rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Czytając te książkę myślałam sobie „jak dobrze, że mnie to nie dotyczy!”. I mam ogromną nadzieję, że nigdy mnie to dotyczyć nie będzie. Anders Bortne od ponad 16 lat nie śpi. W książce o właśnie tym tytule - „Nie śpię” autor opisuje jak wyglądały jego początki z bezsennością i próby walki z nią. Czytając jego historię czułam jego zmęczenie i szczerze mu współczułam. Pisarz wydaje się pogodzony z tym jak wyglądają jego noce (a w efekcie również dni), ale nie oznacza to, że przestał szukać sposobów radzenia sobie z brakiem snu.

Książka napisana jest bardzo lekko. Znajdziemy tu sporo medycznych czy naukowych pojęć, ale wszystkie opisane są w jasny, obrazowy sposób. Historię Andersa Bortne czyta się bardzo szybko. Słowo „reportaż” w podtytule może być nieco mylące i zniechęcające do czytania dla osób, które za reportażami nie przepadają. Ta książka to w rzeczywistości po prostu własna historia człowieka, który nie śpi.

Książka uświadomiła mi jak bardzo problem bezsenności jest dziś bagatelizowany i lekceważony. I jak wielu ludzi się z nim zmaga. Mam nadzieję, że dzięki takim książkom osoby cierpiące na bezsenność zaczną szukać pomocy w walce z bezsennymi nocami.

Ta książka to nie jest must read. To przyjemna lektura (o ile można użyć tego słowa w kontekście książki o problemie innego człowieka), którą warto poznać. A jeśli sami zmagacie się z zaburzeniami snu - być może pomoże Wam ona podjąć pewne kroki w walce z bezsennością.

Czytając te książkę myślałam sobie „jak dobrze, że mnie to nie dotyczy!”. I mam ogromną nadzieję, że nigdy mnie to dotyczyć nie będzie. Anders Bortne od ponad 16 lat nie śpi. W książce o właśnie tym tytule - „Nie śpię” autor opisuje jak wyglądały jego początki z bezsennością i próby walki z nią. Czytając jego historię czułam jego zmęczenie i szczerze mu współczułam. Pisarz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałam "Jesień", która mnie zachwyciła. Bałam się "Zimy", bałam się tego, że się zawiodę i tego, że moja miłość do stylu Ali Smith osłabnie. Jak się okazuje zupełnie niepotrzebnie.

Czytając "Zimę" miałam wrażenie, że oglądam sztukę teatralną, a kwestie aktorów są napisane perfekcyjnie. Większość akcji dzieje się w Boże Narodzenie w domu Sophii, a sceny rozgrywane są pomiędzy nią, jej siostrą oraz synem i jego niby-dziewczyną.

W "Zimie" Ali Smith porusza temat relacji rodzinnych - zaplątanych i dziwnych oraz tego, że czasem łatwiej porozmawiać, posłuchać i wyznać coś nowopoznanej osobie niż rodzinie, którą zna się od kilkudziesięciu lat (co w sumie autorka nazwałaby oklepanym frazesem).

Ali Smith (podobnie zresztą jak w "Jesieni") pokazuje rzeczywistość po referendum odnośnie opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię. Przedstawia punkty widzenia bohaterów na ten temat i pokazuje realny wpływ wyniku głosowania na postaci.

Kolejny raz zachwycam się stylem autorki i tym jak pięknie ta książka jest napisana. Po "Wiosnę" nie będę bała się już sięgnąć 😉

Przeczytałam "Jesień", która mnie zachwyciła. Bałam się "Zimy", bałam się tego, że się zawiodę i tego, że moja miłość do stylu Ali Smith osłabnie. Jak się okazuje zupełnie niepotrzebnie.

Czytając "Zimę" miałam wrażenie, że oglądam sztukę teatralną, a kwestie aktorów są napisane perfekcyjnie. Większość akcji dzieje się w Boże Narodzenie w domu Sophii, a sceny rozgrywane są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do sięgnięcia po ten tytuł zachęciły mnie... tak skrajne opinie o książce. Bo wiecie co? Ja tak właściwie nie przepadam za książkami napisanymi z perspektywy dziecka, i to jeszcze w narracji pierwszoosobowej. Mimo że jestem typem człowieka, który płacze właściwie na wszystkim 🤷‍♀️ to jednak w tym przypadku ciężko mnie kupić. Mam wrażenie, że w takich książkach trochę na siłę używane są słowa, które mają wzruszyć czytelnika. Wiem też jednak, że jestem w mniejszości i zupełnie to rozumiem.

"Niepokój przychodzi o zmierzchu" zupełnie nie był jednak taką książką - taką, czyli patetyczną, zmuszającą na siłę do płaczu i wzruszenia. Nie wiem czy to kwestia tego, że powieść jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z życia Marieke Lucas Rijneveld czy surowego i prostego stylu pisania (pewnie obie te rzeczy naraz), ale w żadnym momencie nie poczułam, że czegoś jest tu za dużo w kontekście wywołania łez w czytelniku. Ja po prostu wiedziałam, że tę historię opowiada mi dziecko.

"Niepokój..." porusza, ale właśnie przez swoją prostotę, surowość i szorstkość. Czytałam opinie o tym, że książka jest wulgarna i obrzydliwa. I przez większość książki myślałam sobie "ale o co to całe zamieszanie?" Aż doszłam do fragmentów przy których stwierdzałam "okej, to dla mnie jednak za dużo". Potulnie wracałam jednak to lektury, bo chciałam wiedzieć co będzie dalej i jak się to skończy.

Czytając tę książkę czuje się przede wszystkim samotność i wielką potrzebę ciepła i miłości w małym dziecku. To powieść ciężka i przygnębiająca. I pokazująca jak ważna jest czy też mogłaby być w życiu specjalistyczna pomoc i terapia.

Rozumiem wszystkich, którzy pozostawili tę książkę nieprzeczytaną lub nie chcą jej czytać, ale rozumiem również dlaczego została ona nagrodzona Bookerem.

Z całą pewnością dawno nie czytałam czegoś tak niepokojącego.

Do sięgnięcia po ten tytuł zachęciły mnie... tak skrajne opinie o książce. Bo wiecie co? Ja tak właściwie nie przepadam za książkami napisanymi z perspektywy dziecka, i to jeszcze w narracji pierwszoosobowej. Mimo że jestem typem człowieka, który płacze właściwie na wszystkim 🤷‍♀️ to jednak w tym przypadku ciężko mnie kupić. Mam wrażenie, że w takich książkach trochę na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tajemnica, mrok i coś duszącego, co nie daje spokoju. Tak mogłabym opisać już pierwsze strony tej powieści. Rywalizujące ze sobą siostry bliźniaczki, duchy zmarłych i zdolności nadprzyrodzone - połączenie, które wciąga już od samego początku.

I mimo, że akcja powieści wcale nie toczy się szybko to jednak ta historia po prostu wciąga. Tytułowy las przyciąga nie tylko Almę i Estrellę, ale także czytelnika. Jego mrok i niepokój w jakiś dziwny sposób odstrasza i jednocześnie fascynuje.

Ta książka jest o kobiecej sile - o tym, że kobieta w niczym nie ustępuje mężczyźnie, że jest w stanie sama sobie poradzić i wyjść cało nawet z najtrudniejszej sytuacji.
Estrella jest trudna do polubienia i na pewno nie wszystkim przypadnie do gustu. Jednak trudno przejść obojętnie obok jej siły, charyzmy i determinacji. Alaitz Leceaga stworzyła silną, bezkompromisową bohaterkę - taką, która będzie walczyła o siebie i o swoich bliskich, taką, której opinia innych osób nie obchodzi i taką, która nie zgadza się na przypisaną przez czasy i społeczeństwo rolę kobiety. Znajdziecie tu wiele pięknych, feministycznych cytatów. No i cóż, powiem tak - gdybym zaznaczała cytaty w książkach - ta pełna byłaby znaczników 😉

Tajemnica, mrok i coś duszącego, co nie daje spokoju. Tak mogłabym opisać już pierwsze strony tej powieści. Rywalizujące ze sobą siostry bliźniaczki, duchy zmarłych i zdolności nadprzyrodzone - połączenie, które wciąga już od samego początku.

I mimo, że akcja powieści wcale nie toczy się szybko to jednak ta historia po prostu wciąga. Tytułowy las przyciąga nie tylko Almę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z tego co zauważyłam Daisy Jones & The Six większości osób się podoba. I nie mogę powiedzieć, że nie spędziłam z nią miło czasu, ale niestety - miłości nie było.
Początek zapowiadał się bardzo dobrze i rzeczywiście myślałam, że będzie to książka, która mnie zachwyci. Od pewnego momentu fabuła trochę się jednak ciągnęła i mimo, że książkę czyta się szybko to sądzę, że i tak mogłaby być krótsza 🤷‍♀️

Historia zespołu wciąga, a forma napisania książki (jako wywiadów z jej bohateram) jest bardzo dobrym pomysłem. Dawno jednak żaden bohater książki nie irytował mnie tak bardzo jak Billy - członek The Six. Chyba za każdym razem kiedy o nim czytałam przewracałam oczami 😅

Momentami zachowania bohaterów czy sytuacje, które miały miejsce wydawały mi się mało realne, a w pewnym momencie zrobiło się za dużo patosu i podniosłości, która zupełnie do mnie nie trafiła 🤷‍♀️

Podsumowując - cieszę się, że poznałam Daisy, ale nie pozostanie w moim sercu na dłużej 💔

Z tego co zauważyłam Daisy Jones & The Six większości osób się podoba. I nie mogę powiedzieć, że nie spędziłam z nią miło czasu, ale niestety - miłości nie było.
Początek zapowiadał się bardzo dobrze i rzeczywiście myślałam, że będzie to książka, która mnie zachwyci. Od pewnego momentu fabuła trochę się jednak ciągnęła i mimo, że książkę czyta się szybko to sądzę, że i tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na początku myślałam, że będzie to historia o relacji prawie szesnastoletniej uczennicy i jej czterdziestoletniego nauczyciela. Myślałam, że relacja matka-córka będzie dodatkowym, pobocznym wątkiem.
Pomyliłam się - bo tutaj miłość Amy do swojego nauczyciela nie jest głównym motywem książki. W tej powieści chodzi nie o uczennicę, ale przede wszystkim o córkę. I o jej matkę - Isabelle.

Współczuję Amy. Przykro mi, że musiała cierpieć, tęsknić, płakać. Przykro mi, że spotkało ją to co spotkało. I choć nie popieram wszystkich decyzji jej matki - to Isabelle również jest mi żal i w jakimś stopniu ją rozumiem.

Postaci nie są jednowymiarowe - autorka uczyniła je ludzkimi - mającymi nie tylko zalety, ale i wady - popełniającymi błędy.

To nie jest prosta opowieść - to jedna z tych historii kiedy zapytani co zrobilibyśmy na miejscu bohaterek - nie umielibyśmy odpowiedzieć.

"Amy i Isabelle" to debiut Elizabeth Strout. I choć mogłabym się przyczepić, że książka czasami jest zbyt rozwleczona z niepotrzebnymi wątkami drugo- czy trzecioplanowymi to jednak czytało się ją bardzo dobrze. Styl pisania autorki bardzo mi odpowiada. Wciągnęłam się w historię dwóch kobiet i jakoś tak mimowolnie zaczęłam myśleć o tym jak to będzie za co najmniej 10 lat kiedy to moje dziecko będzie nastolatkiem 😉

Na początku myślałam, że będzie to historia o relacji prawie szesnastoletniej uczennicy i jej czterdziestoletniego nauczyciela. Myślałam, że relacja matka-córka będzie dodatkowym, pobocznym wątkiem.
Pomyliłam się - bo tutaj miłość Amy do swojego nauczyciela nie jest głównym motywem książki. W tej powieści chodzi nie o uczennicę, ale przede wszystkim o córkę. I o jej matkę -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Elenę i Lilę poznajemy jako kilkulatki, które żyją w biednej dzielnicy Neapolu. Obserwujemy początki ich przyjaźni i to jaki wpływ wzajemnie na siebie wywierają. A w szczególności jaki wpływ na narratorkę - Elenę ma Lila.

Bieda, bród, przemoc. Z tego bohaterki chcą się wyrwać, szukają sposobu jak się wzbogacić i jak uciec ze świata, w którym się wychowały. Nie znają innego życia, ale wiedzą, że to ich - nie jest najlepsze.

Wszystkie dziewczynki chcą być jak Lila, a wszyscy chłopcy chcą z Lilą być. Lila jest jak magnes, jak żarówka, która przyciąga ćmy. Lila ciągnie Elenę w górę, motywuje ją do działania, do nauki, do odwagi. Czy jednak można nazwać przyjaciółką kogoś przy kim zawsze czujesz się gorsza, zawsze jesteś tą drugą? Nie mam pojęcia. W tej przyjaźni jest jakaś toksyczność, która skierowana jest w obie strony. I sama nie wiem, która z przyjaciółek jest tą tytułową - genialną.

Po lekturze tej książki mam ochotę wybrać się do Neapolu i chodzić ulicami, którymi spacerowały Elena z Lilą, podziwiać  Wezuwiusza, wybrać się na plażę Ischii. Klimat tej książki jest niesamowity, a język piękny. Ktokolwiek kryje się za pseudonimem Eleny Ferrante jest wielkim pisarzem/pisarką i zdecydowanie dołącza do grona moich ulubionych autorów i autorek.

Elenę i Lilę poznajemy jako kilkulatki, które żyją w biednej dzielnicy Neapolu. Obserwujemy początki ich przyjaźni i to jaki wpływ wzajemnie na siebie wywierają. A w szczególności jaki wpływ na narratorkę - Elenę ma Lila.

Bieda, bród, przemoc. Z tego bohaterki chcą się wyrwać, szukają sposobu jak się wzbogacić i jak uciec ze świata, w którym się wychowały. Nie znają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Józef, Wanda, Różka, Witka i Aba walczą o przetrwanie - o przetrwanie w czasie wojny. Przeżyli, ale chcą pomścić śmierć 6 milionów Żydów. Czy zabicie 6 milionów Niemców to zemsta, sprawiedliwość czy spłata długu wobec zmarłych?

Bohaterów powieści poznajemy na początku wojny. Wszyscy są Żydami, a ich losy łączą się w Wilnie. Walczą w podziemiu, ukrywają się, dołączają do partyzantki. Chcą żyć, lecz nie wiedzą jak żyć z wiedzą o tym co się wydarzyło.

Dowiedziałam się z tej książki wielu rzeczy, o których nie miałam pojęcia.

Czy słyszeliście kiedyś o Nakam? Nakam to grupa ocalałych Żydów (do której należą bohaterowie książki) chcąca zemścić się na Niemcach za zbrodnie, które popełnili. Plan A - zabić 6 milionów Niemców poprzez zatrucie arszenikiem wodociągów. Jak możecie się domyślić plan nie doszedł do skutku.

Ponary. To tam przeprowadzano egzekucje Żydów - pochodzących głównie z Wilna. Szacuje się, że w Ponarach zginęło 100 tysięcy ludzi. Opisy wydarzeń były wstrząsające.

"Studnie Norymbergi" to fikcja literacka, ale fikcja ta opowiada o prawdziwych wydarzeniach i prawdziwych postaciach, które w czasie wojny walczyły o życie swoje i swoich bliskich. Książka napisana jest w ciekawy sposób - w fabułę wplecione są słowa bohaterów wypowiadane w tym prawdziwym - naszym świecie. Poznajemy rzeczywiste wspomnienia osób, które niegdyś żyły w koszmarze wojny i holokaustu. Podziwiam autora - Emila Marata za pracę, którą wykonał, żeby napisać tę książkę i zachować wierność prawdziwym wydarzeniom.

Jak już się domyślacie, książka nie należy do łatwych i przyjemnych. Jest trudna, ale i niesamowicie potrzebna. To duża dawka wiedzy podana w formie wciągającej powieści. Cieszę się, że mogłam po nią sięgnąć i zdecydowanie ją polecam.

PS Uwielbiam taki okładkowy minimalizm!

Józef, Wanda, Różka, Witka i Aba walczą o przetrwanie - o przetrwanie w czasie wojny. Przeżyli, ale chcą pomścić śmierć 6 milionów Żydów. Czy zabicie 6 milionów Niemców to zemsta, sprawiedliwość czy spłata długu wobec zmarłych?

Bohaterów powieści poznajemy na początku wojny. Wszyscy są Żydami, a ich losy łączą się w Wilnie. Walczą w podziemiu, ukrywają się, dołączają do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dziesięcioletnia Fanny Price trafia do Mansfield Park na wychowanie do swojego wujostwa - państwa Bertram. Dziewczynka poznaje członków rodziny - dwie ciotki, wujka i starsze kuzynostwo - dwie dziewczynki i dwóch chłopców. Po ośmiu latach spokojnego życia w nowym domu, do Mansfield przybywa rodzeństwo - Mary i Henry Crawfordowie, którzy wprowadzą do życia rodziny nieco zamieszania.

Tym razem nie polubiłam się za bardzo z powieścią Jane Austen. Książka była nierówna - ciekawe momenty przeplatały się z nudnymi. Początkowo nie mogłam się wciągnąć, ale jakoś po połowie zrobiło się ciekawiej.

Nie polubiłam się z żadnym z bohaterów. Dwie pozytywne postaci - Fanny i Edmund (jeden z kuzynów dziewczyny) były dla mnie nijakie i jakieś takie nudne 🤷‍♀️ Początkowo Fanny bardzo mnie irytowała swoją nieśmiałością, bojaźliwością, stawianiem siebie zawsze na ostatnim miejscu i traktowaniem siebie jako gorszej od innych. W pewnym momencie zrozumiałam jednak, że to nie Fanny taka jest, lecz taką stworzyła ją jej rodzina - traktując ją z wyższością i oczekując ciągłej wdzięczności i pomocy w zamian za przygarnięcie do Mansfield Park. Nie zmienia to jednak faktu, że Fanny była jedną z mniej przyciągających bohaterek książek Jane Austen.

Podsumowując - książka była okej. Bez fajerwerków, bez szału. Czasami mnie irytowała, ale koniec końców - odpoczęłam przy niej. Ale jeśli chcecie zacząć swoją przygodę z Jane Austen, nie zaczynajcie od "Mansfield Park" 😉

Dziesięcioletnia Fanny Price trafia do Mansfield Park na wychowanie do swojego wujostwa - państwa Bertram. Dziewczynka poznaje członków rodziny - dwie ciotki, wujka i starsze kuzynostwo - dwie dziewczynki i dwóch chłopców. Po ośmiu latach spokojnego życia w nowym domu, do Mansfield przybywa rodzeństwo - Mary i Henry Crawfordowie, którzy wprowadzą do życia rodziny nieco...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Na morzu nikt nie dosłyszy krzyku."

Oli poznajemy jako zagubioną 21-latkę, która przypadkowo poznaje dwoje starszych ludzi - Maca i Maggie, którzy zabierają ją w kilkudniowy rejs jachtem. Oli zakochuje się w morzu.
Po kilku latach dziewczyna wypływa w rejs w celach zarobkowych z kilkoma mężczyznami. Pod pokładem zostaje zgwałcona przez jednego z mężczyzn z załogi.

Bardzo polubiłam główną bohaterkę. Poznajemy ją jako młodą dziewczynę - nieco zagubioną i samotną, ale również odważną, spontaniczną i chcącą spełniać marzenia. Kibicowałam jej, współczułam, przeżywałam jej smutki i radości. Trzymałam za nią kciuki.

Przez pierwszą część książki czułam ciągły niepokój - wiedziałam o czym ona jest, więc w jakiś sposób czekałam jak skazaniec na "te" strony, których nie miałam ochoty czytać. A kiedy do nich dotarłam czułam złość, wściekłość, bezsilność i żal. Ta historia to fikcja, ale równie dobrze mogłaby wydarzyć się naprawdę.
Potem przyszło coś innego - kobieca solidarność i siła, miłość i przywiązanie bliskich, walka o samą siebie. Obserwujemy jak zmienia się świat Oli, widzimy jak młoda dziewczyna odbudowuje siebie i swoje życie, jak każdego dnia walczy z tym co ją spotkało.

"Na morzu nikt nie dosłyszy krzyku."

Oli poznajemy jako zagubioną 21-latkę, która przypadkowo poznaje dwoje starszych ludzi - Maca i Maggie, którzy zabierają ją w kilkudniowy rejs jachtem. Oli zakochuje się w morzu.
Po kilku latach dziewczyna wypływa w rejs w celach zarobkowych z kilkoma mężczyznami. Pod pokładem zostaje zgwałcona przez jednego z mężczyzn z załogi....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zuzanna poznaje Artura i natychmiast się w nim zakochuje. Artur jako dziecko stracił dwie siostry - jedna wypadła przez okno, druga - chora na serce, zmarła we śnie.
Krzysztof, syn Zuzanny, odnawia kontakt z poznanym w dzieciństwie Jakubem. Rodzi się między nimi miłość. Jakub ma za sobą nieudaną próbę samobójczą.
Artur umiera we śnie.

Dawno już nie czytałam tak przygnębiającej i smutnej książki. I pomimo tego smutku nie mogłam się od niej oderwać. "Lista nieobecności" to debiut Michała Pawła Urbaniaka, i to jaki debiut!

Ta książka jest o śmierci. O miłości i braku miłości. O samookaleczaniu i depresji. O strachu i tęsknocie. O braku samoakceptacji i potrzebie bycia akceptowanym przez innych.

Bohaterów tej książki trudno jest polubić, ale wcale nie jest to wadą powieści. W miarę czytania próbujesz ich zrozumieć choć czasem wcale nie jest to łatwe. Poznajesz ich najgłębsze tajemnice i zaczynasz im współczuć.

"Lista nieobecności" to książka pięknie napisana, czasem wręcz poetycko. Autor ma swój niepowtarzalny styl i naprawdę ciężko uwierzyć, że jest to jego debiut. Dialogi są naturalne i wiesz, że tak właśnie rozmawiają prawdziwi ludzie, a nie aktorzy ze słabego filmu. Pomimo tego, że akcja dzieje się w różnych płaszczyznach czasowych przez tę powieść się po prostu płynie.

Uważam, że ta książka jest świetna. Nie uważam jednak, że jest dla każdego. Jeśli jesteście gotowi, by sięgnąć po książkę o umieraniu, smutku i depresji - polecam. Jeśli w tym momencie Waszego życia nie ma miejsca na czytanie o takich tematach - zdecydowanie ją sobie odpuście.

Zuzanna poznaje Artura i natychmiast się w nim zakochuje. Artur jako dziecko stracił dwie siostry - jedna wypadła przez okno, druga - chora na serce, zmarła we śnie.
Krzysztof, syn Zuzanny, odnawia kontakt z poznanym w dzieciństwie Jakubem. Rodzi się między nimi miłość. Jakub ma za sobą nieudaną próbę samobójczą.
Artur umiera we śnie.

Dawno już nie czytałam tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Nie będę zabierać moim modelom tego, co w nich wyjątkowe. Inaczej mówiąc: to, co oni uważają za swoją przegraną, jest ich największym atutem. Dzięki temu są niestandardowi."

Niestandardowi - w wyniku wypadku, własnych działań czy błędów innych osób noszą blizny na ciele. Pełni kompleksów, początkowo niechętni - biorą udział w projekcie fascynującej, enigmatycznej fotografki - Liwii Gawlin. Kobieta obiecuje im lepsze życie i sławę. Czy młodzi ludzie znajdą u Liwii Gawlin to czego pragną?

Liwia Gawlin wydaje się ideałem kobiety - piękna, mądra, utalentowana, dobra. Chce pokazać tytułowym niestandardowym, że to co uważają za swoje wady mogą przekuć w zalety, że mogą wieść ciekawe życie i że mogą być szczęśliwi. Liwia to artystka, mentorka, femme fatale i zdecydowanie najciekawsza postać, którą do samego końca powieści trudno jest rozgryźć.

Akcja rozkręca się powoli - nie mogłam się w "Niestandardowych" wciągnąć. Druga połowa książki wynagrodziła mi jednak trudne początki. Coraz bardziej zagłębiamy się w fabule i dostrzegamy psychologiczne aspekty tej powieści. Język nie jest tak piękny jak w debiucie Michała Pawła Urbaniaka, czyli "Liście nieobecności". Mamy tutaj "giry", "pitolenie" czy "ryje". Z tym, że ten właśnie język jest tutaj w pełni uzasadniony, ponieważ książka napisana jest z perspektywy Wiktora - nieco nieokrzesanego głównego bohatera.

Ta powieść jest przede wszystkim o ludziach zagubionych. O tym jak łatwo można na nich wpłynąć i o tym jak bardzo hejt może ich niszczyć. Czasami im współczujemy, czasem ich nie rozumiemy, ale i tak trzymamy za nich kciuki. Choć książka nie zachwyciła mnie tak jak "Lista nieobecności" to nadal jest to historia ważna i warta poznania.

"Nie będę zabierać moim modelom tego, co w nich wyjątkowe. Inaczej mówiąc: to, co oni uważają za swoją przegraną, jest ich największym atutem. Dzięki temu są niestandardowi."

Niestandardowi - w wyniku wypadku, własnych działań czy błędów innych osób noszą blizny na ciele. Pełni kompleksów, początkowo niechętni - biorą udział w projekcie fascynującej, enigmatycznej...

więcej Pokaż mimo to