-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński2
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2022-09-21
2022-08-25
Jakże wspaniały jest czytelniczo ten rok! Pani Małgorzata Wachowicz to kolejne nowe świetne pióro i kolejna wspaniała przygoda z literaturą kryminalną. Tej przygody “Maska Mefisto” na pewno nie zakończy.
Kiedy trafiamy na pozycję wyjątkową, czujemy to zwykle od pierwszych stron. Po tak wielu dziesiątkach, jeśli nie setkach przeczytanych przeze mnie kryminałów od razu wiedziałam, że mam tutaj autorkę mocno dbającą o szczegóły i autentyzm opisywanych sytuacji. Tę pozycję wyróżniają idealnie skonstruowane zdania i świetnie skrojone dialogi, pełne policyjnej gwary, do bólu realistyczne. Autorka nie szczędzi nam precyzyjnych wyjaśnień istoty niektórych badań kryminalistycznych i działania pewnych medykamentów, przewijających się w książce. Mocno dopracowany jest każdy szczegół, każda, nawet najmniejsza okoliczność, towarzysząca popełnianym zbrodniom, która potem, jak się okazuje, miała priorytetowe znaczenie w identyfikacji sprawcy. Widać, że to powieść dogłębnie przemyślana i inteligentnie napisana, w której nic nie dzieje się bez przyczyny, a wszystkie wątki i splątane nitki najpierw wprowadzają dużo wątpliwości, zaciemniają obraz, a potem znakomicie się rozwiązują w finale. Na uznanie zasługuje też budowanie przez autorkę napięcia, utrzymywanie szybkiego tempa akcji, bez zbędnych opisów i podtrzymywanie silnych emocji czytelnika.
A intryga nie jest prosta i wymaga cofnięcia się w czasie o dobre kilkanaście lat. Poza tym to nie banalne zabójstwa, ale morderstwa na zlecenie najbogatszych biznesmenów z Łodzi. Morderca jest nieuchwytny, pracuje w rękawiczkach, z tytułową maską Mefista na twarzy, nie zostawia żadnych biologicznych śladów, poza wizytówką z przedartym na pół banknotem dwustuzłotowym. Każde morderstwo ma ten sam modus operandi i przy każdym sprawca opróżnia sejfy zamordowanych bogaczy. Czy te kradzieże to natychmiastowa zapłata za wykonanie zlecenia? Tylko w jednym przypadku udało się zidentyfikować użytą broń, ale ta pochodziła sprzed kilku dekad i należała do policjanta zaginionego przed osiemnastu laty i nigdy nie odnalezionego...Tenże nie cieszył się dobrą opinią, był sadystycznym psychopatą i oprawcą swojej rodziny, a współpracownicy mogli odetchnąć z ulgą.
Retrospekcje czasowe znakomicie splatają się z bieżącymi wydarzeniami i odsłaniają przerażającą prawdę. Scena w której piętnastolatek zostaje zamknięty w cmentarnej kaplicy z nieboszczykiem była świetna...Jaki związek istniał między zaginionym cholerycznym policjantem, a powtarzającymi się od miesięcy zabójstwami? Odpowiedzi na to pytanie szuka komisarz z Komendy Wojewódzkiej w Łodzi - Adam Dziki. Świetny glina, inteligentny i popisowo dbający o wszelkie detale. Bez chamstwa i agresji.
Nie brakuje w tej powieści i scen, które wycisnęły mi łzę z oka. Dwie miłości rozkwitające przy całej gamie sytuacyjnych pomyłek urozmaicają śledztwo, a kiedy towarzyszą im słowa przeboju Bonnie Tayler “Total eclipse of the heart” to czegóż chcieć więcej? Jeśli tak napisane są powieści obyczajowe Pani Wachowicz to będę je pochłaniać garściami.
Czym zatem jest “Maska Mefisto”? Błyskotliwym, inteligentnym, wciągającym i solidnym kryminałem, w którym “nic nie jest tym, na co wygląda”. Książką, która Was pochłonie i do samego końca nie pozwoli Wam na odkrycie mordercy, a ujawniona prawda sprzed osiemnastu lat zmusi do solidnego zastanowienia się nad skutkami przemocy wobec nieletnich.
Kto nie miał styczności z piórem Pani Wachowicz, polecam z całego serca.
Jakże wspaniały jest czytelniczo ten rok! Pani Małgorzata Wachowicz to kolejne nowe świetne pióro i kolejna wspaniała przygoda z literaturą kryminalną. Tej przygody “Maska Mefisto” na pewno nie zakończy.
Kiedy trafiamy na pozycję wyjątkową, czujemy to zwykle od pierwszych stron. Po tak wielu dziesiątkach, jeśli nie setkach przeczytanych przeze mnie kryminałów od razu...
2022-09-04
“Kiedy wyszła wówczas z sądu, ciemne chmury krwawiły potokami deszczu. Ziemia obracała się nadal z tą samą prędkością. Melania szła przed siebie bez parasola z głową uniesioną do góry. Woda spływała strugami po jej twarzy, sklejała włosy. Nie ugasiła w niej gniewu. Dołączył się do rozpaczy i tęsknoty zagnieżdżonych w jej ciele. Żarłoczny i nienasycony. Umieścił się w piersi. Otorbił i oflankował. Z czasem rozpoczął ekspansję. Wraz z Danusią umarła część Melanii. I motyw istnienia. Ale ognisko raka rozpaliły dopiero polana gniewu”
Do czego może posunąć się matka jedynaczki po tragicznej śmierci córki? Kiedy traci poczucie sensu życia, kiedy czas, wbrew przyjętemu powszechnie przekonaniu, nie koi jej bólu, a jedynie utwierdza w potrzebie krwawej zemsty?
Pięknie pisze Pani Wachowicz. Jestem zafascynowana jej piórem, bo kiedy czytam o pogmatwanych ludzkich losach i emocjach, których nie brakowało w “Masce Mefista” i teraz w “Motywie” zawsze ronię łzy. Nawet w moim wieku, nawet po własnych życiowych doświadczeniach, ta autorka nie pozwala mi obojętnie przerzucać stron. Bierze w posiadanie moje serce i nie mogę przejść bez emocji do kolejnej strony.
Dlaczego pewnego przedpołudnia ginie łódzka profesor ginekologii, Maria Potoczny? Znana z profesjonalizmu, ale nigdy bezinteresownego. Dlaczego błędy, które zdarzyły się jej podczas długoletniej praktyki lekarskiej zamieciono pod dywan? Tak, to jej mąż, znany łódzki adwokat, właściciel kancelarii wybronił ją skutecznie od jakiejkolwiek odpowiedzialności. To jej pośpiech doprowadził do sepsy po niedbałej cesarce u Danusi, a w konsekwencji do śmierci. Skąd mogła wiedzieć, że sprzątaczka jej sąsiadki przybyła z prośbą o pożyczenie proszku do prania jest Melanią Kos - matką Danusi?
Pani Wachowicz na niespełna dwustu stronach stworzyła dziełko genialne w swoim gatunku. Jest to klasyczny, rasowy kryminał, ale w wersji autorki niepowtarzalny i wyjątkowy. Z mordercą, którego trudno uchwycić i który jakby rozpłynął się w powietrzu (między posesjami było niewidoczne przejście), nie zostawił namacalnych śladów i przede wszystkim nie pozwolił od razu poznać MOTYWU zbrodni, a przy tym konsekwentnie wrabiał męża ofiary. Ze znakomicie prowadzonym śledztwem pod kierunkiem prokuratora Jasienia i komisarza Dzikiego. Z dbałością o każdy nawet najmniejszy detal dochodzenia, z odtworzeniem okoliczności zabójstwa co do minuty. Z genialnymi kreacjami wszystkich bohaterów zbrodni, autentycznych, przekonujących postaci. Z fabułą, która wciąga i pochłania, a ślepe tropy i zwroty akcji podsycają nieustannie naszą ciekawość i dzisiaj nie mogłam tej pozycji nie dokończyć, mimo godziny drugiej w nocy😊)
Świetny styl, oszczędny i konkretny w warstwie kryminalnej, poetycki i emocjonalny w warstwie obyczajowej uczynił ze mnie fankę autorki.
Lubicie kryminały bez nadmiaru krwi, brutalności, sadyzmu i perwersji, bez wulgaryzmu i nagości? Czytajcie Panią Wachowicz!
“Kiedy wyszła wówczas z sądu, ciemne chmury krwawiły potokami deszczu. Ziemia obracała się nadal z tą samą prędkością. Melania szła przed siebie bez parasola z głową uniesioną do góry. Woda spływała strugami po jej twarzy, sklejała włosy. Nie ugasiła w niej gniewu. Dołączył się do rozpaczy i tęsknoty zagnieżdżonych w jej ciele. Żarłoczny i nienasycony. Umieścił się w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo dziękuję Pani Małgorzacie Wachowicz i Wydawnictwu Saga Egmont za możliwość przeczytania książki w formacie ebooka.
To moje trzecie spotkanie z twórczością autorki, ale tym razem nie kryminał, a przepiękny, choć nieco zwariowany romans. Fabuła, którą stworzyła autorka, skusi nawet najbardziej opornych przeciwników tego gatunku. Autentyczne, wielowymiarowe postacie, nieprzesłodzone i nie naiwne, a bogate w życiowy bagaż przykrych doświadczeń i genialnie skonstruowane sceny, od których łza się w oku kręci, powodują, że mamy do czynienia nie z ckliwym, przewidywalnym romansidłem, ale mocno osadzonym we współczesnych realiach spotkaniem dwojga dojrzałych ludzi w momencie ich bodajże największego życiowego zakrętu.
Przybici wieloletnim kłamstwem i zdradą partnerów, tkwiący w matni niedomówień i nielojalności, próbują zostawić za sobą przeszłość, a złość i upokorzenie zostawić na górskich szlakach. Najlepiej złapać dystans i nabrać nowych sił w polskich górach. A tatrzańskie ścieżki i widoki zapierające dech w piersiach zmieniają perspektywy, przyznacie sami, bo zapewne niejeden z Was tego doświadczył. Tam, w Zakopanem, w strugach deszczu poznają smak prawdziwej, ufnej, czystej miłości. Krótkie, choć intensywne poznanie wpłynie na ich całe późniejsze życie. Obydwoje są architektami i obydwoje mieszkają w Łodzi, chociaż pozostaną tego nieświadomi. A po wakacjach życie postawi przed nimi górę nieprzewidzianych przeszkód i uruchomi całą serię tragikomicznych pomyłek, przez co ponowne spotkanie odwlecze się trochę w czasie, ale też nabierze solidnych i trwałych fundamentów.
“Smak deszczu” to gwarancja absolutnego relaksu i oderwania od rzeczywistości, nawet dla kobiet w moim wieku. Nie wiem, jak to robi autorka, ale strony czytają się same, a plastyka słów uruchamia w naszej głowie wyraziste obrazy i płyniemy przez tę historię szybko, z nieustającym zachwytem i ciekawością śledząc rozwój wypadków, które znajdą w końcu szczęśliwy finał.
W tej powieści atutem jest także mocne osadzenie fabuły we współczesnej obyczajowości. Istnieją zdrady i rozwody, nieswoje dzieci wychowywane całe życie jak własne, wredne teściowe i absorbująca praca. Ale nie tracimy ducha, bo autorka wskazuje siłę rodzicielskich relacji, siłę zaufania i siłę przyjaźni. To piękna historia, która poruszy każdego.
W międzyczasie poznamy tajemnice architektoniczne wybranych zabytków Łodzi i otulimy się przebojami Lionela Ritchie. I czego więcej trzeba?
Pozostaję niezmiennie pod urokiem twórczości Pani Wachowicz, a tekst powieści na pulpicie laptopa skusi mnie jeszcze niejeden raz, bo to świetna optymistyczna historia, która dla niejednego czytelnika może być swoistą terapią. Książką, która nie tylko bawi, ale i leczy z niewiary w drugiego człowieka i niewiary w kolejną prawdziwą miłość po długotrwałym małżeństwie. Cudeńko. Polecam na obecne jesienne pochmurne popołudnia.
Bardzo dziękuję Pani Małgorzacie Wachowicz i Wydawnictwu Saga Egmont za możliwość przeczytania książki w formacie ebooka.
więcej Pokaż mimo toTo moje trzecie spotkanie z twórczością autorki, ale tym razem nie kryminał, a przepiękny, choć nieco zwariowany romans. Fabuła, którą stworzyła autorka, skusi nawet najbardziej opornych przeciwników tego gatunku. Autentyczne, wielowymiarowe postacie,...