Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie zachwyciła. Zdania niezgrabne, za krótkie - ciężko się to czyta. Historia nieprzekonująca, rzeczy się dzieją, zdaje się, ,,bo tak", bohaterowie zbudowani nie wystarczająco i denerwujący. Pomysł ciekawy, wiadomo, jednak jego egzekucja pozostawia wiele do życzenia - wyjaśnienia ,,zagadek" zbyt enigmatyczne i bezsensowne. Ogólnie raczej słabo napisana (lub słabo przetłumaczona) książka.

Nie zachwyciła. Zdania niezgrabne, za krótkie - ciężko się to czyta. Historia nieprzekonująca, rzeczy się dzieją, zdaje się, ,,bo tak", bohaterowie zbudowani nie wystarczająco i denerwujący. Pomysł ciekawy, wiadomo, jednak jego egzekucja pozostawia wiele do życzenia - wyjaśnienia ,,zagadek" zbyt enigmatyczne i bezsensowne. Ogólnie raczej słabo napisana (lub słabo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Za długa, zdecydowanie za długa, za dużo postaci i ich nic nieznaczących historii, za długo rozwija się historia, która nie prowadziła za bardzo do niczego. Pomysł, rozwiązanie, zakończenie, wszystko mało satysfakcjonujące.

Za długa, zdecydowanie za długa, za dużo postaci i ich nic nieznaczących historii, za długo rozwija się historia, która nie prowadziła za bardzo do niczego. Pomysł, rozwiązanie, zakończenie, wszystko mało satysfakcjonujące.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Pudełko z guzikami Gwendy Richard Chizmar, Stephen King
Ocena 6,7
Pudełko z guzi... Richard Chizmar, St...

Na półkach: ,

Nie wiem czym miała być ta książka, ale nie przeszkodziło mi to w przyjemnej lekturze. Odświeżająco oszczędna, główna bohaterka zbudowana w zadowalającym stopniu, ciekawe zagranie z pudełkiem, dające pole do refleksji o dziecięcych sekretach ukrywanych w dziecięcych kryjówkach, ale też do bardziej ogólnych, na skalę światową, czy jednostkową "co by było, gdyby".

Nie wiem czym miała być ta książka, ale nie przeszkodziło mi to w przyjemnej lekturze. Odświeżająco oszczędna, główna bohaterka zbudowana w zadowalającym stopniu, ciekawe zagranie z pudełkiem, dające pole do refleksji o dziecięcych sekretach ukrywanych w dziecięcych kryjówkach, ale też do bardziej ogólnych, na skalę światową, czy jednostkową "co by było, gdyby".

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsza książka Kinga, przy której pomyślałam sobie ,,A może jednak jest za długa?". Tak, była długa, oszczędna w wydarzenia i bohaterów i tym razem zdało mi się to minusem. Prawie nic się nie dzieje, dygresje nie prowadzą donikąd, ani dobrze się ich nie czyta. Sam pomysł również nie zachwyca - King potrafi napisać dobrą książkę w oparciu o jakiś idiotyczny pomysł, ale to nie jest ta książka. Słyszałam ostatnio, że jest cienka granica pomiędzy absurdalnością a idiotycznością - King w całej swojej twórczości balansuje na tej granicy, jednak tutaj miałam wrażenie, że szala chyli się ku idiotyzmowi. Przez to, również przez niesympatycznego głównego bohatera, trudno czytało się tę książkę - nic przy niej nie trzymało. Dobra, może nie nic - ciekawiła mnie historia Elizabeth, ale ostatecznie okazała się raczej underwhelming.
King w swojej narracji często sygnalizuje, czy nawet wprost mówi o czymś, co wydarzy się dopiero w późniejszej części książki. I tak jak zazwyczaj wywołuje to zaciekawienie i czytelnik zastanawia się jak dojdzie do tego zasygnalizowanego wydarzenia, tak tutaj, kiedy po raz dziesiąty czytałam zdanie typu ,,Nie wiedziałem, że już jej nigdy nie zobaczę..." w odniesieniu do Ilse, już tylko przewracałam oczami.
Fragmenty o tworzeniu obrazu były jakieś enigmatyczne, pretensjonalne i tak naprawdę nic niemówiące o samym procesie. W ogóle właśnie najbardziej nierealistyczna część tej książki, to Edgar nagle zyskujący ogromne zdolności malarskie. Wiem że o to tutaj chodziło, to miał być ten ,,nie do wiary " moment, ale aż śmiesznie się czytało jak zaczyna bez żadnego doświadczenia i każdy rysunek, każdy obraz wychodzi mu pięknie i w ogóle cudownie. Ani razu nie było momentu, w którym coś by mu się nie udało. Tym śmieszniej czyta się to komuś, kto zetknął się z malarstwem. W tym wątku najbliższe rzeczywistości było to, że ludzie z galerii zachwycili się ziomem, który kompletnie nie wie co robi. Cały ten wątek (a była to duża część) również trąciła idiotyzmem, ale też nudą.
Podsumowując - ,,Ręka mistrza" to taka średniawa książka, oparta na dość głupim pomyśle, którą można by było skrócić przynajmniej o połowę - myślę, że z korzyścią dla książki, stylu, fabuły i czytelnika.

Pierwsza książka Kinga, przy której pomyślałam sobie ,,A może jednak jest za długa?". Tak, była długa, oszczędna w wydarzenia i bohaterów i tym razem zdało mi się to minusem. Prawie nic się nie dzieje, dygresje nie prowadzą donikąd, ani dobrze się ich nie czyta. Sam pomysł również nie zachwyca - King potrafi napisać dobrą książkę w oparciu o jakiś idiotyczny pomysł, ale to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozważna i romantyczna to moja pierwsza Austen i... Nie jestem ani zawiedziona, ani miło zaskoczona. Austen opisuje realia funkcjonowania w sztywnych obyczajach XIX-wiecznej Anglii z dozą pewnego ironicznego humoru, czego akurat się nie spodziewałam i co było dużym plusem. Podobały mi się również spostrzeżenia Eleanory o innych bohaterach - w kilku mądrych słowach streszczających ich charaktery, zaznaczając największe zalety i wytykając niedociągnięcia. Jednak była trochę przydługawa, przegadana, trochę za dużo twistów fabularnych i zmąceń, ale nie jest to dużym minusem.

Rozważna i romantyczna to moja pierwsza Austen i... Nie jestem ani zawiedziona, ani miło zaskoczona. Austen opisuje realia funkcjonowania w sztywnych obyczajach XIX-wiecznej Anglii z dozą pewnego ironicznego humoru, czego akurat się nie spodziewałam i co było dużym plusem. Podobały mi się również spostrzeżenia Eleanory o innych bohaterach - w kilku mądrych słowach...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dawno nie czytałam książki Kinga, która by mi się tak podobała.
Nie jest to historia o niesamowitych istotach, potworach, nie ma spektakularnych twistów fabularnych - główną osią fabularną zdaje się relacja Lisey z jej martwym mężem i jej stopniowe godzenie się z jego śmiercią. Czyli to, co w Kingu lubię najbardziej - wejście głęboko do głowy i przeszłości bohatera. Na początku denerwował mnie język, czy może bardziej niektóre sformułowania - z czasem jednak właśnie ten język uznałam, za jeden z głównych atutów książki. Jest to bowiem język maksymalnie osobisty, oparty na bliskiej relacji Lisey i męża - oznacza to, że na początku czytelnik nie rozumie wielu rzeczy i właśnie to może z początku denerwować. Taki sposób opisania relacji, zawarcie przedziwnych określeń, odnoszących się do wyjaśnianych później wydarzeń z przeszłości, wszelkie ,,inside joke", wielowymiarowi bohaterowie - pisanie nie tylko o ich działaniach i jedno-warstowych myślach, ale o wielu poziomach świadomości (i podświadomości) jednocześnie, sprawia, że bohaterowie nabierają złożoności i autentyczności. Wszystko to składa się na naprawdę szczególną, dobrą i inteligentnie napisaną książkę.

Dawno nie czytałam książki Kinga, która by mi się tak podobała.
Nie jest to historia o niesamowitych istotach, potworach, nie ma spektakularnych twistów fabularnych - główną osią fabularną zdaje się relacja Lisey z jej martwym mężem i jej stopniowe godzenie się z jego śmiercią. Czyli to, co w Kingu lubię najbardziej - wejście głęboko do głowy i przeszłości bohatera. Na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem skąd takie pozytywne recenzje. Jest to ledwo (momentami) w porządku książka, której największym plusem jest klimat mrocznego lasu, w którym dzieją się niewyjaśnione (niestety do czasu) rzeczy. Największym za to minusem są płascy i denerwujący główni bohaterowie, tworzący niesamowicie toksyczną parę - co samo w sobie nie musiałoby być minusem, gdyby ktokolwiek (np. narrator) zdawał się zauważać tę toksyczność. Momentami absurdalna - Tomek stwierdzający, że Natalia zachowuje się zaskakująco normalnie i stabilnie po śmierci dziadka,
co stwierdza po tym, jak nachodzi go ona w nocy nago i się do niego przymila... No tak, bardzo rozsądne zachowanie. Ten moment był ewidentnie jakąś dziwną fantazją autora i - że tak powiem - mroziło przy czytaniu.
Książka na pewno wypadałaby dużo lepiej, gdyby bohaterowie nie byli tacy prości, gdyby mieli więcej rozterek, pęknięć w charakterach - tak to po prostu mieli przypisaną jedną cechę, jedną rolę i na tej zasadzie działali przez całą książkę, co było zarówno denerwujące jak i nierozwijające. Niby Tomek w chwilach kryzysu na nowo pokochał (?) Karolinę, to jednak było to bardzo płytkie i denerwujące, ponieważ nie towarzyszyły temu żadne wyrzuty sumienia, które przy prawdziwej przemianie postaci, powinny być ogromne - tym bardziej w tych okolicznościach.
Najciekawszy i najmniej wadliwy zdawał mi się wątek Anny Żukowskiej - od początku do końca, za to plus dla autora. Cały element niby przebijających się z treści rozważań o wierze/wiedzy moim zdaniem na siłę wsadzony przez autora i na siłę wyczytywany przez czytelników - był bowiem bardzo słabo zgłębiony, ledwo zasygnalizowany.
W każdym razie, nie za dobra książka, raczej już nie sięgnę po tego autora.

Nie wiem skąd takie pozytywne recenzje. Jest to ledwo (momentami) w porządku książka, której największym plusem jest klimat mrocznego lasu, w którym dzieją się niewyjaśnione (niestety do czasu) rzeczy. Największym za to minusem są płascy i denerwujący główni bohaterowie, tworzący niesamowicie toksyczną parę - co samo w sobie nie musiałoby być minusem, gdyby ktokolwiek (np....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy przechodzi zdezorientowanie wywołane całym tym technicznym żargonem, okazuje się, że Blackout to całkiem porządna książka. Ciekawie skonstruowana, dzięki krótkim fragmentom z poszczególnych lokalizacji czyta się szybko, mimo mnogości postaci i wątków, da się bez problemu podążać za historią. Bohaterowie może nie dostali jakiejś wyjątkowej emocjonalno-psychologicznej głębi, ale zostali zbudowani na tyle, że z zaangażowaniem śledzi się ich losy. Rozwiązanie nie do końca mnie usatysfakcjonowało, nie było czuć wagi tego wszystkiego. Nie wyczułam, czy autor zgadzał się w jakimkolwiek stopniu z poglądami wykoncypowanych przez siebie terrorystów, ale dla mnie część ich przekazu na pewno była nieco kusząca. Jednak zostało to przedstawione w taki sposób, że bardzo oczywisty był wniosek, że byli oni złoczyńcami i robili źle i jako czytelnicy powinniśmy się cieszyć ze szczęśliwego zakończenia. Jednak zdaje mi się, że nie do końca taki wniosek powinien płynąć z historii o tym, jak ludziom XXI wieku zabrakło na dwa tygodnie prądu.

Kiedy przechodzi zdezorientowanie wywołane całym tym technicznym żargonem, okazuje się, że Blackout to całkiem porządna książka. Ciekawie skonstruowana, dzięki krótkim fragmentom z poszczególnych lokalizacji czyta się szybko, mimo mnogości postaci i wątków, da się bez problemu podążać za historią. Bohaterowie może nie dostali jakiejś wyjątkowej emocjonalno-psychologicznej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnęłam po nią głównie dlatego, że uwielbiam Lauren w roli Lorelai i pod tym względem się nie zawiodłam - narracja jest prowadzona w taki sposób, jakbyśmy czytali myśli Lorelai. Rozedrgana, niepewna, pełna dziwnych dygresji. Nie jest to jakaś wybitna książka, może trochę przegadana, bohaterka momentami denerwuje ale być może to dlatego, że bardzo łatwo było mi się do niej odnieść, przez chorobliwe momentami zwątpienie w siebie, overthinking (z braku dobrego przekładu na polski) i niezauważania swoich sukcesów i dobrych stron. Zastanawiałam się do czego zmierza ta historia, bałam się, że skończy się typowym ogromnym sukcesem i wybraniem właściwego faceta, ale na szczęście tak się nie stało. Lauren zdecydowała się zakończyć bardzo mądrze - główna bohaterka dostaje się na kolejny casting, który zdaje się być sukcesem, ale pod koniec nie wiadomo nawet, czy dostała ona pracę czy nie, bo nie to jest najważniejsze. Najważniejsze staje się to, że w końcu na castingu czuje się pewniej, w końcu zauważa, że inni mogą być mniej doświadczeni niż ona, w końcu czuje, że coś już przeżyła, coś tam wie. Po prostu nareszcie nie czuje się najmniej kompetentną osobą pod słońcem. Oczywiście też zrywa ze ,,złym chłopakiem" i pod koniec książki dzwoni do tej milszej opcji, możemy się domyślać, że będą razem, ale nie jest to tutaj takie istotne, bo najistotniejsza jest zmiana w podejściu Frances.

Sięgnęłam po nią głównie dlatego, że uwielbiam Lauren w roli Lorelai i pod tym względem się nie zawiodłam - narracja jest prowadzona w taki sposób, jakbyśmy czytali myśli Lorelai. Rozedrgana, niepewna, pełna dziwnych dygresji. Nie jest to jakaś wybitna książka, może trochę przegadana, bohaterka momentami denerwuje ale być może to dlatego, że bardzo łatwo było mi się do niej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Magdalena Rittenhouse płynnie przesuwa się z wątku do wątku, z historii wieżowców, do historii Central Parku, Grand Central, nowojorskiej biblioteki i wielu innych ważnych lokacji w NYC. Narratorka przez większość czasu jest niewidoczna, przezroczysta. Stara się być w miarę możliwości obiektywna i myślę, że przez większość czasu się udaje, ale trochę nie na miejscu zdało mi się brak jakiejkolwiek krytyki miliarderów kierujących się wyłącznie zyskiem i wysiedlających mieszkańców z ich domów, czy opisywanie śmierci budowniczych przy budowie mostu Brooklińskiego, jako takie tam po prostu wypadki przy pracy. Ale też narracja prowadzona jest w ten sposób, że czytelnik sam nie skupia się na krytyce, jakoś zaczyna rozumieć i czcić to gonienie za pieniądzem i nowojorską manię wielkości, budowanie coraz to wyższych wieżowców itd. Rittenhouse opisuje NYC tak, że czytelnik widzi to miasto bardzo wyraźnie, czuje jego elektryzującą atmosferę i pragnie przejść się jego ulicami.

Magdalena Rittenhouse płynnie przesuwa się z wątku do wątku, z historii wieżowców, do historii Central Parku, Grand Central, nowojorskiej biblioteki i wielu innych ważnych lokacji w NYC. Narratorka przez większość czasu jest niewidoczna, przezroczysta. Stara się być w miarę możliwości obiektywna i myślę, że przez większość czasu się udaje, ale trochę nie na miejscu zdało mi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, która przez większość stron zdawała mi się po prostu w porządku. Brakowało mi osobowości głównych bohaterów, byli trochę papierowi, głównego bohatera nie lubiłam, ale chyba nie było za dużo do lubienia. Jedynym intrygującym wątkiem był - wiadomo - związek głównych bohaterów, zarysowany całkiem wiarygodnie i angażująco. Coś co mi się nie podobało, to moment w którym Achilles zdecydował się wyruszyć na wojnę, wiedząc że z niej nie wróci. Jego wcześniejsze zachowanie nie zdawało się zdradzać żadnych większych aspiracji do wielkości, a ostatecznie właśnie to go motywuje do wyjazdu - strach przed zapomnieniem i pragnienie sławy. Zdawało mi się to za mało uzasadnione, za mało umotywowane. Do tamtej pory jego życie opierało się na związku z Patroklosem i bimbaniu w lesie i zdawał się zadowolony z tego stanu rzeczy, a nagle uznał, że to za mało. No nic, nie kleił się ten wątek moim zdaniem.
Postać Achillesa później była jeszcze gorsza. Wojna uderzała mu do głowy, jeśli w jakikolwiek sposób przeżywał zabijanie codziennie dziesiątki ludzi, nie było to wystarczająco zasygnalizowane. Narrator w postaci Patroklosa opisywał Achillesa jako bezdusznego i tak naprawdę momentami głupiego, ale nie był w stanie widzieć go jako po prostu złego/słabego - wszystko mu wybaczał, ponieważ miał świadomość, że zginie - co z kolei obrazowało Patroklosa jako ślepo wpatrzonego w Achillesa, który ma niewiele i jest nikim bez niego.
Koniec w pewien sposób uratował tę książkę w moich oczach. Często przywoływana przepowiednia, że Achilles zginie dopiero po Hektorze, jego powtarzanie, że Hektor nic mu nie zrobił, znajomość mitu (oraz filmu) - przez to wszystko już domyślałam się w którymś momencie dokąd to zmierza. No i wszystko super - kocham takie tragiczne płaczliwe zakończenia. Zastanawiałam się tylko jak to zostanie rozwiązane po śmierci Patroklosa, skoro był on narratorem. Myślałam, że pewnie zmieni się na Achillesa, ale na szczęście autorka zrobiła to inaczej. Ostatnie fragmenty z perspektywy martwego już Patroklosa były ujmujące i wzruszające, narracja zubożała, śledziła tylko czyny Achillesa i ostatecznie jego śmierć. Było to smutne, rozdzierające i po prostu bardzo ładne. Tym bardziej, że historia ich miłości została rozłożona na kilkanaście lat - była to więc dojrzała miłość, życiowa. Została nam pokazana od nieśmiałych, dziecięcych początków, po rozdzielenie przez śmierć.

Książka, która przez większość stron zdawała mi się po prostu w porządku. Brakowało mi osobowości głównych bohaterów, byli trochę papierowi, głównego bohatera nie lubiłam, ale chyba nie było za dużo do lubienia. Jedynym intrygującym wątkiem był - wiadomo - związek głównych bohaterów, zarysowany całkiem wiarygodnie i angażująco. Coś co mi się nie podobało, to moment w którym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

,Mroczna połowa" opowiada o pisarzu Thadzie Beaumoncie, który aby wyżywić rodzinę, wydaje pod pseudonimem krwawe i poczytne kryminały. Kiedy tajemnica wychodzi na jaw, postanawia z tym skończyć i wrócić do pisania wartościowych powieści na pełen etat. Nie jest to jednak takie łatwe jak myślał.
W ,,Mrocznej połowie" możemy znaleźć bardziej i mniej bezpośrednie nawiązania do ,,Doktora Jekylla i pana Hyde'a". Te oczywiste i te zarezerwowane dla bardziej uważnego czytelnika. A diabeł – u Kinga przecież pojawienie się diabła jest obowiązkowe – tkwi w szczegółach. Chociażby w tym zdaniu ,,Zapamiętano by go. Ale nie potrafiono by opisać" (przy opisie mrocznego alter ego Thada). A tak właśnie było z panem Hydem – ludzie, którzy mieli nieprzyjemność spotkania go w trakcie jednej z jego nikczemnych wypraw, zapamiętywali po nim tylko ogólne wrażenie czegoś złego – złego, ale nieopisanego. Jednak nawiązanie bezpośrednio do klasyka od razu w blurbie na skrzydle okładki jest wyjątkowo niefortunne. Czytelnik znający utwór Stevensona od razu wyrobi sobie pewne wyobrażenie o trzymanej w ręce książce – a będzie ono błędne. Bo tak naprawdę przez większość książki ma się wrażenie pochłaniania jakiegoś w miarę,,w porządku" kryminału. Czuję się jednak w obowiązku podkreślić, że wrażenie to mogło zostać wywołane oczekiwaniami biorącymi się z opisu książki i bezpośredniego, trywialnego wspomnienia o Jekyllu i Hydzie.

Od początku ,,Mrocznej połowy" w postaci Thada i Starka bardziej niż Jekylla i Hyde'a, widziałam doktora Frankensteina i jego ,,potwora". To nieśmiałe połączenie zyskało na wiarygodności przy czytaniu pierwszego fragmentu z perspektywy Starka, kiedy wspomina swoje przebudzenie i wyczołgiwanie z grobu. Spogląda wówczas w kałużę i dokonuje pewnego samopoznania – widzi swą twarz po raz pierwszy. Scena prawie że żywcem wyjęta z ,,Frankensteina", w którym to stwór Victora, krótko po swoim ,,narodzeniu", trafia do lasu, i w sadzawce widzi swoje odbicie, co pozwala mu skonstruować pewne wyobrażenie o sobie – nie jest on jednak z tego zadowolony. George Stark nie ma tego problemu.

Myślę że Stark nie jest pozbawiony ludzkich uczuć. Podobnie jak stwór Frankensteina zaczyna czynić zło po odrzuceniu przez swojego stwórcę. Nawet jeśli Thad nie był dla Starka stwórcą w takim znaczeniu, jakim doktor Frankenstein był dla swego ,,dziecka", to jednak stosunek małych potworków do swoich ojców-bogów jest podobny. Kiedy Thad nawiązuje połączenie ze Starkiem, nakłaniając go do zwierzeń, do wręcz intymnej rozmowy, Stark przyjmuje go i jest zadowolony z tej interakcji. Jak sam stwierdza, jest to pokrzepiająca rozmowa. Widzimy więc, że jest zdolny do pewnych ludzkich odruchów.

King posługuje się znanymi i klasycznymi motywami dla konwencji horroru, a ten oczywiście nie może obyć się bez typowej odrażającej postaci potwora. W tym przypadku mamy do czynienia z alter ego Thada, którego ciało w którymś momencie zaczyna się rozkładać. Wizualizuje to przyspieszającą akcję i to, jak mało czasu zostało naszym bohaterom. Klaustrofobiczność sytuacji wzmacnia również fakt, że przez większość akcji Thad z rodziną znajdują się w jednym miejscu. Fizyczny rozkład ma za zadanie również zwyczajnie obrzydzić i przerazić czytelnika, czytanie o odpadającej skórze wprawia w dyskomfort a przecież właśnie to ma robić postać potwora.

,,Mroczna połowa" dzięki swoim odniesieniom do klasyków zyskuje głębię, która pozwala na znacznie bardziej złożony jej odbiór, niż byłoby to możliwe na podstawie samej fabuły i konstrukcji bohaterów. Porusza również ważną dla artystów kwestię tz. sprzedawania się, czyli tworzenia czegoś nie do końca zgodnego z ich ideałami, tylko (i aż) po to, żeby dobrze na tym zarobić. Można pomyśleć, że King wprost (ale też dosyć żartobliwie) krytykuje taką postawę – w końcu pisze książkę, w której pisarza prześladuje jego sprzedajne alter ego.

Jednak nasuwa się również podobny wniosek, jak przy lekturze Jekylla i Hyde'a – że gdyby główny bohater tak bardzo nie oddzielał od siebie mroczniejszej części swojej osobowości, to oszczędziłby sobie i innym wielu problemów.

,Mroczna połowa" opowiada o pisarzu Thadzie Beaumoncie, który aby wyżywić rodzinę, wydaje pod pseudonimem krwawe i poczytne kryminały. Kiedy tajemnica wychodzi na jaw, postanawia z tym skończyć i wrócić do pisania wartościowych powieści na pełen etat. Nie jest to jednak takie łatwe jak myślał.
W ,,Mrocznej połowie" możemy znaleźć bardziej i mniej bezpośrednie nawiązania do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Iza Klementowska w swojej książce porusza ważną kwestię, nad którą pewnie każdy z nas nieraz się zastanawiał. Czy życie w odosobnieniu, całkowicie poza wpływem współczesnego świata, to prawdziwe życie? A jeśli nie, to gdzie właściwie można odnaleźć to ,,prawdziwe życie"?
W funkcjonowaniu w społeczeństwie, instytucjach, angażowaniu się w obecną politykę i bycie za wszelką cenę ,,na bieżąco"? Ale co kiedy ten system nam szkodzi, tłamsi, zajmuje większość naszego czasu i już nie wiemy kim jesteśmy? Może prawdziwym życiem jednak są te momenty, w których możemy się wyciszyć, zwolnić, nie myśleć o zakupach, rachunkach, tym nowym problemie w pracy i naprawdę połączyć się ze sobą, objąć umysłem swoje życie i uśmiechnąć się do tego wyobrażenia?

Te pytania pojawiają się w umyśle, kiedy czytamy ,,Zapach trawy", a odpowiedzi na nie mogą nasuwać się inne, w zależności od tego którą historię akurat czytamy. Iza Klementowska rozmawia z ludźmi, którzy w jakiś sposób utożsamiają się (lub utożsamiali w przeszłości) z określeniem ,,hipis", oraz z ich dziećmi. Przytaczane historie są różne, jedne pełne sielankowych obrazków z bosymi dziećmi biegającymi radośnie po trawie, pokazujące w dobrym świetle życie z dala od chaosu miasta i ograniczających instytucji oraz niekonwencjonalne sposoby wychowywania dzieci. W kontrze do nich mamy smutne i tragiczne opowieści, pełne zużytych strzykawek, które paroletni chłopiec myje codziennie dla swojej mamy i jej znajomych. Jedni bohaterowie nie widzą w swoim hipisowskim wychowaniu nic złego i są wdzięczni rodzicom za pokazanie, że można żyć inaczej, inni chcą ponad wszystko się odciąć od przeszłości i nawet nie utrzymują kontaktu z rodziną.

Dzięki przybliżeniu różnych perspektyw dostajemy zróżnicowaną i zniuansowaną opowieść o hipisach, bez oceniania. Iza Klementowska jako rozmówczyni nie ingeruje w historię, trzyma pewien dystans i nie zadaje nawet za dużo pytań. Pozostawia dowolność i przestrzeń swojemu rozmówcy, który porusza wtedy najważniejsze dla niego kwestie a opowieści, które czytamy, są dokładnie tym, co chcieli nam opowiedzieć. Jako narratorka jest łagodna, niekrytykująca, niezależnie od tego o jak trudnych sprawach opowiada jej rozmówca – bo nie po to ta książka została napisana, nie po to, żeby krytykować, czy próbować udowodnić, że hipisowski tryb życia sprzyja, lub nie sprzyja wychowaniu dzieci. ,,Zapach trawy" oddaje głos tym, o których krąży w naszej kulturze wiele mitów i błędnych wyobrażeń.

Tytuł książki może odnosić się zarówno do trawy, jako po prostu trawy, ewokując te sielankowe wyobrażenia rodzin żyjących w zgodzie z naturą, spędzających dużo czasu na zewnątrz, ale też do marihuany, której opary towarzyszyły każdej z historii (jak i samym rozmowom Klementowskiej) i którą przecież tak bardzo wiążemy z hipisowskim trybem życia. Jest to książka zdecydowanie warta przeczytania – pomaga lepiej zrozumieć co tak naprawdę może kryć się pod terminem ,,hipis", ale również inspiruje do zastanowienia się nad tym co w życiu może dać nam szczęście oraz czy przyjęte z góry wyobrażenie, że życie powinno obracać się wokół pracy na etat i zakupów, jest czymś, co chcemy zaadaptować do swojego życia.

Iza Klementowska w swojej książce porusza ważną kwestię, nad którą pewnie każdy z nas nieraz się zastanawiał. Czy życie w odosobnieniu, całkowicie poza wpływem współczesnego świata, to prawdziwe życie? A jeśli nie, to gdzie właściwie można odnaleźć to ,,prawdziwe życie"?
W funkcjonowaniu w społeczeństwie, instytucjach, angażowaniu się w obecną politykę i bycie za wszelką...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nawet nie byłam w stanie dokończyć, chyba nie czytałam wcześniej tak nudnej książki Kinga.

Nawet nie byłam w stanie dokończyć, chyba nie czytałam wcześniej tak nudnej książki Kinga.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trochę się nie dogadałam ze Straubem - jego proza zdawała mi się tutaj nieco zbyt skomplikowana, złożona i do tego miałam wrażenie, że to nie było w ogóle uzasadnione. Nie podobał mi się również model ,,potwora" w tej opowieści grozy - były to postacie jak dla mnie zbyt nieokreślone, co akurat w tym przypadku nie pomagało - ani to wampiry, ani wilkołaki, ani duchy ani nic, co znamy. Też nie do końca jestem przekonana do tego jak początek był wyjaśniony dopiero pod sam koniec, przez co przez część książki obawiałam się, że to już nie będzie poruszone albo, że coś przegapiłam. No ale jest to na tyle złożona książka, że ma też sporo plusów, przez co mam naprawdę mieszane uczucia co do niej.

Trochę się nie dogadałam ze Straubem - jego proza zdawała mi się tutaj nieco zbyt skomplikowana, złożona i do tego miałam wrażenie, że to nie było w ogóle uzasadnione. Nie podobał mi się również model ,,potwora" w tej opowieści grozy - były to postacie jak dla mnie zbyt nieokreślone, co akurat w tym przypadku nie pomagało - ani to wampiry, ani wilkołaki, ani duchy ani nic,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiatr przez dziurkę od klucza to lekka czytanka, idealna do poczytania między właściwymi częściami cyklu, kiedy chce się pozostać w świecie mrocznej wieży, ale uniknąć wszystkich ,,trudnych spraw". Najciekawszą częścią książki jak dla mnie, była ta środkowa, czyli opowieść Rolanda, tytułowana właśnie ,,Wiatr przez dziurkę od klucza". Była to typowo baśniowa opowieść - śmierć ojca głównego bohatera, złoczyńca w postaci przybranego ojca, podróż (a nawet podróż inicjacyjna) młodego bohatera w nieznane, z nadzieją na uratowanie matki. Odnalezienie czarodzieja zaklętego w tygrysa, a na końcu oczywiście mniej lub bardziej szczęśliwe zakończenie. Wszystko się zgadza, miało to pewien urok, ciekawe też było poznanie młodego Rolanda w relacji z młodszym chłopcem (można sobie porównywać do relacji z Jake'm), ale no jednak trochę to nudziło, trochę trąciło takim wypełniaczem i brakowało treści jako takiej.

Wiatr przez dziurkę od klucza to lekka czytanka, idealna do poczytania między właściwymi częściami cyklu, kiedy chce się pozostać w świecie mrocznej wieży, ale uniknąć wszystkich ,,trudnych spraw". Najciekawszą częścią książki jak dla mnie, była ta środkowa, czyli opowieść Rolanda, tytułowana właśnie ,,Wiatr przez dziurkę od klucza". Była to typowo baśniowa opowieść -...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dobrze było wejść Rolandowi trochę bardziej w głowę, w przeszłość, dowiedzieć się co doprowadziło go do bycia tym człowiekiem, którego poznaliśmy na początku pierwszej części. Bardzo przeżywałam tę książkę, głównie ten (oczywiście) tragiczny wątek Rolanda i Susan, wpłynęła na to pewnie świadomość, że skończy się on źle. Czytałam kolejne części w dużych odstępach, nie pamiętałam więc zbyt dobrze czy Roland rozwijał wątek Susan - chociażby w rozmowach z Eddie'm - ale pamiętałam na tyle, żeby wiedzieć mniej więcej czego się spodziewać. Czytając, czułam wiszące nad bohaterami fatum i miałam wrażenie, że czegokolwiek by nie zrobili to i tak dążą do jakiejś wielkiej katastrofy. Nie pomagały wtrącenia narratora, typu ,,i po tym już więcej się nie zobaczyli". Było czuć nieznośne momentami napięcie, przez co musiałam odkładać książkę, aby odetchnąć.
Myślę, że bardzo ładnie udało się Kingowi zbudować ujmującą romantyczną relację - młody wiek bohaterów, zakazany charakter ich związku, świadomość nieszczęśliwego końca, te czynniki złożyły się na wyjątkowo angażujący emocjonalnie wątek. Ostatecznie tragizmu całej sytuacji dodał fakt, że w tym samym momencie, w którym Susan prowadzona była na stos, Roland podjął decyzję, że Wieża jest ważniejsza. W ten sposób jej śmierć była jeszcze bardziej tragiczna, niż gdyby Roland po prostu nie zdążył jej uratować.
Przyznam również, że ta część podobała mi się szczególnie, ponieważ w historii Rolanda nie było tych wszystkich absurdów, składających się na świat obecny w poprzednich częściach, do których jeszcze nie do końca jestem przekonana.

Dobrze było wejść Rolandowi trochę bardziej w głowę, w przeszłość, dowiedzieć się co doprowadziło go do bycia tym człowiekiem, którego poznaliśmy na początku pierwszej części. Bardzo przeżywałam tę książkę, głównie ten (oczywiście) tragiczny wątek Rolanda i Susan, wpłynęła na to pewnie świadomość, że skończy się on źle. Czytałam kolejne części w dużych odstępach, nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Intrygująca, skłaniająca do przemyśleń i - w przeciwieństwie do Orwellowskiego Roku 1984 - niejednoznaczna. Na początku mamy do czynienia z jednym bohaterem, który jest w pewien sposób poza systemem, myśli inaczej. Czuje. Krytykuje świat, w którym żyje, przez to - i przez nietypowy wygląd - jest inaczej traktowany. Myślimy, że to jemu będziemy towarzyszyć w tej słynnej walce z systemem. To jest zrozumiałe, to ma sens. Później jednak uzyskuje on pewną kartę przetargową, w postaci ,,Dzikusa", dzięki której zaczyna być szanowany przez współobywateli. I to mu wystarcza, żeby zapomniał o wadach systemu w którym żyje. Widzimy, że jedyne co mu nie pasowało tak naprawdę, to to, że odstawał od reszty. Patrzył z boku i nienawidził tych wszystkich zjadaczy somy, ale tak naprawdę im zazdrościł. Co do samego Dzikusa, to uosabia on wszystko to, czym ten nowy wspaniały świat nie był. Jest wręcz romantycznym bohaterem, zakochuje się w Leninie i widzi w niej delikatnego anioła, ciągle cierpi katusze z różnych przyczyn, wierzy w Boga, skłonny jest do dramatyzowania, unoszenia się emocjami. Ale jest człowiekiem. Bardziej ludzkim, niż którykolwiek z bohaterów. Aż za bardzo. Spętany uprzedzeniami, odrzucający część swojego człowieczeństwa, kończy tragicznie.
No więc tak, na początku (jeszcze z tym opisem ośrodka rozrodu i warunkowania) dostajemy obraz obrzydliwego systemu, zbyt kontrolującego, zbyt dehumanizującego, i sprawa jest jasna - trzeba ten system zniszczyć, zmienić. I przez większość książki tak to wygląda. Osobiście jednak, pod koniec, już nie byłam taka pewna co do tego, kto ma rację - Mustafa Mond, czy pan Dzikus. Oczywiście, racji nie miał żaden z nich, ale kto był jej bliżej? Bo tak naprawdę, to czytanie o odrzucaniu swojej ,,grzesznej" cielesności w imię jakiegoś Boga i znoszeniu bólu dla zasady, wywoływało moje oburzenie w takim samym stopniu, jak czytanie o upośledzaniu płodu i warunkowaniu go tak, aby jak najlepiej spełniał swoją rolę w społeczeństwie. Bez cierpienia nie ma człowieczeństwa? Możliwe, ale czasami nie warto cierpieć w imię... Czego właściwie?
W tym właśnie przejawia się niejednoznaczność Nowego wspaniałego świata, nie jest to po prostu opowieść o złym systemie i skrępowanej jednostce. Jest to raczej materiał do szerokich rozważań na ten temat, nie daje nam odpowiedzi..

Intrygująca, skłaniająca do przemyśleń i - w przeciwieństwie do Orwellowskiego Roku 1984 - niejednoznaczna. Na początku mamy do czynienia z jednym bohaterem, który jest w pewien sposób poza systemem, myśli inaczej. Czuje. Krytykuje świat, w którym żyje, przez to - i przez nietypowy wygląd - jest inaczej traktowany. Myślimy, że to jemu będziemy towarzyszyć w tej słynnej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jest to niewątpliwe warta przeczytania książka, mroczna, skłaniająca do myślenia. Jednak uważam, że mogłaby być trochę krótsza. Niektóre fragmenty nudziły a wręcz męczyły opisami boleści jednego, czy drugiego bohatera. Lubię romantyzm, romantycznych bohaterów, jednak akurat tutaj było trochę za dużo narzekania na żałość życia. Niestety to trochę psuje odbiór.

Jest to niewątpliwe warta przeczytania książka, mroczna, skłaniająca do myślenia. Jednak uważam, że mogłaby być trochę krótsza. Niektóre fragmenty nudziły a wręcz męczyły opisami boleści jednego, czy drugiego bohatera. Lubię romantyzm, romantycznych bohaterów, jednak akurat tutaj było trochę za dużo narzekania na żałość życia. Niestety to trochę psuje odbiór.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Zew Cthulhu" to moje pierwsze spotkanie z Lovecraftem i spodziewałam się trochę czegoś innego. Spodziewałam się większej grozy. Lovecraft jest mistrzem niedopowiedzeń, opisywania zjawisk, postaci, kształtów poprzez właśnie... Nie opisywanie ich. Sama nie wiem co jeszcze o tym myślę, jest to na pewno ciekawy zabieg, charakterystyczny. Właśnie przy tych niedopowiedzeniach nasza wyobraźnia ma duże pole do popisu. Ale w niektórych momentach już to męczyło.

"Zew Cthulhu" to moje pierwsze spotkanie z Lovecraftem i spodziewałam się trochę czegoś innego. Spodziewałam się większej grozy. Lovecraft jest mistrzem niedopowiedzeń, opisywania zjawisk, postaci, kształtów poprzez właśnie... Nie opisywanie ich. Sama nie wiem co jeszcze o tym myślę, jest to na pewno ciekawy zabieg, charakterystyczny. Właśnie przy tych niedopowiedzeniach...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to