-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel15
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2016-01-22
2016-01-07
Więcej recenzji na: http://book-wszechmogacy.blogspot.com/
"Jedna to smutek, dwie - szczęście odchodzi,
na trzy jest wesele, cztery - ktoś odchodzi.
Pięć na niebo, sześć na piekło,
siedem - diabła coś przywlekło."
Ciężko jest pisać recenzję książki, której nie da się wcisnąć w wygodny szablon. Jest to coś w rodzaju encyklopedii - nie uświadczycie tu akcji, ani bohaterów.
W tej książce Terry Pratchett łączy siły wraz z brytyjską folklorystką Jacqueline Simpson. Na wstępie dowiadujemy się, że poznali się dzięki temu, iż Jacqueline znała dużo wierszyków o srokach. To dość ciekawe.
Ale jak prezentuje się sama książka, bo to jest najważniejsze pytanie?
Okładka jest naprawdę ładna. Zdania na temat oprawy graficznej Świata Dysku są podzielone. Ja tam je lubię, mają swój klimat. Ta jednak podoba mi się wyjątkowo. Cudowny obrazek na okładce.
Osobiście jestem troszeczkę rozczarowana, ale tylko troszeczkę. Styl nadal jest czarujący i genialny, ale zabrakło mi jednego - humoru. Oczywiście, nadal znajdują się tam śmieszne fragmenty, ale jest ich niedużo i głównie w cytatach.
Folklor Świata Dysku nie jest jednak czarną owcą! Nadal jest świetnie napisany i ciekawie opowiada o coraz to kolejnych aspektach dyskowego uniwersum. Im dalej czytało się książkę, tym bardziej byłam zainteresowana. Autorzy chyba zostawili najlepsze na koniec - rozdział o Śmierciu. Każdy kolejny rozdział był na coraz ciekawszy temat, przez co nie mogłam przerwać czytania ("zaraz będzie o Wiedźmikołaju!").
W całość wplecione są fragmenty książek z serii o Świecie Dysku oraz wierszyki z "naszego świata". Tutaj trzeba pochwalić autorów za fenomenalny dobór cytatów moi faworyci to poemat o moście kolejowym, króciutki wierszyk o smoku i bajka o Nożycorękim kończąca się słowami:
"Płacze Julek, żal, niebodze,
A paluszki na podłodze."
Kończąc: czy poleciłabym tą książkę? Tak. Nie porwała mnie tak, jak inne książki o Dysku, ale nadal trzyma poziom, jest napisana fenomenalnym językiem i spełnia swoje najważniejsze zadanie - opowiada o folklorze. Fani "ludowych mądrości" nie powinni być zawiedzeni.
Książka zawiera też bardzo mądre zdanie na temat tego, co obecnie dzieje się z tradycjami. Ale to już zostawiam wam do odkrycia.
Więcej recenzji na: http://book-wszechmogacy.blogspot.com/
"Jedna to smutek, dwie - szczęście odchodzi,
na trzy jest wesele, cztery - ktoś odchodzi.
Pięć na niebo, sześć na piekło,
siedem - diabła coś przywlekło."
Ciężko jest pisać recenzję książki, której nie da się wcisnąć w wygodny szablon. Jest to coś w rodzaju encyklopedii - nie uświadczycie tu akcji, ani...
2015-12-30
Po więcej moich recenzji zapraszam na http://book-wszechmogacy.blogspot.com/.
"Wszystko się gdzieś zaczyna, choć wielu fizyków ma inne zdanie. Ludzie jednak zawsze niejasno zdawali sobie sprawę z problemów, jakim są początki. Zastanawiali się głośno, jak dociera do pracy kierowca pługu śnieżnego albo gdzie autorzy słowników sprawdzają pisownię słów. Mimo to istnieje odwieczne pragnienie, by w skręconych, splątanych, skłębionych sieciach czasoprzestrzeni znaleźć taki punkt, który można wskazać metaforycznym palcem i stwierdzić, że tutaj właśnie wszystko się zaczęło..."
Cytat z Wiedźmikołaja zamiast wstępu. Nie dość, że oddaje ducha książki, to jeszcze jest świetnym wstępem nie tylko dla tej polecanki (bo recenzji nie spełnia wymagań), ale także dla całego bloga! Toż to perfekcyjne!
Jak zapewne wiecie*, zaledwie tydzień temu odbywały się Święta Bożego Narodzenia. Właśnie w ten dzień w moje łapki trafiła książka Wiedźmikołaj. Bardzo chciałam ją przeczytać, więc cieszę się, że ją dostałam.
No i jestem zachwycona.
Oczywiście inne książki Terry'ego Pratchetta też są zachwycające. Jednak Wiedźmikołaj spokojnie im dorównuje. Bardzo spokojnie.
Parę faktów dla niewtajemniczonych: Wiedźmikołaj jest dwudziestą wydaną książką z uniwesum Świata Dysku i czwartą z podcyklu o Śmierci (Śmierciu?). Według definicji z Wikipedii "temat lub obiekt satyry" to dzieci i Boże Narodzenie.
Osobiście książki Pratchetta czytam cyklami i zaczęłam od podcyklu o Śmierci. Ominęłam (ale tylko przypadkiem!) książkę "Muzyka duszy", przeczytałam już "Kosiarza" i "Morta".
I w Wiedźmikołaju podobnie jak w poprzednich częściach, zaczynamy z kilkoma kompletnie niezwiązanymi wątkami, które później powoli, z rozdziału na rozdział łączą się w perfekcyjną kombinację. Niczym sernik z wiśniami.
"Uczeni wyliczyli, że jest tylko jedna szansa na milion, by zaistniało coś tak całkowicie absurdalnego. Jednak magowie obliczyli, że szanse jedna na milion sprawdzają się w dziewięciu przypadkach na dziesięć."
[Równoumagicznienie, T. Pratchett]
Jednak najwspanialszy w tej książce jest Śmierć. Śmierć ogółem, w całym pratchettowskim uniwersum jest moją ulubiona postacią, a w każdej kolejnej części jest coraz lepszy. Z jednej strony ta jego nieporadność mogłaby wydawać się nie pasować do tak majestatycznej postaci jak ta, ale kreacja jest niesamowita i dużo bardziej pasująca do śmierci niż "mroczny pan-władca ciemności".
"[Albert] - Rozumiesz, ludzie słyszą o czymś takim i mówią: "Może i jesteśmy ubożsi niż kaleki banan i mamy do jedzenia tylko błoto i stare buty, ale i tak powodzi się nam lepiej niż tej biednej dziewczynce z zapałkami". Dzięki temu czują się szczęśliwi panie. I wdzięczni za to, co mają.[...]Śmierć spojrzał na niewielką postać pod padającym śniegiem. Potem ustawił życiomierz w powietrzu i dotknął go palcem. Strzeliła iskra.
- Tak naprawdę panie, to nie wolno ci tego robić.
WIEDŹMIKOŁAJ MOŻE. WIEDŹMIKOŁAJ DAJE PREZENTY. A NIE MA LEPSZEGO PREZENTU NIŻ PRZYSZŁOŚĆ."
Polecam. Każdemu. Bezwzględnie. Nawet tym, co mówią "Ale książki powinny być poważne!". Chociaż tym to w szczególności.
Kochany Wiedźmikołaju!
Na Szczerzenie Wiedźm bym chciała bębenek i lalkę i misia i Strasznom Izbę Tortur Omniańskiej Eksizycji z nakręcanym kołem i prawie prawdziwą krwią, kturej można użyć znowu, możesz jom znaleść w sklepie zabawkowym przy Krutkiej, a kosztuje 5 dolarów i 99 pensów. Byłam grzeczna i zostawiam kieliszek szery i pasztecik dla ciebie i cztery rzepa dla Dłubacza i Kła i Grzebacza i Ryja. Myśle, że Komin jest duży, ale muj pszyjaciel William muwi, że naprawde jesteś tatusiem.
Pozdrawiam Wirginia Prod
Po więcej moich recenzji zapraszam na http://book-wszechmogacy.blogspot.com/.
"Wszystko się gdzieś zaczyna, choć wielu fizyków ma inne zdanie. Ludzie jednak zawsze niejasno zdawali sobie sprawę z problemów, jakim są początki. Zastanawiali się głośno, jak dociera do pracy kierowca pługu śnieżnego albo gdzie autorzy słowników sprawdzają pisownię słów. Mimo to istnieje...
Po więcej moich recenzji zapraszam na: http://book-wszechmogacy.blogspot.com/
Są takie książki, które ocenić trudno. Zazwyczaj są to dobre książki. Bo kto czytałby recenzje, która tylko i wyłącznie wychwala dane dzieło? Jeszcze ktoś stwierdzi, że recenzent nie potrafi wskazać wad w książce.
"What if?" to jedna z tych książek.
Książka została wydrukowana na białym papierze nakładem wydawnictwa Czarna Owca. Okładka jest kremowa z kilkoma czarnymi rysunkami, obwoluta wygląda podobnie (ale na niej widnieje tytuł, autor i opis). Okładka mi się wyjątkowo podoba, ale ostrzegam - błyszczący tytuł może łatwo się zetrzeć. Tłumaczem został Sławomir Paruszewski.
W książce autor odpowiada na najbardziej absurdalne pytania, jakie można było wymyślić. Ja się na dziedzinach prezentowanych przez pana Randalla, niestety, zbytnio nie znam (choć może to skutkować tym, że nie uda mi się znaleźć wszystkich wad), ale wszystko udało mi się zrozumieć. To chyba zaleta?
Lubię zaczynać recenzje od największych wad. Mówiąc szczerze, mam problem. Bo czytam. I czytam. I czytam.
I za nic nie mogę nic znaleźć!
W końcu, po wielu intelektualnych bojach, znalazłam jedną rzecz - czasami nie rozumiałam obliczeń i omijałam nawet pół strony, by zobaczyć uproszczoną wersję. Ale to chyba nawet nie jest wada.
Przejdźmy zatem do zalet! Już na wstępie książka zachwyciła mnie samym pomysłem. Recenzje na okładkach książek bywają złudne, ale pozytywna opinia Billa Gatesa wydała mi się dość solidna. Zakupiłam książkę i już wracając samochodem do domu zaczęłam ją czytać.
Zacznę od świetnego, niesamowicie przystępnego stylu. Tak właśnie powinno się pisać książki popularnonaukowe. Łopatologicznie. Bo czytelnika nauką się zainteresuje i nie będzie on musiał co chwila spoglądać do słownika. "What if?" to produkt łatwo przyswajalny i to jego główny atut.
Dalej - humor. Obrazki mnie po prostu zauroczyły. Styl rysowania pana Munroe może nie zachwyca (choć jest sympatyczny), ale nadrabia to humorem i urokiem. Przedstawienie trudnych zagadnień w formie rysunków wyszło autorowi na dobre i pozwoliły mi zrozumieć nawet najbardziej skomplikowane tematy.
Bardzo dobrym pomysłem było umieszczenie w książce przerywników w postaci "Dziwnych (i niepokojących) pytań z >>What If?<<". Były to pytania, na które autor nie udzielał długiej, skomplikowanej odpowiedzi, tylko komentował krótkim celnym spostrzeżeniem albo w ogóle zostawiał pytanie bez odpowiedzi. Mówiąc szczerze, niektóre z tych pytań były... naprawdę dziwne i niepokojące.
Podsumowując, książka What if? ląduje na mojej liście ulubionych książek i mam nadzieję, że szybko ujrzymy polskie wydanie drugiej książki tego autora.
Po więcej moich recenzji zapraszam na: http://book-wszechmogacy.blogspot.com/
więcej Pokaż mimo toSą takie książki, które ocenić trudno. Zazwyczaj są to dobre książki. Bo kto czytałby recenzje, która tylko i wyłącznie wychwala dane dzieło? Jeszcze ktoś stwierdzi, że recenzent nie potrafi wskazać wad w książce.
"What if?" to jedna z tych książek.
Książka została wydrukowana na białym...