-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2016-01-17
2016-01-07
Więcej recenzji na: http://book-wszechmogacy.blogspot.com/
"Jedna to smutek, dwie - szczęście odchodzi,
na trzy jest wesele, cztery - ktoś odchodzi.
Pięć na niebo, sześć na piekło,
siedem - diabła coś przywlekło."
Ciężko jest pisać recenzję książki, której nie da się wcisnąć w wygodny szablon. Jest to coś w rodzaju encyklopedii - nie uświadczycie tu akcji, ani bohaterów.
W tej książce Terry Pratchett łączy siły wraz z brytyjską folklorystką Jacqueline Simpson. Na wstępie dowiadujemy się, że poznali się dzięki temu, iż Jacqueline znała dużo wierszyków o srokach. To dość ciekawe.
Ale jak prezentuje się sama książka, bo to jest najważniejsze pytanie?
Okładka jest naprawdę ładna. Zdania na temat oprawy graficznej Świata Dysku są podzielone. Ja tam je lubię, mają swój klimat. Ta jednak podoba mi się wyjątkowo. Cudowny obrazek na okładce.
Osobiście jestem troszeczkę rozczarowana, ale tylko troszeczkę. Styl nadal jest czarujący i genialny, ale zabrakło mi jednego - humoru. Oczywiście, nadal znajdują się tam śmieszne fragmenty, ale jest ich niedużo i głównie w cytatach.
Folklor Świata Dysku nie jest jednak czarną owcą! Nadal jest świetnie napisany i ciekawie opowiada o coraz to kolejnych aspektach dyskowego uniwersum. Im dalej czytało się książkę, tym bardziej byłam zainteresowana. Autorzy chyba zostawili najlepsze na koniec - rozdział o Śmierciu. Każdy kolejny rozdział był na coraz ciekawszy temat, przez co nie mogłam przerwać czytania ("zaraz będzie o Wiedźmikołaju!").
W całość wplecione są fragmenty książek z serii o Świecie Dysku oraz wierszyki z "naszego świata". Tutaj trzeba pochwalić autorów za fenomenalny dobór cytatów moi faworyci to poemat o moście kolejowym, króciutki wierszyk o smoku i bajka o Nożycorękim kończąca się słowami:
"Płacze Julek, żal, niebodze,
A paluszki na podłodze."
Kończąc: czy poleciłabym tą książkę? Tak. Nie porwała mnie tak, jak inne książki o Dysku, ale nadal trzyma poziom, jest napisana fenomenalnym językiem i spełnia swoje najważniejsze zadanie - opowiada o folklorze. Fani "ludowych mądrości" nie powinni być zawiedzeni.
Książka zawiera też bardzo mądre zdanie na temat tego, co obecnie dzieje się z tradycjami. Ale to już zostawiam wam do odkrycia.
Więcej recenzji na: http://book-wszechmogacy.blogspot.com/
"Jedna to smutek, dwie - szczęście odchodzi,
na trzy jest wesele, cztery - ktoś odchodzi.
Pięć na niebo, sześć na piekło,
siedem - diabła coś przywlekło."
Ciężko jest pisać recenzję książki, której nie da się wcisnąć w wygodny szablon. Jest to coś w rodzaju encyklopedii - nie uświadczycie tu akcji, ani...
2015-12-30
Po więcej moich recenzji zapraszam na http://book-wszechmogacy.blogspot.com/.
"Wszystko się gdzieś zaczyna, choć wielu fizyków ma inne zdanie. Ludzie jednak zawsze niejasno zdawali sobie sprawę z problemów, jakim są początki. Zastanawiali się głośno, jak dociera do pracy kierowca pługu śnieżnego albo gdzie autorzy słowników sprawdzają pisownię słów. Mimo to istnieje odwieczne pragnienie, by w skręconych, splątanych, skłębionych sieciach czasoprzestrzeni znaleźć taki punkt, który można wskazać metaforycznym palcem i stwierdzić, że tutaj właśnie wszystko się zaczęło..."
Cytat z Wiedźmikołaja zamiast wstępu. Nie dość, że oddaje ducha książki, to jeszcze jest świetnym wstępem nie tylko dla tej polecanki (bo recenzji nie spełnia wymagań), ale także dla całego bloga! Toż to perfekcyjne!
Jak zapewne wiecie*, zaledwie tydzień temu odbywały się Święta Bożego Narodzenia. Właśnie w ten dzień w moje łapki trafiła książka Wiedźmikołaj. Bardzo chciałam ją przeczytać, więc cieszę się, że ją dostałam.
No i jestem zachwycona.
Oczywiście inne książki Terry'ego Pratchetta też są zachwycające. Jednak Wiedźmikołaj spokojnie im dorównuje. Bardzo spokojnie.
Parę faktów dla niewtajemniczonych: Wiedźmikołaj jest dwudziestą wydaną książką z uniwesum Świata Dysku i czwartą z podcyklu o Śmierci (Śmierciu?). Według definicji z Wikipedii "temat lub obiekt satyry" to dzieci i Boże Narodzenie.
Osobiście książki Pratchetta czytam cyklami i zaczęłam od podcyklu o Śmierci. Ominęłam (ale tylko przypadkiem!) książkę "Muzyka duszy", przeczytałam już "Kosiarza" i "Morta".
I w Wiedźmikołaju podobnie jak w poprzednich częściach, zaczynamy z kilkoma kompletnie niezwiązanymi wątkami, które później powoli, z rozdziału na rozdział łączą się w perfekcyjną kombinację. Niczym sernik z wiśniami.
"Uczeni wyliczyli, że jest tylko jedna szansa na milion, by zaistniało coś tak całkowicie absurdalnego. Jednak magowie obliczyli, że szanse jedna na milion sprawdzają się w dziewięciu przypadkach na dziesięć."
[Równoumagicznienie, T. Pratchett]
Jednak najwspanialszy w tej książce jest Śmierć. Śmierć ogółem, w całym pratchettowskim uniwersum jest moją ulubiona postacią, a w każdej kolejnej części jest coraz lepszy. Z jednej strony ta jego nieporadność mogłaby wydawać się nie pasować do tak majestatycznej postaci jak ta, ale kreacja jest niesamowita i dużo bardziej pasująca do śmierci niż "mroczny pan-władca ciemności".
"[Albert] - Rozumiesz, ludzie słyszą o czymś takim i mówią: "Może i jesteśmy ubożsi niż kaleki banan i mamy do jedzenia tylko błoto i stare buty, ale i tak powodzi się nam lepiej niż tej biednej dziewczynce z zapałkami". Dzięki temu czują się szczęśliwi panie. I wdzięczni za to, co mają.[...]Śmierć spojrzał na niewielką postać pod padającym śniegiem. Potem ustawił życiomierz w powietrzu i dotknął go palcem. Strzeliła iskra.
- Tak naprawdę panie, to nie wolno ci tego robić.
WIEDŹMIKOŁAJ MOŻE. WIEDŹMIKOŁAJ DAJE PREZENTY. A NIE MA LEPSZEGO PREZENTU NIŻ PRZYSZŁOŚĆ."
Polecam. Każdemu. Bezwzględnie. Nawet tym, co mówią "Ale książki powinny być poważne!". Chociaż tym to w szczególności.
Kochany Wiedźmikołaju!
Na Szczerzenie Wiedźm bym chciała bębenek i lalkę i misia i Strasznom Izbę Tortur Omniańskiej Eksizycji z nakręcanym kołem i prawie prawdziwą krwią, kturej można użyć znowu, możesz jom znaleść w sklepie zabawkowym przy Krutkiej, a kosztuje 5 dolarów i 99 pensów. Byłam grzeczna i zostawiam kieliszek szery i pasztecik dla ciebie i cztery rzepa dla Dłubacza i Kła i Grzebacza i Ryja. Myśle, że Komin jest duży, ale muj pszyjaciel William muwi, że naprawde jesteś tatusiem.
Pozdrawiam Wirginia Prod
Po więcej moich recenzji zapraszam na http://book-wszechmogacy.blogspot.com/.
"Wszystko się gdzieś zaczyna, choć wielu fizyków ma inne zdanie. Ludzie jednak zawsze niejasno zdawali sobie sprawę z problemów, jakim są początki. Zastanawiali się głośno, jak dociera do pracy kierowca pługu śnieżnego albo gdzie autorzy słowników sprawdzają pisownię słów. Mimo to istnieje...
Po więcej recenzji zapraszam na: http://book-wszechmogacy.blogspot.com/
Każdy ma takie książki, które leżą u niego na półce i leżą, i leżą i się kurzą. No może nie każdy, ale ten wstęp miał być taki klimatyczny.
Pomarudzę sobie trochę na okładkę. Każdy ma inny gust, ale okładka mi się nie podoba. A już na pewno nie podoba mi się w porównaniu z okładkami Zwiadowców tego samego autora. Podejrzewam, że wynika to z naprawdę jaskrawego tytułu Wyrzutki. Nie lepiej, gdyby bardziej wpasował się w ogólną kolorystykę okładki? No i ta czcionka też jakaś lewa. Ta na oryginalnej okładce prezentowała się dużo lepiej.
Polska wersja Wyrzutków została wydana przez wydawnictwo Jaguar. Tłumaczyła Zuzanna Byczek - tak, to ta od Zwiadowców. Samo tłumaczenie jest dobre (choć "wyszczerzanie się" w każdym rozdziale mogło irytować). Bardziej przeszkadza mi korekta, która wydaje się nieco bardziej niechlujna od "zwiadowczej". Dość często - jak na taką książkę - zdarzały się literówki i poprzekręcane imiona. Ja posiadam wydanie pierwsze, więc może poprawiono to w następnych.
Książka ma czterysta czterdzieści stron, więc wydaje się gruba, ale to pozory - czcionka i marginesy są dość duże. Ta historia zmieściłaby się na trzystu stronach. Nie jest to wada. Dużą czcionkę przyjemniej się czyta, a wedle moich danych - grube książki lepiej się sprzedają.
Przejdźmy jednak do meritium, czyli świata przedstawionego. Zacznijmy od bohaterów.
Bohaterowie to mocny punkt tej książki. W przeciwieństwie do Zwiadowców autor w tej książce zręcznie unika marysuizmu, choć nadal niezbyt dobrze sobie radzi z postaciami żeńskimi. Każda z postaci ma swoje własne wady i zalety, a ich osobowość nie zmienia się ze strony na stronę bez większego powodu. Jedyne, co mam w tej kwestii do zarzucenia, to niesamowite podobieństwo niektórych postaci do tych ze Zwiadowców.
Hal - Will (tak samo jak on jest raczej słabowity, ale inteligentny).
Thorn - Halt (nieco mroczny mentor z tajemniczą przeszłością).
Stig - Horace po przemianie (wierny, osiłkowaty kumpel protagonisty).
Thursgud - Horace przed przemianą (wkurzający, nie za mądry, ciągle wywyższający się osiłek).
Lotte - Alyss (bez komentarza. Podobieństwo jest oczywiste).
Przejdźmy dalej - fabuła. Skandia jest chyba moim ulubionym terenem położonym w świecie Flanagana, a umiejsowienie w niej akcji było świetnym pomysłem. Tytułowe drużyny wydawały mi się ciekawe, ale szkolenie na wojowników miejscami przypominało raczej obóz harcerski niż prawdziwy, wojskowy trening. Antagoniści w książkach pana Flanagana nigdy nie byli zbyt dobrze wykreowani i ta książka nie zmienia mojej opinii. Zarówno Thursgud, jak i Zavac nie mają żadnych dobrych cech i mogliby z powodzeniem grać czarne charaktery w disneyowskich produkcjach.
Za to wielki plus należy się autorowi za zakończenie. Z jednej strony mamy sytuację, przez którą naprawdę jest nam głównych bohaterów szkoda, ale ostatni rozdział napisany jest w taki sposób, aby czytelnik czuł się usatysfakcjonowany.
Podsumowując: książka dobra, ale nie genialna. Fanom Zwiadowców powinna się spodobać.
Cierpię na hiperflanaganozę, więc raczej nie zobaczycie prędko niczego tego autora z mojej strony. Ale nie martwcie się - następna recenzja jest już w drodze!
Po więcej recenzji zapraszam na: http://book-wszechmogacy.blogspot.com/
więcej Pokaż mimo toKażdy ma takie książki, które leżą u niego na półce i leżą, i leżą i się kurzą. No może nie każdy, ale ten wstęp miał być taki klimatyczny.
Pomarudzę sobie trochę na okładkę. Każdy ma inny gust, ale okładka mi się nie podoba. A już na pewno nie podoba mi się w porównaniu z okładkami Zwiadowców tego...