Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Świetna książka o wybitnym człowieku, którego koncepcje polityczne są, jak często u nas bywa w przypadku wielkich ludzi, zapomniane i niedoceniane.

Świetna książka o wybitnym człowieku, którego koncepcje polityczne są, jak często u nas bywa w przypadku wielkich ludzi, zapomniane i niedoceniane.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy raz z prozą Orbitowskiego zetknąłem się w 2004 r., czytając opowiadanie "Pacześniak" w "Nowej Fantastyce". Każde kolejne przyjmowałem z zainteresowaniem, najbardziej ceniąc w nich nie wątki fantastyczne, ale umiejętność oddania atmosfery codziennego życia w polskim mieście lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. Orbitowski jest realistą, aż po naturyzm, doskonale oddając to, co określa się słowem "atmosfera", tworząc ją z na pozór powierzchownych rzeczy, szczegółów, słów.
Fabuła jego twórczości w większości oscylowała wokół niespodziewanej grozy, strachu, tkwiącego w codzienności, ale zawsze mającego podłoże fantastyczne. Zmieniła to "Inna dusza" i kontynuacją tego trendu jest "Exodus". Chociaż akcja dzieje się w większości poza Polską z równoległej narracji ciągle przebija ów typowy dla Orbitowskiego "sentyment" za niedawną przeszłością. Autor jednak najwyraźniej poszukuje nowych pomysłów, co rzecz jasna dodatnio o nim świadczy. Stąd też bierze się chyba owo połączenie historii człowieka dojrzewającego w III RP z typową powieścią drogi, wzbogaconą już o, tym razem, europejskie wątki naturystyczne.
Główny bohater to człowiek, którego nie da się polubić. Naiwny, zbyt wcześnie zmuszony do dorosłości, cechujący się słomianym zapałem, podejmuje niezrozumiały wybór, którego geneza zostaje stopniowo odkrywana. Jedyny niedosyt pozostawia zakończenie, ale może takie właśnie miało być - pełne niedopowiedzeń, a więc zmuszające do refleksji.
Czytelnicy, którzy znają bliżej twórczość Orbitowskiego wiedzą, że większość jego bohaterów, czyli dwudziesto-, trzydziestoletni mężczyźni, mają problemy ze snem. Siedzą do późna, budzą się nad ranem, w dzień snują się wyczerpani. "Exodus" może spowodować podobne kłopoty - od tej książki trudno się oderwać, dlatego lepiej zacząć czytać ją rano.

Pierwszy raz z prozą Orbitowskiego zetknąłem się w 2004 r., czytając opowiadanie "Pacześniak" w "Nowej Fantastyce". Każde kolejne przyjmowałem z zainteresowaniem, najbardziej ceniąc w nich nie wątki fantastyczne, ale umiejętność oddania atmosfery codziennego życia w polskim mieście lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. Orbitowski jest realistą, aż po naturyzm, doskonale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka gorzka, smutna, mądra. Pokazuje, że dylemat polskiej polityki zagranicznej schyłku lat trzydziestych nie dotyczył tylko tego, czy należało iść z Niemcami na Rosję, ale także samej koncepcji relacji z Niemcami,których istniało kilka, a nie dwie opcje. Cat zarzuca Beckowi wiele, w tym najważniejsze: sprawił, że Polska weszła do wojny pierwsza, ściągając na siebie najpotężniejsze uderzenie Hitlera, wbrew wskazaniom Piłsudskiego, który przestrzegał przed takim scenariuszem. Podobnie Marszałek przestrzegał przed wojną na dwa fronty, do tego zaś doprowadziła polityka pułkownika artylerii konnej w fotelu szefa polskiej dyplomacji. Emocje i ambicje - tym, zdaniem Cata, kierował się przede wszystkim Beck w swojej polityce, nie potrafiąc, wbrew temu, co wielu historyków o nim sądzi, realizować spójnej koncepcji polityki polskiej. Miotał się od antyfrancuskich uczuć i nieodwzajemnionej sympatii do Anglii do prób porozumienia z Niemcami, które w końcu przekreślił, dając się złapać w pułapkę bezlitośnie cynicznej polityki Londynu, chcącej wywołać wojnę niemiecko-sowiecką poprzez ściągnięcie pierwszego uderzenia Wehrmachtu na Polskę. Takie są tezy historyczne tej publikacji. Ale ma ona charakter ponadczasowy, jasno wskazując, do czego prowadzi bezgraniczna wiara w sojuszników, ignorowanie geopolityki oraz przekonanie, że symboliczne gesty cokolwiek znaczą w brutalnej grze interesów narodowych, jaką jest światowa dyplomacja. Obowiązkowa lektura dla wszystkich, którzy mają jakikolwiek wpływ na politykę Rzeczypospolitej. A posiadają go wszyscy, którzy wybierają rządzących.

Książka gorzka, smutna, mądra. Pokazuje, że dylemat polskiej polityki zagranicznej schyłku lat trzydziestych nie dotyczył tylko tego, czy należało iść z Niemcami na Rosję, ale także samej koncepcji relacji z Niemcami,których istniało kilka, a nie dwie opcje. Cat zarzuca Beckowi wiele, w tym najważniejsze: sprawił, że Polska weszła do wojny pierwsza, ściągając na siebie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Stanisław Cat-Mackiewicz jest jednym z najwybitniejszych publicystów polskich XX wieku. Jego barwna panorama epoki "ostatniego króla Polski i wielkiego księcia litewskiego" jest tego dobitnym dowodem. Pełna anegdot, ale i ostrych sądów politycznych, stanowi polemikę z dominującymi w opinii polskiej poglądami na panowanie Stanisława Augusta Poniatowskiego. Kreśli Autor w istocie apologię tego monarchy, jako jedynego być może polskiego polityka doby ówczesnej, który, chcąc zreformować państwo, dostrzegał równocześnie uwarunkowania międzynarodowe, niezbędne do uwzględnienia w dziele odnowy Rzeczypospolitej. Zbyt daleko może idzie Cat w afirmacji Sejmu Czteroletniego, lekceważąc wpływ jego reform na genezę drugiego rozbioru, słusznie dostrzegając jednak nieudolność jego polityki zagranicznej i zręczność działań pruskich. Książka stanowi, obok "Dziejów głupoty w Polsce" Aleksandra Bocheńskiego oraz "Margrabiego Wielopolskiego" Ksawerego Pruszyńskiego trylogię, którą każdy zwolennik realistycznego myślenia o historii i polityce powinien przeczytać. Sprzyjać będzie temu z pewnością świetne pióro Stanisława Mackiewicza.

Stanisław Cat-Mackiewicz jest jednym z najwybitniejszych publicystów polskich XX wieku. Jego barwna panorama epoki "ostatniego króla Polski i wielkiego księcia litewskiego" jest tego dobitnym dowodem. Pełna anegdot, ale i ostrych sądów politycznych, stanowi polemikę z dominującymi w opinii polskiej poglądami na panowanie Stanisława Augusta Poniatowskiego. Kreśli Autor w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O wartości tej książki stanowi fakt, że nie spodoba się ona zwolennikom "wielkiej Polski", "wielkiej Litwy", "wielkiej Ukrainy" i "wielkiej Białorusi", a równocześnie rozczaruje w prezentowanych koncepcjach sentymentalnych zwolenników odbudowy Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Ukazuje ona bowiem proces, jak, z wielonarodowego państwa elit, obszar dawnej monarchii polsko-litewskiej stał się najpierw terenem nacjonalistycznych sporów i walk, czystek i przemieszczeń ludności a następnie kształtowania się bolesnych dla przyszłych granic, oraz jak owe niechciane granice stały się fundamentem historycznego porozumienia. Lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą z dystansem spojrzeć na dzieje, i dla zwolenników polonocentrycznej wizji historii, aby zrozumieli, jak bardzo się mylą.

O wartości tej książki stanowi fakt, że nie spodoba się ona zwolennikom "wielkiej Polski", "wielkiej Litwy", "wielkiej Ukrainy" i "wielkiej Białorusi", a równocześnie rozczaruje w prezentowanych koncepcjach sentymentalnych zwolenników odbudowy Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Ukazuje ona bowiem proces, jak, z wielonarodowego państwa elit, obszar dawnej monarchii...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze lata Polski Ludowej to ciągle okres, który nie tylko w zbiorowej, potocznej świadomości, ale także refleksji roszczącej sobie pretensje do miana naukowej, pełen jest stereotypów, uproszczeń i mitów. "Wielka Trwoga" Marcina Zaremby jest dla tej tematyki pracą przełomową, i, przekonany jestem, stanie się pracą klasyczną zarówno dla swego zakresu badań, jak też dla historycznych i socjologicznych rozważań nad okresami wieloaspektowego chaosu.
Marcin Zaremba kreśli sugestywny obraz Polski, w której nic nie było proste, a najzwyklejsze czynności wiązały się z lękiem i stresem. Obok "wielkiego" strachu, związanego z niepewnością polityczną, perspektywą III wojny światowej, zagrożeniem ze strony rozpowszechnionego w tym czasie bandytyzmu oraz ekscesów żołnierzy sowieckich, była trwoga "mała" - obawa przed dokwaterowaniem lokatora, zwyżką cen, głodem. Ich wypadkową były zaś zachowania irracjonalne, wybuchy paniki, których najdobitniejszym przejawem stały się antysemickie pogromy.
Spotkać się można z opiniami, że książka ta wpisuje się w nurt refleksji, którą reprezentuje Jan Tomasz Gross. W istocie, "Wielka Trwoga" częstokroć z nim polemizuje, ale też nie deprecjonuje, co jest jej zaletą, gdyż najczęściej krytykują autora "Sąsiadów" ci, którzy go nie czytali, czytać nie zamierzają i są z tego dumni. Niemniej, obraz powojennych Polaków nie jest tym obrazem, jaki przedstawia Gross.
Książka nie udziela łatwych i jasnych odpowiedzi. Autor bardziej analizuje, niż ocenia, bardziej stawia pytania, niż odpowiada. Nie lekceważy żadnej przesłanki, opierając się na bogatej podstawie źródłowej i literaturze przedmiotu. Podziemie antykomunistyczne nie jest w jego oczach zbiorem bohaterów bez zmazy i skazy, Żydzi nie są antykomunistami, a Polacy narodem, który bohatersko, z dumą stawia czoła rządom z sowieckiego nadania. Ile ludzi, tyle przypadków - zdaje się mówić Zaremba, wskazując, że nic nie jest czarno-białe, zwłaszcza w momentach przełomowych.
Książka wybitna, polecić ją można każdemu zainteresowanemu nie tylko historią, ale także przyczynami dzisiejszych wyobrażeń o przeszłości. Powinni do niej sięgnąć także ci, którzy wierzą w zero-jedynkową wizję dziejów Polski. Jeśli mają otwarte głowy - przekona ich.

Pierwsze lata Polski Ludowej to ciągle okres, który nie tylko w zbiorowej, potocznej świadomości, ale także refleksji roszczącej sobie pretensje do miana naukowej, pełen jest stereotypów, uproszczeń i mitów. "Wielka Trwoga" Marcina Zaremby jest dla tej tematyki pracą przełomową, i, przekonany jestem, stanie się pracą klasyczną zarówno dla swego zakresu badań, jak też dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka stanowi wartościową refleksję nad przeszłymi i współczesnymi pokoleniami Sławatycz - niewielkiej miejscowości na wschodzie Polski o bogatej, wielokulturowej historii i tradycji. Kreśląc sylwetki zasłużonych postaci, wydobywa ich Autor często z mroków zapomnienia. W tej i innych swych książkach Krzysztof Gruszkowski że także w osadach, do których "trudno dotrzeć", odnaleźć można ślady wielkiej i małej, a zawsze interesującej, historii.

Książka stanowi wartościową refleksję nad przeszłymi i współczesnymi pokoleniami Sławatycz - niewielkiej miejscowości na wschodzie Polski o bogatej, wielokulturowej historii i tradycji. Kreśląc sylwetki zasłużonych postaci, wydobywa ich Autor często z mroków zapomnienia. W tej i innych swych książkach Krzysztof Gruszkowski że także w osadach, do których "trudno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka chaotyczna i z szeregiem zbędnych dygresji. Szczególnie irytujące jest łączenie historii rzeczywistej z alternatywną na zasadzie wkładania w usta postaci historycznych wypowiedzi rzeczywistych i łączenia ich z takowymi zdarzeniami. Przykładowo, rotmistrz Pilecki koniecznie musi mówić o tym, że gdyby Niemcy zajęli Polskę, stworzyliby obozy koncentracyjne, do których polskie podziemie skierowałoby swojego człowieka. Także sama narracja kontrfaktyczna jest mętna i stanowi jedynie dalekie tło książki, w której bohaterowie pojawiają się i znikają bez wyraźnej potrzeby. Polecam tylko dla wytrwałych i zainteresowanych historiami alternatywnymi. Z drugiej strony, docenić należy wysiłek autora w stworzeniu tak wielowątkowej opowieści, której jednak nie spaja czytelna fabuła.

Książka chaotyczna i z szeregiem zbędnych dygresji. Szczególnie irytujące jest łączenie historii rzeczywistej z alternatywną na zasadzie wkładania w usta postaci historycznych wypowiedzi rzeczywistych i łączenia ich z takowymi zdarzeniami. Przykładowo, rotmistrz Pilecki koniecznie musi mówić o tym, że gdyby Niemcy zajęli Polskę, stworzyliby obozy koncentracyjne, do których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pisane w latach okupacji „Dzieje głupoty w Polsce” są gorzkim rozrachunkiem z tendencjami w narodowym wychowaniu historycznym, które raz po raz prowadziły Polaków do zguby politycznej i katastrofalnych strat demograficznych i kulturalnych. Po raz pierwszy ukazały się latem 1947 r., wzbudzając krytykę zarówno środowisk marksistowskich jak antykomunistycznych, krajowych i emigracyjnych. Już choćby z tego powodu warte są lektury.
Bocheński przed wojną był publicystą i ideologiem skupionej wokół Jerzego Giedroycia i redagowanych przez niego czasopism „Bunt Młodych” i „Polityka” grupy, określanej mianem mocarstwowców. Określenie to pochodziło od ideologii „Polski mocarstwowej”, którą wyznawali, a które oznaczało w polityce zagranicznej dążenie do przełamania tragizmu geopolitycznego położenia naszego kraju między Berlinem i Moskwą poprzez rozbicie tego z państw, które było na nie bardziej podatne, niewykluczone, że w sojuszu z drugim z historycznych przeciwników. Dla Bocheńskiego i jego grupy w latach trzydziestych państwem, wobec którego powinna zostać poprowadzona prewencyjna wojna, był Związek Sowiecki.
Jednakże, skutki II wojny światowej, fakt, że dominacja sowiecka nad Polską miała charakter trwały, a równocześnie, granica zachodnia Polski Ludowej była gwarantowana przez Moskwę, skłonił go do utworzenia i zaangażowania się w środowisko katolickich intelektualistów, które popierało władzę komunistyczną w imię narodowego, politycznego realizmu. Z tej koncepcji wykształciło się późniejsze Stowarzyszenie „PAX”, z którym autor „Dziejów głupoty” był przez lata związany, ale z którym nie zawsze się zgadzał. Wyrazem tych tendencji w jego politycznych poglądach była właśnie powyższa książka, która w pozytywnym świetle przedstawiała koncepcje porozumienia z Rosją w XVIII i XIX w.
Niezależnie od tego, była ona wyrazem racjonalnego i logicznego spojrzenia jej Autora na narodowe dzieje. Bocheński wskazuje w niej, w jaki sposób pozbawione chłodnego rozumowania decyzje polskich polityków doprowadziły najpierw do rozbiorów, a potem do zaprzepaszczenia szans na odbudowę polskiej państwowości w XIX w. Argumentuje, że kolejne pokolenia historyków wpajały w Polaków przekonanie o słuszności polityki konfrontacji z Rosją i kolejnych powstań, które w istocie umacniały jedynie rozbiorową koalicję Berlina i Petersburga, ku zgubie sprawy polskiej. Była i jest to surowa przestroga wobec tych wszystkich, którzy bezrefleksyjnie pochwalają koncepcje insurekcyjne, w imię obrony „narodowego honoru”, „walki do ostatka”, „dawania przykładu pokoleniom”. Narody nie mają honoru, mają jedynie interesy – podkreśla Bocheński. Szacunek należy się żołnierzom, którzy wykonywali często najbardziej absurdalne rozkazy, ale nie tym, którzy je wydawali. Gorzka to nauka, ale jednocześnie bardzo potrzebna, także w dzisiejszych czasach, kiedy decyzję o skazaniu na zagładę stolicy narodu uznaje się za słuszną, a jej przeciwników za zdrajców. Dlatego warto czytać także dzisiaj „Dzieje głupoty w Polsce”, aby samemu napisać rozdział „Dziejów rozumu w Polsce”.

Pisane w latach okupacji „Dzieje głupoty w Polsce” są gorzkim rozrachunkiem z tendencjami w narodowym wychowaniu historycznym, które raz po raz prowadziły Polaków do zguby politycznej i katastrofalnych strat demograficznych i kulturalnych. Po raz pierwszy ukazały się latem 1947 r., wzbudzając krytykę zarówno środowisk marksistowskich jak antykomunistycznych, krajowych i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, którą czyta się "jednym tchem", dzięki jej walorom literackim, a jednocześnie, zatrzymywać się trzeba w lekturze co chwila, gdyż tezy w niej zawarte mają niezwykłą siłę oddziaływania, wobec których nie można przejść obojętnie. Napisany w 1944 r. "Margrabia Wielopolski" był świadectwem realizmu politycznego Ksawerego Pruszyńskiego, uznającego, że sprawa polska po II wojnie światowej zależna jest od Związku Sowieckiego. Abstrahując jednak od jej politycznej genezy, jest ona niezwykle sugestywną rozprawą z insurekcyjnymi mitami, ukazując, jak brak racjonalizmu oraz emocje w postach polskiej inteligencji i szlachty na początku lat sześćdziesiątych wieku XIX doprowadziły naród do katastrofy, wbrew rozumnej polityce Margrabiego. Książka jest jak powieść, w której czytelnik ma do ostatnich stron nadzieję na pozytywne rozwiązanie, a która kończy się w najgorszy możliwy sposób. Ale tą powieścią jest nasza historia w XIX w. I nie tylko wtedy. Polecam każdemu, komu nie są obojętne narodowe dzieje, teraźniejszość i przyszłość. Warto także sięgnąć po korespondujące z nią w poglądach "Dzieje głupoty w Polsce" Aleksandra Bocheńskiego.

Książka, którą czyta się "jednym tchem", dzięki jej walorom literackim, a jednocześnie, zatrzymywać się trzeba w lekturze co chwila, gdyż tezy w niej zawarte mają niezwykłą siłę oddziaływania, wobec których nie można przejść obojętnie. Napisany w 1944 r. "Margrabia Wielopolski" był świadectwem realizmu politycznego Ksawerego Pruszyńskiego, uznającego, że sprawa polska po II...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka zawiera interesujące tezy, jednakże wbrew tytułowi skupia się na samej krytyce Marszałka, zamiast negatywnych skutkach jego kultu. O tych jest bardzo niewiele. Pomijając bardzo kontrowersyjną tezę, że polski republikanizm to immanentna część polskości, bez której naród zginie (a przez co zginęło państwo w XVIII w., jeśli nie przez ten, wynaturzony co prawda, republikanizm), roi się w tej pracy od merytorycznych błędów (np. pisze że za II rządu Witosa nie było ministra spraw wojskowych, był tylko kierownik resortu gen. Osiński, gdy w istocie wkrótce po nim ministrem został gen. Szeptycki; zdaniem Ziemkiewicza Składkowski został mianowany premierem przez Piłsudskiego, podczas gdy w rzeczywistości stało się to po śmierci Marszałka; Wacława Kostka-Biernackiego nazywa komendantem Miejsca Odosobnienia w Berezie Kartuskiej, w istocie w czasie jego funkcjonowania był wojewodą poleskim, miał nadzór nad Berezą, ale funkcję komendanta sprawowały inne osoby; długo można by jeszcze wyliczać). Psują ona wartką zazwyczaj narracje. Ponadto wysuwa inne kontrowersyjne tezy, choć bardzo popularne - że za caratu Rosjanie nigdy nie chcieli mieć w Polakach partnera. Trzeźwa analiza faktów dowodzi, że aż do Powstania Styczniowego było odwrotnie. Ogólnie, niezbyt odkrywcza, ale mimo to wartościowa książka jako asumpt do dyskusji. Niemniej należy czytać ją krytycznie i konfrontować z faktami. Warta dłuższej recenzji.

Książka zawiera interesujące tezy, jednakże wbrew tytułowi skupia się na samej krytyce Marszałka, zamiast negatywnych skutkach jego kultu. O tych jest bardzo niewiele. Pomijając bardzo kontrowersyjną tezę, że polski republikanizm to immanentna część polskości, bez której naród zginie (a przez co zginęło państwo w XVIII w., jeśli nie przez ten, wynaturzony co prawda,...

więcej Pokaż mimo to