona dla kobiet. I tu ukłon w stronę Pani Moniki za stworzenie postaci Macieja, Marka, Łukasza i Kuby.
„Ciemna strona miłości” to wspaniała, ciepła i pełna emocji powieść o cieniach i blaskach macierzyństwa, które zostało przedstawione z wszystkich możliwych perspektyw. Jest to, które pojawia się nie w porę, niechciane, nie planowane, a z drugiej strony jest też to bardzo wyczekiwane. Autorka przedstawia również problemy, z jakimi mogą się zetknąć rodzice dorastających dzieci, a także delikatnie wskazuje błędy wychowawcze, które tak łatwo popełnić niezależnie od tego, na jakim etapie rozwoju jest dziecko. Obserwujemy także rodziców dorosłych już dzieci, którzy swoje błędy zaczynają dostrzegać.
Genialna, pięknie napisana powieść! Dziękuję, Pani Moniko za lawinę wzruszeń i emocji.
Recenzja pochodzi z mojego bloga http://sladami-ksiazki.blogspot.com/
Czy życiem rządzi przypadek czy też wszystko jest tam gdzieś do góry zaplanowane? Odwieczne pytanie, na które chyba na tym świecie nie znajdziemy odpowiedzi. Pewnego dnia pod wpływem czyjejś pozytywnej recenzji dopisałam książki Pani Moniki A. Oleksy do listy „chcę przeczytać”. Niewinny gest zaowocował czymś niesamowitym bowiem Autorka przysłała mi przesympatyczną wiadomość...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-01-01
„Czaruś mały uciekinier” należy do serii książeczek dla dzieci autorstwa Holly Webb. Głównymi bohaterami są zwierzęta – w tym przypadku czekoladowy labrador. Pies należy do sąsiada sympatycznego rodzeństwa Zosi, Tomka i Michała. To szczeniak, który lubi psocić i przede wszystkim potrzebuje dużo ruchu. Jego pan jest osobą starszą i schorowaną i nie może zabierać go na długie spacery. Gdy pan Nowak trafia do szpitala szczeniakiem zajmuje się Zosia wraz z braćmi. I tak zaczyna się Wielka Miłość…
To naprawdę świetna książeczka do poczytania razem z dzieckiem. Napisana jest prostym językiem, a wydawnictwo zadbało o duże literki, dzięki czemu starszak może szlifować umiejętność czytania.
recenzja pochodzi z bloga http://sladami-ksiazki.blogspot.com/
„Czaruś mały uciekinier” należy do serii książeczek dla dzieci autorstwa Holly Webb. Głównymi bohaterami są zwierzęta – w tym przypadku czekoladowy labrador. Pies należy do sąsiada sympatycznego rodzeństwa Zosi, Tomka i Michała. To szczeniak, który lubi psocić i przede wszystkim potrzebuje dużo ruchu. Jego pan jest osobą starszą i schorowaną i nie może zabierać go na długie...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-03-10
Złociste zboże dojrzewa w pełnym słońcu szumiąc delikatnie przy każdym podmuchu wiatru. Rozedrgane, gorące powietrze nadaje rzeczywistości inny wymiar. Ludzie w skupieniu pracują przy żniwach. Polacy, Ukraińcy – sąsiedzi zza miedzy. Już pachnie deszczem, a widmo nadchodzącej burzy wisi nad Polską. W sercach jeszcze tli się nadzieja, że zawierucha nie dosięgnie Kresów. Ciszę zakłóca jedynie jednostajne bzyczenie much i głuchy odgłos sierpów tnących zboże. Upalne lato 1939 roku powoli dobiega końca.
Kiedy Piotr Ochocki wybierał się na wakacje do Bedryczan nie spodziewał się, że pobyt w tej małej, polsko – ukraińskiej wiosce odmieni jego życie. Czas upływał mu beztrosko na zwiedzaniu okolic, podziwianiu przyrody, szkicowaniu i przekomarzaniu się z Martą, młodziutką córką jego gospodyni. Jednak serce Piotra pozostało nieczułe na westchnienia panny Kosieckiej. Mocniej zabiło dopiero na widok młodej Ukrainki, Swiety. Miłość spadła na nich nagle i niespodziewanie, nie zważając na antypolskie nastroje panujące we wsi ani pogłoski o zbliżającej się wojnie z Niemcami. Jak potoczą się losy głównych bohaterów? Czy uczucie, które narodziło się w tak niepewnych czasach będzie miało szansę przetrwać?
Pochodzę z pokolenia, które na temat jakiejkolwiek agresji ze strony naszych wschodnich sąsiadów nie wiedziało praktycznie nic. W szkole ten temat był sukcesywnie pomijany. Jedynie w domach tłumaczono nam, że prawda nie do końca jest taka jakiej nas uczą. Może właśnie dlatego „Czas tęsknoty” Pana Adriana Grzegorzewskiego chłonęłam całą sobą. Bohaterowie stali mi się bliscy jak przyjaciele. Znając historię i mając świadomość tego co się wydarzy, bałam się o ich losy i każdy kolejny rozdział zaczynałam z drżeniem serca.
Powieść jest fikcją literacką. Tak naprawdę nie istniał Piotr ani Swieta. Nie było dworku Marii Kosieckiej ani nawet Bedryczan, w których wszystko się zaczyna. Jednak taka historia mogła mieć miejsce, bowiem dramatyczne losy wielu Polaków na Kresach Wschodnich są jak najbardziej prawdziwe. Obrazy słowem malowane przez Pana Grzegorzewskiego są tak żywe, że czytając miałam wrażenie, jakbym przenosiła się w miejscu i czasie i bezpośrednio uczestniczyła w wydarzeniach opisanych w powieści. Książka od początku do końca utrzymana jest na bardzo wysokim poziomie. Aż trudno uwierzyć, że jest to debiut. Autor posiada ogromny talent, wykazał się również sporą wiedzą na temat drugiej wojny światowej. Akcja powieści nie rozgrywa się wyłącznie na Kresach. Autor oprowadza nas również po wojennej Warszawie, Francji i Wielkiej Brytanii. Obserwujemy wojenną zawieruchę z perspektywy cywila i żołnierza. Patrzymy jak młodzi chłopcy przekraczają niewidzialną granicę życia i śmierci stając się wojownikami. Z przerażeniem czytamy o tym, co wojna jest w stanie zrobić z człowiekiem. Celem Autora nie było epatowanie okrucieństwem jednak pisząc o wojnie nie da się go tego uniknąć.
Adrian Grzegorzewski mieszka w Londynie, ale jego korzenie sięgają Polski, a konkretnie Kresów. Rodzinne opowieści zaszczepiły w nim fascynację historią, a pasję tę widać w każdym fragmencie powieści.
„Czas tęsknoty” to pełna emocji i wzruszeń powieść, w której fikcja literacka miesza się z prawdą historyczną. Jest to też piękna opowieść o miłości rodzącej się w niepewnych, pełnych nienawiści czasach. Miłości niemożliwej wręcz do spełnienia, a jednak dającej głównym bohaterom siłę i wolę przetrwania. Fabuła „Czasu tęsknoty” głęboko zapadła mi w serce sprawiając, że powieść stała się jedną z moich ulubionych. To książka, którą po prostu trzeba przeczytać.
Recenzja pochodzi z mojego bloga http://sladami-ksiazki.blogspot.com/
Złociste zboże dojrzewa w pełnym słońcu szumiąc delikatnie przy każdym podmuchu wiatru. Rozedrgane, gorące powietrze nadaje rzeczywistości inny wymiar. Ludzie w skupieniu pracują przy żniwach. Polacy, Ukraińcy – sąsiedzi zza miedzy. Już pachnie deszczem, a widmo nadchodzącej burzy wisi nad Polską. W sercach jeszcze tli się nadzieja, że zawierucha nie dosięgnie Kresów. Ciszę...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-07-06
Sarah Jio zadebiutowała powieścią „Marcowe fiołki”, która szybko stała się światowym bestsellerem. Autorka również w Polsce zdobyła rzesze fanek, do których i ja należę. „Marcowe fiołki” zrobiły na mnie ogromne wrażenie i ciągle mam je w pamięci. Z tym większą chęcią sięgnęłam po kolejną powieść tej Autorki „Dom na plaży”. Teraz z czystym sumieniem mogę przyznać, że Sarah Jio ma niebywały talent. Jej druga książka po prostu powaliła mnie na kolana, a przepiękna historia, którą nam opowiedziała wzruszyła mnie i zachwyciła.
List, który Anne otrzymała od nieznajomej kobiety z Bora Bora zaginąłby w śmieciach, gdyby nie jej wnuczka, Jennifer. Gdy starsza pani wzięła papier w ręce ze świadomością skąd pochodzi, zalała ją fala od lat tłumionych wspomnieć. Pod wpływem chwili opowiedziała wnuczce swoją historię.
21 – letnia Anne, niespodziewanie dla wszystkich podejmuje decyzję o przesunięciu daty ślubu i wyjeździe na Bora Bora w charakterze pielęgniarki. Na Pacyfiku trwa wojna, a w Europie Niemcy sieją spustoszenie. Świat ogarnęła wojenna gorączka. Na wyspie trwa pozorny spokój. Jedynie co pewien czas trafiają tam ranni. Jak łatwo się domyślić, stacjonujący w pobliżu szpitala żołnierze, żywo reagują na przyjazd pielęgniarek. Szybko zawiązują się przyjaźnie i rozkwita miłość. Anne trzyma się na uboczu. Jest przecież zaręczona. Z biegiem czasu, wbrew samej sobie, coraz większą sympatię obdarza Westrego. Początkowa przyjaźń szybko przeradza się w coś głębszego. Młodzi spotykają się w starym, opuszczonym domku niedaleko plaży. Czasem zostawiają sobie romantyczne liściki pod schodami. Jednak czy ta miłość, która rozkwitła w nietypowych warunkach, przetrwa wojenną zawieruchę? Co stanie się, gdy raj zmieni się w piekło? Czy z domku na plaży uda się w końcu zdjąć klątwę?
Powieść wywołała u mnie całą gamę przeróżnych emocji. Na początku dominowało zaciekawienie, potem fascynacja, a na końcu wzruszenie ścisnęło mi serce. Ta niezwykła opowieść ma w sobie wszystkie cechy, które cenię. Przepięknie opowiedziana historia miłości nie jest jedynym tematem poruszanym w powieści. Na oczach czytelnika toczą się też prawdziwe wojenne dramaty. Strach, niepewność jutra, śmierć to wszystko sprawia, że młodzi ludzie, chcąc choć na chwilę zaznać szczęścia, wikłają się w sytuacje, które determinują ich późniejsze życie. Autorka mówi też o przyjaźni, która czasem zawodzi, potrzebie wybaczenia, bez którego trudno wieść spokojne życie i okrucieństwach wojny, z którymi wielu młodych ludzi nie umiało sobie poradzić. Dla miłośników wątków kryminalnych jest też zbrodnia, której świadkami są główni bohaterowie, a na jej wyjaśnienie trzeba będzie poczekać do końca książki. Zalety tej powieści mogłabym jeszcze długo wymieniać, ale nie będę zdradzać Wam wszystkich jej tajemnic. Wspomnę tylko o przepięknej okładce i bardzo przystępnej cenie.
Polecam! Polecam! Polecam!
Recenzja pochodzi z mojego bloga http://sladami-ksiazki.blogspot.com/
Sarah Jio zadebiutowała powieścią „Marcowe fiołki”, która szybko stała się światowym bestsellerem. Autorka również w Polsce zdobyła rzesze fanek, do których i ja należę. „Marcowe fiołki” zrobiły na mnie ogromne wrażenie i ciągle mam je w pamięci. Z tym większą chęcią sięgnęłam po kolejną powieść tej Autorki „Dom na plaży”. Teraz z czystym sumieniem mogę przyznać, że Sarah...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-15
2012-06-28
Mam zupełną pustkę w głowie. Nie wiem, co napisać. Niby znam twórczość pani Małgorzaty Wardy. Przeczytałam wszystkie jej książki i należy do grona moich ulubionych pisarek. Wiem, że Autorka nie boi się trudnych tematów. Mimo wszystko nie byłam do końca przygotowana na to co znalazłam w książce „Dziewczynka, która widziała zbyt wiele”. To wstrząsająca i do głębi poruszająca powieść, która po prostu powala na kolana. Przemoc domowa, molestowanie, traumatyczne dzieciństwo, to problemy, które w ogóle nie powinny istnieć. Jednak są i to częściej niż nam się wydaje. Moim zdaniem takie książki spełniają podwójną rolę. Po pierwsze – terapeutyczną, jeśli czyta je osoba dotknięta taką traumą, a po drugie – informacyjną i uwrażliwiającą na takie przypadki.
Aaron i Ania są rodzeństwem. Łączy ich silna więź. Ma ona swoje podstawy w traumatycznych przeżyciach, których los nie oszczędzał im przez całe życie. Aaron, starszy o cztery lata, wziął na siebie rolę opiekuna i obrońcy młodszej siostry. Chłopak próbował wpasować się w szkolne środowisko i żyć w miarę normalnie, mimo iż to na nim skupiało się wszystko co najgorsze. Natomiast Ania całkowicie odcięła się od świata, nie próbowała się z nikim się zaprzyjaźnić. Odstawała od rówieśników i prowokowała ich swoją innością, Rodzeństwo zdane jest tylko na siebie. Matka pogrążyła się w depresji po śmierci męża. Nie radzi sobie z codziennością. Gdy trafia do szpitala, często na długie miesiące, rodzeństwem opiekuje się ich ciotka, Gabrysia. I dopiero tam zaczyna się piekło. Najgorszy chyba jednak jest fakt, że o tym co dzieje się z Aaronem i Anią wiedzieli praktycznie wszyscy, którzy choć trochę ich znali. A przynajmniej domyślali się prawdy. Nieme przyzwolenie nauczycieli, kolegów i bierność ze strony rodziny robi piorunujące wrażenie.
„Dziewczynka, która widziała zbyt wiele” nie należy do łatwych lektur. Książka jest perfekcyjnie napisana i przemyślana od początku do końca. Autorka wprowadziła pozorny chaos w fabule, często zmieniając nie tylko czas i miejsce, ale także osobę narratora. Dzięki temu historia Aarona i Ani wyłania się czytelnikowi powoli i dopiero na końcu mamy jej pełny obraz. Mimo iż Autorka podjęła się naprawdę trudnych tematów, to jednak z nami – czytelnikami obeszła się łagodnie. Fabuła nie epatuje złem i scenami mrożącymi krew w żyłach, pozwalając nam jedyne domyślać się tego, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami rodziny Budziszów. Wszystkie postaci, nawet te, które epizodycznie pojawiają się w powieści, są perfekcyjnie skonstruowane. Na przykładzie Aarona i Ani widzimy nieme wołanie o pomoc, a jednocześnie poczucie bezsensowności takiego wołania i rozbrajającej wręcz bezsilności. Dzieci próbują zwrócić na siebie uwagę strojem, fryzurą, a wreszcie samookaleczeniem się, próbami samobójczymi czy oskarżeniami o gwałt. Pojawiające się w powieści postaci drugoplanowe, czyli koledzy i nauczyciele, to nikt inny tylko my sami – reszta świata. My normalni. Zamknięci w swoich czterech ścianach wolimy nie dostrzegać inności. A jeśli już ją dostrzeżemy to łatwiej jest się z niej pośmiać niż dostrzec drugie dno. Tak. Tacy jesteśmy, ale na szczęście nie wszyscy. Pani Małgorzata Warda należy do wyjątków. Gratuluję wspaniałej choć trudnej książki, która pozostanie w mojej pamięci na długo.
Recenzja pochodzi z mojego bloga http://sladami-ksiazki.blogspot.com/
Mam zupełną pustkę w głowie. Nie wiem, co napisać. Niby znam twórczość pani Małgorzaty Wardy. Przeczytałam wszystkie jej książki i należy do grona moich ulubionych pisarek. Wiem, że Autorka nie boi się trudnych tematów. Mimo wszystko nie byłam do końca przygotowana na to co znalazłam w książce „Dziewczynka, która widziała zbyt wiele”. To wstrząsająca i do głębi poruszająca...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-10-01
Czy chcielibyście zatrzymać się w takim miejscu jak Magnolia? Gdzieś w bieszczadzkiej głuszy, prawie na krańcu świata znajduje się pensjonat, który niewiele ma wspólnego z pełnymi uroku, małymi hotelikami, w których panuje rodzinna atmosfera. Magnolia to tak naprawdę dawne więzienie. Budynek, w którym nic do siebie nie pasuje. Cóż … miejsce nijakie, właścicielka gderliwa, mało gościnna, podobnie jak i reszta personelu bardziej skupia się na własnym życiu niż na zaglądających do Magnolii turystach.
Pewnego dnia w pensjonacie zatrzymuje się niezwykły gość. Tożsamość nieznajomego mało obchodziłaby mieszkanki Magnolii, gdyby nie Tusia, która rozpoznaje w nim znanego autora kryminałów Maurycego Murawskiego. Ale gość to gość, a obowiązki obowiązkami. A ich, trzeba przyznać, Czesi nie brakuje. Do tego dochodzi wieczne utrapienie z Marleną, która ciągle przekłada datę ślubu, Doris, która straszy gości rozmawiając z Filipem, Tusią, która ciągle gdzieś się szwenda i … tak wymieniać można jeszcze długo. Mimo wszystko Maurycy coraz bardziej wtapia się w magnoliowy klimat, nasiąka nim, staje się bardziej domownikiem niż gościem. Jakie jeszcze tajemnice skrywa mała, bieszczadzka wioska? Czy na pewno jest to miejsce, gdzie można wieść spokojne, leniwe życie?
Uwielbiam książki Pani Grażyny Jeromin – Gałuszki. Każda ma niepowtarzalny klimat i zaskakuje czymś nowym. Urzekła mnie pierwsza część „Magnolii”, dlatego z niecierpliwością wypatrywałam jej kontynuacji. Często bywa tak, że druga część powieści nie jest już tak dobra jak pierwsza. Jednak w przypadku „Długiego lata w Magnolii”, wiedziałam, że się nie zawiodę. Zgodnie z przewidywaniami fabuła po prostu powaliła mnie na kolana. Czytałam z wypiekami na twarzy, nie mogąc się wręcz od książki oderwać. Czytając opis z tyłu książki można założyć, że fabuła jest banalna. Nic bardziej mylnego. Niby zwykły pensjonat, niby zwykli ludzie i ich codzienne problemy. Nie ma zachwytów nad sielskim życiem na wsi ani nad urokami bieszczadzkiego krajobrazu. Język jest prosty bez ozdobników i przysłowiowego lania wody. Autorka za to prowadzi czytelnika przez skomplikowane meandry ludzkiej psychiki, odkrywając zakątki mroczne i pełne niespodzianek. Sądziłam, że dobrze znam twórczość Pani Grażyny Jeromin – Gałuszki i nie dam się niczym zaskoczyć. Okazało się jednak, że byłam w błędzie, bowiem kończąc powieść niczego już nie byłam pewna, a najmniej tego jak książka może się zakończyć.
„Długie lato w Magnolii” to powieść obyczajowa z wątkami kryminalnymi, których nie powstydziliby się najbardziej poczytni pisarze powieści sensacyjnych. Całość ma lekką metafizyczną oprawę, jednak dla mnie owa metafizyczność brzmi całkiem prawdopodobnie. Zrozumie mnie ten, kto przeczytał choć jedną powieść tej Autorki. Z ogromnym żalem zakończyłam „Długie lato w Magnolii” i z niecierpliwością wypatruję kolejnej powieści Pani Jeromin – Gałuszki.
Recenzja pochodzi z mojego bloga http://sladami-ksiazki.blogspot.com/
Czy chcielibyście zatrzymać się w takim miejscu jak Magnolia? Gdzieś w bieszczadzkiej głuszy, prawie na krańcu świata znajduje się pensjonat, który niewiele ma wspólnego z pełnymi uroku, małymi hotelikami, w których panuje rodzinna atmosfera. Magnolia to tak naprawdę dawne więzienie. Budynek, w którym nic do siebie nie pasuje. Cóż … miejsce nijakie, właścicielka gderliwa,...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-27
2014-01-30
Gdybyś mnie kochała. Ile emocji jest w tym krótkim zdaniu. Ile żalu, cierpienia i skrywanej tęsknoty. Tytuł przyciągał mnie jak magnes. Książkę kupiłam w ciemno. Nie czytałam recenzji, nie czytałam nawet opisu. Zaryzykowałam, gdyż poprzez znajomość fabuły i opinii innych czytelników nie chciałam psuć sobie przyjemności obcowania z twórczością Pani Grażyny Jeromin – Gałuszki.
Pewnego dnia Maksym Bromski budzi się w hotelowym pokoju wraz z trupem nieznanej mu kobiety. Zanim zdążył pozbierać myśli i przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszego dnia, do pokoju wpadła z impetem brygada antyterrorystyczna. Przystawiając mu lufę do głowy oskarżono go o morderstwo. Dowody zebrane w trakcie śledztwa mówią same za siebie.
Maksym oddaje się wspomnieniom. Myślami ucieka na wieś, do domu babci Heleny, gdzie spędził najlepsze chwile swojego dzieciństwa. Szczególnie zaś w jego pamięci wyryło się ostatnie beztroskie lato. Lato, które podzieliło jego życie na dwie połowy. Czy to możliwe, że tragedia sprzed piętnastu lat ma jakikolwiek związek z tym, co dzieje się teraz?
Czytałam wszystkie książki Pani Grażyny Jeromin – Gałuszki. Każda była dla mnie odkryciem. Odnajdywałam w nich cząstkę siebie, podziwiając jednocześnie kunszt literacki Autorki. „Gdybyś mnie kochała” chłonęłam całą sobą, nie mogąc się wprost oderwać od fabuły. Tajemnicza teraźniejszość głównego bohatera miesza się z jego wspomnieniami dotyczącymi sielankowego życia na wsi. Życia może ciut wyidealizowanego bowiem widzianego oczami chłopca. Autorce doskonale udało się uchwycić cienką granicę pomiędzy dzieciństwem a dorosłością. Ten szczególny moment odarcia ze złudzeń dziecięcej naiwności, ów dzień, w którym mówiąc słowami Autorki „odchodzą anioły”, a Fredzie Mercury umiera kolejny raz.
„Gdybyś mnie kochała” to również historia miłości. Miłości tak prostej i oczywistej, że aż trudno ją dostrzec. Bowiem życie w sumie jest proste. To człowiek potrafi je mocno skomplikować. Bardzo lubię połączenie powieści obyczajowej z kryminałem. W przypadku tej książki udało się to Autorce wyjątkowo dobrze. Wątek kryminalny od początku do końca trzyma w napięciu i niepewności. Dwie sprawy pozornie nic ze sobą nie łączy, a jednak w pewnym momencie przeszłość i teraźniejszość splatają się nierozerwalnym węzłem. Nie ma winy bez kary, a prawda choćby nie wiem jak skryta zawsze wyjdzie na jaw.
W twórczości Pani Grażyny Jeromin – Gałuszki najbardziej ujmuje mnie spostrzegawczość i wnikliwość obserwacji. Autorka, jak doskonały psycholog przedstawia złożoność ludzkich charakterów, mnogość reakcji i odmienne postrzeganie tych samych sytuacji. Pani Jeromin – Gałuszka ma bardzo charakterystyczny styl pisania: prosty, pozbawiony ubarwień, nie ma roztkliwiania się nad sielskością życia na wsi, urokiem krajobrazów, nie ma też melodramatycznych scen miłosnych. Jednak wnikliwy czytelnik wyczyta to wszystko pomiędzy wierszami.
Równie wnikliwie, prosto, a jednocześnie pięknie przedstawione zostało przemijanie. Natura, która odradza się każdego roku na nowo, niezależnie od ludzkich dramatów, przeciwstawiona została człowiekowi, który raz ciężko doświadczony nosi w sobie piętno krzywdy do końca.
Z niecierpliwością będę wypatrywać kolejnych książek tej Autorki, która według mnie jest najlepszą polską pisarką.
Recenzja pochodzi z mojego bloga http://sladami-ksiazki.blogspot.com/
Gdybyś mnie kochała. Ile emocji jest w tym krótkim zdaniu. Ile żalu, cierpienia i skrywanej tęsknoty. Tytuł przyciągał mnie jak magnes. Książkę kupiłam w ciemno. Nie czytałam recenzji, nie czytałam nawet opisu. Zaryzykowałam, gdyż poprzez znajomość fabuły i opinii innych czytelników nie chciałam psuć sobie przyjemności obcowania z twórczością Pani Grażyny Jeromin –...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-16
Pan Spóźniony i Dziewczyna z Plaży. Wystarczyło jedno spojrzenie i już wiedział, że ta drobna istota w szarym dresie to ONA. Tak bardzo chciał do niej podejść. Gdy zebrał się na odwagę po prostu zniknęła. Pozostało ukradkiem zdobione zdjęcie. Odnalezienie jej graniczyło z cudem. Babcia powtarzała mu, że życie składa się z drobiazgów i tylko od nas zależy, czy dostrzeżemy te, które odmienią nasze życie. Myśl, że spotkanie dziewczyny na plaży było właśnie taką przełomową chwilą nie dawała mu spokoju. Gdyby tyko wiedział, co kryją smutne oczy tajemniczej dziewczyny. Życie dało jej gorzką lekcję, z dnia na dzień wiodąc z wyżyn szczęścia w czarną otchłań rozpaczy. Hania nie szukała miłości. Wręcz przeciwnie, chowała się przed nią w swojej skorupie i robiła wszystko aby ta jej nie odnalazła. Przeszłość to jej alibi na szczęście. Czy Mikołaj odnajdzie klucz do serca Hanki?
Gdy pierwszy raz wzięłam do ręki „Alibi na szczęście” Anny Ficner – Ogonowskiej, zastanawiałam się czy Autorka będzie w stanie utrzymać moje zainteresowanie fabułą powieści przez 653 strony. Piękna, subtelna okładka z moim ukochanym morzem w tle kusiła i przyciągała jak magnes. 653 strony przeczytałam nawet nie wiem kiedy, a pomarańcz i szum morza z powieści idealnie wpasowały się w godziny spędzane przeze mnie na plaży. Książka jest niezwykle dojrzała i napisana pięknym językiem. Autorka świetnie oddaje uczucia głównych bohaterów tworząc perfekcyjne portrety psychologiczne, a z mądrości życiowych w książce zawartych można czerpać garściami. Autorka w piękny i prosty sposób przekazuje oczywiste prawdy, których zwykle nie dostrzegamy, a bez których często błądzimy. To nie jest tylko powieść o miłości. Przede wszystkim to skarbnica wiedzy o życiu, radzeniu sobie ze stratą bliskich, zmierzeniu się z tragedią. Idealna książka na każdą porę roku, każdy nastrój czy etap w życiu. Subtelna, delikatna i niezwykle kobieca powieść, działa jak balsam na duszę miotającą się w poszukiwaniu szczęścia.
Pan Spóźniony i Dziewczyna z Plaży. Wystarczyło jedno spojrzenie i już wiedział, że ta drobna istota w szarym dresie to ONA. Tak bardzo chciał do niej podejść. Gdy zebrał się na odwagę po prostu zniknęła. Pozostało ukradkiem zdobione zdjęcie. Odnalezienie jej graniczyło z cudem. Babcia powtarzała mu, że życie składa się z drobiazgów i tylko od nas zależy, czy dostrzeżemy...
więcej Pokaż mimo to