-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1156
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać409
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2021-10-31
2020-06-17
2020-03-08
2019-04-13
2016-11-19
2016-11-18
2016-11-15
2016-11-13
2021-08-04
W „Dzieciach Gildii” zastaniemy jeszcze więcej zabójczych klimatów oraz wątpliwych moralnie zachowań bohaterów. W tym tomie czytelnik otrzyma mnóstwo krwawych scen, walk na śmierć i życie, technik realizowania zabójstw, a także zwyczajowego (nie)przyjacielskiego dawania sobie po gębach. Co to oznacza? Akcja jest ostrzejsza, bardziej napięta, dzięki czemu czytelnik na pewno się nie znudzi!
Autorka zasypuje nas kolejnych wydarzeniami, nie pozwalając bohaterom i czytelnikom na ani moment odpoczynku. Z jednej strony mamy egzamin Oliwiera, z drugiej Alyssa dostaje nowe zadanie, z trzeciej nawraca temat Boogeymana (choć było go mniej niż chciałam, a w mojej głowie powstało więcej pytań niż odpowiedzi), a z czwartej rodzą się nowe tajemnice. A potem... potem nagle przychodzi napis „koniec‟. Widząc go, pomyślałam sobie: „ta moja wersja jest jakaś wybrakowana! Niemożliwe, że to się tak kończy! I ja mam teraz czekać na trzeci tom?!‟. Także... spodziewajcie się, że bardzo, bardzo, bardzo będziecie potrzebować zwieńczenia tej trylogii.
Dzieci Gildii to książka, która jest po prostu „bardziej”. Lepiej poznajemy bohaterów; dostajemy więcej akcji; więcej krwawych scen oraz zdecydowanie więcej tajemnic. Śmiało sięgnijcie po drugi tom „Gildii zabójców”, a mi pozostaje czekać na trzecią część!
Pełną recenzję przeczytasz tutaj: https://www.kulturalnameduza.pl/2022/04/dzieci-gildii-magorzata-stefanik.html
W „Dzieciach Gildii” zastaniemy jeszcze więcej zabójczych klimatów oraz wątpliwych moralnie zachowań bohaterów. W tym tomie czytelnik otrzyma mnóstwo krwawych scen, walk na śmierć i życie, technik realizowania zabójstw, a także zwyczajowego (nie)przyjacielskiego dawania sobie po gębach. Co to oznacza? Akcja jest ostrzejsza, bardziej napięta, dzięki czemu czytelnik na pewno...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-11-15
W Dworze srebrnych płomieni widzimy zranionych ludzi, którzy radzą sobie z ranami i bliznami pozostałymi po wojnie. Przede wszystkim dostrzegamy to w przypadku Nesty, ale z czasem również innych bohaterek, które pojawiają się na kartach Dworu srebrnych płomieni. Dowiadujemy się, jak wojna dotknęła różne osoby oraz jak próbują o siebie na nowo zawalczyć. Nie ukrywam, że żeńska przyjaźń, wsparcie, pokazanie siły kobiet to rzeczy, które najbardziej urzekły mnie w Dworze srebrnych płomieni. To książka, w której pokazano silne, wytrwałe bohaterki. Są one nieidealne, nieuprzejme, wyrywają się z narzuconych im oków i schematów. I to jest naprawdę fenomenalny element tej książki. Głównie ze względu na to bardziej podobała mi się druga część Dworu srebrnych płomieni. W niej jest po prostu tego wszystkiego o wiele więcej.
Bo przyznam, że chwilami zastanawiałam się, czy to dalej taka typowa fantastyka. W tej książce znajduje się mnóstwo scen łóżkowych, rozmyślań i rozmów o podtekście seksualnym. Ze względu na to można się zastanawiać, jaki gatunek jest dominujący. Może fantastyka stanowi raczej tło dla erotyki? Trochę żałuję tej zmiany kierunku przez Maas, ponieważ uważam, że ma naprawdę dobre pomysły na tworzenie historii pełnej walk, intryg, pokonywaniu własnych słabości. I choć tego nie brakuje w Dworze srebrnych płomieni chwilami było przyćmiewane scenami erotycznymi aż za mocno.
Ponadto, gdzieś w tle przebijają się postacie znane wcześniej: Rhys, Feyra czy Elaina, ale... no, niezbyt mnie oni ciekawili (mimo że historia Księcia i Księżny Dworu Nocy jest BARDZO ważna). Nie dostają za wiele dodatkowej szansy na rozwój, a ich historia w sumie dla mnie nikła. Przypuszczam, że Elaina jeszcze może zabłyszczeć w następnych tomach i naprawdę liczę, że zrobią z nią coś ciekawego, bo póki co jest tak nijaka, że to aż boli (i to nawet w momentach, w których wykazuje się jakąś inicjatywą).
Pełna recenzja: https://www.kulturalnameduza.pl/2021/11/dwor-srebrnych-pomieni-czesc-1-i-2.html
W Dworze srebrnych płomieni widzimy zranionych ludzi, którzy radzą sobie z ranami i bliznami pozostałymi po wojnie. Przede wszystkim dostrzegamy to w przypadku Nesty, ale z czasem również innych bohaterek, które pojawiają się na kartach Dworu srebrnych płomieni. Dowiadujemy się, jak wojna dotknęła różne osoby oraz jak próbują o siebie na nowo zawalczyć. Nie ukrywam, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-11-07
Nie sądziłam, że w wieku prawie 25 lat będę z zaciekawieniem czytała książki dla dzieci i świetnie się przy tym bawiła. Kiedy zabierałam się za Małe Licho nie przypuszczałam również, że będzie to dla mnie istny rollercoaster emocjonalny. A jednak po lekturze Małego Licha i babskich sprawek nie pozostało mi nic innego niż oznaczyć Martę Kisiel na Instagramie z informacją, że się popłakałam.
Przyznam, że dla dorosłego czytelnika o wiele ciekawsze jest to, co dzieje się pod fabułą. Małe Licho i babskie sprawki Marty Kisiel to powieść, w której dużo miejsca poświęcono wyjaśnieniu dziecięcych granic. Tego, że nie należy przekraczać cudzych granic oraz można samemu je stawiać niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z rówieśnikiem czy autorytetem jak np. nauczyciel. Byłam pod ogromnym wrażeniem poruszenia tego wątku, ponieważ stawianie i chronienie swoich granic to coś, z czym nie radzi sobie niejeden dorosły, a co dopiero dziecko. Myślę, że to bardzo ważne, aby w taki przyjemny sposób uczyć zarówno dzieci, jak i dorosłe osoby, że granice można wyznaczać oraz że koniecznie trzeba je przestrzegać, gdy mamy styczność z drugim człowiekiem.
W ogóle w Małym Lichu znajdziemy wiele mądrych wypowiedzi i ważnych spraw, które dla dorosłego czytelnika będą poruszające. A przynajmniej dla mnie były. W paru miejscach w oczach wezbrały mi się łzy, ponieważ pomyślałam sobie „to naprawdę ważne, aby ludzie o tym wiedzieli‟. Widzicie, Marta Kisiel porusza również kwestie dotyczące feminizmu, a także tego, że czasami drugiej osobie wystarczy okazać trochę czułości. Tylko tyle i aż tyle.
Nie pozostaje mi nic innego niż polecić tę książkę. Małe licho i babskie sprawki są ciekawe, ładne oraz rozgrzewające. Jeżeli szukacie historii, która sprawi, że poczujecie przyjemne ciepło w serduszku – cykl o Małym Lichu jest wprost idealny. Gorąco polecam zapoznanie się z tą książką oraz poprzednimi częściami serii!
Pełna recenzja: https://www.kulturalnameduza.pl/2021/11/male-licho-babskie-sprawki.html
Nie sądziłam, że w wieku prawie 25 lat będę z zaciekawieniem czytała książki dla dzieci i świetnie się przy tym bawiła. Kiedy zabierałam się za Małe Licho nie przypuszczałam również, że będzie to dla mnie istny rollercoaster emocjonalny. A jednak po lekturze Małego Licha i babskich sprawek nie pozostało mi nic innego niż oznaczyć Martę Kisiel na Instagramie z informacją, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-10-10
Godna pochwały jest naturalność pojawiająca się w tej książce. Bohaterowie, ich zachowania, charakter, przeszłość i traumy? Do uwierzenia. Wydarzenia? Całkiem wiarygodne. Cała historia sprawia wrażenie prawdopodobnej, ponieważ porusza problemy, które mogły przytrafić się prawdziwym osobom. A zarazem dzieje się to w dość... niewymuszony sposób. Problemy są elementem codziennego życia, więc książkę czyta się trochę tak, jakby oglądało się czyjeś życie. Chwilami czułam, jakbym słuchała historii opowiadanej przez koleżankę. Mimo to „Snowflake” nie ma żadnej fabuły.
Wiecie, jak to różne książki zmierzają do celu? Frodo we Władcy pierścieni ma zniszczyć pierścień, Harry Potter pokonać Voldemorta... Większość historii stopniowo zbliża się do jasno wyznaczonego punktu kulminacyjnego. Poboczne historie są, no właśnie, pobocznymi wątkami, ale mimo ich obecności czytelnik nie traci celu historii z oczu. W przypadku Snowflake nie ma punktu, do którego główna bohaterka zmierza. Różne rzeczy jej się przytrafiają, wspomina różne wydarzenia, ale czy to wszystko ma cel? Nope.
Dlatego chociaż przez większość książki byłam bardzo, bardzo zaangażowana i ogółem historia przypadła mi do gustu, pod koniec poczułam cień zawodu. Przygody głównej bohaterki zostają zakończone bez poczucia, że dotarła do celu wyznaczonego o wiele wcześniej. Jasne, osiągnęła bardzo dużo na przestrzeni całej książki, ale... niektóre wątki sprawiały wrażenie niedokończonych
Pełna recenzja: https://www.kulturalnameduza.pl/2021/10/snowflake-recenzja.html
Godna pochwały jest naturalność pojawiająca się w tej książce. Bohaterowie, ich zachowania, charakter, przeszłość i traumy? Do uwierzenia. Wydarzenia? Całkiem wiarygodne. Cała historia sprawia wrażenie prawdopodobnej, ponieważ porusza problemy, które mogły przytrafić się prawdziwym osobom. A zarazem dzieje się to w dość... niewymuszony sposób. Problemy są elementem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-09-19
Chociaż postacie z poprzednich tomów pojawiają się, a ich problemy wciąż są istotne, tym razem uwaga czytelnika zostaje skupiona na Cain oraz Wardenie. Kiedyś byli partnerami, łączyła ich przyjaźń, ale trudna sytuacja sprzed trzech lat rozdzieliła ich ścieżki. Teraz jednak na nowo krzyżują się, gdy Warden powraca do Edynburgu, a atak wampirów wyznacza dla niego i Cain wspólny cel. I ta zmiana perspektywy bardzo mi się spodobała, ponieważ Cain i Warden są świetni.
Choć Magia krwi rozwija się powoli, to z czasem zostajemy wrzuceni w wir akcji, poszukiwań, tajemnic oraz walk z wampirami. A nawet kiedy tempo trochę zwalnia, również nie można narzekać na nudę. Dynamika między bohaterami, poznawanie ich przeszłości oraz próba odbudowania relacji między nimi są ciekawe. Widać, że włożono w stworzenie tych bohaterów (a szczególnie Wardena) wysiłek, a takie działania zawsze doceniam.
Jeżeli czytając moje słowa, myślicie sobie: „ale ja chcę wiedzieć, co z Roxy i Shawem!‟, nie obawiajcie się. Również oni goszczą na kartach tej książki, choć jako postacie drugoplanowe. Ich problemy nadal są ważne, a rozwiązania poszukiwane. Autorkom doskonale udało się przepleść ze sobą losy różnych, licznych bohaterów. Obawiałam się, że mogę się pogubić, ale tak się nie stało.
(…)
Podsumowując, Magia krwi to dobra kontynuacja. To co prawda nowi bohaterowie, nowa historia, ale z umiejętnie wplecionymi elementami z Mocy amuletu. Książka bardzo przypadła mi do gustu i na pewno z chęcią sięgnę po trzeci tom.
Pełna recenzja: https://www.kulturalnameduza.pl/2021/09/magia-krwi-laura-kneidl-bianca-iosivoni.html
Chociaż postacie z poprzednich tomów pojawiają się, a ich problemy wciąż są istotne, tym razem uwaga czytelnika zostaje skupiona na Cain oraz Wardenie. Kiedyś byli partnerami, łączyła ich przyjaźń, ale trudna sytuacja sprzed trzech lat rozdzieliła ich ścieżki. Teraz jednak na nowo krzyżują się, gdy Warden powraca do Edynburgu, a atak wampirów wyznacza dla niego i Cain...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-08-31
Czytając Truly, wiedziałam, że pokocham Masona i June. Tak naprawdę już w pierwszym tomie byłam bardziej zainteresowaną ich losami niż Cooperem i Andie. Jasne, polubiłam postacie z Truly, ale rozgrywające się w tle rozmowy Masona i June ciekawiły mnie o wiele bardziej (i pewnie zaciekawią każdego, kto lubi motywy from enemies to lovers i im pokrewne). Ale czy Madly spełniło moje oczekiwania?
I tak, i nie. Z jednej strony relacja Masona i June jest ciekawa. Dziewczyna odpycha go od siebie, ale z drugiej strony chciałaby z nim być. On z kolei nie poddaje się, ponieważ wierzy, że ma szansę. Nie zna jednak sekretu June, który powstrzymuje ją od zawiązania głębszej relacji. Madly to zatem taka urocza przepychanka między głównymi bohaterami. Raz są bliżej, raz są dalej, raz się wspierają, raz sięgają po niecne zagrywki.
A skoro o niecnych zagrywkach mowa: nie ukrywam, że pewien element działań Masona, który wprowadził w życie, aby zdobyć June był... cóż, nieco żałosny. Opowiadałam o nim kilku osobom z mojego otoczenia i każda zareagowała tak samo: „gdyby facet tak zrobił, skreśliłabym go od razu‟. Nie ukrywam, że choć lubię słodkie romanse, mój racjonalizm przebijał się w trakcie lektury, nie pozwalając mi na pełnię rozrywki. Czytając książkę, miałam pewne wątpliwości co do tego, jak Mason się zachowuje. Zalatywał mi on trochę toksycznością, której promowania w romansach nie potrafię zdzierżyć.
(…)
Madly mnie troszkę zawiodło. Oczekiwałam od niego fajerwerków, zwrotów akcji oraz zabawnych dialogów. Trochę ich dostałam, ale niewystarczająco, by się nasycić. Rozczarował mnie styl autorki oraz niektóre wątki fabularne. Mimo to uznaję tę książkę za całkiem przyjemną oraz po prostu uroczą, więc... jeżeli podobało Wam się Truly, Madly pewnie też uznacie za ciekawe.
Pełna recenzja: https://www.kulturalnameduza.pl/2021/09/madly-ava-reed-recenzja.html
Czytając Truly, wiedziałam, że pokocham Masona i June. Tak naprawdę już w pierwszym tomie byłam bardziej zainteresowaną ich losami niż Cooperem i Andie. Jasne, polubiłam postacie z Truly, ale rozgrywające się w tle rozmowy Masona i June ciekawiły mnie o wiele bardziej (i pewnie zaciekawią każdego, kto lubi motywy from enemies to lovers i im pokrewne). Ale czy Madly spełniło...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-07-25
Waleczne księżniczki, fantastyczny świat i mnóstwo magii? Brzmi jak książka stworzona dla mnie! Tylko tyle wystarczyło mi, bym z chęcią sięgnęła po Dziedzictwo krwi. A może nawet mniej. Już sama okładka wręcz krzyczała, że powinnam to przeczytać. Przeczucie mnie nie myliło, gdyż lektura była naprawdę dobra.
Od pierwszych stron zostajemy wrzuceni w wir akcji. To nie jest powieść, w której przez sto stron poznajemy meandry nowego, fantastycznego świata. Pościgi, walki i posługiwanie się mocami towarzyszą nam od samego początku Dziedzictwa krwi. Dzięki temu czytelnikowi łatwo wgryźć się w historię.
Autorka dość mocno opiera się na schematach, ale... ani trochę mi to nie przeszkadzało. Elementy magii, którą posługują się powinowaci są niby typowe, ale tak ciekawie zaprezentowane, że dobrze się o nich czyta. Bohaterka ma historię może niezbyt wybitną (i trochę gdzieś kojarzącą mi się z Anastazją Romanową, choć w wersji zabójczej, mrocznej i magicznej), ale nadrabia charakterem oraz relacjami z otoczeniem.
(...)
Na okładce znajdziecie napis polecający tę powieść fanom Sary J. Maas, ale... osobiście uważam, że to książka stworzona dla fanów Leigh Bardugo. Serio, jeżeli czujecie niedosyt po książkach rozgrywających się w ramach Grishaverse, Dziedzictwo krwi może być dla Was.
Pełna recenzja: https://www.kulturalnameduza.pl/2021/07/dziedzictwo-krwi-amelie-wen-zhao.html
Waleczne księżniczki, fantastyczny świat i mnóstwo magii? Brzmi jak książka stworzona dla mnie! Tylko tyle wystarczyło mi, bym z chęcią sięgnęła po Dziedzictwo krwi. A może nawet mniej. Już sama okładka wręcz krzyczała, że powinnam to przeczytać. Przeczucie mnie nie myliło, gdyż lektura była naprawdę dobra.
Od pierwszych stron zostajemy wrzuceni w wir akcji. To nie jest...
2021-07-18
Berło ziemi bardzo mi się spodobało, dlatego musiałam przeczytać drugi tom. Ale gdy odkryłam, że tym razem będziemy śledzić akcję z perspektywy zupełnie innych bohaterów (bądź co bądź, nowych), poczułam cień sceptycyzmu. Początek książki był dla mnie dość trudny, mimo zazębienia się pewnych faktów z poprzednią książką. Sytuację utrudniał fakt, że Więzy nieba są z początku dość leniwe.
Z czasem jednak wszystko się zmienia. Bohaterowie stawiają czoła wielkim wyzwaniom, śmierci, zdradom oraz wewnętrznym rozterkom. Nie wiedzą, komu ufać, a z kim trzeba walczyć. Próbują odnaleźć swoich bliskich, a przy tym samemu nie stracić życia. I powiem Wam, że nawet nie wiem, kiedy przeczytałam ostatnie 2/3 książki, bo tak szybko czytało mi się Więzy nieba.
Tak bardzo podobała mi się ta książka, że serce łamie mi prawdopodobny brak trzeciego tomu. Gaughen na swojej stronie wypowiada się, że trzeci tom Żywiołów raczej nie powstanie ze względu na niską sprzedaż dwóch pierwszych (docelowo cykl miał liczyć cztery tomy). Bardzo tego żałuję, bo to seria z potencjałem, ciekawymi bohaterami oraz fajną historią.
Podsumowując, Więzy nieba to świetna kontynuacja. Bohaterowie są ciekawi, relacja między nimi angażująca, a fabuła (mimo leniwych początków) wciągająca! Bardzo chętnie przeczytam trzeci tom, jeżeli kiedykolwiek powstanie. Ale i bez tego polecam Wam zapoznanie się ze światem wykreowanym przez Gaughen.
Pełna recenzja: https://www.kulturalnameduza.pl/2021/07/wiezy-nieba-c-gaughen-recenzja.html
Berło ziemi bardzo mi się spodobało, dlatego musiałam przeczytać drugi tom. Ale gdy odkryłam, że tym razem będziemy śledzić akcję z perspektywy zupełnie innych bohaterów (bądź co bądź, nowych), poczułam cień sceptycyzmu. Początek książki był dla mnie dość trudny, mimo zazębienia się pewnych faktów z poprzednią książką. Sytuację utrudniał fakt, że Więzy nieba są z początku...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-05-30
Jonasza i Ellę polubiłam, ale Aleksa i Werę chyba pokochałam. Spodobała mi się ich historia, relacja między nimi, a w szczególności sposób, w jaki rozwijała się w kolejnych rozdziałach. Było w niej coś urzekającego, świeżego oraz nieco bardziej dojrzałego niż widzieliśmy w poprzednich tomach To nie jest, do diabła, love story. A wierzcie mi, z początku podchodziłam dość sceptycznie do zmiany głównych bohaterów! Były to jednak całkowicie zbędne obawy, ponieważ Skin Deep nowymi oraz nowymi-starymi postaciami elektryzuje!
Historia przepełniona jest tajemnicami, dzięki którym książkę czyta się naprawdę szybko! Kolejne strony przerzucałam z ogromnym zapałem, a dynamika między bohaterami zachwyca. W tym tomie nie zawodzi również poczucie humoru autorki. Julia Biel tworzy zabawne dialogi, przez które nie raz zaśmiałam się na głos.
Pełna recenzja: https://www.kulturalnameduza.pl/2021/06/to-nie-jest-do-diaba-love-story-skin.html
Jonasza i Ellę polubiłam, ale Aleksa i Werę chyba pokochałam. Spodobała mi się ich historia, relacja między nimi, a w szczególności sposób, w jaki rozwijała się w kolejnych rozdziałach. Było w niej coś urzekającego, świeżego oraz nieco bardziej dojrzałego niż widzieliśmy w poprzednich tomach To nie jest, do diabła, love story. A wierzcie mi, z początku podchodziłam dość...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-12-27
2021-12-25
2021-12-20
Po drugim tomie, który był średni oraz po trzecim, który wydawał mi się być absolutnie zły - pojawił się czwarty, który podbudował moją opinię na temat ogółu serii.
Tuckera polubiłam już w pierwszej części. Jego postać przemawiała do mnie najbardziej z całej czwórki i głównie dla niego przebrnęłam przez poprzednie tomy, które nie były dla mnie szczególnie satysfakcjonujące. Niemniej ten wszystko naprawił. Porusza poważny problem, kreuje ciekawe postacie, które muszą mierzyć się z niełatwymi decyzjami w swoich życiach. W końcu nieplanowana ciąża w życiu zapracowanej perfekcjonistki, która planuje prawo na Harvardzie? To nie do pomyślenia. A jednak - dzieje się.
Tak, jak wspomniałam - czwarty tom sprawia, że chęcią poczytałabym więcej na temat tych postaci (mimo że poprzednie dwie części wydawały mi się marne).
Po drugim tomie, który był średni oraz po trzecim, który wydawał mi się być absolutnie zły - pojawił się czwarty, który podbudował moją opinię na temat ogółu serii.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTuckera polubiłam już w pierwszej części. Jego postać przemawiała do mnie najbardziej z całej czwórki i głównie dla niego przebrnęłam przez poprzednie tomy, które nie były dla mnie szczególnie satysfakcjonujące....